• Nie Znaleziono Wyników

usiłowała zgładzić ze świata panujqcego podówczas w Rosji cara, Aleksandra III. Zamach się nie udał. Sprawców areszto­ wano i osadzono w więzieniu. Śledztwo wykazało, że niektó­ re zebrania spiskowców odbywały się w mieszkaniu nienależą-cego do sprzysiężenia studenta, Bronisława Piłsudskiego, rodzo­ nego brata dzisiejszego Pierwszego Marszałka Polski. Ten ni­

kły kontakt z rewolucjonistami wystarczył, aby sqd skazał go na 15 lat ciężkich robót. Udział Józefa Piłsudskiego był jeszcze mniejszy. O przygotowanym zamachu zupełnie nie wiedział, a jedynq jego „winq“ było, że na pisemnq prośbę brata zetknqł przysłanego do Wilna człowieka z miejscowym aptekarzem, Ty­

tusem Paszkowskim. Ani Bronisław, ani Józef nie wiedzieli, że przybysz z Petersburga miał otrzymać od aptekarza materjały wybuchowe, potrzebne do sporzqdzenia bomby. W rezulta­

cie obaj bracia znaleźli się na Sybirze: Bronisław na wyspie Sachalinie, jako katorżnik, Józef zaś — w gubernji Irkuckiej, jako zesłaniec administracyjny.

Przedtem, zanim wyrok zapadł i potem, w czasie dokony wania formalności, tułał się Józef Piłsudski po różnych więzie­

niach. Z za krat oglqdał Wilno, Petersburg, Moskwę, a potem etapy. W owym czasie komunikacja z Sybirem odbywała się częściowo drogq wodnq, częściowo zaś przy pomocy koni — wozami lub saniami. Zesłańcy nie korzystali nigdy z innych

Na Syberję, do Kireńska!

środków lokomocji, jak tylko statki rzeczne i własne nogi. Nie zważajgc na to, że podróż piesza kosztowała drożej, rząd car­

ski trzymał się uparcie zasady, aby więźniom nie dawać koni.

Prawdopodobnie chciano w ten sposób skazańcom dokuczyć.

Było to zgodne z tezq sprawiedliwości rosyjskiej, że więzienie ma być karq, a nie drogą do poprawy, względnieśrodkiem wy­

eliminowania ze społeczeństwa jednostki szkodliwej. I rzeczywi­

ście, droga na Sybir była bodaj cięższg karg od samego po­ bytu na „pasielenju".

Pod koniec roku 1887 znalazł się Józef Piłsudski w maleń­ kiej mieścinie sybirskiej, Kireńsku, leżgcej w odległości około 6 tysięcy kilometrów od jego rodzinnego Wilna.

Sybir jest krajem o klimacie mroźnym. Zimy sg tam dłu­

gie, trwajgce 8 — 9 miesięcy. Krótkie lata zaledwie pozwolą mieszkańcom zakosztować rozkoszy ciepła, a już majg się ku końcowi. Nadomiar złego, brak tam pór pośrednich: wiosny i jesieni. Upały następuję prawie bezpośrednio po mrozach, a mrozy — po upałach. Miejsce, przeznaczone na pobyt Piłsud­ skiemu, leżało daleko na północy Sybiru i te wszystkie cechy, o których piszę, występowały tam szczególnie jaskrawo. Prze­ był w niem Józef Piłsudski przeszło dwa lata. Złożył się na ten czas różaniec dni smutnych. W oddaleniu od rodziny, wtrosce o starszego brata, Bronisława, który jednocześnie przebywał w katordze na wyspie Sachalinie, a więc jeszcze kilka tysięcy kilometrów dalej, płynęły rozpaczliwie wolno. Młody, rwgcy się do życia, człowiek musiał cierpieć stokroć więcej od swych starszych, spokojnych towarzyszy. Twardy charakter, duma i upór, w najlepszem tego słowa zrozumieniu, pozwoliły mu jed­ nak nie dać się opanować apatji, czy też depresji. Pomimo ciężkich warunków, Józef Piłsudski nie upadł na duchu, nie pod­ dał się zwykłemu na zesłaniu nałogowi lenistwa. Jego żywy umysł nie spoczywał ani na chwilę. Wszystko go obchodziło, wszystko interesowało. W jego pamięci odbijało się, jak na kliszy fotograficznej, życie tajgi, zwyczaje ludów pierwotnych i czołdonów — Sybiraków. Wchłaniał w siebie naukę z tego, co mogło mu dać smutne otoczenie zesłańców i kraj zesłańczy.

NAEMIGRACJIWLONDYNIE

(1895)IgnacyMościcki,BolesławMiklaszewski,BolesławAntoniJędrzejowski,JózefPiłsudski,AleksanderDębski,WitoldJodko-Narkiewicz.

Józef Piłsudski nad Lenq wśród tajgi

A, bqdź co bqdź, i otoczenie i kraj były oryginalne. Na­ około Kireńska roztaczała się olbrzymia, równa selwasom ama­

zońskim — tajga. Ta piękna, iglasta puszcza, roztaczajqca swoje ostępy na przestrzeni wielu miljonów kilometrów kwadra­

towych, otulała szczelnie maleńkie miasto, oddzielajqc je nie­ przebytym gqszczem od reszty świata. Modrzewie,jodły, świer­ ki i brzozy stanowiły jej podstawę. Wyrastały ku niebu smukłe, jędrne i tęgie. U dołu spowijało je gęste podszycie w lecie, a gruby, biały kożuch śniegowy w zimie. Między niemi uwija­

ło się mnóstwo niedźwiedzi, rysi, wilków, popielic, lisów srebr­

nych i rudych, sarn i wiele innych zwierzqt.

Jedynemi drogami, przecinajqcemi te nieprzebyte gqszcze, były rzeki. Kireńsk leżał nad rzekq Lenq, dłuższq kilkakrotnie od Wisły. Po jej wodach, gdy były wolne od lodu, kursowały przez kilka miesięcy w roku nędzne stateczki, stanowiqce jedy-nq więź ze światem zewnętrznym. Żył więc Józef Piłsudski w taj­ której zaglgdał w nocy przez szpary księżyc, nieomal nie zmarzł na śmierć. Przeziębiony i chory został przeniesiony do szpitala, a potem do innej miejscowości, położonej na południu Sybiru, w klimacie nieco łagodniejszym od kireńskiego.

I tak w dniu 6 sierpnia 1890 roku znajdujemy Józefa Pił­ sudskiego we wsi Tunka, położonej w granicach dzisiejszej auto­

nomicznej republiki Burjato-Mongolskiej. Tutaj zdrowie jego poprawia się i hartuje.

Kraj i warunki życia zastał Józef Piłsudski w Tunce inne od tych, które poznał w Kireńsku. A więc przedewszystkiem nie było tutaj tajgi. Naokoło wsi rozciggały się obszerne stepy, łqki i pola uprawne, obejmujqce całq, szerokq na 30 do 40 kilo­ metrów dolinę rzeki Irkutu, w której Tunka leży. Zamiast smu­

kłych drzew, szumiały trawy, a uczucie zamknięcia, tak zwykle

W Tunce, wśród stepów i Burjatów

w miejscach zalesionych, tutaj zostało zastqpione uczuciem swobody, zwyklem krainom stepowym. I ludzie byli tu inni.

W okolicach nie koczowały dzikie plemiona Tunguzów, lecz wszędzie mieszkał lud osiadły — Burjaci i nieco Rosjan. O ile Kireńsk był tylko zwykłg kolonjq rosyjskq, o tyle Tunka posia­ dała już wybitne piętno Wschodu. Bliskie sqsiedztwo Mongolji i Chin, pochodzenie rasowe Burjatów, nalezqcych do pnia mon­

golskiego, oryginalne stroje, odmienna religja (lamaizm) i od­

mienne zwyczaje — stwarzały tło egzotyczne, a dla młodego zesłańca nadzwyczajnie powabne. Gdyby nie to, że sprowa­

dzono go tam poniewoli, że męczyła go tęsknota za Ojczyzna i rodzinq, być może, cieszyłby się z losu, który pozwolił mu po­

dziwiać ten kraj i tych ludzi.

Życie Józefa Piłsudskiego płynęło w Tunce pod znakiem pracy. Korzystajqc ze znajomości języków, został nauczycielem młodych chłopców ,synów lekarza-zesłańca. Poza tern, chodził na polowania, grał w szachy, gawędził i dyskutował z towarzy­ szami niedoli: Bronisławem Szwarce, Michałem Mancewiczem i Stefanem Juszczyńskim.

Dnia 8 kwietnia 1892 roku upłyngł mu pięcioletni okres ze słania. W pięć tygodni później opuścił kraj golgoty i udał się kolejq do Polski, do Wilna, gdzie oczekiwała go stęskniona ro­

dzina.

Przybycie do Wilna było wielkq uroczystościg nietylko dla niego, ale dla ojca i dla całej wielce licznej rodziny Piłsudskich.

Były zesłaniec nie zawiadomił nikogo o dacie swego przyjazdu.

Może dlatego, że był nieco przesqdny, a może poprostu dla­

tego, że bał się w ostatniej chwili jakiegoś kawału ze strony zapamiętałych w prześladowaniu wszelkich m i a t i e ż n i- k ó w władz carskich. Dość, że do Wilna przybył niespodzie wanie i udał się najpierw do siostry Zofji (Kadenacowej). I tam, w przedpokoju, wywiqzała się taka scena:

— Proszę powiedzieć pani, — rzekł do służqcej — że przyszedł do niej jeden pan.

Powrót do rodzimego Wilna

Służąca popatrzyła na nieznajomego, może wzruszyła ra­ mionami na to niewymienienie nazwiska i zaanonsowała „jed­ nego pana“.

Pani Zofja Kadenacowa nadeszła, spojrzała na przyby­

sza i, nie poznawszy go, zapytała:

— Czego pan sobie życzy?

Józef Piłsudski opuszczał Wilno, jako młody 19-letni chło­ piec, a wracał, jako dojrzały 25-letni mężczyzna. Twarde ży­ cie, zmartwienia, odmienny klimat — wszystko to zmieniło go tak bardzo, że nic dziwnego, iż nie poznała go rodzona sio­

stra. Zachowując powagę do ostatniej chwili, nie mógł jednak powstrzymać się, gdy usłyszał takie zapytanie z ust ukochanej Żuli, i wybuchnął śmiechem. Dopiero ten śmiech otworzył oczy siostrze, która, jak to zwykle kobiety, płacząc ze szczęścia, rzu­

ciła się kochanemu bratu na szyję.