kopisów. Przed kilkoma laty ciało prawodawcze postano
wiło założenie uczelni politechnicznej, ale to jeszcze nie przyprowadzone do skutku. Zakładów szczegółowych nie
ma wcale, nawet do kształcenia na oficerów do wojska, chociaż rząd swoją troskliwość jedynie do wojska rozciąga.
0 uczelni prawnej lub lekarskiej ani słychać, tem bardziej o przemysłowej; o tem wszystkiem nic tu niewiedzą.
Nowe zakłady naukowe w W . K. Posnańskiem.— Se- minarya duchowne w Poznaniu i Gnieźnie doznały od wiel
kiej nocy 1835 r. znacznej zmiany, tak co do professorów, jako i co do zarządu. W skiftek postanowień najwyższych władz krajowych zostali członkowie zgromadzenia księży Missyonarzy od dawania w nich nauk teologicznych uwol
nieni, a na ich miejsce powołano duchownych wykształco
nych na akademiach państwa pruskiego. Seminarya te po
dzielono na teoretyczne i praktyczne, z których pierwsze w Poznaniu, drugie w Gnieźnie urządzone zostało. Fun
dusze obudwóch seminaryów pozostały nietknięte, a zarzą
dem ich zatrudniają się władze każdej archidyecezyi. Nie
dobór w opędzaniu potrzeb tych instytutów, które z powo
du , iż obecnie wszyscy alumni bezpłatne mają utrzymanie, znacznie się powiększyły, zastępuje kassa rządowa z fun
duszu sekularyzacyjnego. Dla ułatwienia zaś kształcenia się naukowego młodzieży katolickiej, mającej zamiar po
święcić się stanowi duchownemu, nastąpiło w Poznaniu d.
16 czerwca 1836 r. otwarcie konwiktu. Młodzieńcy, po.
bierający od maja tegoż roku częściowe pieniężne wspar
cie z kassy kollegium szkolnego prowincyonalnegó, zostali w dniu tym w liczbie 23 pomieszczeni w gmachu gimnazy- alnym, gdzie mają stół wspólny i uczęszczają na udzielane tamże nauki.
W tymże samym celu założony został przez królew
skie ministeryum z funduszów dyecezalnych konwikt przy progimnazyum w Trzemesznie na 30 młodzieńców, którego otwarcie z dniem 1. maja 1836 r. już nastąpiło.
Nakoniec przez wzgląd na tegoczesny brak duchowień
stwa katolickiego w dyecezyach Państwa Pruskiego a oraz tutejszych obydwóch archidyecezyach, dozwoliło ministe
ryum, aby w przeciągu następujących pięciu lat aspiranci do stanu duchownego, bądź że takowi po gimnazyach lub uni
wersytetach , bądź źe w seminaryach duchownych do tego stanu się sposobią, od powoływania do wojska aż do ukoń
czonego 25 roku życia byli wolnymi; [ci atoli, którzy po dojściu lat 25 wieku nie otrzymają jeszcze subdyakonatu, podlegają obowiązkowi służby wojskowej i imtszą takową całkowicie odbyć.
W reszcie chęć ułatwienia i rozprzestrzenienia Oświaty w W . K, Poznańskiem była powodem ministeryum, do za
łożenia drugiego seminaryum nauczycielskiego w zniesionym klasztorze Cystersów w Paradyżu. Jego otwarcie nastąpiło d. 14 lipca 1836 r.
282
Zadania do nagrody. — Arcypasterz archidyecezyi gnieźnieńskiej i poznańskiej, powodowany dobrem duclio-*
wieństwa i przytem w zamiarze wspierania tych kapłanów, którzy dla szczupłości dochodów swych posad nie mają po
trzebnego funduszu na zakupowanie sobie dzieł naukowych, postanowił wydzielać corocznie po 50 talarów tyra, któ- rzyby wyznaczone przez redakcyę Archiwum teologicznego zadania najlepiej wypracowali. Przyczćm raczył także do
zwolić, że rosprawy, które przez wyznaczonych na ten cel cenzorów za najlepsze uznane zostaną, w piśmie tem będą mogły być umieszczane.
Na mocy tego upoważnienia podała była redakeya na rok 1836 następujące zagadnienia:
1. Wywieść początek kongregacyj dekanalńych i ich po
żytek, i wskazać w jakiby sposób obecnie urządzo
ne być powinny, aby odpowiadając swemu pierwiast
kowemu celowi, stały się skutecznym środkiem dla duchowieństwa do ćwiczenia się w pobożności i do
skonalenia w naukach kapłanowi potrzebnych.
2. Jakie powinno być przykładanie się duchownego do dobra podrzędnych szkółek parafialnych, aby kształr cąca się w nich młodzież, postępując w oświacie,, sta-, wała się zarazem coraz religijniejszą?
Za pierwszą rosprawę było wyznaczonych talarów 30, za drugą 20, z tem nadmienieniem, że każda z nich ob
szerniejszą nad trzy drukowane arkusze być niema, i ter
min do przesłania ich arcypasterzowi oznaczony był na d.
1. kwietnia 1837 r. Mogła takie każda z nich być napi
sana i w języku łacińskim; gdyby autor języka polskiego
nie posiadał. (Arch. teol.')
Uczelnie wieczorne.— Pomnażają się w Rzymie co
raz bardziej. Do nich zgromadzają się ludzie młodzi, któ
rzy dotąd potrzebnego nie odebrali wykształcenia, i ina
czej przepędzaliby w tym czasie swe życie na próżnowa
niu. Tu bywa im bezpłatnie udzielana nauka religii, czy
tania, pisania i rachowania,,czem fak duchowni jak i świec
cy się trudnią, a w święta, rano i wieczorem, zatrudniają się pobożnemi ćwiczeniami i przystojną rozrywką. Do dwóch uczelni tego rodzaju, istniejących tu od lat kilku, przyby
ła 1836 r. trzecia, wzniesiona ze składek ludzi dobro
czynnych. (Arch. teol.)
Spis wykładów w bertiiiskim uniwersytecie na pół
rocze zimowe 183% od 23 października rozpoczynają
cych się .— Teologiczny wydział ma professorów, lektorów i korrepetytorów 14, którzy odbędą oddzielnych wykładów (Vorlesungen) 34; prawa professorów i t. d. jest 15, ci odbędą wykładów 43; na wydziale lekarskim, składającym się z professorów 38, będzie wykładów 9 1 ; filozoficzny liczy professorów 12*, wykładów 24; umiejętności matema
tycznych będzie nauczać professorów 10 w wykładach 20;
do nauk przyrodzonych należy professorów 20 a wykładów 30; umiejętnościami polityczną, skarbową i przemysłową zatrudni się professorów 10 w wykładach 22; historyą i
jeo-grafią profcssorów 9 w wykładach 15; naukę i historyę kunsztu wyłoży professorów 7 w wykładach 12; do umie
jętności filologicznych i objaśniania starożytnych pisarzy wchodzi professorów 20 a wykładów jest naznaczonych 36;
języków zaś nowożytnych będzie uczyło lektorów 3 , tu
dzież trzej są gimnastycy. Jedne Wykłady są publiczne, drugie bezpłatne, trzecie prywatne, a 4te najprywatniejsze.
Pierwsza opera rossyjslca.— Nazwę tę , jako dziełu prawdziwie narodowemu, gdyż przedmiot, muzyka, treść, autor i kompozytor, są rossyjskie, udzielono operze: Po
święcenie życia za cara, napisanej przez znanego krytyka Rozena, a do której muzykę ułożył (skomponował) Michał Glinka. Treść jest wzjętą z tego ustępu dziejów rossyj- skich, gdy Michał książę Romanów, młodzieniec po matce z domu Ruryka, przez poświęcenie się za niego starca włościanina^ przy życiu ocalony, na carstwie zasiada. Po pierwszy raz przedstawiono ją w Petersburgu 27 listopa
da 1836 r. w teatrze wielkim, właśnie świeżo urządzonym i ozdobionym, na którejto wystawie znajdował się cały
dwór i bardzo liczna powszechność.
Stosunek śmiertelności miast stołecznych.—- W Lon
dynie umiera rocznie 1 na 42; w Petersburgu 1 na 37;
w Nowym Jorku 1 na 35; w Berlinie 1 na 34; w Paryżu 1 na 32; w Filadelfii 1 na 31; w Neapolu 1 na 28; w Brukseli 1 na 25; w Amsterdamie 1 na 24, a w Wiedniu 1 na 22Vj. Największa śmiertelność i najniezdrowsze pod- niebie między krajami europejskiemi panuje w Sycylii.
Osobliwości, londyńskie. — Pewien młody Francuz,’
który się w Calais znajdował i 48 godzin miał wolnego cza
su, odważył się użyć go na zwiedzenie Londynu. Wsiadł na statek, o dziewiątej wieczoreni stanął na angielskiej zie
m i, noc przepędził w Sżybkowozie, a .świtaniem był już w Londyilie. Natychmiast wsiadł do kabryoletu i kazał się po mieście wozić. Najprzód udał się z toweru do parku regentaj przeleciał wszystkie części miasta i mosty, od
wiedził'wszystkie pomniki i wszystkie stjuar,' widział ulicę okśfordzką i Piccadilly przy świetle, a ci północy odjechał z powrotem.
Taki prędki sposob Zwiedzania Londynu ma wiele w so
bie dobrego, mianowicie połączony jest z oszczędnością;
gdyż aby tak zwane osobliwości londyńskie zwiedzić, trze
ba najmniej czternaście dni i czterdzieści iuidorów poświę
cić, a takiej ofiary rzeczone osobliwości nie są*godne.
Czterdzieści Iuidorów U ciekawego podróżnika znaczą wiele. Paryż jest miastem wspaniałomyślnem, które go
ścinność zachowuje i podróżnikom swe pomniki bez naj
mniejszej pokazuje opłaty. Podróżny ogląda bezpłatnie w Paryżu: Louvre, Luxembourg, Notre-Dame, Pantheon, Gobelins, gabinety, kościoły i pałace. Ale w Londvnie co krok spotyka podróżnik wywieszoną taryfę i wyciągnioną rękę. Stolica Angli kupczy swemi pomnikami, starożytno
ści swoje zamienia na towary, i żadnej okoliczności nie- opuszcza, co' niegodnem jest tak bogatego i dumnego na
rodu, aby niekramarzyć.
286
Przytem podatek ten nie tylko źe jest niestosownym, ale nadto prawdziwemi przechwałkami * gdyż większa część londyńskich osobliwości jest tylko łudzeniem. Tower n. p.
ta tak bogata budowla w dziejowe wspomnienia,- przy
ciąga do siebie łatwowiernych podróźnikow, a jest istotnie tylko samochwalstwem. Pierwszą opłatę pobiera skarb przy bramie. Każdy mniema, źe na trzech szyllingach skończy
ło się; ale gdzie tam, trzema szyllingami opłaciłeś dopiero wolny wstęp, teraz trzeba jeszcze opłacić prawo oglądania towru. Przewodnik, ubrany podług mody- z -czasów Elżbie
ty, idzie przed tobą z całą powagą. # Patrz w górę, «' mó
wi do ciebie, »to jest okno tego pokoju, w którym pomor
dowano synów Edwarda; a tam dalej okno pokoju, w któ
rym Anna Boleyn była zamknięta. «— » Czyby nie można tych pokojów widzieć ? «r—t Nie można, są zamieszkałe; w pokoju Anny Boleyn mieszka podoficer od'załogi, a w po
koju synów Edwarda praczka. Ale za to będziesz widział miejsce, na którem tracono. Tu na tym kamieniu stał kloc;
jeśli się dobrze wpatrzysz, to dojrzysz w bruku ślady krwi.
Tu stracona Anna Boleyn, równie hn Esseks i Joanna Grey;
chociaż to sprawia nieprzyjemność p. Pawłowi Delaroche, który scenę tracenia przenosi pod sklepienia tow ru.« i
Z miejsca tracenia idzie się do zbrojowni1; dość sztucz
nie ułożona broń tworzy z pałaszy pułap, z rusznic ściany, z pistoletów słupy. W szczupłej galeryi stoją zbroje naj
znamienitszych królów i pierwszych wodzów na drewnia
nych koniach. Jest tu ogromny kirys Henryka VIII. Zwa-
Pam. Nauk. T . II. "zeszyt‘2. - 1 9
287
Żając na dziejowe drobnostki, ujrzysz czerwony hełm, któ
rym się Tippo Sahib zdobił, i topor, który odciął głowę Anny Boleyn. W każdym zakącie toweru mówią o Annie Boleyn.. Także w skarbcu koronnym pokazują jej berło, kruchą laskę słoniową, którą sztukmistrz lekko i nadobnie dla miękkiej ręki nieszczęśliwej królowej wyrobił. Kto chce -oglądać kosztowności-koronne Anglii, musi podatek opłacić.
Po dopełnieniu tej .formalności wchodzi się drzwiczkami do izby,, gdzie, za żelazną kratą wznosi się kaplica oświetlona srebrną lampą. Tu niby , na ołtarzu'leżą błyszczące kamie
nie drogie,, złote berła, bogato wykładane (kosztownościami) naczynia, mnóstwo drobnych robót jubilerskich, solniczek, ostróg, łyżek i t. d.( Skarb ten, którego wartość, jak mówią, wynosi kilka milionów funtów szterlingów, powie
rzony jest straży starej niewiasty.
Obejrzawszy kosztowności koronne, które niedowiar
kom podejrzanemi zdawać się mogą, należy zwiedzić przystanie, te prawdziwe skarbce Anglii. Przystanie, któ
rych głębiny nieustannie okrętami są zapełnione i niezliczo- nćmi składami otoczone, dają zupełne wyobrażenie o ku- piectwie Londynu. Tuto zwozi rokrocznie 20,000 okrę
tów towary ze wsźystkich części świata, cenione na 70,000 funtów szterlingów. Największa przystań jest zachodnio- indyjska, a najdoskonalsza przystań ś. Katarzyny, gdzie pięciopiątrowe ciągle napełnione składy, podparte są słupa
mi z lanego żelaza. Sklepienie londyńskiej przystani ma 900 czworobocznych stóp objętości, a 60,000 wielkich be
288
czek tworzy nieskończony labirynt ulic i przecznic. Nad tem sklepieniem znajduje się skład tytoniów, w którego środku zrobiono szeroki i głęboki komin. Gdy kupiec od
biera tytoń zepsuty, odstępuje go urzędowi celnemu, aby nieopłacać cła, i wtedy rzucają tytoń na spalenie do ko
mina, który nazwano lulką króla angielską^
Jeden prywatny budynek ubiega się o pierwsżeństwo co do wielkości i objętości z przystaniami; jestto warzel
nia Barclaja Perkinsa, której przemysłowość codziennie o 72,000 złp. podnosi się. Sto sześćdziesiąt koni jest w ru
chu, aby towar po Londynie rozwieść. Warzelnia ta po
trzebuje 136 gospód. W jednej takiej gospodzie, której objętość wynosi 118 a głębokość 24 stóp, wyprawiła ro
dzina Barcleja Perkinsa obj ad dla króla Jerzego IV.
, Ztąd idzie się do kościoła ś. Pawła, który się zdaje być bardzo mały. Kościoł ten wydaje się płaskim przery- sem kościoła ś. Piotra w Rzymie; jestto naga, nędzna ba
zylika bez żadnej ozdoby, w której napotyka się tu i ow
dzie ledwie na uwagę zasługujące groby. Aby czasu przezna
czonego na odwiedzenie tego kościoła na próżno niestrawić, trzeba się wdrapać aż do szczytu tej budowli, tojest aż do kuli. Bez natężenia i bez opłacenia się trzy lub cztery razy na schodach niemożna się dostać do tego miejsca,
■które to wszystko wynagradza przepyszną panoraimą.
Westminster jestto najwyższa i najwspanialsza budowla Londynu; kaplica Henryka VII godna podziwienia, lecz in
ne części kościoła są nazbyt przepełnione, możaaby je na-19*
289
zwać bazarem grobów; grobowce wznoszą się jedne nad drugiemi, dla tego zbytek niszczy zupełnie właściwy sku
tek. Wielce się tem chełpiono, że artyści dramatyczni Garrick i Kemble są tu obok królów pochowani; lecz westminster niejest tak jak St. Denis wyłącznie na prochy królów przeznaczony; jcstto smętarz filozoficzny, gdzie każdy kamień prawi o grobowej równości; jestto przyby
tek sm z przymusu, pewien rodzaj gospody trupów, gdzie każdy za swe pieniądze pochowany być może. Kupiec z starego miasta (city) leży obok Szekspira, a pospo
lity obywatel niedaleko monarchy; jestto zadziwiająca mięszanina, gdzie wszystkie stany są z sobą posplatane, prawdziwy bigos grobowy. Garrick i Kemble leżą zara
zem w towarzystwie bardzo dobrem i bardzo złem. — Wspaniałość i powaga westminsteru okazuje się więcej niż z jednej strony. W niektórych kaplicach widać wielkie szafy, w których za szkłem są wystawione figury wosko
w e, przedstawiające osoby historyczne, i ubrane podług ówczesnego zwyczaju. Marya Stuart, królowa Elżbieta, Karol II, książę Buckingham, admirał Nelson są tu także.
Nad te żółte postacie, w zblakowanym aksamicie i pomię
tym atłasie, w starych spodniach i czerwonych kołnierzy
kach , w brudnej bieliźnie z fałszywemi perłami, niema nic nędzniejszego. Tak tedy znachodzi się w westminste- rze wzniosłe i śmieszne, wosk i marmur, Lachaise obok Kurciusza.
290
Ale to jest pewna, źe rzadko który posąg marmuro
wy więcej wart niż te woskowe. Pośród tych. grobów znachodzi się ledwo dwie czy trzy sztuki dobrej roboty rzeźbiarskiej. Arcydziełem westminsteru jest grobowiec hrabiny Nottingham, z r. 1761, wykonany przez artystę francuskiego, nazywającego się Roubiliac. Większa część napisów wyjęta z Popego. Między najsławniejszymi niebo
szczykami spoczywającymi w westminsterze spostrzega się Pitta i Foksa. Humphry Dawy sławny chemik, James Watt wynaleziciel silu parowych,' Dryden, Handel kompozytor, którego Anglia upornie chce sobie przywłaszczyć, chociaż się w Niemczech urodził; Ben Johnson, który sobie tu miejsce kupił, a dla oszczędności miejsca w stojącej po
stawie pochować się kazał; Parr poeta, zmarły 1635 r.
licząc lat 152, i mnóstwo lordów, ladych, nabobówi człon
ków parlamentu, między innymi Parceyal, którego przed 25 laty zamordował w izbie niższej człowiek nieznajomy.
Bzadko które muzeum londyńskie jest bogate, jednak kilka gabinetów, będących własnością miłośników i zbiera
czy, zasługuje na zwiedzenie. Bogaty Anglik, nazwiskiem John Soane, który całe swoje życie i znaczny .majątek poświęcił podróżom po Egipcie, Grecyi i Włoszech, i zbie
raniu kosztownych osobliwości sztuki, umarł roku zeszłe
go w chwili, gdy zamyślał używać w pokoju owoców swo
ich usiłowań. Kazał on w Lincoln Fields wystawić ładny dom gotycki, w którym kosztowny zbiór jego podług sztuki ułożono. Spadkobiorcy przeznaczyli dom na pospolity
(pu-Miczny) użytek, i przez 24 dni rocznie wolny jest wstęp każdemu. Te dni oznaczył sam John Soane, z dodatkiem tego warunku, że musi być pogoda w tych dniach, aby dom mógł być otwarty. Takie ostrzeżenie może być przy
czyną , że go z kilka lat nieotworzą. W tym zbiorze znaj
duje się mnóstwo posągów, płaskorzeźb i mumij. Najwa- niejszem jest galerya obrazów; po obejrzeniu ich, poru
szona maszynerya przedstawia inne w tćm samćm miejscu, i to samo dzieje się jeszcze raz. Takich przemian jest w tym domu pełno, wszystko ma podwójne dno, sztuka przemiany przewyższyła tu siebie samą.
Trumna porfirowa w tym zbiorze szczególniej uderza miłośników. Ciekawi znajdują tu także bardzo piękną broń;
między tą, jak mówią, szpadę Fryderyka w:, i pistolet odebrany przez Piotra w , bejowi, który tureckiemu woj
sku pod Azowem przywodził. Cesarz Aleksander miał go darować Napoleonowi, a ten go dał na wyspie ś. Heleny pewnemu Anglikowi, od którego nabył gp p. Soane. Lecz może więcśj od tych historycznych osobliwości zajmuje sze
reg wspaniałych obrazów Hogartha, które przedstawiają sceny z wyborów parlamentowych. Hogarth, malarz an
gielskich namiętności i śmieszności, artysta pełen ducha, którego dzieła nawet Chińczycy na porcelanę przenoszą, nic nieprzedstawił śmieszniejszego i zabawniejszego nad te dramata wyborów, które w najwłaściwszych chwilach schwy
cić umiał.
21)3
L I S T Y
O STANIE TERAŹNIEJSZYM