• Nie Znaleziono Wyników

Warto zatrzymać się na chwilę przy Marii Czanerle, krytyczce chyba zbyt mało rozpoznanej w historii polskiego teatru82. Jej życiorys jest niezwykle ciekawy, wydaje się, że

80 Tamże.

81 Maria Czanerle, Teatrzyk Pancerniaka, „Pamiętnik Teatralny”, z. 1-4/1963, s. 346.

82 Słownik biograficzny teatru polskiego nie zamieścił hasła poświęconego Marii Czanerle.

41

mimo bycia w samym centrum wielu wydarzeń Czanerle zawsze stała z boku, szybko przechodziła na drugi plan. Publikowała książki i zbiory recenzji, ale nie zestarzały się one najlepiej. Niewiele osób ją chyba lubiło, a po śmierci szybko o niej zapomniano. Trudno też uznać ją za najciekawszy kobiecy głos w polskiej krytyce powojennej (zwłaszcza gdy porówna się ją z Leonią Jabłonkówną, Martą Fik, Martą Piwińską czy Małgorzatą Dziewulską). Czanerle nie ma też najciekawszego życiorysu, choć w wielu aspektach jest on podobny do biografii Jana Kotta (była młodsza od niego jedynie o dwa lata)83. Z wielu jednak względów interesują mnie nie tylko historie wybitne i piękne, lecz także te nieudane, zapomniane czy skazane na porażkę.

Nie z powodu efektownych kontrastów, raczej dlatego by uniknąć błędu, który często popełniają historycy teatru, pisząc historię teatralnych arcydzieł czy wybitnych twórców – choć najczęściej są to zjawiska w ogóle teatru danego czasu wyjątkowe, nie zaś typowe.

Czanerle z pewnością do wybitnych nigdy nie należała, w przeciwieństwie do Kotta, który ceniony był niemal zawsze (nawet jak wzbudzał kontrowersje, a może przede wszystkim wtedy). Czanerle, podobnie jak Kott, miała pochodzenie żydowskie i dała się po wojnie wprzęgnąć w aparaty władzy. Podobnie jak Kott później próbowała na różne sposoby się usprawiedliwiać. I podobnie zdecydowała się opisać swoje życie, fikcjonalizując je. Tyle tylko, że Kott to robił w esejach i szkicach krytycznych, używając teatru i mniej lub bardziej świadomie konfabulując, a Czanerle zdecydowała się ubrać wszystko w ramy fikcyjnych opowiadań z kluczem. I to on stanowi główne źródło wiedzy o życiu krytyczki. Zbiór o urokliwym tytule Awanse i romanse84 wyszedł tuż przed jej śmiercią – książkę wydrukowano w kwietniu 1983, autorka zmarła 22 maja. To może być jedna z przyczyn braku krytycznych omówień Awansów… – książka w lekturze wzbudza sprzeczne emocje, a kontekst śmierci Czanerle uniemożliwia jakąkolwiek krytyczną recepcję. Napisana jest momentami wyjątkowo pretensjonalnym językiem, trudno z dzisiejszej perspektywy odszyfrować wszystkich ukrytych w niej bohaterów, a jednocześnie zaskakuje brutalna szczerość i specyficzny rodzaj goryczy bijący z kolejnych opowiadań.

Rzecz dzieje się na Wybrzeżu, w siedzibie ZAIKS-u, gdzie przebywa Dominika – porte parole Czanerle. Odbywa ona liczne rozmowy z przyjaciółmi i wspomina dawne czasy. Na podstawie pierwszej części książki można dowiedzieć się sporo o samej autorce.

Gdy Dominika ma 18 lat, umiera jej matka. Dziewczyna trafia do domu ciotki, przeżywa pierwsze inicjacje miłosne. Opisane są one przez Czanerle językiem kwiecistym, ale

83 Oczywiście, Kott był wybitnym pisarzem, zyskał międzynarodową sławę i poświęcone mu w tej pracy zostanie osobne miejsce.

84 Maria Czanerle, Awanse i romanse, Czytelnik, Warszawa 1983.

42

jednocześnie dosadnym. Erotyka i seksualność są dla bohaterki istotne, to właśnie one stanowią źródło jej wielu problemów, pierwszych zauroczeń, rozczarowań i bólu. W dalszych partiach książki Dominika wspomina życie wojenne i atmosferę Teatru Pancerniaka, mówi o specyficznej moralności kobiet, które kochały się z żołnierzami. Kiedy kolega słuchający jej wspomnień powie, że się „puszczały”, ona go skoryguje, mówiąc, że w tamtych warunkach miłość stanowiła działanie „bardzo moralne” i rozluźnienie norm obyczajowych nie było niczym złym. „Dozgonna wierność bywa zwykle świadectwem zaniku żywych szans”85.

Płeć w krytyce ma duże znaczenie – nie chodzi mi o roztrząsanie tego, czy wrażliwość odbiorcza jest zależna od płci, ale raczej o to, że w tym zawodzie premiowani są mężczyźni.

Łatwiej zaakceptować, że to mężczyzna zabiera głos publicznie, że posiada jakieś opinie – krytyczka zawsze ma o tyle trudniej, że w kulturze patriarchalnej jej wypowiedzi mogą zostać łatwo zlekceważone, a możliwości awansu ograniczone. Czanerle także o tym pisze.

Podczas wieczoru po premierze Dominikę obserwuje niejaki Ket Halamarski (najprawdopodobniej mający swój pierwowzór w Stanisławie „Stulu” Hebanowskim), dyrektor teatru, już lekko podpity myśli o niej w ten sposób:

Wyglądała jak karykatura średniowiecznej madonny, może Giotta, może Perugina…

[…]

Co prawda inklinacja do oryginałów dotyczyła w jego przypadku raczej panów niż pań, ale czy Dominika z racji choćby swojego zawodu nie była zjawiskiem męsko-damskim? Nawet w tym co pisała, nie bywała łagodna, jakby właśnie temperament w twórczości stanowił jej zadośćuczynienie.86

Dominika-Maria jest zatem świadoma, że krytyka teatralna to na ogół męski klub i że jako kobieta jest raczej na przegranej pozycji. Sama mówi zresztą w pewnym momencie:

„Gdybym była bezpartyjnym pederastą, być może zrobiłabym karierę”87. Uderzające jest także sformułowanie o tym, że zawód krytyczki teatralnej czyni z niej zjawisko „męsko-damskie”, tak jakby sama czynność pisania była przeznaczona z góry da mężczyzn.

Najpełniejszym wywodem Czanerle na temat krytyki, a także zbiorowym złośliwym portretem kilku jej kolegów, jest fragment zatytułowany Andrzej.

Tytułowy bohater to recenzent i aferzysta. Swoją karierę zaczyna zaraz po wojnie, choć na sztuce nie zna się zupełnie. Wie, że ma władzę i rozkoszuje się nią. Bardziej od teatru

85 Tamże, s. 75.

86 Tamże, s. 127.

87 Tamże, s. 13.

43

interesują go panujące w nim stosunki, dlatego jeździ na premiery i rozmawia przede wszystkim z urzędnikami. Spektakle interpretuje w sposób brawurowy, a jednocześnie dość płytki: jeżeli Hamlet ma brodę, nosi dżinsy i kontestuje to na pewno przekłada się to na trudności z wykonaniem planu gospodarczego (to czytelna aluzja do Jana Kotta i jego Hamleta po XX Zjeździe). Andrzej brata się z towarzystwem teatralnym, ale jest nieobliczany, nieustannie wszczyna konflikty, obdarza łaską i niełaską każdego. Zgrywa ważniaka, choć jest konformistą.

Uwielbia momenty, gdy historia zaburza rytm codzienności, gdy polityka ingeruje w rzeczywistość. Czytamy:

Bowiem Andrzej ukochał sztukę dworską, zza której prześwitywało słońce królewskiej łaski. Lecz służąc królowi wiernie i z całym upodobaniem, ubarwiał swą postawę służebną odcieniem opozycjonizmu, co mu się zwykle opłaciło: bowiem, o czym wiedział z doświadczenia, aktywista-nonkonformista to postawa bardziej intratna, a także bardziej atrakcyjna, niż gdyby każdą z tych postaw potraktować oddzielnie.88

Czanerle myli tropy, nie daje jasnych sygnałów o kogo może chodzić (podejrzenie pada, poza Janem Kottem, na Romana Szydłowskiego). Istotne jest, że Andrzej staje się uniwersalną figurą konformisty, tego, który „uwielbia służyć dla samego służenia”. Jak to się miało do biografii samej Czanerle, która po wojnie pracowała jako instruktorka do spraw teatru w Wydziale Kultury KC PZPR? A potem z nadania partii została włączona do redakcji „Teatru”?

W Awansach i romansach widać wyraźny dystans wobec zaangażowania w marksizm czy komunizm. Dominika-Maria instruktorką teatralną w Komitecie została właściwie przypadkiem – poprosili, nie odmówiła, tak już została. Na początku książki Dominika mówi:

Byłam trochę jak zakonnica, która poszła do klasztoru z powołania, choć niełatwo jej potem było oswoić się z zakonną regułą. Całe życie szukamy jakichś więzów, harcerstwa, sakramentu, partii, żeby przeszedłszy przez nie, jak przez więzienne cele, zapragnąć na koniec wolności… Wie pani, w jakiejś chwili publicznych porachunków, a takich chwil czy miesięcy w naszym życiu nie brakuje, powiedział mi kolega, dziennikarz: Jaką ty masz fatalną biografię!89

88 Tamże, s. 136-137.

89 Tamże, s. 12.

44

Czanerle biografię faktycznie miała nienajlepszą, a pochodzenie kilkakrotnie jej przeszkadzało, co spróbuję pokazać później, w okolicy roku 1968. Na razie wróćmy do roku 1945.