• Nie Znaleziono Wyników

Sport w Pawłowie

NAZWISKA MIESZKAŃCÓW PAWŁOWA OBCOBRZMIĄCE

Obok stałych mieszkańców Pawłowa, powiązanych rodzinnie od wielu pokoleń z miejscem swego urodzenia i wzrastania, była zawsze (choć często zmieniająca się) grupa osób zamieszkujących Pawłów z tytułu wypełniania misji wyznaniowych lub okresowo delegowanych do wypełniania różnych funkcji.

Z tej grupy czasowo zamieszkujących naszą miejscowość należy jako pierwszych wymienić kapłanów różnych wyznań, którzy od chwili powstania Pawłowa, zawsze towarzyszyli mieszkańcom w ich codziennym życiu.

Najczęściej to oni byli przewodnikami nie tylko życia religijnego, ale bardzo często (jako osoby bardziej wykształcone) stawali się organizatorami ważnych poczynań zmierzających do integrowania miejscowej społeczności

Nawet nierzadko stanowiąc wzory do naśladowania i postępowania w życiu.

Szczególnie dawało się to zauważyć, gdy Pawłów spotykała jakaś klęska losowa czy wojenna.

A było takich zdarzeń wiele na przestrzeni wieków istnienia Pawłowa,

I to właśnie w takich przypadkach, mieszkańców wspierał miejscowy kościół i jego kapłani.

Wynikało to między innymi z zaangażowania się w sprawy swych wiernych, miejscowych księży.

Dodać należy, że w Pawłowie autorytet kościoła był zawsze wysoki i stanowił dla jego mieszkańców w chwilach dla nich ciężkich - sprawdzone oparcie moralne i patriotyczne.

Dlatego należy wymienić tu dla pamięci potomnych, niektórych kapłanów, szczególnie zasłużonych dla społeczności parafialnej, a pełniących przez wiele lat funkcje wikarych czy proboszczów.

Do tych kapłanów należeli: ks.ks. Hartman, Wójcikowski, Krasucki, Grzędziński, Jędrzejewski, Szczepański, Szafran i inni.

Wymieniono tylko tych księży, których działanie na rzecz społeczności pawłowskiej można było udokumentować i ocenić.

Obok kapłanów, których należy wyróżnić jako głównych integratorów miejscowej społeczności, byli prawie zawsze współdziałający z kościołem — nauczyciele, którzy w większości bardzo poważnie pojmowali swoją misję „niesienia kaganka oświaty pod wieśniacze strzechy”.

Pawłów i jego mieszkańcy na przestrzeni wieków (czyli od chwili zaistnienia na jego terenie zorganizowanej formy niesienia oświaty, za początek którego należy przyjąć, założenie w roku 1604, przez ówczesnego biskupa chełmskiego - Jakuba Buczackiego, szkółki parafialnej) - może być dumny z pracy i działalności swoich nauczycieli.

Dzisiaj kiedy prawie niemożliwe jest ustalenie ilu i jakich nauczycieli mieszkało i uczyło w Pawłowie -to jak wiemy z historii dziejów naszego kraju i regionu, że ciężkich okresach szczególnie ciężkich dla Polski, takich jak: rozbiory, zabory, wojny czy okupacje - to właśnie działalność jawna i podziemna polskich nauczycieli, dawała przykład jak kochać swój kraj i działać w obronie jego wartości.

Dlatego wracając do czasów współczesnych stwierdzić należy, że istnieje w świadomości pawłowian grupa nauczycieli, którzy swój ą wieloletnią pracą z młodzieżą i działalnością społeczną prowadzoną na rzecz pawłowskiej społeczności zasłużyli na upamiętnienie i podkreślenie ich udziału w rozwoju naszego miasta.

Do nich należeli m., in. Kuczkowski Kazimierz, Kochmański Antoni, Polak Adam, Majzel Marta, Ślusarz Jadwiga, Jańczuk Władysław, Garbaczewska Wanda, Zwolińska Maria, Kedzierawski Adam i inni.

Jednak miasto Pawłów od chwili jego powstania - budowali i rozwijali, a także w miarę posiadanych możliwości, zarządzali i przekształcali - najczęściej jego stali mieszkańcy, wywodzący się pokoleniowe ze starych rodów pawłowskich, znających się nawzajem i żyjący ze sobą, czy też obok siebie od wieków, mający w tym swój interes rodzinny i społeczny.

Należy zatem wymienić tutaj osoby, wnoszące swoją postawą, wieloletnią pracą zawodową czy działalnością społeczną, większy niż inni wkład w rozwój swojego rodzinnego miasta. Do tych mieszkańców Pawłowa należą: Wanarski Teofil, Domański Józef, Slawiński Heronim, Wanarski Władysław, Bieganowski Jan, Kwiatkowski Jan, Leonhardt Stanisław, Zduńczuk Dionizy, Kosz Stanisław, Maciejewski Klemens, Symotiuk Mikołaj, Przychodzi Adam, Symotiuk Jerzy, Sławiński Wiktor, Krzysiak Władysław, Wanarski Stanisław, Sławiński Ludwik, Sławiński Jan i inni.

Byli to członkowie społeczności pawłowskiej wyróżniający się w swoim życiu pozytywnym postępowaniem w stosunku do ludzi, oraz działający na rzecz swojego środowiska.

Można ich określić tym, że wybijali się ponad przeciętność i robili więcej niż nakazywał im moralny obowiązek członków pawłowskiej wspólnoty.

Ponadto posiadali zdolności, które uzewnętrzniali i stosowali w życiu drogą właściwego wykorzystywania możliwości, jakie im stwarzało życie.

Przedstawiając mieszkańców Pawłowa żyjących przez wieki w swojej miejscowości, należy wspomnieć także o tych pawłowianach, których losowa konieczność czy też ich własny wybór, pozostawił poza kręgiem rodzinnej wspólnoty.

Do tych zaliczyć trzeba osoby, które z różnych powodów opuściły rodzinny Pawłów, emigrując w poszukiwaniu pracy, nauki zawodu lub zmiany otoczenia - zawsze w dążeniu do osiągnięcia lepszych warunków życia czy osobistego rozwoju.

Na przestrzeni wieków istnienia miasta, zawsze część mieszkańców (szczególnie młodych) wyjeżdżała z Pawłowa co powszechnie uważano za normalny objaw poszukiwań najczęściej lepszego życia.

Ważnym jednak dla pawłowian było przekonanie o tym, że wyjeżdżający nie stracą kontaktu z miejscem swego pochodzenia, i aby odwiedzali i wspierali go w miarę potrzeb i możliwości.

Jednak życie pokazało, że tylko niewielu rdzennych pawłowian po wyjeździe i zdobyciu wykształcenia czy pozycji w „świecie” wracało do rodzinnego miasta, aby pomóc w jego utrzymaniu lub rozwoju.

Między innymi, to było przyczyną, że w latach 60- tych ubiegłego wieku, prawie bez walki przekazano gminę do sąsiedniej osady, która posiadała prężnych, wykształconych i zdecydowanych działaczy, społecznych, którzy widzieli sens działania w podniesieniu swej miejscowości na wyższy poziom.

Jednak trudno byłoby przyjmować negatywnie występujące zjawisko nadmiernej emigracji młodych pawłowian w większości po wojnie, gdyż stworzone warunki ustrojowe umożliwiły (szczególnie młodzieży) im szeroki dostęp do nauki i pracy.

Co w konsekwencji dało impuls do szerokiego odpływu mieszkańców Pawłowa od nauki tradycyjnych rzemieślniczych zawodów przez lata wykonywanych przez pawłowian.

Dzisiaj można powiedzieć, że pawłowska młodzież tę szansę wykorzystała w pełni, zdobywając różnorodne wykształcenie wiążące się z uzyskaniem stanowisk pracy w zakładach przemysłowych czy też w administracji łącząc w tym znaczną poprawę warunków materialnych i mieszkaniowych swoich rodzin.

Większość osób pochodzących z Pawłowa, które opuściły swe rodzinne miasto w młodości, najczęściej osiedlało się przede wszystkim w powiatowym Chełmie, przemysłowym Świdniku, czy wojewódzkim Lublinie, gdzie po zdobyciu wykształcenia i latach pracy pełniły szereg funkcji kierowniczych, piastując m.in. stanowiska: prezesów, dyrektorów, naczelników w różnych sektorach przemysłu, administracji czy też w wojskowości.

Można bez przesady uznać, że w każdej pawłowskiej rodzinie znajdują się członkowie z wykształceniem wyższym, a powszechne już staje się dzisiaj co najmniej wykształcenie średnie, co w porównaniu do czasów przedwojennych (gdzie ocenia się, że na całą populację pawłowską, było tylko kilkanaście osób posiadających wykształcenie średnie lub wyższe) - wydaje się znacznym osiągnięciem dzisiejszej pawłowskiej społeczności.

Dla pełniejszego zrozumienia zainteresowań pawłowian oraz poszukiwania i realizacji swych celów życiowych, koniecznie trzeba wspomnieć o szczególnym stosunku młodych pawłowiaków do munduru i służby wojskowej. Jeszcze w okresie przedwojennym młodzi patriotycznie ukształtowani pawłowiacy, chętnie stawali do poboru, a później odbywali obowiązkową służbę wojskową, aby często pozostawać w służbie jako żołnierze zawodowi.

Dość powszechnie uważano, że służba wojskowa a szczególnie w korpusie oficerskim to dobry cel w życiu młodego człowieka. Jednak przed wojną w Pawłowie niewielu pawłowiaków

uzyskało stopnie oficerskie, a dopiero po okresie okupacji hitlerowskiej i w związku z działaniami wojennymi, wielu chłopców z Pawłowa wstąpiło do służby wojskowej.

Kilkunastu z nich uzyskało stopnie wojskowe i związało się na stałe podejmując zawodową służbę w wojsku, dochodząc do stanowisk dowódczych i otrzymując rangę wyższych oficerów.

W gronie tych mieszkańców Pawłowa m.in. znaleźli się Klin Mieczysław, Maciejewski Leonard, Kędzierski Zenon, Szokaluk Eugeniusz - którzy uzyskali stopnie pułkowników Wojska Polskiego oraz Ciechomski Wacław - pułkownika Milicji Obywatelskiej.

Ponadto w gronie wyższych oficerów znalazł się generał brygady - Koper Marian pochodzący z nieodległej wsi Stajne, który rodzinnie był związany z Pawłowem przez małżeństwo z Ireną Żukowską - rodowitą pawłowianką.

5. OKRES OKUPACJI HITLEROWSKIEJ W PAWŁOWIE

Pawłowianie, którzy od lat żyli tutaj przyczyniając się do stałego rozwoju swojego miasta, w przeważającej większości nie przejawiali szczególnego zainteresowania walką polityczną.

Na co dzień ich myśli najczęściej kierowane były na sprawy związane z pokonywaniem trudności, które nastręczało im życie a dotyczących zabezpieczania bytu swych rodzin.

Natomiast politykowanie zostawiali innym.

Gdy jednak na początku 1939r.pojawiały się wieści o możliwościach wybuchu wojny, przez którą może być zagrożony byt naszego kraju - wielu starszych trzeźwo myślących pawłowian zastanawiało się poważnie nad najbliższą przyszłością, porównując zamiary wschodnich i zachodnich sąsiadów Polski z przeżytymi przez nich znanymi im aktami agresji z okresu I-szej wojny światowej, której często byli świadkami lub wręcz uczestnikami.

Jednak o możliwości przegrania wojny z hitlerowskimi Niemcami, większość pawłowian nawet nie dopuszczała do głowy.

Gdy gdzieś w połowie 1939 r. już prawie dla wszystkich było pewne, ze Niemcy na nas napadną - to raczej uwierzono ówczesnej propagandzie i stałemu stanowisku rządu polskiego, które utwierdzało Polaków w przekonaniu ze jesteśmy jako państwo silne, dobrze przygotowane na przyjęcie wrogów na naszej ziemi.

Prawie wszędzie obecne, duże plakaty sugerowały ze „jesteśmy silni, zwarci i gotowi”, oraz ze „nie oddamy nawet guzika od munduru” często powtarzane w gazetach i audycjach radiowych - trafiały na podatny grunt wiary w nieomylność władzy państwa, która wie, co robi. Do tego wielokrotnie głoszone oświadczenia rządowe o tym, ze Polska ma wielkich sojuszników związanych z nami podpisanymi paktami obronnymi - dawały niektórym Pawłowiakom tylko przelotne uczucia niepokoju, które falowały w miarę zbliżania się tej niewiadomej chwili rozpoczęcia się wojny.

Że jednak wraz upływem czasu zbliżał się wybuch wojny, to bystry obserwator mógł zauważyć, patrząc na posunięcia i decyzje władzy. Przejawiało się to m.in. w częstych wezwaniach rezerwistów na krótkie przeszkolenia wojskowe itp.

Dopiero jednak wprowadzenie obowiązkowego (dla każdego gospodarstwa) zbudowania głębokiego schronu przeciw bombowego, który miał być oddalony w bezpiecznej odległości od siedliska mieszkalnego - dawało powody do myślenia, ze wojna może być już blisko.

Tak że w tym okresie czasu można było wyczuć jakieś nuty niepokoju wynikające z treści kazań wygłaszanych przez księży na niedzielnych nabożeństwach. Częściej niż zazwyczaj wierni zbierali się w kościele, śpiewając kościelne a częściej patriotyczne pieśni.

Pawłowska młodzież, która w każdą niedzielę po sumie, zawsze spotykała się w miejscowym parku, uczestnicząc w grach i zabawach - teraz gorąco dyskutowała na tematy związane z wojną.

Władze gminne wydały polecenie straży ogniowej, dokonania przeglądu budynków pod kątem ich zabezpieczenia p. pożarowego. Dlatego strażacy sprawdzali domostwa czy są one wyposażone w drabiny, bosaki, mietlice a także w beczki z wodą, skrzynie z piaskiem, wszystko konieczne do gaszenia pożarów.

W rozmowach mieszkańców mówiło się o działalności tzw. V-kolumny, czyli o niemieckich szpiegach czy dywersantach, którzy mogą się pojawić na terenie gminy.

Dlatego Pawłowianie nieufnie spoglądali na obcych pojawiających się coraz częściej na terenie miasteczka, a dotyczyło to w szczególności - rajzerów - których każdym dniem było coraz więcej.

Dało się też zauważyć wśród mieszkańców Pawłowa jakąś psychozę strachu związaną z często krążącymi plotkami o możliwości użycia przez Niemców gazów trujących, na które nie ma lekarstwa itd.

Obok budowania schronów, klejono taśmami z papieru szyby okienne w domach, celem zabezpieczenia przed ich wypadaniem na wypadek bombardowania. W większości ludzie decydowali się na gromadzenie większych zapasów soli, cukru, nafty i innych towarów, co samo w sobie budziło niepokój innych.

W miarę upływu dni mieszkańcy stawali się coraz bardzie milczący, nieufni i zamykający się w sobie.

Gdy pod koniec sierpnia 1939r. władze ogłosiły mobilizację - było już wszystkim wiadomo, że wojna jest blisko.

Społeczeństwo Pawłowa dowiedziało się o napadzie Niemców na Polskę z komunikatów polskiego radia odebranych z odbiorników radiowych, które posiadali niektórzy urzędnicy gminy i co bogatsi gospodarze.

Z wielkim napięciem i bólem przyjmowali pawłowianie do wiadomości kolejne przekazy radiowe o walkach naszych bohaterskich żołnierzy z hitlerowskim agresorem - a w miarę upływu dni wojny były one coraz smutniejsze. ,

Mimo tego mieszkańcy Pawłowa gromadzili się przed domami właścicieli, którzy posiadali radioodbiorniki wystawione przez nich w oknach domów, aby na bieżąco słuchać ważnych komunikatów z frontu trwającej wojny. Wśród szeregu wiadomości jednak z zapartym tchem słuchała społeczność pawłowska, których treść była porażająca.

A jaśniejszym punktem wypowiedzi złych wieści, były zawsze meldunki, że „Westerplatte broni się jeszcze”.

Na początku września w Pawłowie pojawiła się grupa żandarmerii wojskowej, która rekwirowała prywatne rowery mieszkańcom na potrzeby wojska, które ludzie oddawali bez szemrania.

W związku z wojną władze gminy wprowadziły wzmocnione nocne dyżury mieszkańców Pawłowa dla obrony przed pożarami, ewentualnymi dywersantami, których pojawiało się coraz więcej.

Dodać należy, ze prawie każdego dnia w przestrzeni powietrznej Pawłowa pojawiały się hitlerowskie samoloty, które między innymi 3 września zrzuciły bomby na nieodległą przecież cementownię „Firley” -w Rejowcu.

Różnymi drogami dochodziły do świadomości pawłowian, wieści o bombardowaniach - Chełma, Włodawy, Piask i Krasnegostawu.

Dziesiątego września z radia mieszkańcy, dowiedzieli się o zbombardowaniu Lublina i innych miejscowości w województwie lubelskim.

Wcześniej radio podawało o zgruzowaniu Warszawy i innych miast - radio przekazywało przerażające wieści o bitwach toczonych na terenie zachodniej polski i bohaterskim oporze naszych polskich oddziałów i widać było, że front zbliża się do naszych terenów, co napawało pawłowian smutkiem i złością oraz pytaniem kto i dlaczego do tego dopuścił?

Powiązane dokumenty