• Nie Znaleziono Wyników

281 hiszpańskich namiestników, i mała liczba ascetycznych rę

W dokumencie Pamiętnik Naukowy. T. 2, z. 5 (1837) (Stron 125-137)

kopisów. Przed kilkoma laty ciało prawodawcze postano­

wiło założenie uczelni politechnicznej, ale to jeszcze nie przyprowadzone do skutku. Zakładów szczegółowych nie­

ma wcale, nawet do kształcenia na oficerów do wojska, chociaż rząd swoją troskliwość jedynie do wojska rozciąga.

0 uczelni prawnej lub lekarskiej ani słychać, tem bardziej o przemysłowej; o tem wszystkiem nic tu niewiedzą.

Nowe zakłady naukowe w W . K. Posnańskiem.— Se- minarya duchowne w Poznaniu i Gnieźnie doznały od wiel­

kiej nocy 1835 r. znacznej zmiany, tak co do professorów, jako i co do zarządu. W skiftek postanowień najwyższych władz krajowych zostali członkowie zgromadzenia księży Missyonarzy od dawania w nich nauk teologicznych uwol­

nieni, a na ich miejsce powołano duchownych wykształco­

nych na akademiach państwa pruskiego. Seminarya te po­

dzielono na teoretyczne i praktyczne, z których pierwsze w Poznaniu, drugie w Gnieźnie urządzone zostało. Fun­

dusze obudwóch seminaryów pozostały nietknięte, a zarzą­

dem ich zatrudniają się władze każdej archidyecezyi. Nie­

dobór w opędzaniu potrzeb tych instytutów, które z powo­

du , iż obecnie wszyscy alumni bezpłatne mają utrzymanie, znacznie się powiększyły, zastępuje kassa rządowa z fun­

duszu sekularyzacyjnego. Dla ułatwienia zaś kształcenia się naukowego młodzieży katolickiej, mającej zamiar po­

święcić się stanowi duchownemu, nastąpiło w Poznaniu d.

16 czerwca 1836 r. otwarcie konwiktu. Młodzieńcy, po.

bierający od maja tegoż roku częściowe pieniężne wspar­

cie z kassy kollegium szkolnego prowincyonalnegó, zostali w dniu tym w liczbie 23 pomieszczeni w gmachu gimnazy- alnym, gdzie mają stół wspólny i uczęszczają na udzielane tamże nauki.

W tymże samym celu założony został przez królew­

skie ministeryum z funduszów dyecezalnych konwikt przy progimnazyum w Trzemesznie na 30 młodzieńców, którego otwarcie z dniem 1. maja 1836 r. już nastąpiło.

Nakoniec przez wzgląd na tegoczesny brak duchowień­

stwa katolickiego w dyecezyach Państwa Pruskiego a oraz tutejszych obydwóch archidyecezyach, dozwoliło ministe­

ryum, aby w przeciągu następujących pięciu lat aspiranci do stanu duchownego, bądź że takowi po gimnazyach lub uni­

wersytetach , bądź źe w seminaryach duchownych do tego stanu się sposobią, od powoływania do wojska aż do ukoń­

czonego 25 roku życia byli wolnymi; [ci atoli, którzy po dojściu lat 25 wieku nie otrzymają jeszcze subdyakonatu, podlegają obowiązkowi służby wojskowej i imtszą takową całkowicie odbyć.

W reszcie chęć ułatwienia i rozprzestrzenienia Oświaty w W . K, Poznańskiem była powodem ministeryum, do za­

łożenia drugiego seminaryum nauczycielskiego w zniesionym klasztorze Cystersów w Paradyżu. Jego otwarcie nastąpiło d. 14 lipca 1836 r.

282

Zadania do nagrody. — Arcypasterz archidyecezyi gnieźnieńskiej i poznańskiej, powodowany dobrem duclio-*

wieństwa i przytem w zamiarze wspierania tych kapłanów, którzy dla szczupłości dochodów swych posad nie mają po­

trzebnego funduszu na zakupowanie sobie dzieł naukowych, postanowił wydzielać corocznie po 50 talarów tyra, któ- rzyby wyznaczone przez redakcyę Archiwum teologicznego zadania najlepiej wypracowali. Przyczćm raczył także do­

zwolić, że rosprawy, które przez wyznaczonych na ten cel cenzorów za najlepsze uznane zostaną, w piśmie tem będą mogły być umieszczane.

Na mocy tego upoważnienia podała była redakeya na rok 1836 następujące zagadnienia:

1. Wywieść początek kongregacyj dekanalńych i ich po­

żytek, i wskazać w jakiby sposób obecnie urządzo­

ne być powinny, aby odpowiadając swemu pierwiast­

kowemu celowi, stały się skutecznym środkiem dla duchowieństwa do ćwiczenia się w pobożności i do­

skonalenia w naukach kapłanowi potrzebnych.

2. Jakie powinno być przykładanie się duchownego do dobra podrzędnych szkółek parafialnych, aby kształr cąca się w nich młodzież, postępując w oświacie,, sta-, wała się zarazem coraz religijniejszą?

Za pierwszą rosprawę było wyznaczonych talarów 30, za drugą 20, z tem nadmienieniem, że każda z nich ob­

szerniejszą nad trzy drukowane arkusze być niema, i ter­

min do przesłania ich arcypasterzowi oznaczony był na d.

1. kwietnia 1837 r. Mogła takie każda z nich być napi­

sana i w języku łacińskim; gdyby autor języka polskiego

nie posiadał. (Arch. teol.')

Uczelnie wieczorne.— Pomnażają się w Rzymie co­

raz bardziej. Do nich zgromadzają się ludzie młodzi, któ­

rzy dotąd potrzebnego nie odebrali wykształcenia, i ina­

czej przepędzaliby w tym czasie swe życie na próżnowa­

niu. Tu bywa im bezpłatnie udzielana nauka religii, czy­

tania, pisania i rachowania,,czem fak duchowni jak i świec­

cy się trudnią, a w święta, rano i wieczorem, zatrudniają się pobożnemi ćwiczeniami i przystojną rozrywką. Do dwóch uczelni tego rodzaju, istniejących tu od lat kilku, przyby­

ła 1836 r. trzecia, wzniesiona ze składek ludzi dobro­

czynnych. (Arch. teol.)

Spis wykładów w bertiiiskim uniwersytecie na pół­

rocze zimowe 183% od 23 października rozpoczynają­

cych się .— Teologiczny wydział ma professorów, lektorów i korrepetytorów 14, którzy odbędą oddzielnych wykładów (Vorlesungen) 34; prawa professorów i t. d. jest 15, ci odbędą wykładów 43; na wydziale lekarskim, składającym się z professorów 38, będzie wykładów 9 1 ; filozoficzny liczy professorów 12*, wykładów 24; umiejętności matema­

tycznych będzie nauczać professorów 10 w wykładach 20;

do nauk przyrodzonych należy professorów 20 a wykładów 30; umiejętnościami polityczną, skarbową i przemysłową zatrudni się professorów 10 w wykładach 22; historyą i

jeo-grafią profcssorów 9 w wykładach 15; naukę i historyę kunsztu wyłoży professorów 7 w wykładach 12; do umie­

jętności filologicznych i objaśniania starożytnych pisarzy wchodzi professorów 20 a wykładów jest naznaczonych 36;

języków zaś nowożytnych będzie uczyło lektorów 3 , tu­

dzież trzej są gimnastycy. Jedne Wykłady są publiczne, drugie bezpłatne, trzecie prywatne, a 4te najprywatniejsze.

Pierwsza opera rossyjslca.— Nazwę tę , jako dziełu prawdziwie narodowemu, gdyż przedmiot, muzyka, treść, autor i kompozytor, są rossyjskie, udzielono operze: Po­

święcenie życia za cara, napisanej przez znanego krytyka Rozena, a do której muzykę ułożył (skomponował) Michał Glinka. Treść jest wzjętą z tego ustępu dziejów rossyj- skich, gdy Michał książę Romanów, młodzieniec po matce z domu Ruryka, przez poświęcenie się za niego starca włościanina^ przy życiu ocalony, na carstwie zasiada. Po pierwszy raz przedstawiono ją w Petersburgu 27 listopa­

da 1836 r. w teatrze wielkim, właśnie świeżo urządzonym i ozdobionym, na którejto wystawie znajdował się cały

dwór i bardzo liczna powszechność.

Stosunek śmiertelności miast stołecznych.—- W Lon­

dynie umiera rocznie 1 na 42; w Petersburgu 1 na 37;

w Nowym Jorku 1 na 35; w Berlinie 1 na 34; w Paryżu 1 na 32; w Filadelfii 1 na 31; w Neapolu 1 na 28; w Brukseli 1 na 25; w Amsterdamie 1 na 24, a w Wiedniu 1 na 22Vj. Największa śmiertelność i najniezdrowsze pod- niebie między krajami europejskiemi panuje w Sycylii.

Osobliwości, londyńskie. — Pewien młody Francuz,’

który się w Calais znajdował i 48 godzin miał wolnego cza­

su, odważył się użyć go na zwiedzenie Londynu. Wsiadł na statek, o dziewiątej wieczoreni stanął na angielskiej zie­

m i, noc przepędził w Sżybkowozie, a .świtaniem był już w Londyilie. Natychmiast wsiadł do kabryoletu i kazał się po mieście wozić. Najprzód udał się z toweru do parku regentaj przeleciał wszystkie części miasta i mosty, od­

wiedził'wszystkie pomniki i wszystkie stjuar,' widział ulicę okśfordzką i Piccadilly przy świetle, a ci północy odjechał z powrotem.

Taki prędki sposob Zwiedzania Londynu ma wiele w so­

bie dobrego, mianowicie połączony jest z oszczędnością;

gdyż aby tak zwane osobliwości londyńskie zwiedzić, trze­

ba najmniej czternaście dni i czterdzieści iuidorów poświę­

cić, a takiej ofiary rzeczone osobliwości nie są*godne.

Czterdzieści Iuidorów U ciekawego podróżnika znaczą wiele. Paryż jest miastem wspaniałomyślnem, które go­

ścinność zachowuje i podróżnikom swe pomniki bez naj­

mniejszej pokazuje opłaty. Podróżny ogląda bezpłatnie w Paryżu: Louvre, Luxembourg, Notre-Dame, Pantheon, Gobelins, gabinety, kościoły i pałace. Ale w Londvnie co krok spotyka podróżnik wywieszoną taryfę i wyciągnioną rękę. Stolica Angli kupczy swemi pomnikami, starożytno­

ści swoje zamienia na towary, i żadnej okoliczności nie- opuszcza, co' niegodnem jest tak bogatego i dumnego na­

rodu, aby niekramarzyć.

286

Przytem podatek ten nie tylko źe jest niestosownym, ale nadto prawdziwemi przechwałkami * gdyż większa część londyńskich osobliwości jest tylko łudzeniem. Tower n. p.

ta tak bogata budowla w dziejowe wspomnienia,- przy­

ciąga do siebie łatwowiernych podróźnikow, a jest istotnie tylko samochwalstwem. Pierwszą opłatę pobiera skarb przy bramie. Każdy mniema, źe na trzech szyllingach skończy­

ło się; ale gdzie tam, trzema szyllingami opłaciłeś dopiero wolny wstęp, teraz trzeba jeszcze opłacić prawo oglądania towru. Przewodnik, ubrany podług mody- z -czasów Elżbie­

ty, idzie przed tobą z całą powagą. # Patrz w górę, «' mó­

wi do ciebie, »to jest okno tego pokoju, w którym pomor­

dowano synów Edwarda; a tam dalej okno pokoju, w któ­

rym Anna Boleyn była zamknięta. «— » Czyby nie można tych pokojów widzieć ? «r—t Nie można, są zamieszkałe; w pokoju Anny Boleyn mieszka podoficer od'załogi, a w po­

koju synów Edwarda praczka. Ale za to będziesz widział miejsce, na którem tracono. Tu na tym kamieniu stał kloc;

jeśli się dobrze wpatrzysz, to dojrzysz w bruku ślady krwi.

Tu stracona Anna Boleyn, równie hn Esseks i Joanna Grey;

chociaż to sprawia nieprzyjemność p. Pawłowi Delaroche, który scenę tracenia przenosi pod sklepienia tow ru.« i

Z miejsca tracenia idzie się do zbrojowni1; dość sztucz­

nie ułożona broń tworzy z pałaszy pułap, z rusznic ściany, z pistoletów słupy. W szczupłej galeryi stoją zbroje naj­

znamienitszych królów i pierwszych wodzów na drewnia­

nych koniach. Jest tu ogromny kirys Henryka VIII. Zwa-

Pam. Nauk. T . II. "zeszyt‘2. - 1 9

287

Żając na dziejowe drobnostki, ujrzysz czerwony hełm, któ­

rym się Tippo Sahib zdobił, i topor, który odciął głowę Anny Boleyn. W każdym zakącie toweru mówią o Annie Boleyn.. Także w skarbcu koronnym pokazują jej berło, kruchą laskę słoniową, którą sztukmistrz lekko i nadobnie dla miękkiej ręki nieszczęśliwej królowej wyrobił. Kto chce -oglądać kosztowności-koronne Anglii, musi podatek opłacić.

Po dopełnieniu tej .formalności wchodzi się drzwiczkami do izby,, gdzie, za żelazną kratą wznosi się kaplica oświetlona srebrną lampą. Tu niby , na ołtarzu'leżą błyszczące kamie­

nie drogie,, złote berła, bogato wykładane (kosztownościami) naczynia, mnóstwo drobnych robót jubilerskich, solniczek, ostróg, łyżek i t. d.( Skarb ten, którego wartość, jak mówią, wynosi kilka milionów funtów szterlingów, powie­

rzony jest straży starej niewiasty.

Obejrzawszy kosztowności koronne, które niedowiar­

kom podejrzanemi zdawać się mogą, należy zwiedzić przystanie, te prawdziwe skarbce Anglii. Przystanie, któ­

rych głębiny nieustannie okrętami są zapełnione i niezliczo- nćmi składami otoczone, dają zupełne wyobrażenie o ku- piectwie Londynu. Tuto zwozi rokrocznie 20,000 okrę­

tów towary ze wsźystkich części świata, cenione na 70,000 funtów szterlingów. Największa przystań jest zachodnio- indyjska, a najdoskonalsza przystań ś. Katarzyny, gdzie pięciopiątrowe ciągle napełnione składy, podparte są słupa­

mi z lanego żelaza. Sklepienie londyńskiej przystani ma 900 czworobocznych stóp objętości, a 60,000 wielkich be­

288

czek tworzy nieskończony labirynt ulic i przecznic. Nad tem sklepieniem znajduje się skład tytoniów, w którego środku zrobiono szeroki i głęboki komin. Gdy kupiec od­

biera tytoń zepsuty, odstępuje go urzędowi celnemu, aby nieopłacać cła, i wtedy rzucają tytoń na spalenie do ko­

mina, który nazwano lulką króla angielską^

Jeden prywatny budynek ubiega się o pierwsżeństwo co do wielkości i objętości z przystaniami; jestto warzel­

nia Barclaja Perkinsa, której przemysłowość codziennie o 72,000 złp. podnosi się. Sto sześćdziesiąt koni jest w ru­

chu, aby towar po Londynie rozwieść. Warzelnia ta po­

trzebuje 136 gospód. W jednej takiej gospodzie, której objętość wynosi 118 a głębokość 24 stóp, wyprawiła ro­

dzina Barcleja Perkinsa obj ad dla króla Jerzego IV.

, Ztąd idzie się do kościoła ś. Pawła, który się zdaje być bardzo mały. Kościoł ten wydaje się płaskim przery- sem kościoła ś. Piotra w Rzymie; jestto naga, nędzna ba­

zylika bez żadnej ozdoby, w której napotyka się tu i ow­

dzie ledwie na uwagę zasługujące groby. Aby czasu przezna­

czonego na odwiedzenie tego kościoła na próżno niestrawić, trzeba się wdrapać aż do szczytu tej budowli, tojest aż do kuli. Bez natężenia i bez opłacenia się trzy lub cztery razy na schodach niemożna się dostać do tego miejsca,

■które to wszystko wynagradza przepyszną panoraimą.

Westminster jestto najwyższa i najwspanialsza budowla Londynu; kaplica Henryka VII godna podziwienia, lecz in­

ne części kościoła są nazbyt przepełnione, możaaby je na-19*

289

zwać bazarem grobów; grobowce wznoszą się jedne nad drugiemi, dla tego zbytek niszczy zupełnie właściwy sku­

tek. Wielce się tem chełpiono, że artyści dramatyczni Garrick i Kemble są tu obok królów pochowani; lecz westminster niejest tak jak St. Denis wyłącznie na prochy królów przeznaczony; jcstto smętarz filozoficzny, gdzie każdy kamień prawi o grobowej równości; jestto przyby­

tek sm z przymusu, pewien rodzaj gospody trupów, gdzie każdy za swe pieniądze pochowany być może. Kupiec z starego miasta (city) leży obok Szekspira, a pospo­

lity obywatel niedaleko monarchy; jestto zadziwiająca mięszanina, gdzie wszystkie stany są z sobą posplatane, prawdziwy bigos grobowy. Garrick i Kemble leżą zara­

zem w towarzystwie bardzo dobrem i bardzo złem. — Wspaniałość i powaga westminsteru okazuje się więcej niż z jednej strony. W niektórych kaplicach widać wielkie szafy, w których za szkłem są wystawione figury wosko­

w e, przedstawiające osoby historyczne, i ubrane podług ówczesnego zwyczaju. Marya Stuart, królowa Elżbieta, Karol II, książę Buckingham, admirał Nelson są tu także.

Nad te żółte postacie, w zblakowanym aksamicie i pomię­

tym atłasie, w starych spodniach i czerwonych kołnierzy­

kach , w brudnej bieliźnie z fałszywemi perłami, niema nic nędzniejszego. Tak tedy znachodzi się w westminste- rze wzniosłe i śmieszne, wosk i marmur, Lachaise obok Kurciusza.

290

Ale to jest pewna, źe rzadko który posąg marmuro­

wy więcej wart niż te woskowe. Pośród tych. grobów znachodzi się ledwo dwie czy trzy sztuki dobrej roboty rzeźbiarskiej. Arcydziełem westminsteru jest grobowiec hrabiny Nottingham, z r. 1761, wykonany przez artystę francuskiego, nazywającego się Roubiliac. Większa część napisów wyjęta z Popego. Między najsławniejszymi niebo­

szczykami spoczywającymi w westminsterze spostrzega się Pitta i Foksa. Humphry Dawy sławny chemik, James Watt wynaleziciel silu parowych,' Dryden, Handel kompozytor, którego Anglia upornie chce sobie przywłaszczyć, chociaż się w Niemczech urodził; Ben Johnson, który sobie tu miejsce kupił, a dla oszczędności miejsca w stojącej po­

stawie pochować się kazał; Parr poeta, zmarły 1635 r.

licząc lat 152, i mnóstwo lordów, ladych, nabobówi człon­

ków parlamentu, między innymi Parceyal, którego przed 25 laty zamordował w izbie niższej człowiek nieznajomy.

Bzadko które muzeum londyńskie jest bogate, jednak kilka gabinetów, będących własnością miłośników i zbiera­

czy, zasługuje na zwiedzenie. Bogaty Anglik, nazwiskiem John Soane, który całe swoje życie i znaczny .majątek poświęcił podróżom po Egipcie, Grecyi i Włoszech, i zbie­

raniu kosztownych osobliwości sztuki, umarł roku zeszłe­

go w chwili, gdy zamyślał używać w pokoju owoców swo­

ich usiłowań. Kazał on w Lincoln Fields wystawić ładny dom gotycki, w którym kosztowny zbiór jego podług sztuki ułożono. Spadkobiorcy przeznaczyli dom na pospolity

(pu-Miczny) użytek, i przez 24 dni rocznie wolny jest wstęp każdemu. Te dni oznaczył sam John Soane, z dodatkiem tego warunku, że musi być pogoda w tych dniach, aby dom mógł być otwarty. Takie ostrzeżenie może być przy­

czyną , że go z kilka lat nieotworzą. W tym zbiorze znaj­

duje się mnóstwo posągów, płaskorzeźb i mumij. Najwa- niejszem jest galerya obrazów; po obejrzeniu ich, poru­

szona maszynerya przedstawia inne w tćm samćm miejscu, i to samo dzieje się jeszcze raz. Takich przemian jest w tym domu pełno, wszystko ma podwójne dno, sztuka przemiany przewyższyła tu siebie samą.

Trumna porfirowa w tym zbiorze szczególniej uderza miłośników. Ciekawi znajdują tu także bardzo piękną broń;

między tą, jak mówią, szpadę Fryderyka w:, i pistolet odebrany przez Piotra w , bejowi, który tureckiemu woj­

sku pod Azowem przywodził. Cesarz Aleksander miał go darować Napoleonowi, a ten go dał na wyspie ś. Heleny pewnemu Anglikowi, od którego nabył gp p. Soane. Lecz może więcśj od tych historycznych osobliwości zajmuje sze­

reg wspaniałych obrazów Hogartha, które przedstawiają sceny z wyborów parlamentowych. Hogarth, malarz an­

gielskich namiętności i śmieszności, artysta pełen ducha, którego dzieła nawet Chińczycy na porcelanę przenoszą, nic nieprzedstawił śmieszniejszego i zabawniejszego nad te dramata wyborów, które w najwłaściwszych chwilach schwy­

cić umiał.

21)3

L I S T Y

O STANIE TERAŹNIEJSZYM

W dokumencie Pamiętnik Naukowy. T. 2, z. 5 (1837) (Stron 125-137)