• Nie Znaleziono Wyników

Krytyka cywilizacji zachodniej stanowiła jeden z najważniejszych elementów

tworzących strukturę ideową klasycznego słowianofilstwa. Związani z wydawnictwem

„Put’” moskiewscy neosłowianofile także pod tym względem podążali drogą swych dziewiętnastowiecznych antenatów, choć określenie ich stanowiska mianem czysto epigońskiego, częste w krytycznych wystąpieniach (m.in. u Bierdiajewa), byłoby niesprawiedliwe. Rozwijając pewne wątki zaczerpnięte z tradycji słowianofilstwa lat 40.-50. 19 wieku, wprowadzili oni wiele modyfikacji sprawiających, że krytyka cywilizacji zachodniej jako takiej (łącznie z jej antycznymi i średniowiecznymi

źródłami) przekształciła się w spór z nowoczesną Europą, która wyrzekła się swych godnych szacunku religijnych korzeni. W wyniku tego zatraciła chrześcijańskie fundamenty kultury, całkowicie poddając się areligijnej i bezdusznej cywilizacji, kuszącej mirażem wygodnego i bezproblemowego życia. Fatalny rozwój nowożytnego indywidualizmu doprowadził w końcu do duchowego kryzysu

Europejczyków, wydanych na pastwę ekonomizmu i konsumpcyjnego stylu życia.

Indywidualizm zaś przerodził się w egoizm, zarówno jednostkowy, jak i narodowy. A ten ostatni jest niebezpieczny i grozi powszechną walką ludów. To przed nim

przestrzegał Włodzimierz Sołowjow, głosząc, że makiawelizm i praktyczne pogaństwo polityki międzynarodowej prowadzą do wyrodzenia się patriotyzmu w zoologiczny nacjonalizm, który gwałtem i podstępem dąży do realizacji swych partykularnych celów.

Wybuch Wielkiej Wojny utwierdził rosyjskich myślicieli w tym przekonaniu, ale

jednocześnie nadał mu bardziej określony kształt. Pojawiła się wtedy i umocniła myśl

o „prawdziwej” Europie, która nie poddawszy się fantomom ucieleśnianej przez Niemcy nowoczesności, nie zatraciła „ontologicznej pamięci” oraz oparcia na

antycznym i średniowiecznym dziedzictwie kultury religijnej. Ta właśnie Europa stała się naturalną sojuszniczką Rosji, ale też obiektem jej dziejowej misji, polegającej na pomocy w duchowym odrodzeniu i ocaleniu przed coraz bardziej pogłębiającym się kryzysem nowożytności, którego wojna miała być najbardziej spektakularnym i krwawym przejawem, a być może i ostatnim aktem.

Str. 98

Większość rosyjskich filozofów religijnych była głęboko przekonana, że w tej wojnie Europa „prawdziwa” walczy z państwami centralnymi – „sobowtórami” Europy oraz ich sojusznikami, którzy, tak jak Turcja, byli odwiecznym wrogiem ludów

chrześcijańskich. Sergiusz Bułgakow w 1913 roku opublikował esej Trzy idee, w którym interpretował wojny bałkańskie jako walkę islamu sprzymierzonego z germanizmem przeciwko narodom prawosławno-słowiańskim i chrześcijaństwu w ogóle. Sierpień 1914 mógł zatem traktować jako potwierdzenie swych

wcześniejszych przekonań. Wcześniej Rosja, zmagając się zbrojnie z Turkami i duchowo z germanizmem, była w swej walce odosobniona. Obecnie dziejowa burza połączyła ją z sojusznikami. Francja, Belgia, Anglia i Włochy to nie tylko militarni sprzymierzeńcy Słowian, ale także kraje, z którymi odnajdują oni wspólne wartości i religijną więź. Dotyczy to nawet Wielkiej Brytanii, która jako kraj anglosaski i

protestancki stanowiła dość poważne wyzwanie dla ideologii neosłowianofilów, stając się przedmiotem ich poważnego namysłu [przypis 4.1]. Włochy zaś, przeciwnie, były dla nich bez wątpienia najbliższym i najbardziej fascynującym krajem Europy, czemu dawali wyraz nie tylko w prywatnych listach z licznych podróży po Italii, ale także w swych zainteresowaniach filozoficznych i naukowych. W tym kontekście wystarczy przywołać Erna jako badacza filozofii włoskiej (ale i autora Listów z Rzymu), Iwanowa, tego „zlatynizowanego słowianofila” (jak trafnie określił go Sławomir Mazurek [przypis 4.2]), który przez całe życie prywatne i naukowe był blisko

związany z Włochami, czy też zafascynowanego włoskim odrodzeniem Bierdiajewa.

Ten ostatni przywitał przystąpienie Włochów do wojny po stronie Ententy szkicem o rosyjskiej tęsknocie do Italii i duchowej bliskości obu krajów [przypis 4.3].

Znaczenie wojny polega na jej demaskatorskiej, a raczej apokaliptycznej funkcji.

Jednoznacznie wskazuje ona narody, z którymi Rosja spotyka się na wspólnym

szlaku ku świętemu przeznaczeniu oraz te, które, tak jak Niemcy, okazały się

niezdolne do zejścia z drogi grzechu i siłą chcą przymusić innych, by pomknęli po tej samej równi pochyłej ku nieodwołalnemu upadkowi i zatraceniu. Takie właśnie

przeświadczenie określało charakter rozważań Erna na temat losu Niemiec, Europy i Rosji. W późniejszych tekstach podtrzymywał zasadnicze wątki swego głośnego pamfletu.

Str. 99

Z jednej strony, dalej był przekonany, że „to, co w »duchu« znamionuje postawa Kanta, to w planie fizycznym usiłują uczynić zastępy Hindenburga” [przypis 4.4]. Z drugiej, starał się, po części biorąc pod uwagę zastrzeżenia krytyków, nieco bardziej wyważyć swoje poglądy, spojrzeć na kulturę niemiecką bardziej wielowymiarowo oraz unikać jej jednoznacznego i ostatecznego potępienia. Większy nacisk położył też na myśl już wcześniej sygnalizowaną, że wojna może się przyczynić do

powszechnego odrodzenia, a więc obejmującego również nieszczęsne ludy

germańskie. Przede wszystkim jednak wprowadził do swych rozważań swoisty ogląd relacyjny, który łagodził skrajności poprzedniego stanowiska. Patrzył na Niemcy nie tylko i wyłącznie jako śmiertelnego wroga, ale także ujmował ich kulturę w

nierozerwalnym odniesieniu do dziejów nowożytnej Europy oraz – last but not least – w perspektywie kulturalnych relacji rosyjsko-niemieckich. A takie ujęcie implikowało kolejny, ważny dla słowianofilskiej i w ogóle rosyjskiej samowiedzy, problem

związków pomiędzy Zachodem a krajem carów. Tak oto propagandowa delegitymizacja wroga (na przykład przez wykluczenie go z rodziny narodów chrześcijańskich czy zdiagnozowanie kulturalnego regresu) przemieniała się w studium duchowej degeneracji całej kultury europejskiej. Niemcy są bowiem ostatecznym rezultatem tego procesu, a jednocześnie ostrzeżeniem przed tym, co może się stać z Europą, jeśli nie wykorzysta wstrząsu dziejowego w postaci wojny do opamiętania się i religijnego odrodzenia. Rosja natomiast urastała w takiej wizji do roli siły, która powinna wspomóc Zachód w trudnym dziele wewnętrznego

oczyszczenia i powrotu do jego właściwej, chrześcijańskiej istoty.

Ern, najpewniej pod wpływem krytycznych głosów, był skłonny uznać, że linia rozwojowa symbolizowana przez postaci Kanta i Kruppa nie jest jedyną w dziejach kultury niemieckiej. Obok niej istnieje inna, o bardziej szlachetnej naturze, która wniosła twórczy wkład w dzieje europejskiego człowieczeństwa. Była to droga, na

której kamieniami milowymi byli na przykład Bach, Goethe czy Novalis. Rzecz w tym, że reprezentowane przez nich wartości zostały przez współczesnych Niemców zapomniane, jeśli nie świadomie odrzucone. Zadaniem walczącej Europy jest przywrócenie kulturze niemieckiej tego zapoznanego dziedzictwa. Natomiast linia wyznaczana przez Kanta i jego poprzedników – Eckharta, Lutra czy Jakuba Boehme – choć nie jest wyłączna, jest z pewnością drogą główną (magistralą) duchowego rozwoju Niemiec [przypis 4.5].

W podobnym duchu pisał o Niemcach jako dwóch odmiennych narodach, Bułgakow, ubolewając, że „bożkiem okcydentalizmu” nie stała się ojczyzna Beethovena, Bacha, Goethego i Schillera, lecz:

Str. 100

„właśnie hipernaukowe Niemcy, kraj filozoficznego krytycyzmu i wszelakiej naukowości, praktyczności i adekwatności, eldorado socjaldemokracji i ojczyzna marksizmu, kraj tanich towarów i doskonale urządzonych sklepów, przytulnych uniwersytetów i pierwszorzędnych bibliotek, obszar systematycznego metodyzmu i metodycznego bezguścia [przypis 4.6].”

To są właśnie Niemcy mieszczańskie, dla których „uniwersalny metodyzm” stanowi najwyższą formę filozofii życia, którą z równym zapałem wciela się w religię, jak i stosuje na wojnie. A ta ukazała ich „duchowe bankructwo” w momencie, kiedy duchowość i kultura, którymi tak się szczycono i narzucano innym, okazały się

bezsilne, by stanąć na drodze zaprzeczającemu im barbarzyństwu, jakie ujawniło się wśród solidnych „burgerów”.

W takim razie pytania o przyczyny wojny światowej, jak też źródła zbrodni

wojennych, muszą być kierowane w stronę reprezentantów i wyrazicieli tej głównej linii rozwojowej, która okazała się drogą degeneracji i rozkładu. Pytać należ y kwiat niemieckiej nauki i kultury, który chyli czoła przed bestialską armią, solidaryzuje się z jej poczynaniami i widzi w niej najpełniejszy przejaw tego, co z dumą nazywa swym Volkgeist. Odpowiedzi trzeba szukać na uniwersytetach, honorujących doktoratami generałów i przemysłowców militarnych oraz wysyłających bezpośrednio na front absolwentów przekonanych o własnej bezwzględnej wyższości nad innymi narodami.

Ern nie miał żadnych wątpliwości, że zasadniczą winę ponoszą za to neokantyści, którzy, jak sądził, opanowali ważne ośrodki akademickie w Niemczech. Był

przekonany, że fenomenalizm, stanowiący jądro filozofii teoretycznej Kanta, prowadzi nieuchronnie, ze względu na swą jednostronność, ku „ślepym marzeniom” o

hegemonii nad światem [przypis 4.7]. Ale Niemców nie zadowalają bynajmniej wpływy gospodarcze i polityczne. Chcieliby oni – zgodnie z ideą transcendentalnego rozumu, który swą prawodawczą mocą czyni z fenomenów przedmioty poznania – urządzić świat według swego ducha, uporządkować go zgodnie z niemieckimi wyobrażeniami o ładzie i dyscyplinie. Ich celem i marzeniem jest niemiecki Weltordunung.

Stąd też wywodzi się awangardyzm niemieckiej kultury, przemysłu i polityki, żywiący się nieposkromioną chęcią wyprzedzenia wszystkich za wszelką cenę w

cywilizacyjnym rozwoju, po to by przodując, wyznaczać innym drogę. W tym wyścigu o dominację zapomina się o wartościach, których nie sposób urzeczywistnić bez darów Bożych, bez natchnienia, bez zachwytu. Tym bardziej nie można ich

wyprodukować. Prawdziwa kultura to wolność ożywiana duchem, który „dmie kędy chce”. Jednym słowem, Niemcom nie dostaje geniuszu, który chcą zastąpić

wytężeniem woli i forsowną pracą całego, zorganizowanego niczym doskonała maszyna, narodu.

Str. 101

Ale industrializm, maszyny, organizacja pracy, towarzystwa naukowe etc. nie zawładną duchem innym ludów. Tutaj kryje się wielki paradoks i zarazem tragedia niemieckiej kultury. To, co stanowi jej chlubę, a więc dyscyplina, organizacja, karność, jedność, wzmożona praca… nie zastąpi geniuszu, w którym jest wzlot i wolność, a nie forsowność. Skutkiem tego nadmiernego, nienaturalnego wysiłku gwoli przewodzenia światu jest obniżanie się poziomu niemieckiej kultury, jej naśladowczy charakter (salieryzm) oraz izolacja przed wszelkimi wpływami z zewnątrz, uznanymi z góry za nic nie warte w porównaniu z germańską

doskonałością. Tak jak w greckiej tragedii, taka pycha znamionuje obłęd. Niemcy - zgodnie z formułą Iwanowa - chcieliby przed wszystkim, co europejskie, postawić przedrostek über-. Tymczasem, zostali zmuszeni do walki, by „ocalić cześć

Vaterland’u”, nie mogąc już przodować wobec innych krajów. W przekonaniu Erna zaczęli się otaczać „chińskim murem” drugorzędnej produkcji kulturalnej, izolując się od idei, dzieł i osiągnięć sąsiadów. Co więcej, chcą za wszelką ceną uczyć ich i wychowywać, przekonani o ich niższości lub niedojrzałości. Dotyczy to zwłaszcza

Słowian, którymi jawnie pogardzają. Chcą ich szkolić i poskramiać za pomocą

duchowego eksportu, zarzucając wszystkich, spoza wzniesionej przez siebie ściany,

„trzeciorzędnymi, czysto niemieckimi produktami”. Innymi słowy, pogrążone w izolacji Niemcy utraciły zmysł powszechności i wolności, będące siłą ożywczą kultury. Z jednej strony, oplotły cały świat gęstą siecią zależności gospodarczych i finansowych, z drugiej – ich kultura skurczyła się do niewyobrażalnie małych rozmiarów i utraciła znaczenie uniwersalne.

Ern ilustrował swe przekonanie, zestawiając kulturę niemiecką i rosyjską, którą Niemcy traktują z nieskrywaną wyższością i niechęcią, uznając się za nie tyle

edukatorów, ile panów zacofanego kraju. Jest to jednak tylko obłuda ze strony nacji, która nie chce uznać geniuszu pozostałych narodów, choć ożywcze źródła jej

własnego ducha wyschły. Więc tworzy „surogaty geniuszu”, krzątaniną i morderczym wysiłkiem próbując zniwelować pierwszeństwo innych, a jeśli tylko można, to za pomocą swych śmiercionośnych maszyn zniszczyć wszystko, co doskonalsze, wyższe, głębsze:

„Cohenem albo Rickertem próbują zabić [niezwykłe] zjawisko W. Sołowjowa, Hauptmannem zasłaniają się przed Dostojewskim, a marniutkim Zudermannem - przed Tołstojem i Czechowem. Niemiecki salieryzm zdolny jest do wszystkiego, oprócz szczerego i serdecznego przyznania się, że on i jego robota, jego pot i wysiłek, jest przyćmiony wewnętrznie i duchowo pierwszymi genialnymi

manifestacjami nowej, wzrastającej siły [przypis 4.8].”

Osąd Erna był bezlitosny. Uznał on, że pod „zjawiskową mgiełką” fałszywego

bogactwa współczesna kultura niemiecka kryje tylko duchową pustkę, mizerię i nudę, jaką usiłowała narzucić oraz sprzedać Rosji i innym krajom. Niemieckiej solidności i pracowitości przeciwstawił rosyjski geniusz, swobodnie wzlatujący ku wyżynom ducha.

Str. 102

Pogląd, jaki wypowiadał, nie był w tym czasie niczym wyjątkowym. Jeszcze przed wojną skłaniał się ku niemu Bierdiajew, który jednak po jej wybuchu ostro zaatakował Rozanowa (a pobocznie innych neosłowianofilów, w tym przywołanych z nazwiska Bułgakowa, Erna i Iwanowa) właśnie za niedocenianie wagi narodowej pracy, siły,

dyscypliny i aktywizmu skierowanego ku okiełznywaniu wrogich żywiołów świata.

Mówiąc najkrócej i odwołując się do tytułu polemicznego wystąpienia Bierdiajewa, dojrzał on u swoich adwersarzy niebezpieczną w czasie wojny apoteozę „babskości”

rosyjskiej duszy [przypis 4.9]. Pretekstem były tutaj emocjonalne i może nazbyt szczere wynurzenia Rozanowa, który wspominał swe spotkanie z rosyjską konnicą na ulicach Petersburga. Wielość, siła i wielkość kawalerzystów wzbudziły w nim poczucie kobiecej słabości i jednocześnie erotycznej fascynacji [przypis 4.10].

Bierdiajew odnalazł tutaj najbardziej chorobliwy wyraz popularnej wówczas, zwłaszcza w kręgu neosłowianofilów, idei „kobiecości” Rosji przeciwstawianej męskiemu duchowi Niemiec. W ten sposób wywołał spór, który skłonił Iwanowa i Bułgakowa do otwartego przyjęcia miana „słowianofilów” i obrony dziedzictwa intelektualnego tego prądu ideowego. Ern i Rozanow nie musieli do niczego się przyznawać, ponieważ nigdy nie unikali tego określenia.

Istotne jest jednak to, że polemika ta bezpośrednio dotykała ważnego, a w czasie wojny bardzo rozpowszechnionego motywu ideowego, związanego z opozycją

„żeńskie – męskie” jako symbolicznym wyrazem antynomii Rosji (Europy) i Niemiec [przypis 4.11]. W taki oto sposób dyskusja, jaka rozgorzała w kręgu grupy „Put’”, potwierdza przeświadczenie współczesnego historyka, że płeć kulturowa może być pożyteczną kategorią analityczną do badania ideowego kontekstu Wielkiej Wojny, gdyż wśród aktów politycznych działania wojenne są najbardziej wrażliwe na płciową determinację kulturalną (the most gendered) [przypis 4.12].

Str. 103

Ten sposób obrazowania nie był obcy także Ernowi, choć w jego wywodach

przybierał dość oryginalną formułę, wiążąc się bezpośrednio z jego wcześniejszymi sporami z kantyzmem. Albowiem właśnie w tej doktrynie filozoficznej miała się ujawniać dominacja męskiego pierwiastka w kulturze niemieckiej. Ern jednak chciał uniknąć prostego przeciwstawienia „męskich” Niemiec i „kobiecej” Rosji, próbując przenieść to przeciwieństwo na wyższy i bardziej ogólny poziom.

Rosyjski filozof głosił, że myśl Kanta doprowadziła do „rozwodu” pomiędzy rozumem a rzeczywistością. Bezpośrednia więź poznającego podmiotu i poznawanego

przedmiotu uległa radykalnemu zerwaniu, a między nimi wyrosła nieprzekraczalna w istocie granica. Jednak ów filozoficzny „rozwód” nie pozostał bez historycznych konsekwencji. Na jego skutek naród niemiecki poddał się „anomalii abstrakcyjnej

męskości”, wyciągając daleko idące wnioski z transcendentalnego idealizmu. Ten ostatni kładzie nacisk na aktywny charakter umysłu, który przemienia się w napór na świat rzeczywisty ze strony ludzkiego podmiotu. Prowadzi to do negacji „pozytywnej kobiecej istoty” realności, która w takim układzie zostaje przekształcona w bierny przedmiot operacji intelektualnych i innych manipulacji dokonywanych przez czynną stronę całej relacji. A zatem w ujęciu Erna rozum ucieleśnia pierwiastek męski, a rzeczywistość kobiecy. W planie historycznym odpowiada temu germańskie dążenie, by czystą przemocą i „lucyferyczną, abstrakcyjną techniką” zawładnąć ziemią i

posiąść władzę nad narodami. Albo, jak wyraził tę myśl Bułgakow: „bezżenny duch germański” to żywioł wampiryzmu i przemocy, męska siła, której

ekspansjonistycznych, a raczej gwałcicielskich skłonności, nie łagodzi „wieczna kobiecość” [przypis 4.13].

W ujęciu takim łączy się kilka istotnych wątków, a raczej przedstawień

symbolicznych, ważnych dla ówczesnych dyskusji ideowych. Pierwszy, to motyw niemieckiego demonizmu, który przybierał w dyskursie rosyjskich filozofów religijnych różne formy. Mówili oni o lucyferycznej pysze albo o mefistofelicznym charakterze Niemiec, kuszących świat mirażem nowoczesności i nieskończonego postępu w ziemskim życiu. W ujęciu Erna złowrogi duch Mefistofelesa był widoczny właśnie w kantyzmie, który miał magiczną moc tworzenia obrazów rzeczywistości, jakie następnie poddawane są opracowaniu za pomocą równie diabelskiej metody naukowej [przypis 4.14].

Str. 104

Do podobnego obrazowania nawiązywał Wiaczesław Iwanow, próbując wyrazić symbolicznie odmienność ducha Rosji i Niemiec przez odwołanie się do dwóch wielkich bohaterów literackich obu narodów. Rosyjskość jest reprezentowana przez postać Raskolnikowa, który symbolizuje przezwyciężenie upadłego indywidualizmu (a to była dla poety zasadnicza diagnoza kryzysowego stanu kultury europejskiej).

Bohater Zbrodni i kary ostatecznie godzi się ze wspólnotą, szczerze wyznaje grzechy swego wybujałego ego i czyni to wobec Matki-ziemi, na której łono powraca.

Przejawiają się tutaj ideały Rosji – jedność, synteza i powszechność. Tymczasem Niemców charakteryzuje podział, alienacja i wrogość wobec innych. Ich literacką personifikacją jest bohater najsłynniejszego dramatu Goethego, a raczej

„idealistyczna wizja ślepego Fausta”, który pragnie wszystko i wszystkich

podporządkować swej „oświeconej opiece” [przypis 4.15].

Inny element takiej wizji mocniej wspierał się na ważnej w wojennej propagandzie metaforyce płci. Najczęściej wykorzystywanym wątkiem był tu motyw przemocy, gwałtu, a nawet zabójstwa ze strony męskiego napastnika oraz jego niewinnej, bezbronnej, kobiecej ofiary. W taki sposób mówiono na przykład o pogwałceniu (sic!) przez Niemcy neutralności Belgii czy ataku na Francję, która w powszechnej

świadomości („najstarsza córa Kościoła”) miała żeńskie konotacje. Dla religijnych myślicieli rosyjskich kobiecość Rosji była z reguły czymś niezaprzeczalnym, a u wielu z nich dołączał do tego wątek sofiologiczny. Kobiece ofiary miały też jednostkowy, realny, a nie tylko wyobrażony (co nie znaczny, że mniej ważny) charakter,

nabierając symbolicznej mocy i stając się ważnym elementem zbiorowej pamięci. W tym kontekście wystarczy przywołać tylko jedną postać – brytyjską pielęgniarkę Edith Cavell, zgładzoną przez Niemców za pomoc, jaką niosła francuskim i brytyjskim jeńcom oraz belgijskim cywilom [przypis 4.16].

Wydaje się, że Ern chciał uniknąć zbyt jednoznacznych skojarzeń, a jednocześnie poszukiwał dalszych odniesień ideowych do swego głównego założenia, zgodnie z którym winę za wojnę i jej okrucieństwa ponosi wybujały racjonalizm, kulminujący w meonicznej filozofii Kanta. U rosyjskiego myśliciela nie ma wielu bezpośrednich odwołań do obrazów pobudzających masową wyobraźnię tamtych dni, jest za to konsekwentny wywód kolejnych wniosków z przyjętej wcześniej tezy. Zgodnie z jego metaforą, duch niemiecki po Kancie jest rozwodnikiem albo też – niczym

symbolizujący go królewiecki profesor – zatwardziałym starym kawalerem.

Str. 105

Problem polega na tym, że Niemcom współczesnym brak Kantowskiej ascezy i stanowczości w postanowieniu wytrwania w samotności, czy raczej: jedyności.

Cechuje ich nieskończona pewność siebie i przekonanie, że są „wcieloną

doskonałością made in Germany”. Skoro tak – pragną podtrzymania rodu, chcą się rozmnażać i wzrastać w siłę, by w końcu opanować cały świat.

Ern dostrzegł w Niemczech zbiorowy wysiłek całego narodu, który mobilizuje się i wytęża, by zrodzić, a może raczej wyhodować, „idealnego niemieckiego wojownika”, wzbudzającego grozę na frontach wojny światowej. Idzie o to, by wykreować

doskonałego oficera:

„Tabuny historyków, antropologów, prawników, ekonomistów, filozofów (tak,

filozofów!), teologów, techników, przemysłowców, literatów uczestniczyły z wielkim erotycznym pobudzeniem w tym tworzeniu bohatera narodowego, w tym procesie lejtnantogonii [przypis 4.17].”

Jednak narodziny z czysto męskiego ducha muszą być wymuszone, a stąd bierze się ten podkreślany przez Erna forsowny, przełamujący wszelkie bariery i zasady,

charakter kultury niemieckiej. Jej duchowym fundamentem jest protestantyzm, który u swych źródeł został określony przez zerwanie z kultem Matki Bożej, jakiego dokonał Luter. Było to jednocześnie zerwanie z idealną kobiecością, ten fatalny

„rozwód” Niemców z „duszą świata”, a może światem samym. Odwróciwszy się od Matki Bożej i wiecznej kobiecości, Niemcy znaleźli się na prostej drodze, by

przemienić się w agresorów i gwałcicieli. Ern dostrzegł tutaj dziejową analogię i zapowiedź przyszłych losów całego narodu [przypis 4.18]. Był to dla niego akt tak samo wymowny i znaczący, jak dla ówczesnej opinii publicznej fakt, że pierwszą zajętą przez Niemców na Zachodzie miejscowością były luksemburskie Trois Vierges. Trzy dziewice, które pierwotnie symbolizowały wiarę, nadzieję i miłość, natychmiast po tym uzyskały jeszcze bardziej wyrazisty sens, personifikując Luksemburg, Belgię i Francję [przypis 4.19].

W taki oto sposób dyskurs związany z tym, co dzisiaj nazwalibyśmy płcią kulturową, uzyskiwał oparcie w wartościach i ideach, które o wiele mocniej oddziaływały na świadomość ówczesnych ludzi, a dla rosyjskich myślicieli były wprost zasadnicze.

Konflikt światowy odsłaniał przed nimi swój najgłębszy, bo religijny sens, a boje toczone przez Rosję, okazywały się krucjatą przeciwko wrogom prawdziwej wiary chrześcijańskiej. Tak jak dla Wincentego Lutosławskiego „wojna wszechświatowa”

była ostatecznie walką z germańską sektą [przypis 4.20], tak dla Erna i neosłowianofilów była apokaliptycznym starciem narodów chrześcijańskich z

nowoczesnym barbarzyństwem niemieckiej schizmy, która podstępnie rozpleniła się na inne narody Europy i zagroziła także Rosji.

nowoczesnym barbarzyństwem niemieckiej schizmy, która podstępnie rozpleniła się na inne narody Europy i zagroziła także Rosji.