W tekście Nie zanoś dziewczyny Chrystusowi słowa podmiotu wyraź‑
nie wiążą cielesność z religijnością. Aspekt somatyczny pojawia się więc w tej poezji nie tylko w kontekście współżycia z rytmem miasta czy domu, ale także w kontekście nowego odczytywania symboli religij‑
nych, poszukiwania ciała słowa6:
Południe Dom towarowy wypchany po brzegi jak wąż kończący połykać małego królika Głośno Sprzedawca zakopiańskich kapci stoi przed wejściem budynku i zaciera ręce
Patrzę Zaczynam szukać w kieszeniach swoich wczorajszych dłoni które muskając migdałowe łopatki uprowadziły trochę dziewczęcego ciepła
Przypominam sobie dłonie które zaniosły
w rynnach linii papilarnych skradzione ciepło Chrystusowi wiszącemu na krzyżu w przeciągu brzydkiego kościoła7
Wspomnienie pieszczot i kontaktu z kobietą skompilowane zostało z wyobrażeniem Chrystusa. Ważny jest fakt specyficznego zapośredni‑
czenia cielesności – bohater tekstu wspomina tylko o swoich dłoniach, które ofiarowują to, co wcześniej odebrały. Nie mówi bowiem o włas‑
nym cieple, ale o odczuciach związanych z dotykiem innego ciała, które
6 Słowo „nowego” pozostać musi w tym miejscu dość umowne. Religia chrześcijańska wszak u samych swych podstaw jest doświadczeniem głęboko związanym z ciałem. Sam sakrament Eucharystii jest tego najdosadniejszym przykładem, ale nie zabraknie innych wymownych exemplów biblijnych. Cie‑
kawie o tym aspekcie chrześcijaństwa pisze Richard Sennett: „W domowym zaciszu pielgrzymka zaczynała się w jadalni. Niewielka grupa wiernych razem spożywała posiłek, rozmawiano przy tym, modlono się, czytano listy od chrześcijan z całego cesarstwa. […] Kwintesencją braterstwa, a zarazem naj‑
trudniejszą próbą była Eucharystia, spożywanie chleba i wina symbolizujących ciało i krew Chrystusa”. R. Sennett: Ciało i kamień. Człowiek i miasto w cywilizacji Zachodu. Przeł. M. Konikowska. Warszawa 2015, s. 164, 166.
7 K. Siwczyk: Nie zanoś dziewczyny Chrystusowi. W: Idem: List otwarty 1995–
2005. Wrocław 2006, s. 16.
CZĘŚĆ II zagarnął dla siebie, uprowadził, jak gdyby dokonał tego bezprawnie, ukradkiem. Owo ciepło, w wierszu zdecydowanie najważniejszy aspekt somatyczny, staje się ofiarą składaną Synowi Bożemu, jakby próbą prze‑
kazania mu życia, powołania go do istnienia. W omawianym wierszu Chrystus zdaje się być bowiem jedynie figurą zawieszoną na krzyżu w brzydkim i zimnym kościele8. Dar ciepła, skradzionego życiu, miałby Go przywrócić istnieniu, ogrzać, uczłowieczyć. Mamy w tym wierszu do czynienia z odwróceniem klasycznego teologicznego (nowotesta‑
mentowego) porządku: to nie Mesjasz składa w wierszu ofiarę ze swo‑
jego ciała, ale człowiek składa cielesną ofiarę Chrystusowi, jakby chcąc nawiązać z nim kontakt, umiejscowić w rzeczywistości. Słowa pod‑
miotu usuwają przy tym opozycję pomiędzy duchowym wymiarem wiary a zmysłowym, materialnym charakterem ludzkiej egzystencji, dekonstruując poniekąd figurę Chrystusa:
W przestrzennej instalacji Jego żeber
wygadała się cała zapamiętana przeze mnie pieszczota
Nagle dłonie spłoszone chłodem drewna i skóropodobnej farby zapomniały ciepła dziewczyny Nagle
(K. Siwczyk: Nie zanoś dziewczyny… LO, s. 16)
Cielesność Chrystusa okazuje się mistyfikacją – jest instalacją, wynikiem projektu wykonanego przez człowieka, dotyk zdradza zimno i sztucz‑
ność tego wytworu, jednak interakcja nie kończy się jedynie na tym poziomie. Zestawienie cielesności człowieka i nieprawdziwego, skó‑
ropodobnego ciała Zbawiciela zdaje się demaskować także bohatera lirycznego. Nie jest on pewny swojego statusu i tożsamości:
Patrzę Zaczynam szukać w kieszeniach swoich wczorajszych dłoni które muskając migdałowe łopatki uprowadziły trochę dziewczęcego ciepła
(K. Siwczyk: Nie zanoś dziewczyny… LO, s. 16)
8 Motyw ten pojawia się także w tytułowym wierszu tomu Dzikie dzieci, nie omawiam go jednak w tym tekście, ponieważ został on przeze mnie zanalizo‑
wany w artykule: M. Piotrowska‑Grot: Zmarznięty Bóg – poetyckie poszukiwanie ukrytego… Analiza ta stanowi część składową osobnego szkicu. Zob. K. Siw‑
czyk: Dzikie dzieci. W: Idem: List otwarty List otwarty…
Człowiek wykreowany w tekście nie może mieć zaufania nawet wobec własnego dotyku, co podkreśla także forma tekstu; zastosowana prze‑
rzutnia sprawia, że odbiorca nie może rozstrzygnąć, czy liryczny bohater poszukuje swoich dłoni, czy tylko swoistego powidoku uczu‑
cia, które wywoływał dotyk dziewczęcego ciała, metaforycznie ukry‑
tego w kieszeniach, zachowanego w zakamarkach zmysłowych wspo‑
mnień. Dochodzi więc do niespodziewanej metamorfozy – zanegowana jest prawdziwość Chrystusa, jego cielesność okazuje się być sztuczna, wytworzona, ale także cielesność przedstawionego człowieka opiera się na ulotnych, trudnych do uchwycenia podstawach – sprawdza się jedy‑
nie w kontakcie z Innym, z dotykiem ciała drugiej osoby, nie jest czymś niekwestionowalnym i pewnym. Ciepło (w wierszu wyraźny znak życia) jego rąk wyczuwalne jest tylko, kiedy dotyka innej skóry, nie jest jego własnością, a ulotną, niespełnioną ofiarą. Przywodzi to na myśl rozumienie metafizyki głoszone przez Emmanuela Lévinasa – pragnie‑
nie spotkania z Innym, jako możliwość kontaktu z prawdziwie innym, niepojmowalnym wymiarem świata. Tak jak w filozofii Lévinasa w poe‑
zji Siwczyka pragnienie, które rodzi potrzebę poszukiwania wyższego sensu, nie może zostać zaspokojone:
Pragnienie jest absolutne, jeżeli istota pragnąca jest śmiertelna a Upragnione – niewidzialne. Niewidzialność nie oznacza braku sto‑
sunku, lecz zakłada odniesienie do tego, co nie jest dane, czego ade‑
kwatna idea nie istnieje. Widzenie jest adekwacją, odpowiedniością idei i rzeczy: obejmującym rozumieniem. Brak odpowiedniości nie oznacza zwykłej negacji lub niejasności idei, ale poza światłem i mro‑
kiem, poza odmierzającym byty poznaniem, bezmiar pragnienia.
Pragnienie jest pragnieniem absolutnie innego9.
Dlatego też próby oswojenia czy konfrontacja z różnymi rodzajami reprezentacji Chrystusa w wierszach śląskiego twórcy okazują się roz‑
czarowaniem, nie zniechęca ono jednak do dalszych poszukiwań. Skoro zawodzi zmysł wzroku, angażowane są inne możliwości percepcyjne.
9 E. Lévinas: Całość i nieskończoność. Esej o zewnętrzności. Przeł. M. Kowalska.
Warszawa 1998, s. 19–20.
CZĘŚĆ II W poetyckim obrazie oprócz ciepła Chrystusowi zostają zaniesione w darze także słowa: „wygadała się cała zapamiętana przeze mnie piesz‑
czota”. To swego rodzaju niestereotypowa spowiedź, leksem „wygadać się” niesie bowiem za sobą dwa bardzo istotne znaczenia. Mamy do czynienia zarówno z terapeutycznym wygadaniem się, opowiedzeniem komuś o czymś, co nas dręczy, ale także przypadkowym zdradzeniem czegoś, co nie miało zostać powiedziane. Podmiot wiersza spowiada się ze swoich lęków, jakby w sposób mimowolny, niekontrolowany. Źródło konfesyjnej spontaniczności może kryć się także w tym, iż podstawa lęku zostaje mu uświadomiona naocznie, w toku wiersza. Chodzi mia‑
nowicie o pojawiającą się w zetknięciu z zimną figurą Chrystusa świa‑
domość pustki, wyrażoną w ostatnich słowach wiersza.
Konstrukcja tekstu wyraźnie oparta jest na zasadzie kontrastu.
Wszystkie zaś przeciwstawne zestawienia hiperbolizują kolejne aspekty przedstawionej w utworze problematyki. Pierwsza rozbieżność rysuje się pomiędzy zestawieniem pełnego domu towarowego i opuszczonego kościoła, choć wyludnienie tego miejsca zostaje na chwilę przełamane, kiedy przybywa tam bohater liryczny. Pojawia się on jednak tylko po to, by zdekonstruować znaczenie kościelnej rzeźby. Jest to specyficzna sytuacja, kiedy obecność w rezultacie podkreśla pustkę. Z tego wynika druga kontrastywna para, umieszczona w tle, budująca swoisty teks‑
towy świat. W zderzenie pustego kościoła z pełnym domem towaro‑
wym wpisana jest bowiem krytyka kultury masowej i jej „użytkowni‑
ków”, skupionych na powierzchownych i tak naprawdę nieistotnych wymiarach egzystencji.
Mamy także w wierszu do czynienia z żywym mężczyzną, zdolnym ogrzać się za pośrednictwem dotykanego ciała dziewczyny (odczuwają‑
cego doznania fizyczne, ale także ich brak) oraz martwym, sztucznym, jedynie podobnym do żywego „ciałem” Chrystusa10. Ma on podkreślić
10 O ciele Chrystusa w dogmatyce chrześcijańskiej zob. A. Conway: Zasady filozofii najstarszej i najnowszej: dotyczące Boga, Chrystusa i stworzenia, czyli O duchu i materii dzięki którym mogą zostać rozwiązane wszelkie problemy, których dotąd nie rozwiązała ani filozofia scholastyczna, ani cała filozofia najnowsza, ani też filozofia Kar-tezjusza, Hobbesa czy Spinozy. Przeł. J. Usakiewicz. Kraków 2002; L. Bouyer: Koś-ciół Boży: mistyczne ciało Chrystusa i świątynia Ducha Bożego. Przeł. W. Krzyża‑
niak. Warszawa 1977.
nieludzki aspekt przedstawienia Zbawiciela w formie figury. Prawdzi‑
wość i naturalność człowieka zestawione są w pewnym sensie z kłam‑
stwem, które według słów podmiotu zdaje się kryć za wyobrażeniem Jezusa, przez co także za reprezentowaną przez tę figurę obietnicą odku‑
pienia. Zauważyć jednak należy jeszcze jeden aspekt tej nadzwyczajnej interakcji człowieka i figury. Kryje się za tym bowiem wątpliwość nie tylko w prawdziwość reprezentacji Zbawiciela, a co za tym idzie w jego istnienie, ale także w prawdziwość ludzkiego ciała – zapośredniczone, utracone ciepło. Bohater tekstu w pewnych aspektach zdaje się być podobny do sztucznej figury, co odsyła nas do teorii Baudrillarda, zastą‑
pienia rzeczywistości znakami rzeczywistości (niemożliwe jest przy tym odróżnienie rzeczywistości od symulakrum)11.
Poza owymi kontrastowymi zestawieniami, jeszcze jeden aspekt budowy wiersza (wynikający oczywiście z drugiej wymienionej powy‑
żej pary przeciwieństw) wzbudza zainteresowanie. Mam na myśli początek i zakończenie utworu oraz przestrzenne usytuowanie figury Chrystusa – rozważania podmiotu lirycznego otoczone są specyficzną ramą, zawierającą opis stoiska przed pełnym ludzi domem towarowym.
Wiersz otwiera krótki, ale bardzo plastyczny opis godzin szczytu w domu towarowym, porównanego do węża pożerającego małego kró‑
lika, co konotować ma negatywne odczucia, ale też ukazywać naturalność i nieuniknioność zjawiska – postępu, zmian kulturowych i gospodar‑
czych. (Należy brać pod uwagę czas powstania wiersza, pochodzącego z debiutanckiego tomu Dzikie dzieci wydanego w 1995 roku).
Południe Dom towarowy wypchany po brzegi jak wąż kończący połykać małego królika Głośno Sprzedawca zakopiańskich kapci stoi przed wejściem budynku i zaciera ręce12
Najsprawniej funkcjonująca machina kultury masowej zestawiona jest z małym stoiskiem z zakopiańskimi kapciami, co ma unaocznić zja‑
11 J. Baudrillard: Symulakry i symulacja. Przeł. S. Królak, Warszawa 2005, s. 7.
12 K. Siwczyk: Nie zanoś dziewczyny Chrystusowi…
CZĘŚĆ II wisko trywializowania i umasowienia kultury lokalnej. Koniec tekstu przypada zaś na moment zamknięcia niewielkiego, indywidualnego punktu sprzedaży, w tle zaś pozostaje prosperujący „Dom towarowy wypchany po brzegi”.
Południe Dom towarowy wypchany po brzegi Sprzedawca zakopiańskich kapci zwija stoisko Odnalazłem swoje puste ręce
(K. Siwczyk, Nie zanoś dziewczyny… LO, s. 16)
Pośrodku tej scenerii umieszczone są dwa ważne punkty – symboliczna wizyta w „Domu Bożym” oraz uświadomienie sobie przez bohatera wiersza własnej samotności i ogarniającej go pustki.