• Nie Znaleziono Wyników

I, jak skała warowna pośrodku odmętu,

Wygładzony na połysk, stół z ciężkiego drewna15.

Zarówno  w  słowach  podmiotu  Siwczyka,  jak  i  wierszu  Miłosza,  ulot‑

ność ludzkiego trwania podkreślona została przez trwałość przedmiotu,  który  pozostaje,  niewzruszony  kolejnym  odejściem;  stołu,  niemego  świadka  egzystencji  pokoleń.  Miłosz  podkreśla  ulotność  ludzkiego  trwania choćby poprzez leksem „zjawieni”, który semantycznie zawiera  w sobie obecność, ale ukrywa także „zjawę”, pozostałość po kimś, kto  już odszedł, tak jak nieistniejące dawno dłonie i łokcie w wierszu Siw‑

czyka, które wciąż wykonują zwyczajowe gesty, jakby w zapamiętaniu,  niepomne swojego nieistnienia.

„Zwierzęta” domowe

W  kontekście  pustego  domu,  na  osobne  omówienia  zasługuje  zbiór  wierszy Grzegorza Olszańskiego tamagotchi w pustym mieszkaniu. Miej‑

sce, geograficzne usytuowanie zdaje się nie mieć w poezji bytomskiego 

14 Cz. Miłosz: Stół I. W: Idem: Wiersze wszystkie. Kraków 2011, s. 892.

15 Idem: Stół II. W: Idem: Wiersze…, s. 893.

CZĘŚĆ III twórcy  ważkiego  znaczenia16.  W  kręgu  jego  zainteresowań  dominuje  bowiem język, nierozerwalnie związany z egzystencją. Nie jest to więc  poezja  krajobrazowa,  ale  twórczość  skupiona  na  człowieku,  na  proce‑

sie twórczym, relacjach z Innym. Owo puste mieszkanie zdaje się jed‑

nak niepokoić. Owszem wpisuje się w swoisty dyskurs współczesności,  w ową pustkę braku przynależności, „nagości” i samotności ludzkiego  trwania,  jednak  w  wierszach  Olszańskiego  zauważyć  można  jeszcze  jeden  specyficzny  rys  charakterystyczny  dla  odzwierciedlonych  w  tej  twórczości relacji z miejscem:

Chodzę z pokoju do pokoju. Cień podąża za mną

niepewnie. Podlewam kwiaty, ścieram kurze, popijam, połykam.

Ziemia toczy się na wolnym biegu, dobijając do portu kalendarzowej kartki,

a dzień zaciąga już ręczny hamulec na parkingu nocy.

Zdania wypadają nierówno

jak z zacinającej się katarynki. Markuję jeszcze  jakieś słowa, ruchy, gesty.

Maszyna do pisania zszywa je w jedno17.

Mieszkanie staje się miejscem pisania, prób konstruowania tekstu, zbie‑

rania myśli. Pustka i cisza powinny więc naturalnie stać się sprzymie‑

rzeńcami  twórcy.  W  zacytowanym  powyżej  wierszu  artystyczna  krea‑

cja  traci  jednak  znamiona  wyjątkowości,  stanu  niemal  sakralizującej  poetę  izolacji.  Tu  bowiem  „wypadające  nierówno  zdania”  zrastają  się  z  codziennością,  wręcz  nudą,  rytmiczną  powtarzalnością  niemal  bez‑

warunkowych  odruchów: „podlewam kwiaty, ścieram kurze,  popijam, połykam”.

16 Poeta  sam  deklarował,  że  miejsce,  w  kontekście  opozycji  i  centrum  (życia  literackiego) nie jest dla niego ważne, nie wpływa wyraźnie na jego twórczość. 

Zob.  Poeta prowincjonalny.  Rozmowa  z  Grzegorzem  Olszańskim  na  portalu granice.pl –  http://www.granice.pl/publicystyka,poeta ‑prowincjonalny ‑rozmowa‑

 ‑z ‑grzegorzem ‑olszanskim ‑,159 [dostęp: 6.03.2017].

17 G.  Olszański:  Z życiowych problemów nieżyciowych facetów. Część pierwsza, nieostatnia. W: Idem: Wolny wybór. Wiersze z lat 1994–2009. Katowice 2009, s. 17.

Zanim jednak przyjrzymy się dokładniej metapoetyckim zmaganiom  mieszkańca współczesnej przestrzeni, warto zastanowić się nad samym  tytułem  zbioru.  Człowiek  w  wierszach  Olszańskiego  wystawiony  jest  niejako na widok publiczny, staje się zabawką, przy czym należy zazna‑

czyć,  przybliżając  zasady  funkcjonowania  tamagotchi  –  pozbawione  dozoru i opieki elektroniczne zwierzę, niemal niczym żywa istota, umie‑

rało.  Tamagotchi  w  pustym  mieszkaniu,  choć  nie  jest  żywe  czy  praw‑

dziwe, skazane jest więc na zagładę, właściwie na nieistnienie, gdyż nie  ma nikogo, kto mógłby nie tylko się nim zajmować, ale nawet włączyć,  rozpocząć proces.

W  zbiorze  Olszańskiego  proces  się  jednak  rozpoczął,  jest  to  proces  pisania, jednym razem żmudny, innym inicjowany niejako od niechce‑

nia,  niejednokrotnie  konsultowany  z  Innym,  jak  w  wierszu  Szymut‑

kokrates:

        […] Jest tak, wstajesz

zmęczony, idziesz do kibla, myjesz zęby najnowszym modelem szczoteczki, której nie pokazali jeszcze w telewizji, i tam dopada cię dramat istnienia. Bezsens egzystencji, mówię ci bracie. To już nie jest gleba, to prawdziwy czarnoziem naukowego dyskursu. Co tak siedzisz milczący jak Fedon?18

Dyskusja,  czy  też  wewnętrzny  monolog,  w  którym  zaprojektowana  została rozmowa ze specyficznie skonstruowaną postacią mentora, auto‑

rytetu, zostaje ponownie sprowadzona do problemu języka. Zestawione  są  ze  sobą  właściwie  trzy  płaszczyzny:  fizyczność,  „dramat  egzysten‑

cji” i „czarnoziem naukowego dyskursu”. Przywołanie postaci Fedona  prowadzi  do  paradoksu,  wszak  Fedon  nie  milczał,  opowiadał.  Należy  jednak zwrócić uwagę na sposób, w jaki uczestnik dialogu Platona kon‑

struuje swoje wypowiedzi, jak snuje narrację. Czyni to raz lakonicznie,  innym  razem  odzwierciedlając  każdy  niemal  szczegół,  wzbogacając 

18 Idem: Szymutkokrates. W: Idem: Wolny…, s. 24.

CZĘŚĆ III historię dopowiedzeniami, dygresjami dotyczącymi sensu i możliwości  ludzkiego rozumu. Ważniejszy jednak od kształtu rozmowy jest w tym  przypadku jej temat. Przywołanie postaci Fedona to bowiem nawiązy‑

wanie do metafizyki, problemów ludzkiego bytu. Wszystko, co łączy się  z  tymi  filozoficznymi  dywagacjami,  podmiot  podsumowuje  przewrot‑

nym stwierdzeniem: „Też bym się napił”. Owa pointa i otoczenie (dra‑

mat istnienia wszak mógłby dopadać człowieka w bardziej wyszukanej  scenerii), składają się na podsumowanie, które na tyle silnie wiąże poezję  z szarością dnia powszedniego, że poprzez jej uzwyczajnienie przybliża  ją  nie  tylko  współczesnemu  odbiorcy,  ale  oswaja  na  własny  artystycz‑

ny użytek. Innego otoczenia artystycznej kreacji nie odnajdziemy w poe‑

zji śląskiego twórcy, bowiem jak sam zaznacza: „Tak tu już jest. / Brakuje  dramatów  opisywanych  w  tragediach,  /  tragedii  odgrywanych  w  dra‑

matach, / wydarzeń na pierwsze strony wierszy19”.

Wracając jednak do myśli przewodniej omawianego zbioru – Olszań‑

ski  nie  pozostawia  czytelnikowi  nawet  cienia  złudzeń,  iż  oto  ma  on  okazję  zanurzyć  się  w  fantomowym  poetyckim  świecie,  za  każdym  razem, czasem w najmniej spodziewanym momencie, podmiot zdradza  w swych słowach, że mamy do czynienia z artystyczna kreacją:

Chciałbym Cię gdzieś zabrać. Gdzie?

Nie, nie powiem. Nie mogę powiedzieć.

Gdzieś. To powinno wystarczyć. To  wystarczająco dobre miejsce. Zresztą, popatrz, sąsiedzi z drugiej strony ściany mogliby podsłuchać. A potem nas znaleźć.

Światło tonie w ciemności, tamto też nie. Chciałbym cię gdzieś zabrać

albo zabić. Gdzie? Nie wiem. Może w następnej linijce przyjdzie mi coś do głowy20.

Jak już zaznaczałam wcześniej, miejsce nie ma znaczenia, staje się tłem  rozważań:  „Gdzieś.  To  powinno  wystarczyć.”  Dramatyczny  suspens 

19 Idem:  Sny, słowa. Pojedyncze zdania, złożone problemy.  W:  Idem:  Wolny…, s. 33.

20 Idem: Wiersz pod roboczym tytułem. W: Idem: Wolny…, s. 28.

wypowiedzi  zdekonstruowany  jest  przy  pomocy  zabiegu  autoprezen‑

tacji pisarza – nic tutaj nie dzieje się naprawdę, poezja z jednej strony  wynika  z  kształtu  codzienności,  ale  pozostaje  konstruktem  poetyckiej  wyobraźni, nie doszło do śmierci autora, ale może dojść do uśmiercenia  lirycznego  bohatera,  który  zaraz  wskrzeszony  zostanie  w  następnym  utworze.

W  kontekście  tego  wiersza  warto  zwrócić  uwagę  na  strategię  opisu  przestrzeni. To zupełnie nowy rodzaj obserwacji, niejako rewers flane‑

ryzmu. W poezji współczesnych twórców bardzo często bowiem obser‑

wacja łączy się z przysłuchiwaniem i odbywa się przez okno, szczeliny  drzwi, ściany, sufity. U Adama Pluszki przyjmie ona kształt rozmyślań  o statusie współczesnego człowieka:

U sąsiadów wyje pies. Głośno dość (sufit? ściana), blisko. Daleko stąd  do miejsc znanych z map, w ogóle wszędzie jest daleko, gdy boli brzuch, czy jak nazwać tę pustkę.

[…] 

Ścieżki już dawno temu przestały się pokrywać z chodnikami, a ludzie z człowiekiem21.

W  wierszu  szczeliny  Bartłomieja  Majzla  owa  strategia  obserwacji  prze‑

mienia  spotkanie  z  Innym  w  refleksję  egzystencjalną  i  metapoetycką  zarazem:

piętro wyżej za zasłoną kryje się kobieta.

odkryłem ją przypadkowo pod osłoną nocy gdy pokojówka niosła jej ociekające sadzą jedzenie.

szedłem po śladach ryżu który spadał na dywan jak litery wypadające z uchylonej księgi.

21 A.  Pluszka:  Nie na miejscu (spektometria mas).  W:  Idem:  Zestaw do besztań. 

Poznań 2014, s. 46.

CZĘŚĆ III odsłoniłem zasłonę i przez szparę w powietrzu dotknąłem jej włosów. nasze oczy spotkały się

przelotnie w grobie. rzuciła się do mych stóp i błagała żeby mój język zamienił się w kamień22.

W utworach Macieja Meleckiego obserwacja staje się podstawą do stwo‑

rzenia  specyficznej  „scenki”  z  ludzkiej  codzienności,  pozornie  pospo‑

litej:

Ścielą już łóżka, zmieniają pościel, zajmują łazienkę. Już senni. Przed ciężką jak ołów nocą. Nie wiem, czego się dorobili.

Nigdy nie widziałem, żeby wracali nad ranem czy wychodzili wieczorem23.

Poetycka  strategia,  poniekąd  wojerystyczna,  popularna  w  poezji  rocz‑

ników  sześćdziesiątych  i  siedemdziesiątych,  odzwierciedlenia  obser‑

wacji  sceny  wyjętej  z  kontekstu  życia  Innego,  w  którym  podmiot  nie  uczestniczy,  unaocznia  nie  tylko  sztuczność  i  fragmentaryczność  rela‑

cji  międzyludzkich.  Jest  ona  bowiem  jednocześnie  świadectwem  prze‑

możnej  chęci  udziału  w  wydarzeniu,  jakim  staje  się  życie  drugiego  człowieka, przede wszystkim, ponieważ nadaje ono nowe treści i sens  życiu  obserwatora.  To  swego  rodzaju  uczestnictwo  bez  przyzwolenia,  pozorna  jedynie  aktywność,  ma  dwojakie  reperkusje:  wypełnia  treścią  nie tylko przestrzeń wiersza, ale także przestrzeń życia, w której znaj‑

duje się obserwator, z drugiej strony hiperbolizując niejako samotność jednostki.

Powróćmy jednak do wierszy Grzegorza Olszańskiego. Świat poetycki tworzony  jest  w  nich  z  „linijki  na  linijkę”,  staje  się  płynny,  a  podmiot  liryczny zawsze mówi o nim z ironicznym dystansem:

    […] Tylko, panie, książki pisać, opowiadania, reportaże i te,

22 B. Majzel: szczeliny. W: Idem: Doba hotelowa. Wrocław 2009, s. 49.

23 M. Melecki: Sąsiedzi z drugiej strony ulicy. W: Idem: Zawsze wszędzie indziej (wybór wierszy z lat 1997–2005). Olsztyn 2008, s. 55.

no,

jak to się nazywa, no,

wiersze24.

Ta  poezja,  zanurzona  w  żywiole  narracyjnym,  poezja  powstająca  w  pozornie  pustym  mieszkaniu,  w  którym  roi  się  od  cieni  i  głosów,  to  zapis  ciągłego  procesu  stawania  się:  poezji,  tożsamości,  rozmowy. 

Wszak, jak pisze sam autor:

Pisanie, a więc również to dotyczące śmierci – niezależnie od wido‑

wisk  owych  ucieczek  od  osobowości  tak  charakterystycznych dla  sztuki  modernizmu  oraz  serii  poststrukturalnych  zamachów  na  kategorie podmiotu i autora – byłoby więc formą walki z unicestwia‑

jącym  działaniem  czasu,  w  której  język  jest  (nie)konwencjonalną  bronią,  zaś  słowa  rodzajem  amunicji.  Amunicji,  a  zarazem  źródłem  nadziei,  iż  jeśli  tylko  trafią  one  w/do  odpowiednich  czytelników,  a litery nie ułożą się źle, to „zemsta ręki śmiertelnej” (W. Szymborska: 

Radość pisania) będzie na tyle skuteczna, że „ciało zmartwychwstanie  w słowie” (Z. Herbert: Epizod w bibliotece)25.

Język  i  opowieść  jawią  się  w  tej  twórczości  nie  tyle  może  jako  źródło ocalenia, ile stanowią niemal perpetuum mobile stawania i jawie‑

nia  się  (świata,  wiersza,  poety),  a  ciągłe  zaznaczanie,  iż  „poruszamy  się”  w  przestrzeni  tekstu,  wbrew  pozorom,  nie  oddala  nas  od  teraź‑

niejszości,  przypomina  o  życiu,  które  dzieje  się  poza  tekstem  i  składa na  jego  ostateczny  kształt.  Jak  pisze  Terry  Eagleton:  „Ponieważ  nasze  życie  jest  raczej  projektem  niż  serią  chwil  teraźniejszych,  nie  możemy  nigdy osiągnąć stabilnej tożsamości komara albo wideł”26.

24 G. Olszański: Pełne zanurzenie (Leta, Soła, Styks). W: Idem: Wolny…, s. 26.

25 Idem:  Wiersz ‑trup, który (nie) gada (zamiast wstępu).  W:  Zamieranie. Lektury. 

Red. G. Olszański, D. Pawelec. Katowice 2008, s. 8.

26 T. Eagleton: Koniec teorii. Przeł. B. Kuźniarz. Warszawa 2012, s. 197.