• Nie Znaleziono Wyników

Los internowanych legionistów

72. 22 czerwca 1918 roku: wręczenie sztandarów Armii Błękitnej

76. Los internowanych legionistów

68

Materiały dla nauczycieli

76

Materiały dla nauczycieli

68

Materiały dla nauczycieli

76

Materiały dla nauczycieli

realizowanego kierunku polityki polskiej. Celem zaś tego, daj Boże, trwałego odrodzenia narodowego instynktu jest odbudowa pełni niepodległości Polski przy pomocy wszystkich środków, jakie nam stoją, a stać będą do dyspozycji. W imię twórczej i niezawodzącej solidarności, której poczucie da żołnierzom naszym potrzebny do wytrwania hart, żegnamy szanownych państwa, prosząc, by przenieśli w głąb kraju obowiązujący każdego niemającego służbowych odmiennych poleceń rozkaz: wszyscy oficerowie i żołnierze z Pol[skiego] Korpusu są obowiązani meldować się natychmiast w polskim obozie jeńców, by zdeklarować tamże swoją z resztą korpusu jednomyślność.

List nieznanego legionisty internowanego w obozie Bustyahaza do matki, 2 marca 1918 r.

W obozie jeńców, II–III 1918 r.

Najukochańsza moja Matuś.

Ponieważ trafia się okazja prywatna, przeto może uda mi się bez cenzury przepuścić parę słów, które Ci dadzą mniej więcej obraz naszego położenia, naszej nędzy i w ogóle traktowania. Jednym słowem dałoby się to określić, że barbarzyństwo austriackie wyłazi w całej okazałości na wierzch.

Zacznę od pomieszczenia: umieszczono nas 320 ludzi w baraku, w którym powinno być najwyżej 200 ludzi. Wokół brud, świństwo, brak powietrza. Ludzie śpią na podłogach. Atmosfera wściekła. W ogóle jest grunt pod choroby różnego rodzaju. Zaczęła się wiosna, to nas nie chcą puścić przed barak na słońce. A tak nam go trzeba i powietrza. Okolica piękna na Węgrzech, Bustyahaza. Większość kaszle w takich warunkach okropnie. Nikną niektórzy w oczach. Tak mi ich żal.

A teraz wikt: jedzenie horrendalne – pomijam już pierwszy tydzień naszej niewoli, w którym już zupełnie nam nic nie dawano jeść. Rewidowano co parę godzin i zabrano zapasy własne. Dopiero w drugim tygodniu zaczęło się poprawiać o tyle, że rano dają nam wodę, na którą rzucają trochę łupin ziemniaczanych (jak świniom), naturalnie bez najmniejszej omasty, na obiad kawałeczek mięsa i znowu czysta woda, którą nazywa się rosołem, a jest w rzeczywistości pomyjami. Na wieczór znowu woda (pewnie po obmyciu kotłów) okraszona kilku ziarnkami mamałygi. Chleb zaczęli dawać z kukurydzą ok. 300 gramów dziennie, to nie wystarcza. Nadto dwa razy w tygodniu jest dzień bezmięsny, na obiad dostajemy okropnie słoną zupę z dyni, co się wylewa, gdyż zjeść tego nie można.

68

Materiały dla nauczycieli

76

Materiały dla nauczycieli

Komendant obozu – kapitan austriacki, pies i kanalia ostatnia. Zakazał żołnierzom austriackim noszenia nam prowiantów za nasze pieniądze. Noszą jednak po kryjomu, ale za drogie pieniądze, zdzierają z nas, np. za bułeczkę półcentową 50 halerzy, a za kilogram chleba 15 koron itd.

Traktowanie niżej krytyki. Gorzej zbrodniarzy najgorszych nie traktowano.

Wobec tych stosunków, higieny, odżywiania itd. szybko wytrzebią nas choroby.

Pomoc jest gwałtownie potrzebna. Idź, mateczko, do redakcji „Narodu” lub innego pisma, np. „Kuriera” (ten ostatni lepiej), i daj tam odpis tego listu, niech ułożą odpowiedni artykuł, niech napiętnują barbarzyństwo i łajdactwo konstytucyjnego państwa XX w. Wszystko oburza się w człowieku. Cierpliwość trzeba mieć anielską.

Wikt należy nam się wedle taryfy żywnościowej czwartej, tj. dla jeńców, w której przewidziane jest daleko więcej (np. coś z jarzyn), niż dostajemy. Nie wiem, czy w Szczypiornie było gorzej. Zazdroszczę tym, co przeszli na drugą stronę granicy.

Nam się nie udało. Trudno. Do końca życia zachowam odpowiednie uczucie dla naszych ciemiężców. […] Oficerów tak samo traktują jak nas.

[…]

Informacja na temat stosunków w obozie w Dulfalvie, 13 kwiecień 1918 r.

Poufne

Stosunki w obozie Dulfalva

[…] Oficerowie są umieszczeni w baraku, którego przez cały marzec nie można było dostatecznie ogrzać. W baraku znajdują się drewniane prycze, do których z początku wcale nie dostarczono woliny (wiór drzewnych), tak iż oficerowie spali na siatkach drucianych, potem dostarczono wiór w tak niedostatecznej ilości, iż spanie w pryczy jest męką. Barak jest urządzony na potrzeby przeciągających oddziałów żołnierskich, a nigdy dla mających stale przebywać oficerów. Nie ma w nim stołów i ławek, nie ma kąta, w którym by można się myć. Latryna – na wolnym powietrzu – oddalona o 100 kroków, które w czasie deszczu przebyć trzeba w błocie. Barak stale jest otoczony posterunkami. Wydalać się do wsi bez posterunku nie wolno.

Obecnie przystąpiono do odrutowania podwórza i wyznaczono dla 104 oficerów małe podwórze do spacerowania.

[…]

Stan zdrowotny 104 oficerów na ogół nie przedstawia się źle. Chorób zakaźnych nie było ani też cięższych wypadków zasłabnięć. Natomiast szerzą się choroby dróg

68

Materiały dla nauczycieli

76

Materiały dla nauczycieli

oddechowych i piersiowe, wynikające [ze] złego umieszczenia, duszności panującej w baraku, wyziewów ludzkich (na małej przestrzeni natłoczono 104 osoby).

Celem uszanowania ciała przed zgnuśnieniem zorganizowano ćwiczenia gimnastyczne, które się odbywają co dzień przed południem na podwórzu.

Jednakowoż wobec lżejszych zasłabnięć (przeziębień, katarów, dolegliwości żołądkowych) oficerowie są pozbawieni zupełnie środków leczniczych, mimo kilkakrotnych w tej mierze meldunków nie dostarczono dotychczas żadnych medykamentów.

Stan moralny i duchowy obozu dobry. Panuje jednomyślność zdań i poglądów, nie było ani jednego poważniejszego wypadku wyłamania się z solidarności oficerskiej i odmówienia posłuchu rozkazodawstwu wewnętrznemu, które płk Sikorski nadal zatrzymał. Służbę wewnętrzną prowadzi co dzień oficer inspekcyjny, każda scysja lub nieporozumienie jest załatwiane raportem przed pułkownikiem. Wiadomości ze świata lub dyrektywy postępowania komunikuje pułkownik. Formy współżycia, program zajęć itd. regulują rozkazy periodycznie na piśmie wydawane przez pułkownika, rozkazy, które oczywiście niszczy się po przeczytaniu. Z programu zajęć najważniejszymi punktami są: termin wstawania, gaszenia lamp – a to by przez indywidualne stosowanie tych terminów jeden drugiemu nie przeszkadzał;

rozrywki umysłowe i fizyczne.

Sprawozdanie z podróży do obozu internowanych w Huszt ks. kanonika Wacława Blizińskiego i porucznika Stanisława Rostworowskiego w dniach 11 do 17 kwietnia 1918 r.

[…]

Ogółem internowanych było 5500, obecnie, po odejściu na front transportów, jest ich ok. 2 tys. i 230 oficerów. Na front odeszło 3 tys.; zwolniono wprost z obozów jako małoletnich niezdatnych ok. 500. W szpitalu przebywa 180, zmarło dwóch (zapalenie płuc i suchoty). Stan zdrowotny wobec tego jest nie najgorszy.

Warunki zewnętrzne kształtują się rozmaicie, zależnie od komendantów obozów.

Najgorsze są one w samym Huszt. Oficerowie, którzy są stosunkowo gorzej traktowani niż żołnierze, mieszkać muszą po 9 do 11, a nawet i więcej w jednej izbie o [wymiarach] 4×4 m kw. przestrzeni. Oficerowie uwięzieni mogą jedynie na dwie godziny dziennie wychodzić na spacer po dziedzińcu. O nastroju władz austriackich wobec internowanych świadczy następujący fakt, godny najsilniejszego potępienia. W niedzielę, dn[ia] 14 bm. ks. kpt. [Józef] Panaś przed swoją kwaterą

68

Materiały dla nauczycieli

76

Materiały dla nauczycieli

rozpoczął odprawiać mszę św. przed polowym ołtarzem, wobec ośmiu żołnierzy, którzy w tej samej właśnie godzinie mieli prawo do przechadzki. Inni oficerowie i żołnierze uczestniczyli w nabożeństwie, patrząc przez okna ze swoich cel.

Nadszedł na to ppor. austr[iacki] Sächsinger i rozpoczął szarpać i odpychać ks.

kapelana od ołtarza i karcić za to, że bez pozwolenia odprawia mszę św. Skoro obecni legioniści powstrzymali go, obrzucił ich głośnymi wyzwiskami i groźbami.

Dopiero interwencja starszego oficera austr[iackiego] zakończyła to prowokacyjne zajście, nie widząc przestępstwa ze strony ks. Panasia, i pozwoliła mu dokończyć mszę św. Oburzenie z tego powodu wśród internowanych ogromne. Na wizycie w poniedziałek dn[ia] 15 bm. u eksc[elencji] Schillinga zainterpelował ks. kan.

Bliziński generała w tej sprawie. Pomimo że od zajścia minął już dzień cały, generał oświadczył, że o fakcie tym nic nie wie, wyraził jednak swe ubolewanie i obiecał ostre dochodzenie oraz ukaranie winnego oficera. Byłoby jednak pożądanym ze strony władz polskich uzyskanie oficjalnej o dalszym przebiegu sprawy wiadomości.

[…]

Dla dopełnienia poprzednich raportów nadchodzących z Huszt należy tu podkreślić kilka szczegółów z samej historii przejścia przez front II Brygady. Otóż z wielu opowiadań uczestników odgaduje się, że jednym z głównych motywów samego kroku była nieufność odczuwana przez żołnierzy Polskiego Korpusu Posiłkowego ze strony polskiego społeczeństwa. Zarzut zaprzaństwa, rzucony mu w twarz po kryzysie z przysięgą, tkwił mu świeżo w pamięci i mimo woli budził ochotę do

„zrehabilitowania się” po tak gorzkich i potwornych zarzutach. Wobec ogólnego nastroju opozycji, jaki powstał w całym kraju po traktacie brzeskim, nadarzyła się możność czynem – być może szalonym i nawet tak ocenianym przez wielu uczestników – zadokumentowania swych zawsze patriotycznych uczuć. Ferment idący w tym kierunku był tak silny, że powstrzymać go nie było już możności. Tak więc sam fakt przejścia łączy się ściśle z zachowaniem się społeczeństwa w czasie zeszłorocznych wypadków w Legionach. Przykre i narodowo szkodliwe skutki tego kroku są dziś przez większość trzeźwo oceniane.

[…]

68

Materiały dla nauczycieli

77

Materiały dla nauczycieli