• Nie Znaleziono Wyników

Dumania pesymisty – czyli Świętochowskiego „pytania bez odpowiedzi”

Porządek rozpoznań

1. Dumania pesymisty – czyli Świętochowskiego „pytania bez odpowiedzi”

Jeżeli więc kto ma prawo nazwać się Sfinksem, to głównie mężczyzna, a nie kobieta.

On jest bardziej niezbadany, bo nie badany, bo jako ustrojem wyższy, do poznania trudniejszy1.

Świętochowski – jak Sokrates – obnaża pewność i zasadność nie tylko przewi-dzianej odpowiedzi, która z reguły jest niewystarczająca bądź błędna, ale samej for-muły pytania, która nie wyzyskuje nigdy tego, co jest intencjonalnie zamierzone.

Kafka rzekłby – egzamin zdaje ten, kto nie odpowiada na pytania...

Filozofia sokratejska, antysystemowa z założenia, okazała się dla Świętochow-skiego przydatną formułą weryfikowalności myśli, ale i budowania dyskursu. Figura Sokratesa w całej twórczości Świętochowskiego z jednej strony jest sposobem odwo-łania się do mądrościowych dewiz mędrca w ogóle, z innej – jest nawiązaniem do formy intelektualnego dialogu, dyskursu będącego przeciwieństwem wieszczego i mentorskiego. Maska Sokratesa (szczególnie zastosowana jako obnażenie izola-cjonizmu polskiej kultury szlacheckiej czy postszlacheckiej) ujawnia uniwersalną diagnozę i wybór. Mają one na celu rozpoznanie otwartości na dyskusje dotyczące narodowej formy konfliktu ogólnospołecznego. Zasada dowodzenia, prowadzenia dyskursu, maieutyka pomocne okazują się w diagnozowaniu wzorców i kondycji, a także sprawności języka. Anakrezy sokratejskie, czyli zwroty do „ty” lub „wy”

czytelniczego to stały element budowania wywodu w esejach Świętochowskiego.

Maieutyka, dzięki swej funkcji poznawczej i komunikacyjnej, potwierdza, że dialog staje się metodą synkretycznej obecności. Często oczywiście dialog to pozorowany (świetnie widać ten zabieg w tekstach miniatur narracyjnych Świętochowskiego) – projektujący. Stworzony po to, by powołać odbiorcę, by go zmusić do odpowiedzi, do mówienia w ogóle. Synkreza jako pomieszanie elementów ironii, humoru, nie-wolna od wpływu poheglowskiej dialektyki2 okazuje się w wersji Świętochowskiego komponentem dyskursu, który wzmacnia siłę wątpliwości poznawczej.

Figura Sokratesa wpisana jest w osocze intelektualnego przekształcania świa-domości wątpiącej i sceptycyzmu poznawczego, ujawniających krytyczny stosunek wobec myśli. Nie chodzi tu o etos Sokratesa jako mędrca ateńskiego, tylko o pod-skórne (w trakcie wywodu) ujawnienie wstrzemięźliwości poznawczej – tak bliskiej rozpoznaniom Świętochowskiego, który przybiera wręcz maskę polskiego Sokra-tesa. Jakże inna to obecność, niż figury Sokratesa w twórczości Norwida (o czym pisał ostatnio Tomasz Mackiewicz3), wchodzącego w rolę polskiego Sokratesa –

1 A. Świętochowski, Dumania pesymisty, wstęp i oprac. E. Paczoska, Warszawa 2002, s. 74. Wszystkie cytaty podawane są z tego wydania. Po cytacie podaję symbol D i numer strony cytowanej.

2 Por. rozpoznania Krzysztofa Trybusia o ironii Kierkegaarda i Nietzschego. K. Trybuś, Epopeja w twórczości Cypriana Norwida, Wrocław 1993; tenże, Stary poeta: studia o Norwidzie, Poznań 2000.

3 Zob. T. Mackiewicz, Sokrates Norwida. Kontekst – recepcja – kontynuacja, Warszawa 2009.

Autor pisze, że Sokrates był pierwszym myślicielem, który wcielił w życie ideał mądrości, który nie tylko poszukiwał prawdy, lecz także kierował się nią i który poświęcił życie w imię prawa do gło-szenia jej; Norwid zaś jest tym, który wskazywał grecką tradycję uczonej rozmowy jako alternatywę

Dumania pesymisty – czyli Świętochowskiego „pytania bez odpowiedzi” 29 u Świętowskiego to formuła polifoniczności myśli i języka, nie sama oczywiście dialogiczność poezji, dają się zauważyć także w nieustannej formie dialogowania podmiotu Dumań pesymisty.

Paradoks z figurą Sokratesa jako wykorzystaną w dialogu interkulturowym polega na tym, że Sokrates zawsze jest czyjś – Platona, Ksenofonta, Hegla, Nor-wida, Świętochowskiego. Staje się matrycą budującą składnik tożsamościowej refleksji przedromantycznej i romantycznej. W kulturze 2. połowy XIX wieku nie jest silnie eksponowany, raczej przywoływany incydentalnie (wręcz egzemplarycz-nie – figura Sokratesa na biurku pani Latter w Emancypantkach Prusa, figura toż-samościowa incydentalnie pojawiająca się w epistolografii Orzeszkowej, Aspazja rozmawiająca z Sokratesem w Mirtali), jedynie chyba dla Świętochowskiego jest wzorcem i składnikiem budowania dialogu. Niewątpliwie postać Sokratesa kojarzy się Świętochowskiemu – jak romantykom (i ten fakt niewątpliwie łączy go z ich myślą, wpisując w dziewiętnastowieczną wspólnotę kulturowego dialogu) – z przy-wołaniem kategorii ironii jako estetycznego wykładnika obecności etyki, ale i języ-kowego wykładnika/modulatora sensów.

Wykorzystywana w języku poetyckim ironia od czasów Novalisa, Schlegla, Hegla (włączającego Sokratesa w swą dialektykę dziejów, w której występuje jako dziwny zwiastun chrześcijańskiej refleksji nad prawidłami doświadczenia), Kierkegaarda (dla którego staje się kluczem do zrozumienia postawy samego Sokratesa4), wresz-cie Byrona czy Norwida – pozwala ponadto na wprowadzenie figury Sokratesa jako mistrza dialogu i nieoczywistości tropów myślowych5. Przezwyciężenie sokratyzmu

dla personalizmu i asymilacji. Tamże, Wstęp, s. 9–18. Zob. także: J. Fert, Norwid – poeta dialogu, Wrocław 1982; tenże, Poeta sumienia. Rzecz o twórczości Norwida, Lublin 1993; W. Rzońca, Norwid a romantyzm polski, Warszawa 2005 (s. 69 – wszechobecność greckiego filozofa w pismach Norwida).

4 S. Kierkegaard, O pojęciu ironii z nieustającym odniesieniem do Sokratesa, przeł. i posłowiem opatrzyła A. Djakowska, Warszawa 1999. Zob. także: M. Gliszczyński, Życie, nauczanie i śmierć Sokratesa, Warszawa 1858; A. Krokiewicz, Sokrates, Warszawa 1958; I. Krońska, Sokrates, War-szawa 1964, zwłaszcza rozdz. Metoda Sokratyczna i wiedza o niewiedzy, s. 78–87.

5 Zob. P. Łaguna, Ironia jako postawa i jako wyraz (z zagadnień teoretycznych ironii), Kraków-Wrocław 1984 (o przekształcaniu się ironii sokratejskiej w koncepcji Schlegla, Tiecka, Novalisa – s. 22). Autor uwyraźnia rodzącą się sprzeczność między treścią i formą w obrębie ironii (s. 30), wskazuje też na swoiste rozbicie tekstu (ową podwójną strukturę) dzięki zastosowaniu ironii (przy-padek Kierkegaarda, s. 68). Włodzimierz Szturc w studium o ironii romantycznej, wywodząc początki gatunku od elenktyki i maieutyki sokratejskiej, podkreśla: „Etos ironii polega na usankcjonowaniu negacji jako metody wyławiania wartości”. Zob. tenże, Ironia romantyczna. Pojęcie, granice i poetyka, Warszawa 1992, s. 37. Badacz, pisząc o paradoksach rozumienia ironii przez romantyków i jej sfunkcjonalizowaniu w tekście literackim, uwyraźnia jej znaczenie jako: skończonej pozytywności (za Kierkegaardem) – nie negującej rzeczywistości, ale nią rządzącej (s. 96–97); figury odsłaniającej sztuczność natury (s. 112); metody otwarcia dzieła (s. 115); figury ujawniającej „transcendentalność błazenady” (za Schleglem) oraz grę z rzeczywistością i ideami (s. 190); figury umożliwiającej frag-mentaryczność tekstu (s. 200); elementu zespajającego poezję i filozofię (s. 207).

O ironii jako kategorii egzystencjalnej traktują prace Edwarda Kasperskiego – Ironia jako dys­

kurs i strategia. Z rozważań nad poetyką teoretyczną i historyczną ironii, „Przegląd Humanistyczny”

1990, nr 3, zwł. s. 32 (o Okruchach filozoficznych Kierkegaarda), s. 33 (o usytuowaniu ironii na

u Nietzschego ma wymiar totalny (w Narodzinach tragedii totalna twórcza krytyka spuścizny Sokratesa, a w Wędrowcu i jego cieniu – Sokrates jest figurą mądro-ści, przewyższającą założyciela chrześcijaństwa6). Dla Świętochowskiego staje się jednak ironia (znaczona już w Dumaniach, ale rozwinięta w stylistyce miniatur:

obrazków, bajek, nowel) figurą umożliwiającą krytyczny dialog z teraźniejszością i przesz łością, a także jest pomocna w określaniu stopnia podejrzliwości wobec języka jako systemu znaczeń.

Figura Sokratesa jest Świętochowskiemu potrzebna do tego, by obnażyć funk-cjonalność relacji: ja-świat, tożsame/nietożsame, obnażyć kryzys kulturowy, mecha-nizmy społecznej komunikacji, pobudzić do podejrzliwego myślenia. Dialog – za Sokratesem – to dialog z filozofią, tradycją, to wreszcie – ujęcie dialogicznego sto-sunku myśli. Świętochowski okazuje się poprzez to nawiązanie sokratejskie – nie-świadomie i oczywiście wbrew własnej intencji (wszak pisze o tym, by strzec się celów), akwizytorem pojęć i fenomenów filozoficznych, socjologicznych i ogólno-ludzkich. Sokratyczna formuła podstępnego pytania, na które nie można znaleźć odpowiedzi, albo która jest wieloznaczna i zależna od perspektywy widzenia, ujaw-nia dodatkowo łączliwość z myślą Schopenhauera. Sokratyczne wątpienie i pytanie na wspak oraz perspektywizm (przefiltrowany przez medium Schopenhauera), bliski jest przecież całej ścieżce filozoficznej wędrówki Nietzschego, dlatego rozpozna-nia Dumań pesymisty wydają się zbieżne z rozpoznarozpozna-niami autora późniejszej Woli mocy, który nie jest jawnie obecny w cyklu esejów Świętochowskiego, ale wspól-notowość reguły percepcyjnej należy tu zaznaczyć.

Oczywiście – perspektywizm – jako podstawowa metoda, forma badania i oglądu rzeczywistości oraz jej praw, kojarzona z Nietzschem, a po raz pierwszy ujawniona w pracy filozofa podziwianego przez samego Nietzschego – Gustava Teichmüllera w książce Die wirkliche und die scheibare Welt z 1882 roku7, wybrzmi pewniejszym głosem odwołania w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, najwyraźniej w Tragikomedii prawdy, którą traktuję jako obrazową realizację Dumań pesymisty i rewersową strukturę odpowiedzi. Cykl ten okazuje się bowiem z jednej strony swoistą odpowiedzią na pytania zawarte w Dumaniach pesymisty – ale też kolejną wersją pytania o prawidła poznawania rzeczywistości. W tytułową formułę cyklu

pograniczu estetyki i etyki); Ironia, poetyka, antropologia (w kręgu Kierkegaarda), „Przegląd Huma-nistyczny” 1988, nr 11/12, zwł. s. 8 (spór Kierkegaarda z Heglem i romantykami – podobieństwo do antycznego Sokratesa); Tożsamość bez maski. W kręgu „Punktu widzenia” i autobiografii Kier­

kegaarda [w:] Aktualność Kierkegaarda. W 150 rocznicę śmierci myśliciela z Kopenhagi. Wybór studiów pod red. A. Szweda, Kęty 2006, s. 36–73.

O ironii jako strukturze antyfrastycznej i strategii wartościowania, które wymagają dekodowa-nia, pisze Linda Hutcheon. Zob. taż, Irodekodowa-nia, satyra, parodia – o ironii w ujęciu pragmatycznym [w:]

Ironia, pod red. M. Głowińskiego, Gdańsk 2002, s. 169.

6 F. Nietzsche, Wędrowiec i jego cień, przeł. K. Drzewiecki, oprac. R. Mitoraj, Kraków 2005, s.170.

7 Podaję za: M. Jay, Kryzys tradycyjnej władzy wzroku. Od impresjonistów do Bergsona, tłum.

J. Przeźmiński [w:] Odkrywanie modernizmu, pod red. R. Nycza, Kraków 2004, s. 318. Zob. także:

C. Guillen, Literature as System: Towards the Theory of Literary History, Princeton 1971, s. 318f.

Dumania pesymisty – czyli Świętochowskiego „pytania bez odpowiedzi” 31 składającego się z sześciu opowieści, wpisane jest nieustanne łączenie przeciwieństw w celu ujawnienia całościowego (niekoniecznie spójnego) obrazu świata.

Co więcej – charakter narracyjny Dumań opiera się na dwóch modelach komuni-kacji: dialogu (z wpisanym w tekst wirtualnym czytelnikiem, do którego się podmiot Dumań często zwraca i odwołuje; i figurą człowieka – jako instancji, z którą się dialoguje poprzez pytanie o jego kondycję i istotę) oraz monologu (wyznania, kon-fesji, wypowiedzi nasyconej subiektywizmem czy nawet personalizmem doprowa-dzonym do osobności):

przypuszczam, że nie było, nie ma i nie będzie człowieka, który byłby moją lub twoją, czytelniku, wierną kopią. Jest w tym przypuszczeniu niewysłowiona rozkosz.

(D, 60)

Co ważne – bezpośrednie zwroty do czytelnika zamieniają się w toku wywodu w adres monologowy i przemiennie budują dyskurs pytającego. Już od Arystotelesa i Platona po współczesną teorię narracyjnej tożsamości (w intymistyce: Skwarczyń-ska, Cysewski, Zimand, Lubas-BartoszyńSkwarczyń-ska, Czermińska)8, Ricoeurowską formułę tożsamości pamięci9, filozofię dialogu (Buber, Lévinas, Tischner) wiadomo, że for-muła monologu okazuje się formułą dialogu (jawnego bądź utajonego, świadomego bądź nie), a dialog przybiera cechy monologowej struktury wypowiedzi. Zwracam na to uwagę, bo te komponenty narracyjnej tożsamości będą wyraźnie zamazane (może lepiej: ich proporcje ulegną zaburzeniu) w formie dramatu Świętochowskiego.

Konstatacja ta wydaje się niezbędna jako wyróżnik zasadności zestawienia Tra­

gikomedii prawdy z Dumaniami pesymisty. Okaże się bowiem, że zamiana bezpo-średnich zwrotów do czytelnika z Dumań – w monologową i dialogową strukturę pytania, ma właśnie odpowiednik w cyklu Tragikomedii prawdy. I że w wyrazisty sposób wypełnia poprzednią formułę bezpośredniości – poziomu instancji nadaw-czej i odbiornadaw-czej (wirtualnej).

Relatywizm poznawczy i sceptycyzm oparte są na perspektywizmie jako metodzie poznawczej, ale i istocie samego poznania. Wątpiące cogito, które jest człowiekiem – myślą, zapośredniczające różne matryce obecności – sokratejską, montaigne’owską (tak silną również dla wczesnego myślenia Konopnickiej), kartezjuszowską, spino-zjańską, spencerowską, stirnerowską, schopenhauerowską, filtrujące przeróżne kon-teksty filozoficzne (przywołane czasami na zasadzie etykiety i sygnatury) – jest jed-nak (mimo nieuchronności skojarzeń i zapożyczeń jawnych) – strukturą autonomiczną

8 S. Skwarczyńska, Wokół teorii listu [w:] tejże, Pomiędzy historią a teorią literatury, Warszawa 1975; K. Cysewski, Teoretyczne i metodologiczne problemy badań nad epistemologią, „Pamiętnik Literacki” 1997, z. 1, s. 95–110; R. Zimand, Diarysta Stefan Ż., Warszawa 1990, rozdz. II (O gra­

fo­manii i grafomanii, a także o naukach płynących z lektury „Dzienników”), s. 46–71; R. Lubas-Bartoszyńska, Między autobiografią a literaturą, Warszawa 1993; M. Czermińska, Autobiografia i powieść, czyli pisarz i jego postacie, Gdańsk 1987, zwł. rozdz. Postawa autobiograficzna, s. 7–28;

taż, Autobiograficzny trójkąt: świadectwo, wyznanie i wyzwanie, Kraków 2000.

9 P. Ricoeur, Pamięć, historia, zapomnienie, przekł. J. Margański, Kraków 2007, zwł. podrozdz.

Trzy podmioty atrybucyjne wspomnienia: ja, zbiorowość, bliscy, s. 163–174 oraz fragm. rozdz.

Historyk i reprezentacja, s. 317–330.

i osobną. Przypomina modernistyczne „ja niepewne siebie” (termin Ryszarda Nycza10) i taki trop podmiotowości okazuje się celnym wskazaniem. Już Kazimierz Wyka zauważał niezwykłą siłę tekstu Świętochowskiego, kiedy pisał, że polscy pozyty-wiści, poza jednym Świętochowskim jako autorem Dumań pesymisty, nie przemyś-leli swego stanowiska naturalizmu filozoficznego o pesymistycznym „wyglądzie”

i sztukowali je często tendencyjnością społeczną11. Świętochowski pisze:

Strudzeni mozolnym błąkaniem się w mroku tajemnic wiedzy, mimo woli tęsknimy do jakiegoś w tej torturze wytchnienia, do jakiejś chwilki nieświadomości, w której by znikł nam sprzed oczu cały byt, zagłuchły wszystkie odgłosy jego walk, zmartwiało całe jego życie. Być ciągle trawionym gorączką poznania i ciągle niepewnym jego prawd, myśleć bez przerwy nad istnieniem i nigdy go nie przeniknąć, nigdy nie doba-dać się jego rzeczywistej natury, podsycać tylko nauką pragnienia i żadnego z nich nie zadowolić – to męczarnia, która więcej człowiekowi skradła szczęścia i więcej mu podsunęła udręczeń niż niejeden krzyż, na którym go rozpinano. Gdyby więc można stracić świadomość, chociaż na czas jednego obrotu ziemi! (D, 33)

Pragnienie stracenia świadomości jest tak ważne dla Świętochowskiego, który przecież dowartościowuje przez to przerażającą w konsekwencji świadomość nie-świadomości! Świadomość tego, że rozum może wszystko objąć i jednocześnie nie może niczego, że ludzkie poznanie opiera się na wielkiej niewiadomej. Już Herbert Spencer w rozdziale Adaptacyjny charakter wiedzy (z Pierwszych zasad), podda-jąc twórczo krytycznemu osądowi prawidła Kantowskiego systematu dotyczącego poznania, zwraca uwagę na to, że nie można poznać rzeczy samych w sobie, a nawet gdybyśmy mogli je poznać, to poznanie to okaże się dla nas bezużyteczne12.

Jan Tuczyński w swym studium o recepcji Schopenhauera w Młodej Polsce powołuje się na stanowisko Świętochowskiego z Dumań pesymisty, podkreślając, że to „znakomite sformułowanie, będące konkluzją najlepszych studiów o genezie i rozwoju nowożytnego pesymizmu”13. Dodatkowo warto wskazać na ciekawy kon-tekst komparatystyczny, który przypomina Jan Tuczyński. Zestawia on ten fragment Dumań z przedmową René Lorraina do francuskiej edycji Naśladowania Buddy:

Znużeni nadmiarem wysiłków umysłowych, trawieni melancholią, synowie rasy upa-dającej, rozczarowani i zawiedzeni w marzeniach swoich, a jednak wciąż marzący, zwracamy się duchem ku odległym krainom, z których wyszli nasi przodkowie14. Refleksja nad doświadczeniem językowego wyobcowania, uobecniająca kryzys antypozytywistyczny, potwierdza przekonanie, że człowiek układa definicje puste,

10 Zob. R. Nycz, Język modernizmu. Prolegomena historycznoliterackie, Wrocław 2002.

11 K. Wyka, Młoda Polska, dz. cyt., t. 1, s. 34.

12 Zob. H. Spencer, Adaptacyjny charakter wiedzy (First Principles, London 1945, s. 53–54) [w:] L. Kasprzyk, Spencer, Warszawa 1967, s. 98.

13 J. Tuczyński, Schopenhauer a Młoda Polska, Gdańsk 1969, s. 31.

14 Tamże, s. 223, przypis 21. Badacz nie cytuje bezpośrednio, tylko powołuje się na: W.M. Dębic-kiego Filozofię nicości (Warszawa 1896, s. 85).

Dumania pesymisty – czyli Świętochowskiego „pytania bez odpowiedzi” 33 mało znaczące, które skazane są – przez fakt samej formy definiowania i określa-nia innych form, poddawanych temu procesowi – na porażkę. Świętochowski, bli-ski doświadczeniu modernistycznego poszukiwania formy całościowej, niezwykle pojemnej (choć czasem fragmentarycznej), zdaje sobie sprawę ze struktury poszat-kowanej i zatomizowanej, która tę całość tworzy. Ponadto wie, że jakiekolwiek ramy klasyfikacyjne (także wiedzy akademickiej, szufladowej) atomizują jej strukturę.

To, co pisze przecież o języku jako formie największego zniewolenia, jest zbieżne z tym, co zaproponują moderniści. Jak Irzykowski w Pałubie15 – ujawnia uwikłanie w przestrzeń stereotypu, który organizuje ludzkie życie. Pokazuje przestrzeń sche-matu myślowego, mistyfikacji językowej, owych „szklanych wieżyczek nonsensu”

czy nomenklatury form. Oczywiście Świętochowski zatrzymuje się na tym etapie refleksji, który ujawnia, że język jest mistyfikacją, kliszą i grą pozorów. Nie gra z językiem. Nie bawi się w mistyfikację – tak jak w praktyce metadyskursywnej zrobi to Irzykowski – pilny uczeń i tłumacz Hebbla, który wyciąga lekcję z reflek-sji nad dowartościowaniem nieświadomego i fetyszyzacją słowa. I kiedy spróbuje autor Pałuby przez nieświadome budować studium biograficzne dotyczące biogra-fii Piotra Strumieńskiego, okaże się to klęską dyskursu i klęską poznania. Święto-chowski tak daleko nie sięga. Zatrzymuje się tylko na rozróżnieniu świadomego i nieświadomego, ale nie wikła się w intelektualną grę z nieświadomym. Mówi tu, że każdy język jest formą, systemem symbolicznym (umownych) znaków, jest usankcjonowaną normą – czyli formą służącą posługiwaniu się nią w celu komu-nikacji i porozumienia:

Pojęcia materii, ruchu sił, przyczyny itd., są to tylko formy, w jakich nam się objawy świata zewnętrznego przedstawiają. Cały nasz język jest tylko sztuczną klasyfikacją przedmiotów i zjawisk. Zdaje nam się, że każde słowo wyraża osobny, rzeczywiście istniejący fakt, chociaż codziennie nauka rozdziera tę iluzję. Ciągle np. mówimy o jakiejś sile żywotnej, a wiadomo przecież, że nie ma w naturze żadnego specjal-nego pierwiastka, do którego by można odnieść tę nazwę. […] Psychologia nieustan-nie bada myśl, pamięć, uczucie itd., jako zjawiska odrębne, gdy tymczasem według nowo odsłoniętych prawdopodobieństw, są to tylko różne stany jednego duchowego procesu. Posiadamy definicje ściśle odgraniczające ducha od materii, a jutro mogą się pojawić dowody, które tę granicę zniosą. (D, 39)

Jakże to bliskie (i prekursorskie jednocześnie) „wtórej rzeczywistości” Leśmiana,

„gotowemu światu” Brzozowskiego, „liczmanom myśli i mowy” Matuszewskiego,

„liczmanom nauki i polityki” Kelles-Krauza. Świętochowski świadomy jest bowiem, że każdy symboliczny język (matematyki, logiki również) jest tylko umowną formą, konwencją. Paradoks języka – wedle Świętochowskiego – polega na tym, że mówiąc

15 Co ciekawe – w kontekście Pałuby Irzykowskiego i intelektualizmu Irzykowskiego, Wyka przywoływał porównanie formy myślowej i stylistycznej tekstu z modelem Świętochowskiego, kiedy pisał, że: „Jedyny Świętochowski posiadał wśród pozytywistów polskich tę zimną i bez-względną błyskotliwość, dumę samowolną, jaką daje nieskrępowany intelektualizm”. Zob. K. Wyka, Młoda Polska, dz. cyt., t. 2. Szkice z problematyki epoki, s. 172.

o języku, jesteśmy skazani na niewolę (owe „więzienie nasze w wyrazach” moż-liwe do rozpoznania też tylko częściowo), bo używamy języka, jego struktur, zbioru słów z rejestru słownika przetworzonych w celu znaczenia:

Bo język jest najstraszniejszą niewolą, jaka kiedykolwiek przygniotła umysł ludzki.

Wyjarzmienie się spod jego władzy trwa nieraz całe wieki. Gdyby Arystoteles nie był spętał filozofii wyrazami, w których znaczenie ona tysiąc lat wierzyła, przed tysiącem lat rozwiązano by wiele z tych zagadnień, które się dopiero dziś rozwiązują. (D, 40) Niebezpieczeństwo użycia języka polega na tym, że jest on, z jednej strony – jedyną i nieskończoną przestrzenią możliwości i potencjalności (w języku można wszystko), ale, z drugiej, jest formą (która powoduje, że nie można nic poza regu-łami i ramami konwencji). O tych paradoksach Świętochowski będzie wielokrotnie pisał w swych dramatach, powieściach (Drygałowie) i w aforyzmach16. Podkreśla tu również niemożliwość odkrycia początków języka i mowy:

Nie wierzymy tym, którzy nas zapewniają, że odkryli początek mowy lub sztuki.

Jest to rzecz niemożliwa, jeśli nie odkryli początku całego istnienia. Bo czyż to dosyć powiedzieć, że język uformował się z bezwiednych wykrzykników i głoso-wego naśladownictwa dźwięków natury? Czy tu już mur i dalej pytaniem posunąć się nie można? A na zasadzie jakich psychofizycznych praw dobywają się wykrzyk-niki? Dlaczego ich nie wydaje roślina, tylko zwierzę? Jakie zjawiska zachodzą wtedy w jego nerwach? Dlaczego ich składniki posiadają takie własności? Jakie pierwiastki w tych składnikach? (D, 50)

Paradoks znaczenia języka jako formy ujawnia także, że językowy obraz świata (którym się posługujemy i który tworzymy) jest tylko formą wyobrażenia o świecie17, a nie czystym jego widzeniem i doświadczaniem:

16 Świętochowski przytacza tu maksymę starożytnego Syrusa czy (podobnie jak w późniejszych korpusach aforyzmów) skrzydlate słowa z arcydzieł francuskiej moralistyki – Chamforta i La Roche-foucaulda (poza nutą mizoginizmu, ujawniające, co ważne, zwątpienie oraz elementy sceptycyzmu i pesymizmu).

17 Jan Garewicz pisze w swej monografii myśli o Schopenhauerze: „W doświadczeniu zewnętrz-nym jawi się umysłowi poznającemu świat, który jest jego właszewnętrz-nym wytworem. „Świat jest naszym wyobrażeniem”. Poza wyobrażeniem, poza umysłem nie istnieje. Wszelkie wyobrażenie posiada dwie strony, których oddzielić od siebie nawet w myśli nie można. „Nie ma podmiotu bez przed-miotu”. Między podmiotem i przedmiotem nie zachodzi stosunek przyczyny i skutku, lecz stosunek formy i treści. „Być podmiotem, to dokładnie tyle, co mieć przedmiot. Być przedmiotem, to dokład-nie tyle, co zostać poznanym” (III, 159–160)”. J. Garewicz, Schopenhauer, Warszawa 1970, s. 33.

Zob. także: tegoż, Schopenhauera filozofia wolności oraz Wolność woli i wina. Uwagi o etyce ontologicznej Schopenhauera [w:] tegoż, Wokół filozofii niemieckiej. Wybór pism, wstępem poprzedz.

H. Buczyńska-Garewicz, posł. opatrzył L. Szczucki, Warszawa 2003, s. 11–36.

Warto tylko dodać, że cenna pozycja Garewicza pomija jednak nazwisko Świętochowskiego

Warto tylko dodać, że cenna pozycja Garewicza pomija jednak nazwisko Świętochowskiego