• Nie Znaleziono Wyników

Toaleta a kultura

W dokumencie Rozważania o domu (Stron 169-173)

O wstydliwych i intymnych miejscach domu

8.9. Toaleta a kultura

Ostatnimi laty toalety lub „salony kąpielowe” pełnią nowe funkcje. Co bardziej ambitny inwestor żąda „salonu kąpielowego” z minibarem lub wręcz z minikuchnią, kiedy indziej zaś pojawia się w nim przestrzeń społeczna z jacuzzi i sauną, w której podejmowani są zaufani przyjaciele. W ten sposób „salon kąpielowy” przejmuje rolę pokoju dziennego, kuchni lub ja-dalni. Można by rzec, że toaleta niczym nowotwór anektuje kolejne przestrzenie domu, przej-muje kolejne funkcje, rozrasta się, zwielokrotnia, wzbogaca się ideowo (ryc. 8.2) i pozbawia pozostałe pomieszczenia ich funkcjonalnej i symbolicznej tożsamości.

Ryc. 8.2. Ustęp z kominkiem – szkic studialny (arch. Katarzyna Paruszewska, 2016, za zgodą autorki)

Powyższy opis może wydawać się przejaskrawiony i przez to nieprzystający do ram roz-prawy naukowej. Rzeczywiście autor nie oparł się pokusie zastosowania w nim zarówno hi-perboli, jak i uproszczeń. Przejaskrawienia wywodu nie są jednak bezpodstawne, bo celem ich użycia jest wyekstrahowanie i wyeksponowanie procesów kulturowych (w tym dotyczą-cych zmian w estetyce i kulturze zamieszkiwania), które ze swej natury są trudne do rozpo-znania. Gusta są wszak różne, a skromne możliwości finansowe wielu inwestorów (często także ich konserwatyzm i brak wyczucia estetyki) powodują, że większość nowo projektowa-nych, wznoszonych i wyposażanych mieszkań jest u nas daleko skromniejsza, niż przedsta-wiono w powyższym, nieco przejaskrawionym i wyidealizowanym, opisie. Jednak rozmowy z architektami, własne doświadczenie projektowe autora, wyniki coraz liczniejszych konkur-sów projektowych na łazienkę lub salon kąpielowy oraz przegląd propozycji projektowych mieszczanych w rozmaitych katalogach, w czasopismach i w Internecie uzasadniają tezy za-warte we wcześniejszych akapitach. A jeśli nawet opisane tu mieszkania, domy i „salony ką-pielowe” bywają projektowane i realizowane nieczęsto, to powodem tego są raczej ogranicze-nia finansowe inwestorów, lecz już nie egzotyka opisanej wyżej idei domu-spa.

Czy jednak wcześniejsze opisy rzeczywiście są przejaskrawione? Architekci spotykają się z sytuacjami jeszcze bardziej niezwykłymi, albowiem co zamożniejsi, wymagający i świadomi estetycznie inwestorzy domagają się dziś salonów kąpielowych z obszernymi aneksami, a na-wet o kilku wnętrzach. Takie wnętrza stanowią jakby wewnętrzne mieszkanie w mieszkaniu.

Wszystkie one tworzą swego rodzaju wspólną strefę intymną, w której właściwym ubiorem jest szlafrok, bielizna lub nagość i do której nie mają wstępu niepowołani, podczas gdy w po-zostałej części domu obowiązuje odrębny domowy dress code. Czas płynie tam inaczej, inne są zasady zachowania, inne wymogi obyczajności.

Toaleta staje się więc jakby osobnym mikroświatem, pełniąc rolę nie tylko miejsca naj-bardziej intymnego, lecz niekiedy staje się też najnaj-bardziej społeczną przestrzenią mieszka-nia. W niej, jak już wspomniano, podejmuje się gości, choć tylko tych najbardziej zaprzyjaź-nionych. W niej najwyraziściej uwidocznia się codzienny konflikt interesów: kto, kiedy i jak z niej korzysta. W niej spędza się długie godziny porannych ablucji i wieczornego relaksu.

Wokół niej oscylują marzenia o idealnym domu, o przestrzeni własnej, intymnej, niepowta-rzalnej. W niej rodzą się nowe wzorce zamieszkiwania i z niej wyrasta nowa symbolika domu.

Czy zatem nadszedł już czas na powołanie nowych obszarów badań naukowych dotyczą-cych kulturowych aspektów funkcjonowania sanitarnych przestrzeni domu? Czy pojawi się socjologia łazienki lub kulturoznawstwo przestrzeni sanitarnych? Czy będziemy badać wpływ or-ganizacji przestrzeni domu na model rodziny lub na psychikę dzieci?

8.10. Prognoza

Przejdźmy do prognoz, choć oczywiście formułowanych na prawach przypuszczeń. Otóż gdyby wyżej opisane tendencje rozwojowe utrzymały się choć przez kilka kolejnych dekad, dom stałby się w całości toaletą. Wszystkie bowiem pomieszczenia domu poza toaletami maleją, degenerują się lub zanikają, podczas gdy ich funkcje są przechwytywane przez „salo-ny kąpielowe”. Dom staje się niezbęd„salo-nym spa, bo musi okazać się przede wszystkim miejscem regeneracji sił po męczącej pracy – po wycieńczającej umysł i ciało rywalizacji w korporacyj-nych biurach, po wielogodzinkorporacyj-nych schizofreniczkorporacyj-nych sesjach w projektowych atelier, a w przy-padku młodzieży – po traumatycznych nieraz przeżyciach we współczesnych „szkołach ge-niuszy”. Zanikają społeczne funkcje domu (niestety również te odnoszące się do najmniejszej komórki społecznej, czyli rodziny i jej potrzeb), rośnie zaś zapotrzebowanie na mieszkania, które pozwalają współczesnemu niewolnikowi korporacyjnego życia być jeszcze bardziej wy-dajnym, twórczym i skutecznym. Dom staje się więc już dziś wielkim „salonem kąpielowym”

i tym bardziej w przyszłości stanie się po prostu prywatnym spa. Także jednoosobowe kawa-lerki stają się spa. Rolę tę pełnią zresztą nie tylko mieszkania i domy ciężko pracującej klasy średniej i elit, lecz także mieszkania emerytów.

Jeśli zaś takie twierdzenia wydają się teraz zbyt śmiałe, pomyślmy: czy przed półwieczem ktokolwiek wpadłby na pomysł umieszczania w polskim domu ergometru do ćwiczeń i łóżka do masażu? Dziś jednak należą one do niemal standardowego wyposażenia, wręcz ulubione-go przez niektóre grupy, na przykład przez wspomnianych emerytów.

Powyższym wywodom można by zarzucić – oprócz hiperbolizacji tematu – że za podsta-wę rozważań zawartych w tym rozdziale przyjęto początkowo dawny dom wiejski, natomiast wywód sfinalizowano, uwzględniając głównie domy i mieszkania miejskiej klasy średniej i elit. Nieporównywalność i kulturowo-społeczna niekompatybilność obu tych kategorii miesz-kań jest tylko pozorna, a wynikające z takiego wyboru ewentualne zarzuty o błędność meto-dologii i nienaukowość wyników można odeprzeć następująco: przed półwieczem większość ludności Polski mieszkała na wsi, a przed drugą wojną światową było to ponad 70% ludności kraju. Dziś te proporcje uległy odwróceniu i zdecydowana większość to mieszkańcy miast, bę-dący w znacznej części potomkami wychodźców ze wsi i małych miasteczek. Zatem „przecięt-na rodzi„przecięt-na” była to dawniej rodzi„przecięt-na „przecięt-na wsi, a dziś rodzi„przecięt-na w mieście; „przeciętny dom” był to dawniej dom na wsi, a dziś – dom w mieście. A przecież w niniejszej książce cały czas traktu-jemy właśnie o rozumieniu idei domu, o sensie domu, o archetypie domu, o domu rozumia-nym intuicyjnie, potocznie, naturalnie czyli – można by rzec – o „przeciętrozumia-nym domu” (przy czym przeciętność nie jest tu pojmowana jako bylejakość, lecz jako ustalony w danym społe-czeństwie poziom skojarzeń z pojęciem „dom” i związanych z nim aspiracji).

W ciągu zaledwie stulecia „przeciętny dom” wyewoluował więc tak dalece, że stał się jak-by swą odwrotnością, swym przeciwieństwem. Dawniej dom jak-był silnie nacechowany trans-cendencją, a przede wszystkim opozycyjny symbolicznie oraz przestrzennie względem tego, co fekalne i nieczyste. Dziś zaś właśnie pomieszczenia sanitarne zajmują jego środek, domi-nują funkcjonalnie i estetycznie, pochłaniają gros kosztów projektu, wykończenia i utrzyma-nia, zaś w niedalekiej przyszłości być może dom stanie się po prostu prywatnym spa, miej-scem intensywnej odnowy biologicznej i umysłowej, w którym funkcje higieniczno-sanitarne i prozdrowotne realizowane będą za pomocą najwymyślniejszych technologii.

Zarzucając zaś współczesną terminologię, a używając dawnych, choć dziś już jakby nie-przystojnych określeń – dom staje się ekskluzywnym ustępem i ten jego ewolucyjny kierunek zapewne wyznaczy kolejne etapy jego przyszłych przemian265.

265 Jest to celowe przejaskrawienie, by zaprosić czytelników do dyskusji lub osobistej refleksji. Można by bowiem zaopo-nować: czyż nie jest to po prostu powrót do czasów antycznych, do dobrze już znanych idei i rozwiązań? Czy w helleń-skich, rzymskich i bizantyjskich willach i pałacach nie funkcjonowały pomieszczenia na podobnych prawach, w tym prywatne łaźnie i baseny? Czy nie służyły one spotkaniom, dyskusjom i tym podobnym celom towarzyskim?

W dokumencie Rozważania o domu (Stron 169-173)