• Nie Znaleziono Wyników

Wybuch wojny, która okazała się konfliktem światowym, nie zaskoczył rosyjskiej elity władzy. Pomna układu sił w Europie i własnych sojuszniczych zobowiązań

oczekiwała ona od momentu zakończenia wojen bałkańskich (1912-1913) na kolejny, nieuchronny konflikt. Co więcej, zarówno w Rosji, jak i w Niemczech przewidywano, że walka będzie się toczyć głównie między Słowianami a ludami germańskimi. Już w trakcie pierwszej wojny bałkańskiej były rosyjski minister spraw zagranicznych

Aleksander Izwolski dostrzegł w niej nie tylko konflikt Słowian Południowych z tureckim zaborcą, ale także toczony na drugim, „niewidzialnym” froncie bój z

germanizmem. W tym samym czasie niemiecki szef sztabu generalnego Helmut von Moltke (młodszy) pisał do swego odpowiednika w armii austro-węgierskiej Franza Conrada von Hötzendorffa, że wcześniej czy później rozpocznie się wojna

europejska i będzie to konflikt niedających się pogodzić sił Słowiańszczyzny z Niemcami [przypis 3.1].

Dla znacznej części społeczeństwa rosyjskiego natomiast przystąpienie do wojny, którą początkowo traktowano po prostu jako „trzecią wojnę bałkańską”, a zwłaszcza jej przemiana w starcie z Niemcami o globalnym znaczeniu, były niemal kompletnym zaskoczeniem. Być może w największym stopniu zdumiała się inteligencja, która nie dość, że nie dysponowała informacjami o poczynaniach własnego rządu, ale też – jak wielokrotnie wypominał to jej Mikołaj Bierdiajew – skupiona wyłącznie na kwestiach wewnętrznych nie miała żadnego rozeznania geopolitycznego ani

właściwie nie interesowała się stosunkami międzynarodowymi i polityką zagraniczną.

A jej lewicowa, czyli dominująca część, miała cierpieć na atrofię zmysłu historycznego, wyrażającą się w przykładaniu do dziejów powszechnych

abstrakcyjnych, moralistyczno-socjologicznych miar. To dlatego, jak zanotowała w chwili wybuchu wojny Zinaida Gippius: „Inteligencja tylko rozdziawiła gęby – było to dla niej niczym śnieg w lipcu” [przypis 3.2].

Str. 62

Jeśli opinia ta jest zasadna, to Włodzimierz Ern byłby wyjątkiem potwierdzającym regułę. Wszak nie tylko toczył wcześniej intelektualną walkę z filozofią niemiecką, w której dostrzegł apogeum kryzysu europejskiej kultury, ale także przewidywał, że duchowy konflikt między ratio a Logosem zostanie, być może, rozstrzygnięty nie na kartach periodyków filozoficznych, lecz w realnym starciu racjonalistycznej,

mechanicznej i militarystycznej cywilizacji zachodniej z Rosją i całym chrześcijańskim Wschodem. W tym sensie jego działalność filozoficzno-publicystyczna związana z bieżącymi wydarzeniami, pragnienie zrozumienia sensu wojny, rozpoznania tego, kto jest wrogiem (a raczej, jaki wróg jest), a kto sojusznikiem oraz próby nakreślenia celów, ku którym powinna zmierzać odmieniona wielkimi wstrząsami Rosja, były de facto kontynuacją i rozwinięciem wcześniejszych wątków. Nawet w swoich

najbardziej radykalnych, najgłośniejszych i najgoręcej dyskutowanych wystąpieniach nie dawał ujścia jakiejś świeżej daty euforii patriotycznej, ale konsekwentnie

przedstawiał myśli, które bądź wprost wypowiedział, bądź tylko zarysował jeszcze przed wojną. Oczywiście, sytuacja historyczna oraz okoliczności (np. występy nie przed wyrobionym intelektualnie kręgiem Moskiewskiego Towarzystwa Religijno-Filozoficznego, lecz przed bardziej licznym i różnorodnym audytorium) powodowały, że nadawał swoim przemyśleniom wyostrzoną formę. Mocniej stawiał akcenty, radykalniej przeprowadzał podziały, nie wahał się wyciągać wniosków, przed jakimi zadrżałoby sumienie akademickiego uczonego, używał bardziej obrazowego języka, zdając sobie sprawę, że trudno oddać powagę chwili za pomocą czysto

abstrakcyjnych, choć może ściślejszych formuł. Mówiąc najkrócej, nie był jedynym w ówczesnej Europie intelektualistą, dla którego dyskurs filozoficzny stał się orężem wojennej propagandy [przypis 3.3].

W opinii środowiska „Puti” pierwsze dni wojny miały dowodzić słuszności poglądów Erna sformułowanych w trakcie polemiki z filozoficznymi okcydentalistami. Nie chodzi tu rzecz jasna o jego triumf nad neokantystami z „Logosu”, ponieważ do połowy roku 1914 spór w sposób naturalny złagodniał, przyjęte pozycje zostały w pełni określone, a nawet zaczęły się ujawniać możliwości zbliżenia stanowisk. Rzecz w tym, że wydarzenia wojenne miały potwierdzać zasadność jego krytyki racjonalizmu, cywilizacji technicznej, militaryzmu, ekspansjonizmu etc., czyli europejskiej

nowoczesności, której awangardą były w powszechnej opinii kajzerowskie Niemcy.

Takiego zdania – jak relacjonował żonie Ern – był na przykład Iwanow.

Str. 63

On sam jednak miał w tym momencie mieszane uczucia, sądząc, że jego

wcześniejsze opinie muszą zostać pogłębione, zradykalizowane oraz ześrodkowane na jednym już wrogu, który ukazał się w całej pełni. W tych duchu pisał:

„Mówią mi, że nadszedł mój czas, ja zaś czuję, że z większym patosem

występowałem niegdyś samotnie, teraz zaś, kiedy Niemcy zdemaskowali się przed całym światem, a wszyscy to zobaczyli i zrozumieli – jakoś nieszczególnie mam ochotę. Zresztą burzą się we mnie pewne myśli nieco radykalne i dojść zjadliwe na temat niemieckiej „kultury”, a to nastraja mnie wesoło i bojowo. Tak czy owak, tego, co najbardziej zasadnicze, jeszcze nikt o Niemcach nie powiedział [przypis 3.4].”

Wydaje mi się, że nie będzie nadmiernym uproszczeniem stwierdzenie, że większość filozoficzno-publicystycznej energii Erna w latach 1914-1917 była skierowana na zrealizowanie zamiarów nakreślonych w dwóch ostatnich zdaniach. Nawet jego główne dzieła czysto filozoficzne, poświęcone – przypomnijmy – włoskim

ontologistom i Platonowi, miał y ukazywać odmienną, a prawdziwą, tradycję filozofowania, która w nowożytnej Europie znalazła się w odwrocie na skutek triumfów racjonalizmu, manifestującego się zwłaszcza w kulturze Niemiec. Można powiedzieć, że w czasie wojny wcześniejszą krytykę racjonalistycznej cywilizacji Zachodu rosyjski filozof ograniczył do krytyki duchowych i materialnych fundamentów życia narodu niemieckiego. I nie stało się tak ze względów czysto koniunkturalnych, związanych z takim a nie innym rozkładem sił sojuszniczych. Ern jedynie

doprecyzowywał swe stanowisko, które już wcześniej było dość zniuansowane.

Przede wszystkim trzeba podkreślić, że jego spojrzenie na wojnę było nadal oglądem filozofa, a nie polityka, agitatora czy żołnierza. To, rzecz jasna, może razić i pewnie raziło empirycznie oraz trzeźwo zorientowanych odbiorców, ale wojna nie była dla niego ani konsekwencją niepowodzeń dyplomatycznych, ani rezultatem procesów gospodarczych, ani nawet wynikiem woli i czynów poszczególnych ludzi. Jej przyczyny znajdują się zarazem głębiej i wyżej. Głębiej, bo biją w źródłach

określających dzieje nowożytnej Europy. Wyżej, bo ostatecznie należy ich szukać w życiu duchowym i w wierze walczących narodów. Jednym słowem, wojna miała dla Erna charakter duchowy, czy ściślej: religijny, była walką zasad i wartości. Takie ujęcie było całkowicie zgodne z tradycją religijnie zorientowanej myśli rosyjskiej, zwłaszcza proweniencji słowianofilskiej, opierającej się na przekonaniu, że bieg dziejów i charakter życia narodów ostatecznie określa wyznawana przez nie wiara [przypis 3.5]. Myśliciel dojrzał w wojnie starcie dwóch wielkich zasad dziejowych, dwóch głębinowych sił, określających ludzką wolę, które w empirycznym planie historii okazało się konfliktem religijnego ducha ucieleśnianego przez Rosję oraz

ateistycznego patosu nowoczesnej cywilizacji, której zwieńczeniem, ale i inicjatorem okazywały się Niemcy [przypis 3.6].

Str. 64

W ujęciu Erna wojna jako wielkie zderzenie narodów i kierujących nimi idei objawiała się w dwóch przeplatających się planach. Tak jak bieżące wydarzenia wyrażały ducha historii powszechnej, tak w starciu sił empirycznych można dostrzec działanie wyższych mocy duchowych. Bój toczony na ziemskich polach bitew czerpie swój sens z porządku wyższego, a ten decyzją Opatrzności wciela się w akt walki Rosji z Niemcami. Treść swojego przekonania myśliciel wyrażał za pomocą ewangelicznego porównania:

„I tak, na górze, w planie duchowym, patos wystąpienia przeciwko Ojcu spotyka się z patosem powrotu do Ojca – demon jednego narodu obnaża swój miecz przeciwko aniołowi drugiego, a w dole, w planie fizycznym, wielomilionowe armie Niemców nacierają na wielomilionowe armie Rosjan [przypis 3.7].”

Działanie Opatrzności ma tutaj charakter apokaliptyczny – ujawnia dwie strony odwiecznego konfliktu. Jednak w tym akcie dziejowym, wykraczającym swym znaczeniem i konsekwencjami poza plan historii ziemskiej, to nie walka Rosji z Niemcami jest najważniejsza. W przekonaniu Erna wojna jest apokalipsą Europy, która dzięki wielkiej burzy dziejowej, chwiejąc się w posadach, odzyskuje swoją

„ontologiczną pamięć ”. Nie jest to kwestią konfliktu militarnego, lecz głębokich, powszechnych źródeł kultury europejskiej, które na nowo zostają odnalezione kosztem walki z Niemcami. Niemcy przeciwstawiają się Europie, a ta przeciwstawia się Niemcom:

„Twarzą w twarz spotykają się tu dwie myśli, dwa sposoby samookreślenia, dwa oblicza Europy, albo tak naprawdę, Europa i jej sobowtór [przypis 3.8].”

Jednak relacje między Europą a Niemcami tylko pozornie są tak bezdyskusyjne. W istocie są dramatycznie skomplikowane. Niemcy są narodem europejskim, a Europa bez Niemiec nie byłaby tym, czym jest, więc konflikt między nimi nie znajduje

prostego rozwiązania ani nawet nie jest oczywisty. Zbyt łatwe rozstrzygnięcie tego

problemu było w przekonaniu Erna jednym z częstszych błędów jego rosyjskich adwersarzy, którzy albo zbyt naiwnie przeciwstawiali ideę europejską idei niemieckiej, albo, przeciwnie, nader swobodnie utożsamiali germanizm z

europejskością. Dlatego z całą mocą chciał on postawić pytanie: czy Niemcy są Europą, czy też anty-Europą? Czy są najwyższym punktem rozwoju idei europejskiej, awangardą Europy, czy też są obcym organizmem, pasożytem na jej ciele?

O dramatycznej kondycji europejskiego człowieczeństwa świadczy już to, że na powyższe pytania sama Europa nie potrafiła odpowiedzieć. Dla Erna było to kolejne potwierdzenie opatrznościowej roli Rosji, która może dopomóc Zachodowi w

rozstrzygnięciu kwestii jego tożsamości.

Str. 65

Europa (z rosyjską pomocą) musi odpowiedzieć na pytanie, które wcześniej Włodzimierz Sołowjow poetycko zadał swej ojczyźnie: jakim chce być krajem, Chrystusa czy Kserksesa? Bliższe jej jest dziedzictwo chrystianizmu czy azjatycki despotyzm, który w państwach Ententy często kojarzono z Niemcami [przypis 3.9].

Przed wybuchem wojny nikomu nie wpadłoby do głowy kwestionowanie

europejskości Niemiec. Przeciwnie, zajmowały one jeśli nie pierwsze, to z pewnością jedno z ważniejszych miejsc w życiu kulturalnym Europy. Jednak wojna - i na tym polega jej sens – zmusza Europejczyków do podjęcia problemu, który w ich imieniu wypowiadał z całą stanowczością rosyjski filozof:

„A więc Niemcy – to Europa? A te okrucieństwa, bestialstwa, masowe egzekucje, kule dum-dum, zdradzieckie wykorzystywanie białych flag, zabijanie jeńców, palenie kozaków żywcem, okaleczanie belgijskich dzieci, gwałcenie kobiet, systematyczne grabieże, bombardowanie bezbronnych tłumów, zatruwanie studzien, torturowanie przesłuchiwanych, niszczenie ogniem i mieczem największych zabytków kultury – czy to także Europa, czy to także przejaw jej historycznej istoty? [przypis 3.10]”

Wbrew pozorom, odpowiedź nie jest oczywista. Dlatego Ern pisał o „sobowtórze”, a nie o anty-Europie. Z jednej strony, niemiecki „klon” czuł się, jego zdaniem,

nadzwyczaj pewnie w roli reprezentanta, a nawet kwintesencji europejskiego

człowieczeństwa (z takiej też pozycji, rządowi i pozarządowi – a tych było więcej i ich głos bardziej się liczył – propagandyści niemieccy atakowali Francję i Wielką Brytanię

za sojusz z „azjatycką” Rosją). Z drugiej jednak strony, opętane religią „materii, siły i krwi” Niemcy uznały się za wcielenie nowoczesności, za „zupełnie wolne od

wszystkich przesądów »starej« Europy”. A stąd płynął wniosek pozornie oczywisty:

wolno wszystko, nie liczą się stare, po nietzscheańsku przekroczone, zbyt ludzkie wartości. Dążące do światowej hegemonii Niemcy za nic mogą mieć, właśnie w imię cywilizacyjnego awangardyzmu, takie przestarzałe z ich punktu widzenia zasady, jak prawo, honor, dotrzymywanie słowa, humanitaryzm, zakazy religijne… Dlatego Ern konkludował: „Nie! Niemcy nie są Europą. Europa przeklina siłę występującą

przeciwko prawu, przeklina kulturalne zezwierzęcenie, przeklina niepamięć o honorze i sumieniu” [przypis 3.11].

W ten sposób Ern wypowiadał myśl, która do dnia dzisiejszego pojawia się w wielu pracach historycznych, opisujących czy to rzeczywiste działania armii niemieckiej, czy też (częściej) społeczny ich odbiór.

Str. 66

Najważniejsze jednak jest to, że moskiewski neosłowianofil nie tylko ewokował, ale także chciał wyjaśnić powszechne w tym czasie w krajach Ententy przeświadczenie, że w czasie wojny to właśnie Niemcy najczęściej gwałcili – i to rozmyślnie – przyjęte na konwencjach haskich zasady międzynarodowe. Czynili tak częściowo w poczuciu konieczności, walczyli bowiem na dwa fronty, właściwie odcięci od dostaw surowców i materiałów potrzebnych do prowadzenia wojny. Mogło to wyjaśniać takie a nie inne postępowanie. Rzecz jednak w tym – i to wydaje się najważniejsze w przyjętej tutaj perspektywie – że nawet w niemieckiej świadomości uciekano od takiego

naturalistyczno-koniecznościowego tłumaczenia na rzecz twierdzenia, że w imię nowoczesności Niemcy byli po prostu mniej skłonni do podporządkowywania się prawom uznanym przez nich za obce, przestarzałe i nieprzystające ani do nich, ani do epokowego momentu dziejów, w jakim znalazł się świat w czasie wojny. Zresztą jeszcze przed wojną taki aksjologiczny dystans miał cechować Niemcy jako kraj najbardziej skłonny do kwestionowania europejskich norm społecznych, kulturalnych i politycznych. Głoszono, że stare wartości i pewniki europejskiego życia uległy załamaniu. W rezultacie Niemcy byli skłonni do bardziej swobodnego traktowania reguł walki i porozumień pokojowych. Normy i układy traktowali jako tożsame z wrogim im tradycyjnym porządkiem narzuconym przez hegemonię anglo-francuskiej Zivilisation [przypis 3.12].

Ern nie sądził jednak – w odróżnieniu od wielu francuskich czy angielskich publicystów – że wojenne barbarzyństwo Niemców ostatecznie wykluczyło ich z grona krajów europejskich czy też potwierdziło przeczucie, że bliżej im do Hunów niż cywilizowanych narodów [przypis 3.13]. Rosyjski filozof przypominał, że przed wojną nikt nie kwestionował europejskości Niemiec. Jeszcze niedawno cały świat, łącznie z większością Rosjan, z hipnotyczną fascynacją podziwiał kulturalne, naukowe,

gospodarcze i polityczne sukcesy tego kraju. Niemiecka nauka i filozofia

powszechnie uchodziły za wzór wiedzy i wcielenie samej prawdy. W neokantyzmie widziano najdoskonalszy model rzetelnego filozofowania i skarbnicę wieczystej mądrości. Oto tragiczny węzeł europejskiej choroby, ciągnącej się od początku nowożytności. Niemcy są europejskie, są wcieleniem nowoczesnego ducha Zachodu i bez nich nie sposób myśleć o jego historii.

Str. 67

„Jeśli Niemcy nie są Europą, to Europy nie ma wcale” – pisał Ern [przypis 3.14]. W jego przekonaniu Niemcy są wiernym i genialnie twórczym kontynuatorem głównych tendencji kultury europejskiej doby nowożytnej. To w nich najpełniej ukazały się zjawiska, które rosyjski filozof z niepokojem podkreślał parę lat wcześniej:

materializm, relatywizm, sceptycyzm, makiawelizm, pozytywizm, darwinizm społeczny, racjonalizm, duchowa pycha, antykatolicyzm czy walka ze świętą instytucją Kościoła. Ale przecież mają one swych europejskich protoplastów i towarzyszy. Groza i bestialstwo wojny, jaką toczą Niemcy, była w oczach Erna ostatecznym rezultatem pewnej kombinacji idei zachodnich, które z genialną

konsekwencją i charakterystyczną dla tego narodu sumiennością i metodycznością doprowadzono do skrajności. Są bowiem Niemcy koniecznym „kontrapunktem nowoczesnej kultury europejskiej” [przypis 3.15].

Analogiczny pogląd głosił w tym samym czasie Sergiusz Bułgakow, który podkreślał, że rozszalały w wojnie germanizm nie jest abstrakcyjną kategorią ani też lokalną, czysto niemiecką chorobą. Przeciwnie, właśnie w nim z największą mocą wyraża się duch nowoczesnej Europy, który został wyostrzony i wzbogacony narodowymi cechami Niemców. Wojna będzie totalnym przewartościowaniem życia całego nowożytnego Zachodu, a nie tylko wykluczeniem zeń germańskiego żywiołu.

Schemat „Europa minus Niemcy” jako rezultat wojny jest naiwnym samooszustwem [przypis 3.16].

Wojna rozpoczęta w sierpniu 1914 roku może być interpretowana jako europejska wojna domowa, w której Europa walczy ze swym sobowtórem. Ern kontynuował w ten sposób słowianofilską tradycję podwójnego oglądu świata zachodniego jako

„krainy świętych cudów” oraz „gnijącego Zachodu”. Odżywa też u niego idea Dostojewskiego „dwóch Europ”, z których wszystko, co negatywne, wcieliło się w Niemcy. Jednak natychmiastowe rozróżnienie prawdziwej Europy chrześcijańskiej, Europy wiary i ofiary, heroizmu i ascezy, szlachetności i prostoty, Europy, która pamięta o swych antycznych korzeniach i anty-Europy, która obiektywizuje się w germańskim mieczu, jest, przynajmniej na razie, dość trudne. Oczywiście, wojna przyspiesza ten proces odnajdywania własnej tożsamości i przezwyciężania fatalnego dziedzictwa. Ale jest to dopiero zadanie, które wymaga wysiłku

europejskiego samookreślenia i odzyskania „ontologicznej pamięci”. Powinnością Rosji jest, rzecz jasna, wspomóc Europę w tym powrocie do samej siebie, i w ten sposób staje ona w centrum historii powszechnej. Ern nie miał wątpliwości, że zderzenie ducha Niemiec i ducha Rosji stanowi „wewnętrzną oś europejskiej wojny”.

Str. 68

Wszystkie inne siły dziejowe, walczące narody i fronty znajdują się jakby na

peryferiach zmagań, które toczą się nie tylko na ziemiach Galicji, Podlasia czy Prus Wschodnich. Bardziej istotny, bo rozstrzygający, jest ów wyższy, zmysłowo

nieuchwytny teatr wojny, w której „wyniosła, materialna zewnętrzna idea niemiecka zderza się z pokorną, duchową i wewnętrzną ideą rosyjską” [przypis 3.17].

Miecz i krzyż były dla Erna symbolami, które nie tylko oznaczały te dwie

spolaryzowane siły, ale nade wszystko wyrażały ich ukrytą, duchową istotę. Nie należy jednak rozumieć tego symbolicznego rozróżnienia jako opozycji wojny i pokoju, bo jest to raczej opozycja między bezwzględnym militaryzmem germanizmu a chrześcijańską rycerskością Rosji. Pod symbolem miecza kryją się siła,

waleczność, ideowa i kulturowa moc, wartości, których trudno Niemcom odmówić.

Aksjologiczna natura miecza jest neutralna, nie ma on swojej własnej wewnętrznej prawdy, więc może być świętym orężem w rękach żołnierza Chrystusa albo

narzędziem straszliwej zbrodni w rękach rozbójnika. Wojenne poczynania Niemiec:

„krew starców i kobiet, mordowanie dzieci, popiół i proch świątyń kultury” dowodzą – głosił rosyjski myśliciel – że ręce trzymające ów miecz po niemieckiej stronie nie są czyste. Co więcej, kraj ten zatracił swoją duchową naturę i całą swą istotę dojrzał

tylko w mieczu:

„Dla Niemiec nie ma nic ponad miecz, ponad zwykłą siłę fizyczną – sam jest dla nich fizyczną siłą, a nie prawdą. (…) Dla miecza pracował cały niemiecki kolektywny mózg – dla niego biło i bije pangermańskie serce [przypis 3.18].”

Brawurową analizę filozoficznych źródeł dominacji „miecza” nad niemiecką duszą, czy też, mówiąc ściślej, koncepcję tożsamości niemieckiej kultury i militaryzmu przedstawił Ern w swym najgłośniejszym wystąpieniu z czasów wojny, noszącym znamienny i czytelny tytuł: Od Kanta do Kruppa. Odczyt, a potem jego publikacja, wywołały burzę. Dyskusja, jaka rozgorzała, swoim zasięgiem i namiętnościami przewyższyła tę, którą sprowokował filozof cztery lata wcześniej. Nie ma w tym nic dziwnego. Polemika z „Logosem” była debatą metafilozoficzną, która dotyczyła dość wysublimowanych kwestii. Spór z czasów wojny, chociaż jego rdzeniem był także pewien wywód filozoficzny czy raczej historyczno-filozoficzny, odnosił się do spraw, które zrządzeniem Opatrzności musiały dotykać wszystkich. Był bowiem próbą rozpoznania i zdemaskowania układu sił duchowych wrogiej nacji, z którą Rosja toczyła realną wojnę. Tak oto poglądy Erna stały się katalizatorem i punktem

centralnym drugiej ważnej dyskusji w przedrewolucyjnych dziejach myśli rosyjskiej 20 wieku.

Str. 69

Z chwilą wybuchu wojny środowisko Moskiewskiego Towarzystwa Religijno-Filozoficznego, a zwłaszcza grupa „Put’”, szukała nowych możliwości działania, odpowiadających duchowi czasów. Najbardziej rozgorączkowany był pod tym względem Sergiusz Bułgakow, wciąż wracający do myśli, by – wzorem Pawła Fłoreńskiego, który został kapelanem pociągu sanitarnego – jak najbardziej bezpośrednio zaangażować się w wojenny czyn społeczeństwa, a nawet

„pooddychać powietrzem wojny”. Z czasem udało się urządzić niewielki lazaret na parterze willi Margarity Morozowej, gdzie mieściła się także redakcja wydawnictwa [przypis 3.19]. Ale rzeczą najbardziej naturalną była dla tego kręgu działalność oświatowa, kulturalna i intelektualna. Porzucono jednak pomysł utworzenia specjalnej serii wydawniczej albo czasopisma związanego z tematyką wojenną.

Postanowiono natomiast organizować otwarte zebrania Towarzystwa, poświęcone

aktualnym tematom, w których za opłatą mogłaby uczestniczyć publiczność. Zdobyte w ten sposób środki miały zasilać fundusze dobroczynne, wspomagające ofiary wojny bądź militarne wysiłki państwa. Pierwsze z takich posiedzeń odbyło się 6 października i spotkało się z niesłychanym zainteresowaniem publiczności. Ern był jednym z prelegentów (pozostali to: Wiaczesław Iwanow, Sergiusz Bułgakow, Eugeniusz Trubieckoj i przewodniczący obradom Grigorij Raczyńskij).

Ern już w trakcie pracy nad swoim wystąpieniem miał świadomość, że „będzie to prawdziwa »mina« podłożona pod całą kulturę niemiecką”. Jednak w liście do żony martwił się, że trochę za dużo tam filozofii, co może wpłynąć na zrozumiałość, a więc i siłę rażenia jego tez [przypis 3.20]. Wydaje się, że były to obawy przesadzone.

Wywołał dyskusję, w którą włączyli się filozofowie i szerokie rzesze inteligencji. W wielu periodykach znalazły się, najczęściej negatywne, mniej lub bardziej obszerne reakcje o różnym stopniu kompetencji. Bez wątpienia było to – tak jak całe

Wywołał dyskusję, w którą włączyli się filozofowie i szerokie rzesze inteligencji. W wielu periodykach znalazły się, najczęściej negatywne, mniej lub bardziej obszerne reakcje o różnym stopniu kompetencji. Bez wątpienia było to – tak jak całe