• Nie Znaleziono Wyników

ist od Bencjona Drutina, jednego z uratowanych przez rodzinę Grzesiuk z Chełma (patrz: relacje Adeli Grzesiuk--Dąbskiej i jej syna Jana Dąbskiego).

List Bencjona Drutina z kwietnia 2008 roku Na początku 1943 r[oku] moi rodzice dowie-dzieli się, że będzie „akcja”, więc rodzice, mój młodszy brat i ja uciekliśmy z getta do państwa Grzesiuk. Feliks Grzesiuk był przy-jacielem mojego ojca. Widzieliśmy wejście Ukraińców i Niemców do geta. Pan Feliks powiedział ojcu, że gdy będzie potrzeba, to on pomoże nam. Przebywaliśmy u niego w piwnicy, co było bardzo niebezpieczne, bo to było naprzeciw koszar.

Przebyliśmy [w] tej cudownej rodzinie pra-wie 2 lata i zostaliśmy ocaleni – matka nasza

Rachela, brat i ja. Ojciec skrył się w innym miejscu i został zamordowany przez Niem-ców. Państwo Grzesiuk, Feliks i jego żona i dzieci – jeden syn był w niewoli niemieckiej w Niemczech, syn służył w Junakach, córka ich 17-letnia nam najwięcej pomagała, dawa-ła nam wodę i jedzenie i bradawa-ła od nas brud-ną wodę. Była też córka 7-letnia. Pan Feliks był inwalidą, on służył w rosyjskim wojsku w czasie cara i żeby się uwolnić z tej służby postrzelił się w palec. Oni mieszkali wtedy niedaleko od Moskwy i po I wojnie światowej osiedlili się w Polsce i mieszkali w Chełmie Lubelskim. Oni byli bardzo biedni. My też nie byliśmy bogaci, ale w pierwszym okresie moja mamusia płaciła za nasze utrzymywa-nie, ale to starczyło tylko na trochę więcej niż pół roku. Oni się dzielili wszystkim co mieli.

Pani Adela otrzymała w Poselstwie Izraela w Warszawie tytuł „Sprawiedliwi Wśród Na-rodów Świata” dla siebie i jej rodziców. Pa-miętam jak jej matka nieraz się krygowała, bo bardzo się obawiała i nikt nie wiedział, czy Niemcy przegrają wojnę i kiedy i oni też bali się, że Niemcy nas zabiją i dowiedzą się u kogo my się przechowywali.

Czerwona Armia wygnała Niemców prawie pod koniec 1944 r[oku]. W Chełmie zostali-śmy żywi: ja – jako 12-letni, brat 5 lat i ma-musia 34 lata i jeszcze 18–20 Żydów co pra-cowali w gestapo i Niemcy nie zdążyli ich zabić. W Chełmie żyło około 20 000 Żydów i taka sama liczba Polaków.

er Brief von Bencjon Drutin (sein Nachname war bis zum Ende des Krieges Gipsz), einer der Brü-der, die von Familie Grzesiuk aus Chełm gerettet wurden. Der Brief wurde im April 2008 an das Zentrum „Brama Grodzka – Teatr NN“ gesandt.

Bencjon Drutin beschreibt die Situation sei-ner Familie im Jahr 1943, als sie erfahren

D E U T S C H

hatte, dass die Deutschen eine Aktion gegen Juden“ im Chełmer Ghetto planen würden.

Sie flohen daraufhin aus dem Ghetto. Die Mutter hat mit ihren Söhnen den Krieg über-lebt. Der Vater, der sich an einem anderen Ort versteckte, wurde aber ermordet.

Herr Drutin schreibt über die Familie Grze-siuk. Dazu gehörten: Herr Feliks Grzesiuk, seine Frau und die Kinder. Sie waren sehr

arme Leute damals. Als Familie Gipsz sich dort versteckte, half ihnen am meisten die älteste Tochter.

B E N C J O N D R U T I N

ADELA GRZESIUK-DABSKA

082

082 082

082

letter from Bencjon Drutin (one of the survivors saved by the Grzesiuk family, from Chełm) to NN Theatre, April, 2008.

Bencjon writes about the beginning of 1943, when the Grzesiuk family found out that Ger-mans were preparing to round-up all those in the ghetto. They decided to escape and his

E N G L I S H

mother and he and his brothers survived, yet his father, who was hiding somewhere else did not make it. Mr. Drutin relates the Grze-siuk family’s history: Feliks, his wife and children, after the First World War moved from just outside Moscow to Chełm. Before that, Feliks had been a soldier in the Soviet Army. When the Gipsz family was stayed

with them the eldest daughter helped them the most. Mr. Drutin adds that the Grzesiuks were very poor at the time, but still helped his family all that they could. Mr. Drutin also adds that around 20 Jews from Chełm sur-vived the war, that the majority of these coop-erated with Gestapo and the Germans did not have enough time to kill them all in the end.

02 03 04

Jakub Drutin Bencjon Drutin

Adela Dąbska; 6 stycznia 2008, Chełm.

Adela Grzesiuk-Dąbska am 6. Januar 2008 in Chełm.

Adela Dąbska, January 6, 2008, Chełm.

083 083

Bencjon (Beniek) Drutin, 26 kwietnia 1954.

Bencjon (Beniek) Drutin am 26. April 1954.

Bencjon (Beniek) Drutin, April 26, 1954.

05 06 07

Od prawej: Rachel, Jakub (siedzi) i Bencjon (Beniek) Drutinowie, 1947.

Von rechts: Rachel, Jakub (sitzend) und Bencjon (Beniek) Drutin, im Jahr 1947.

From the right: Rachel, Jakub, sitting, and Bencjon (Beniek) Drutin, 1947.

Aniela Grzesiuk, Chełm, 1 kwietnia 1937.

Aniela Grzesiuk in Chełm, am 1. April 1937.

Aniela Grzesiuk, Chełm, April 1, 1937.

A D E L A G R Z E S I U K – D A¸ B S K A 084

084 084

084

Feliks Grzesiuk, Chełm, dwudziestolecie międzywojenne.

Feliks Grzesiuk in Chełm, in den 20er Jahren des 19. Jahrhunderts.

Feliks Grzesiuk, Chełm, the interwar period.

08 09 10

Niewykończony dom Feliksa Grzesiuka przy ul. Lubelskiej 140 (miejsce późniejszego

przechowy-wania Żydów), Chełm, 23 sierpnia 1938.

Das nicht fertiggestellte Haus von Feliks Grzesiuk, Lubelskastraße 140 in Chełm, am 23 August 1938.

Später wurden in dem Haus Juden versteckt.

The unfinished house of Feliks Grzesiuk at Lubelska Street 140, the place where Jews were later hidden,

Chełm, August 23, 1938.

Rachel Drutin, 10 czerwca 1985.

Rachel Drutin am 10. Juni 1985.

Rachel Drutin, June 10, 1985.

085 085

A D E L A G R Z E S I U K – D A¸ B S K A

Uroczystość przyznania Medalu „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”.

Grupa osób nagrodzonych z ambasadorem Izraela, druga od lewej:

Adela Grzesiuk-Dąbska. Warszawa, 18 lipca 2000.

Während der Verleihungszeremonie der Medaille „Gerechter unter den Völkern”

am 18. Juli 2000 in Warschau. Die ausgezeichneten Personen mit dem israelischen Botschafter. Zweite von links: Adela Grzesiuk-Dąbska.

The ceremony of awarding the medal “The Righteous Among the Nations”.

A group of awarded people with the Ambassador of Israel, second from the left Adela Grzesiuk-Dąbska. Warsaw, July 18, 2000.

Jakub, Rosa, Eliad Drutinowie, Izrael, 11 czerwca 1994.

Jakub, Rosa und Eliad Drutin in Israel, am 11. Juni 1994.

Jakub, Rosa and Eliad Drutin, Israel, June 11, 1994.

11 12

086

086 086

086

zemro Zofia. Z domu Patyra jestem.

Urodziłam się w 1920. Mam już 87 lat i jeszcze żyję.

To byli sąsiedzi.

Jak tylko łapanka Żydów była, to ich ojciec, stary człowiek z długą brodą, przyszedł do nas. Tu po łąkach chodził. Mama go zawo-łała: „Niech pan przyjdzie”. Ale on, Manasz mówi: „Ale tu są Niemcy pani, żeby pani nie zaszkodziło”. „Oj, niech pan przyjdzie na chwilę, zagrzeje się”. I on przyszedł do nas. Ktoś krzyknął, że Niemcy idą. Mama powiedziała: „No niestety, musi pan gdzieś szukać sobie miejsca”. Gdzie szukać? Wy-szedł na dwór i Niemcy go zaraz zwinęli.

I już. Wywieźli go gdzieś, nie wiadomo gdzie.

A to było... Aż nie mogę mówić, bo to było straszne, straszne przeżycie. Trzeba było lu-dzi ratować. Sąsiad przecież zaraz za szosą mieszkał. Harukowa, ona też czasem trzy-mała Żydków, ale u nas to najwięcej byli.

Przyszli jak jeszcze Niemcy tu byli. Może jeszcze jakieś dwa lata i Niemców Ruskie pogonili. I Niemcy ustąpili. Ruskie nie byli przeciwne, nie byli wrogami dla Żydów. Tyl-ko Niemcy, to bydło najgorsze było. Ile to dzi pozabijali. Jak słyszę w telewizji, ile lu-dzi zginęło, bo ratowali życie ludzkie. Nam się jakoś udało.

Przyszli, bo się ukrywali przed Niemcami.

Była straszna nagonka na nich. Mama pie-kła chleb. Zawsze dała im, jak poszli do lasu czy gdzieś. Ale i u nas wykopali dół w oborze i tam siedzieli.

I w bunkrze siedzieli, i w piwnicy, wszędzie, gdzie tylko można było się ukryć. Jankiel taki przystojny Żyd. Mam zdjęcie. Nojech był najstarszy. I Ruchcia. My ją nazywali Ruch-cia, ale ona po żydowsku była Rajchela.

Mama litowała się, litowała się nad nimi.

Przychodzili po jedzenie, nieraz w stodole nocowali. Sami się dowiadywali, że jest nie-bezpieczeństwo, że trzeba stąd ustąpić.

Później ktoś ich przyskarżył: „O Patyro-wa, Żydzi do Patyrowej przychodzą”. I oni się dowiedzieli, przyszli do mamy i powie-dzieli: „My już stąd uciekamy. Już nas ktoś przyskarżył”. I co? Poszli. A gdzie poszli? Do Łukaszewskiego czy do pani Lachnickiej do dworu? Nie wiem. Czy do lasu? Ale zawsze jak przyszli, mama nagotowała grochu ba-niak kamienny, duży.

Dwóch braci i siostra i jeszcze ich znajomy.

Wszyscy dorośli. Tych Manaszów, Gritzma-nów to było trzy, a czwarty ten znajomy. I oni wszystkie tu przychodzili, ale nocą tylko. Jak ich przyskarżyli, przyszli Niemcy. Wyprowa-dzili nas pod ścianę. Wszystkich czworo [pa-nią Zofię, jej matkę i rodzeństwo]. Karabin maszynowy. „Tylko mów prawdę”. Mama:

„My nikogo nie mamy”. Chodzili, obszukali piwnice, pokoje, kuchnię.

Ni-kogo nie znaleźli. Mówię do tych Niemców: „Panie, oni was okłamali. Chcieli od nas pożyczyć część do maszyny.

.

Z Y D Z I

S Y T U A C J E Z A G R O .

Z E N I A

R E L A C J E

URODZENIA

K A M I O N K A

ZOFIA

K A M I O N K A

K A M I O N K A K A M I O N K A

ROK 1920