• Nie Znaleziono Wyników

Co oznaczało piękno w średniowieczu?

W średniowieczu, inaczej niż dziś, wie-rzono, że piękno istnieje obiektywnie i tylko trzeba znaleźć sposób, żeby je wydobyć. Dzisiejsze czasy charaktery-zuje brak paradygmatu piękna. Można powiedzieć, że piękne jest to, co ludzie uważają za piękne, włączając w to kicz i popkulturę.

Dla św. Tomasza z Akwinu rzeczy skoń-czone i bez skazy były doskonalsze od niedokończonych i przypadkowych. Ciągle też odnoszono się do rzymskie-go antyku, szukając w nim ponadczaso-wego wzoru piękna. Nie tylko styl ro-mański, rozumiany przecież jako nieco gorszy rzymski, ale także gotyk, za wzór doskonałości przywoływały antyk. Za-zwyczaj rozumiano ten antyk w sposób bardzo odległy od pierwowzoru.

Jak średniowieczne pojmowanie pięk-na wpłynęło pięk-na formy zabudowy?

Emanacją piękna były gotyckie kościo-ły. Wznoszono je dla Pana Boga i dla ludzi, żeby się mogli do Niego zbliżyć. To co najbardziej charakterystyczne, to ascetyzm wnętrz realizowany poprzez

gładko bielone ściany z linearnym ry-sunkiem podziałów międzyprzęsło-wych. Wrocławskie kościoły przedsta-wiają piękno kształtowane w duchu zakonów żebraczych – franciszkanów i dominikanów, a także cystersów, któ-rzy pierwsi stanęli na tej drodze. Było to piękno w rozumieniu św. Bernarda z Clairvaux, dla którego kościół miał być skromny jak wieczernik, by nadmiar dekoracji nie odrywał myśli od Abso-lutu. W kształtowaniu bryły i wnętrza dążono do osiągania maksymalnej wy-sokości (aż do granicy wytrzymałości cegły na ściskanie) i długości. W przy-padku ceglanych murów granicą wyso-kości było ok. 30 m.

Czy obowiązujący w średniowieczu kanon piękna miał również wpływ na kompozycję miast?

Średniowieczna praktyka urbanistycz-na, częściowo zapominając o swych an-tycznych korzeniach, wykształciła dwa typy miast – nieregularne i regularne. Te pierwsze, bardziej szacowne, bo starsze i położone w szybciej cywilizującej się części Europy, rozwijały się spontanicz-nie pod wpływem imperatywu

obron-Średniowieczny Wrocław miał swój styl i charakter.

Zapropo-nował m.in. własny model mieszczańskiej kamienicy,

wzoro-wanej na książęcych palatiach oraz sukiennice jako przestrzeń

handlu w rynku. Opowiada o tym prof. dr hab. Małgorzata

Cho-rowska z Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej.

Rozmawia Izabela Gajny

Na poprzedniej stronie: Wrocław na planie widokowym Weinerów z 1562 r. Rycina ze zbiorów Wratislaviae Amici http://dolny-slask.org.pl Na sąsiedniej stronie:

Zwiastowanie Maryi - zbliżenie reliefu z archiwolty portalu ołbińskiego (dziś w kościele św. Marii Magdaleny), 2. poł. XII w., fot. Izabela Gajny

xzcksjckdsljfds

xzcksjckdsljfds

189

ności. Na południu Włoch i Francji miasta zakładano na wzgórzach. Nara-stały one spontanicznie wokół takich ośrodków krystalizacji jak zamki, klasz-tory, czy kościoły i obrastały szczyt wzgórza. Miasta te były z konieczności nieregularne, bo podporządkowane to-pografii terenu. Jedynie w Langwedocji, gdzie teren jest bardziej płaski tuż po roku 1000 wykształciły się tzw. cyrkula-dy. Były to osady i miasta na regularnym planie koła, zakreślanego sznurem jak cyrklem przyłożonym pośrodku tych założeń.

Jeżeli zastosujemy dosłownie maksymę św. Tomasza z Akwinu mówiącą o tym, że to, co skończone i planowe jest piękniejsze od tego, co niedokończone i przypadkowe, zrozumiemy, że regular-ne kompozycje planów miast z terenu Dolnego Śląska musiały ludziom śre-dniowiecza wydać się piękniejsze od przypadkowych i nieregularnych. W średniowieczu na Śląsku założo-no około setki miast regularnych. Ich centrum stanowił prostokątny rynek. Dookoła rynku wytyczano prostokątne bloki zabudowy, podzielone na jed-nakowej wielkości działki budowlane. Sens tych działań był czysto praktycz-ny. Jednakowe działki były zasiedlane przez sprowadzanych na Śląsk osadni-ków – Walonów, Żydów i przybyszów z Saksonii i Łużyc – płacących taki sam czynsz. Jednakowa powierzchnia dzie-lona była następnie na połówki , tercje lub ćwiartki, co bardzo usprawniało

po-bór opłat. Wymiary bloków wynikały z długości sznura mierniczego. Długość sznura była wielokrotnością pręta, pręt wielokrotnością łokcia, a łokieć równał się dwóm stopom. I tak dochodzimy do istoty miar antropogenicznych. Osno-wę planów szachownicowych stano-wiły prostopadle i równolegle kreślone drogi. Zgodnie z geometryczną konse-kwencją średniowieczni planiści po-winni byli tyczyć miasta o narysie pro-stokąta, jak rzymskie obozy warowne, czego przykładem jest Środa Śląska, a jednak w większości przypadków było inaczej. Nadawano miastom obry-sy owalne lub wieloboczne, co wynika-ło ze względów praktycznych i z wy-mogów bezpieczeństwa. Owal skracał długość linii obronnej w stosunku do prostokąta o takiej samej powierzchni. Najlepsze pod tym względem było koło i tym być może należy wytłumaczyć przypadki założeń kolistych, jak cho-ciażby średniowieczny Dzierżoniów. Być może przyczyną było również dą-żenie do planu idealnego?

Czyli nie tylko piękno, ale również względy praktyczne i ekonomia.

Choć sens tych działań był głównie praktyczny, spoza utylitaryzmów prze-bijała potrzeba piękna w ujęciu średnio-wiecznym – potrzeba tego, co skończo-ne, bez skazy i doskonałe. Widzimy to w wyidealizowanym, aksonometrycz-nym obrazie Wrocławia z 1562 r., autor-stwa Weinerów, na którym nieco mniej umiarowe bloki zabudowy znajdujące się po północnej stronie Rynku

przed-prof. dr hab. Małgorzata Chorowska

Wykusz południowo-zachodni ratusza wrocławskiego, z lat 70. XV w.; w tle – fasada kamienicy Pod Siedmioma Elektorami, fot. Izabela Gajny

xzcksjckdsljfds

stawiono jako kwadratowe, a więc do-skonałe, a plan całego miasta został uję-ty w pierścienie dwóch fos, jako silnie scentralizowany i zbliżony do koła.

Które z form wykształconych w średnio-wiecznym Wrocławiu można uznać za archetypowe?

Wolałabym nie mówić o archetypach, bo archetypy są zbyt uniwersalne, ale raczej o wzorcach lokalnych. Przy czym tę lokalność możemy rozumieć dość szeroko. Czasem ograniczałaby się ona do Śląska, traktowanego jako jedna z dużych, historycznych dziel-nic Polski, a czasem należałoby ją rozciągnąć na obszar całego kraju. Nie ma w tym żadnej przesady. W XIII w., kiedy w naszej części Europy zakła-dano pierwsze miasta i wykształca-ły się pierwsze instytucje i budowle z miastami związane. Wrocław był dla Polski ośrodkiem wiodącym. Pre-destynowało go do tego położenie na styku Zachodu i Wschodu. Cała śląska dzielnica była wówczas swego rodzaju pasem transmisyjnym, którym przekazywano zachodnie zdobycze cywilizacyjne na wschód. Tu także eksperymentowano, wypracowując na bazie zachodnich rozwiązań nowe, lepiej dostosowane do lokalnych po-trzeb. Wiek XIII był w Polsce także cza-sem braku władzy centralnej i rozbicia dzielnicowego. Formalnie rzec biorąc stolicą Polski pozostawał Kraków, ale za czasów śląskich Henryków realny ośrodek sprawowania władzy prze-niósł się na wiele lat do Wrocławia.

A wracając do naszych „lokalnych ar-chetypów” wymieniłabym trzy: pro-stokątny rynek, sukiennice i wielkie prezbiterium gotyckiego kościoła, za-kończone wielobocznie. Na tej liście pewnie powinny też znaleźć się pierw-sze w Polsce kamienice mieszczańskie, w ich kształcie z XIII w., ale już ich dzisiaj nie widać, bo niemal w całości znalazły się pod ziemią.

Czym charakteryzowały się lokalne za-łożenia urbanistyczne?

Duże, prostokątne rynki w geome-trycznie rozplanowanych miastach były, oczywiście znane w starożytno-ści jako greckie agory i rzymskie fora, ale w okresie głębokiej dezurbanizacji Europy wieków VI-X zostały zapomnia-ne, podobnie jak wiele innych miejskich struktur przestrzennych. Nowo tworzą-ce się miasta, osady i burgady - sponta-nicznie narastające wokół takich ośrod-ków miejskiej krystalizacji, jak kościoły, klasztory czy miejsca wymiany towarów – nie wytworzyły placów charakteryzu-jących się regularnością geometryczną. Inna sytuacja panowała w miastach za-kładanych planowo, przy użyciu takich narzędzi mierniczych, jak wspomniany sznur. Rozmierzane w nich centralne place były także miejscami handlu, lecz ze względów praktycznych uzyskiwa-ły regularne kształty. Miasta takie po-wstawały w XIII w. na terenie obecnej Francji, jako obronne bastidy strzegące posiadłości francuskich w Langwedocji i angielskich w Akwitanii. Mniej więcej w tym samym czasie zakładane były

Okna skarbczyka rausza wrocławskiego, lata 70. XV w., fot. Izabela Gajny

xzcksjckdsljfds

xzcksjckdsljfds

villafranca - nowe miasta hiszpańskie

i borghi novi - nowe miasta włoskie, tworzone na drodze wewnętrznej ko-lonizacji przez bogate komuny miej-skie, jak Florencja, Genua, czy Mediolan. Dokładnie w tym samym czasie, tj. od początku XIII w., Śląsk przeżywał swój wielki rozwój osadniczy, jako pierwsza dzielnica na terenie Polski. Akcja zago-spodarowywania ziemi - meliorato terra - była inicjowana przez piastowskich książąt, jako jej panów gruntowych. Osadnikami byli ludzie z Zachodu, za-nęcani perspektywą wolności, rozwoju i kariery, większej niż w przegęszczo-nych rodzimych ośrodkach. A Wrocław był jednym z pierwszych z miast loko-wanych na nowych warunkach.

Jak daleko sięga historia osadnicza Wrocławia?

Zagadnienie czasu i miejsca lokacji pierwszego Wrocławia jest trudne i doczekało się wielu różnych hipotez. Pewne jest to, że lewobrzeżne miasto zostało założone przez księcia Hen-ryka I Brodatego, panującego w latach 1201-1238. Jedną z nich, i moim zdaniem najbardziej prawdopodobną, jest hi-poteza tzw. wielkiej lokacji Wrocła-wia dokonanej wokół obecnego Rynku w pierwszej lub drugiej dekadzie XIII w. Jeśli ją przyjmiemy, Wrocław będzie się nam jawił jako najstarsze i zarazem największe miasto lokacyjne w Polsce, mające wielki rynek i dojrzały plan szachownicowo-blokowy. Byłoby to zarazem jedno z pierwszych w Europie miast tego typu, po austriackim

Wie-ner Neustadt. Badania archeologiczne ostatnich lat przynoszą wiele odkryć wspierających tę hipotezę, choć wciąż brak jest rozstrzygających dowodów. Jeśli przyjmiemy mniej optymistyczną wersję wytyczenia wrocławskiego Ryn-ku w ramach drugiej lokacji, dokonanej tuż po najeździe Tatarów w 1241 r., nasz Rynek i tak pozostanie najstarszym tej wielkości placem miejskim w Polsce, wyprzedzającym rynek poznański o 12 lat, a krakowski o 16 lat, lecz europejska palma pierwszeństwa będzie mu ode-brana.

Jak organizowano handel i usługi w mieście śląskim?

Sukiennice kojarzą się turystom przede wszystkim z Krakowem i miejscem, gdzie drobni kupcy sprzedają pamiątki w dwóch rzędach kramów uszerego-wanych po obu stronach krytej uliczki przechodzącej przez środek wielkiego rynku. Tymczasem jest to specyficznie wrocławskie (i śląskie) urządzenie han-dlowe, wyrosłe na bazie zakazu handlu detalicznego w domach mieszczan, które wydał książę Henryk Brodaty, by zachować pełną kontrolę finansową nad dochodami kupców.

W średniowiecznej Europie, czy to za-chodniej, czy środkowo-wsza-chodniej, handlowano w domach kupców, czyli w przyziemiach kamienic mieszczań-skich. We francuskich miasteczkach, jak Cluny czy Vézeley, zachowały się jeszcze kamienne, romańskie domy z wielkimi otworami okiennymi na

par-Piękna Madonna z kamienicy Pod Złotą Marią, w narożniku ul. Kurzy Targ i Szewskiej, z 2. poł. XIV w., fot. Izabela Gajny

xzcksjckdsljfds

terze, które po opuszczeniu okiennic i zamianie ich na lady sklepowe sta-wały się ulicznymi kramami. Wolność handlu dla obywateli miasta była jedną z podstawowych swobód. Tylko wę-drowni kupcy obcy, którzy docierali ze swoimi towarami do odległych miast, zwłaszcza sukiennicy, byli zobowią-zani ze względów bezpieczeństwa do przebywania w zamkniętych domach kupieckich i wystawiania tam swoich towarów. Owe domy kupców obcych znamy, np. z czeskiej Pragi (Dom na Ty-nie) jako obiekty chronione, z uszerego-wanymi kramami.

We Wrocławiu książę Henryk Brodaty zmusił miejscowych kupców do han-dlowania na Rynku w kramach, pod okiem urzędników książęcych. Nie obyło się to bez protestów. Znany jest list mieszczan z Magdeburga (tzw. po-uczenie magdeburskie) zaadresowany do śląskiego księcia Henryka, w którym nadawcy wzywają księcia do zaprzesta-nia praktyki zmuszazaprzesta-nia wrocławskich kupców do handlowania w małych komorach na Rynku, na co by sobie bi-skup Magdeburga Wichmann nigdy nie pozwolił. Książę Henryk nie przejął się tym pouczeniem i na Rynku wrocław-skim powstały dwa szeregi murowa-nych kramów sukienniczych. W sumie było ich 40, a ich pozostałości wciąż są zachowane w podziemiach XIX-wiecz-nej zabudowy uliczki Sukiennice. Na ich tyłach powstały nieco później dwa rzędy wpierw drewnianych, a od XIV w. murowanych tzw. Kramów Bogatych,

w których sprzedawano mydła, pach-nidła i przyprawy korzenne. Dalej były dwa rzędy Kramów Płócienników, też czternastowiecznych, a za nimi Szma-truz – wielka hala targowa z drewniany-mi ławadrewniany-mi. Wkrótce wielki plac targo-wy zamienił się w pierścień, czyli Ring (Rynek), obiegający zabudowę handlo-wą zorganizowaną w blok śródrynko-wy. System ten przyjął się powszech-nie w miastach lokacyjnych na Śląsku, a także w Wielkopolsce, Małopolsce, na Pomorzu, słowem wszędzie, gdzie docierali śląscy zasadźcy (czyli ludzie przeprowadzający akcję zakładania miast od strony technicznej), a więc na-wet do Lwowa.

Czym charakteryzwował się lokal-ny styl zabudowy mieszkalnej? Kiedy wykształciła się tak bardzo kojarzona z Europą kamienica mieszczańska? Czy były to specyficzne formy lokalne?

Kiedy po wojnie, podczas odbudowy domów na Starym Mieście, zaczęto w ich piwnicach odkrywać pozosta-łości trzynastowiecznych kamienic, badaczom wydawało się, że będą one podobne do najstarszych domów w Pradze – kamiennych, sklepionych z kolumnami, stojących z dala od pie-rzei ulic. W rzeczywistości odnaleziono jeden taki dom – pod nr Rynek 17. Był wprawdzie ceglany, ale typu praskie-go. Miał w przyziemiu dwie kamienne, romańskie kolumny i sklepienia krzy-żowe. Pozostałe wczesne wrocławskie kamienice, a do chwili obecnej znamy

xzcksjckdsljfds

195

Czy style Wrocławia migrowały rów-nież do innych miast regionu? Jaki był zasięg tej migracji?

Jak wcześniej wspomniałam, wypra-cowane we Wrocławiu typy budowli średniowiecznych migrowały do miast innych dzielnic Polski. Identyczne z wrocławskimi ceglane domy odkry-to przy rynku poznańskim, z tą różnicą, że w XIII w. powstało ich tam zaledwie kilka. Z Krakowa znamy kilkanaście trzynastowiecznych kamienic, bardzo podobnych do wrocławskich, choć pod-stawowym budulcem w tym mieście były wapienie. Z łamanego kamienia wapiennego budowano tam ogół ścian, natomiast w cegle kształtowano wnę-ki i różnego rodzaju otwory – ownę-kienne i drzwiowe. Jedynie dzięki wrocław-sko-krakowskim podobieństwom tych drobnych, choć charakterystycznych elementów architektonicznych, jak np. wnęki oświetleniowe nakryte cegłami w trójkątny daszek, badacze krakowscy dostali możliwość rozpoznania najstar-szych kamienic na Starym Mieście. Wąt-ki kamienne nie zmieniały się w czasie tak często, jak ceglane i dlatego znacz-nie trudznacz-niej pozwalają się datować. W Głogowie, od jakiegoś czasu, w trak-cie badań archeologicznych na starym mieście też odnajdywane są cegla-ne kamienice typu wrocławskiego. A ostatnio również w Brzegu odna-leźliśmy sześć domów podobnych do wrocławskich, choć mniejszych, które musiały powstać jeszcze pod koniec XIII w. (mają ceglane ściany licowane w tzw. ich już ponad 40, wyglądały zupełnie

inaczej. To oznacza, że wrocławscy mieszczanie wypracowali własny, lo-kalny styl. Moim zdaniem, wzorzec dla nich stanowiły palatia książęce, jak pałace Henryka Brodatego na zamkach w Legnicy i Wrocławiu, dwór Włady-sława Salzburskiego w Jelczu lub mu-rowane siedziby biskupie; oczywiście zredukowane, czyli doprowadzone do właściwej dla mieszczan skali.

Najstarsze wrocławskie kamienice były ceglane, z drewnianymi stropami bel-kowymi. Miały po dwie do trzech kon-dygnacji, przy czym parter związany był z wykonywaniem zwodu – niski, ciemny i częściowo zagłębiony w ziemi, a piętra mieszkalne, lepiej oświetlone, ogrzane i wyższe. Dotyczy to zwłaszcza najwyżej położonej kondygnacji, które wzorem książęcych auli mogły osiągać wysokość 4,5 m. Wejścia na piętra prowadzono poprzez zewnętrzne schody i ganki. A najważniejsze było to, że kamienice te stały w pierzejach ulicznych i były dostosowane do lokacyjnych działek. Początkowo mogły składać się z jednej lub dwóch izb na każdej z kondygnacji. Potem były rozbudowywane sekcja po sekcji, co można określić mianem efektu domino. Mogły też być od początku bar-dziej skomplikowane – dwutraktowe, trzyizbowe. Ich lokalne zagęszczenia, np. w zachodniej pierzei rynku, do któ-rych dochodziło na terenach najbardziej atrakcyjnych pod względem inwesty-cyjnym, prowadziły do wytworzenia się zabudowy szeregowej.

xzcksjckdsljfds

197

wątku wendyjskim, co stanowi dobry datownik).

Odkrycia te pokazują, że na odpo-wiedź o zasięg migracji wrocławskich rozwiązań jest jeszcze za wcześnie. Żeby na nie właściwie odpowiedzieć trzeba mieć lepsze rozpoznanie badaw-cze. Chociaż już dziś można zaryzyko-wać twierdzenie, że zasięg migracji typów zabudowy pokrywał się z zasię-giem cegły jako podstawowego mate-riału budowlanego.

Czy i w jaki sposób style migrowały między miastami Hanzy? Jaki był w tym udział Wrocławia?

Cały należący do Hanzy region pobrze-ży morza Bałtyckiego, rozciągający się od Niderlandów na zachodzie aż po Rygę i Tallin na północnym-wschodzie wytworzył w średniowieczu jedną stre-fę kulturową. Pojęcie to mieści w sobie kulturę budowlaną i kulturę zamiesz-kiwania. Był to region ubogi w kamień budowlany, dlatego szybko pojawiła się tu cegła i wkrótce budownictwo ce-glane, znane jako Backsteingotic, stało się wspólnym mianownikiem tej stre-fy. Umiejętność wypału cegły dotarła tam z południa Europy, z Lombardii, przez Saksonię i Brandenburgię już w 2. poł XII w. i wkrótce ceglany gotyk tak mocno zrósł się z krajobrazem archi-tektonicznym strefy hanzeatyckiej, że stał się jej wyróżnikiem. Łatwo rozpo-znawalne cechy północnoeuropejskiej architektury sakralnej to halowa, wie-loprzestrzenna struktura kościołów, bardzo wysokich i rozległych w planie,

sklepienia gwiaździste o bardzo drob-nej, skomplikowanej sieci podziałów, redukcja zewnętrznych przypór do dekoracyjnych pasów na elewacjach i masywne wieże. Jeśli chodzi o budow-nictwo mieszczańskie, to ikoną strefy hanzeatyckiej stała się kamienica lubec-ka, zwana także domem halowym, albo sieniowym. W XIV w. składała się ona z jednego, bardzo wysokiego wnętrza będącego wielofunkcyjną sienią i z rów-nie wysokiego poddasza – składu, po-dzielonego na wiele niskich kondygna-cji magazynowych. Owa sień stanowiła ramy dla wszystkich głównych aktyw-ności mieszczanina - zawodowych i ży-ciowych, w sensie materialnym skupiała związane z nimi sprzęty. Był tam dźwig wciągający towary do składu na pod-daszu, wydzielony kantor kupiecki, palenisko kuchenne, klatki z królikami i grzędy dla kur. Część mieszkalna po-czątkowo znajdowała się w oficynach za głównym domem, a następnie loko-wano ją na antresolach zawieszanych w przestrzeni głównej sieni. Ta ostatnia była wysoka na 5-6 metrów, co uwi-daczniało się na elewacjach w postaci wysokich okien i wielkich, jakby prze-wymiarowanych portali. Powyżej były wysokie i strome szczyty z małymi okienkami spichlerzy, które dla lepszej kompozycji ujmowano w piony blend. Nie ma nic niezwykłego w tym, że tego typu kamienice rozprzestrzeniły się w całej strefie hanzeatyckiej. Obszar ten był bardzo spójny kulturowo, czemu sprzyjała częstość wymiany nie tylko

Późnogotycki szczyt kościoła p.w. Bożego Ciała – zbliżenie dekoracji z kształtek ceramicznych, fot. Izabela Gajny

xzcksjckdsljfds

towarów, ale także doświadczeń i my-śli. Wśród materialnych przyczyn popu-larności jednego wzorca na pierwszym miejscu należałoby wymienić budulec – cegłę, który determinował także kolo-ryt miast i specyficzny typ ażurowych, glazurowanych dekoracji. Ów ceglasty koloryt i połyskliwe, filigranowe deko-racje nazywane z dumą „paradnymi fa-sadami” były bardzo atrakcyjne, a więc chętnie je powtarzano w kolejnych ośrodkach należących do Hanzy, lub przynajmniej je naśladowano w posta-ci iluzorycznych, malowanych fryzów i dekoracji otworów. Przyczyna prak-tyczna tkwiła w funkcji domów, pod-porządkowanej konieczności magazy-nowania towarów o dużej objętości, co implikowało typ domu-składu.

Obie te przyczyny musiały sprawić, że w czternastowiecznym Wrocławiu, bardzo przecież odległym od wybrzeży Bałtyku i raczej dość luźno związanym z Hanzą (Wrocław, podobnie jak Kra-ków był stowarzyszony z Hanzą, ale nie wysyłał delegatów na zjazdy kupiec-kie), pojawiły się kamienice zbliżone do hanzeatyckich. To co je upodabniało, to ceglana kolorystyka i kompozycja fa-sad. A kompozycja wynikała ze zbliżo-nej struktury wewnętrzzbliżo-nej frontowych traktów domów, w których występo-wały bardzo wysokie sienie i bardzo wysokie poddasza-magazyny, osłonię-te stromymi szczytami. Należy jednak