• Nie Znaleziono Wyników

BIOGRAFIA*

t w o r c z o ś ć i

yr

RECEPCJA * 4

i

\

je st nagrom adzeniem de m in utyw ów : gąska, kaczuszka, nóżki, kurka, piórka. Trzykrotne anaforyczne „o b g a d a ły " personifikuje p ta ­ ki, narzucając obraz plotkujących kumoszek.

Atm osfera zaczyna się zagęszczać w czwar­

tym , środkow ym dystychu, dzielącym u tw ó r na dw ie części (po trzy zw rotki). Tylko w ty m dw u w ie rs z u ptasia kom unikacja o k re ś lo ­ na je s t w łaściw ym i ptakom czasownikam i:

w ykw akała, nagęgała. W kolejnych dw óch narracja wraca do p ie rw o tn e j konw encji:

gęś „rzekła", a pantarka „pow iedziała". Po­

ja w ia ją się słowa obraźliw e, jakże o d le głe od zdro bn ień pierwszej części: złodziejka, pijaczka. W finale, ja k ju ż w sp om n iałam p o ­ w yżej, dochodzi do „rę ko czyn ó w " (p o d o b ­ nie kończy się audycja w Ptasim radiu). Pta­

si świat dziecięcych wierszy Tuwima nie je st rajem natury ani krainą łagodności. Pani Sło­

wikow a ma zapewne podstawy, żeby się bać napadu skowronka „z bandą skow roniątek"

(Spóźniony słowik). Ta świetna scenka, zna­

na zapew ne z autopsji niejednej parze, roz­

w ija się p o d o b n ie ja k po przednia, p o tę g u ­ ją c z każdą zw ro tką napięcie. Tu je d n a k na­

stępuje je g o rozładow anie, kiedy beztroski pan S łow ik pojawia się wreszcie w gniazd­

ku (dorosły odbiorca może się, co prawda, spodziew ać m niej be ztro skie go dalszego ciągu, biorąc pod uw agę em ocjonalny ton pytań i pełen żalu w y rz u t pani Słowikowej:

Przecieżja tu płaczę!10). Taniec i O pa nu Trala­

lińskim 11 poświęcone są ju ż w istocie m uzy­

ce - ty m razem tw o rz o n e j przez człowieka.

O ty m d ru g im wierszu można pisać nie ty l­

ko w kontekście „sło w ia rskieg o" żartu (jak to czyni I. Chyła-Szypułowa12), ale także ja ­ ko o tekście, w k tó ry m pojawia się opęta­

ny żyw iołem m uzyki13 śpiewak, któ ry w śpie­

wie się rozpala i zaraża sw oją pasją całą rodzinę, okolicznych ludzi oraz zwierzęta.

W iersz - w yzw anie dla recytatora, a co d o ­

piero - śpiewaczki (piosenka Lutosław skie­

go napisana je s t na głos kobiecy)! Jest p o ­ chwałą mistrza - śpiewaka i dyrygenta, ale też wszelkiej beztroski, radości i w sp óln eg o muzykowania. Piosnka, piosneczka, pieśń to kolejne określenia utw o ru w okalnego, poja­

wiające się w wierszu. Także trz y k ro tn ie z o ­ staje podkreślony fakt, że je s t to śpiew na cześć mistrza, k tóreg o chór wychwala, śpie­

w ając o gospodarzu. U tw ó r n ie w ą tp liw ie prosił się o o d p o w ie d n ią muzykę. P odobnie ja k utrzym any w rytm ie oberka Taniec. Dwie pierwsze zw ro tk i są skoczne i żywe. Sprzę­

ty tańczą, w yko nu jąc o d p o w ie d n ie figury:

podskoki i w irow a nie (skoczyłstołek, dzba­

nek [...] hyc, talerz skoczył; dokoluśka się p o to ­ czył, z nim wywija). Dzbanek w ykonuje nawet przyśpiewkę. Trzecia strofa, wolniejsza, kon­

Cztery pozostałe w yb ran e przez Lu to­

sławskiego wiersze w w a rstw ie te m a tycz­

nej nie mają nic w sp óln eg o z muzyką. Idzie Grześ to przykład lubianej przez dzieci zaba­

w y w niekończący się wiersz, który może być w yko n yw a n y „na okrą gło”. Jako je d y n y z tu analizow anych ma nieregularny rytm , dwa pierwsze, bardzo krótkie wersy kończą ry­ kończą onom atopeje. W szystkie strofy z b u ­ dow ane są w e d łu g teg o samego schematu:

pierw szy wers opisuje zachow anie kociego bohatera (miauczy, wzdycha, pisnął), drugi

je s t kwestią zapew ne je g o opiekuna, może dziecka (Coś ty, kotku, miał?, Co ci, kotku, co?, Pij, koteczku, pij!), trz y ostatnie - o d p o w ie ­ dzią kotka. Z te g o schem atu w yła m u je się zw rotka ostatnia, w której bohater ju ż nic nie odpo w ia da , a trz y końcow e wersy rela­

cjonują je g o zapadanie w sen i śnienie. To najbardziej uw ydatniający w arstw ę brzm ie­

niow ą (oprócz O pa nu Tralalińskim) spośród w ierszy um uzycznionych przez Lutosław ­ skiego. Najwięcej tu, tak ulub ion ej przez Tu­

w im a, instru m en ta cji głoskowej. Jest to za­

razem u tw ó r nie ż y w io ło w y, ludyczny, ale o charakterze lirycznym , kołysankowym . Po­

dobn ą atm osferę tw o rz y poeta w wierszu Rzeczka, także trzyzw rotkow ym , ale ba rdziej regularnym , o parzystych, żeńskich i g łę b o ­ kich rymach. Kolejne strofy ew okują kolej­

no: obraz (błyszcząca wstążeczka, srebrzy się), dźw ięk (mruczy i szumi) oraz ciszę/m il­

ny, podkreślony pytaniem kończącym d ru ­ gą strofę: ...kto ją zrozumie?

Ostatni, najm niej znany wiersz Tuwima, w ystępujący jako tekst „piosenki dziecinnej”

Lutosławskiego to Rok i bieda - przedstaw ie­

nie pó r roku w czterech zw rotkach, z k tó ­ rych każda składa się z dw óch części: w p ro ­ wadzenia kolejnych „b ie d ” (dwa pierwsze wersy) i skontrastowania ich z ty m , co d o ­ brego niesie każda pora roku (Aleza to...). Tu, być może, także spo do ba ł się k o m p o z y to ­ row i kontrast, stanow iący d o m in antę kom ­ pozycyjną wiersza, nawiązanie do fo lklo ru , filo zoficzn y kontekst kryjący się w niezw y­

kle prostej form ie.

Znacząca w ię k s z o ś ć w y m ie n io n y c h w ierszy to syla b o to n iki - czterostopow ce trocheiczne, na o g ó ł bardzo regularne. Jest to, oczyw iście, niezw ykle rytm iczny, m e lo ­ dyjny, a zarazem naturalny rozm iar wiersza, charakterystyczny zarów no dla twórczości lu do w ej ja k i przeznaczonej dla dzieci. Pio­

senkowy charakter czyni je doskonałym tek­

stem dla wokalnych u tw o ró w m uzycznych, co skw apliw ie w y k o rz y s ty w a ło i w y k o rz y ­ stuje w ielu kom pozytorów .

S pośród o m ó w io n y c h k ró tk o ośm iu u tw o ró w sześć zostało zaprezentowanych na płycie, dołączonej do książki Lutosław­

ski dzieciom . Koncert p ro w a d z i Ciocia J a ­ dzia14. P łytę n a gra no w tra k c ie k o n c e rtu z cyklu „M uzyka radość niesie" w sali koncer­

to w e j Filharm onii Narodow ej 9 maja 2004 roku. A utorką scenariusza i prowadzącą by­

ła (także występująca na płycie) legendarna ju ż Ciocia Jadzia, czyli Jadwiga M ackiewicz - od p ó ł w ie ku w p row a dza jąca n a jm ło d ­ szych słuchaczy w fascynujący św iat dźw ię­

ków 15. Zanim skupię się na krótkie j analizie

m yślonego chłopca, później grającego z za­

angażow aniem na fo rte p ia n ie 11-latka, p o ­ przez obraz kom ponującego i dyrygującego m ężczyzny do uśm iechniętego p o rtre tu na tle b iblioteki. Zdjęciom tow arzyszy zwięzły, pro sty kom entarz Cioci Jadzi, prezentujący najważniejsze wydarzenia z życia bohatera

koncertu. Resztę książki zajm ują fra g m e n ­ ty wierszy, stan ow iących te k s t piosenek, z n a s tro jo w y m i, czasem h u m o ry s ty c z n y ­ mi ilustracjam i Ewy Kochańskiej. Można je ­ dynie żałować, że poezja zaistniała tu ty lk o we fragm entach i - co o w iele ważniejsze - bez nazwisk a u torów (pojawiają się one, nie­

stety - też nie wszystkie, na ostatniej stronie okładki w raz z w ykonaw cam i muzyki).

Julian Tuwim „cieszył się szczególnym uznaniem " Lutosławskiego, k tó ry przyzna­

w a ł w w yw iad zie , że lubi pisać dla dzieci, choć rów nocześnie tra k to w a ł tę tw órczość służebnie, nie przypisując je j wartości w roz­

w o ju sw ojego w arsztatu k o m p ozytorskie­

go16. Z bio rki u tw o ró w dziecięcych zyskały od razu niemal entuzjastyczne op in ie k ry ty ­ ki (ja k ta, cytow a na pow yżej ja ko m o tto a r- tykułu ), o trz y m y w a ły nagrody państwowe.

W ysoko ocenia je także w kom entarzu do w ydania n u to w e g o z 1974 r. M ieczysław To­

maszewski: ... d a ł serię utworów , które weszły w krwiobieg życia m uzyczn ego, wyznaczyły li­

nię obowiązującego poziom u, n a da ły wysoki ton dziedzinie traktow anej czysto funkcjonal­

nie. Jest w nich prostota osiągnięta przez kon­

centrację, nierezygnowanie ze środków, uży­

cie bogatego ich zespołu, ale aluzyjne, liczące na wrażliwość i inteligencję słuchacza17. War­

to przypom nieć, że Lutosławski pisał piosen­

ki „dla dzieci", to znaczy do słuchania przez najm łodszych i „dziecinne", ja k je sam okre­

ślał, czyli do ś piew ania/w ykonyw ania przez dzieci. Do pierwszej g ru py należą Spóźniony słowik i O panu Tralalińskim, które zostały za­

śpiewane na om aw ianej płycie przez Urszu­

lę Jankowską (przy akom paniam encie fo rte ­ pian ow ym Elli Susmanek). Pierwszy u tw ó r rozpoczyna spokojna narracja, skontrasto- wana ze w stępem fo rte p ia n o w y m , p o w ta ­ rzanym co dwa wersy. D ram atyzm i te m ­ po narasta w dru giej zw rotce, która w w ar­

stw ie słownej je s t „s m a ko w itym ” żartem (to opis stygnącej słow ikow ej kolacji: np. m otyl z rożna, przypraw iony gęstym cieniem z la ­ sku). Tutaj głos i in s tru m e n t prow adzą cie­

kawy dialog, oddający z je d n e j strony na­

rastający niep okój bohaterki, z d ru giej - je j dum ę z p rzyg otow ane go posiłku, a w szyst­

ko to „p o d s z y te ” de likatną ironią na rrato­

ra (ten dystans podkreśla partia fo rte p ia ­ nu). Muzyka św ietnie uw ydatnia m ow ę p o ­ zorn ie zależną, zastosow aną przez poetę w wierszu: form alnie trzecioosobow a narra­

cja prowadzona jest wyraźnie z punktu widze­

nia pani Słowikowej, szczególnie słyszalnym w pytaniach i w ykrzyknikach, z których z bu­

dowana je s t trzecia strofa. Równocześnie odsłania się przem yślany c h w y t nieudzie- lenia głosu bezpośrednio ptasiej b o ha te r­

ce, ale w łaśnie referowanie je j myśli i obaw.

Pozwala ono na zachow anie w sp o m n ia n e ­ go pow yżej, nieco po błażliw eg o dystansu.

Trzecia zw rotka kończy się w o kaln ym p o p i­

sem sopranistki, lirycznym legato, p o d k re ­ ślającym poetycki i ulo tn y charakter s ło w i­

czego deseru: to rt z wietrzyka w księżyco­

wym blasku. Może dziw ić w trzeciej, bardzo dram atycznej strofie p o w tó rz e n ie sp o ko j­

nie płynącej m elodii, która sprawia, że w in ­ terpre tacji znikają w idoczn e w tekście w ie r­

sza znaki zapytania. Przez to je d n a k n ie p o ­ koje gospodyni stają się jeszcze bardziej re­

alne, a w wyśpiew anych dźw iękach słychać przede w szystkim nieobecne dotąd zgrzy­

ty (trzykrotnie zaakcentowana w pierwszym wersie głoska „ż”) i w arkoty (niesłychane na­

grom adzenie głoski „ r ”: w poprzednich dzie­

w ięciu wersach pojawia się ona pięć razy, ty le samo co w je d n y m wersie dziesiątym !, w wersie 11. - 3, w 12. - 2). Narastające na­

pięcie oddane je s t zatem środkam i ję z y k o ­ w y m i raczej niż m uzycznym i, choć w dw u ostatnich wersach te j s tro fy śpiewaczka su­

geruje je także za pom ocą in tonacji, zmian dynam iki, „gęstniejącej” ba rwy. W w arstw ie muzycznej zdecydowanie różni się od pozo­

stałych d o piero ostatnia zw rotka, w której do głosu dochodzą oboje państw o Słowi- kowie: zaczyna się staccato (Naglezjawia się pan Słowik,poświstuje, skacze...), żeby przejść w re c y ta ty w na granicy krzyku. W brew tek­

stow i wiersza d w u k ro tn ie po w tó rzo n e zo­

stają przez śpiewaczkę dram atyczne pyta­

nia: Gdzieś ty latał? Gdzieś ty fruwał?. Finał to

Irena (>hyła-Szypułoi

Twórczoś<

literacka

Powiązane dokumenty