• Nie Znaleziono Wyników

O psychopolitycznym potencjale literatury śląskiej

Raz tylko się zapalił. Mówił wtenczas o książce, o Krzyża‑

kach. Długo o niej mówił. I nic. Porównywał Krzyżaków z Niemcami. Przytaczał krzywdy, jakie czynili tamci, a jakie czynią Niemcy. Te same. Wymawiał słowa, jakby z mozołem, wiązał je w krótkie, twarde zdania, a prawa dłoń jego, wsparta na stole, zwierała się powoli w skur-czoną pięść. Ciągle ją widzi. […] Ciągle tę pięść widzi180.

– Ty, Bronka, przajesz mi?

– Przaje ci, ale…

– Ale co?

– … ale musisz być takim Zbyszkiem, co… wiesz ta-kim Zbyszkiem, co tamtemu Niemcowi ramię odciął181.

180 g. MorcinEK: Wyrąbany chodnik. T. 2. Rzym 1945, s. 147.

181 g. MorcinEK: Wyrąbany chodnik. T. 1. Katowice 1980, s. 144.

W jednym z kolejnych rozdziałów szerzej opiszę niebezpieczeń- stwa wynikające z wychowania, edukacji. Już jednak w tym miejscu warto zapytać, czy za projektem edukacyjnym, a tym samym za litera-turą w jej służbie, nie stoją projekt ideologiczny i siły psychopolityczne (to jest kształtujące światopogląd na wzór narzuconych odgórnie matryc).

Ten z pozoru niewinny proces opisuje Seneka, gdy powiada:

Atoli niżej stojącym duszom potrzeba, by ktoś szedł przed nimi i wska-zywał im: tego będziesz unikał, a to zrobisz. […] Dzieci uczą się wedle otrzymywanych wskazówek. Palce ich kierowane są przez kogo innego, przy czym cudza ręka wodzi je po wzorach liter, a dopiero potem poleca im się naśladować te wzory i wedle nich kształtować swoje pismo182. Edukacja i kształcenie duchowe, począwszy od oświecenia, walo-ryzowane były dodatnio. Tymczasem zupełnie umknął nam moment, w którym arbitralnie interpretowana „nasza wersja historii”, świato-poglądu staje się obowiązującą wykładnią dla każdego nowo napot-kanego Ty. Ten ruch, jak pisze Seneka, „cudzej ręki”, ręki, która staje się wreszcie i naszą protezą, chciałbym na kilku przykładach poddać refleksji. Tytuł niniejszych rozważań odnosi się do zdolności modelo-wania i wywierania wpływu na światopogląd czytelnika za pomocą literatury, którą opisowo nazywam śląską. Zdzisław Hierowski, ważny krytyk literacki zajmujący się pisarzami ze Śląska, w 1946 roku pisał:

Śląsk – ziemia wbita klinem między Czechy i Niemcy, przedmiot usta-wicznych zakusów jednego i drugiego sąsiada, był w ciągu swych dziejów terenem ustawicznych walk. Tylko w pierwszej piastowskiej i ostatniej, dwudziestowiecznej fazie historycznej były to walki wciąga-jące w swój bieg samych mieszkańców tej ziemi, mawciąga-jące swój podkład narodowo -polityczny183.

Śląsk to pogranicze, na którym trwały narodowe walki wspólnot, przekonanych, że mają monopol na racje, racje wpisane w konflikt narodów. Takie roszczenie jest podstawą nacjonalizmu i szowinizmu wspólnotowego, czyli sił szukających konfliktu w celu spotęgowania swojej władzy. Nieco inaczej widzimy Śląsk oczami Morcinkowego Ondraszka. Staje się ziemią przechodów wojsk i nacji.

182 sEnEKa: Listy moralne do Lucyliusza. Przeł. w. KornatowsKi. Warszawa 2010, s. 423.

183 z. hiErowsKi: Śląsk walczący. Poezja i pieśń…, s. 7.

Oto przed nimi szląska ziemia. Przewalały się tędy przez wiele wieków zbrojne kupy przeróżnego żołdactwa, ciągnęli Tatarowie podobni do po-kurczonych diabłów, ciągnęli Szwedowie z kozimi bródkami, wałęsali się Brandenburczycy patrzący wilkiem spod żelaznych okapów hełmo-wych, zapuszczali się Turkowie, grasowali polscy lisowczycy, docierali Madziarzy, rozbijali się Rakuszanie, szli tędy husyci, prawdziwie chłop-skie wojsko czechłop-skie prowadzone przez jednookiego Jana Żiżkę, wędro-wały insze nacje, Piastowie zaś i szląscy panowie kramarzyli ziemią, wymierali, przychodzili cudzoziemscy panowie i znowu kramarzyli, a chłop szląski był wciąż tym samym otrokiem, jak ongiś za Piastów, tak teraz za rakuskich Habsburgów. Oto przed zbójnikowymi oczami rozłożona ziemia szląska. Płynie pofalowana, podobna w swej urodzie do urody Barbary, gdy zamyślona marzy o miłowaniu zbójnickiego het-mana Ondraszka184.

W przytoczonym opisie uderza osobliwe zestawienie marzącej o miłości zbójnika dziewczyny i ziemi, przez którą przewalają się na-jeźdźcy, „pokurczone diabły”, „kramarzący” panowie oraz niezmiennie wyzyskiwani autochtoniczni chłopi. Erotyzacja przestrzeni jest formą jej oswojenia i czynienia jej poddaną. Przestrzeń ta faluje i „płynie”, swoim powabem przypomina dziewczynę marzącą o miłosnym uniesieniu. Śląsk staje się obiektem pożądania, erotycznej konsumpcji, zawłaszczenia. Słuszność miał Witold Nawrocki, pisząc o ziemi cie-szyńskiej, że trwała tam

swoista i jedyna w swoim rodzaju walka o zawłaszczenie ludowego prze-kazu legendarnego i podaniowego, a nawet – przykładem może być po-stać Skarbnika – Pusteckiego, ducha górniczych podziemi – baśniowego.

Istniejące w tej samej przestrzeni geograficznej i bardzo zbliżonej prze-strzeni społecznej kultury czeska, polska i niemiecka dokonywały róż-nego rodzaju zabiegów, aby przekazywany w tradycji ustnej przekaz hi-storyczny (tkwiący w podaniu i legendzie, ale nawet w pieśni czy baśni) uczynić swoją własnością, osią poruszającą strefy świadomości określo-nej grupy narodowej. Jeśli grupa taka – na przykład niemiecka lub czeska – dysponowała równocześnie władzą polityczną czy ekonomiczną – tedy zawłaszczenie takie dokonywało się – by użyć terminologii Carlosa Pari-sa – poprzez gwałt na kulturze macierzystej, rodzimej, wywołując różne-go typu dramaty i napięcia185.

184 g. MorcinEK: Ondraszek. Katowice 1979, s. 398.

185 w. nawrocKi: Posłowie. W: g. MorcinEK: Legendy i baśnie. Katowice 1984, s. 306.

Wspólnotę jednoczą idee, uczucia, historia. Na terenach przejścio-wych, odzyskanych, pogranicznych zwłaszcza w pierwszej połowie XX wieku oddziaływanie kultur narodowych było bardzo silne.

Pisarstwo Morcinka w dużej mierze jest przykładem pośredniego i bezpośredniego oddziaływania agresji kulturowej: bezpośredniego dlatego, że bohaterowie Morcinka walczą w powstaniach przeciwko swoim niemieckim sąsiadom, kolegom ze szkoły; pośredniego – ponie-waż lektura powieści sprawia, że oddziałuje ona na czytelnika i jego emocje. Tomasz Kamusella, anglista i językoznawca specjalizujący się w polityce językowej oraz historii nacjonalizmów, pisze:

W konsekwencji rozdziału Górnego i Austriackiego Śląska pomiędzy Niemcy i dwa nowe państwa narodowe zaczął się na tych terenach zmie-niać skład etniczny populacji. Każde z nowych państw usilnie ennacjona-lizowało mieszkańców przypadłych im śląskich obszarów. Działania te, poprzez zmianę zastanej rzeczywistości etnicznej, miałyby „uzasadnić”

i zapewnić trwałą przynależność tych terenów odpowiednio do Czecho-słowacji, Niemiec i Polski. Poza tym ennacjonalizacyjne polityki wyrażały dążenie do uczynienia z nich czystych etnicznie państw narodowych, po-stulowanych przez nacjonalistów186.

Dążenia do wyklarowania ciała narodu i uczynienia z niego jedno- rodnej etnicznie masy przyświecały większości ideologii państwo- wych. Działo się to za pośrednictwem opowieści fundujących wspól-notę, czyli takich, które mitycznie opisywały początek danej grupy, wskazywały „ojcowski dom”, miejsca święte oraz wrogów zagrażają-cych status quo. Charakterystyczny dla II RP i PRL mit dynastyczny piastowski jest najlepszym przykładem narracji założycielskiej dla budowania pewnej legendy narodowej na Śląsku. Mityczne narracje są podstawą sił integrujących wspólnotę. Na potrzeby ożywienia tej le-gendy spożytkowana została historia Piastów. Prapolskość Śląska była jednym z głównych argumentów zapalających do walki w trakcie -wiecznych wystąpień powstańczych i narodowowyzwoleńczych. Poza tym okresem ziemie te, zdaniem niektórych historyków i publicystów zorientowanych polonocentrycznie, większego związku z macierzą nie miały187. Od XIV do XX wieku poddane były germanizacji, osłabia-jącej związki z Polską. Każde z państw, od których Śląsk pozostawał zależny, tworzyło swoją nacjonalizującą narrację o tej ziemi. Ojczyzna i heimat miały dawać poczucie bycia u siebie, będąc często przyczyną

186 t. KaMusElla: Schlonzsko…, s. 43.

187 P. sEMKa i M. sMolorz: Smolorza z Semką bitwa na głosy. „Polska The Times:

Dziennik Zachodni” z 28.09.2012, s. 14–15.

wyobcowania – Ślązaka w Polsce czy Ślązaka w Niemczech. Kamusella w XX -wiecznych losach Górnego Śląska widzi pewną prawidłowość:

Nie brano pod uwagę tego, jak tych nazw używali sami Górnoślązacy w swym dialekcie/kreolu. Później nastąpiło stopniowe ograniczanie używania języka niemieckiego w życiu publicznym. Łączyło się to z wy-wieraniem stałego nacisku na polonizację zbyt brzmiących z niemiecka nazwisk i imion. Niechętnie zezwalano na nadawanie dzieciom niepol-skich imion. Polska administracja niszczyła górnośląski dorobek kultu-rowy w postaci niemieckich pomników lub zmieniała ich charakter na narodowo -polski. Warszawa nie dotrzymała politycznych i gospodar-czych obietnic, którymi przyciągnięto sporą grupę Górnoślązaków na polską stronę podczas plebiscytu. Ponadto przewrót majowy w 1926 r.

zaprowadził w Polsce rządy dyktatorskie, niezgodne z prusko -niemiecką tradycją parlamentaryzmu i ideą państwa prawa. Spowodowało to stop-niowe odsunięcie od władzy Korfantego i innych miejscowych polity-ków. Następnie ograniczono autonomię województwa śląskiego i de facto podporządkowano Sejm Śląski rządowi polskiemu. Dodatkowo mieszkańców województwa śląskiego antagonizował napływ „galileu-szy”, tj. galicyjskich urzędników i nauczycieli. Te polskie grupy zawo-dowe wykształciły się przed 1918 r. jedynie w autonomicznej Galicji. Za nimi przyszli na Śląsk „Zagłembiocy”, czyli robotnicy i technicy z Zagłę-bia Dąbrowskiego, „chałatowcy” – niezasymilowani Żydzi polscy i inne

„chachary z Polski”. Górnoślązacy czuli się zepchnięci przez przybyszy na margines życia społecznego i politycznego województwa śląskiego.

W zetknięciu z nimi Górnoślązacy często odczuwali kulturową bliskość z górnośląskimi Niemcami, zwłaszcza gdy potwierdzały to reakcje na-pływowej ludności, uważającej Górnoślązaków raczej za Niemców niż Polaków188.

Kamusella nie dość obiektywnie ukazuje germanizację ludności Śląska. Śląski lud – chłopski i robotniczy – miał w tych politycznych projektach być rozbudzony do wiary w jedną lub drugą opowieść narodową. Z nagiego życia, mięsa armatniego historii miał zostać pod- niesiony do rangi narodu. Literatura z jej retorycznym i perswazyjnym charakterem odgrywa w tym mechanizmie niebagatelną rolę. Ma być narzędziem w uświadamianiu przynależności narodowej. Ma od-działywać na światopogląd czytelnika tak, by dzięki porządkowaniu świata stereotypami stawiać model wzorcowy (obietnicę szczęścia) i przeciwstawiać mu coś/kogoś przeciwnego (nieszczęście/zagrożenie).

Tym samym działanie to polaryzuje strony, dzieli na „my” i „oni”.

188 t. KaMusElla: Schlonzsko…, s. 45–46.

Każda wspólnota, by istnieć i trwać w historii, potrzebuje nośnych narracji, pozwalających odnaleźć się w świecie i przypisać jemu oraz jego mieszkańcom odpowiednie wartości. Takie ujęcie pozwala, powta- rzając za Jacques’iem Rancière’em189, uczestniczyć w podziale widzial-nego świata i tworzeniu mechanizmów jego działania. Wszystkie te systemy (urządzenia) w ciągłej interakcji podlegają kulturalnym, spo-łecznym i politycznym determinacjom, wyznaczając granice myślenia.

Mat Kurt Kraus (1957) to powieść Gustawa Morcinka o dylematach tożsamościowych tytułowego bohatera. Pisarz tę postać wzorował na Sienkiewiczowskim Andrzeju Kmicicu. Kurt dokonuje zemsty na trzech poziomach, w trzech sekwencjach: osobistej (krzywda ro-dzinna), klasowej (krzywda robotników), narodowej. Sam Morcinek pisze o książce: „Straszne herezje w niej wypisuję, zuchwałe rzeczy, bluźnierstwa, niesłychane dziwy, łgarstwa i wiele innych rzeczy”190. Warto zwrócić uwagę, że większość fabuł Morcinka zaczyna się od ciężkiej winy, nie inaczej jest w przypadku Mata Kurta Krausa. Bohater wyobcowany tożsamościowo najczęściej wybiera ucieczkę od odpo-wiedzialności. Tchórzostwo łączy się z niejednoznacznym statusem narodowym. Czytamy:

Jego pierwszą dziewczyną była Stazyjka, a gdy zanosiło się, iż z powodu niego stanie się matką, uważał tchórzliwie, że będzie lepiej, jeżeli zejdzie wszystkim z oczu. I oburzonemu ojcu, i lamentującej matce… Och matka, nie ma już matki191.

– Bist du ein Deutscher? – zapytał go wtedy jakiś odęty oficer, grze-biący ołówkiem w uchu.

– Ja! Ich bin ein Deutscher – oświadczył Kurt Kraus, chociaż nie wie-dział, kim jest właściwie, Niemcem czy Polakiem.

– Mir Scheint, du bist ein Wasserpolacke192! – podrzucił nieufnie ofi-cer.

189 J. rancièrE: Dzielenie postrzegalnego. Estetyka i polityka. Przeł. M. KroPiwnicKi, J. sowa. Kraków 2007, s. 178–179.

190 Morcinek do Dziewczyny ze Wschodniej Ballady…, s. 207.

191 Autor ukazuje tu szwy powieści, narrator zapomina, że w fabule nie wy-stępuje już matka.

192 À propos terminu Wasserpolack Kamusella celnie zauważa: „Przekonywają-ca jest hipoteza Ladislava Pallasa ze Slezskeho Ustavu w Opawie. Uważa on, że termin Wasserpolnisch wywiedziono z tłumaczenia wcześniejszego łacińskiego określenia acquatico ‑polonica. Najprawdopodobniej było ono wynikiem pomyłki w transkrypcji quadica polonica – „kwadzki polski”, czyli śląski. Ślązaków uważa-no za potomków germańskiego plemienia Kwadów, a Śląsk często zwauważa-no Kwadią (Quadia) w łacińskich pismach. Na początku XVIII w. używano jeszcze terminu

– Deutscher bin ich! – zaparł się wtedy Kurt Kraus swego pierwo-rództwa193.

Nieokreśloność tożsamościowa i nałożone na nią przyporządkowa-nie narodowe to dwie sprawy, które są domeną nowoczesnego świata.

„Pierworództwo” nie jest słowem wybranym bez świadomości. Bohater urodził się jako pierwsze dziecko starego Krausa, co oznacza, że jest też pierwszym dzieckiem z pokolenia, które walczyć będzie o stanie się pełnoprawnym Polakiem. W pierwszej wojnie światowej bohater walczył po stronie Prus bez przekonania, jakby ze świadomością, że przyczyny i konflikt interesów go nie dotyczą: „Przebijał bagnetem krzyczących żołnierzy tylko dlatego, żeby go oni nie przebili za to, że jest w niemieckim mundurze. […] Za kogo walczył, po co i dlaczego – nie wiedział”194. Pierworództwo bohatera polegało też na możliwości opowiedzenia się, zostania potencjalnym Niemcem lub potencjalnym Polakiem. Pisarz w usta swoich bohaterów wkłada takie oto przypusz-czenia natury biopolitycznej. Posłużę się fragmentem z przedwojen-nego wydania Wyrąbaprzedwojen-nego chodnika:

– Widzę, proszę panów, że się zbytnio przejmujecie takimi drobnemi rzeczami. Górnoślązaków narodowości polskiej czeka ten sam los, co na-szych Łużyczan w Saksonii. Morze niemieckie wchłonie i tę osamotnioną wysepkę, chociażby nawet z granitu była zbudowana!

Lubił używać tego obrazowego powiedzenia. Czerpał je z jakiejś re-produkcji, przedstawiającej małą wysepkę na ogromnem, wzburzonem morzu, którą nieustannie fale podgryzają i kruszą. Nad morzem unosił się czarny orzeł, trzymający w szponach cesarską chorągiew, a na roz-padającej się wysepce stała przekrzywiona tablica z napisem: „Slavische Lausitz”195.

Ikonografia nadaje również mityczny i symboliczny wymiar kon-fliktom narodowym. Morze niemieckości, ekspansywne, rozlewa się na inne lądy. Orzeł będący alegorią Niemiec czyha, by przejąć słabe słowiańskie Łużyce („przekrzywiona tablica”), będące metaforą krain wszystkich Słowian. Opowieść o rasach i narodach, ich cechach oraz idioma quadicum na oznaczenie subdialektów morawskich na południu Górnego Śląska. t. KaMusElla: Schlonzsko…, s. 121.

193 g. MorcinEK: Mat Kurt Kraus…, s. 6.

194 Tamże, s. 8–9.

195 g. MorcinEK: Wyrąbany chodnik. T. 1. Rzym 1945, s. 436. W wydaniu powo-jennym fragment został całkowicie zmieniony. Por. g. MorcinEK: Wyrąbany chod‑

nik. T. 1. Katowice 1980, s. 369.

różnicach pomiędzy nimi pozwoliła Hitlerowi na uwiedzenie mas.

Natomiast po wojnie społeczeństwo czekały kolejne zmiany:

Ludność podzielono na: osoby o pełnej polskiej świadomości; osoby zna-jące język polski, ale niepoczuwazna-jące się do więzi z narodem polskim;

osoby nieznające języka polskiego, ale posiadające polskie nazwiska lub rodowody; oraz „niewątpliwych Niemców”. Ostatnią grupę wysiedlono, a pierwsze trzy jako tzw. „autochtonów” zatrzymano. […]

Ponadto gruntownie „zrepolonizowano” też przestrzeń -geograficzną, w której zamieszkują Górnoślązacy, zmieniając wszystkie nazwy miejscowe i ulic: niemieckie na polskie (np. Frankenstein na Ząb-kowice), a górnośląskie na „czysto polskie” (Kandrzin na Kędzierzyn).

Te działania nie ominęły też historiografii. Pisząc o przeszłości, trze-ba było używać odpowiednich polskich form imion i nazwisk znanych osobistości. Choć nie wolno zapominać, że ten proceder był także upra-wiany przez Niemców i Czechów. W ten sposób uczony ksiądz jezuita i działacz kulturowy ze Śląska Wschodniego, sam podpisujący się jako Leopold Johann Sherschnik (1747–1814), to Scherschnick dla Niemców, Jan Szersznik dla Polaków i Jan Šeršník dla Czechów. Podobnie stało się z franciszkańskim księdzem z XV w. Zostawił on po sobie księgę z zapi-sami po łacinie, niemiecku, czesku i polsku. Podpisywał się jako Nikolay de Cosla vel Nicolay de Cosli. Jednak w Polsce pisze się go Mikołaj z Koź-la, w Niemczech jako Nikolaus von Cosel, a w Czechach Mikuláš z Kozlí.

Szczyty absurdu osiągnięto w przypadku Maxa Berga (1870–1947), archi-tekta Jahrhunderthalle (Hala Ludowa) w Breslau (Wrocław), którego prze-mianowano na „swojskiego” Maksymiliana Górkę196.

Politykę językową objawiającą się w zmianach obco brzmiących na-zwisk i imion kontynuowano w latach pięćdziesiątych, czyli w okresie rekultywacji narodowej mieszkańców Górnego Śląska. Przypomina to wyjaśnienia kulturowej walki o Śląsk, o której pisze Morcinek w roz-ważaniach o śląskim regionalizmie.

Szczepan Twardoch w Wiecznym Grunwaldzie. Powieści zza końca czasów, używając alegorycznych figur, opisał mechanizm homogenizo-wania, purgacji i redukcji wielości do jedności:

[…] Joachim był historykiem, a Matka Polska potrzebowała jego aantro-picznego umysłu, sama pozostając niezdolną do lektury i do namysłu, bo nie do tego służyły mózgi Matki Polski.

Więc Matka Polska pachniała wewnątrz biblioteki rozkazami, a Joa-chim Węgierski porządkował treść książek tak, aby stała się prawdziwa.

196 t. KaMusElla: Schlonzsko…, s. 53–54.

Usuwał więc niemieckie nazwy nieistniejących już od dawna miast, które istniały już tylko w obcych tkance Matki Polski słowach, i za- stępował je słowami polskimi. Miasta już nie istniały, bo całą Matkę Pol-skę pokrywał ten sam swojski, polski krajobraz: łany zboża, zagajniki, przydrożne wierzby i dwory, dwory możne i dwory z Cycami Matki Polski197.

Twardoch w zacytowanym fragmencie ukazuje, jak wyimagino-wana figura Matki Polski może stać się wiodącym obrazem, wyniesio-nym do rangi świętości. Freudowska figura matki realizuje potrzebę pełni, powrotu do matczynego łona, przestrzeni oswojonej i swojskiej.

Jest też formą ubezwłasnowolnienia, braku suwerenności, niezależno-ści. Celne wydaje się również utożsamienie dworu polskiego z mat-czyną piersią. Pisarz w ten sposób wskazuje kulturotwórczy charakter szlachty. Sprawa tym bardziej się komplikuje, że na Śląsku panami byli niemalże wyłącznie Niemcy.

Migracje ludności, jakie nastąpiły po drugiej wojnie światowej, można, nie bez przesady, nazwać wymianą mieszkańców. Kamusella nakreśla ich konsekwencje:

Po zakończeniu weryfikacji i rehabilitacji w 1950 r., na Górnym Śląsku po-zostało prawie 2 mln Górnoślązaków. W tym 900 tys. zweryfikowanych z terenu międzywojennej Rejencji Oppeln (Opolska) i 1 mln zrehabilito-wanych z obszaru przedwojennego województwa śląskiego. Do tego cza-su napłynęło na Górny Śląsk około 900 tys. osadników polskich (łącznie z wypędzonymi z Kresów), a w Niemczech przebywało już wtedy 800 tys. Górnoślązaków (włączając w to górnośląskich Niemców). Względem wypędzonych prowadzono w Niemczech Zachodnich szeroko zakrojo-ną politykę integracyjzakrojo-ną, a w NRD mechanicznie ich rozparcelowano, aby przyśpieszyć zapomnienie o przeszłości, zbędnej w pogoni za ko-munistycznym ideałem przyszłości. W wyniku tych działań wypędzeni Górnoślązacy zaczęli w większości wchodzić w związki małżeńskie poza swoją grupą już od końca lat 50 -tych XX w. W ten sposób coraz bardziej stawali się Niemcami, ale zazwyczaj nie zapominali o swych krewnych pozostałych w powojennej Polsce. Ponadto podtrzymywali pomiędzy sobą oraz wśród swoich dzieci tożsamość lub pamięć o tożsamości re-gionalnej związanej z Oberschlesien. Inna sytuacja panowała na Górnym Śląsku w okresie PRL. Do 1989 r. utrzymywał się tam odmienny status społeczny „autochtonów”. Władza im nie ufała, bo zamiast budować so-cjalistyczną ojczyznę masowo garnęli się wyjeżdżać do RFN. Polscy

są-197 s. twardoch: Wieczny Grunwald. Powieść zza końca czasów. Warszawa 2011, s. 151.

siedzi uważali ich za „krypto -Niemców”, a w najlepszym przypadku za

„niedorobionych Polaków”198.

Kamusella opisuje sytuację, w której regionalizm się totalizuje i staje kolejnym nacjonalizmem. Jak pokazuje przykład Bałkanów, zwłaszcza Serbów, Chorwatów i mieszkańców Bośni i Hercegowiny, błędem jest definiowanie narodu we wrogiej opozycji do innego narodu. Ale złe efekty przynosi także polityka centralistyczna, mająca za zadanie usu-nięcie wszelkich różnic i narzucenie jednolitych matryc kulturowych dla całego państwa. Wiele zależy od przyjętej polityki kulturowej i na-rodowej. Samo pojęcie narodu sprawia trudności definicyjne. Benedict Anderson w swojej książce Wspólnoty wyobrażone. Rozważania o źródłach i rozprzestrzenianiu się nacjonalizmu bez złudzeń zauważa, że rację miał Hugh Seton -Watson, który pisał: „Zmuszony jestem stwierdzić, iż cho-ciaż zjawisko to istniało i istnieje, nie sposób podać żadnej »naukowej definicji« narodu”199.

Dyskusje o potencjale etnotwórczym były, jak całe pojęcie narodu, terminem XIX -wiecznym, który dziś wydaje się archaiczny i rodzący zagrożenie nacjonalizmem. Dlatego Anderson zauważa istotną rolę pisma oraz druku jako kanału kulturotwórczego:

Wszędzie jednak w miarę rozwoju umiejętności pisania łatwiej było o poparcie mas, które czuły się zaszczycone tym, iż język, którym od da-wien dawna mówiły, podniesiony został do godności języka druku.

Z tego punktu widzenia trafne jest dobitne sformułowanie Thomasa Nairna, który pisał: „Nowa, wywodząca się z warstw średnich nacjonali-styczna inteligencja zapraszała masy do udziału w historii, a zaproszenie

Z tego punktu widzenia trafne jest dobitne sformułowanie Thomasa Nairna, który pisał: „Nowa, wywodząca się z warstw średnich nacjonali-styczna inteligencja zapraszała masy do udziału w historii, a zaproszenie