• Nie Znaleziono Wyników

Jajko Królowej Marysieńki

Występują:

Michał: Michał Kazimierz Radziwiłł, właściciel Białej Książęcej Katarzyna: żona Michała Radziwiłła z domu Sobieska

Księżna: Luiza Charlotta von Kettler z domu Hohenzollern Królowa: Maria Kazimiera Sobieska z domu d’Arguien Król: Jan III Sobieski

Ortel: sługa Michała i Katarzyny O. Sylwester: ojciec Sylwester Nadolski

(W głębi sali leży na ławie zawinięta w obszerny płaszcz z dużym kapturem lub szalem kobieta, w widocznej ciąży. Na środku stół, cztery krzesła, na stole talerz i nóż. Z lewej strony wchodzi bogato ubrana Księżna, w stroju z zielo-nymi elementami. Staje na środku, obok stołu. Z prawej wchodzi sługa Ortel) Księżna

Przybliż się dobry człowieku. Jesteś sługą Michała Radziwiłła, nieprawdaż?

Ortel

Tak wasza wielmożność. Jestem Ortel, szlachcic ze zubożałego rodu na usłu-gach Michała Radziwiłła i jego małżonki Katarzyny, prawowitych właścicieli Alba Ducalis, czyli Białej Książęcej, Podlaską zresztą zwanej, jako że pod La-chami żyjemy.

Księżna

Już niedługo. Już niedługo. Czy wiesz, kim JA jestem?

Ortel

Pachołki mówią, że księżna do nas zawitała.

Księżna

Tak. Jestem księżna Luiza Charlotta von Kettler z domu Hohenzollern

Ortel

Do usług Waszej Wielmożności. Czy w czymś mogę pomóc?

Księżna

To raczej JA mogę pomóc tobie. Widzę, żeś szlachcic, przy tym obyty i inteligentny, to i szybciej dojdziemy do porozumienia. Wiedz, że od jutra ta

wasza Biała Książęca wraz z całym majątkiem tutejszych Radziwiłłów przej-dzie jako zastaw dłużny na własność sierotki Ludwiki Radziwiłł, córki nie-boszczyka księcia Bogusława Radziwiłła, mojego kuzyna. Panie świeć nad jego duszą. Jako że matka Bogusława była z domu Hohenzollern, przeto ksią-żę Bogusław, świeć Panie nad jego duszą, ostatnią swą wolą oddał naszej Ro-dzinie w opiekę jedyną córkę na wychowanie. I oto przybyłam teraz, aby zakończyć te wieloletnie spory i stanąć w obronie praw spadkowych biednej sierotki. Sprawiedliwości musi stać się zadość i Michał, ten zdrajca ojczyzny, musi oddać to, co wedle prawa jest winien.

Ortel

Wybacz mi Wasza Wielmożność, ale od lat służę Radziwiłłom i dam gardło, że nie jest prawdą jakoby mój Pan sprzymierzył się z królem Szwecji Ka-rolem Gustawem podczas potopu i wspierał go zbrojnie. Wręcz odwrotnie.

Krew swą za ojczyznę przelewał walcząc ze Szwedami. To, że mój pan wziął pożyczkę od księcia Bogusława na wsparcie Szwedów pod zastaw majątku i stracił wszystko po ich odstąpieniu, to kłamstwo wierutne, bo z księciem Bo-gusławem wrogami nieprzejednanymi byli. Nawet okoliczni chłopi wiedzą, że potykali się zbrojnie. To Książę Bogusław spiskował ze Szwedami i … Księżna

Nie twojej głowie rozstrzygać takie polityczne sprawy. Na wszystko są pa-piery z pieczęciami. Bacz drogi Ortelu, że już 6 miesięcy mija od śmierci kró-la i nie zapowiada się, aby skłócona szkró-lachta dogadała się w najbliższym czasie kogo wybrać na następcę. Pewnie zresztą wybiorą kogoś z Hohenzol-lernów. W tej sytuacji JA, jako najwyższa godnością, stanowię prawo w tym grodzie.

Ortel

Czegóż więc Wasza Wielmożność oczekuje ode mnie niegodnego?

Księżna

Chcę zadbać o twą przyszłość drogi Ortelu. Musisz zdecydowanie od-ciąć się od tego zdrajcy Michała i wrócić na łono prawowitych obywateli tej waszej wielkiej Rzeczypospolitej. Chcę ci to ułatwić, bo mi cię szkoda. Dałeś się otu-manić tymi perfidnymi gierkami Michała i Katarzyny. Powinnością twoją jest potwierdzić jutro niegodne szlachcica postępki twego Pana. Ja zaś, Księżna Luiza Charlotta von Kettler z domu Hohenzollern, zapewnię ci dostatnie życie na moim dworze.

Ortel

Wybacz mi Wasza Wielmożność, ale nie przystoi mi nawet tego słuchać. Nie wierzę w ani jedno oszczerstwo przeciwko memu Państwu.

Księżna

Lepiej zadbaj o swoją głowę biedny Ortelu. Co będzie z tobą, gdy twoi obecni Państwo stracą wszystko? Wiem, że już teraz nie mają pieniędzy na służbę i jedzenie. A będzie jeszcze gorzej. Z czego utrzymasz siebie i rodzinę? Ho-nor ugotujesz zamiast zupy?

Ortel

Nie mając honoru nie mógłbym i zupy przełknąć.

Księżna

A powiedz mi drogi Ortelu, jaką największą kwotę trzymałeś w ręku?

Ortel

Oooo, było tego ze 100 talarów. Za dawnych dobrych czasów, gdy mój Pan cieszył się powszechnym szacunkiem i nie stracił fortuny na procesy o mają-tek i zniesławienie. Wiozłem wtedy pieniądze do folwarku za 5 wołów.

Księżna

Masz tu trzos (wtyka mu w ręce duży trzos). Ciężki, co? Jest tu 500 talarów.

Pomyśl, ile dobra możesz kupić. Tylko za to, że przytakniesz, gdy będzie mowa o konszachtach twego pana z królem Szwecji i pożyczce od księcia Bogusława. Zwołałam na jutro zjazd okolicznej szlachty i takie świadectwo osobistego sługi bardzo by pomogło sprawie. Zajrzyj do środka. (Ortel nie-pewnie zagląda i patrzy zauroczony)

Księżna

Jaki przyjemny ciężar, jak błyszczą srebrne monety. Masz do wyboru. Tułacz-kę po świecie w chłodzie i głodzie, bez grosza przy duszy, albo 500 ślicznych talarów i dostatnie życie na moim dworze. A za żonę dam ci jedną z moich szlachetnie urodzonych dwórek, z dużym posagiem. Co ty na to? Radziwiłłów i tak już nic nie uratuje, a sobie możesz pomóc. (w tej chwili poruszyła się leżąca żebraczka i zaczęła pokazywać, że jest głodna)

Księżna

A któż to leży w łachmanach przy piecu?

Ortel

To przyszła jakaś niema uboga kobieta, a nasi państwo nigdy nie odmawiają schronienia potrzebującym, tym bardziej, że ta jest, co widać, w stanie błogo-sławionym. Bo i twarz skrywa skrzętnie, pewnie szpetna jakaś.

Księżna

Cóż to za zwyczaje, żeby żebraków wpuszczać na komnaty. W moim zamku pasy bym kazała drzeć ze służby za pozwolenie na takie zuchwalstwo. Czy na pewno jest niema?

Ortel

Nikt od niej słowa nie słyszał; na migi pokazuje co jej trzeba. O, teraz poka-zuje, że jest głodna.

Księżna

Co? Głodna? Co za bezczelność. Jak przejmę ten zamek skończy się ta swa-wola gawiedzi. Wynoś mi się sprzed oczu z tym swoim brzuchem. I tak nic nie dostaniesz. Jedzeniem to dzielę się tylko z moim kochanym pudelkiem Adonisem, którego sprowadziłam z Anglii za 50 talarów. Pewnie w życiu nie widziałaś całego talara.

Ortel

O! Właśnie idą moi miłościwi państwo Michał i Katarzyna Radziwiłłowie.

Księżna

Więc chowaj pieniądze i pamiętaj, co ci rzekłam.

(Żebraczka kuli się na ławie. Księżna wpycha Ortelowi trzos pod ubranie i śpiesznie wychodzi na lewo, mówiąc do siebie:)

Księżna

Weźmie trzos - dobrze, nie weźmie - złodzieja z niego zrobię.

(Z prawej strony wchodzą Katarzyna i Michał Radziwiłłowie) Katarzyna

Nie martw się mój drogi Michale. Nie zabiorą nam naszej kochanej Alba Du-calis. Dobry Bóg nie pozwoli na taką niesprawiedliwość. Co by się wtedy sta-ło z naszą Akademią Bialską? Trzydziesty czwarty rok dopiero mija jak ojciec twój Aleksander z księdzem Wilskim-Ciborowiczem ją fundowali, a już sław-na sław-na kraj cały. Perełka sław-nasza. Miałam zresztą proroczy sen. Zielony smok ze straszną paszczą chciał wedrzeć się do naszego zamku, i gdy był już na mu-rach z nieba zstąpił twój imiennik Archanioł Michał w jasnej zbroi i zadeptał go, trzymając w prawym ręku miecz, a w lewym wagę, co oznacza sprawie-dliwość.

Michał

Ha, ciekawy sen. A czy ten zielony smok ze straszną paszczą nie ciągnął przypadkiem na smyczy angielskiego pudelka, bo opis bardzo mi pasuje do tej całej księżnej Luizy Charlotty von Kettler z domu Hohenzollern (przedrzeź-niając księżną), co mi się po zamku panoszy jak po swoim. Dobrze by było, gdyby ktoś w końcu zdeptał tę jej butę. Co ona może mieć za papiery dłużne, jeżeli ja nic nigdy nie pożyczałem od tego zdrajcy Bogusława, a podczas po-topu szwedzkiego, byliśmy po przeciwnych stronach okopów. To przecież nie ja, tylko ten luter, sprzysiągłszy się ze Szwedami złupił i spalił zamek bisku-pów łuckich i dwa kościoły w pobliskim Janowie. To ja go pobiłem i spaliłem jego tabory pod tymże Janowem. Do dziś o tym opowiadają po zaściankach.

Katarzyna

Bo i mają co opowiadać. Jak to niedobitki Szwedów schroniły się na pobli-skich mokradłach i komary tak im dokuczyły, że woleli się chłopom poddać, niż pod krzakami siedzieć. Toż ich chłopy nagusieńkich jak Pan stworzył do

biskupa przygnali. Ile to uciechy było. Wielka armia szwedzka przez komary pokonana. Do dzisiaj te sioło Komarnem zowią.

Michał

Prawda ci to, prawda. A tu ten krokodyl zielony jakimiś papierami ze szwedz-kimi pieczęciami mnie straszy i szlachtę na jutro zwołuje. Tylko że moja dro-ga Katarzyno nie mamy już pieniędzy żeby się procesować. I nie ma króla, do którego można się odwołać. Oby wybrali go jak najprędzej. Już tylko cud mo-że nas uratować. Na razie to nawet zjeść nie mamy co.

Katarzyna

Kochany Michale, nie zginiemy z głodu. Moja służka znalazła jajko na po-dwórzu i ugotowała je. Siadajmy.

Michał Jedno jajko?

Katarzyna

Jedno jajko na nas dwoje… a raczej na troje, bo widzę tu naszego wiernego Ortela. Też pewnie głodny.

Michał

Mój Ortelu, cóżeś taki markotny. Siadaj z nami do stołu.

Ortel

A coś dzisiaj niezdrów jestem.

Katarzyna

Tylko jak podzielić jajko na trzy równe części?

(w tej chwili poruszyła się żebraczka; pokazuje, że też jest głodna) Katarzyna

Oto i Bóg zesłał rozwiązanie. Podzielimy jajko na cztery części. Tak jest ła-twiej niż na trzy. Czwartą część damy tej biednej kobiecie, która mi zresztą kogoś z wyglądu przypomina.

Michał

Dobrze, że Ojciec Sylwester Nadolski poszedł do biskupa w Janowie, bo trze-ba by jajko na pięć dzielić i nowy kłopot gotowy. A postać tej kobiety fak-tycznie wydaje się znajoma. Nie pomnę jednak, żebyśmy mieli jakoweś znajomości w tym żebraczym stanie. (żartobliwie) A może już trzeba szukać konekcyj wśród ubogich, bo jak nas reszty majątku pozbawią to sami stanie-my się bezdomni. Bierz nasz Ortelu. Wiem, że to niedużo, ale co mastanie-my, tym się dzielimy.

(Ortel siedzi zasmucony, ściskając pod ubraniem trzos) Ortel

Nie mogę.

Katarzyna Co ci jest?

Ortel Pali mnie.

Michał W środku cię pali?

Ortel

W środku też. Dusza mię pali, ale jeszcze bardziej pali skóra na ciele.

Katarzyna A cóż to za choroba?

Ortel

To bardzo zaraźliwa i znana choroba, to zachłanność.

(wyciąga z ubrania trzos) Ortel

To mnie pali. To jest 500 talarów … i palą mnie jakby były z pieca wyjęte.

Michał

A skąd u ciebie taka suma Ortelu?

Ortel

Wybacz mi, błagam, mój panie. Księżna von Kettler wcisnęła mi w ręce te pieniądze, żebym fałszywie świadczył przeciwko tobie Panie. Nie miałem odwagi, żeby te talary od razu rzucić jej pod nogi. Zawahałem się. Taka suma.

Taka suma. Wolę jednak tę ćwiartkę jajka daną ze szczerego serca, niż te 500 judaszowych srebrników. Błagam, wy-bacz mi Panie.

Michał

A to rzecz niesłychana. Mieszkając pod moim dachem sługę mojego przeku-puje. O! To płazem ujść nie może. Wołać mi tu tego krokodyla, znaczy się jej Książęcą Mość.

(po chwili wchodzi księżna w ręku trzyma akt, który podaje Michałowi) Księżna

Podobno prosiłeś mnie Michale, abym Was zaszczyciła swoją osobą. Czyżbyś w końcu zmądrzał i chcesz dobrowolnie podpisać akt przekazania majątku mi, księżnej von Kettler z domu Hohenzollern, prawnej opiekunki biednej sierotki po księciu Bogusławie? Panie świeć nad jego duszą. Czy może wolisz jednak być na jutrzejszym zjeździe szlachty wywleczonym z zamku, ja zaś publicz-nie odczytam wszem i wobec pisma króla Szwecji świadczące o twych

kon-szachtach z najeźdźcą i zaciągniętym u księcia Bogusława długu pod zastaw majątku.

Michał

Pierwej chcę się spytać, czy godne jest osobie szlachetnie urodzonej przeku-pywać sługę gospodarza domu, w którym się mieszka?

(Rzuca na stół trzos z pieniędzmi) Księżna

Nie wiem o czym mówisz Michale. Czym innym zresztą zajęta teraz ma gło-wa. Otóż, jak to mówisz, pod twoim dachem skradziono mi trzos z kwotą 500 talarów, a ostatnio widziano tam twego sługę Ortela. O, to chyba nawet ten trzos, który widzę na stole. Czyżbyś sam już schwytał zuchwalca i chcesz go wydać w ręce sprawiedliwości?

Ortel

Wasza miłość, to oszczerstwo! Księżna osobiście wetknęła mi ten trzos w za-mian za świadczenie nieprawdy. Przysięgam, że tak było.

Księżna

Ja zaś, Luiza Charlotta von Kettler księżna Kurlandii i Semigalii, siostra Fry-deryka Wilhelma Hohenzollerna, elektora Brandenburgii i Księcia Prus, twierdzę, że ten oto twój sługa ukradł mi 500 talarów. Niesłychana to rzecz, aby sługa …

Ortel

Szlachcicem jestem.

Księżna

… aby byle sługa zarzucał kłamstwo najwyższym godnościom. Do lochu z nim i pasy rwać. To tylko potwierdza moje słowa o bezeceństwach w tym domu. Jaki pan taki sługa. Jeszcze jutro dasz gardło Ortelu za tę zniewagę.

Mogę jedynie okazać łaskę, jeżeli twój pan podpisze dziś to, co ma do podpi-sania.

Idź Ortelu, zobacz, ktoś znaczny przyjechał. Koni dużo.

(Ortel wychodzi) Księżna

Co, na cud czekacie? Nie ma cudów. Kto ośmieli mi się sprzeciwić?

(Wstaje Żebraczka)

Królowa Ja.

Księżna

Co za ja? Żebraczka głos podniosła? No nie, w tym zamku pachołki i że-braczki z magnatami w dysputy wpadają. To przecież niemowa miała być.

Szpieg to jest jakowyś, na tortury z nią. Komu szpieguje?

(Żebraczka zdejmuje płaszcz, pod którym ma piękną suknię) Michał

Toż to szwagierka.

Katarzyna

Na miły Bóg, to naprawdę Maria Sobieska. A cóż ty tu robisz tutaj w tych łachmanach?

Królowa

Wybaczcie mi moi mili Michale i Katarzyno. Wczoraj zjechałam do pobli-skiej karczmy na popas. Miałam tam czekać na Jana, męża mojego, a brata twego Katarzyno. Ten się jednak coś opóźnia z Warszawy, gdzie pojechał na wybory króla. A że się różnych strasznych i sprzecznych wzajemnie wieści zwiedziałam od pachołków, o tym co się tu w zamku dzieje, przeto kupiwszy od gospodarza karczmy ten płaszcz, incognito tu przybyłam bez świty, by się w sytuacji rozeznać. Wszędzie z życzliwością mnie przyjmowano ze względu na mój stan błogosławiony, z wyjątkiem tej tu obecnej Księżnej. I powiem wam, że warto było cierpieć niewygody, bo byłam świadkiem wręczania wa-szemu słudze pieniędzy, w zamian za krzywoprzysięstwo, co mogę zaświad-czyć przed sądami.

Księżna

Znaczy się szlachcianka w łachmanach udająca niemowę?

Królowa

Jestem Maria Kazimiera Sobieska, z domu d’Arguien.

Księżna

Francuzeczka jakaś? I ty masz czelność świadczyć przeciwko mnie, księżnej von Kettler z domu Hohenzollern? Za wysokie progi. Szkoda, że od razu cię psami nie poszczułam. Królowa się znalazła.

(W tej chwili wbiega Ortel, machając rękami. Zobaczył Marysieńkę i pada przed nią na kolana)

Ortel

Najjaśniejsza Pani tutaj? Wasz małżonek, Jego królewska Mość niepokoi się wielce o Was. Nie zastał Waszej Wysokości w karczmie i wszędzie Was szu-ka Pani.

Księżna

Co? Królowa z żebraczki? Co to za kpiny?

Michał Jaki Król?

Katarzyna Jaka królowa?

Królowa Jaki król małżonek?

Ortel

Właśnie zajechał dwór hetmana Jana Sobieskiego. W dniu wczorajszym, tj.

21 maja Anno Domini 1674, Jego Wielmożność został wybrany na króla Rze-czypospolitej Obojga Narodów. Służba mówi, że głosowało za nim 3450 po-słów. Tak więc, jesteś teraz Pani małżonką króla. A oto i jego królewska Mość Jan III Sobieski.

(Z prawej strony wchodzi król, wszyscy z wyjątkiem księżnej okazują wiel-ką radość)

Michał, Katarzyna, Ortel

Wiwat król Jan III! Wiwat królowa Maria Kazimiera!

Król

Witajcie moi kochani, siostro i szwagrze. O ! Jest już i małżonka moja. Witaj Marysieńko. Czemuż to nie czekałaś na mnie po drodze, jak żeśmy się uma-wiali? Jechałem do ciebie co koń wyskoczy z radosną nowiną o elekcji, a ty podobno sama bez świty wybrałaś się do szwagrów. Martwiłem się wielce o Ciebie. W twoim stanie. Przecież rozwiązanie niedługo. Tak ci pilno było?

Królowa

Och, mężu mój drogi. To przecież jedenasta moja ciąża i nic mi nie będzie.

Cieszę się wielce z honoru, jaki spotkał nasz dom. Cieszę się też z tego po-wodu, że jako król będziesz mógł pomóc rodzonej siostrze i szwagrowi, którzy są fałszywie pomawiani, czego byłam świadkiem, będąc w przebraniu.

Król

Och! Żaden problem moi mili. Raz na zawsze skończę ten spór ciągnący się latami. Dziś jeszcze unieważnię te wszystkie pretensje Hohenzollernów i przywrócę wam cześć i majątek.

Michał, Katarzyna, Ortel

Wiwat Król Jan! Wiwat królowa Marysieńka!

(Księżna wybiega na środek i z udawaną rozpaczą krzyczy, załamując ręce:)

Księżna

Biada Rzeczypospolitej! Biada! Zaprawdę powiadam wam, biada szlachcie i wszystkim stanom. Oto król prywatne koligacyje i rodzinne układy przekła-da nad prawo! Bo cóż, że sądy potwierdziły prawdziwość przechwyconych pism króla Szwecji, w których tenże nagradza zdradę Michała Radziwiłła ma-jątkiem i godnościami i potwierdza pożyczkę od księcia Bogusława. Panie świeć nad jego duszą. Cóż z tego, że ja, Księżna, podjęłam trud by osobiście tu stanąć w obronie praw spadkowych sierotki po księciu nieboszczyku. Oto potężny król interes siostry i szwagra przedkłada nad sądy i prawa biednej sierotki. Co powie szlachta na jutrzejszym zjeździe, gdy się dowie, że nowy król prywatą się kieruje i lekceważy sądy i prawa? Biada Rzeczypospolitej!

Nam wszystkim biada!

(Milczenie. Król podchodzi do Michała i kładzie mu rękę na ramieniu) Król

Michale, mój najdroższy. Wiesz, że miłuję cię jak brata. Jako szlachcic pierw-szy bym szablę dobył, broniąc twego domu. Ale jako król muszę kierować się obowiązującym prawem. W tym wypadku moja godność królewska bardziej ci zaszkodzi niż pomoże. Niestety, są te nieszczęsne pisma szwedzkie, o któ-rych i ja słyszałem. Wszystkie sądy potwierdziły ich autentyczność. Nie mogę Ci pomóc drogi Michale, choć serce się z piersi wyrywa. Wierzaj, że łatwiej przyszło mi dwie wiosny temu w 3000 jazdy rzucić się na kilkadziesiąt tysię-cy Tatarów, niż teraz podjąć taką detysię-cyzję.

Michał

Rozumiem cię królu Janie. Widocznie taka jest wola nieba. Trzeba ją przyjąć z pokorą.

(Podpisuje akt, wszyscy milczą, Księżna robi dumną minę) Księżna

Dziś jeszcze opuśćcie mój zamek. Teraz to naprawdę Wam cudu trze-ba.

(Wbiega bosy mnich Sylwester Nadolski, przyciskając do piersi jakieś pa-piery)

Katarzyna

Jest i nasz Ojciec Sylwester Nadolski. Cóż Cię w tych ciężkich dla nas termi-nach sprowadza? Z Janowa, nieprawdaż?

o. Sylwester

Szczęść Boże temu domowi. Do nóg padam Ich Królewskim Mościom. Za-szczyt to wielki dla Białej Książęcej. Oby Bóg dał Ci Królu dostatek w kraju i wielkie zwycięstwa nad wrogami Rzeczypospolitej. Oby potomni mówili o Waszym rodzie z szacunkiem i dumą.

Król

Dziękuję, dziękuję o. Sylwestrze. Jednak na żadną chwalebną bitwę się nie zapowiada. Kto tam będzie za parę wieków pamiętał o królu Sobieskim i pięknej królowej Marysieńce? Ale za życzenia Ci dziękuję. Powiedz no mi lepiej mój Ojczulku, gdzieś to buty zapodział?

o. Sylwester

Byłem z wizytą u biskupa Tomasza Leżeńskiego w pobliskim Janowie Bisku-pim, powszechnie Podlaskim zwanym. Bieda tam teraz straszna, po tym jak książę Bogusław Radziwiłł wraz ze Szwedami go splądrował. Tyle lat już mi-nęło, a z upadku podnieść się nie mogą. Wieczorem goniec przybył z wieścią-mi, że króla mamy i że tenże do Białej wyrusza. Tedy i ja w drogę się wybra-łem, żeby w tak ważnym wydarzeniu uczestniczyć. Wilki się jednak bardzo w okolicy rozpleniły i miejscowy chłop pod swój dach mnie przygarnął, bo droga niebezpieczna. Patrzę ja rano, a chłop jakoweś listy w buty wpycha, żeby dziury zatkać. Pytam się ja go wtedy, co to za pisma są. On na to, że nie wie, bo czytać nie potrafi. W 1656, jak obecny tu Michał Radziwiłł Księcia Bogusława pobił pod Janowem i tabory mu spalił, poszli chłopy zobaczyć czy jakiegoś żelastwa na pobojowisku nie będzie. Bo trzeba wiedzieć, że chłop ta nawet ze złamanego miecza motykę zrobi, a jak wam powiem, co z szyszaka potrafi zrobić …

Król A buty?

o. Sylwester

Nie, no butów to z szyszaka nie potrafią zrobić, chyba że z dwóch szysza-ków. Ale buty żelazne chłopu niewygodne by były, bo jak w pole …

Król

Co z Waszymi butami ojczulku?

o. Sylwester

A prawda, moje buty. Otóż w zgliszczach taborów znalazł chłop szkatułę

A prawda, moje buty. Otóż w zgliszczach taborów znalazł chłop szkatułę