Dusze waży się w milczeniu jak złoto i srebro w czy‑
stej wodzie…
M. Maeterl i nck: Milczenie
„Kiedy otwieram jakąkolwiek stronę poezji Leśmiana, wchodzę do rzeki Heraklita” — pisał Tymoteusz Karpowicz w budzącej kon‑
trowersje monografii z 1975 roku. W tej samej rozprawie nazwał autora Napoju cienistego niepokornym uczniem myśliciela z Efezu, wyrodnym adeptem szkoły wariabilizmu, który przerósł swego mistrza:
Nie jestem teraz pewien, czy Leśmian nie zadrwił z Heraklita i czy nie udało mu się wejść do tej samej rzeki po raz drugi, skoro umiał poruszać się razem z przedmiotem, z materią. […] Heraklit nie przewidział rzeki bez początku i końca — Leśmian tylko taką, dlatego mógł ją opuszczać w każdym momencie biegu, nie wy‑
chodząc z niej (będąc ciągle w nieskończonym). Był jej twórcą na‑
tychmiastowym, dysponował własną przestrzenią i czasem. Kiedy u końca swej twórczości powracał do siebie, w swoją opuszczoną bezdomność — wchodził w tę samą rzekę, z której nigdy zresztą nie wyszedł. Tylko zdawało mu się, że ją opuścił. Po prostu sam był swoją rzeką. Której na imię życie i polszczyzna1.
W przywołanym fragmencie rzeka urasta do rangi figury bez‑
domności. Wody rzeczne nie zadomawiają się. Wygnane z macie‑
1 T. Kar pow icz: Poezja niemożliwa. Modele Leśmianowskiej wyobraźni.
Wrocław 1975, s. 5, 106, 269.
rzystego źródła, wiją się po dnie koryta, podlegając jego reżimowi, a w ostateczności uchodzą zeń bezpowrotnie. Twórczość Bolesława Leśmiana obfituje w urzekające wiersze, zaś utworów, w których motyw rzeki pełni funkcję czynnika determinującego pierwszy plan pejzażu lub — częściej — określającego tło sytuacyjne, znaj‑
dziemy niespełna trzydzieści. Równie chętnie korzystał poeta ze znaczeniowego potencjału motywu strumienia, a sporadycznie także z symboliki potoku.
Wiersz Głuchoniema z tomu Sad rozstajny należy do zbioru tych liryków, w których centrum stoją postaci kobiece. Bohaterki te noszą niekiedy konkretne imiona (Kleopatra, Jadwiga, Panna Anna, Magda), ale spora część z nich pozostaje bezimienna (casus wierszy: Królewna Czarnych Wysp, Powieść o rozumnej dziewczy-nie, Dziewczyna przed zwierciadłem, W pałacu królewny śpiącej i innych). Głuchoniema dziewka z wczesnego poematu również zachowuje zupełną anonimowość: „Nikt nie zna jej nazwiska ni snu, co ją stworzył”2. Do „wsi naszej” przybywa ona nie wiadomo skąd, być może z czyjegoś snu lub z reminiscencji, dlatego wzbudza zainteresowanie, intryguje obecnością, nurtuje myśli autochtonów.
Jednym z nich jest mężczyzna, któremu poeta oddaje głos, wyzna‑
czając w ten sposób voyeurystyczną perspektywę dla obserwacji, interpretacji oraz domniemań, która ma służyć próbie przeniknię‑
cia tajemnicy tożsamości. Postać głuchoniemej można odczytywać nie tylko jako personifikację obcości i inności, ale także uosobienie skrytości i niedostępności wiedzy o tym, co nie mieści się w ramach zwyczajowej percepcji. Dziewka ułomna, „obca sobie i światu” pod‑
syca żądze poznawcze nie do zaspokojenia, a przez to prowokuje powstawanie sadystycznych bez mała zamysłów, snutych pewnego
„nieziemskiego” wieczoru na brzegu szaleństwa, na granicy jawy i snu, istnienia i nieistnienia, doczesności i wieczności:
Nikt nie zna jej nazwiska ni snu, co ją stworzył — Chyba śmierć ją zawoła kiedyś po imieniu…
Ja — chciałem być jej śmiercią, aby w jej milczeniu Znaleźć strunę, na której Bóg dłonie położył.
Myślałem, że gdy w złotym wieczności obłędzie Garścią ziemi uderzę w niemą pierś dziewczyny, Pierś ta dumką łabędzią zahuczy w doliny I zbudzi na jeziorach uśpione łabędzie! …
2 B. L eśmian: Głuchoniema. W: Idem: Poezje zebrane. Oprac. J. Trznadel.
Warszawa 2010, s. 46—47 (pierwodruk: „Chimera” 1902, z. 15, s. 389—390). Da‑
lej w tekście korzystam z edycji zamieszczonej w Poezjach zebranych.
Im bardziej nieprzekraczalne okazują się trudności z iden‑
tyfikacją milczącej dziewki ‑odmieńca, tym silniej mężczyzna z „wsi naszej” pragnie uchwycić ukrytą melodię duszy kobiecej.
W osobliwym spojrzeniu dziewczyny dostrzega on „gadatliwą śpiewkę”, która oczekuje na uzewnętrznienie. Za pomocą określeń
„śpiewaczka bezgłośna” oraz „lira bez lirnika” utożsamia głucho‑
niemą z bezczynnym instrumentem, pozbawionym żywotnego rezonansu3. U schyłku XIX wieku, kilka lat przed powstaniem Głuchoniemej, Maurice Maeterlinck pisał o milczeniu, iż sytuuje się ono w continuum wieczności, w odróżnieniu od mowy, która istnieje w konkretnym przebiegu czasowym. „Ponura moc” mil‑
czenia napawa niepokojem, wtrąca w poczucie niepewności. Cy‑
tując słowa Thomasa Carlyle’a, autor Skarbu ubogich podkreślał, że królestwo milczenia „sięga wyżej niźli nad gwiazdy i głębiej niźli w śmierć”. Przy akompaniamencie niemej ekspresji, którą trudno oswoić i którą nazwał Maeterlinck „żywiołem niebezpie‑
czeństwa”, poznajemy prawdę o umieraniu, przeznaczeniu i mi‑
łości4. Jak wiemy z kolei od Georga Trakla5 — poety szczególnie wyczulonego na różnorodne bodźce słuchowe, zwłaszcza na sub‑
telną grę ciszy i dźwięków — pośród milczenia „zamiera serce”
w płonnym być może oczekiwaniu na rozwidlenie się tajemnicy życia i śmierci.
„Mowa jest srebrem, milczenie złotem” — głosi przywołana przez Maeterlincka sentencja, która z pewnością była znana Le‑
śmianowi. Niewykluczone, że poeta świadomie zdecydował się w Głuchoniemej na dobór takiej dominanty kolorystycznej, która w sposób aluzyjny odnosiłaby się do tej właśnie popularnej frazy („złoty wieczności obłęd”, „złota sieć warkocza”, „sieć złocisto‑
‑płowa”, „ognie zórz ją złocą”). W finałowej strofie bohaterka, której bezgłos nęci mężczyznę, została ponadto przyrównana do
„światłości wiekuistej”, co budzi oczywiste asocjacje eschatolo‑
giczne i stanowi jedyny przypadek użycia przez poetę tejże kon‑
3 Leśmian wielokrotnie sięgał po rozmaite rekwizyty, obrazy i metafory związane z muzyką, co próbowałem opisać w szkicu „Lutnia, lira, flet, cytra, li-gawka, fujarka…”. Muzyczne instrumentarium w poezji Bolesława Leśmiana. W:
W literackich konstelacjach. Księga jubileuszowa dedykowana Profesor Elżbiecie Hurnik. Red. B. Małcz y ńsk i, J. Warońska, R. W łodarcz yk. Częstochowa 2013.
4 M. Maeterlinck: Milczenie. W: Idem: Skarb ubogich. Przeł. F. M irando ‑ la. Lwów—Poznań 1926, s. 3—13.
5 G. Trak l: Milczenie. W: Idem: Jesień duszy. Przeł. K. Lipi ńsk i. Kraków 1996, s. 100.
strukcji (łac. lux perpetua)6, wywiedzionej z modlitwy za zmarłych, a upowszechnionej dzięki apokryfowi IV Księgi Ezdrasza.
W Głuchoniemej Leśmian swoim zwyczajem odwołuje się do prawa anafory („We wsi naszej...”), pozwalającego w tym przypadku na uzyskanie efektu duplikacji postaci centralnej. Obok tytułowej dziewki analogicznemu przedstawieniu ulega rzeka, której obraz szkicuje poeta konturami melancholijnej nieokreśloności:
We wsi naszej jest jedna rzeka bardzo blada, Dziad jakiś nurzał sieci w falistej głębinie — Pytam go, co za rzeka? — a on odpowiada:
„Trudno dać imię temu, co w dalekość płynie…
Mówią jedni, że Tykicz, drudzy, że Mohiła, Inni mówią: Daleka, a zaś inni: Bliska — Ja stary wiem, że nie ma ta woda nazwiska…
Co rzece po imieniu, gdy w snach dno zgubiła!…”
Głuchoniema oraz rzeka, dwie bohaterki liryku Leśmiana, odznaczają się nie tylko bezimiennością, ale przede wszystkim ekscentryczną niepochwytnością, która pobudza wyobraźnię pokątnego obserwatora i skłania go do przyjęcia postawy bliskiej podglądactwu, umożliwiającej snucie domysłów w gruncie rzeczy nieweryfikowalnych. Obie postaci zostały przez poetę wyświetlone w optyce onirycznej i sportretowane przy użyciu elementów obra‑
zowania mortualnego. Głuchoniema dziewka, jak czytamy, została stworzona ze snu o niewiadomej proweniencji, toteż jej oblicze jest
„przyćmione i senne”, jej dusza natomiast przypomina mężczyźnie martwego słowika. Z kolei blady odblask rzeki, która „w snach dno zgubiła”, może nasuwać skojarzenie z fizjonomią umarłego. Do eksponowanego w wierszu kontekstu śmiertelności odsyła również druga z domniemanych nazw rzeki — Mohiła7.
Przyglądając się z pewnego dystansu realiom wykreowanym w Głuchoniemej, łatwiej spostrzec, że wzrok wiejskiego obserwatora został przez poetę wyposażony w wyraźną skłonność do hiperboli‑
zacji. W zaabsorbowanych oczach mężczyzny zwyczajna — wyda‑
wałoby się — czynność mycia włosów w rzece przyjmuje postać ilu‑
minacji, roziskrzonej „ogniami zórz” nad brzegiem bezimiennego nurtu. Wedle jego wieczornej wizji kobieta w nurcie tym upatruje
6 Atrybut wiekuistości przypisuje Leśmian najczęściej zjawiskom takim jak noc, wieczór oraz sen.
7 Nazwa Tykicz została przez poetę zaczerpnięta z rzeczywistej topografii ukraińskiej.
szansy na dopełnienie się ceremoniału autoidentyfikacji. Dziewka wita się z rzeką gestem otwartych rąk, jak gdyby obie przynależały do tego samego rodu i znały się od zawsze, a następnie inicjuje rytuał, który przypomina surrealistyczny połów, odbywający się w ciszy niemożliwego zasłuchania:
Tam stanęła, jak człowiek, co nie słysząc, słucha — I złotą sieć warkocza zanurzyła w głębi.
Rybaczka! — chciała może złowić sen gołębi, Który własnym jej głosem na dnie rzeki grucha!
Albo może pragnęła ta łowczyni śmiała Chwycić własne odbicie w sieć złocisto ‑płową, Myśląc, że ono, ludzką obdarzone mową,
Opowie ludziom wszystko, o czym wciąż milczała!
Być może głuchoniema, pochylająca się nad rzeką bez dna i po‑
szukująca w wodnym „zwierciadeł pochwycie”8 swego prawdziwego wizerunku oraz potwierdzenia własnej istoty, stanowi jedynie pro‑
jekcję urojeń mężczyzny, wytwór nieposkromionej fantazji, zmorę ze świata przemienionego o zmierzchu w „sen o snach nietrwały”, podobnie jak nieme dziewczęta przedstawione w późniejszym o kil‑
kanaście lat wierszu Sen wiejski, opublikowanym w tomie Dziejba leśna. Główna różnica polegałaby jednak na tym, że o tamtych postaciach podmiot snu wie dosłownie wszystko, podczas gdy w Głuchoniemej do samego końca mamy do czynienia z silnie zaznaczającym się deficytem wiedzy, który wznieca i intensyfikuje w człowieku z „wsi naszej” chęć mnożenia kolejnych hipotez doty‑
czących zachowania dziewki.
W klasycznym artykule, poświęconym obecności romantycz‑
nych pogłosów w poezji Leśmiana, Ireneusz Opacki skoncentro‑
wał się na analizie częstotliwości występowania w niej motywu zwierciadlanego odbicia. Wśród licznych opisów odnaleźć można krótki komentarz do Głuchoniemej, z którego wynika, że w kulmi‑
nacyjnym momencie pomiędzy bohaterką a jej odbiciem rzecznym zachodzi relacja „całkowitego zrównania” i utożsamienia9. Dziewka bezimienna i wyalienowana, samotna i ezoteryczna poszukuje wyzwalającej prawdy swego głosu w refleksach „falistej głębiny”, tak jak rzeka zdaje się poszukiwać utraconego dna we własnej
8 Zob. poemat Nieznana podróż Sindbada -Żeglarza. W: B. L eśmian: Poezje zebrane…, s. 126.
9 I. Opack i: „Pośmiertna w głębi jezior maska”. W: Studia o Leśmianie. Red.
M. G łow i ńsk i, J. Sław i ńsk i. Warszawa 1971, s. 273.
„głęboczyźnie”10 — bez ustanku, w korytach cierpliwie snującej się głuszy. Ostatecznie zastyga w niewzruszonej pozie niczym figura świętej otoczona światłami adoracji i w ten sposób łączy się z rzeką w komunii nieodwołalnego póki co milczenia, nie tracąc przy tym nadziei na spełnienie się przed świtem tego snu o mowie niemoż‑
liwej.
10 Zob. B. L eśmian: Niewidzialni. W: Idem: Poezje zebrane…, s. 370.
Uniwersytet Śląski w Katowicach