• Nie Znaleziono Wyników

Prosna i Kalisz w poezji

W dokumencie Wiersz-rzeka (Stron 140-149)

Problematyka rzeki i miasta w literaturze, zwłaszcza na tle szerokiej refleksji nad przestrzenią rzeczną i miejską w humanistyce w ogóle, to temat ocean. Trzeba by nawet powiedzieć: tematy oceany. W ich bezkresie i głębi Prosna oraz Kalisz zniknęłyby jako obiekty osobnego oglądu, dlatego pragnę pokrótce nakreślić konteksty niezbędne dla zrozumienia pewnego niepozornego pio‑

senkowego utworu, a właściwie dla jego — przesadnie być może emocjonalnej — interpretacji.

Zacznijmy od onomastyki. Etymologicznie rzecz biorąc, przedro‑

stek „kal” w nazwie Kalisza może pochodzić od starosłowiańskiego

1 Zob. teksty.org. [data dostępu: 8.02.2016]. Komentarz do genezy i prawyko‑

nania piosenki — Roman Dziewońsk i: Kabaretu Starszych Panów wespół w ze-spół. Warszawa 2002, s. 173.

archaizmu, oznaczającego bagno czy mokradła. Co więcej, celtyckie słowo „cal” oznacza strumień lub rzekę. Kalisia pojawia się w Hi-storii naturalnej Pliniusza z I wieku naszej ery, przy okazji opisu wyprawy po bursztyn z czasów Nerona. Powtarza tę nomenklaturę wiek później w Zarysie geografii Ptolemeusz, lokalizując gród nad rzeką Proną, czyli współczesną Prosną. W płaszczyźnie mitograficz‑

nej Kalisz — Kalisia pełni więc funkcję w Eliadowskim rozumieniu fundacyjną. Upieranie się przy tożsamości tych nazw to symboliczne oswajanie przestrzeni, zadomawianie się w horrorze pustki lub wrogiego otoczenia. Tak wyznacza się obszar kosmosu w chaosie, skupienia w rozproszeniu, świata w zaświecie, swoich i znanych pośród obcych i upiorów. O taką wizję w momentach duchowego zagrożenia desperacko się walczy. Oto pisze Adam Chodyński w Kie-szonkowej kroniczce historycznej miasta Kalisza z 1885 roku:

Kalisz należy do liczby miast, których początek ginie w pomro‑

ce dziejów. Myli się Łukaszewicz w swoim Obrazie Poznania, twierdząc, że w miejscowości tej osiedlonem było jedno z ple‑

mion germańskich, bo błędny ten domysł zbija czysto słowiań‑

ska nazwa Kalisza, powtórzona wyraźnie, choć z przekręceniem przez Plinjusza i Ptolomeusza w I i II wieku naszej ery, którzy go wzmiankują pod mianem „Calissia”, a rzekę jego Prosnę, nazy‑

wają „Proną”2.

Łatwo zrozumieć motywy przekonania Chodyńskiego do identyfikacyjnej tezy i powody jego polemiki z kontrargumentami.

Kaliski historyk ‑pozytywista broni homeryckiego toposu rodowej siedziby. Broni metryki, która ma charakter wykraczający poza kwestie historycznego starszeństwa czy dziejowej patyny.

O antycznym czy średniowiecznym Kaliszu nie dowiemy się jednak z beletrystyki. W tej materii pozostaje jedynie historiografia.

Gall Anonim wzmiankuje gród nad Prosną zdawkowo, na margine‑

sie potyczki Bolesława Krzywoustego z bratem Zbigniewem. Zapis ów wygląda jak parafraza kwestii Tukidydesa z Herbertowskiego wiersza Dlaczego klasycy: epizod niczym szpilka w lesie. Znacznie częściej i więcej pisze o Kaliszu Jan Długosz. Zwraca uwagę topogra‑

ficzna orientacja kronikarza, gdy pisze o ufundowaniu Kolegiaty św.

Pawła przez Mieszka Starego, który po przeniesieniu miasta w nowe miejsce — nawiasem mówiąc, równie niebezpieczne z powodu wy‑

lewającej rzeki — w swoim grobie pod gołym niebem został.

2 A. Chody ńsk i: Kieszonkowa kroniczka historyczna miasta Kalisza. Kalisz 1885 [b.n.s.].

Nie tylko z kronik znany jest sentyment do grodu nad Prosną Kazimierza Wielkiego, którego matka była kaliszanką, jak rów‑

nież liczne (ponad 20 razy), a często przy tym świąteczne, pobyty w zamku kaliskim Władysława Jagiełły, goszczącego między innymi króla duńskiego Eryka, wracającego z wyprawy do Ziemi Świętej. Za sprawą Jagiełły powstała w Kaliszu kolonia akademicka, która była dla synów bogatych mieszczan pomostem do studiów w Krakowie, ale i w Pradze, Padwie czy Bolonii. To także podróże znad rzeki nad rzeki, tyle tylko, że coraz większe. O ile śladów jej wychowanków w piśmiennictwie krajowym nie znamy, o tyle na‑

stępny rozdział w dziejach edukacji kaliskiej pełen jest rozmaitych, w tym także poetyckich zapisów. Tego typu portretowanie miasta zaczyna się bowiem w wieku XVII, w epoce baroku, po kilkudzie‑

sięciu latach prężnego działania Kolegium Jezuickiego, założonego w znacznym stopniu jako przeciwwaga dla wpływów reformacji.

Autorem pierwszych konterfektów nie jest jednak żaden z wielkich uczonych mężów, jacy do Kalisza za sprawą Kolegium przybyli.

Pierwsze dłuższe literackie wtręty na temat Kalisza czyni Se‑

bastian Śleszkowski. Medyk, filozof, samozwańczy poeta. Opisuje on Kalisz z herbem miasta i rzeką w dwóch tekstach. Za każdym razem podobnie, chociaż pod innymi nazwiskami. Osobliwe to utwory, jeden medyczny: O ustrzeżeniu i leczeniu morowego powie-trze... i jeden antysemicki: Odkrycie zdrad żydowskich3. Zasadność tego pierwszego nie podlega dyskusji, bo otoczony widłami Prosny gród łatwo się infekował morowym powietrzem. Drugi pokazuje zjawisko niechlubne, będące w Polsce okresu rywalizacji etnicznej i religijnej faktem.

Bliższa otwartej artystycznie i kulturowo atmosferze Kalisza wydaje się łacińska strofa faktycznie z naszym grodem związanego drukarza Wojciecha Gedeliusza, którą cytuję w tłumaczeniu Józefa Korcali:

Utworem tym, Książę, pisanym w obcych wierszach pragnę sprawić, by wierna Muzom towarzyszka, przywiązana do kaliskich brzegów

opanowana została miłością do Ciebie4.

Na szczęście okres kontrreformacji zaznaczył się na kaliskim polu wdzięcznymi strofami tej miary autorów, co Samuel Twardow‑

3 Zob. M. Kozłowsk i: „Niebo mniejsze nad łukiem Prosny”. W: Strofy wierne Prośnie. Wiersze o Kaliszu. Wybór, opracowanie tekstów, przypisy i noty B. Szal, M. Kozłowsk i. Kalisz 1998, s. 8.

4 Strofy wierne Prośnie…, s. 9.

ski, przypominający swoją kaliską młodość w osobiście napisanym sobie nagrobku. Twardowski chwalił też piękno rodzinnej miejsco‑

wości — a jakże, położonej również nad rzeką — umiejscowionej zaś nieledwie w promieniu dwudziestu kilku kilometrów od Kalisza, pisząc w klauzuli sentymentalnie ogarniającej przeszłość i dumnie wybiegającej w przyszłość Ody Horationa:

Woda przeźroczysta ojczystej Lutyni I kołem gaje rozwite

Dadzą żyć mym wierszom lata nieprzeżyte5.

Narodowo ‑romantyczne z ducha, a zarazem lądowo ‑rzeczne z topografii ujęcie przestrzeni pojawia się w XIX wieku pod pió‑

rem Adama Asnyka. Przede wszystkim w jego wierszu Rodzinnemu miastu, który zawiera wiele realiów, dobranych z umiarem na tle opisowego nadmiaru całego nurtu. Asnykowi szło o wzbudzenie nuty emocjonalnej, o nawiązanie do wspomnień dzieciństwa w stylu Epilogu „Pana Tadeusza”. Nie tylko zresztą Epilog narodo‑

wej epopei jest tutaj trawestowany, także część inwokacyjna. Utwór zespala trzy porządki: biografii, geografii i mitografii. Jest rzeczy‑

wisty i konkretny w obrazach rodzinnego miasta i rzeki, a zarazem uniwersalny i archetypiczny w wizji raju utraconego.

Dla Asnyka kaliskie dzieciństwo i młodość są czasem beztroski, miłości rodziców, zwłaszcza ukochanej matki, przyjaźni, po prostu:

osiemnastu lat szczęścia, którego nigdzie potem nie zaznał. Kalisz ukształtował Asnyka, nawet jego perypatetyczna metoda twórcza:

wymyślanie wierszy podczas spaceru po parku i sprawdzanie rytmu miarowymi krokami, to wynalazek z czasów kaliskich tego artysty niezwykłego formatu i nieprawdopodobnego talentu, giganta liryki filozoficznej ostatnich dwóch stuleci. W Heidelbergu nad Necka‑

rem — w mieście nad rzeką, gdzie Asnyk się doktoryzował — jest spis wykładowców z lat, w których przebywał tam po upadku powstania styczniowego: same sławy naukowe w europejskiej skali.

Przenikliwość poety w ocenie współczesnej mu cywilizacji nie ma sobie równych. Umiał być jednak — jakby wbrew trzeźwym rozpoznaniom — cudownie sentymentalny, a nawet przejmująco nostalgiczny. Pisał o Kaliszu, czule objętym ramionami rzeki:

Droga mnie wiedzie do starego grodu, Otoczonego ramionami Prosny:

[…]

5 Ibidem, s. 13.

Jak tam spokojnie płynie ludzkie życie,

Mierzone dźwiękiem słodko brzmiących godzin!

Jak wody w Prosny łagodnym korycie, Dnie upływają w kółku cichych godzin.

[…]

I widzę wszystko, com śnił nieprzytomnie, Nad nurtem rzeki, wsparty na poręczy…6

Poeta sięgał jeszcze nieraz po kaliskie skojarzenia. Chociażby w nostalgicznym Echu kołyski i w — prawdopodobnie — uchodź‑

czym Cichym wzgórzu. Nie zmieniał jednak zasadniczo stylu obra‑

zowania, raz po raz kusząc się o rozpoznanie obrazu miasta bez

„mgły tęsknoty, co wszystko upiększa”. Do ich pesymistycznej to‑

nacji blisko jest niekiedy kalisianom Marii Konopnickiej. Szczycimy się w Kaliszu kilkunastoletnim pobytem wielkiej pisarki urodzonej w Suwałkach. Jej wiersze o mieście są piękne, choć nie ma w nich sielanki dzieciństwa, idylli dorastania czy ocukrowanych wspo‑

mnień. Poetka pisze wprost o rzece w liryku Memu miastu:

Szumią fale starej Prosny, Co rwie brzegi każdej wiosny;

Kipi serce krwią ostatnią Za tą stroną, za tą bratnią!7

W innych utworach ewokuje ją symbolicznie, jak w tekście Kaliszowi:

Tak tułaczej łodzi bieg O rodzinny trąci brzeg…

Lecz wśród nocy i wśród ciszy Nikt żeglarza nie posłyszy, Gdy pozdrawia ziemię swą Krzykiem — albo łzą8.

Albo jak w innym wierszu, o takim samym tytule:

Jeśli moją masz nadzieję, Z mej kotwicy linę wiń…

Skroś przez burze, przez zawieje

6 Ibidem, s. 34.

7 Ibidem, s. 40.

8 Ibidem, s. 39.

Podaj ster tam, gdzie dnieje, i do wolnych brzegów płyń!9

Wiersze Konopnickiej poświęcone Kaliszowi pamięta się stosun‑

kowo dobrze, zwłaszcza słynny utwór Zgorzałemu miastu, odno‑

szący się wprawdzie do pożaru z połowy XIX wieku, niemniej po zniszczeniu miasta przez Prusaków w 1914 roku traktowany jako proroctwo wojennej zagłady grodu i jako zwiastun „końca czasu oswojonego”. Był jednak poeta, który, w przeciwieństwie do zmar‑

łych kilkanaście czy kilka lat przed wybuchem I wojny światowej Asnyka i Konopnickiej, przeżył tragiczne rozpoczęcie i o mało nie doczekał radosnego zakończenia militarnej konfrontacji. Liryka Stefana Gillera, bo o nim mowa, nota bene serdecznego przyjaciela Asnyka, obraca się wokół kilku prostych imperatywów etycznych.

Są to: uczciwość wobec siebie i własnych przekonań, zrozumienie i współczucie dla innych, wierność szczytnym ideom i wysokim ideałom, szacunek dla bohaterów i wielkich zdarzeń z przeszłości.

Aksjologia Gillera łączy w sobie tradycyjne, proporcowe wartości kultury polskiej, jak: wiara, honor i patriotyzm, z hasłami znanymi ze sztandarów francuskiej rewolucji — wolnością, równością, braterstwem10. Natomiast w topografii poetyckiej tego ciekawego autora nie zabrakło także motywu rzeki:

Polską Wenecją mieni się i wdzięczy…

Domy i drzewa dwoją się we wodzie, Co płynie falą przeźroczystej tęczy, Unosząc śliczne pod flagami łodzie.

W mury się stroi a w gaje wyrasta...

Nad Kalisz nie ma piękniejszego miasta!11

Stary Asnyk kochał Kalisz do końca swoich dni, jeszcze rok przed śmiercią pisał w liście o swojej doń miłości, wzruszony po‑

darowanym mu albumem widoków miasta, z wieloma pejzażami rzecznymi. Czym staje się w twórczości debiutantów międzywoj‑

nia? Maria Dąbrowska ukazała Kalisz w kilku dziełach, z których najbardziej znane są Noce i dnie. Nie był jej miastem, rolę sielskiej kołyski pełnił rodzinny Russów. Poznała gród nad Prosną z dwóch

9 Ibidem, s. 42.

10 Zob. na ten temat: P. Łuszcz yk iew icz: Wokół poezji Stefana z Opatówka.

W: S.J. Giller: Dwie chwile. Wybrał, oprac., ułożył i wstępem poprzedził P. Łusz‑

cz yk iew icz. Przypisami i notą biograficzną opatrzyła J. M iluśka. Opatówek 2002.

11 Strofy wierne Prośnie…, s. 47.

perspektyw: edukacyjnej, gwałtownie zamkniętej na piątej klasie carskiego gimnazjum, gdy w 1905 roku wzięła udział w strajku szkolnym, oraz wizytowej, naznaczonej traumą 1914 roku, kiedy odwiedziwszy matkę musiała uciekać „rzemiennym dyszlem”

z bombardowanego przez Prusaków i płonącego miasta. Dąbrowska odwzorowała Kalisz obszerniej i dokładniej niźli ktokolwiek przed nią i po niej, z dbałością o realia historyczne i niemal kartogra‑

ficznym weryzmem. Uczyniła Kalisz Kalińcem, zmieniła nazwy ulic i obiektów. Zależało jej na literackiej paraboli miasta, na duchowo ‑materialnym wzorcu. Tylko jakim? Mimo deklarowanego przez pisarkę zachwytu nad przedwojennym Kaliszem kreowany przez nią obraz chyli się ku symbolice pasywnego życia prowincji, z leniwie wijącą się rzeką, której niespieszny bieg przypomina życie społeczne.

Ba, jest chyba nawet jeszcze gorzej, kaliska Wenecja zdaje się wręcz groteskowa, niczym samo to porównanie, nie lepsze od allonimu z przypisywanego autorce pamfletu Żyć, aby użyć, gdzie miasto pojawia się jako Wielowody. Kaliniec w Nocach i dniach został umniejszony, spłaszczony w wymiarze kulturalnym oraz ideowym. Artystyczne ambicjonalia i społecznikowskie miazmaty pokazuje Dąbrowska nie okiem Prusa z epopei warszawskiej, lecz Żeromskiego z epizodów obrzydłowskich. Trudno się więc dziwić, że autorka nie otrzymała nagrody literackiej miasta Kalisza w 1938 roku, którą dostał debiutant Stefan Otwinowski. Spędził w Kaliszu tylko pięć lat i opisał ten czas głównie w powieści Życie trwa cztery dni. Kanwą tej szczupłej prozy jest wyjazd do Poznania, podczas którego umiera ojciec narratora ‑bohatera, ale jej dużą część sta‑

nowią obrazy grodu nad Prosną i jej cuchnące kanały. Niezwykłe, odrealnione: schulzowski opis październikowego Kalisza, spowitego gęstą mgłą niczym chmurami. Najzupełniej zarazem prawdziwy, bo ustawicznie zalewane miasto z nieuregulowaną rzeką, w takie chmurne przełomy lata i jesieni obfitowało.

Wiek XX przyniósł Kaliszowi wiele wierszy w dedykacji, ale poskąpił poetyckich wielkości pierwszego formatu. Niemniej liczne utwory z tego okresu bronią się literacko. Interesująca jest Wanda Karczewska w pełnych melancholii powrotach do Kalińca symbolizującego jej młodość jeszcze bez tragicznej rysy, jaką stanie się śmierć matki i brata w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu.

Karczewska tak pisze w swojej Inwokacji:

Matko ciemności milcząca Izydo gdy schodzić będę na dno swej nicości

spraw niech usłyszę kalinieckie dzwony szum przez stawidła spadającej rzeki12

Szum rzeki jest dla tych pokoleń częścią niezbywalnej fonosfery, zawsze przypominającej o rodzinnym mieście. Reminiscencja taka wywołuje najzwyczajniejsze odruchy emocji i symboliczne gesty, jak złożony skinieniem hołd pamięci „wodom burej Prosny”, o któ‑

rym pisze Alfred Dreszer w wierszu Pokłon kaliskim dniom. Ale jest i inna liryczna strategia. Poetą historycznego apokryfu okazuje się Eligiusz Kor ‑Walczak. Portretując miasto i jego historyczne perype‑

tie, osiąga sugestywny efekt przybliżenia, mimo że operuje bardzo prostym topograficznym motywem. Spod niemal podręcznikowej, edukacyjnej ryciny przeziera szkic do dziejów grodu z wielkimi, tragicznymi bohaterami — założycielem Wolnomularstwa Narodo‑

wego, powstańcami listopadowymi — i spektakularnymi zdarze‑

niami:

Kamienny most — cesarski most Pośród bezgłośnych krzyków Łukasińskiego mroczna twarz I marsz belwederczyków13

Z podobnym odwołaniem do tła historycznego, na którym od‑

ciskają się mniej lub bardziej wyraziste losy indywidualne, mamy do czynienia w wierszach Tadeusza Pniewskiego. Nadrzędną kate‑

gorią jest w nich pamięć: wspomnienie, impresja, zapis przeszłości.

Powrót w nieistniejący „krajobraz serdeczny”. Z kilku wierszy, w których pojawia się przestrzeń miasta, najlepszy wydaje się frag‑

ment Prosny:

tu nad barierą schylony w głębie wpatrywał się Asnyk.

Tu rzeka ma treść tajemną, Nie ma w niej skrawka błękitu14

W istocie, tak właśnie wygląda Prosna, Pniewski uchwycił przej‑

mujące „ciemne świecidło” jej tafli. Młodszy od niego poeta i dra‑

matopisarz Edward Fiszer potraktował temat podobnie, u niego

12 Ibidem, s. 103.

13 Ibidem, s. 69.

14 Cytuję według recenzowanego rękopisu Tadeusz Pniewskiego: Krajobraz ser-deczny (1991).

również Prosna ma wymiar magiczny, na jej mostach rozstrzyga się ludzki los. Pamięć autora próbuje pohamować bieg rzeki i rzeczy:

Czy mnie poznajesz Prosno?

Proszę, pohamuj bieg.

Daj mi chłopięce wiosło, Wracam na dawny brzeg15.

Pamięciowy powrót odbywa się w klimacie sztubackiej weso‑

łości, którą dławi dopiero głucha cisza i brak odzewu towarzyszy.

Rzeka stanowi w kaliskich wierszach bez wątpienia najatrakcyj‑

niejszy punkt odniesienia lirycznych retrospekcji. I tak jest w przy‑

padku Jana Czarnego. Oto pisze poeta w utworze Miasto rodzinne:

dorzecze Prosny można wziąć do ręki jak szklane przejrzyste drzewko tylko rozrosły się cmentarze i grobów przybyło16

Bez wątpienia najwybitniejszym poetą tamtych pokoleń jest Jan Winczakiewicz. Napisał on o rzece swojego dawnego miasta bardzo piękny i pomimo szczupłych rozmiarów niezwykle pojemny filozo‑

ficznie wiersz Prosna, który warto zacytować w całości:

Drzewo nad Prosną i w Prośnie.

Obłok nad Prosną i w Prośnie.

I nie wiem, czy w wodzie brodzę Czy chodzę po suchym moście.

Księżyc i gwiazdy — w rzece.

Gdzie niebo a gdzie ziemia?

Na jakim ja żyję świecie?

Jest Prosna, świata nie ma17.

Poeci z młodszych generacji z coraz większym trudem tematy‑

zują Kalisz. Uwiera ich powiatowa średniość miasta, które miało w najnowszych dziejach krótki wojewódzki epizod i nie wykorzy‑

stało swojej szansy. Śmieszy ich hołubiona starość grodu, z którą postępowano by inaczej, gdyby szło o kobietę lub samochód.

Niekiedy uznają fakt urodzenia się Kaliszu za przekleństwo i grożą ucieczką, jak Urszula Zybura:

15 Strofy wierne Prośnie…, s. 76.

16 Ibidem, s. 74.

17 J. Winczak iew icz: Wiersze przesiane. Kalisz 1992, s. 81.

jestem znad ścieku prosny z calisii starej jak rozpacz

leżącej na bursztynowym szlaku łez […]

jestem znad ścieku prosny

zanim tym ściekiem ścieknę — ucieknę18

W dokumencie Wiersz-rzeka (Stron 140-149)