• Nie Znaleziono Wyników

Gabryel Leopolita (właściwie Zawieszko), ro

bana V III, który go nietylko użył do poprawienia hy

11. Gabryel Leopolita (właściwie Zawieszko), ro

dem ze Lwowa, był prowincyałem zakonu i kaznodzieją kościoła P. Maryi w K rakow ie, gdzie też umarł w r. 1649.

N owowiejski (in Phoenice p. 83 nazywa go concionator

— 177

famosissimus, W jeg o kazaniach są piękne obrazy i silne zwroty, zwłaszcza tam, gdzie karci wady współ­

czesne; ale są też „uczone fraszki," dowcipy i dziwa­

czne opowieści (curiosa)-, przy tem wpada czasem w prze­

sadę, acz języ k jest czysty.

Kazania te są:

1. Zwierciadło pokutujących (10 kazań, zawierają­

cych nauki moralne i przykłady wzięte z życia św. Ma­

gdaleny). Lw ów , 1618.

2. Wąż miedziany albo rozmyślanie najdroższej męki Pana Jezusowej. W e Lwowie, 1618 (4 kazania).

3. Historya o Jonaszu, dla rozmyślania najdroższej męki P. Jezusowej. AVe Lwowie, 1618. (6 kazań).

4. Księgi ćwiczenia chrześcijańskiego. W e Lwowie, 1618. (4 kazania treści ascetycznej o Męce Zbawiciela).

5. Przysmaki duchowne gorczyca i kwas. W e L w o­

wie, 1618. (8 kazań osnutych na tle przypowieści o ziar­

nie gorczycznem i o kwasie).

6. Oratorium pałacu duchownego. W Jaworowie, 1619. (28 kazań, zawierających w ykład modlitwy Pań­

skiej).

12. Jacek Mijakowski, urodzony w r. 1603 '), kształ­

cił się, już jak o dominikanin, we W łoszech , poczem sprawował urząd kaznodziejski przy trybunale w L u­

blinie i przy kościele N. P. Maryi w Krakowie. W ró ­ ciwszy z kapituły generalnej, odbytej w Rzymie, prze­

byw ał czas jakiś na dworze W ładysław a IY ., wreszcie w r. 1647 powołany został na kaznodzieję katedralnego

do Krakowa, ale w tymże roku umarł.

W y d a ł z druku:

1. Pochwała Panny Lubomirskiej na jej pogrzebie.

Krak. 1629.

') Według Meckerzyńskiego (T. III, 352), w r. 1597.

X . Pelczar, Zarys dziejów kaznodziejstwa. Część II. 12

— 178

2. Interregnum albo sieroctwo osierociałej "korony polskiej po śmierci Zygmunta III. Lublin, 1632.

3. Kazanie na dzień Wniebowstąpienia Pańskiego.

K rak. 1632.

4. ,Kokosz pp. Krakowianom na kolendę rozdawana.

(Krak. 1637, drugie w r. 1638).

5. Znaczna w cnoty matrona, czyli kazanie na po­

grzebie Anny z Branickich Lubomirskiej. Krak. 1639.

6. Szczęśliwy w zakonie dominikańskim marnotrawca Tomasz z Akwinu, t. j. Kazanie na święto Doktora aniel­

skiego, miane w Krakowie iv kościele św. Trójcy r. 1643.

7. Zbożny pobyt po śmierci świątobliwie zmarłej ma- trony J. W. P. Margrabiney Helżbiety Myszkowskiey marszałkowey kor. przy pogrzebie jey ciała r. p. 1644 d. 11 stycznia. Krak. 1644,’ — i inne.

Mij akowski wielkiej w swoim czasie używał sławy, tak że według Pruszcza ( Klejnoty m. Krakowa str. 68)

„jego mowa vox dulcis et decora była u różnych prała- ' tów, królów i senatorów". Nie był on bez talentu k a­

znodziejskiego, ale przygłuszył go i spaczył smakiem zepsutym, mianowicie zaś zamiłowaniem w dziwacznych i nieraz niesmacznych konceptach; do tego języ k ze­

szpecił wtrącaniem wyrazów i zdań łacińskich; słowem, jestto już przedstawiciel następnej epoki.

Tak n. p, w kazaniu mianem w kościele N. P. Ma­

ryi w Krakow ie (w r. 1637), opisawszy we wstępie prawdziwe i bajeczne zalety kokoszy, daje każdemu stanowi, jako ubogi kmiotek, jakąś kurę w podarunku:

Najprzód JM. X. Archipresbiterowi i wszystkiemu duchowieństwu przy tym pobożnym kościele daję na ko­

lędę gallinam ruspantem, kokoszkę, co rada grzebie. A to czemu? abyście się od niej kapłani moi nauczyli con- temptum temporalium, gardzić marnością tego świata...

Panowie szlachta, a wy jaką kokoszkę radzibyście mieli o kolędzie ? Dałbym ja wam, która by się wam

spo-— 179 —

(Iobii-lu najlepiej, jedno, że intencyi nie wiem: będziecie się kontelitować tą, która (ile rozumiem) każdemu z was przypadnie do smaku. Daję 'wam tedy kokoszkę na grzę­

dzie. Rzecze kto: dać to było białogłowom ojcze, bo to pospolita, że kiedy się pan rozfuryuje, abo też rozum w kuflu utopi, to pani smyk z kurami na grzędę. O! by­

wać to, ale jednak co inszegom ja białogłowom nagoto- wał; wy bierzcie, co dają. Kokoszka siedząca na grzędzie ma wielką cnotę a prawie szlachcie przyzwoitą. Na naj- inyższem miejscu w domu siada ta kokoszka, bo aż pod dachem, pod strzechą, kędyś wysoko; a przecież choć górno siada, nikogo sobie lekcenieważy, nikogo nie kon- temnuje — i owszem zlazłszy z grzędy każdemu z drogi ustąpi, woli w bok poczciwie uciec, niż z domowemi cho­

dzić na upór. Co większa, w nocy, kiedy na grzędzie sie­

dzi, nikogo nie inkommoduje, ani się ozwie noc całą.

Kuruszak przecie ma swój obyczaj, spać nie da, pieje raz, drugi i trzeci, hejnał słońcu na dobry dzień: Excu- bitorąue diem cantu praedixerat aleś. Krew szlachecka w Koronie polskiej najwyższe trzyma, miejsce; przyznam,, najwyżej godna siedzieć. — Ale panowie moi, trzeba przy tej grzędzie cnoty kokoszej...

Podobnie burmistrzowi i radcom miasta daje k a­

znodzieja na kolędę gallinam congregantem, pullos sub alas, która garnie dziateczki z miłością macierzyńską pod skrzydło. Akadem ikom daje „kokoszkę zarzuconą kaczęty,“ bowiem oni mają poleconą pilność i staranie około cudzego potomstwa. Tu przytacza wcale niesto­

sowną do rzeczy pow iastkę:

Był jeden sołtys, co kiedy iv pacierzu credo mówił, zawsze opuszczał owe słowa: zstąpił do pieklą, trzeciego dnia zmartwychwstał. Czemuż to opuszczasz artykuł tak potrzebny ? zapytał go pleban — odpowiedział sołtys, a nie poszedłbym tam o ściętą szyję; a Pan Chrystus miałby zstąpić do piekłaf pocóż? to, to, to. Ba, i krzywdać mu

12*

— 180 —

w niebie, żeby miał chodzić do piekła, na przechadzkę?

A nie chciał sołtys wierzyć, że Pan Jezus był w piekle.

Panowie moi, co dziateczki cudze w opiece macie, dla Boga! nie miejcież tej sołtysowskiej fantazyi,..

W kolędzie do m łodych paniąt m ów i:

Niech nie będzie krzywda panom studentom i wam panowie młodzi, daruję wam o kolendzie kokoszkę. Wie­

cie jaką? GaMnam singultantem, kokoszkę z pypciem.

Kiedy kokoszce pypeć urośnie, a jako jej w tern źle, jako jej z tem plugawo! wszystko parska, pryska, jeść nie

może, chudnie tak długo, aż jej pypeć zedrą...

Na innem miejscu pow iada:

Miał też i Mojżesz jakiś pypcik na języku, wtenczas, kiedy go Pan Bóg posłem i oratorem ivysyłał do Faraona.

A jako uleczono ten język schorzały ? czem ten pypeć zegnano? Virga, virga, to grunt, sume virgam in manu tua. Panięta moje, dobreż to i zdrowe ziółko na szkolne pypcie — ta cirga, jeśli Mojżesza w dojrzałym wieku ide- czyłci, a cóż was tu młodości? Trochęć bywa ta recepta przykra, ale jednak pożyteczna; jako miotełka z pierza i prochu poleruje szatę, tak ta święta rirga, upewniam w tem, że \wypoleruje rozum i dowcip, byle cię nią pre­

ceptor często chędożył.

13. W pierwszej połowie X V II. wieku żył także Jacek Choryński, lektor i kaznodzieja w Poznaniu, na­

stępnie w K rakow ie przy kościele N. P. Maryi, wreszcie przy trybunale kor. W y d ał po łacinie kazania roczne na niedziele i święta, które miewał po polsku w K ra ­ kowie, a krom tego mowę pogrzebową p. t. Wieczność sławy i nieśmiertelnej pamiątki Adama Sędziwoja Czarn- kowskiego. W Poznaniu, 1628. Siejkowski mówi o nim, że „jako drugi miodopłynny Bernard urząd kaznodziej­

ski o d p r a w o w a ła le tego z pozostałych kazań nie widać.

14. Prócz wymienionych, wymową kaznodziejską mieli się odznaczać: Leonard (kaznodzieja Zygm unta

— 181 —

Augusta), Hieronim (inkwizytor w r. 1538), Adryan (kaznodzieja Zygmunta I, a potem sufragan poznański f 1559), Paw eł Sarbiński (prowincyał i inkwizytor f 1559), Gabryel Szadecli (prowincyał ok. r. 1558), Fe­

liks W it, Michał M ościcki ( f 1598), Feliks z Sieradza (pro­

wincyał f 1602), Jan Chryz, Romanowski, Marcin Ne- polski, Jerzy Trzebnic, Seweryn Tarnowski, Ant. Gro­

dzicki, Grzegorz K uncki, Grzegorz Samborczyk, W in ­ centy N iger (Czerny), W ojciech Sękowski (prowincyał

t 1609), M ikołaj z M ościsk (prowincyał f 1632), Dyonizy M ościński (kaznodzieja W ładysław a IY. f 1642) i inni.

§• V II.

Celniejsi kaznodzieje tego okresu z pośród innych zakonów.

Oprócz k ilk u , po wyż wymienionych (jak n. p.

Białobrzeskiego, Słonczewskiego i t. d.), zasługują na w zm iankę: