• Nie Znaleziono Wyników

Nowa zasada wychowania

W dokumencie Zarysy literackie. Cz. 1 (Stron 44-61)

(

1875

.)

Od czasu zach w ian ia się w ia ry w filozofię sp e k u la ty w n ą , w zasa­ dy b ezw zględne i duchowość isto ty ludzkiej, u rą g a ją c ą kosm ogonicz- ny m i geologicznym procesom , ateizm re lig ijn y i filozoficzny m usiał pociągnąć za sobą i ateizm p ed agogiczny, a w raz z osłabnięciem działalności n a polu filozofii i psychologii niepodległej, o słabnąć też m u siała i d ziałalność w zak resie p ed ag o g ik i teoretycznej.

W o statn ich la ta c h postęp n a u k p rzyrodzonych, fa k t najzu p ełn iej p raw o w ity , i w d zieran ie się tych n a u k w dziedzinę pojęć m oralnych i spółecznycb, fa k t znow u niczem nieupraw niony, sprow adziły p rze­ w rót w działalności um ysłow ej N iem ców . N a daw n e filozofie K a n ta , H eg la, n aw et H e rb a rta , s p a d ł w y ro k potęp ien ia — a że ped ag o g ik a, w y k sz ta łc a ją c a człow ieka, ja k o córa filozofii m oralnej, losy jej ro zu ­ m ow e podzielać m usi, stało się więc, że i d a w n ą n a u k ę , zm ie rzającą do w y ch o w a n ia dzieci w id each i ro zb u d zan ia w nich bezw zględnych uczuć dobra, w yniesiono n a strych, pod k tó ry po stęp u jąca w ied za now oczesna złożyła tyle ju ż in n y ch w ierzeń i p rzek o n ań ludzkości.

T e o ry e daw n ie jsze w y chow yw ały dziecko n a człow ieka sp ra w ie ­ dliw ego, jeśli nie w edług C h ry stu sa, to p rzy n ajm n iej w edług P lato n a, k tó ry , z je d y n ą różnicą co do ogólnie ludzkiego m iłosierdzia i z a p a r­ cia się ziem i dla n ieb a, sta w ia ideał spraw iedliw ości rów ny w y tw o ­ rzonem u przez boskiego naszego praw odaw cę, O bok w zoru człow ie­ k a spraw ied liw eg o pedagogow ie d aw ni w Niem czech kreślili jeszcze w k sią ż k a c h , rozżarzali w sercach , id e ał dobrego o b y w atela. Dziś ja k ż e się rzeczy zm ieniły! Z opinij w ypow iadanych przez k ry ty k ę n ie m ie c k ą w idać, że N iem cy skłonniejsi są dziś do przy jęcia za id e a ł tego, co R ousseau zalecał w Em ilu, t. j. do w ych o w y w an ia obyw ateli św iata ; lecz ja s n ą je s t rzeczą, że pod w pływ em now ych d o k try n filo­

zoficzno-przyrodniczych w ychow anie to inne m usi m ieć dążności, niż w czasach owego g a llijsk ieg o entuzyazm u, ja k i opanow ał był N iem ­ ców z a B asedow a. D ziś idzie Niemcom przew ażnie o w y tw arzan ie, n ie c h a ra k te ró w p raw y ch , ale je d n o ste k spółecznych silnych, p ra k ­ tycznych, zdolnych sobie radzić w życiu we w szystkich położeniach, n ieo g ląd ający ch się n a żadne przeszkody, p an u jący ch w olą n ad o k o ­ licznościam i, um iejących się dobrze n arzucić i dobrze sp rzedać społeczeństw u, z ja k największą — co p ra w d a — dla niego korzyścią. G w iazd am i przew odniem i daw nych sy stem ató w p edagogicznych by ły idee g ó ru jące n ad je d n o stk ą ; lin ie w y ty czn e sy stem ató w dzisiejszych b ie g n ą w k ie ru n k u in teresu je d n o stk i: d ą ży się głów nie do takiego u k sz ta łto w a n ia egoizm u, ab y go ja k n a jle p ie j uzdolnić do stoczenia z bliźnim i w alk i o byt. Z n iżo n a sk a la w y m ag ań p o p rzestaje dziś n a w ycho w y w an iu istot spółecznych, żyjących n a ziemi i d la ziem i, dla d ążeń, tro sk , w alk i tryum fów , k tó re grób k ończy i grób pochłania, n ic d la bytu d alszego nie zostaw iając.

P ozytyw izm ta k i coraz bard ziej się szerzy, i u ra b ia k o rzy stn ie d la siebie sam ow iedzę i sum ienie ogółu m yślącego. N ajpodnioślejsze tylko je d n o stk i, a ry sto k ra c y a p ra w d y i d obra z n a jd u je w sobie słow a surow ego sk a rcen ia; ogół osw oił się ju ż z now em i teo ry am i, nie dziw i się ju ż im, nie o d m aw ia im p ra w a do bytu; so lid ary zu je się z niem i, albo j e m ilczeniem , pełnem p o szan o w an ia, p o k ry w a. — D uch n iem ie­ cki, n ieg d y ś n iezaprzeczony p ia stu n ludzkości, u p a ja ją c y j ą w inem z p lato ń sk iej cz a ry m arzeń, dziś sam zap rzęg a się do wozu rzeczy w i­ stości skończonej, ograniczonej, p o siad ającćj ta k i ty lk o w id n o k rąg e ja k i je j n a d a d z ą in te re sa i nam iętności jed n o stk o w e,— rzeczyw istości, k tó ra w filozoficznem znaczeniu zm ysłow ością tylko być m oże, zm y, słow ością ty lk o być m usi. Bo mim o w szelkich zastrzeżeń i su b tel­ nych w yw odów , n a w e t ten pozytyw izm uczciw y, k tó ry jeszcze n i­ w ie, dokąd idzie, nieuchronnie w m atery alizm się zam ieni, je ś li go w zględy w yższe n a d p rag n ien ie czystej w iedzy m atem aty czn o -p rzy ­ rodniczej zaw czasu nie rozburzą.

Otóż N iem cy są dziś na dro d ze do m atery alizm u . D la spółe- czeństw obcych życie ich um ysłow e p rze d sta w ia obraz w ielce n a u c z a ­ ją c y . N asyceni w roku 1870/1 tryum fam i n a d F ra n c y ą , nie c zu ją ju ż żadnego duchow ego głodu; id eałó w nie p ra g n ą . U m ysły ich, ja k b y z nieba n a ziem ię ściągnięte, k ro czą po poziom ie życia. Je d y n y m ich id eałem je s t dziś u p o rząd k o w an ie sp o łeczeń stw a — p ra c a m echa­ niczna, sp e łn ia n a przez państw o. L ecz czy ta k ie d ążen ie m a praw o n a zy w ać się dążnością filozoficzną, czy z niego m oże się w y w iązać p raw d z iw ie zdrow a p ed a g o g ik a i zdrow a psychologia p e d a g o ­ giczna?

W jed n ém z pow ażniejszych w y d aw n ictw peryodycznych niem iec­ k ich , Deutsche Rundschau, sp o tk aliśm y się z odblyskiem tego now ego d ucha, ow iew ającego N iem cy. A rty k u ł niejak ieg o p. E d w a rd a L a- sk e ra — im ię w sław ione w życiu polityczném w spółczesnych N iem iec — z w ie lk ą ja sn o śc ią w y k ła d a z asad ę dzisiejszej p ed ag o g ik i pozy- ty w n éj. W yjm iem y z w y k ła d u tego dw ie tezy, w k tó ry ch się c a ła d o k try n a pozytyw izm u pedagogicznego streszcza. P o sta ra m y się n a stę p n ie u k a z a ć te z a sa d y w św ietle praw d , ja k ie w k ażd ćm sp o łe ­ czeństw ie m iłującćm dobro moc obow iązującą m ieć pow inny.

1. P rzez „w ychow anie* rozum iem — m ówi L a s k e r — ta k ie p ie lęg n o w an ie c ia ła i ta k ie ćw iczenie d u ch a, k tó re zm ierzają do d o ­ sk o n ałeg o sp o ży tk o w an ia każd ej fazy ż y c ia i u k sz ta łto w a n ia całości ży w o ta w form ę ja k n a jp ię k n ie js z ą , w ed łu g najw yższej sk a li d anych w aru n k ó w . Z ad an iem w y c h o w a n ia je s t przygotowanie człowieka do wszelkich możliwych położeń w życiu.

2. S iln a osobistość czyni w olę sw oje środkow ym punktem zm ien­ n ych w y p ad k ó w i zm usza je do tego, aby się w g ran icach m ożliw ości do niej p rzy sto so w y w a ły . 2) T ę z a sa d ę a u to r ta k w yluszcza:

P rzez poznanie człow iek dochodzi do p an o w an ia. W ychow anie d a w a ć pow inno w ied zę tego ro dzaju. Ż ad n eg o ono celu innego nie m a i przez „szkolę ż y c ia ” nic innego rozum ieć nie należy, je n o n a u k ę , w ro ta tak iej w iedzy o tw ie ra ją c ą. Je d n o praw o rz ą d z i ro d z a ­ je m ludzkim i pojedyńczym człow iekiem : zarów no ro d zaj, ja k czło­ w iek chce się rozw ijać, panow ać. D ziecko ro zpoczyna od n ie o g ra ­ niczonego egoizm u; dorosły ju ż w ie, że tylko sza n u jąc p ra w a in n y ch , w łasn e sw oje sobie zapew ni — p o d d a je się w ięc w ym aganiom

spó-2) Z asady L askerow skie (Deutsche Rundschau, Jah rg . I B. I.) brzm ią do­ słownie:

1) U n ter E rziehung verstehe ich die P flege des Körpers, die U ebung des Geistes, welche darauf gerichtet sind, jede P h ase des Lebens vollauf zu verwerthen, und die G esam m theit des Lebens nach dem höchsten M asse der gegebenen B edin­ gungen schön zu gestalten (p. 205).

2) „Eine starke P ersönlichkeit m acht ihren W illen zum M ittelp u n k t der wechseln­ den E reignisse und zw ingt diese sich bis zurm ögiichenG renze ihm anzupassen. E in e schwache P ersönlichkeit w ird von den E reignissen fortgerissen, w ird gezw ungen, die R ichtung ihres W illens nach den äusseren E inw irkungen zu verändern; sie selbst k reist im W echsel. Z ur Schöpfung der K raft, welche sich zum M ittelp u n k t des W echsels macht, gehört die angemessene V orbereitung auf die kommenden Ereignisse; am leichtesten bew ältigt w ird der U eberraschte. D ie Lagen verändern sich nach Gesetzen und Zufällen, die V eränderungen kommen plötzlich oder ziehen langsam heran. D i e A u f g a b e d e r E r z i e h u n g i s t a u f a l l e d e n k ­ b a r e n L a g e n v o r z u h e r e i t e n; au f sie eingerichtet sein, ist der In h a lt der B ildung” (pag. 215;. U zupełnienie ibidem 216— ‘¿‘¿2 passim.

łeczeń stw a. Ż ą d z a pano w a n ia sta n o w i n a jw ew n ętrzn ięjszą treść is to ty lu d z k ić j.

T a k ie są, w raz z uzupełnieniem sw ojem , dw ie zasa d y p o zy ty w ­ nej pedagogiki: pierw sza w skazuje człow iekow i d ążen ie do szczę­ ścia z w rażeń przy jem n y ch za pom ocą p rak ty czn o ści; d ru g a, u św ię­ cając egoizm , w y m ag a od niego ty lk o , a b y był k arn y m , dobrze w y ­ ćw iczonym . P rz y jrz y jm y się bliżej obu ty m p rzy k azan io m .

D ążen ie do doskonałego sp o ż y tk o w an ia k a ż d e j fa z y życia, p rzy ­ goto w an ie się do w szelkich położeń w życiu, czyni czło w iek a p ra k ­ tycznym . P rak ty cz n o ść ta nie je s t przym iotem do p o g ard zen ia: prze­ ciw nie, dobre w ychow anie sta ra ć się o n ią pow inno. R z ą d , la d i g o ­ spo d arn o ść rów nie d la duchow ego, j a k i d la m atery aln eg o d obytku są nieodzow nie potrzebnym i stróżam i. E k o n o m ia d u c h a je s t ta k s a ­ mo rzec zy w istą, j a k ekonom ia m a ją tk u , a człow iek bardziej jesz cze j e j p o trzeb u je. G dybyśm y n ig d y z duch a za w iele nie w y d aw ali, nie m ielibyśm y b an k ru ctw m oralnych, n a ja k ie w szyscy n arzek am y . D uch m a ta k ż e swój debet i c red it, ta k ja k kupiec; w y d a je i p rz y jm u ­ je . Istn ie je rachunkow ość duchow a, po leg ająca, j a k mówi E w an g elia, n a tern, a b y nie m iotać p ereł... Człow iek obow iązany je s t z siłam i sw em i dobrze się liczyć i n am iętności pod tak ie obliczenia p o d d a ­ w ać. N ieopatrzni ż y ją za drogo; w n ajlep szy m ra z ie m a rn u ją d u ch a n a cele jed n o stk o w e, kied y -b y go d la ogółu spożytkow ać m ogli. Sam i oni, przez b rak odpow iedniej rachunkow ości, s ta w ia ją sobie przeszkody w życiu, k tó re później usuw ać m uszą. Ż ycie im idzie z tru d n o ścią; stosunki ludzkie p rz e sz k a d z a ją im , zam iast dopom agać; za k a ż d ą k o rzy ść zy sk a n ą p ła c ą podw ójnie. M niejszym n ak ład em sił inni w ię ­ cej i lepiej o siąg ają.

P ra k ty c z n o ść je s t u m iejętn o ścią o b liczan ia sił i celów , k o rzy ści i środków , s tra t i zysków w różnych położeniach życia. N ik t nie m a p ra w a w oli, uczciwości i rozum u sw ego n a złe używ ać, a le n ik t też n ad m ie rn em w yd aw an iem m a rn o w ać ich nie pow inien n a cele w zg lęd n ie dobre, lecz n iezasto so w an e do w ielkości sił u żytych. T a k sam o n ik t nie m a obow iązku k o ch ać i p ośw ięcać się n ad m iarę rz e ­ czyw istego pożytku tych sfer życia, d la których żyje. W olno w reszcie p o ­ św ięcić życie, nie wolno pośw ięcać d ucha. P rak ty czn o ść d a je człow ie­ kow i m ożność u s ta la n ia w życiu w łaściw ego sto su n k u m iędzy ofiaro­ w y w a n ą s iłą a osiąganym celem. S trzeże ona p rzezn aczen ia człow ieka i jeg o głów nego celu w życiu, nie d o zw alając się ro zp ra szać siłom je g o na cele d robne i trzy m a jąc rów now agę m iędzy p ragnieniam i se rc a a w yższem i od nich d ążen iam i idealizm u. P ra k ty c z n o ść po­ w in n a być tą szacow ną siłą zachow aw czą, k tó ra , ja k d obra gospodyni, szafuje rozum nie i strzeże pilnie d obytku duchow ego, a b y go n a d m ia ­

rem , choćby w n ajszlac h etn iejszy ch przedsięw zięciach, nie roztrw onić, a n a jk o rz y stn ie j w zaw odzie ż y c ia spożytkow ać.

T a k ie z a d a n ie w ydzielam y p rak ty czn o ści, biorąc j ą w je j najlep- szćm znaczeniu; ta k ie też ty lk o d la p ed ag o g ik i m ieć ona pow inna. P ra k ty c z n o ść ta k p o ję ta z a w ie ra w sobie i m iłość w łasn ą, t. j . m iłość w łasnej istoty, i u m iark o w an ie, t. j . zdolność u trzy m y w an ia ró w n o ­ w agi m iędzy m o raln ą a sp ó łe czn o -in d y w id u alisty czn ą stro n ą czło­ w ieka.

Z a p y tu je m y teraz: czy z a sa d a p rak ty czn o ści w y sta rc z a n a to, a b y się sta ć w y łą c z n ą z a sa d ą w ychow ania, ja k ą j ą chce m ieć p e d a g o ­ g ik a now ego au to ram e n tu ? R o la je j je s t rolą rząd n ej gospodyni, pow iedziano w yżej. N a pojęciu tern zatrzy m u jem y się, chcąc odpow iedzieć n a postaw ione p y ta n ie . P ra k ty c z n o ść nie d a je treści duchow i ludzkiem u, nie d a je mu rzeczy w istej, je g o w łasn ej, w artości. C złow iek p ra k ty c z n y może b yć je sz c z e złym lub dobrym , pożytecz­ nym lub szkodliw ym : o d d zielo n a od treści d u chow ej, p rak ty czn o ść sa m a je s t czczą ty lk o form ą. T ę śp iż a rn ię ducha, w k tó rej p r a k ­ ty czność ma przezornie gospodarzyć, w p rzó d y in n e siły z a o p a trz y ć m uszą, je śli śp iż a rn ia nie m a być p u stą , a w iem y, że p u s tą n igdy b yć nie może, i ilekroć jej nie z a p e łn ią czy n n ik i p rz y ja z n e rozw ojow i d u ch a lu d zk ieg o , z a ra z ją z a p e łn ia ją inne, duchow i tem u w rogie. P ra k ty c z n o ść będzie zaw sze ty lk o n a posłudze ty c h sił, złych lub dobrych. A u to r niem iecki, z a le c a ją c y u z n a n ie egoizm u, w je g o spe- cyalnej form ie „chęci p a n o w a n ia ”, za n aczeln ą siłę k ie ru ją c ą czło ­ w iekiem , tem sam em p rak ty czn o ść w pow olną słu żeb n icę egoizm u zam ienia. D o k try n a ta k ie j p rak ty c zn o ści z a ra z ę je d y n ie w um ysłach zaszczepić m oże.

P ra k ty czn o ść, ja k ie j naucza uczciw y pozytyw izm , n ie m a nic w spólnego z tą , j a k ą w w ychow anej przez siebie istocie lu d zk iej ro zw in ąć u siłu je d o b ry ped ag o g - id e a lista . P ie rw sz a zm ierza do rozsądnego sp o ż y tk o w a n ia życia ogólnego, tj. w sz y stk ich w aru n k ó w , ja k ie d a je życie w sp o łeczeństw ie ludzkiem n a rzecz je d n o stk i; d ru g a, przeciw nie, je d n o stk ę u w aża jąc za n arz ęd zie do dopięcia celów m oralnych i społecznych, k o rzy ść od nićj do m oralności i spo­ łeczeń stw a przenosi. D ążeniem pierw szej je s t zap ew n ien ie je d n o stc e tak ieg o trw ałeg o stan u , ta k ie g o usposobienia, przy k tó rem b y ja k n a j- w ięk szą spółeczną, zam ienną, że tak pow iem , w arto ść z y sk ać m u siała; m yśl zaś przew odnia p rak ty czn o ści n au c zan ej przez id ealizm , tk w i w dążen iu do tak ieg o o b w a ro w a n ia je d n o s tk i w y ch ow yw anej od w pływ ów zew nętrznych, tak ieg o je j u z d o ln ien ia, a b y w arto ścią sw o ją rzeczy w istą, m o ra ln ą i in te lle k tu a ln ą , ja k n a jw ię c e j i ja k n a jd łu ż e j w spo łeczeń stw ie ludzkiem znaczyć i d z ia ła ć m ogła. P ra k ty czn o ść p o z y ty w n a p o jm u je czło w iek a nieodłącznie od pew nego zaw odu

w życiu: id e a listy c z n a sam o człow ieczeństw o u w aża z a zaw ód, z a pow ołanie n iezależn e od sta n o w isk a zew nętrznego, za św ięte, w duszy w y p ia sto w an e, ustaw iczne rzem iosło czy n ien ia dobrze sobie i innym . T a m ta o g ląd a się tylko n a m echaniczny ruch spółeczeństw a, k tó re u w a ż a za w ielk ą fa b ry k ę w ytw orów d o d atn ich w szelkiego ro d z a ju , począw szy od łe b k a śpilki, skończyw szy n a czynach m iłosierdzia, zalecanych dlatego tylko, że są potrzebne; ta będ zie m iała w zrok w y tężony n a dobro społeczne, lecz, nie pojm ując życia m echanicznie, nie oderw ie n ig d y d z ia ła n ia od isto ty sam ej, nie u zn a żadnego d obra zew nętrznego za rzeczyw iste, je śli się ono n a dobru w ew nętrznem , czyli n a um oralnieniu ta k m as ja k je d n o ste k nie oprze. W sk u tek tego p ed a g o g ik a id e a listy c z n a zasad za ć się będzie n a m oralności, p o zy ty w n a zn ajd zie d la siebie p o d sta w ę w użyteczności z e w n ętrzn ej.

P ed ag o g ik a będzie zaw sze ta k ą , j a k ą je s t filozofia, ja k im je s t c a ło ­ k s z ta łt pojęć o człow ieku, je g o sto su n k u do n a tu ry , o duchu, m atery i i w szechporządku św iata . Poniew aż zaś w pozytyw izm ie złożony je s t p rzy szły m ateryalizm , u w ażają cy całość istoty ludzkiej za cząstk ę ogólnej n a tu ry fizycznej, i za nic w ięcej, przeto i w p ed ag o g ice p o zy ­ ty w n ej p anow ać m ogą je d y n ie z asa d y do rozw inięcia ta k ie j istoty, w rzekom o przez siły n a tu ry w y tw arzan e j i niszczonej, potrzebne. O czyw iście, że, podobnie j a k dla w szystkich zw ierząt, pozytyw izm s ta w ia ć m usi i d la człow ieka ja k o naczelne praw o życia: ro zw ijan ie egoizm u i d ziałan ie przez egoizm. Z n a n ą j e s t aż n ad to dobrze z a sa d a ekonom ii politycznej: „ G d y się każdem u pojedyńczo dobrze dzieje, w szystkim razem w ziętym dobrze dziać się m usi”, — a któż w um ysło- w em życiu sw ojem nie sp o tk a ł się z uszczęśliw iający m u tylitaryzm em B entbam a?

C okolw iekby n a obronę dążności p o zy ty w isty czn y ch w p e d a g o ­ gice p rzytoczyć m ożna, to je d n o pozostanie n iew zruszoną p ra w d ą , że w ychow anie, zm ierzające je d y n ie do w szczepienia w m ło d ą duszę u m iejętności sp o ż y tk o w an ia k ażd ej fazy życia, a o d rzucające w szelk ie in n e za sa d y , zdrożnem , szkodliw em być m usi. Jeżeli m oralność, nie­ zależnie od pow yższej um iejętności i u p rzed z ając j ą , w duszy się nie p rzy jm ie i pod ciepłem tchnieniem życia nie rozrośnie, p ra k ty czn o ść n a d a n a w m łodości b ęd zie ty lk o „pancerzem d la piersi, w k tó rćj serce ju ż nie bije, b a w e łn ą w uszach od ludzkiego j ę k u ” ,— sta n ie się u leg łą niew olnicą egoizm u, k tó ry , j a k zielsko n a n ieu p raw n em polu, w b ra k u z a sa d m oralnych, szeroko się w d u szy rozpleni. N ie j e s t w ięc ow a u m iejętn o ść sp o ży tk o w y w an ia życia, sta n o w ią c a treść prak ty czn o ści, rzetelnym celem w ychow ania, bo celem tak im nie m o­ że być ro zw ijan ie w człow ieku egoizm u,— czynność zbyteczna: d o sta ­ teczn ie sp ełn ia j ą sa m a n atu ra.

Cel w ychow ania tkw i w czem innem : w ychow yw am y i s t o t ę

l u d z k ą n a to, a b y j ą w c z ł o w i e k a zam ienić, n a to, ab y w szy stk im in potentia złożonym w niej uzdolnieniom i siłom rzeczyw istość nad ać; a b y to w szystko, co człow iek w społeczeństw ie isto t sobie podobnych czuć, m yśleć i chcieć może, znalazło się isto tn ie w duszy w y ch o w y ­ w an ej, ja k o ogólna sum m a człow ieczeństw a, w yprodukow anego przez pra cę pedag o g iczn ą. Z tego drobnego, tajem niczego, niezb ad an eg o zia rn a, ja k ie dziecię ze so b ą n a św ia t przynosi, doczekać się ducho­ w ego żniw a; n a d a ć um ysłow i w iedzę rzeczy stw orzonych przez B oga i w y tw o rzo n y ch przez człow ieka; n ap ełn ić duszę bezinteresow nem p o żąd a n iem d o b ra i m iłości d la ludzi; w ęzłam i w iedzy i u czu cia do św ia ta j ą przyw iązać, z ao p a trz y ć j ą w siłę w ew n ę trz n ą , d o śro d k o ­ w ą, trz y m a ją c ą w szy stk ie m yśli, uczucia i p rag n ien ia w rów now adze; uczynić j ą b o gatą, siln ą i spokojną; w yrobić c h a ra k te r; sam n a ­ w et egoizm p rzetw o rzy ć w czy n n ik m oralności, w rozum ną, strz e g ą c ą n ie ty k aln o ści dóbr duchow ych i m a tery aln y ch m iłość w łasną: ta k ie ty lk o m oże być z a d an ie w y ch o w an ia — a z a d a n ia tego nie spełni n ig d y , p rzen ig d y z a sa d a n a u c z a ją c a je d y n ie n ajlepszego spożytkowania każdij fa z y życia.

W edług d o k try n y p o zytyw istycznej człow iek m a n a to ow e fazy ży c ia ja k n a jle p ie j spoży tk o w y w ać, ab y ja k n a jsz c z ę śliw ie j żył. K ie d y a u to r a rty k u łu , k tó ry tu ta j u w a g ę n asze zatrzy m u je, mówi n am o „n ajlepszem sp o ż y tk o w a n iu “, b ąd źm y p rzek o n an i, że nie m a n a m yśli id eału dobra, którego do w y ch o w an ia w cale nie w p row adził, i s ta w ia ją c swój n a k a z , zaleca w nim je d y n ie w rażen ia przyjem ności osobistej, chw ilow ego, d o raźn eg o szczęścia. Podobnież owo u k s z ta ł­ to w an ie życia w p ię k n ą całość (za sa d a ł-s z a ) nic innego nie znaczy, je n o uczynienie tego ży cia ja k n ąjszc zęśliw szem . G dyby L a s k e r chciał b y ł m ówić o p ięk n ie m oralnem , b y łb y pojęcie d o b ra i p raw d y m o raln ej w p row adził do owej definicyi celu w ychow ania. Z u p ełn e m ilczenie p rzem aw ia przeciw ko niem u, — a m ilczenie to rozm yśl­ ne. W szak d la pozytyw izm u cnota je s t tylko użytecznym zw y cza­ je m (zasad a Przeglądu Tygodniowego), n a u k a zatem użyteczności będzie ju ż z araz em n a u k ą cnoty i m oralności. Do szczęścia dążyć, d laszczęścia zbieranego w k ażd ej chw ili, w k ażd em położeniu żyć m a człow iek w y ch o w an y pozytyw nie. P o d o b n ą z a sa d ę w y g ła sz a ł w szkole Cyre- n a ik ó w A nnikeris — ale o ileż filozof grecki, przed dw udziestu w ie­ kam i przeszło żyjący, w yższym je s t od dzisiejszego d o k try n e ra n ie ­ m ieckiego! N ie z o staw iał on p o jęcia szczęścia luźnem , dow olnie

W dokumencie Zarysy literackie. Cz. 1 (Stron 44-61)

Powiązane dokumenty