• Nie Znaleziono Wyników

W innym tekście, opublikowanym w zbiorze Fortepian i jego cień – Czy Baczewski może być zbawiony? – opinia o Bogu wyrażona w słowach pod‑

miotu jest początkowo w dużej mierze zapośredniczona. Twórca umieś‑

cił  bowiem  w  wierszu  techniką  kolażową  słowa  o  Stwórcy  wypowie‑

10 G.  Agamben:  Pochwała profanacji.  W:  Idem:  Profanacje.  Przeł.  M.  Kwaterko. 

Warszawa 2006, s. 95–97.

CZĘŚĆ II dziane  przez  Emila  Ciorana:  „Ja  jestem  z  gruntu  sceptyczny.  Wątpię. 

A  jednak  religia  zawsze  mnie  pociągała”11.  Jednak  później  słowa  pod‑

miotu zdradzają brak zaufania wobec wszystkich właściwie sądów na  temat Absolutu: 

      […] Wszystko trzeba

badać, nikomu nie wierzyć, a szczególnie Panu Bogu zaglądać w mankiety. Bo chcąc nie chcąc, człowiek zawsze znajdzie tam coś fałszywego: brak zaufania, nadmiar zaufania, dwójkę atu do sekwensu bądź sekwencji. Bez tej kontroli możesz mu zaśpiewać Te Deum, a on ci na to z góry: „Dla ciebie, łosiu, Panie Deum!” (…).

(Czy Baczewski może być zbawiony?, s. 99)

Nic  nie  wzbudza  więc  zaufania  człowieka  wykreowanego  w  wierszu  Baczewskiego,  wszystko  to  jedynie  resztki  dawnych  mitów,  co  czyni  z niego pełnoprawnego „obywatela” ponowoczesnego świata – pozba‑

wionego twardych zasad, konkretnych granic i oparcia w wierze, wciąż  poszukującego  trwałych  podstaw.  Ewentualny  kontakt  z  Absolutem,  sprowadzony  do  słownej  potyczki  i  unaocznienia  wyższości  jednej  ze  stron, w formie, jaka została zastosowana w tekście, po raz kolejny pod‑

kreśla dystans pomiędzy człowiekiem a Stwórcą i absurdalność dążeń  do nawiązania jakiegokolwiek kontaktu. Paradoksalnie wyglądać mogą  także  próby  kontrolowania  Boga,  uczenia  go,  jak  powinien  zorganizo‑

wać świat – te sytuacyjne obrazki dają odbiorcy do zrozumienia jedynie,  że Bóg jest postacią wykreowaną przez człowieka, do swego wytwórcy  będzie więc podobny – niedoskonały, fałszywy. Jednak wiara zdaje się  być nieodłącznym elementem ludzkiego trwania, nawet jeżeli jej przed‑

miot  okazuje  się  być  niedoskonały.  Zwłaszcza  aspekt  eschatologiczny  systemu wierzeń zdaje się odgrywać istotną rolę w ludzkiej świadomo‑

ści  –  w  wierszu  powtarza  się  nie  tylko  przywoływanie  różnych  wizji  Raju,  z  których  kolejne  są  mniej  satysfakcjonujące  od  poprzednich,  ale  także  pytania  –  czy  Baczewski  może  być  zbawiony?  Otóż  pyta‑

11 F. Fejto: E.M. Cioran. Wątpię więc jestem. „Zeszyty Literackie” 1996, nr 54,  s. 89.

nie  powinno  brzmieć  raczej:  czy  Baczewski  chciałby  być  zbawiony?

Pod  kpiną  z  Boga  i  niezbyt  wyszukanej  nagrody  dla  sprawiedliwych,  kryje się bowiem także ironiczny żart ze społeczności, która stawia Bogu  warunki,  grymasi  i  nie  potrafi  zdecydować  się,  jakie  wytyczne  miałby  spełniać Raj idealny. Podważony został sens samego snucia wizji Raju,  zadawania pytań o Zbawienie i marnowania cennego czasu na bezpod‑

stawne  domysły.  Człowiek  bowiem  bez  względu  na  rozstrzygnięcie  będzie niezadowolony z otrzymanych rezultatów, wciąż tracąc zaświa‑

tową przestrzeń, jaką sobie zaprojektował. Kończące wiersz stwierdze‑

nie: „I widzisz, synu, mówiłem. Nie baw się w te klocki. Skoncentruj /  się  na  tym,  co  masz  tutaj”,  nie  może  zostać  odczytany  jako  deklaracja  skrajnego ateizmu, a przypomnienie, że nie jest rolą człowieka docieka‑

nie, co czeka go po śmierci, zanim jeszcze zdążył przeżyć swoje życie. 

Nie  sposób  nie  zauważyć  w  wierszu  nawiązania  do  dzieła  Miltona,  a mianowicie do dwóch wątków Raju utraconego – fragmentu pierwszej  pieśni:

Umysł jest dla siebie

Siedzibą, może sam w sobie przemienić Piekło w Niebiosa, a Niebiosa w piekło.

Mniejsza, gdzie będę, skoro będę sobą, (…) (I, 297–300)

oraz do zakończenia poematu:

[…] Raj ten porzucisz, gdyż Raj będzie w tobie, Podobny, jednak o wiele szczęśliwszy.

(XII, 746–747)12

Obraz Raju i obraz samego Boga, bez względu na to, przez kogo został  wykreowany i z jaką dbałością o szczegóły, nigdy nie będzie zadowala‑

jący, zawsze bowiem łączy się z ludzkimi niedoskonałościami i subiek‑

tywnością,  zmiennością  oczekiwań.  Przede  wszystkim  zaś  taki  ludzki  Bóg, według słów podmiotu, nie budzi zaufania. Jedyne rozwiązanie to 

12 J. Milton: Raj utracony. Przeł. M. Słomczyński. Kraków 2002. Zacytowane  powyżej fragmenty pochodzą z tego wydania.

CZĘŚĆ II pozostać agnostykiem, nie rozstrzygać, nie przesądzać, w tle tego wnio‑

sku  pobrzmiewa  jednak  dręczące  pytanie:  czy  Baczewski,  Kowalski,  Nowak może być zbawiony?

Interpretując  poszczególne  wiersze  Baczewskiego  nie  sposób  nie  odnieść się do sposobu kreowania podmiotu. Baczewski (jak poeta sam  zaznacza, pseudonim pochodzi od nazwy jego ulubionego trunku), o swo‑

ich  religijnych  rozterkach  mówi  zwykle  w  formie  pierwszoosobowej. 

To  nie  ogólne  deklaracje  czy  kwestionowanie  wielkich  idei,  systemów; 

to bardzo osobiste, intymne wręcz porachunki z Bogiem, a wadzenie się  z  Nim  jest  w  pewien  sposób  specyficznym  wyznaniem  wiary.  Trudno  bowiem uwierzyć, że podmiot ów poświęca spore dawki słownej ener‑

gii, lingwistyczne i intertekstualne koncepty, na istotę, w której istnienie  absolutnie nie wierzy. Nawet jeśli jednak nie ufa stworzonemu na obraz  i podobieństwo człowieka kantującemu Bogu, to z pewnością dostrzega  potrzebę  tej  kreacji,  choćby  po  to,  by  mieć  się  z  kim  wadzić.  Owszem,  jest to Pan, na którego wyczekuje się na pustym peronie, a przed osta‑

teczną decyzją o odejściu ostrzega mentalny komunikat: „W razie nagłej  konieczności opuszczenia Boga silnie Bógnąć za rączkę. Nieuzasadnione  użycie będzie surowo karane”. Nie można jednak przypisywać tekstom  Baczewskiego miana śladu silnego religijnego przeżycia, to w zdecydo‑

wanie większej mierze zapis słów „językowego podmiotu ironicznego13”,  śledzenie funkcjonowania w języku utartych zwrotów i symboli, użycia  biblijnych obrazów nieraz pozbawiające je głębszego znaczenia.

Rozumienie sacrum w poezji Baczewskiego zdaje się korespondować  z  rozważaniami  Georges’a  Bataille’a:  nie  jest  to  bowiem  sfera  niedo‑

stępna, metafizyczna, a raczej obcowanie z własnym wnętrzem, walka  z  tradycyjną,  zinstytucjonalizowaną  formą  religii  na  rzecz  osobistego  postrzegania  wiary,  a  także  walka  z  pustymi  symbolami  nadużywa‑

nymi przez kulturę, z brakiem możliwości znalezienia oparcia w religij‑

nych i filozoficznych systemach14. Wiersze Baczewskiego stanowią także 

13 Zob. R. Nycz: Tropy „ja”. Koncepcje podmiotowości w literaturze polskiej ostat-niego stulecia. W: Idem: Język modernizmu. Prolegomena historycznoliterackie. Wroc‑

ław 1997, s. 98–101.

14 Zob.  G.  Bataille:  Teoria religii.  Przeł.  K.  Matuszewski.  Warszawa  1996; 

T. Swoboda: Historie oka. Bataille, Leiris, Artaud, Blanchot. Gdańsk 2010.

poetyckie odzwierciedlenie zdiagnozowanego przez Gianniego Vattimo  upadku wielkich narracji15 – pod językową prostotą, pastiszową formą  oraz ironią, wręcz kpiną, z symboli i wartości, kryją się bowiem w tych  wierszach  codzienne  lęki  człowieka  zatopionego  w  ponowoczesnym,  upłynnionym świecie. Tak odległe od siebie wnioski, że poezja Baczew‑

skiego jednocześnie kpi z religii i poświęca jej wiele miejsca, a człowiek  wykreowany w tekstach jest agnostykiem, ale ustawicznie zadaje pyta‑

nia o Boga i los pośmiertny człowieka, nie są nieuprawomocnione – jak  pisze Anna Kałuża, poeta potrafi w tej chaotycznej formie, jaką zwykle  reprezentuje jego twórczość „połączyć w jeden projekt wykluczające się  często sposoby myślenia […]”16.