• Nie Znaleziono Wyników

Bajki – czyli na stykach paraboliczności

Krytyka literacka jako zadanie

3. Porządki narracji

3.3. Bajki – czyli na stykach paraboliczności

Bajki Świętochowskiego, czytane w perspektywie poszukiwania formy wyraża-jącej dylematy tożsamościowe, ujmują doświadczenie kondycyjne człowieka w jego zmianie. Ich paraboliczność pozwala odkryć zakodowane w tekście znaki kulturotwór-czego dialogu z tradycją. Lektura Bajek38 Świętochowskiego uzmysławia wielopo-ziomowość odwołań do tradycji, dzięki którym uwyraźniają się aluzje, cytaty, figury znaczące, specyfika mitu i jego reaktualizacja. Ale, co ważne, mimo różnorodności komponentów, ujawniają, że Świętochowski buduje własną, choć przefilt rowaną przez medium śródziemnomorskiej kultury, wschodniego kontekstu filozoficznego i mitu słowiańskiego, ścieżkę realizacji formy bajki. Bajkę traktuje jako sposób ekspresji myśli, umożliwiający zbudowanie relacji: mit – rzeczywistość, mit – legenda.

37 M. Dąbrowska, Dzienniki 1945–1950, wybór, wstęp i przypisy T. Drewnowski, Warszawa 1988, t. 3, s. 30–31.

38 A. Świętochowski, Pisma, t. III (Bajki), Warszawa 1908 [wyd. 1 – Kraków 1897]. Wszystkie cytaty (prócz Strachów Pentelikonu – cytowanych z wydania Kubackiego – oznaczonym jako: Kubacki i numer strony) podawane są z tego wydania. Po cytacie podaję numer strony cytowanej.

Porządki narracji 115 Mitogemy wykorzystywane z korpusu kultury i tradycji śródziemnomorskiej (te są najczęstsze), ale i z tradycji słowiańskich i filozofii Wschodu – stają się tylko niezbędnym elementem przywołania nawiązującego ciągłość tożsamościową, pozwalającą weryfikować obecne i dawne poprzez funkcję różnicującego powtórze-nia. Formalny wyróżnik gatunkujący i przynależnościowy (bajki) zostaje w wersji Świętochowskiego specyficznie wyzyskany i ukształtowany. Co ważne – jego małe formy paraboliczne nie noszą klasyfikacyjnych formuł gatunkowych „baśń”, „mit”,

„legenda”, a przecież w wielu z nich dałoby się te komponenty (gatunkowe i for-malne) wyróżnić jako znaczące, czasem jako główne wzorniki narracyjnej formy, na której oparta jest opowieść39.

Wiele z nich przypomina alegoryzowane opowieści, które dzięki uniwersali-zującemu kostiumowi dają wrażenie nośności znaczeniowej. Anna Martuszewska, dokonując rozróżnienia paraboli i paraboliczności40, sugeruje wyraźnie, że forma paraboli jest nierówna. Badaczka przedmiotu pisze:

Owa niejednoznaczność jest też znamienna dla ujęć naukowych paraboli. Zupełnie nieprecyzyjnie i często także całkowicie odmiennie są bowiem przez różnych badaczy ujmowane zarówno zakresy znaczeniowe paraboli, jak i jej związek z przypowieścią oraz z alegorią, kategorią niekiedy traktowaną jako równorzędna wobec paraboli, kiedy indziej zaś ją wręcz zastępująca, zwłaszcza przy analizie XX-wiecznych powieści (szczególnie Kafki). Również miejsce paraboli w systematyce gatunkowej, bynajmniej zresztą nie tylko polskiej, nie jest takie jasne i jednoznaczne. Jest ona bowiem – czę-ściej pod nazwą przypowieści czy „podobieństwa” (temu bowiem słowu są najbliższe terminy pojawiające się w czeskiej, a czasem i w niemieckiej teorii literatury) przeważ-nie określana mianem gatunku, ale… gatunku omawianego przeważ-niemal wyłączprzeważ-nie w obrę-bie literatury dydaktycznej czy moralizatorskiej i to – o dziwo! – zwłaszcza w tych uję-ciach, w których ta ostatnia literatura nie jest traktowana jako odrębny rodzaj literacki41. Bajki42 Świętochowskiego przypominają swą strukturą i wyróżnikami formalnymi mikropowieści. Celowo używam tej kategorii, ujawnia ona bowiem bliskie42

pokre-39 Subtelności i specyfikacje w traktowaniu pojęć i terminów wyjaśniają prace analityczne w zbiorze: Nowela. Opowiadanie. Gawęda. Interpretacje małych form narracyjnych, pod red. K. Bar-toszyńskiego, M. Jasińskiej-Wojtkowskiej i S. Sawickiego, Warszawa 1974.

40 Zob. A. Martuszewska, Pozytywistyczne parabole, Gdańsk 1997, rozdz. III („Obrazki z życia”

i „bajki”, „baśnie” oraz „legendy”, s. 83–114); rozdz. IV (Parabola czy paraboliczność, s. 115–154).

Zob. także: taż, Pozytywistyczna mowa ezopowa w kontekście literackich kategorii dotyczących milczenia i przemilczenia, „Pamiętnik Literacki” 1986, z. 2, s. 5–26.

41 A. Martuszewska, Pozytywistyczne parabole, dz. cyt., s. 116–117.

42 Warto tylko dodać, że Jan Trzynadlowski stwierdza, że bajkę w Polsce osiemnastowiecznej zwano przypowieścią lub parabolą. Autor wskazuje na pograniczność bajki, przypowieści, paraboli.

Zob. tenże, Małe formy literackie, Wrocław 1977, s. 115. Zob. także: W. Woźnowski, Wstęp [w:] Antologia bajki polskiej, Wrocław 1982, szczególnie rozdz. Struktura bajki (s. V–VII), Pocho­

dzenie bajki (s. VII–XII), Typologia bajki (s. XVII–XX). W rozdz. Bajka w okresie pozytywizmu (s. CIX–CX) – jakkolwiek nie jest to adekwatny sprawdzalnik Bajek Świętochowskiego – wspomina tylko Autor o przenikaniu nowej tematyki do bajek i niezrealizowanym postulacie, jakoby bajka – jako gatunek realizujący utylitarystyczne postulaty – mogła się sprawdzić w pozytywizmie.

W rozdz. o bajce młodopolskiej pisze głównie o Lemańskim. Zob. także: tegoż, Dzieje bajki polskiej,

wieństwo opowieści i mitu, które próbują opisać i uchwycić doświadczenie wtajem-niczenia i inicjacji – jako nadrzędne doświadczenia poznawcze. W obrębie gatunku bajki dokonuje się również nie tylko mitologizacja (poprzez jawne odwołanie do mitologii jako budulca tożsamościowego), lecz także mityzacja przestrzeni.

Warto też zastanowić się nad zasadnością użytej przez Świętochowskiego formy bajki – jako jednego z wielu gatunków ujmujących proces ludzkiego poszukiwania, stawania się, paradoksów egzystencji. Bajki te stanowią, moim zdaniem, alibi na rzeczywistość pozatekstową. Stają się rodzajem swoistego cudzysłowu w twórczości Świętochowskiego, pozwalającego na to, by niemożliwe i niewiarygodne, z dziedziny ogromu (Nietzscheańskiego Ungeheure odniesionego do Wagnerowskiego monu-mentalnego dzieła niemożliwości) przenieść jako matrycę tekstu i zapisać ją bez nadwątlenia pozycji wielkiego pisarza, dramaturga, felietonisty.

Następuje tu jednak łamanie zasad bajki, która spokrewnia się z formą mitu, legendy, a której fundamentem jest relacja oparta na dialogu. Dialogu specyficznym – mającym za interlokutorów: opowiadacza (który jest doświadczony i wie) i słu-chacza (raczej słuchaczkę, która naiwnie przysłuchuje się bądź dziwi). Ustawienie pozycji narracyjnych (znanych skądinąd z innych form gatunkowych): mistrz – uczeń jest od początku wyraźne. Ciekawe w modelu bajek Świętochowskiego jest też to, że następuje tu dwupoziomowa inicjacja i modelowanie procesu lekturowego: opo-wiadacza (narratora) i słuchacza(ki): we własny świat – ujawniający dystans pod-miotów do świata bajki, ale i w sam świat bajki. Ponadto – co oczywiste – w każdą z bajek wpisany jest potencjalnie słuchacz – odbiorca wirtualny.

W tym kontekście dopowiedzieć jeszcze należy, jak zmienia się w bajkach forma dialogu jako reguły rządzącej narracją. Dialog staje się tu komponentem spinają-cym i klamrą gatunkową. Wyznacza profil lektury, wyłania postaci wprowadzające, wreszcie – jest formą puenty, która często – co nieoczywiste – otwiera dopiero sytu-ację końca fabuły.

Brak genologicznego określenia „baśń” każe przypuszczać, że nie ma tu skarb-nicy narodowych pamiątek, wiedzy wspólnotowej współtworzącej rzeczywistość i odpowiadającej za jej ramy. Nie ma odwołania do folkloru, do struktury mitu pierwotnej wspólnotowej społeczności, mitu projektującego zbiorową wyobraźnię.

Jednak ciekawy może wydawać się fakt klasyfikacji bajek Świętochowskiego jako formy antropologicznego zapisu (rozumianego w sensie uniwersalnym: antropo-logiczny to ujmujący człowieka jako fenomen i potencjalny „wymiar” badania).

Antropologiczność tych tekstów rozumiem w tym kontekście szeroko, nie sytuując znaczenia w kategorii zbiorowego myślenia, folkloryzmu, mitycznej sfery wza-jemnego powinowactwa zaklętego w wyobrażonych formach podawczych (pieśni, mitu, hymnu, legendy, gawędy, opowieści). Dotyczy ona refleksji nad kondycją człowieka w ogóle.

Warszawa 1990. Autorka monografii poświęconej baśni młodopolskiej – Anna Czabanowska-Wróbel – nie pisze w ogóle o bajakch Świętochowskiego (co oczywiste, przytacza jedynie raz jeden opinię Anny Martuszewskiej o parabolach autora Strachów Pentelikonu). Zob. A. Czabanowska-Wróbel, Baśń w literaturze Młodej Polski, Kraków 1997.

Porządki narracji 117 Bajka Świętochowskiego (jako gatunek paraboliczny) ujawnia uniwersalne pra-widła kierujące myślenie o człowieku jako nieustannie pytającym cogito, o pod-miocie myślącym, wątpiącym, poszukującym wzorców i prawideł diagnozujących mechanizm relacji w kosmosie, ale przede wszystkim mikroświat „własnej głowy”, własnego wnętrza. W projekt bajek – podobnie jak innych tekstów Świętochows-kiego – Dumań, Duchów, powieści – wpisana jest wieczna wędrówka ku poznaniu, inicjacja w dojrzałość i rozpoznanie siebie. Forma bajek (o aforystycznym kom-ponencie znaczącym) staje się także sprawdzalnikiem gatunkowym sensowności wyłożenia i opisania tej wędrówki.

Po rozpoznaniach Anny Martuszewskiej warto też się zastanowić, czym jest forma bajki i paraboli dla Świętochowskiego. Na pewno sam wybór wzorca gatun-kowego jest tu ważny. Trudno mówić o konsekwencji własnej ścieżki parabolicz-nej, ale warto spostrzec, że ta forma opowieści wpisuje się w parnasizujący wzo-rzec tożsamościowy (i formalny) Świętochowskiego, dla którego kostium antyczny, klasyczny i klasycyzujący staje się sposobem na opowiedzenie ważkich sytuacji granicznych kształtujących kryzys podmiotowości i kryzys poznawczy. Dlatego też modele wyobraźni kultury śródziemnomorskiej należy ocenić jako konsekwentną ścieżkę (zaznaczoną przecież wyraziście w dramatach antycznych i jednoaktówkach) umożliwiającą dialog z kulturą, ale przede wszystkim refleksję nad stanem kulturo-wej wyobraźni. A taka forma bajek okazywałaby się minitraktatem filozoficznym.

Mitologia byłaby tu skrótem kulturowym, natomiast konfrontowanie mitologii i mityzacji, która się nad nią nadbudowuje z mitem pierwotnym i założycielskim, ujawniałyby wielopoziomowość modelu refleksji i wielopoziomowość przekładu.

Palimpsestowa forma przekazu, wykorzystująca często eklektyczność figur mitu, pro-jektowałaby też typ nowego człowieka – erudytę, wpisanego jako instancja odbior-cza bajek, który uzupełniałby proces lekturowej całości.

Ważna okazuje się świadomość przekładalności i różnicy kategorii bajki i mitu oraz ewolucji zakresu używalności i stosowalności „bajki”. Erazm Kuźma wska-zuje, że w refleksji literaturoznawczej oświecenia i klasycyzmu

słowami „mitologia” i „bajka” (w znaczeniu ‘mit’) posługiwano się w trzech wypad-kach: gdy mówiono o początkach poezji w ogóle, o sposobie pisania epopei i wypo-sażania jej w machinę i o bajce, czyli fabule w tragedii. Przez mitologię zaś w zasa-dzie rozumiano system wierzeń Greków i Rzymian. […] W dojrzałym romantyzmie nazwa „mitologia” stopniowo ograniczana jest na rzecz nazwy „mit”, a nazwa „bajka”

w znaczeniu ‘mit’ wyparta została całkowicie43.

Ponadto – już otwierający Bajki tekst Krajobrazy, czytany w kontekście rozpo-znań Nietzscheańskiego Zaratustry, wskazuje, że mamy do czynienia ze specyficznym typem bajki. Jest to bajka filozoficzna, pełna intertekstualnych nawiązań, ale i pokładu

43 E. Kuźma, Kategoria mitu w badaniach literackich, „Pamiętnik Literacki” 1986, z. 4, s. 55–73. Badacz, pisząc o powtarzalności mitu i homonimii bajki – oznaczającej zarówno mit, jak i gatunek poezji dydaktycznej, apolog, podkreśla, że w języku francuskim „odróżniano to pierwsze znaczenie pisząc „la Fable” dużą literą” (s. 59).

samej potencji filozoficznej, która przefiltrowana przez medium autorskie44 Świę-tochowskiego zyskuje podwójny adres: czytelnika wyprofilowanego (erudytę) – odnajdującego głębię nawiązań i kontekstów, i, jak każda forma paraboliczna, czy-telnika niewykwalifikowanego. Szczególnie bliska wydaje się tu także perspektywa wędrówki myśli z Parerga und Paralipomena Schopenhauera i jego Świata jako woli i przedstawienia, która staje się przecież podbudową nietzscheańskiej formuły sceptycyzmu poznawczego, ujawniając, że jedynie perspektywa oddalenia gwaran-tuje poznawczą pewność i świadomość właściwego rozpoznania własnej sytuacji.

W Świecie jako woli i przedstawieniu, uwzględniając perspektywę sceptycyzmu, podbudowanego woluntarystyczną niepewnością, Schopenhauer pisze:

Przebudzona z mroków braku świadomości wola odnajduje siebie jako jednostkę w świecie bez końca i bez granic, pośród niezliczonych jednostek, które wszyst-kie dążą, cierpią, błądzą – i jak po przykrym śnie spieszy z powrotem, do dawnego braku świadomości. Póki jednak tego nie osiągnie, pragnienia jej są bezkresne, rosz-czenia niewyczerpalne, a każde zaspokojone życzenie rodzi nowe. Nie ma na świe-cie niczego, co mogłoby zaspokoić jej pragnienia, wyznaczyć cel ostateczny żądzy i wypełnić niezgłębioną otchłań jej serca45.

Ideał miłości, fantazmatycznie uobecniany, prowokuje tylko do dystansu i scep-tycznego spojrzenia – zawsze wobec, skoro mówi się, że:

Świat ogłosił ogólną wyprzedaż starych ideałów i zamierza sprawić sobie nowe.

Charaktery i rozumy posiadają swój cennik i wystawione są na targach jak ryby i warzywa. (5)

Mentalny pejzaż bajki, z zimową aurą, przywołuje jednak skojarzenia z baśnią (!) Grimmów o Gerdzie i Kaju. Wydaje się, że po to, by prowadzić dialog w milczą-cym świecie złudzeń, przywołanie takiej perspektywy jest mało znaczące. Jedynym uzasadnieniem jest przynależność bohatera do krajobrazu zimowego Północy, który cechuje doświadczenie milczenia i dystansu. Wspomaga je przeświadczenie o zwycię-stwie silniejszego oraz samolubzwycię-stwie jako „moralnym szkielecie natury człowieczej, z którego obecnie coraz częściej opada odgniłe ciało” (7). Pojawia się tu jednak nie-zasadne bajkowe połączenie – nieudolne przejście (ujawniające szwy w narracji):

Nie potrzebujesz pani wysyłać oczu daleko, spojrzyj koło siebie, rozważ jakikolwiek stosunek społeczny… (W tej chwili jakiś szum nagły ogarnął rozmawiającą parę – to niewidzialne, lodowate twory zaczęły koło niej krążyć skwapliwie. Przypłynął wieloryb, kilka rekinów, pił i ryb drobniejszych – wszystkie w ożywieniu i gniewie, niemal dotykając płetwami i ogonami ust mężczyzny). (8)

44 Anna Martuszewska, analizująca tę bajkę Świętochowskiego, zwraca uwagę, że to medium autorskie ogranicza się do ramy utworu. Taż, Pozytywistyczne parabole, dz. cyt., s. 90. Jakkolwiek niezwykle trafne są spostrzeżenia Autorki, wydaje mi się, że przez to, że sprowadza się do ramy czy klamry (tak bym nazwał ten rodzaj obecności i ingerencji), to chce się tu stworzyć pozór cał-kowitej obecności, panowania nad tekstem i jego tokiem.

45 A. Schopenhauer, Świat jako wola i przedstawienie, przeł. i komentarzem opatrzył J. Gare-wicz, Warszawa 1995, t. 2, s. 819.

Porządki narracji 119 Przywołanie przykładu porównującego świadomość Greka i świadomość obecną ma na celu ujawnienie relatywności i dysfunkcjonalności pojęć oraz kategorii opisujących ludzkie potrzeby i wzorce etyczne. Dalsza rozmowa dotyczy kulturowego osocza rozu-mienia i zmiany paradygmatu normotwórczego – ujawniającego zmienność wzorców, ideałów, konwencji. Zderzenie to ma też na celu ujawnienie funkcji zestawienia:

On był człowiekiem całym, my ułamkami ludzkimi, on był genialnym, my jesteśmy tylko przyzwoici. (9)

Przykład ujawnia potrzebę wyzbycia się formy, znaczenia i stanowiska. Najważniej-szym określeniem, kształtującym tożsamość jest bowiem nazwa „człowieka”:

Za nami suną się niewidzialne, a ciągle obecne szeregi duchów opiekuńczych z księ-gami ustaw, z łańcuchami zwyczajów i pętami przesądów. Wszystko to nas strzeże, krępuje, ściska, w chwilach szczerości na usta palce kładzie i ucisza. Przed tym dozorczyń orszakiem nigdzie dwoje ludzi schronić się nie może, czasem tylko uciek-nie przed nim jednostka, gdy zostauciek-nie sama ze swoją myślą. […] Ludzie zaś naj-rozumniejsi, najuczciwsi, najpiękniejsi są wtedy, kiedy porozumiewają się z sobą, jako ludzie, a nie jako politycy, obywatele, mężowie i żony, słowem, istoty osadzone w pewnych miejscach i w pewnych stosunkach. (9)

Stąd też postulat zrzucenia „lodowatych masek” (12), które „na twarzach ciągle topnieją i krzepną” (12), które hamują proces świadomościowy i uniemożliwiają wzrost „rozkwitłych myśli i uczuć” (12).

Druga część tekstu – Południowy rozpoczyna się wizją opowieści wędrowca, wieszczącego śmierć bogów (16), mówiącego o kajdanach nałożonych na język przez ludzkie formy wmówień:

wiózł ich okręt płynący po obłokach, który rozbił się o słońce i zatonął wraz z całą załogą. Ludzie z ziemi pospieszyli na ratunek i próbowali niektórych ocalić, ale darem-nie. Czytałem o tym wypadku w księgach poważnych. Ale nie martw się, śliczna ozdobo natury, bo chociaż bogowie potonęli, gospodarstwo świata jest tak mądrze urządzone, że bez nich prawidłowo rozwijać się będzie (16–17)46.

Refleksy lektury Zaratustry Nietzschego wydają się wyraźne, ale wiadomo, że jest to celowo zmieniona transpozycja. Jedynym, prawdziwym i pewnym doświadcze-niem poznawczym siebie okazują się jednak izolacja od ludzi oraz ucieczka w góry (jak wędrowiec Nietzschego):

poczciwi ludzie, dostawszy pode mnie orzech, gryźli go, zjadali ziarno i sprawiedli-wie ciskali za mną łupiny. Zasprawiedli-wiedziony, zubożały, uciekam od nich w góry, ażeby wznieść się jak najwyżej i żyć najodludniej. […] Nie przypełzną tu gadziny wspom-nień, nie zlecą się puszczyki i nietoperze z pieczar życia… natomiast obstąpią mnie duchy dobre… ukołyszą śpiewem, okadzą woniami kwiatów i opaszą wstęgami tęcz wielobarwnych… (26)

46 Riposta kobiety ma charakter irracjonalnej opowieści o tworach powstających między ludźmi, które tamują swobodny „wylew” słów.

Doświadczenie frenetyczności krajobrazu, wręcz makabrycznego obrazu apo-kaliptycznego (rojowisko przedziwnych istot; tron Nocy – z dwiema leżącymi hie-nami, szakalem służącym za podnóże, sępem u wierzchu tylnego oparcia), w którym słychać zaledwie ciche tony „szczerej miłości, skromnego rozumu lub bolesnego jęku” (29) to pejzaż mentalny Dwugłosu miłości. Ziemia śpiewająca swój hymn

„zwycięs kiego gwałtu” (29), ową hymniczną pochwałę śpiewaną przez „jadowite języki” „krwiożerczych paszcz” (29) przedstawia w tej bajce specyficzny obraz – spotęgowany obecnością znaczących w tradycji kulturowej ekwiwalentów rzeczy-wistości religijnej (krzyż Madonny opleciony ogonem węża).

Tytułowy dwugłos można odczytać jako antyfonę, zawierającą serię próśb, bła-gań, skierowaną do „wszechmocnej”. Ale suplikacyjne fragmenty, pojawiające się tu w formie prośby, mają charakter obłaskawiania i zaklinania rzeczywistości:

– Spraw, wszechmocna, ażeby pierś ziemi nie brzmiała głośniej, niż wnętrze grobu, w którym szeleszczą drobne robaczki i odbijają się echa gniewów bożych. Niech Bóg tylko ma prawo w naturze huczeć gromem, jak on jeden ma prawo świecić błyskawicą.

– Rodzicielko spokoju, powstrzymaj lub osłab ruch życia, który nas chłonie i dławi.

Nie możemy ani zdążyć w wyścigu stworzeń zuchwałych, ani mu drogi zagrodzić nie przebytą górą. […] Podczas gdy my pełzamy, przelatuje po naszych ciałach i rozgniata je gromada nieokiełznanych bestyj, goniących marę zdrożnego szczęścia.

Matko najdob rotliwsza, niech tętno ziemi zwolnieje, niech Bóg tylko wypuszcza na nią z chmur swe huragany, ale niech jej twory nie idą z nimi w zawody. Spokoju granitowych skał, spokoju zmarłych oceanów, spokoju pustyń piaszczystych – bądź błogosławiony! (32)

Zadziwia język – niezwykle manieryczny, pełen anakolutów, zmian szyku w zda-niu, jakże bliski młodopolskiej tonacji poematów prozą i młodopolskiemu sztafa-żowi językowemu (tekst Dwugłosu miłości pochodzi przecież z 1886 roku):

pastwił się okrutny smutek, który skamienił jej oczy w dwa martwe szafiry, nieła-miące promieni stłumionego życia. (36–37)

Apokaliptyczna wizja błagalnego pochodu utrzymana w metaforyce i stylistyce biblijnej (rodem z Apokalipsy, ewangelicznej wizji rozpadającej się zasłony przy-bytku i skarg Jeremiaszowych) uwypukla tylko podniosłość i wagę całego tekstu:

I ziemia brzmiała hymnem zwycięskiego gwałtu. (34)

Ciemność nie pruła się, a całun nocy wciąż wisiał rozpięty na obłokach. (34) Ogólna trwoga oswoiła i zobojętniła wzajemnie wszystkich. […] Z najrozmaitszych istot tworzyły się i rozprzęgały przypadkowe grupy. Nikt nie widział, dokąd dąży. (35) Przerażające okazuje się pytanie o miejsce człowieka w tej przestrzeni, o sens cier-pienia zadawanego przez los. Okrucieństwo wizji tego świata jest w pespektywie poznawczej człowieka nie do opowiedzenia. Wszystkie pytania, apokaliptyczność sce-nerii i niemożliwość działania, wielka niewiadoma, która decyduje o kształcie świata – podyktowane są próbą odpowiedzi na zagadkę poznania. Świętochowski, wybierając

Porządki narracji 121 formę bajki, ujawnia obraz krańcowości i bezwyjściowości. Dodatkowo stylizuje język i używa środków stylistycznych służących wrażeniu spotęgowania pustki świata (posługuje się tu obrazem otchłani). Wchodzi w dialog z poetyką, estetyką i co ważne – retoryką – maniery młodopolskiej, tej z ducha Przybyszews kiego (którego przecież cenił), braci Brzozowskich, Langego. Co ważne – ocierającej się o kicz, który – jak mniemam – ma wydobyć podniosłość wizji i jej graniczny charakter podkreślający wzniosłość groteskowego świata. Heterogeniczne elementy estetyczne tego obrazu wyznaczają poetyce groteski – elementarnie przecież uobecnionej w tej bajce – miejsce zwornika tej rzeczywistości przedstawionej i określają językowy charakter tekstu:

Świat jest obciągnięty całunem nocy, skotłowany burzą i odmętem zwaśnionych żywio-łów; jeżeli kto w nim ocali siebie lub kogoś – to tylko przez miłość. Tak wszystkie inne liny przy nawie życia popękały lub spętały się w wichrach, że ta jedna trzyma jeszcze żagiel. (43–44)

Zawisła mu na szyi. W długim uścisku dusze ich wsączały się w siebie pocałunkami czysty zdrój uczuć i posyłały w ciszę podniebną szept dwugłosu miłości. (44)

Tyle że forma tekstu, jego językowe ukształtowanie i swoisty hiperbolizacyjny naddatek znaczeniowy mają na celu odsłonięcie fundamentalnego pytania o pra-widła poznawcze i możliwość percepcyjną. O poszukiwanie formy, która byłaby odpowiednia dla zobrazowania kryzysu doświadczenia, kryzysu świata, niepew ności podmiotu i jego nieciągłości:

– Zagadki poznania każdy otwiera innym kluczem, ze skarbca tajemnic każdy wykrada inną prawdę, którą uważa za nieomylną busolę i chce nią wyznaczać kierunek wszyst-kim. Gdy za nim nie podążą i ze swoimi wskaźnikami w różne strony się rozbiegną, on ich dopędza i chłoszcze złorzeczeniem; gdy jego przewodnictwu się powierzą, prowadzi ich dłużej lub krócej, wreszcie ustaje zmęczony błądzeniem i radzi, ażeby towarzysze zaufali własnym przeczuciom. (40–41)

Nad ludzkością, jak nad jej siedzibą zatoczył się krąg ciemnoty, który niby rzeszotem zasłania nam słońce prawdy; przepuszcza on tylko przez niezliczone dziurki pojedyn-cze jej promienie, w których zawieszamy się i drgamy jak luźne pyłki. (41)

Nad ludzkością, jak nad jej siedzibą zatoczył się krąg ciemnoty, który niby rzeszotem zasłania nam słońce prawdy; przepuszcza on tylko przez niezliczone dziurki pojedyn-cze jej promienie, w których zawieszamy się i drgamy jak luźne pyłki. (41)