• Nie Znaleziono Wyników

Dramatyczny krok Jona Postela

W historię dojrzewania i realizacji idei suwerennego Internetu jako niezależnej formalnie cyberprzestrzeni wpisuje się także incydent, którego bohaterem jest jeden z jego twórców. W 1998 roku, z końcem stycznia, Jon Postel, wielka po-stać Internetu, kreator systemu nazw i jego zarządca aż do swej śmierci w tym samym roku w październiku, o którym „The Economist” w 1997 roku pisał:

„Jeżeli Sieć ma Boga, to jest nim prawdopodobnie Jon Postel” [Goldsmith 2006, 29], decyduje się na desperacki krok. W proteście przeciw komercjalizacji In-ternetu poleca w mailu ośmiu z dwunastu administratorów podstawowych serwerów nazw przypisanie jego prywatnemu komputerowi statusu root, co w praktyce oznacza przejęcie kontroli nad Internetem. Tych ośmiu ludzi to jego przyjaciele, może więc liczyć na ich lojalność. Protest ten rodzi się jako sprze-ciw wobec nieprzewidzianych przez jego twórców komercjalizacji i skonlikto-waniu Internetu. Twórcy ci tracą nad nim kontrolę, a siecią zaczyna rządzić pie-niądz, tworzą się fortuny, ogromną rolę odgrywa giełda, w obszar zarządzania nazwami włączają się prywatne spółki, o swój wpływ, po latach milczenia, upo-mina się także rząd Stanów Zjednoczonych. Jak komentuje to jeden ze stron-ników Postela, w komercyjnej nazwie domeny „.com” przepada kontrola nad

100 „We reject: kings, presidents, and voting. We believe in: rough consensus and running code” – przytoczony przez Goldsmitha i Wu cytat pochodzi z artykułu Pauliny Borsook How Anarchy Works: On location with the masters of the metaverse, the Internet Engineering Task Force zamieszczonym w piśmie „Wired” z października 1995 roku, dostępnym pod adresem:

http://www.wired.com/wired/archive/3.10/ietf_pr.html (dostęp: 03.2012).

„com”, a pozostaje tylko nad kropką [Goldsmith 2006, 30]. W rezultacie pew-nego bałaganu w obrębie zarządzania tzw. rootem prowadzi do wojny o Inter-net101; pokolenie jego twórców od strony technicznej panuje nad siecią, ale nie posiada – z powodu swojego przeoczenia – umocowania prawnego, aby nim władać [Goldsmith 2006, 32].

Warto przyjrzeć się bliżej okolicznościom kroku Postela. Wymaga to cof-nięcia się nieco w czasie. Choć istotną rolę w procesie walki o przewagę decy-zyjną – prawo do dysponowania nazwami i adresami w Internecie – odgrywa sektor komercyjny, nie jest jednak stroną konliktu. Cichym, choć coraz bar-dziej widocznym jego uczestnikiem jest rząd Stanów Zjednoczonych. Sektor komercyjny, mimo że nie jest stroną sporu, okazuje się potężnym kołem na-pędowym, które porusza fundamentami regulacji i struktur prawnych w pań-stwie, dotyczącymi wyłaniającego się właśnie, obiecującego i obszernego tery-torium sieci. W 1990 roku wygasa dotychczasowy kontrakt na obsługę roota gwarantujący Postelowi komfort pracy w obrębie akademickiej instytucji, jaką była Stanford Research Institute. Nową umowę z Departamentem Obrony Sta-nów Zjednoczonych podpisuje niewielka, prywatna irma Network Solutions Inc. Przeniesienie części władzy nad systemem adresowania na irmę prywat-ną okazuje się krytycznym momentem w historii Internetu [Goldsmith 2006, 35]. Z początku współpraca inżynierów z Network Solutions układa się „rela-tywnie pokojowo”, jak piszą autorzy książki Who Controls..., jednak w połowie lat 90. pojawiają się ogromne pieniądze; irma zarabia setki milinów dolarów za rejestrację domen i zaczyna siebie postrzegać w roli monopolisty [Gold-smith 2006, 36]102.

Pierwszą poważną próbę odzyskania władzy nad Internetem przez jego twórców reprezentujących sieciową społeczność podjął Vinton Cerf, którego pierwszym ruchem było założenie The Internet Society (ISOC) w 1991 roku.

Była to reakcja na sprzedanie przez Pentagon prawa do roota oferentowi, któ-ry zaproponuje najwyższą cenę [Goldsmith 2006, 37]. Dyskusja na temat, kto posiada formalne do niego prawa, rozpoczęła się jednak oicjalnie w 1995 roku wymianą listów między inżynierem z Departamentu Energii Stanów Zjedno-czonych Robertem Aikenem a Cerfem jako przedstawicielem ISOC. Ten ostatni sugerował, że wobec zmian, jakim podlega Internet, prawo do zarządzania nim

101 Aby wyjaśnić, co oznacza to pojęcie, zacytuję deinicję znajdującą się u źródła – na stronie organizacji IANA: nadrzędny (lub wszechogarniający) organ każdego systemu nazew-nictwa lub numeracji. Zwykle odnosi się do najwyższego systemu nazw/domen (strefy root):

http://www.iana.org/glossary (dostęp: 30.03.2012). Chodzi o system swoistych „numerów te-lefonicznych” Internetu – nazw będących adresami, koniecznie potrzebnymi do zrealizowania czynnej obecności w sieci, ich zarządzaniem zajmuje się Internet Assigned Numbers Authori-ty (IANA) będąca częścią organizacji Internet Corporation for Assigned Names and Numbers (ICANN). Na jej stronie znajduje się dokładny opis tego systemu: http://www.iana.org/doma-ins/root (dostęp: 3.12.2012). Szerzej kwestię wagi tej organizacji i zasobem, który zarządza, omawiam w części poświęconej komercjalizacji roota i Internetu.

102 Te wypadki i ich konsekwencje opisuję szerzej w rozdziale Komercjalizacja Internetu i jej kontekst makroekonomiczny.

powinno zostać przeniesione z obszaru pozostającego w gestii rządu Stanów Zjednoczonych na terytorium społeczności internetowej, której instytucjonal-nym wyrazem jest właśnie ISOC. Zwieńczeniem tych usiłowań było spotkanie w Genewie w 1997 roku, gdzie pojawił się dokument pod dumnym tytułem In-ternet Costitution, a które przygotowywało się do przejęcia uprawnień Network Solutions Inc. – kontrakt tej irmy na zarządzanie domenami wygasał w roku następnym [Goldsmith 2006, 39].

Po stronie rządowej główną postacią był Ezra Magaziner, przyjaciel i do-radca Billa Clintona, ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych, którym kierowały dwie intencje: deregulacji i zapewnienia bezpieczeństwa i przewidy-walności, koniecznych do swobodnego rozwoju biznesu w Internecie. Jego suk-ces i znaczenie dla ekonomii Stanów Zjednoczonych Magaziner przepowiadał już w 1994 roku [Goldsmith 2006, 40]. Prosty, wynikający stąd wniosek pro-wadził do stwierdzenia, że nikt inny oprócz rządu USA, który płaci za Internet powstały pod jego auspicjami, powinien przejąć kontrolę nad jego głęboką strukturą, włączając w to prawo do domen [Goldsmith 2006, 41]. Magaziner ogłosił go jasno pod koniec 1997 roku: w kwestii przyszłości nazw i adresów internetowych decydujące zdanie ma rząd USA, a nie Internet Society czy Jon Postel. Plan uwolnienia Internetu konstruowany przez ISOC upadł [Goldsmith 2006, 43].

To właśnie w tej chwili Jon Postel postanawia przejąć pałeczkę i wysyła swój słynny, anarchiczny mail do ośmiu z dwunastu administratorów głów-nych serwerów Internetu – tych serwerów, które kierują ruchem dzięki syste-mowi adresów i nazw stworzonych przez Postela i będących najważniejszy-mi punktanajważniejszy-mi utrzymania tego ruchu. Przekierowanie, które zarządził Postel, sprawia, że cztery serwery: NASA, wojsk Stanów Zjednoczonych, Ballistic Re-search Lab i Network Solutions rozpoznawały nadal rząd USA reprezentowa-ny przez Network Solutions jako zwierzchnictwo w sprawach nazw i adresów tzw. roota, natomiast pozostałe – komputer Postela znajdujący się pod adresem 198.32.1.98. Internet, jak piszą autorzy Who Controls..., rozpadł się na dwie wielkie sieci: pierwszą, głównie wojskową, zarządzaną przez maszynę rządo-wą znajdującą się gdzieś w Wirginii, i drugą, kierowaną przez komputer Postela [Goldsmith 2006, 45]. Zwykli użytkownicy nie zauważyli tej zmiany. Po suro-wym telefonie od Magazinera powołującego się na brak formalnych praw do jego czynu Postel przywrócił po kilku dniach normalny ruch. Natychmiast po tym incydencie Stany Zjednoczone ogłosiły dokument znany jako Green paper, w którym pod groźbą kar przyznały sobie wyłączne prawa roota. Rozpoczęła się następna, nowa era Internetu, w której rząd uzyskał prawo do posługiwa-nia się standardowymi metodami regulacji. Jon Postel umarł dziewięć miesięcy później na atak serca [Goldsmith 2006, 46].