• Nie Znaleziono Wyników

Holandia - Nowym Izraelem, czyli o religii

W dokumencie Piotr Oczko (Stron 139-169)

Istnieje powszechne przekonanie, że siedemnastowieczna Holandia była państwem na wskroś kalwińskim, jednak przy bliższym spojrzeniu stereotyp ten okazuje się dale­ ki od prawdy. Myślenie owo jest tak silnie utrwalone, że często zapominasię o katolickiej przeszłości Niderlandów Północnych, potężnym biskupstwie utrechckim, malar­

stwie GeertgenatotSint Jans1 czyfakcie, że średniowieczny Amsterdam był ważnym ośrodkiem pielgrzymkowym na mapieEuropy.

1 Gerrit Gerritsz znaczną część życia spędził w klasztorze joannitów w ł Iaarlemie i z tym miejscem związane są inne, przyjętę przez history­

ków sztuki, zapisy jego imienia - Gcertgen tot Sint Jans (Geertgen od Św.

Jana) czy też Geertgen van Haarlem [przyp. red.J.

Na upowszechnienie się genewskiego credo w Nider­ landach ogromny wpływ miała rewolucja przeciw habs­ burskimwładcom i okrucieństwapopełnianeprzez wojska księcia Alby. Katolicyzmowi nie zjednywał też sprzymie­

rzeńcówreligijny fanatyzm rodem z Hiszpanii,a umiarko­ wany, opartyna Bibliii mniej dogmatyczny protestantyzm budził większe zaufanie, zwłaszcza w Kraju Nizin,w któ­ rymwciąż silna była ukierunkowana na tolerancję trady­ cja erazmiańska. Zabrakło wreszcie potężnego człowieka, który, jak książę Franciszek Gwizjusz we Francji, skupił­ by wokół siebie katolicką część społeczeństwa. Kwestia wyznaniowa stała się wreszcie w obliczu wojny przeciw Hiszpanom sprawą polityczną, co przypieczętowała kon­

wersjaWilhelmaOrańskiego, porzucającegorzymską wia­

rę w1573 roku. Wśród powstańców byli co prawda także katolicy, ale element kalwiński przodował i wykazywał

największą determinację. Łatwo to zrozumieć - w razie przegranej, los rebeliantów i heretyków byłby przesądzo­ ny.Rodzący się więc u progu XVII wieku nowy patriotyzm nie był domeną wyłącznie kalwińską, choć zwolennicy teologa z Genewy mieli nań największy wpływ. Dodaj­

my- ciwywodzący się z Południa, gdyż to oniwyznawali najczęściej najbardziej radykalne poglądy. Zresztą kalwi-nizm legitymizował w dużej mierze akcje powstańców.

SamKalwin w sposób nowatorski traktował państwo jako formę umowy pomiędzy władcą i poddanymi, sam też po razpierwszy nazwał „tyranami"tych,którzy występowali przeciwkoReformacji2.

2 J.Piechowski,/«« Kalwin. Prorok czy dyktator?, Katowice 1988, s. 6.

W miarę umacniania się protestantyzmu przejmowa­

no własność kościelną, adaptowano świątynie dla nowej, znacznie skromniejszej liturgii, usuwając znich freski, rzeź­

by,obrazy i witraże,aż zaczęły one wyglądać tak, jakpoka­ zują obrazy PieteraSaenredama. Stąd też wzięło się przy­ słowie: „Pustojak w kalwińskim zborze". Czasami jednak zwyciężały innewzględy - wspaniałe witraże zachowane wkościele św. Janaw Goudzie przetrwały między innymi dlatego, że przedstawiały równieżfundatorów, przodków włodarzy miasta.

Unia Utrechcka, chcąc zjednoczyć całą społeczność w anty habsburskim wysiłku, gwarantowała co prawda wolność religijną, jednakkalwinizmszybko stał się wyzna­

niem uprzywilejowanym.Wiązało się to takżeze specyficz­ nym rozkładem sił w Republice Zjednoczonych Prowincji.

Prowincje południowo-wschodnie, w których dominował katolicyzm, miały niewielkie znaczeniepolityczne i gospo­ darcze, natomiast pozycja protestanckich prowincji pół­

nocnychbyła zdecydowanie silniejsza. W nich towłaśnie, a takżew Zelandii, katolicyzm został ofigalnie zakazany, co nie było jednak ściśle przestrzegane, a każdy przecho­ dzień mógłwskazać drogę do jednego z„tajnych" kościo­

łów, schuilkerken. W1656 roku w Amsterdamie istniały oko­

Holnmim - Nowym Izraelem, czyli o religii 139

ło 62 miejsca,wktórych spotykali się katolicy, głównie za sprawą łapówekprzyjmowanychprzez władze, nierzadko zupełnie oficjalnie (w1677 rokukatolicyporozumieli się na przykład z burmistrzemGoudy iustaliliroczny bakszysz na kwotę 750 guldenów).

Siedemnastowieczna Holandia nigdy nie stała sięjed­

nak krajem podobnym do prezbiteriańskiej Szkocji. Kal- winizm nigdy nie został także ogłoszony oficjalną rcligią państwową i nie został wpisany w polityczne struktury Republiki. Niekalwiniści nie mogli co prawda piastować urzędów państwowych,jednak i od tejregułyzdarzały się wyjątki.Nie przeprowadzano też żadnych testów na pra-womyślność.Inaczej niż w elżbietańskiejAnglii, nie wpro­ wadzano drakońskich sankcji przeciwko księżomkatolic­

kim, niezamykano teatrów jak za Cromwella, a goszczący w Holandii przybysze z wyspy bywali często zgorszeni, widząc w niedzielę otwarte sklepy i nadbrzeża, naktórych załadowywano i rozładowywanostatki.

Jak już wspomniałem, wedle rozmaitych szacunków kalwiniści stanowili w Republice od 10 do 55 procent społeczeństwa, w którym żyli także katolicy, niewielka mniejszość luterańska (októrejświadczy choćby wspania­

ły kościół przy amsterdamskim kanale Singel), mennonici (członkowie protestanckiej sekty pacyfistycznych anabap­

tystów założonej przez Menno Simmonsa, z których to kręgów wywodził sięJoost van den Vondel), członkowie innych sekt oraz przybywający tłumnie z Hiszpanii, Por­

tugalii i Niemiec Żydzi, szukający wtolerancyjnymKraju Nizin schronienia przed pogromami3.

3 Żydowscy emigranci mieli duży wpływ na formowanie się tożsamości lokalnej mieszkańców Amsterdamu - do dziś rodowici amstcrdamczy- cy określają sentymentalnie swoje miasto słowem Mokum, oznaczającym w jidysz miejsce lub bezpieczną przystań. In Mokum belt ik rijk en gelukkig tegelijk, geef mij ntaar Amsterdam... - w Mokum jestem i bogaty, i szczęśli­

wy, więc daj mi Amsterdam - głoszą słowa popularnej piosenki.

Trzeba też wspomnieć o zdarzeniu, które wywarło ogromy wpływ na holenderskie życie religijne oraz kul­

turę i szerokim echem odbiło sięw ówczesnej literaturze.

Chodzi oczywiście o słynny Synod w Dordrechcie.O isto­

cie kalwinizmu stanowiło przekonanie o podwójnej pre-destynacji. Natura ludzkajest bowiem zepsuta w wyniku grzechu pierworodnego, a człowiek w żaden sposób nie możewpłynąć na swój los, gdyżz góry skazany został na potępienielubzaliczony do grona zbawionych, natomiast Chrystus umarł tylko za wybranych, nie za wszystkich.

Ustalonego z góry porządku nie są w stanie zmienić ani dobre uczynki, ani modlitwa, aniwiara,a łaska Boga dana jesttylko niektórym wiernym:

Skoro jest tak, iż władza nad wszystkim spoczywa w rękach Boga i że może On zsyłać życie albo śmierć podług swojej woli, ze­

zwala On zatem i nakazuje, aby niektórzy już w łonie swej matki przeznaczeni niechybnie byli na śmierć wieczną i aby chwalili Jego Imię w swym zatraceniu

Jednak nie wszyscy kalwiniści zgadzali się z takąwy­

kładnią teologiczną. Lata 1610-1620 to w Holandii okres burzliwych sporów religijnych między zwolennikami dwóch lejdejskich teologów kalwińskich. Jeden z nich to liberalny Jacob Harmensz (Arminius), twierdzący, że Bóg dał ludziom wolnośćwyboru wiary. Tymsamym nie trak­

tował predestynacji w sposób dosłowny, propagował kal-winizm umiarkowany i dążył do złagodzenia surowości liturgii (naprzykład przezozdabianieświątyń). Jegoprze­

ciwnikiem był radykalny Franciscus Gomarus, zwolennik predestynaqi absolutnej, według której Bóg z góry decy­

dowaćmiałozbawieniulub potępieniu człowieka. W roku 1610 teolodzy spod znaku Arminiusa ogłosili manifest, w którym przeformułowali niektóre punkty Katechizmu Heidelberskiego (będącego wykładnią kalwińskiego credo) i wyrazili swepoglądy na tematy religijne, między inny­

mikwestię łaski ipredestynacji.Odwoływali się wprostdo

4 J. Kalwin, Nauka religii chrześcijańskiej, [w:] Myślfilozoficzno-religijna Reformacji XVI wieku, oprać. L. Szczucki, tłum. I. Lichońska, Warsza­

wa 1972, s. 78-79.

Holandia - Nowym Izraelem, czyli o religii 141

Biblii i podważali ustalenia kościelne oraz interpretacje sa­ mego Kalwina. Manifest tennazwano Remonstrantie - pro­ testem, od któregowziął nazwęcały odłamreformatorski w kościele kalwińskim - remonstranci. Przeciwnicyodpo­

wiedzieli na niego własnym pismem - Antiremonstrantie, antyprotestem, od tego czasu teżpoczęto nazywać ich kon-traremonstr antami.

Konflikt pomiędzy arminianami (remonstrantami) i go- marystami (kontraremonstrantami) uwikłany był także w zależności polityczne. Remonstrantów, sprzyjających niezależności każdej zeZjednoczonychProwincjii supre­

macji państwa nad Kościołem, popierał Wielki Pensjona­

riusz Holandii, Johan van Oldenbamevelt,pełniący władzę wimieniu nieletniegonamiestnikaMaurycego. Byłontak­ że zwolennikiem polityki normalizacji stosunków z Hisz­

panią. Kontraremonstranci, głoszący potrzebę silnej wła­ dzy centralnej iwyższość Kościołanad państwem, cieszyli się z kolei poparciemMaurycego,dążącegodoodnowienia wojny z Hiszpanami po rozejmie zawartym w1609 roku

Ścięcie Johana van Oldenbamevelta

i pragnącego wykorzystać konflikt dla własnychkorzyści.

Ów,pierwotnie tylko teologiczny,spór ogarniał corazszer­ sze rzeszewiernych i szybko doprowadziłdo poważnego rozłamuwspołeczeństwie Republiki.

Kiedy Synod w Dordrechcie, mający rozstrzygnąć o ra­ cji, wygrali kontraremonstranci, remonstrantów wyklu­ czono z kościoła reformowanego, a wojska Maurycego pojmały Wielkiego Pensjonariusza, któryzostał oskarżony o zdradę stanu i po niesprawiedliwym, haniebnym pro­

cesie, w którym orzekało 24 sędziów, skazany na śmierć w 1619 roku. Wydarzenie to stało sięplamą nahistorii Re­

publiki, zbrodnią sądową, „tragedią w Binnenhofie", gdyż to w tejsiedzibieStanów Generalnych wHadze, centrum życiapolitycznego kraju, przeprowadzonoegzekucję.

W taki sposób w kraju dominowaćpoczął Holenderski KościółReformowany (nazwanypotem HervormdeKerk) w formie ustalonej przez dordrechcki synod, znacznie bardziej ortodoksyjny i mniej tolerancyjny niż kalwiński

Holandia - Nowym Izraelem, czyli o religii 143

odłamremonstrancki. Remonstrantów i ich zwolenników poczęły spotykać prześladowania, zostali wykluczeni z Kościoła, uczonegohumanistę Caspara Barlaeusa usunię­

to zuniwersytetu wLejdzie, a wielkiego Hugona Grotiusa zamknięto w więzieniunazamku Loevenstein -ocaliła go dopiero podstępem żona, Maria Reigersbergh, wywożąc go wskrzyni zksiążkami. Ten wzruszający epizod docze­

kał się nawet odzewu w literaturze polskiej, w utworze Zbigniewa Morsztyna Grocyjus in silins o żonie swojej, bę­

dącym swobodnymprzekłademwiersza samego Grotiusa, w którymwierna małżonka wypowiada tesłowa:

Niech mię troistym murem, niech osadzą strażą, Niechaj mię tu w tym grobie żywo zgnoić każą, Byle drogi Grocyjus mój uszedł bez szkody, Żeby swe i ojczyzny powiadał przygody5.

5 Z. Morsztyn, Grocyjus in silvis o żonie swojej, która go w skrzynie miasto ksiqg włożywszy z więzienia holenderskiego wykradta, a sama w nim została, potem wypuszczona..., [w:] Muza domowa, t. II, Warszawa 1954, s. 205.

Grotius zaś resztę swego życia spędził na emigracji, głównie w Paryżu. Także wielu innych remonstrantów opuściłokraj. Tak pisał Spinoza:

[...] kiedy sporami religijnymi pomiędzy remonstrantami i kon- traremonstrantami zajęli się politycy i Stany, urosły one do schi­

zmy i pokazało się aż zanadto, że wpływanie na religię poprzez prawo i dążenie do zażegnania sporów ma na celu raczej jątrzyć niż godzić, co dało początek niebywałej anarchii. Co więcej, oka­

zało się, że schizmy nie biorą się z umiłowania prawdy, która jest źródłem dobrych obyczajów i łagodności, ale z niepohamo­

wanej żądzy władzy. Wynika stąd jasno, tak jak słońce świeci na niebie w południe, że prawdziwymi schizma tykami są ci, kfńrzy potępiają pisma innych i podżegają napastliwy tłum przeciw au­

torom, nie zaś sami autorzy, którzy zwykle piszą wyłącznie dla ludzi światłych i odwołują się do rozumu. W rzeczy samej, praw­

dziwymi burzycielami pokoju są ci, którzy w wolnym państwie

pragną ograniczyć wolność myślenia, na które nie mogą rozcią­

gnąć swej tyranii6.

6 B. Spinoza, Tractatns Theologico-Politicns, transl. R. H. M. Elwes,

„The Low Countries. Arts and Society in Flanders and the Netherlands"

2001, s. 31.

7 G. Brandt, Het leven van Vondel, 's-Gravenhage 1932, s. 15.

Zamordowanie sędziwego Johana vanOldenbamevel- ta komentowane było szeroko w całej Europie. W Anglii powstała ballada ludowa The Tragedy of Sir John Van Olden Bamai’elt, w Holandii sztuki zdarzeniutemu poświęcili Al­

bert Verwey iJoost van den Vondel. Tegoostatniegokosz­ towało toniemalżycie. Vondel nie mógł pozostać obojętny nafakt, że fałszywieoskarżonoizamordowano sędziwego starca, który przez czterdzieści lat dobrze władał krajem i przyczyniłsię do jego rozkwitu. Reakcją na ową niepra­ wość była wydana w1625 rokutragediaPalamedes of Ver- moorde Onnoselheit (Palamedes, czylimordnaniewinności).

AntycznahistoriaoPalamedesie, greckim wodzuoblegają­ cym Troję,niesłusznieoskarżonymprzez Odyseusza i uka­ mienowanym, stała się pretekstem do ukazania konfliktu pomiędzy namiestnikiem Maurycym a Oldenbarneveltem.

Sztukazostała opublikowana po śmierciMaurycego. Bio­

grafVondla, Geeraerdt Brandt, podaję,żegdy Vondel pra­ cowałnad Palamedesem, jego żona przybiegła z wieściami, iż książę kona. „Niech umiera - miałodpowiedzieć Vondel - właśnie mu dzwonię"7. Literackie aluzje czytelne były dla wszystkich i tragedia zyskała ogromną popularność, ale Vondel wpadł w poważne kłopoty. Natychmiast za­

kazano sprzedaży książki, skonfiskowano nakład, a sąd w Hadze zażądałod rajców Amsterdamuwydania poety.

Głowę Vondla ocaliłajedynie ambicja ojców miasta, któ­ rymzranionadumaipoczucieniezależności nie pozwoliły na oddanie swego obywatela podjurysdykcję Hagi. Pro­ ces odbył sięw Amsterdamie, a adwokatom Vondlauda­

ło się przekonać sędziów, że mają do czynienia wyłącznie

Hugon Grotius według M. Mierevelda

z „dramatyzaqą" greckiego mitu i wynegocjować karę 300 guldenów grzywny.

Nie był to ostatni zatarg Vondla z kalwińskimi predy­ kantami. W 1627 roku wydał on znakomitą satyrę, napi­

saną w formie amsterdamskiej ballady ulicznej Rointnelpot van hetHanekot (Raban w kurniku). Przedstawiłw niej nie­

snaski wśród kontraremonstranckich duchownych, którzy, niepomni niedawnej przeszłości, okazalisię równie bezli­

tośni, fanatyczni i mało tolerancyjni,co ich niegdysiejsi ka­ toliccy przeciwnicyspod znaku Inkwizycji.

Czas kontraremonstranckiej teokracji nie trwał zresztą długo. Praktyczna, kupiecka natura sprawującychwładzę dostojników państwowych pilnie baczyła, aby religijna za­ wziętość nieprzynosiła szkodyjaknajbardziej doczesnym interesom. Celowali w tym zwłaszczarajcy Amsterdamu, którzy nieraz wydalali z miastafanatycznych kalwińskich duchownych, nawołujących do zamieszek (spotkało to choćby w 1626 i 1627 roku wielebnych Cloppenburgha i Smouta). Poza Synodem w Dordrechcie nie zezwolono na żadne kolejne zgromadzenie religijnenaszczeblunaro­ dowym, a jedynie na synody prowincjonalne, na których nie można było omawiać zagadnień politycznych, a tylko kwestie wyznaniowe i obyczajowe, takiejak: przestrzega­ nie świąt, wystawianie sztuk, noszenie długich włosów, potępianie zbytków czy niebezpieczne publikacje. Postu­ latyduchowieństwa pozostawałyjednakzwyklena papie­

rze, a władzepaństwowe nie wprowadzały ich w życie. To miasta zatrudniały predykantów, opiniowały ichnomina­ cje i wypłacały pensje- posiadały więc skuteczne narzędzie do poskramiania zbyt wybujałych ambicji duchowieństwa i zapobiegały szerzeniu się fanatyzmu. Burmistrzowie wpływali na kształt liturgii, w Amsterdamie zabronili na przykład zgromadzeń dłuższych niż półtoragodzinne, swymi decyzjami ocalili też sporo kościelnych organów i karylionów, będących solą w oku bardziej ortodoksyjnych zwolenników Kalwina. Nie bezznaczeniabyła też różnica stanowa: predykanci wywodzilisię zwykle zwarstw niż­

Holandia - Nowym Izraelem, czyli o religii 147

szych i średnich, a władzę polityczną sprawowali potężni regenci. Duchowieństwo nie wykształciło także odrębne­

go stanu, często też żyło nagranicy biedy. WHolandii nie mógł więc powstać potężny i wpływowy organ kościelny, jaki stworzył szkocki, prezbiteriański Kirk8 *.Nie oznacza to jednak, że predykanci nie starali się ingerować wżycie obywateli, jak miało to na przykład miejsce podczas po­

lowań na holenderskich homoseksualistów w latach 30.

XVIII wieku, nie wspominającjużo powszechnymśledze­ niu i napominaniu par żyjących w konkubinacie. W 1654 roku Hendrickje Stoffels, która zastąpiła Saskię u boku Rembrandta,otrzymałapismo następującejtreści:

8 Zob.: K. H. D. Haley, The Dutch in the Seventeenth Century, London 1972, s. 109.

’ Cyt. za: Ch. L. Mee jr, PortretRembrandta, tłum. J. Kalinowska, War­

szawa 1996, s. 199.

Hendrickje Jaghers, mieszkająca przy Brcestraat z malarzem Rembrandtem i zachowująca się jak ladacznica, była trzykrotnie bezskutecznie wzywana. Bracia z jej wspólnoty kościelnej wzy­

wają ją do złożenia wyjaśnień’.

Remonstranci z czasem doczekali się lepszych czasów, mogli zakładaćkościoły, nie zdobyli jednak władzy w pań­

stwie. Choć i tu zdarzały sięwyjątki, jakuwieczniony przez Rembrandta Nicolaes Tulp, słynny lekarz piastujący od 1654 roku stanowisko burmistrza Amsterdamu. Remon­

stranci pozostawali co prawda w mniejszości, jednak to z ich kręgów wywodzili się główniprzedstawiciele holen­ derskiej inteligencji. Nadawali oni tonżyciukulturalnemu, z ich grona wyszła także idea amsterdamskiej Akademii, a potemteatru. Nauki isztukirozwijały się bowiem lepiej na liberalnym, tolerancyjnym i pozbawionym ortodok­

sji gruncie myśli arminiańskiej, której dewizą było in ne- cessariis unitas, in non necessariis libertas, in utrisque Caritas

- w kwestiach fundamentalnych jedność, w wątpliwych wolność,awszędzie szacunek10.

10 K. H. D. Haley, The Dutch in the Seventeenth Century..., s. 84-91.

11 J. Huizinga, Kultura holenderska w wieku siedemnastym. Szkic, [w:] Kul­

tura XVlI-wiecznej Holandii, tłum. P. Oczko, Kraków 2008, s. 96.

Czy jednak wpływ kalwinizmu na Holendrów i ich kulturę był determinujący? Na pewno był on znaczny, jednak żadną miarą nie był jedyny. Jak zauważył Johan Huizinga, „kalwinem nie był teżżaden z wielkich Holen­ drów, twórców nowych formi idei: ani Grotius, ani Von- del, ani Rembrandt"11. Dodajmy - nie byli nimi także lak reprezentatywni przecież dla holenderskiej kultury XVII wieku katolicy - Vermeer, Jan Steen i PhilipsVingboons, wielki architekt Amsterdamu. Jednak specyfika ortodok­ syjnego kalwińskiego życia religijnego i liturgii odcisnęła trwałe znamię nakształcieholenderskiego społeczeństwa, zwłaszcza w prowincjach północnych. O jego istocie sta­

nowiło przedewszystkimkaznodziejstwo.Głównym miej­

scemw kościele reformowanym nie był ołtarz, a kazalnica, zaś kazanie stanowiłokluczowy punkt nabożeństwa. Przy­ wołajmy raz jeszcze Huizingę:

Kościół stanowił łącznik pomiędzy patrycjatem a mieszczań­

stwem, gdyż duchowni odwiedzali zarówno zamki, jak i sklepy.

Predykanci pełnili ważną, a jednocześnie niezwykle delikatną rolę. W większości pochodzili oni z klas średnich. Z uwagi na istotę religii kalwińskiej byli oni po pierwsze kaznodziejami, a dopiero w dalszej kolejności duszpasterzami. Ponieważ swe zadanie postrzegali głównie jako przemawianie, napominanie i przekonywanie, z urzędu niejako, automatycznie osądzali, a nawet często potępiali państwo i społeczeństwo. Duchowni re­

prezentujący religię dominującą stali się więc obrońcami poglą­

dów, które należało brać pod uwagę. Ich głosu jednak nie można jeszcze nazwać opinią publiczną w pełnym tego słowa znaczeniu.

Ich wypowiedzi bywały w nieunikniony sposób nacechowane demokratycznie - będąc synami narodu, głosili oni ludowi słowo Boże w jego języku.[...] Choć duchowieństwo nie posia dało gło­

su w sprawach miejskich ani państwowych, a urzędnicy czasa­

Holandia - Nowym Izraelem, czyli o religii 149

mi upominali kaznodziejów mówiąc: „moi panowie predykanci, pozwólcie nam zająć się naszymi sprawami, a sami zajmijcie się swymi", władze doskonale wiedziały, których poglądów wyra­

żanych przez Kościół nie można lekceważyć12.

12 Ibidem, s. 81-82.

13 Cyt. za: G. Brandt, Het leven van Vondel..., s. 45. Por.: P. Wittew­

rongel, Christelicke Huyshoudingh, Amsterdam 1655, wersja rozszerzo­

na: Oeconomia Christiana ofte Christelicke Huyshoudingh, Amsterdam 1660.

Dotyczyło to także spraw teatru i dramatu. Dla du­ chownychkalwińskichscenabyła miejscem ohydnym, sie­

dliskiem zbrodni i występku, dlatego protestowali wciąż przeciwko kolejnym przedstawieniom i traktowali z wro­ gością amsterdamską Akademię Costera i powstały z niej później teatr.Kalwińscyduchowni sądzili bowiem, jakujął to atakujący Vondla Petrus Wittewrongel, autor Oeconomia Christiana (1660), że „pisaniei czytanie tragediito co inne­

go niż wystawianie jej na sceniedla pieniędzy, w pogański sposób służący cielesnym i plugawym przyjemnościom".

SamVondel był dlanich„kłamliwym nauczycielem,piewr- cą próżności, rozpasania i pogańskiej bezbożności"13. Nie udało im się co prawda przez długi okres czasu zakazać działalności amsterdamskiej sceny, jak miało to miejsce w Anglii pod rządami purytanów, kiedy to zamknięto wszystkie teatry na kilkanaście lat, ale starano się utrud­ niać życie teatralne, jak tylko to było możliwe, o czym świadczyćmogą choćby wspomniane już protestyprzeciw Gijsbrechłowi z Amstel. Jednak władze miasta rzadko szły duchownym na rękę, głównie z powodów praktycznych.

Wpływy z przedstawień przeznaczano bowiemw całości na miejski sierociniec i domstarców (warto zaznaczyć, że sam autor nie dostawał żadnego honorarium), tak więc urzędnicy nie chcieli działać na szkodęnajuboższych.

Zresztąautorzy sztuk starali się zawczasu przewidzieć i obalić argumentypredykantów. We wstępach do swych sztuk nierzadko zamieszczali oratio pro domo sua, obrony sztuki dramatycznej. Celował w tym zwłaszcza Vondel,

który we wstępie do dramatu Salmoneus (1657)pisał: „Na­

wetsam Teodor Bćze,którego gorliwość zachowała Gene­ węi jej kościółw takiej samej czystości,w jakiej zostawił je Kalwin, dał nam swą tragedię o ofierze Abrahama"14, zaś w przedmowie do Lucyfera (1654)podpierał się autoryteta­ miicytatamiz dzieł uznanych teologów i pisarzy chrześci­ jańskich, a także przywoływał historię Genesiusa i

wetsam Teodor Bćze,którego gorliwość zachowała Gene­ węi jej kościółw takiej samej czystości,w jakiej zostawił je Kalwin, dał nam swą tragedię o ofierze Abrahama"14, zaś w przedmowie do Lucyfera (1654)podpierał się autoryteta­ miicytatamiz dzieł uznanych teologów i pisarzy chrześci­ jańskich, a także przywoływał historię Genesiusa i

W dokumencie Piotr Oczko (Stron 139-169)