• Nie Znaleziono Wyników

KAZIMIERZA WYKI

W dokumencie Między literaturą a polityką (Stron 99-111)

Kazimierz Wyka dwukrotnie przytaczał w swoich pracach fragment z Dzienników Fryderyka Hebbla. Uczynił zeń motto otwierające dwutomowe wydanie Szkiców literackich i artystycznych, a później wprowadził go do eseju Kraj pełen tematów:

Człowiek najlepiej czyni, rozrastając się na wszystkie strony, a niewiele się troszcząc o rdzeń centralny, który ma wiązać te rozbieżne kierunki. To wiązanie odbywa się i tak bezpośrednio i bez jego przyczyniania się, gdyby zaś takiego rdzenia nie było, nikt go sobie sztucznie nie wprawi1.

Obserwator twórczości Wyki i jego naukowej biografi i dobrze wie, że miał on taki rdzeń: bez niego nie istniałoby owo kulturowe zjawisko, któremu na imię „Ka-zimierz Wyka”. Trudna jest wszakże droga od intuicyjnego pochwycenia tego feno-menu do jego nazwania i opisania. Wyka w swych pracach, a także w kontaktach osobistych i rozmowach na rozmaite tematy, rozsypał znaki, tropy oraz drogowska-zy łączące jego osobowość z różnorodnymi źródłami, które ją powołały, trwale za-silały i kształtowały w harmonijną całość. Niemniej w tym przypadku obcujemy z osobowością tak bogatą i złożoną, pozostawiającą ślad swej obecności w tak wielu różnych dziedzinach dawnej i współczesnej kultury, że kiedy próbujemy ją określić, nazwać czy opisać, zawsze stwierdzamy, iż udało nam się „pochwycić” zaledwie część fascynującego nas zjawiska. Niechaj te słowa będą zarówno wprowadzeniem do wstępnego rozpoznania problemu, jak i usprawiedliwieniem cząstkowych zale-dwie rezultatów.

* * *

Najpierw trzeba wspomnieć o związkach Wyki z jego pokoleniem, ponieważ po-kolenie jest nosicielem poglądów i postaw uzależnionych genetycznie od wydarzeń historycznych przypadających na ważną fazę życia danej generacji. Mając kilkana-ście lat rówieśnicy Wyki żegnali wielkich ludzi. Między rokiem 1925 a 1929 prze-żywali odejście: Stefana Żeromskiego, Władysława Reymonta, Jana Kasprowicza, Stanisława Przybyszewskiego i Jacka Malczewskiego.

Do najtrwalszych wspomnień młodości należą przecież te chwile, kiedy oglądamy, że określony i wielki gwiazdozbiór zachodzi na zawsze na fi rmamencie kultury

narodo-1 Zob. K. Wyka, Szkice literackie i artystyczne, Kraków 1956, t. 1, s. 5; oraz Wędrując po tematach, Kraków 1971, t. 1, s. 288.

wej, a jeszcze nie widać, które wschodzące gwiazdy ułożą się w nową i czy tak wspaniałą konstelację?2.

Okres wejścia jego generacji do literatury przypadł na lata trzydzieste. „Było to dziesięciolecie młodości mojego pokolenia” – napisał Wyka o latach 1932–19393. W jego pokoleniu, co warto przypomnieć, można wskazać wiele wybitnych oso-bowości i talentów: Jerzego Andrzejewskiego, Tadeusza Brezę, Leopolda Buczkow-skiego, Kornela Filipowicza, Ludwika Frydego, Witolda Gombrowicza, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Pawła Jasienicę, Hannę Malewską, Bolesława Micińskie-go, Czesława Miłosza, Włodzimierza Pietrzaka, Ksawerego PruszyńskieMicińskie-go, Adolfa Rudnickiego, Lucjana Szenwalda, Zbigniewa Uniłowskiego, Wandę Wasilewską, Jerzego Zagórskiego oraz Stefana Żółkiewskiego. Lata związane z wejściem tego pokolenia do literatury Wyka scharakteryzował we wstępie do Wyboru pism publi-cystycznych Ksawerego Pruszyńskiego:

Z jednej strony – wskazywał – jest to po Brześciu i brutalnym rozbiciu parlamentar-nej opozycji liberalno-demokratyczparlamentar-nej stabilizacja obozu sanacyjnego jako obozu rzą-dzącego. Z drugiej zaś strony, głównie pod naciskiem europejskiej sytuacji politycznej, w przeddzień dojścia do władzy Hitlera, w obliczu nadal trwającego wielkiego kryzysu gospodarczego, bezrobocia i defl acji, dokonywa się proces przeciwny4.

Młoda generacja była świadkiem i ofi arą bezrobocia. Utalentowani naukowo rówieśnicy Wyki zarabiali na życie udziałem w orkiestrach podwórzowych.

Jak dziwną – pisał on – jak pełną niesamowitych kontrastów była Ojczyzna, będąca krajem naszej młodości i wspomnień […]. Ta niedocywilizowana, pełna śmiesznych reliktów przeszłości, wielkopańska i piszcząca od biedy Ojczyzna międzywojenna5. W tej Ojczyźnie rodził się ruch prowadzący do poprawy sytuacji kraju. Powstał również, by posłużyć się słowami Wyki, „skrawek nowoczesnego okręgu prze-mysłowego, a w nim typ ludzki i poziom cywilizacyjny, które na tym niewielkim skrawku dozwalały snuć analogię z Belgią czy Holandią”6.

Generacja Wyki sformułowała hasło „nawrotu do istotniejszej problematyki literackiej”7, dlatego tak krytycznie ocenił on prozę Schulza w 1932 roku. W jego postawie dostrzegał zaledwie „wolność marginesu”8; sam natomiast wraz ze znacz-ną częścią swego pokolenia dojrzewał do pełnej odpowiedzialności za własny kraj i jego kulturę.

2 Tenże, Th anatos i Polska, czyli o Jacku Malczewskim, Kraków 1971, s. 165.

3 Tenże, Stara szufl ada, Kraków 1967, s. 5.

4 K. Pruszyński, Wybór pism publicystycznych, t. 1, Kraków 1966, s. XXIII.

5 Tamże, s. XXVII.

6 Tamże, s. XXIX.

7 K. Wyka, Stara szufl ada, s. 254.

8 Tamże, s. 264.

Polityczna i społeczna sytuacja Polski lat trzydziestych określała jego osobowość i postawę wobec problemów współczesności. Określiła również jego zachowanie się u progu Polski powojennej, Polski powstającej po 1945 roku:

Pamiętamy z dzieciństwa – pisał wówczas Wyka w artykule Tragiczność, drwina i re-alizm – że ulubionym motywem skarg i postękiwań naszych ojców było powiadanie:

Och, nie było to jak przed wojną […]. Jestem pewien, i wszystkie objawy na to wskazu-ją, że podobna regresja uczuciowa nie powtórzy się dzisiaj. […] Na szali wspomnienia kładąc lata międzywojenne, na szali oceny lata, jakie czekają, nie wzdychamy za wspo-mnieniem9.

To wyznanie ujawnia postawę Wyki i jego generacji wobec perspektyw otwie-rających się przed naszym krajem w 1945 roku. Ujawnia również zasadnicze źród-ło tej postawy. Była to wypływająca z doświadczeń międzywojennych pokolenia generalna aprobata dla programu odbudowy i budowy Polski w kierunku zaryso-wującym się po drugiej wojnie światowej oraz gotowość przyjęcia na siebie trudu realizacji tego programu.

Otwartość Wyki na polskie powojenne problemy, jego natychmiastowa po 1945 roku (a znamienna w istocie dla całej jego generacji), gotowość do ogólnego afi r-mowania współczesności, chociaż przychodziło mu później prowadzić z nią ostre i dramatyczne spory, wypływała również z przemyślenia – a był to dla niego prob-lem osobisty – miejsca inteligencji w społeczeństwie. Śledził narodziny i rozwój tego zagadnienia, obserwował poszukiwanie przez świadomość inteligencką „miej-sca społecznego” dla siebie. Poszukiwanie to łączył z kryzysem solidarystycznej ideologii pozytywizmu, który postawił przed inteligencją pytanie: „kogo wybrać, gdzie stanąć?”, kiedy wyraźnie wystąpił rozdział klasowego interesu mieszczaństwa od interesu powstającego proletariatu.

Wyka od razu u progu Polski Ludowej zdecydował, „kogo wybrać, gdzie stanąć”, a przesłanki tego wyboru tkwiły już w międzywojennej biografi i pokolenia, do któ-rego należał, oraz w jego osobistych przemyśleniach o historii, tradycji, polskości – o czym będzie jeszcze mowa. Miał więc prawo napisać po 1956 roku, że

[…] mogli istnieć pisarze, którzy nawet w najgorszych latach nie stracili wiary w czysty nurt socjalizmu. Którzy szarpani byli przez sprzeczność i ustępstwa nieprzeczuwanego wymiaru, bo zadeklarowali swoją postawę dawniej, nie na zjeździe szczecińskim do-piero10.

O pokoleniu Wyki warto jeszcze powiedzieć kilka słów. Jedna z jego cech cha-rakterystycznych wystąpiła wyraźniej w zetknięciu się z pokoleniem młodszych, z rocznikiem 1920. Wojna spowodowała, że właściwe, pełne dojście do głosu po-kolenia Wyki nastąpiło w drugiej połowie lat czterdziestych, a więc z kilkuletnim opóźnieniem. Wojna sprawiła też, że dojrzewanie następnego pokolenia zostało przyśpieszone i jego właściwy „start” przypadł na te same lata. To spotkanie, a może

9 K. Wyka, Pogranicze powieści, wyd. drugie rozszerzone, Warszawa 1974, s. 16.

10 Tamże, s. 465.

zderzenie się dwóch generacji o wyraźnie odmiennym obliczu, o silnym poczuciu własnej odrębności określonej przez wojnę, jest zjawiskiem socjologiczno-litera-ckim, które czeka na oddzielne studium. Wyka miał świadomość, że po 1945 roku powstała szczególna sytuacja pokoleniowa. Pisał wówczas:

Pokoleniu średniemu przypadła rola podwójna: siebie kontynuować i wywalczyć po-zycję dla najmłodszych. Sobie wyznaczyć trasę i następcom torować drogę. Zaszczepie-nie nowych idei Zaszczepie-nie dokona się dzisiaj w formie sporu pokoleń. Dokona się w kształcie wspólnej operacji11.

Wspólna operacja nie należała do bezbolesnych i bezkonfl iktowych. Dochodzi-ło do wymiany gorzkich zdań między „starszymi” a „mDochodzi-łodszymi braćmi”, u której podłoża znajdowały się odmienne doświadczenia historyczne. Pokolenie Wyki było pokoleniem „przedwojennym”. W komentarzu do Medalionów Zofi i Nałkowskiej, polemicznie wobec „zarażonej śmiercią” generacji Tadeusza Borowskiego, pisał on:

„Jeżeli doświadczenie drugiej wojny ma się stać lekarstwem, w pewnej mierze mu-simy znów stać się ludźmi przedwojennymi”12.

Człowiek przedwojenny to dla Wyki ten, w którym tkwiła gotowość „odżycia wielkiego oburzenia – płomienia szlachetnego i czystego, tego dawnego gniewu, na którego powstanie wystarczała niesprawiedliwa śmierć jednego człowieka”13. Inny-mi drogaInny-mi chodziła myśl rówieśników Borowskiego i Różewicza, którzy codzien-nie oglądali śmierć setek albo tysięcy ludzi.

Powojenne decyzje ideowopolityczne Wyki złożyły się na jedną z istotnych an-tynomii jego osobowości twórczej. Z jednej strony krytyczny dystans wobec Polski przedwrześniowej i afi rmacja perspektyw powojennych określiły natychmiastowe zaangażowanie się w dzieło budowy nowej Polski niejako „na dobre i na złe” i trwa-nie w tym zaangażowaniu pomimo i wbrew przeciwnościom – trwatrwa-nie czasem przeceniane, a niekiedy niedoceniane przez tych, którym dane były kompetencje – przynajmniej formalne – wydawania ocen i ustalania hierarchii. Równocześnie do głosu dochodził jednak nieraz dystans Wyki do brzemiennych w dotkliwe kon-sekwencje praktyczne niektórych cech powojennego stylu myślenia i działania, wywołującego przejawy nieprawości czy niesprawiedliwości, a chociażby błędów i fałszywych decyzji, które wprawdzie nigdy nie zdołały uzyskać przewagi nad wia-rą w „czysty nurt socjalizmu”, niemniej rodziły dramatyczne konfl ikty wewnętrz-ne i zewnętrzwewnętrz-ne, układające się w rozmaitych proporcjach, zależnie od charakteru i siły różnych „etapowych zakrętów” naszej powojennej historii. Dialektyka we-wnętrzna tej antynomii, zależna od procesów politycznych i społecznych, odznacza się tym, że na każdym z jej biegunów mógł się pojawić patos i wielkość, mogły też być zawierane kompromisy prowadzące w różne strony. Mogła również pojawić się w postaci niejako „równowagi chwiejnej”, gdzie stany poczucia słuszności i

prze-11 Tamże, s. 8.

12 Tamże, s. 313.

13 Tamże.

konania występują przemiennie ze stanami zwątpienia, dokonywania rewizji, chęci wycofania się. To jedna z cech osobowości twórczej nie tylko Kazimierza Wyki, ale także jego generacji „startującej” w latach trzydziestych, której odchodzenie rozpo-częło się w końcu lat sześćdziesiątych XX wieku.

Przedstawiona przed chwilą antynomia między aprobatą a krytycyzmem wobec współczesnej rzeczywistości polskiej dała o sobie wyraźnie znać w chwili ukazania się „Listu 34”. Wyka ten list podpisał. Kiedy jednak okazało się, jakie on wywołał skutki w działaniach polskich władz politycznych i zachodniej propagandy, wycofał swój podpis. Umieścił go natomiast pod listem grupy uczonych polskich skierowa-nym do redakcji angielskiego dziennika „Times”, przyłączając się do wyrazów ubo-lewania, że „List 34”, dotyczący wewnętrznych spraw polskich, został wykorzystany do działania propagandowego wymierzonego przeciwko Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.

* * *

We wstępie do Starej szufl ady Wyka wprost przedstawiał twórców, którzy prze-de wszystkim „patronowali […] całemu pokoleniu 1910”14. Poinformował też, że pierwszymi książkami, które chciał mieć na własność, były: Miriamowskie wydanie Pism zebranych Norwida i Legenda Młodej Polski Brzozowskiego.

Wyka miał dwie wielkie fascynacje. Jedną była tradycja, której się mienił straż-nikiem. „Tradycja – wyznawał – może stać się opętaniem, urzeczeniem, fascynacją, wcale nie prowadząc do tradycjonalizmu. Stosunek do niej może być darem nieza-leżnym od światopoglądu”15.

Drugą – tylko pozornie sprzeczną z pierwszą – była współczesność; dzisiejsza, teraźniejsza Polska, o której mówił: „Tego kraju jestem piekielnie ciekaw”16. Jedność i stała współobecność takich dwóch wielkich pasji to jedno z charakterystycznych znamion osobowości twórczej Kazimierza Wyki, autora słów: „Historia jest daleko i historia jest tuż”, albo: „Tradycja jest żywą tkanką, tworzy się w naszych oczach”17.

Tej jedności: pasji dla tradycji i „piekielnej ciekawości” dla dnia współczesnego uczył się u Norwida, aczkolwiek jest to stwierdzenie uproszczone. Zapewne rów-nież tego uczył go Norwid, ale uczył także dzięki temu, że Wyka jego dzieła odczy-tywał przez pryzmat świadomości, na którą działały określone inspiracje (spośród najbliższych: inspiracje Brzozowskiego i Kołaczkowskiego). Występowała tu więc zależność dwukierunkowa. Norwid uczył głębokiego stosunku do historii i trady-cji w jej bliskim związku z dniem bieżącym. Odpowiedzialności za współczesność uczył Brzozowski. Ślad wpływu Kołaczkowskiego jest wyraźny w nastawieniu na poszukiwanie wartości: „Jedyną drogą do kultury żywej, zamykającej nasze

naj-14 Tenże, Stara szufl ada, s. 9.

15 Tenże, O potrzebie historii literatury. Szkice polonistyczne z lat 1944–1967, Warszawa 1969, s. 319.

16 Tenże, Łowy na kryteria, Warszawa 1965, s. 11.

17 Tenże, Wędrując po tematach, t. 1; Czasy, Kraków 1971, obydwa cytaty ze s. 7.

celniejsze dążenia, być musi nowe, nam tylko właściwe szukanie wartości, które wyrasta z głębokich potrzeb naszego życia”18.

Ten fragment rzuca światło na kształtowanie się osobowości twórczej Wyki i jego dzieła pisarskiego. Do poczucia osadzenia w procesie historycznym dochodzi się przez udział we współczesności, gdyż obydwie, to znaczy: i tradycja, i współ-czesność, należą do tego samego ciągu zjawisk funkcjonujących w systemie kultu-ry narodowej, niebędącej mechanicznym gromadzeniem obok siebie określonych zjawisk. To jednak są „nasze najcelniejsze dążenia”, u których podstaw leży nakaz nowego, właściwego dla każdorazowej teraźniejszości poszukiwania wartości, jakie wyrastają z „głębokich potrzeb naszego życia”. Norwid więc, w interpretacji Wyki, uczył nie tylko autentycznego zainteresowania, szacunku i uwagi dla tradycji, ale również pełnego oddania się współczesności. Tak oto w młodości komentował twórczość autora Vade-mecum: „To najsłuszniejsze wskazanie, że do kultury docho-dzi się tylko przez rzetelne oddanie się istotnym zadaniom swojej współczesności […] stanowi najżywszą część spadku ideowego Norwida”19.

Wyka przywiązany od najwcześniejszej młodości do tradycji polskiej kultury, uważał ją za „nasz chleb na przyszłość”20, którą w latach późniejszych ujmował w kategoriach semiotycznych:

Rozumienie kultury nie polega przecież na przyjęciu do wiadomości oderwanego faktu. […] Rozumienie kultury polega na przyjęciu faktu przynależnego do kultury jako pewnego znaku i na umieszczaniu tego znaku w ramach odpowiedniego systemu21. Tak też Wyka patrzył na polski pejzaż, odczytując w nim znaki polskiej kultury:

kombinat hutniczy w Nowej Hucie i wykopaliska archeologiczne znalezione na jej terenie, szereg kominów fabrycznych i kopiec Wandy.

Jako strażnik tradycji, „naszego chleba na przyszłość”, widział w niej wartości różnie funkcjonujące. Takie, które mając nacechowanie ideowe, mogą być różnie przyjmowane, zależnie od światopoglądu odbierającego je człowieka, oraz aktual-ne, ważne i zrozumiałe dla całego narodu. Tym ostatnim zazwyczaj poświęcał wię-cej uwagi, były mu one jakby bliższe, chętniej i skwapliwiej je komentował. Dobrym przykładem takiego wyboru może być jego komentarz do rzeczy o wolności słowa Norwida w artykule Społeczeństwo polskie z jego tradycją kulturalną22.

Głęboki związek z tradycją kulturalną narodu określał jego zainteresowania historycznoliterackie i historyczne, których owocami są znane księgi i rozprawy.

Związek ten rodził również jego krytyczny dystans do postawy młodego i najmłod-szego pokolenia pisarzy, artystów, intelektualistów:

18 Tenże, Stara szufl ada, s. 19.

19 Tamże, s. 19–20.

20 K. Wyka, O potrzebie historii literatury..., s. 312.

21 Tamże, s. 339.

22 W tomie O potrzebie historii literatury...

Otóż – charakteryzował ich – tam nie ma żadnego w ogóle ciśnienia, jeżeli cho-dzi o funkcjonowanie tradycji. Jest próżnia lub stan przypróżniowy. […] Bezradność, impotencja, końskie okulary ostatniej mody jako perspektywa, niemożność absolutna, nieumiejętność jakiegokolwiek wyboru. Kakofonia w miejsce orientacji, byle wzorki w miejsce prawdziwego ciężaru, a nawet przeciążenia23.

* * *

Osobowość Wyki rozwijała się w kręgu polskości. Składa się na nią i obyczaj ro-dzinny, i historia narodu, zarówno ta spisywana, przekazywana przez szkoły, jak i – w większym jeszcze stopniu – historia obecna w rozmowach rodzinnych, w najbliższym pejzażu, w pamiętnikach, zabytkach, grobach oraz w czynnościach uroczystych, odświętnych i codziennych. Kiedy pisał biografi ę Ksawerego Pruszyń-skiego, dochodził jego powiązań rodzinnych, rekonstruował wygląd wsi, w której ten pisarz przyszedł na świat, poszukiwał rodowodu jej właścicieli i jej obyczajów, zgłębiał początek biografi i twórcy w stopniu, na jaki pozwalały bezpośrednie i po-średnie przekazy, a także przytaczał opisy zachowania się ludzi bliższych i dalszych w dniu narodzin Pruszyńskiego. Podobny zabieg poznawczy miał później powtó-rzyć w swojej biografi i, gdy szukał własnych początków, źródeł własnego rodowo-du24. Gdzieś w latach dziecinnych, w klimacie rodziny, w której się urodził, miały bowiem początek te komponenty jego osobowości twórczej, które go czyniły tak wrażliwym na polskość, a które są widoczne we wszystkich jego pracach i wystą-pieniach.

W 1967 roku Wyka zastanawiał się nad przyczynami zasmakowania w lekturze książek Teodora Parnickiego, Hanny Malewskiej, Jerzego Zawieyskiego, Mariana Brandysa:

Bo są to książki o polskości. Nie będę precyzował terminu. Książki nie tyle o na-rodzie, o historii, o samym obyczaju, chociaż każdego z tych objawów jest w nich po trochu, ale właśnie o polskości. O jej zaskakujących niespodziankach, o dziwacznych nieraz splotach i przerostach, o bytowaniu pod zmienioną maską25.

Wrażliwy na polskość Wyka dostrzegał jej różne strony. Podniosłe i trywialne.

Patetyczne i żałosne. Im bardziej czuł i uznawał wartość tradycji narodowej i pa-triotyzmu, tym przenikliwiej dostrzegał wyradzanie się tego patriotyzmu we włas-ną karykaturę: „pośpiewać Czerwone maki, pochlać i nabożeństwa za poległych kolegów posłuchać”26.

Pamiętną formułę patriotyzmu Wyka skreślił podczas okupacji w 1942 roku w eseju o Józefi e Czechowiczu drukowanym w konspiracyjnym „Miesięczniku Li-terackim”. Brzmi ona prawie jak osobiste wyznanie:

23 Tamże, s. 317.

24 Por. prozę K. Wyki w „Odrze” 1974, nr 7–8.

25 K. Wyka, O potrzebie historii literatury..., s. 315.

26 Tenże, Pogranicze powieści, s. 476.

W sztuce swojej wyraził osobowość niesłychanie polską, a bardzo współczesną. Mi-łość ziemi, związanie z klimatem piękna ziemi polskiej, a ziemia dla niego jest czymś więcej aniżeli wsią jedynie, jest wszystkim, co w krajobraz najbliższy uczuciom wniosła także historia. Taka właśnie, a nie inna miłość ziemi spoczywa u dna tej osobowości. Ta hamowana i dyskretna miłość domaga się wynurzeń rzadkich i nigdy banalnych. Pol-skość wstydliwa swoich wzruszeń, swej sielanki – oto jej imię właściwe27.

W kręgu spraw patriotycznych, podobnie jak i w funkcji strażnika kultury na-rodowej i tradycji, Wyka przyjmował rolę gospodarza zatroskanego o wszelkie au-tentyczne wartości. Dużej precyzji słowa i skrupulatnego reagowania wymagały te sprawy w powikłanej, niewolnej od błędów politycznych popełnianych przez róż-ne strony w naszej powojenróż-nej historii. Za takim znakiem, jakim było śpiewanie pieśni Czerwone maki na Monte Cassino, kryły się różne treści i postawy: płytkość politycznego myślenia, łatwizna uczuciowa, prymitywny ułański tradycjonalizm, obskuranctwo ideologiczne, tępota myśli, wrogość wobec socjalistycznych prze-obrażeń, ale również: prawdziwe bohaterstwo żołnierza polskiego, jego rzeczywi-sta, trudna, tułacza dola w drodze do wolnej Ojczyzny, autentyczny, niekłamany patriotyzm, kult dla gotowości ofi ary i poświęcenia za sprawę narodową oraz znak ważnego fragmentu narodowych doświadczeń z czasów ostatniej wojny.

Temu znakowi naszej tradycji i naszego patriotyzmu Wyka poświęcił esej Czer-wone maki, napisany z nerwem dramatycznym, ze świetnie zarysowanymi scenami obyczajowymi. Jest to esej nabrzmiały hamowanym gniewem i irytacją człowieka bezradnego wobec żywiołu trywialnej wersji polskiego patriotyzmu. Przynosi rów-nież świetną analizę jego źródeł i przyczyn tkwiących w klimacie obyczaju narodo-wego, w militarnych doświadczeniach historycznych, a także w błędach politycz-nych ostatnich czasów, błędach, które rodziły określone dążności kompensacyjne a niepożądane.

W 1957 roku Wyka, strażnik całego i dramatycznego bogactwa narodowej tra-dycji, do tych, którzy przy „obrusach zachlastanych napojem, zbryzganych musz-tardą i ozdobionych skórkami po kiełbasie”28 w pijackiej egzaltacji śpiewali: „Czer-wone maki pod Monte Cassino zamiast rosy piły polską krew”, zwracał się słowami:

Skoro nie jest występkiem politycznym powiedzieć nareszcie uczciwie, jakim był wkład naszego narodu w walkę z faszyzmem i jak niesamowite ofi ary, skoro jeżeli jesteś wierzącym, możesz publicznie i z kazaniem pomodlić się za towarzyszy broni – już pora.

Przestańcie. Skoro przywozicie ziemię spod Narwiku, to przy sposobności nie zapo-mnijcie o cmentarzach na Wale Pomorskim, pod Wałczem, nad Odrą29.

* * *

Związek między umiłowaniem historii a aktywnym uczestnictwem w teraźniej-szości stanowił istotną cechę osobowości twórczej Wyki. Dialektyczną zasadę, na

27 K. Wyka, Rzecz wyobraźni, Warszawa 1959, s. 76–77.

28 Tenże, Pogranicze powieści, s. 471.

28 Tenże, Pogranicze powieści, s. 471.

W dokumencie Między literaturą a polityką (Stron 99-111)