• Nie Znaleziono Wyników

1. Po zajęciu terytorium II RP przez wojska niemieckie i radzieckie Wia-czesław Mołotow, przewodniczący Rady Komisarzy Ludowych (i – jed-nocześnie – Komisarz Spraw Zagranicznych ZSRR), obwieścił likwida-cję istnienia „pokracznego bękarta traktatu wersalskiego”1. Okazało się jednak, że państwowy wymiar polskości nie uległ zagładzie, co czyn-niki radzieckie uznały już w 1941 r., gdy nawiązały ofi cjalne stosunki z emigracyjnym rządem londyńskim. Po zerwaniu stosunków dyploma-tycznych z rządem polskim w Londynie2, ZSRR szybko uznał Związek Patriotów Polskich za bardziej odpowiadający jego planom ośrodek pol-skiej władzy.

1 Dokonało się to podczas przemówienia wygłoszonego na nadzwyczajnej sesji Rady Najwyższej ZSRR 31 października 1939 r., opublikowanego w dzienniku „Izwiestia” 1 listopada 1939 r. Warto jednak dodać, że odwołanie do „bękarta” było zapożyczeniem z wypowiedzi Adolfa Hitlera, który już w przemówieniu wy-głoszonym w Reichstagu 6 października 1939 r. nazwał Polskę „tworem określa-nym mianem bękarta” i stwierdził, że „Polska traktatu wersalskiego nigdy już nie powstanie! To gwarantują dwa największe kraje świata”. Zob. A.K. Kunert,

Pro-pozycje i uwagi do projektu uchwały Senatu RP w 70. rocznicę napaści przez Niemcy i Rosję na Polskę (druk senacki nr 642), „Opinie i Ekspertyzy OE-112”, Kancelaria

Senatu RP, Warszawa 2009, s. 4.

2 Stosunki dyplomatyczne zostały zerwane przez ZSRR 25 kwietnia 1943 r., po zwróceniu się przez rząd polski do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża z prośbą o pomoc w wyjaśnieniu sprawy mordu polskich ofi cerów w Katyniu; zob. G. Mazur, Mocarstwa anglosaskie wobec sprawy Katynia 1943–1946, „Sensus Historiae. Studia interdyscyplinarne” 2013, nr 1, s. 148.

Miało to decydujące znaczenie po wkroczeniu Armii Czerwonej do Europy Środkowej w 1944 r., kiedy sukcesy operacyjne nie służyły już, jak w 1939 r., koncepcji likwidacji polskich struktur politycznych, lecz przeciwnie, były przesłanką ich odtworzenia w nowej postaci3. Tak się też stało, co doprowadziło do toczącej się nieprzerwanie dyskusji na te-mat jakości powojennej Polski, wynikającej z porównywania z poprzed-nimi formami polskiej państwowości4.

Zarysowały się dwa podstawowe stanowiska. Zwolennicy nowych porządków twierdzili, że teraz nastanie poprawiona, lepsza wersja Rze-czypospolitej: pozbawiona dawnych, rozlicznych wad, w której wycią-gnięto wnioski z błędów przeszłości. Z kolei politycy polscy urzędujący w Londynie i ich partyzanci traktowali PRL jako „dziecko Jałty i Pocz-damu”, podkreślając zniewolenie społeczeństwa, satelickość wobec Mo-skwy i inne grzechy, co według nich czyniło z Polski Ludowej ponurą karykaturę prawdziwego państwa polskiego.

Być może najistotniejsze wątpliwości dotyczą prawomocnego bądź nie posługiwania się określeniem „Rzeczpospolita”, które nie zostało wycofane z obiegu także wówczas, gdy w 1952 r. uległa zmianie ofi cjal-na cjal-nazwa państwa. Została ocjal-na rozbudowacjal-na o słowo, wyrażające jego przynależność do ludu, z czego można wyciągać wniosek, że Rzeczpospo-lita jest bardziej kojarzona z narodem, który samoorganizuje się w pań-stwo. Istnienie konkurencji w postaci rządu londyńskiego zwiększało stopień komplikacji zagadnienia. Zarówno ci politycy, którzy działali na Lubelszczyźnie, a potem w Łodzi i Warszawie, jak i ci, którzy urzędowali w Londynie, stali na stanowisku, że powinno istnieć państwo polskie określane ofi cjalnie mianem „rzeczpospolita”, będącym słowem trady-cyjnie kojarzonym z suwerenną państwowością, samodzielnie konstru-owaną przez Polaków.

3 Działałyby one na mniejszym obszarze, gdyby zrealizowano projekt I Sekretarza KC KPU Nikity Chruszczowa, dotyczący przyłączenia ziemi zamojskiej do Ukraiń-skiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej; zob. K. Czubara, Kennedy z Zamościa.

Nie tylko wojenne tajemnice minionego wieku, Zamość 2007, s. 67 oraz J.K. Danel, Zamojszczyzna w planach Chruszczowa. Nieznany dokument z Instytutu i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie, „Archiwariusz Zamojski” 2008, s. 87. Summa summarum granica polsko-radziecka w dużej mierze pokrywała się z granicą

niemiecko-radziecką. Największe odstępstwo polegało na umieszczeniu Białego-stoku w Polsce, pomimo tego, że po kampanii wrześniowej znalazł się w ZSRR. Zob. G. Strauchold, Z zagadnień granicy polsko-radzieckiej ukształtowanej w wyniku

II wojny światowej, „Studia Slavica et Balcanica Petropolitana” 2009, nr 1/2 (5/6),

s. 30, wwwwww.history.spbu.ru/userfi les/2009_03-Strauhold.pdf.

4 A. Friszke, Spór o PRL w III Rzeczypospolitej (1989–2001), „Pamięć i

Utrzymująca się przez kilkadziesiąt lat sytuacja dwuwładzy powo-dowała, że Rzeczpospolita funkcjonowała jednocześnie w dwóch kon-kurencyjnych postaciach. Jednak ta, która konsolidowała się wewnątrz nowych granic zdobywała z czasem coraz większą przewagę nad tą, któ-ra powoli marniała nad Tamizą.

2. Na płaszczyźnie konstytucyjnej rywalizacja została podkreślona w 1952 r., kiedy warszawski Sejm w nowej Konstytucji zmienił nazwę państwa. Od tego momentu konkurentem władz emigracyjnej Rzeczypo-spolitej Polskiej były już instytucje państwowe Polskiej RzeczypoRzeczypo-spolitej Ludowej. Nad Wisłą zakończono więc kilkuletni okres przejściowy, w któ-rym utrzymywano przedwojenną ofi cjalną nazwę państwa i – formalnie – odwoływano się do Konstytucji z 17 marca 1921 r.5 Zadeklarowanie utworzenia PRL-u oznaczało potwierdzenie przez ustrojodawcę faktu za-początkowania przez państwo i naród polski nowego etapu ich historii.

We Wstępie do Konstytucji expressis verbis wyrażono ideę ciągłości Polski Ludowej z uznanymi za słuszne wielowiekowymi działaniami progresywnie nastawionej części społeczeństwa polskiego, które mo-ściły szlak państwu robotników i chłopów: „Polska Rzeczpospolita Lu-dowa nawiązuje do najszczytniejszych postępowych tradycji Narodu Polskiego”6. Po wojnie zdecydowana większość tego narodu znalazła się w opanowanym przez odcinających się od „błędów i wypaczeń luksem-burgizmu”7 komunistów, co oznaczało akceptację przez nich potrzebę istnienia polskiej państwowości.

5 Głoszone hasło obowiązywania konstytucji marcowej było próbą poszukiwania choćby namiastki legalności sprawowania władzy; zob. K. Działocha, Wstęp, [w:] K. Działocha, J. Trzciński, Zagadnienie obowiązywania konstytucji marcowej

w Polsce Ludowej 1944–1952, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1977, s. 5.

Zob. też J. Trzciński, Instytucje ustrojowe okresu przejściowego 1944–1947, [w:]

Konstytucje Polski. Studia monografi czne z dziejów polskiego konstytucjonalizmu,

t. 2, red. M. Kallas, Warszawa 1990, s. 257; M. Wiącek, Znaczenie stosowania

konstytucji marcowej w Polsce Ludowej dla orzecznictwa sądów i Trybunału Konsty-tucyjnego III RP, Warszawa 2012, s. 88.

6 Ustawa z 22 lipca 1952 r. Konstytucja Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej (Dz.U. Nr 33 poz. 232), Wstęp.

7 Wybitna działaczka europejskiej socjaldemokracji Róża Luksemburg, przed I wojną światową stała na stanowisku, że z powodu ścisłych związków ekono-micznych między ziemiami polskimi a rosyjskimi, niepodległość Polski jest szko-dliwą mrzonką, gdyż nie leży ona w interesie klasy robotniczej, zjednoczonej przez carat. Z tym dogmatem „luksemburgizmu” zdecydowanie polemizował m.in. Lenin. Zob. R. Rauba, Róża Luksemburg – postać zagubiona w

wielokultu-rowości, „Roczniki Lubuskie” 2004, t. 30, cz. 1, s. 144; a także P. Szubarczyk, Naczelnik, „Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej” 2008, nr 5–6, s. 20.

Nie spełniła się wizja siedemnastej republiki radzieckiej, rozta-czana przez polskie ośrodki polityczne niechętne kolaboracji z ZSRR. W czasie wojny w swoich publikacjach głosiły one koniec formalnej nie-podległości Polski po wkroczeniu na jej obszar Armii Czerwonej. Być może do tego by doszło w przypadku jej zwycięstwa w 1920 r., kiedy to polskojęzyczni bolszewicy, z Julianem Marchlewskim na czele, czekali w Białymstoku i Wyszkowie na zajęcie Warszawy8. W 1944 r. sytuacja była inna i dlatego też, inaczej niż w 1918 r. w Lublinie, nie pojawiła się w ofi cjalnej nomenklaturze nazwa „republika”, wciąż kojarzona w szero-kich kręgach społeczeństwa polskiego przede wszystkim ze Związkiem Radzieckim9. Dla uspokojenia nastrojów „zadano kłam propagandzie określonych ośrodków” i nie zrezygnowano z tradycyjnego określenia państwa polskiego10.

3. W Polsce Ludowej odnaleźć można zarówno zjawiska występujące w po-przednich postaciach państwa polskiego, jak i elementy nowe. Występu-ją one na płaszczyznach gospodarczej i kulturowej, jak również w sferze ustroju politycznego, szczególnie istotnej dla każdego państwa.

W polskim przypadku ustrój został nasycony potężną dawka parla-mentaryzmu11. W przeciwieństwie do monarchii absolutnych, w Rze-czypospolitej parlament był stałym elementem pejzażu politycznego,

8 Literacko ujął to zagadnienie Żeromski w utworze Na probostwie w Wyszkowie, w którym komuniści dyskutują z księdzem na temat przyszłości Polski pod ich rządami.

9 Skojarzenie to, obok chęci nawiązania do przedrozbiorowej historii, spowodo-wało w 1918 r. rezygnację z nazwy „Republika Polska”, choć przez kilka tygodni funkcjonowała ona w ofi cjalnym obiegu. W tym okresie czerwone sztandary za-łopotały nad warszawskim Zamkiem Królewskim, co z pewnością przyczyniło się do utrwalenia w opinii publicznej uporczywego łączenia republiki z radziec-kością, którego na gruncie polskim nie potwierdził majak семнaдцaтой республи-ки. Charakterystyczne jest to, że w antysowieckiej propagandzie nie trzeba było

rozwijać czy wyjaśniać tego określenia, gdyż każdy jako tako świadomy Polak doskonale zdawał sobie sprawę, jaka wizja kryje się za tymi dwoma słowami.

10 W wersji „Rzeczpospolita Polska” mogło ono razić pewnym „prawicowo-nacjo-nalistycznym” odchyleniem. Po dodaniu do urzędowej nazwy słowa „Ludowa”, nastąpiła realizacja stalinowskiej dyrektywy kształtowania zjawisk tak, aby były „socjalistyczne w treści i narodowe w formie”. Warto podkreślić, że dziś znane są już okoliczności tworzenia konstytucji z 1952 r.; zob. K. Persak, „Troskliwy

opiekun i światły doradca Polski Ludowej” – poprawki Józefa Stalina do Konstytucji PRL z 22 lipca 1952 r., [w:] PRL. Trwanie i zmiana, red. D. Stola, M. Zaremba,

Warszawa 2003.

co nie uległo zmianie w czasach współczesnych. Znaczenie legislatywy ulegało zmianie w zależności od ideologicznych fl uktuacji, niemniej nie skutkowały one jej zniesieniem. Oznacza to, że przeświadczenie o ko-nieczności istnienia w polskiej rzeczywistości politycznej wieloosobo-wego ciała reprezentującego naród i aspirującego w jego imieniu do sprawowania władzy ustawodawczej, jest mocno ugruntowane i ustro-jodawcy się z nim liczą.

Nie inaczej było w Polsce Ludowej. Jej podstawowa odmienność w omawianej kwestii polegała na uproszczeniu modelu legislatywy, któ-ra stała się ciałem jednoizbowym. Taka struktuktó-ra lepiej odpowiadała totalizującym tendencjom epoki. Uważano, że symplifi kacja struktury społecznej i towarzyszące jej uproszczenie czy też ujednolicenie insty-tucji państwowych, to dążności, które pozytywnie odróżniają drugą po-łowę XX stulecia od przeszłości. Jedna, sejmowa scena miała zupełnie wystarczyć do tego, aby przedstawiać na niej wolę narodu. Ta ostatnia miała być głęboko przepełniona rewolucyjną szczerością, likwidującą niuanse i niedopowiedzenia minionych czasów, znajdujące swój ofi -cjalny i półofi -cjalny wyraz w różnych miejscach. Zadekretowana likwi-dacja konfrontacyjnego pluralizmu powodowała, że w podstawowych kwestiach społeczeństwo i jego przedstawiciele mieli się wypowiadać

unisono. Artykułowane przez poszczególne warstwy narodu zgodne

w swej istocie przesłania, miały być powtarzane i nabierać prawnej mocy w Sejmie, w którym nie było już miejsca dla „niszczących ducha wspólnoty warchołów, wykrzykujących swoje liberum veto”. Likwidująca opozycyjność demokracja ludowa była drastycznym antidotum na potę-piane praktyki szlacheckiego parlamentaryzmu. Ścisła kontrola partii nad mechanizmami wyborczymi miała wykluczyć ewentualność poja-wienia się w Sejmie destruktorów, a nawet gdyby tacy się zdarzyli, to zdyscyplinowana większość łatwo ich przegłosowywała, a ich protest nie powstrzymywał już przeforsowania woli pozostałych posłów. Duch kolektywizmu został wyposażony w rozwiązania prawne, umożliwiają-ce łatwe zwycięstwa nad ewentualnymi indywidualistami. Polski parla-mentaryzm osiągnął stan daleko idącej racjonalizacji.

Była ona zgodna z przesłaniem Lenina, który żywił przekonanie, że parlamenty burżuazyjne są instytucjami, w których odbywają się jedy-nie jałowe dyskusje i dawał do zrozumienia, że w przeciwieństwie do nich, parlamenty socjalistyczne to organy, w których się pracuje. Owa sprawna praca była możliwa dzięki temu, że faktyczne decyzje zapada-ły gdzie indziej – w gabinetach przywódców PZPR, a Sejm nadawał im prawny wyraz.

Taki stan nie był odległy od sytuacji, jaka miała miejsce po zamachu majowym. Wszak jednym ze sztandarowych haseł sanacji była walka z sejmokracją12. Logicznym antidotum na to zjawisko jest przekształce-nie skłóconej i przekształce-niesprawnej legislatywy w „ręczprzekształce-nie sterowaną” maszyn-kę do głosowania, służącą do aprobowania decyzji właściwej elity, ma-jącej spójną wizję polityczną, ulegającą rozmyciu w trakcie uciążliwych i burzliwych debat rozbitego ideologicznie ciała przedstawicielskiego. Przed wojną w znacznym stopniu udało się poskromić niesfornych parlamentarzystów, który to zamiar doczekał się pełniejszej realizacji w niezwykle korzystnych pod tym względem warunkach ustrojowych demokracji ludowej. O ile więc początkowy parlamentaryzm II RP re-prezentował raczej ducha przedrozbiorowej Rzeczypospolitej, o tyle będący reakcją na ten stan coup d’État z 1926 r. zainicjował proces faktycznego podporządkowania władzy ustawodawczej efektywniej-szej z natury egzekutywie. Trend ten został ewidentnie wzmocniony w Polsce Ludowej, dzięki czemu Sejm stał się organem podejmującym niemalże dokładnie przewidywalne kroki. W ten sposób rozwiązano problem, z którym zmagali się polscy przywódcy od czasu uchwalenia konstytucji Nihil novi. Dalszy rozwój rodzimego parlamentaryzmu był naznaczony stygmatem liberum veto, która to instytucja w znaczący sposób paraliżowała prace legislatywy13. W drugiej połowie XX

stule-cia sytuacja uległa odwróceniu, ponieważ uległy parlament przegłoso-wywał wszystko, czego rządzący sobie zażyczyli. Wielu wydawało się, że dzięki temu na trwałe został poskromiony „demon anarchicznej, szlacheckiej demokracji”. Wydarzenia ostatnich lat minionego wieku pokazały jednak, że dyktatura proletariatu ma swoje temporalne ogra-niczenia. Model pozbawionego opozycji parlamentaryzmu zakończył swój żywot wraz z PRL-em.

4. Nie można tego powiedzieć o koncepcji koalicyjnego rządu. Prze-trwała ona jak najbardziej transformację ustrojową i w nieco odmien-nym kształcie jest uskuteczniana w III RP. Podstawowa różnica między „dawnymi i nowymi czasy” polega na tym, że aktualnie kształt koalicji

12 Zob. krytykę parlamentu zawartą w zatytułowanym „Konstytucja 17 marca a polska rzeczywistość” wystąpieniu wygłoszonym 24 listopada 1929 r. w Kra-kowie przez Stanisława Cara, ówczesnego ministra sprawiedliwości i późniejsze-go twórcę konstytucji kwietniowej; S. Car, Konstytucja 17 marca a polska

rzeczy-wistość, Warszawa 1930.

13 I. Lewandowska-Malec, Sejmy rozerwane i zerwane w XVII stuleciu, „Studia z

w przedwyborczym okresie stanowi przedmiot rozlicznych spekulacji, podczas gdy poprzednio był on z góry wiadomy.

Owa przewidywalność wynikała z tego, że w państwie funkcjonowa-ły trzy legalne stronnictwa polityczne, zgodnie z założeniami ustrojo-wymi permanentnie ze sobą współpracujące. Ponieważ zdecydowana większość posłów należała do tych trzech partii, to, zgodnie z reguła-mi demokracji parlamentarnej i parlamentarno-gabinetowego systemu rządów, ich przedstawiciele wchodzili w skład kolejnych gabinetów.

Formalnie powrócono zatem do praktyki sprzed maja 1926 r., kiedy ukształtowana wskutek wyborów większość sejmowa wyłaniała kandy-data na premiera, zajmującego się następnie formowaniem rządu i za-bieganiem o uzyskanie przez niego ofi cjalnej akceptacji przedstawicieli Narodu. Uznano, że utrzymanie tych „burżuazyjnych procedur” nie jest w stanie zaszkodzić ludowej, względnie socjalistycznej demokracji, nie musi się więc ona przesadnie odcinać od tych spośród obowiązujących wcześniej instytucjonalnych rozwiązań, które są ideologicznie neutral-ne, bo nie posiadają immanentnie reakcyjnego charakteru, w związku z czym można z nich korzystać również na nowym etapie rozwoju.

Taki pragmatyzm pozwolił na zachowanie instytucji premiera, którą można uznać, wraz z Radą Ministrów, za najtrwalszy element dwudzie-stowiecznego systemu polskich instytucji państwowych. Te organy towa-rzyszą niemal nieprzerwanie historii państwa polskiego w poprzednim stuleciu. Jedyny kilkumiesięczny wyjątek to kilka ostatnich dni lipca i dru-ga połowa 1944 r., kiedy działał Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, doktrynalnie będący nie rządem, lecz, jak sama nazwa wskazuje, komite-tem wykonawczym Krajowej Rady Narodowej. Z tego powodu Edwarda Osóbkę-Morawskiego czyli przewodniczącego PKWN trudno zaliczyć do sporej kolekcji polskich premierów, choć jego pozycja i kompetencje nie odbiegały w sposób rażący od miejsca w schemacie władzy państwowej i uprawnień osób stojących wcześniej i później na czele rządów14.

Spośród nich na szczególne wyróżnienie zasługuje Józef Cyran-kiewicz, który premierem był dwukrotnie. Najpierw zastąpił 8 lutego 1947 r. Osóbkę-Morawskiego, by sprawować ten urząd do 20 listopada 1952 r., kiedy ustąpił miejsca Bolesławowi Bierutowi, który dzięki temu stał się jednocześnie Prezesem Rady Ministrów i I sekretarzem PZPR. Następna roszada polegała na tym, że 18 marca 1954 r. Bierut przestał

14 Jednym z tych polityków był tenże sam E. Osóbka-Morawski, który od 1 stycz-nia 1945 r. do 5 lutego 1947 r. był Prezesem Rady Ministrów, a więc kierował pracami tego organu, od jego przywrócenia w nieokupowanej już przez Niemców Polsce do rezygnacji spowodowanej przeprowadzonymi wyborami do Sejmu.

być prezesem Rady Ministrów, a zastąpił go nie kto inny, jak Cyrankie-wicz, który przestał być premierem dopiero 23 grudnia 1970 r.

Tak długotrwałe, mające niewiele odpowiedników w najnowszej hi-storii Europy, zajmowanie istotnego w systemie władzy stanowiska sze-fa administracji państwowej przez jednego człowieka, może być uznane za wyraźny przejaw stabilizacji ustrojowej, wyrażającej się w przejściu z dynamiczniejszej fazy początkowej do stabilniejszego okresu „zinsty-tucjonalizowanej rewolucji”15, kiedy rosnącą rolę odgrywa sformalizo-wana biurokracja podległa premierowi. 16-letnie urzędowanie jednego polityka na tak znaczącym stanowisku sprzyjało umocnieniu aparatu państwowego, co było typowym zjawiskiem w krajach „obozu pokoju i socjalizmu”, pomimo powtarzania obowiązującej wciąż tezy Marksa, Lenina i Stalina o obumieraniu państwa.

5. Obserwacja rzeczywistości peerelowskiej pozwala na przeformułowa-nie tej koncepcji w ten sposób, że umierała raczej wizja wspólnoty oby-watelskiej, jaką miało być socjalistyczne państwo pozbawione sprzecz-ności klasowych. Sprzeczsprzecz-ności nie zanikły, przybierając co najwyżej inną postać. Wielu badaczy realnego socjalizmu podkreślało permanentną i pogłębiającą się alienację instytucji państwowych, nastawionych w co-raz większym stopniu na zaspokojenie własnych interesów. Zaznaczyć przy tym trzeba konsekwentnie utrzymywaną separację struktur par-tyjnych od organów władzy państwowej. Najbardziej widocznym prze-jawem tej prawidłowości było zjawisko oddzielania funkcji przywódcy partii od urzędu premiera. Przypomniany powyżej casus kilkunastomie-sięcznego łączenia tych dwóch prominentnych stanowisk był do lat 80. ewidentnym wyjątkiem od reguły, potraktowanym następnie jako jeden ze sztandarowych „błędów i wypaczeń”. Gdy w 1981 r. będący I Sekre-tarzem PZPR Wojciech Jaruzelski został wybrany Prezesem Rady Mini-strów, okazało się to zapowiedzią wstrząsu stanu wojennego, potężne-go kryzysu i końca Polski Ludowej. Słabnąca partia nie podołała trudom zbyt bezpośredniego, „ręcznego” kierowania rozbudowanymi struktu-rami administracji państwowej.

15 To dialektyczne określenie odnaleźć można także w nazwie stronnictwa włada-jącego Meksykiem kilka dekad po zakończeniu zbrojnej fazy rewolucji. W Polsce Ludowej w nazwie hegemonicznej partii nie występowała ani rewolucyjność ani instytucjonalność, choćby z tego powodu, że nie było żadnej wielkiej rewolu-cji. Natomiast syndrom instytucjonalności niewątpliwie się przejawiał. Można go określić tytułem jednej ze sztuk Tadeusza Różewicza Nasza mała stabilizacja. Mianem tym często się określa rzeczywistość lat 60., gdy premierem był Cyran-kiewicz.

A zatem, pomimo niepodważalnego od grudnia 1948 r. wymogu człon-kostwa premiera w PZPR, można mówić o pewnej odrębności jego pozycji w życiu partyjno-państwowym. Przed grudniem 1970 r. wyrazistym jej przejawem był fakt wywieszania w placówkach państwowych portretów zarówno Gomułki, jak i Cyrankiewicza16. Ten drugi reprezentował trady-cję pepeesowską, w związku z czym jego wyróżnienie można traktować jako ukłon w stronę tradycyjnie narodowego nurtu polskiej lewicy. W la-tach 70. z kolei spekulowano, że Gierek nolens volens był zobligowany do uczynienia premierem Jaroszewicza z powodu bliskich kontaktów tego drugiego z najważniejszymi ludźmi radzieckiego imperium, pragnący-mi posiadać sprawne biurokratyczne struktury we wszystkich krajach Układu Warszawskiego. Wyłania się zatem obraz reprezentowania przez premierów pewnych interesów, które można określić jako nieidentycz-ne z ideologicznymi celami realizowanymi przez partię. Wymogi życia państwowego i szerszych struktur, w których to państwo uczestniczyło, powodowały, że administracja państwowa, oddając rytualny hołd mark-sistowsko-leninowskim zawołaniom, zmuszona była niejednokrotnie po cichu postępować wbrew nim, natomiast zgodnie z zaleceniami teorii or-ganizacji i zarządzania, zgodnie z wielowiekową rutyną funkcjonowania tak poważnej organizacji, jaką jest państwo. Pewne techniki rządzenia nim są niezależne od doktrynalnych mód.

6. Transformacja ustrojowa rozpoczęta w 1989 r. nie doprowadziła by-najmniej do likwidacji instytucji państwowych funkcjonujących w Pol-sce Ludowej. Od reguły tej istnieje jeden istotny wyjątek w postaci Rady Państwa, która padła ofi arą przemian i ustąpiła miejsce jednoosobowej głowie państwa.

Wytłumaczenie tego odstępstwa od konserwatywnej skłonności