• Nie Znaleziono Wyników

1.6. Krytyka teorii kosztów transakcyjnych

1.6.1. Krytyka zało żeń koncepcyjnych

1.6. Krytyka teorii kosztów transakcyjnych

Krytyka założeń jakiejkolwiek teorii pojawia się często i nie jest niczym niezwykłym. Wynika to ze stosowania uogólnień i pewnych uproszczeń, a także z faktu, że trudno jest kompleksowo wyjaśnić zjawiska, jakie pojawią się w świecie rzeczywistym. Nauki ekonomiczne cechuje subiektywność obserwacji zjawisk, ich złożony charakter, a także brak możliwości ich izolacji od wpływu czynników zewnętrznych. Wszystko to składa się na dość szeroką krytykę, gdyż proces poznania ekonomicznego nie jest jednoznaczny i ściśle mierzalny.

W nurcie nowej ekonomii instytucjonalnej, w tym teorii kosztów transakcyjnych, włączono nową perspektywę postrzegania przedsiębiorstwa oraz procesów, jakie w nim zachodzą. Nastąpiło przesunięcie środka ciężkości z kwestii optymalnej alokacji zasobów do optymalnej wielkości, sposobu organizacji i funkcjonalności firmy, a także wzajemnych zależności występujących między rynkiem i przedsiębiorstwami. W dużej mierze krótkookresowa analiza neoklasyczna została wyparta przez zorientowanie na długookresowe planowanie [Peszko 2009, s. 143].

Jednak nowa ekonomia instytucjonalna, jak każda koncepcja, jest poddawana krytycznej analizie, a niektóre z jej założeń uważane są za błędne lub przynajmniej niedostatecznie zbadane. Celem niniejszego podrozdziału jest wyodrębnienie w teorii kosztów transakcyjnych tych zagadnień, które mogą być problematyczne.

1.6.1. Krytyka założeń koncepcyjnych

Krytycy teorii kosztów transakcyjnych bardzo często podkreślają jej tautologiczny charakter [Fischer 1977, s. 322]. Brak klarownej definicji oraz dostatecznej operacjonalizacji terminu „koszt transakcyjny” powoduje nieścisłości analityczne, a także problemy porównawcze prezentowanych analiz25. Jedna z definicji kosztu transakcyjnego głosi, że jest to różnica między ceną sprzedaży a kosztem

25

51 produkcji czy też ceną zakupu danego dobra [Wang 2003]. Jak twierdzi Fischer, tak szeroka definicja pozwala na „[...] podejrzenie, że wszystko można racjonalnie wytłumaczyć, powołując się na koszty transakcyjne” [Fischer 1977, s. 322].

Zdaniem autorki, krytyka ta jest tylko częściowo uzasadniona. Choć za przyczynek do dyskusji nad kosztami transakcyjnymi uważany jest artykuł Coase’a z 1937 roku, koncepcja ta ewoluowała kilkanaście czy też kilkadziesiąt lat później w ramach nowej ekonomii instytucjonalnej. Operacjonalizacja oraz badania empiryczne nad kosztami pozostają kwestią otwartą, lecz w coraz większym stopniu sformalizowaną. Szerokie ujmowanie definicji kosztu transakcyjnego pozwala natomiast na wdrażanie programów badawczych, które odkrywają zależności na wielu poziomach ekonomii, zarządzania, a nawet finansów.

Drugim zarzutem kierowanym w stosunku do teorii kosztów transakcyjnych jest kwestia egzogeniczności i endogeniczności założeń behawioralnych, a także ograniczenia analizy tylko do oportunizmu, niepewności i ograniczonej racjonalności działań. Kwestie te zostaną szerzej omówione w podrozdziale 2.2 i nie będą tutaj przytaczane. Milgrom i Roberts [1992] zauważają także, że niektórzy badacze próbują oddzielić koszty transakcyjne od kosztów produkcji, co w praktyce jest niemożliwe, gdyż koszty te są ze sobą ściśle powiązane. Jest to jednak zarzut kierowany nie tyle do samej koncepcji, ile do sposobu jej stosowania.

Kolejnym zarzutem są nieścisłości w rozumieniu funkcjonowania rynku oraz firmy. W podrozdziale 1.4 wskazano na trzy alternatywne możliwości organizowania transakcji – przez rynek, przedsiębiorstwo lub też w formie hybrydowej. Słowo alternatywne wskazuje jednak na możliwość zaistnienia sytuacji, w której wszystkie transakcje odbywałyby się w ramach struktur rynkowych, natomiast przedsiębiorstwo niekoniecznie musiałoby istnieć [Dietrich 1994, s. 22-23]. W praktyce implikacja ta jest niemożliwa, stąd też często kwestionuje się logikę teorii kosztów transakcyjnych. Jednak jeżeli przyjąć założenie, że przez firmę rozumie się złożoną strukturę hierarchiczną, w której występują stosunki pracodawca-pracownik, a na rynku występują ponadto jednoosobowe przedsiębiorstwa, które będą przeprowadzały transakcje skoordynowane z rynkiem, możliwe jest spełnienie warunku o różnorodności i rozdzielności form organizacyjnych [Gorynia 1999, s. 788-789].

52 Teorii neoklasycznej często zarzuca się, że ma bardzo statyczny charakter i nie bierze pod uwagę dynamiki relacji z otoczeniem. Podobny zarzut wysuwa się względem teorii kosztów transakcyjnych [Foss i Klein 2010; Maekelburger, Schwens i Kabst 2011]. Zarzut ten odpiera Williamson [2010], wyjaśniając, że chociaż teoria ta nie jest nacechowana wysokim stopniem analizy dynamicznej, to jednak jej elementy, w tym analiza międzyokresowych zmian struktury organizacyjnej przedsiębiorstwa, są w niej ujęte. Langlois [1992] zaznacza także, że ujęcie dynamiczne musi zawierać widoczne zmiany oparte na doświadczeniu i interakcjach z otoczeniem, a to w tej koncepcji jest wyraźnie podkreślane.

Pitelis [1996, s. 271-285] wyznacza natomiast siedem powodów, dla których teoria kosztów transakcyjnych nie powinna być uznana za teorię pełną i wystarczającą do opisu funkcjonowania przedsiębiorstw. Część z nich ponownie odnosi się do koncepcji oportunizmu i ograniczonej racjonalności, jednak najważniejszy zarzut dotyczy tezy o dążeniu firmy do minimalizowania kosztów transakcyjnych. Według Pitelisa [1996] firmy ponoszą dodatkowe koszty, aby wypracować strategię umożliwiającą skuteczne działanie na rynku (np. zakup usług doradczych). Dlatego też, jego zdaniem, nie powinno się mówić o minimalizacji kosztów transakcyjnych, lecz o efektywnym organizowaniu transakcji. Efektywność ta powinna się charakteryzować następującymi wyznacznikami [Perry 1999, s. 4]:

- stosunki wymienne będą utrzymywane, dopóki zapewniona będzie stabilność transakcji (nie pojawi się dodatkowe ryzyko);

- ograniczone zostaną, w sposób możliwie kompleksowy, zachowania oportunistyczne, a wartość dóbr i usług zostanie obiektywnie oszacowana; - warunki, na jakich złożono zamówienie, zostaną zachowane przez cały okres

trwania kontraktu.

Krytyki doczekała się także metodologia stosowana w teorii kosztów transakcyjnych, a konkretnie niefalsyfikowalność tezy o efektywności rozwiązań. Metodologia teorii miała się opierać głównie na falsyfikacjoniźmie Poppera26, a także

26 Falsyfikacjonizm odnosi się do podważania hipotez poprzez ich ciągłe testowanie. Hipotezy niesfalsyfikowane ulegają umocnieniu.

53 częściowo instrumentalizmie Friedmana27. Nieefektywne działania firmy są utożsamiane z nieznanymi kosztami, których podmiot nie był w stanie zidentyfikować. Jednak aby mógł nastąpić proces testowania hipotez, potrzebny jest wpierw zbiór oznaczonych kosztów, które mają być badane. Stąd twierdzenie o „wewnętrznej niemożliwości falsyfikacji teorii” [Kubisz i Chrupczalski 2010, s. 19]. W praktyce podkreśla się, że firma nie będzie szukała rozwiązań efektywnych, lecz będzie dążyła do takich, które zminimalizują jej niepewność i ryzyko działania.

Ostatecznie Ghoshal i Insead [1996] wysuwają jeden z najpoważniejszych, ale zarazem rzadko uznawany przez neoinstytucjonalistów argument przeciwko teorii kosztów transakcyjnych. Klasyfikują oni tę teorię jako teorię pozytywistyczną, czyli koncepcję opartą na badaniach empirycznych i wykazującą tezy oparte na zasadach logiki. Jednocześnie zaznaczają jednak, że wielu badaczy traktuje teorię kosztów transakcyjnych jako teorię normatywną, czyli głoszącą powszechne i niezmienne prawa oparte na podstawie dedukcji [Friedman 1953]. Ghoshal i Insead [1996] uważają, że pasmo założeń w tej teorii(w tym założenie o ograniczonej racjonalności partnerów i ich oportunizmie) powoduje, że nie może ona być rozpatrywana w tych kategoriach, a w konsekwencji nie powinna być używana do rozwiązywana problemów dotyczących organizacji przedsiębiorstwa i jego decyzji strategicznych. Pogląd ten nie jest jednak powszechny, a wielu uznanych badaczy wykazuje, że krytyka ta jest nieuzasadniona [m.in. Masten 1993; Milgrom i Roberts 1992; Rubin 1990; Boehlke 2011].