• Nie Znaleziono Wyników

Intymny piec

W dokumencie Rozważania o domu (Stron 161-164)

O wstydliwych i intymnych miejscach domu

8.4. Intymny piec

Przyjrzyjmy się wszakże kilku aspektom intymnego zastosowania pieca. Gdy kąpiel paro-wą brano w jego czeluściach, członkowie rodziny rozbierali się do naga i wpełzali do wnętrza komory paleniskowej, kładąc się tam na podłożonych ku temu celowi deskach i próbując

wy-trzymać możliwie długo, po czym wypociwszy się należycie, wychodzili i spłukiwali ciała zim-na wodą. Jeden z opisów takiej kąpieli parowej podał przed półtora stuleciem podróżujący po dawnej Rosji Anglik, Henry Sutherland Edwards: „Na ogół przy jakimkolwiek szeregu chat znajduje się jedna lub dwie łaźnie, w której okoliczni mieszkańcy po kolei zażywają kąpieli, lecz gdy takowej łaźni mimo wszystko nie ma, wówczas wieśniak starannie przegrabiwszy popiół, wpełza do rozgrzanej pieczki i zażywa kąpieli we własnym pocie. Byłby się tam zresztą upiekł, gdy-by nie wiadra wody, którymi chłodzi rozpaloną skórę. Dzięki temu zabezpieczeniu wydostaje się z ognistej czeluści bez szkody, a nawet, można by sądzić, zaznawszy niejakich korzyści”256.

Półżartobliwy opis Edwardsa znajduje także potwierdzenie we wzmiankach innych pisa-rzy, w podobny sposób za pomocą ironii i żartu podkreślających niezwykłość lub wręcz nie-dorzeczność (z perspektywy Brytyjczyków), a jednocześnie niezbitą realność i powszechność kąpieli w czeluściach pieca. Najstarsze wzmianki tego typu pochodzą już z pierwszej połowy XVIII wieku257, a najpóźniejsze z początku XX wieku, co daje nam zakres czasowy dwóch stu-leci258. Gwoli ścisłości warto wspomnieć, że komory dawnych domowych pieców piekarskich (tak zwanych pieców ruskich) miewały 160-180 centymetrów długości, od 80 centymetrów do około metra szerokości i około 60 centymetrów wysokości, więc mogłyby się w nich zmieścić nawet 2-3 szczupłe osoby; niewykluczone też, że lokalnie wznoszono piece o większych roz-miarach.

O łaziebnym wykorzystaniu nie czeluści pieca, lecz podpiecka, czytamy natomiast w jed-nym z artykułów Charlesa Dickensa na temat zwyczajów chłopów w dawnej Rosji: „Rosyjski chłop pod piecem może znajdować radość i miło szaleć, kiedy czas po temu. Gdyż (...) raz w ty-godniu mużyk Iwan Iwanowicz, pozbywszy się jakiejkolwiek odzieży, wpełza do owej podłuż-nej jamy [pod piecem] na tyle, ile może, aby się nie udusić. Zza pieca wynurza się jego żona, baba Tatiana, i oblewa go wiadrami gorącej wody, aż go niemal nie utopi. Ten szybko wska-kuje w swą odzież starannie upieczoną w przedniej części pieca dla zabicia robactwa – i to wszystko nazywa się rosyjską kąpielą. Jeśli mużyk ma szczęście być starostą lub jakkolwiek wydobył się z podłej nędzy, zamiast tego będzie miał rodzaj budy z gorących kamieni wznie

-256 H. S. Edwards: The Russians at Home: Unpolitical Sketches. W.H. Allen and Co., London 1861, s. 285-286.

257 Na przykład z 1744 roku pochodzi relacja Thomasa Salmona, piszącego o rosyjskich wieśniakach, że „rozpalają (...) piec piekarski na tyle mocno, by z trudnością można w nim było wytrzymać, po czym pięcioro lub sześcioro z nich wchodzi do środka i wyciąga się, zatykając ujście, tak iż ledwie nie wyzioną ducha” (T. Salmon: Modern history or the present state of all nations t.1, London 1744, s. 613).

258 Najpóźniejsza wzmianka, jaką zdołałem wyszukać, pochodzi z 1906 roku, kiedy to amerykańska antropolog Annette M. B. Meakin pisała o wiejskich piecach ówczesnej Rosji: „Piec jest zresztą tak obszerny, że często konstruuje się go tak, aby służył do kąpieli parowych. Cała rodzina – ojciec, matka i dzieci – przyjmują w nim w każdą sobotę to, co nazywa-my łaźnią turecką, oczywiście w tych wsiach, w których nie ma łaźni ogólnodostępnych. — Tak, w nim pieczenazywa-my chleb i w nim zażywamy kąpieli − powiedziała mi pewna kobieta, otwierając z miłym uśmiechem otwór do czeluści pieca i po-zwalając mi tam zajrzeć. — Sypiamy też na nim podczas mrozów” (A.M.B. Meakin: Russia: Travels and Studies. Hurst and Blackett, Ltd., London + New York 1906, reprint Arno Press, New York 1970, s. 38-39).

sionej na podwórzu obok chlewa przy kopcu śmieci i gnoju; owa buda z małym przedsion-kiem kąpielowym to sauna. Jednakże dziura pod piecem i wiadro z gorącą wodą, czasem też wiaderko z zimną, to najpowszechniejsze części ruskiej bani, czyli łaźni”259.

Potwierdzenie zwyczaju kąpieli w czeluści pieca znajdujemy także w polskim piśmien-nictwie etnograficznym260 oraz w literaturze pięknej, między innymi w wydanej w 1867 roku książce Dziesięć lat niewoli moskiewskiej autorstwa Juliana Jasieńczyka, polskiego zesłańca wcielonego później do armii carskiej, skąd pochodzi poniższy ustęp:

„— A może by ty bani chciał? (...)

— A gdzież ta bania? Pójdźmy do bani.

— Po co chodzić, bania tu u nas w izbie.

Spojrzałem raz jeszcze wokoło, nic nie rozumiałem, gdzie ta bania. Zacząłem się jednak rozbierać; stanąłem w bieliźnie.

— No, rozbieraj się zupełnie i właź. (...)

— Ale gdzież bania?

— Jak to, nie wiesz jeszcze? Toś ty mało chodził po kwaterach, jak widzę; toć w piecu.

— W piecu? — zawołałem zdziwiony.

— W piecu, służywyj, w piecu; my biedni, żebyśmy mieli oddzielną banię. Ale i w piecu do-brze się wyparzysz i nie ugorzejesz tak prędko. Pomimo zachęcania gospodarza znikł urok i chęć do bani, ale byłem już rozebrany; trudno się cofać.

— A jakże tam wejść do tego pieca?

— To ci dziewka pokaże. Paraszka otworzyła piec, wyjęła stamtąd kilka garnków, podrzuciła słomy i na brzegu pieca położyła wałek, na którym oparła koniec deski

— No, kładź się służywyj na deskę, — rzekła Paraszka, a ułożywszy mnie jak struclę, wepchnęła do pieca na desce. Potem podała mi miskę z zimną wodą i zatkała piec deską.

— Ależ ja się tu uduszę, — wołałem z tej nowej katakumby.

— Niczewo, prej, prej, służywyj, — radził gospodarz.

Gorąco i duszno było, ściany parzyły, głowa trącała o sufit; bałem się ruszyć, uciekać nie można było, bo piec zamknięty, a na kominie rozżarzone węgle. Poprzysiągłem sobie, że to ostatnia w mem życiu tego rodzaju bania; drugi raz nie dam się złapać.

Pot lał się strumieniem; nareszcie zawołałem, że już mam dosyć. Paraszka odjęła deskę, ale zamiast mnie wydobyć, zaczęła mię smagać miotełką z brzozowych ga-łązek; obiwszy mnie na wszystkie boki, wydobyła z pieca”261.

259 C. Dickens: A Journey due North – Russians at Home. „Household Words. A Weekly Journal Conducted by Charles Dickens”

Nr 352, Saturday, December 20, 1856 (t. XIV), s. 550.

260 Por. K. Moszyński, op. cit., s. 208.

261 J. Jasieńczyk: Dziesięć lat niewoli moskiewskiej. F.A. Brockhaus, Lipsk 1867, s. 141.

Może więc opisana w noweli Antek Bolesława Prusa śmierć dziewczynki upieczonej żyw-cem we wnętrzu pieca również była nie tyle tragicznym skutkiem zabobonu, lecz raczej nie-szczęśliwym wypadkiem wskutek nieumiejętnego zastosowania pieca do znanej skądinąd i akceptowanej funkcji. Jeszcze dziś wywiady z najstarszymi mieszkańcami wsi w północno-wschodniej Polsce ujawniają, że wchodzenie do wnętrza pieca nie było dawniej niczym dziw-nym. Motyw wchodzenia do pieca pojawia się też w niektórych ludowych podaniach i ba-śniach dla dzieci. Ponadto podczas badań terenowych prowadzonych przez autora 4 czerwca 2010 roku w gminie Szypliszki na Suwalszczyźnie odnotowano relację Piotra Seredzińskiego ze wsi Słobódka, że po przepaleniu się wkładu można było się schronić przed mrozem we wnętrzu komory paleniskowo-piekarskiej i że często robiono tak w najtęższe zimy; rozmówca opowiadał między innymi o mężczyźnie, którego od zamarznięcia „uratowało tylko to, że wlazł do pieca”. Podobne wzmianki znajdujemy też w literaturze etnograficznej262.

Ogromne piece w dawnych chałupach nie tylko ratowały przed mrozem oraz pozwalały na wypiek chleba i przyrządzenie posiłków, lecz, jak świadczą źródła literackie, stawały się przestrzenną osnową codziennej higieny, intymnych kontaktów, bezpiecznego snu. Należały do najbardziej intymnych zakątków domu.

W dokumencie Rozważania o domu (Stron 161-164)