• Nie Znaleziono Wyników

Elżbieta Mączyńska *

W dokumencie KEYNES A WSPÓŁCZESNOŚĆ (Stron 51-54)

Pod lupą pandemii widać wiele patolo-gii, które trawiły nas już wcześniej – mówi prof. Elżbieta Mączyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.

Rozmawiał Marcin Dzierżanowski

Czy COVID‑19 wywróci nasz świat do góry nogami?

Pandemia to szkło powiększające, a jednocześnie  otwieracz dla oczu i mózgów. Pod tą lupą widać  wiele patologii, które nas trawiły już wcześniej.

Jakich?

Na  przykład  to,  jak  bezrefleksyjnie  pod-chodziliśmy  do  konsumpcji.  W  lockdownie 

* Prof. dr hab. Elżbieta Mączyńska, prezes PTE, Szkoła  Główna Handlowa w Warszawie.

** Wywiad  z  prof.  Elżbietą  Mączyńską  ukazał  się  w „My Company Polska” nr 11/2020.

zorientowaliśmy się, że możemy kupować dużo  mniej i nic złego się z tego powodu nie dzieje. 

Okazało się, że jako dosyć już zamożne społe-czeństwo wpadliśmy w konsumpcyjną bulimię,  do tego systemową.

Na czym ta bulimia polega?

Na filozofii: „Kupuj, wyrzucaj/wymiotuj, znowu  kupuj”. I tak w kółko. Namawiała i namawia nas do  tego reklama, ale przede wszystkim świat biznesu. 

Bo dla biznesu to było korzystne. Jeżdżę często  do Niemiec, tam w dużej, międzynarodowej sieci  sklepów są gryzarki do plastiku. Zużyte butelki  czy opakowania mogę tam oddać, dostając w za-mian kilka eurocentów. U mnie na warszawskim  osiedlu jest sklep tej samej marki. Gdy zapytałam  kierownika, dlaczego w Polsce czegoś takiego nie  ma, odpowiedział krótko i szczerze: „bo nie mamy  takiego obowiązku”.

Warto również zaznaczyć, że w okresie pandemii  nastąpił wzrost wartości dodanej brutto i liczby  pracujących w niektórych sekcjach, a mianowicie: 

budownictwa, działalności profesjonalnej, naukowej  i technicznej oraz edukacji.

Projekcja zmian zatrudnienia

W celu przedstawienia projekcji zmian zatrudnie- nia ogółem i według sekcji PKD w kolejnych kwar-tałach 2020 r. wykorzystano model Holta ‑Wintersa,  który służy do prognozowania szeregów czasowych  z tendencją rozwojową, wahaniami sezonowymi  i przypadkowymi. Model ten sprawdzony na danych  historycznych z okresu lat 2008 – II kw. 2020 dał  dosyć dobry stopień trafności prognoz (średni błąd  procentowy wynosił od 0,5% dla pracujących ogółem  do 5,6% w sekcji obsługi rynku nieruchomości; tylko 

w sekcji pracowników domowych otrzymano bardzo  wysoki wskaźnik błędu).

Z projekcji przedstawionej na wykresie 3 wy-nika, że w III kwartale 2020 r. liczba pracujących  będzie niższa o 1,1% w porównaniu z analogicznym  kwartałem roku poprzedniego, zaś w IV kwartale  2020 r. będzie niższa o 0,8% w porównaniu z ana- logicznym kwartałem roku poprzedniego. W pro-jekcji uwzględniono występujące wcześniej efekty  sezonowe, natomiast nie uwzględniono oczywiście  ewentualnego lockdownu.

Jeśli  chodzi  o  projekcje  liczby  pracujących  w przekroju sekcji PKD, to z największymi spadkami  trzeba liczyć się prawdopodobnie w sekcjach: obsługi  rynku nieruchomości, zakwaterowania i gastronomii,  pracowników domowych, administracji publicznej. 

Bardziej szczegółowe informacje zamieszczono na 

wykresie 4. 

CELLANEA

Obowiązek powinno nałożyć państwo?

Oczywiście. A jak nie państwo, to samorząd czy  osiedlowe organizacje.

U nas przez lata powtarzano, że państwo to stróż nocny. I nie powinno się wtrącać...

Czyli gdyby w jakimś kraju nie było złodziei  i bandytów to państwo nie byłoby potrzebne? 

Bzdura! Przestańmy powtarzać te neoliberalne  zaklęcia z lat 90. Takie myślenie spowodowało,  że żyjemy w świecie mikroekonomicznych ab-surdów. Ostatnio nie mogłam kupić kaszy, która  nie byłaby zapakowana w plastikowe woreczki. 

Lodówki czy pralki są celowo tak produkowane,  aby po kilku latach się popsuły i żebyśmy mu-sieli kupować nowe. Nie mogę nabyć laptopa,  nie kupując razem z nim ładowarki, choć w domu  mam sprawną. A czy słyszał pan o wiecznotrwałej  żarówce?

Przyznam, że nie.

Wynaleziono ją w latach czterdziestych. Tech- nologia pozwala, by takie produkować, tylko pro-ducentom się to nie opłaca. Istnieje też technologia  produkcji rajstop, w których nie lecą oczka. Tyle  że nie ma zainteresowanych, by je wytwarzać. 

Staliśmy się zakładnikami biznesu, zniewolonymi  klientami w świecie wolnego rynku. To gorzki,  kosztowny paradoks.

Z czego wynika?

Nazywam  to  ironicznie  „syndromem  Bota-niego”.

? „Bo tanio”. Biznes produkuje dużo, kosztem  jakości – „bo tanio”. Ludzie kupują dużo i byle  czego – „bo tanio” i łatwo wyrzucić. W skali ma- kroekonomicznej doszło do maksymalnego wy-dłużenia łańcuchów dostaw – „bo tanio”. Między  innymi w następstwie tego w Europie brakuje le-ków, bo w Chinach zamknięto kilkanaście fabryk  produkujących substancje czynne.

Z drugiej strony, wszyscy chcemy wydawać mniej.

Pytanie, dla kogo to jest mniej. Dochodzi bo-wiem do prywatyzacji zysków i uspołecznienia  strat. Ktoś wyliczył, ile kosztuje państwo to, że  jemy w fast foodach. Gdy zsumowano koszty le- czenia otyłości, innych chorób związanych z nad-wagą i niezdrowym jedzeniem, wyszły potężne  koszty, potężne pieniądze. Tyle że nie ponoszą  ich producenci niezdrowej żywności, lecz spo-łeczeństwo.

Konsumpcja nakręca PKB. A to chyba do-brze.

To, że sfetyszowaliśmy PKB, czyli produkt kra-jowy brutto, to kolejny problem. PKB to ważna  i potrzebna miara rynkowej wartości nowo wytwo-rzonej, w największym uproszczeniu to po prostu  suma zysków i płac. Ale jest to miara niedoskonała,  pełna wad. Obejmuje wyłącznie rynkowe dobra  społecznie użyteczne, w tym także te społecznie  szkodliwe, tzw. antydobra, jeśli są oferowane na  rynku. Bo proszę popatrzeć – budują nawet i han- dlarze narkotykami, i prostytutki, bo generują zy-ski i płace. Ale do PKB nie jest wliczana praca  nieodpłatna, w tym rozmaite prace wykonywane  w gospodarstwie domowym. Z punktu widzenia  tego wskaźnika dramatem jest np. rowerzysta, bo  przecież nie kupuje benzyny, nie wydaje na na-prawy, nie płaci akcyzy, w dodatku jest zdrowy,  więc nie płaci za leki, służbę zdrowia i nie kupuje  garściami  bezsensownych  suplementów  diety. 

Zwracają na to uwagę internauci. Pieszy, to już  w ogóle dramat! A konsument fast food ów? Jak  wspaniale buduje PKB! Musi się leczyć, płaci za  dietetyków, wydaje pieniądze na kluby fitness, bo  ciągle walczy z nadwagą. To są właśnie paradoksy,  które pandemia nam pokazała w powiększeniu.

Czy to znaczy, że PKB jest nieistotny?

To ważny wyznacznik aktywności rynkowej, ale  nie możemy się do niego ograniczać. Dlatego coraz  popularniejsze stają się takie dodatkowe wskaźniki,  jak Human Development Index (Indeks Rozwoju  Ludzkiego) czy Happy Planet Index (Światowy  Indeks Szczęścia). Wzrost gospodarczy nie może  być celem samym w sobie. Zbyt często go mylimy  z rozwojem społeczno ‑gospodarczym.

Na czym polega różnica?

Rozwój  społeczno ‑gospodarczy  składa  się  z trzech filarów. Wzrost gospodarczy to tylko jeden  z nich. Pozostałe to postęp społeczny i ekologiczny. 

Dopiero te trzy składniki tworzą tzw. potrójnie  zrównoważony, zharmonizowany, zintegrowany  rozwój. Bo jeśli na przykład się bogacimy, ale  poważnie chorujemy na płuca z powodu smogu, to  trudno mówić o naszym dobrostanie. Mam wraże- nie, że dzięki pandemii zaczynamy to lepiej rozu-mieć. Jest taki rysunek Andrzeja Mleczki, pozwolił  mi, żebym pokazywała go swoim studentom na  wykładach. Idzie Pan Bóg, trzyma w rękach glob. 

A obok drogowskaz z napisem: „Serwis”. Tyle że  to nie Pan Bóg nam popsuł świat, tylko my sami.

I teraz powinniśmy go naprawić?

Najwyższy czas.

Ten świat się popsuł nagle?

Nic podobnego. Wiele analiz i publikacji wska-zywało, że świat się chwieje i jest spękany. Przed  pandemią mieliśmy przecież niepokoje społeczne,  takie jak demonstracje w Hongkongu czy protesty 

„żółtych kamizelek” we Francji. Oksfordzki pro-fesor Paul Collier pisał nawet o społeczeństwie  rottweilerów, w którym wszystko jest podporząd- kowane zyskowi, bez oglądania się na koszty spo-łeczne czy ekologiczne.

No dobrze. Może zbyt długo żyłem w świecie, gdzie dogmatem był neoliberalizm. Ale wydaje mi się, że jak obniżymy konsumpcję, to gospo-darka zacznie się zwijać i ten serwis, do którego oddamy świat, okaże się nieskuteczny.

To prawda. Dlatego tak ważne jest przekierowa-nie zasobów, np. na budowę dróg, doinwestowanie  szkół, ochronę zdrowia i inne zaniedbane działy. 

Przede wszystkim dotyczy to sektora dóbr i usług  publicznych. Naprawdę, mamy ogrom niezaspoko-jonych potrzeb społecznych i to właśnie te obszary  musimy dofinansować. Są państwa, na przykład  skandynawskie, które udowadniają, że się da! U nas  przez lata mówienie o tym uznawano za zamach  na świętość, jaką był neoliberalizm gospodarczy. 

Margaret Thatcher mówiła: „Społeczeństwo? Nie  wiem, co to takiego! Znam wyłącznie Brytyjczy-ków, Brytyjki oraz brytyjskie rodziny”. A Bill  Clinton powtarzał: „Ekonomia, głupcze!”. Polscy  decydenci powtarzali to, niestety, jak mantrę. Tym- czasem trzeba by raczej powiedzieć: „Społeczeń-stwo, głupcze”.

Takie poglądy nie były modne wśród polskich ekonomistów.

Coś o tym wiem! Starałam się tej modzie nie  ulegać, wskazywałam studentom alternatywne  nurty w ekonomii, w tym ordoliberalizm jako teorię  odmienną od doktryny neoliberalnej. W Polskim  Towarzystwie  Ekonomicznym,  którego  jestem  prezesem, od lat popularyzowana jest w wielu  publikacjach, a także poprzez debaty i seminaria,  ordoliberalna koncepcja społecznej gospodarki  rynkowej. To koncepcja ustroju ładu społeczno‑

‑gospodarczego ukierunkowanego na godzenie  interesów gospodarczych, społecznych i ekolo-gicznych. Ordo znaczy bowiem ład, w tym ład  rynkowy, ład na rynku pracy.

A jak pandemia wpłynie na nasz rynek pracy?

To najtrudniejszy problem, któremu i w anali-zach, i w polityce, niestety, zbyt mało poświęca się  uwagi, zwłaszcza w kontekście przyszłościowym. 

Cieszymy się, że obecnie mamy stosunkowo niskie 

bezrobocie, ale trzeba pamiętać, że sukces może  oślepiać. Bo perspektywicznie wcale nie jest tak  dobrze, jak dziś może się wydawać.

A jak jest?

Problemem jest dychotomia rynku pracy. Jedni  pracują na kilka etatów, są przepracowani, a jedno-cześnie są osoby niepracujące, które mają problem  ze znalezieniem jakiegokolwiek zatrudnienia. Poza  tym cała nasza strategia doganiania Zachodu zo-stała oparta na niskich kosztach pracy i teraz ten  model się na nas mści.

W latach 90., poza niskimi kosztami pracy, nie bardzo mieliśmy czym konkurować...

Owszem, ale to było dwadzieścia kilka lat temu. 

Zbyt długo się tego modelu trzymaliśmy. Era taniej  pracy w Polsce nie sprzyjała innowacyjności. Pan-demia odsłoniła też absurdalne patologie w tym,  jak wyceniamy czy cenimy poszczególne zawody. 

Nie tylko zresztą w Polsce. W sieci krążył cytat  z hiszpańskiej biolożki, która napisała: „Dajecie  piłkarzom milion euro miesięcznie, a naukowcom  1800 euro. Szukacie teraz ratunku? Poproście Ro-naldo i Messiego, niech oni wam znajdą lekarstwo  na  COVID”. Wiele w tym prawdy.

Nagroda Nobla z medycyny, przyznawana zwy-kle za dorobek całego życia, to ułamek tego, co najlepsi sportowcy zarabiają w miesiąc.

No właśnie. A gigantyczne zarobki bankowca,  który przecież nic nie wytwarza, versus zarobki  lekarza, który codziennie ratuje życie? O tego  typu absurdach pisze prof. Mariana Mazzucato  w książce Wartość wszystkiego: Tworzenie i bra-nie w globalnej gospodarce. Chora ekonomia ro-dzi wiele takich paradoksów, nie tylko zresztą  gospodarczych. Wystarczy spojrzeć, jak wiele  złego dzieje się w dziedzinie zagospodarowania  przestrzennego. Przed czterema laty byłam w Mo-skwie na wspólnej konferencji PAN i Rosyjskiej  Akademii Nauk. W ramach atrakcji zawieziono nas  do oddalonego sto kilometrów Borodino, uroczej  miejscowości, która od czasu Napoleona chyba  niewiele się zmieniła. W piątek jechaliśmy tam  sześć godzin, takie były korki. „Ludzie wracają  ze stolicy do swoich miejscowości na weekend” –  usłyszeliśmy. W niedzielę, gdy wracaliśmy do  Moskwy, było podobnie, bo mieszkańcy tych miej-scowości jechali do pracy. Pracują w usługach,  przemyśle, w tym  m. in. w przetwórstwie mleka,  które jest produkowane... w okolicach Borodino. 

To zjawisko widoczne na całym świecie. Ja to  nazywam syndromem Borodino, co wyraża ogrom  zbędnych kosztów społecznych i ekologicznych, 

CELLANEA

a w końcowym rachunku także ekonomicznych. 

W  Polsce  małe  miasteczka  i  wsie  wymierają, 

Przecież wszyscy mówią, że w czasie pandemii wiele pod tym względem się nauczyliśmy.

To prawda, była wicepremier Jadwiga Emi-lewicz na tegorocznym Forum Ekonomicznym  w  Karpaczu  powiedziała  nawet,  że  cyfrowo  przyspieszyliśmy o pięć, może nawet siedem lat. 

Wzrośnie bezrobocie?

Zapewne tak, choć można mieć nadzieję, że 

Państwo zadba?

Powinno zadbać.

Bo?Jeśli nie zmienimy myślenia o roli państwa,  może dojść do napięć społecznych i politycznych, 

Tym razem będziemy mądrzy przed szkodą?

przebudzenia. W kwietniu „Financial Times” opu-blikował edytorial Wirus obnażył kruchość na-szego kontraktu społecznego. Dla wielu ten tekst 

Tym razem kryzysowa lekcja będzie bardziej trwała?

Tym razem nie zmarnujemy?

Stanowczo nie powinniśmy.

W dokumencie KEYNES A WSPÓŁCZESNOŚĆ (Stron 51-54)