• Nie Znaleziono Wyników

9. Teoria przekładu prawnego

9.1. Tłumaczenie tekstu prawnego

9.1.2. Oświeceniowa myśl translatorska

W XIX w., kiedy to pojawiły się przekłady Kodeksu Napoleona, nie istniała jeszcze teoria ujmująca zasady tłumaczenia tekstów prawnych czy prawniczych. W centrum zainteresowania były kwestie związane z tłumaczeniem w ogóle, co w praktyce wiązało się z tłumaczeniem tekstów literackich.

Jak wskazuje D. Kierzkowska, teoria przekładu do końca XIX w. nie była ściśle określona. Badaczka uznaje również, że do tego czasu nie stworzono sprecyzowanych zasad tłumaczenia tekstów:

Można więc powiedzieć, że prawie do końca XIX wieku nie istniały systematycznie opracowane i jednoznacznie sformułowane zasady tłumaczenia w ogóle, zaś tłumaczenia pragmatycznego w szczególności, natomiast rozważania na temat sztuki przekładu w ogóle można było uznać zaledwie za światło rzucane na teren dziewiczy.

Ta swoista terra incognita stała się niewątpliwie wyzwaniem dla teoretyków tłumaczenia czasów późniejszych, ale dopiero w drugiej połowie XX wieku.

[Kierzkowska 2007: 41–42]

Odmienne zdanie na ten temat reprezentuje Jadwiga Ziętarska, która uznaje, że w okresie oświecenia istniały zasady tłumaczenia tekstów z języków obcych, chociaż nie tworzyły one wówczas „jednolitego systemu” [Ziętarska 1969: 9]. Wybór strategii tłumaczenia zależał m.in. od poglądów osoby dokonującej przekładu. Jak wskazuje J. Ziętarska, już w XVIII w. „pojawiły się charakterystyki metody translatorskiej, które wychodziły spod pióra samych tłumaczy, deklarujących się jako zwolennicy określonych haseł” [Ziętarska 1969: 8].

Refleksja dotyczyła nie tylko sformułowania zasad, jakie powinno się stosować w przekładzie, ale również kwestii teoretycznych, do których możemy zaliczyć komparatystykę lingwistyczną. Zauważalny był również problem przekładalności tekstów.

Problemy oświeceniowej „sztuki tłumaczenia” nie ograniczały się wszakże do zbioru obowiązujących prawideł. Wprawdzie wytyczne literackiego programu (czy programów) były akcentowane bardzo mocno, niemniej jednak zabierano również głos

~ 56 ~

w sprawach par excellence teoretycznych, poruszając, m.in. zagadnienia dotyczące wzajemnych relacji między językami oraz przekładalności utworu literackiego.

[Ziętarska 1969: 8–9]

Natomiast zainteresowanie praktyczną stroną tłumaczeń widoczne było w czasach stanisławowskich. Wtedy to zaczęto podkreślać potrzebę nauki czynności, jaką było tłumaczenie:

Znaczne ożywienie produkcji przekładowej w czasach stanisławowskich sprawiło, że wzrosło również — w porównaniu z epoką poprzednią — zainteresowanie kwestiami warsztatowymi przekładu. Tłumaczenie staje się umiejętnością, której można i należy nauczać i uczyć się. [Ziętarska 1969: 19]

Dlatego też nauka tłumaczenia, tzn. przede wszystkim jej praktyczna strona, miała zajmować ważne miejsce w procesie edukacji szkolnej:

„Nauka przekładania z obcego na nasz język” stanowić miała także ważny składnik edukacji w szkołach odpowiadających dzisiejszym szkołom średnim. Świadczą o tym m.in. obszerne wywody Onufrego Kopczyńskiego towarzyszące Gramatyce na klasę pierwszą. [Ziętarska 1969: 19–20]

Jeśli chodzi o główne zasady, jakie obowiązywały w sztuce przekładu, to dotyczyły one przede wszystkim samego tworzywa językowego. Podkreślano, że należy bardzo dobrze — gruntownie — znać język oryginału i język polski [Ziętarska 1969: 22].

Mówiono o odmiennych „strukturach”, czy inaczej „zbudowaniach” języków. Jak wskazuje J. Ziętarska, „słowa „struktura” i „zbudowanie” wydają się w tych kontekstach odpowiednikami fr. structure (budowa), oznaczającego oparty na określonych zasadach system gramatyczny języka” [Ziętarska 1969: 25]. Owe różnice sprawiały wiele kłopotów w przekładach i były głównym powodem, dla którego rezygnowano z tłumaczeń „słowo w słowo”. Zdawano sobie sprawę z odmiennej liczby jednostek leksykalnych języków w różnych dziedzinach: „przy porównywaniu słownictwa dwu języków uwydatniały się również niepokojące tłumaczy różnice ilościowe. Chodziło głownie o terminy języka naukowego” [Ziętarska 1969: 24]. Dosłowność odnosiła się w czasach oświecenia zarówno do syntaktyki, jak również do frazeologii języków:

Dosłowność przekładu oznaczała w pojęciach polskiego Oświecenia zachowanie

„połączeń [słów], składu i toku mowy”, tj. naśladowanie konstrukcji składniowych oryginału, kopiowanie jego frazeologii, a zwłaszcza idiomatyki. [Ziętarska 1969: 29]

~ 57 ~

Dosłowne tłumaczenie miało być w szkolnych warunkach pierwszym przekładem realizowanym przez uczniów samodzielnie. Następnie nauczyciel dokonywał korekty, drugiej redakcji tekstu, która miała na celu udoskonalenie tłumaczenia [Ziętarska 1969:

31]. Dosłowność nie była pożądaną cechą poważnego przekładu:

Dwa główne motywy uzasadniać miały wyrok potępienia ferowany przez osiemnastowieczną krytykę na tłumaczy przekładających dosłownie: oskarżano ich o kaleczenie rodzimego języka oraz o wypaczenie lub zaciemnianie sensu oryginału.

[Ziętarska 1969: 28]

Pejoratywne podejście do dosłowności nie wpływało jednak na osłabienie tendencji do zachowania wierności wobec oryginału, które widoczne były według J. Ziętarskiej zwłaszcza w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XVIII w. Nie oznacza to, że w późniejszym czasie tendencja ta zanikła. Jak zapewnia J. Ziętarska, „po roku 1780 mnożyły się też zapewnienia tłumaczy, że pragnęli jak najdokładniej odtworzyć pierwowzór” [Ziętarska 1969: 186]

Zwracano również uwagę na wieloznaczność słów. Odczuwano problem znalezienia odpowiednika danego słowa w polszczyźnie, co dzisiaj nazwalibyśmy ekwiwalencją. W trudnych przypadkach zalecano stosowanie m.in. ekwiwalencji opisowej, jak powiedzielibyśmy ze współczesnego punktu widzenia, „sygnalizowano więc konieczność omówień („okrążeń słownych”, „okołowań”), tj. oddania jednego słowa oryginału dwoma lub większą liczbą wyrazów” [Ziętarska 1969: 25]. W problematyce tłumaczeniowej zwracano też uwagę na związki frazeologiczne:

Szczególnie mocno akcentowano różnice frazeologiczne między językami, nie kryjąc komplikacji, jakie z nich wynikają w pracy tłumacza. Dzisiejszemu zakresowi terminu

„idiom” odpowiadał w określeniach osiemnastowiecznych „właściwy wyrażenia sposób”, „swojszczyzna”, w terminologii zaś łacińskiej — idiotismus. Znajomość idiomatyki stanowić miała jeden z zasadniczych elementów językowego przygotowania tłumacza, o czym świadczy m.in. poczesne miejsce, przyznawane tym sprawom w piśmiennictwie teoretycznym drugiej połowy stulecia. [Ziętarska 1969: 25]

Obok kwestii związanych ze znajomością języka ojczystego i języka obcego, uwzględniano potrzebę dogłębnej wiedzy tłumacza na tematy pojawiające się w tłumaczonym tekście.

Do podstawowych warunków dobrego przekładu zaliczano również znajomość

„materii” tłumaczonego tekstu. Żądania te dotyczyły tłumaczy nie tylko dzieł naukowych, lecz także „poezji” i „wymowy”. By nie popełniać omyłek, tłumacze —

~ 58 ~

zdaniem ówczesnych pisarzy — powinni posiadać odpowiedni zasób erudycji.

[Ziętarska 1969: 32]

Warto wspomnieć, że poglądy podkreślające ważność znajomości przekładanej problematyki pojawiły się już wcześniej. Reprezentowały je osoby powiązane ze Szkołą Tłumaczy w Toledo funkcjonującą w XII i XIII w.:

Ahmad ibn Yusuf, współpracownik Gerarda z Cremony, w jednym z listów pisze:

„Jest konieczne, aby dobry tłumacz oprócz znajomości języka oryginału i języka mającego myśl wyrazić, znał także odnośną dziedzinę”. Sam Gerard z Cremony, Włoch z pochodzenia i najpłodniejszy z toledańskich tłumaczy, porównywał pracę przekładoznawcy do spaceru po łące i komponowania bukietu tylko z odpowiednio dobranych kwiatów. [Szymaniak 1995: 187]

Istotny w oświeceniowej teorii tłumaczenia był aspekt patriotyczny. Jak pisze J. Ziętarska, „tłumacze manifestowali patriotyczne intencje (...)” [Ziętarska 1969: 221].

Czynnik narodowy uznawano za niezwykle ważny z powodu potrzeby dorównania innym krajom pod względem poziomu kulturalnego. „Tłumaczenia uznano za cenny wkład do zasobów krajowego piśmiennictwa, nieodzowny szczególnie wówczas, gdy zachodziła nagląca potrzeba wyrównania kulturalnych zaległości” [Ziętarska 1969: 222]. Z tej przyczyny powstawały głosy negujące adaptacje dzieł. Usunięcie z utworu wszystkiego, co mogłoby szokować czytelnika, nie było ówcześnie i nie jest do dziś uznawane za słuszne, szczególnie jeśli chodzi o wpływy kulturowe:

Tego rodzaju program translatorski, jak łatwo przewidzieć, prowadzi do pomijania trudności pojawiających się w tłumaczeniu, ich opisów we wstępach lub posłowiach, do przenoszenia trudnych fragmentów utworu wraz z wyjaśniającym komentarzem do przypisów. (…) Poza tym jest to najprostsza droga, aby przez zawłaszczanie i oswajanie obcości zubożyć zasoby kultury rodzimej — nie trzeba bowiem udowadniać, iż istotą kulturowego synkretyzmu jest zaangażowanie i uczynienie wpływowym tego, co dotychczas nieznane. [Korniejenko 1995: 159]

Tłumaczenia w okresie oświecenia pełniły dla polskiego odbiorcy jeszcze jedną ważną rolę. Stworzone przekłady tekstów różnego rodzaju na język polski stawały się namacalnym argumentem, który miał stanowić o kondycji polszczyzny.

W kampanii o język narodowy podjętej przez polskie Oświecenie przekłady pełnić miały również funkcję par excellence propagandową: sam fakt publikacji udanych tłumaczeń traktowano jako nieodparty argument przeciw wątpiącym o wszechstronnych możliwościach polszczyzny. [Ziętarska 1969: 268]

~ 59 ~

W XVIII w. „przekładanie nazywano zajęciem godnym szacunku i uznania (...)”

[Ziętarska 1969: 221]. Niezwykle ciekawy pomysł rozpowszechnienia idei dokonywania przekładów, jak również podkreślenia ich istotności, przedstawia J. Ziętarska. Jak wspomina, „wyrazem troski o wyższy poziom tłumaczeń dzieł naukowych była interesująca propozycja Staszica, by Komisja Edukacji Narodowej ogłaszała swego rodzaju konkurs na przekład i oceniła krytycznie przedstawione próbki” [Ziętarska 1969: 265].

Jak już wspomniano, w czasach oświecenia na gruncie polskim nie oddzielano przekładów naukowych od przekładów literatury artystycznej. Zasady, jakie można było stosować w obu rodzajach tekstów, ujmowano łącznie [Ziętarska 1969: 227]. Fakt ten jednak nie sprawia, że oświeceniowe poglądy na temat sztuki tłumaczenia można zignorować. Koncepcje te są istotne w swoich założeniach i dokonaniach, a ponadto dały początek do dalszego zgłębiania problematyki przekładowej. Jak przekonuje J. Ziętarska,

„wypowiadane w czasach Oświecenia sądy o tłumaczeniu można rozpatrywać jako przejawy postaw teoretycznych bądź też jako zbiór przepisów dobrego przekładania — a więc poetykę w węższym tego słowa znaczeniu” [Ziętarska 1969: 277].

Reasumując, oświeceniowe poglądy na temat przekładu miały aspekt teoretyczny i praktyczny, z których jednak ten drugi zajmował ważniejsze miejsce w aktywności ówczesnego polskiego tłumacza. Jak wskazuje J. Ziętarska, podejście to charakteryzowało również tłumaczy z krajów sąsiedzkich:

To wybitnie utylitarne stanowisko, różniące w sposób zdecydowany polską problematykę translatorską od francuskiej, ujawniło się także w sąsiednich krajach słowiańskich — w Rosji, a zwłaszcza w Czechach doby odrodzenia narodowego.

[Ziętarska 1969: 273–274]