ROZDZIAŁ DRUGI
17 południe wjechał czołg do wsi i motocykl z sowieckimi chorągiewkami.Kilku krasnoarmiejców trzymało karabiny na sznur
S miasteczku nie było władzy i Artur postanowił wyjść jej na p r z e c i w .Jyruszył w drogę.na wschód.
Ohren nie starał się go zatrzymać:
— lyc razem pójdzie pan sam.\7olę Iliemców od bolszewików,
•fracam do Jarszawy.^am kogoś pozdrowić?
Odprowadził Artura do mostu i poklepał go na pożegnanie po kamieniu.
x
Artur spotkał Armię Czerwoną w najbliższej wiosce.Rano je szcze samolot sowiecki zrzucił małą bombę na gościniec,ale nie Wybuchła.Leżała z zielonymi skrzydełkami jak zabawka.
17 południe wjechał czołg do wsi i motocykl z sowieckimi chorągiewkami.Kilku krasnoarmiejców trzymało karabiny na sznur
kach, zamiast r z e m i e n i ,wyciągnięte,gotowe do strzału .Czołg za—
trzymał się i z wieżyczki wynurzył się żołnierz w sukiennym heł
mie, motocykl is ta zsiadł z maszyny, zerwał kwitnący za płotem kwiat rudbekii i przypiął do czap k i.Pogłaskał wiejskie dziecko Po główce i powiedział:
- Ukraina razcwieła cwietami.
Kazał swoim ludziom zasypać polskiego żołnierza,sterczące
go butami z leju po bombie,a niewypał rozładować na polu.
Obszedł w ieś,znalazł wójta i kazał wezwać na wiec wszyst
kich chłopów,tak żeby nikoęo nie brakowało.
Motocyklista przemówił po ukraińsku:
- Prywit wam od wełykoho radiańskoho narodu!
Uówca zapewnił,że skończyly się okrutne rządy polskich pa
nów i dzięki mądrej polityce towarzysza Stalina zaświtała dla bratniego na-roau ^achodjaiej Ukrainy wolność*przyniesiona przez niezwyciężoną Armie Czerwoną.leraz nastanie szczęśliwe życie pod
słońcem stalinowskiej Konstytucji. v
- Chaj żywe Sojuz Socjalistycznych Repubłyk Radianakicn!
Ch,aj żywe nepooiedyma Czerwona Armia! Chaj żywe wełykij wożd na—
rodiw,genij ludstwa Josyf Stalin!
Chłopi słuchali w milczeniu,ale nikt oprócz Artura nie za
klaskał ani nie podtrzymał okrzyku "Chaj żywe!".
Motocyklista zawołał na bok wójta:
- Dobłtrzcie sobie*towarzyszu,paru lu dzi,to będzie komitet w ie js k i,! uważajcie,żeby był porządek.ITy osobiście,towarzyszu,bę
dziecie odpowiadać za wszystko.Zrozumieliście?
- Co tu moż-ia rozumieć albo nie rozumieć? - powiedział wójt. - Będziemy się starali.
Motocyklista uścisnął rękę Artura z całej siły.Spytał go o jego imię i imię ojca.
Wziął go na maszynę i wiózł po sąsiednich wsiach.Za nim po
dążał czołg i patrol z wyciągniętymi karabinami.
Artur krzyczał wszędzie: "Chaj żywe!” i klaskał.
- Artur Abramowicz - motocyklista uderzył go po ramieniu*
- ly jesteś prawdziwy bezpartyjny bolszewik.lakich tu trzeba nam jak najwięcej.Będzie u was jeszcze wiele braków,bo musicie dog- nać dwadzieścia lat budowy socjalizmu.Ale jak ci będzie trudno, nie potrafisz rozwiązać jakiego problemu,idź do partii,ona ci pomoże.
P o s ilili się u chłopa i zwiad ruszył z powrotem do jednost-lei-.
Zapadał zmierzch,kiedy motocyklista zatrzymał się na środ*
ku drogi:
- Dalej nie można,strefa zabroniona.
- Rozumiem,rozumiem - Artur zsiadł z n » s z y n y .
Na pożegnanie motocyklista objął Artura i pocałował zo w usta.
Artur poczuł gorycz machorki i kwaśny odór wódki.
56
. _ J * 0 raz pierwszy od tygodni padał des z c z. Drobny, ledwo skra
plał kurz gościńca.Sylwetki żołnierzy i czołgu zginęły w ciemnoś-Rozglądał się dokoła.Którędy pójść,żeby nie wpaść w wojsko
wą strefę zakazaną. Irudno było odróżnić chmury od lasu.
Schronił się pod drzewem,ażeby przeczekać deszcz.Będzie tu siedział do świtu.Dóbrze,że jest sam.Pan Ohren należy do innego świata, jest związany z żydowskim drobnomieszczaństwem. “:yt okreś-r la świadomość...Kawet Rachela.. .Choć starał się wpłynąć na jej poglądy.:.:iała antykomunistyczne opory.Uie chciała rewolucji, -resztą nie wierzyła w nią.ICto ją zrobi? Posja ala Polaków to symbol niewoli.stamtąd nic dobrego przyjść nie może.irawet bezro
botni Polacy po większej części odrzucali komunizm.A wiec kto?
garstka żydowskich komunistów,jeden Polak na dziesięciu 'Śyćów.
-yookomuna? Czy to nieprawda? Zostaje trochę żydowskiej intell- genęji.iiezroootnej. lak zwany proletariat żydowski,którego nie ma.
X? f zewc7 i krawcy,a oni wierzą bardziej w rabina niż w ::arksa.
ciekawe,co ona teraz myśli? a Gold? Kle miał racji.Polska wsadza i C zna przestała is tn ie ć .Arnia Czerwona spełniła swój obowiązek.Przyniosła nam wolność bez rozlewu krwi. Sc nie był
po-aział Polski. ' ' '5;7
Kolumna jeńców posuwała się wolno.
Siady po zatartych dystynkcjach na zakurzonych mundurach
^dradzaiy, £e byli to oficerowie.Płaszcze luźne,bez pasów.Fod ni-
^ xvidać było obcisłe bluzy,wcięte w talii.!7a nogach wysokie bu
ty utytłane w błocie. ł Artur poznał kolebę ze studiów:
- Kolego Grubecki! - krzyknął.
Jeniec odwrócił się,szukał oczyma człowieka,który zawołał po nazwisku.Chciał się zatrzymać,ale sowiecki żołnierz ude-
go kolbą w plecy.Oficer ręką odtrącił konwojenta.
, Artur podbiegł, lec z krasnoarniejec i na niego zamachnął się R a b in e m z aługim,cienkim sztykiem.
Jeniec dawał znaki,wołał coś,ale Artur nic nie zrozumiał.
W mieście spotkał tę* samą kolumnę jeńców.Krasnoarmiejec Rzucał z ciężarówki chleb.Oficerowie chwytali bochenki,łamali Je>dzielili między sobą i zaraz z ja d a li.
Nieznane m iasto,dziwne,jak ze snu.
Bezładnie rozrzucone domki,czarne i małe,ulice krzywe,ka
l e n ic e piętrowe tuż przy jezd n i,n ie oddzielone chodnikiem,jakby wodą,o spiczastych dachach.Kieznane miasto pękało od tłumów.
Kw , Artur przeciskał się przez masy wlokących się brodatych i Rudnych uchodźców.Szli tam i ' z powrotem,jak dwie rzeki płynące
eciwnych kierunkach.Cofano się pod ściany domów,aby prze
to wziete do niewoli pułki piechoty.Arturowi zdawało s ię ,ż e wciąż ci sami oficerowie.Zarośnięte twarze,wychudłe ze zmęcze- j a i głodu.faszerowali sprężystym krokiem,obrzękłe nogi wybija*
takt,m ieli zaciśnięte usta i wzrok utkwiony w prze- kobiecy głos krzyknął coś do nich,czyjaś ręka rzu-
;J*a papierosy.Żaden z jeńców nie podniósł ich.Paczka pękła i roz
s t a ł y ją buty. *
Q£ot k7isia*y czerwone sztandary.Niektórym domalowano sierp i lii ^ieszkańcy miasta wyglądali przez uchylone firanki,przeraże-
s tłoczonym tłumem.
Okiennice i drzwi były zatrzaśnięte.
UH ^ P? zed Piekarnią rozległ się krzyk żołnierzy,którzy karabina- odpierali natarcie kobiet i mężczyzn*
- Dawaj nazad!
tjgj* Żołnierze w jednym dniu wykupili wszystkie grzebyki,sznuro- p łońską,którą w ypijali,papier listowy,igły i n ic i, d e l c i e r° ^ a* teri« aamską i męską, jaką można było dostać w
J^snoarm iejcy kręcili się po ulicach grupkami,pojedyńozo
% 5L ? P okazywali. R&z tylko Artur widział samotnego żołnierza
°ramie,wymieniającego chleb na wódkę.
szukał,zanim znalazł ulicę i numer domu.Zapukał do
!nzucili so^ie w objęcia.Opowiedzieli,co każdy robił od ujścia z w ięzienia.
Artur namyślał się,esy wspomnieć o spotkaniu Joachimka z lisią twarzą tuż przed wybuchem wojny.I zrezygnował.
Stefan śpieszył się:
- Jestem w kontakcie z sekretarzem r a j k o m a p artii.
Pójdziesz ze mną.Uie bardzo się oni tutaj orientuj-ą.Potrzebują naszej pomocy.Sy też się możesz przydać.
Stół przykryty czerwonym suknem,karafka wody i szklanka,na ścianie portret Stalina.
Sekretarz rozwarł ramiona:
- Stlepan Samojłowicz,czekamy na was.Jak widzę przyprowa
d ziliście nowego towarzysza.Jak wasze imię i imię ojca - zwrócił
- Partia komunistyczna też była nielegalna.
- K u ,to ja wiem,i ty,bratku,o niej nie opovviadaj .ITie ma się czym chwalić*Sami szpiedzy.Ale były,ma się rozumieć,wyjątki.
- lowarzysz Artur Abramowicz i ja byliśmy razem w jednej jaczejce,a potem przez jakiś czas siedzieliśrąy razem xv jednej ce
l i . Potem mnie wywieźli do innego więzienia.Komunistyczna partia Zachodniej Ukrainy była tam,a tutaj Komunistyczna Partia Zachod
niej B ia ł o r u s i...
- Ja was o to nie pytam.1o ja wiem.A jak się nie pyta,nie trzeba mówić. - Sekretarz nalał sobie wody z karafki. - Ale nie szkodzi.Będziecie dobrze pracowali,będzie wszystko w porządku.
- Czekaliśmy na ten dzień - odezwał się Artur.
- *riem,wiem.. . - sekretarz rajkomu kiwał głową - nu i przy- szliśny.
- Chciałbym t y lk o ... - Stefan urwał.
- Mów,mów,Stiepan Samojłowicz! ly ze mną jak z rodzonym bratem.Źać eh tajemnic.Szczerze,po prostu,po bolszewicku.
- 11(ł&i5nie,po bolszewicku - lekko skłonił sie Stefan.- Cho
dzi mi o przywrócenie par tyjności,z zaliczeniem ośmioletniego stażu.d i e c i e ,towarzyszu sekretarzu,w trzydziestym ósmym rozwią
zali partię.lo było dla uczciwych partyjniaków straszne.straszny cios! 7iecie? a kto niewart pomocy.-usimy mieć towarzyszy sprawdzonych, takich, którzy by nie zawiedli naszego zaufania.Ja£ powiedział towarzysz Stalin: "U fa j,a le sprawdzaj". .7y,moi drodzy,nie macie jeszcze do
świadczenia. Dlatego damy wam naszego człowieka.On wam powie,co i jak,On pomoże jak towarzysz.Ho^óż,niełatwo będzie wam dogonić nasz kraj po dwudziestu latach socjalizmu.Sam też nie poszło łat"
wo.Ale wam już nie będzie tak trudno.U was wejść do wychodka,z przeproszeniem,błyszezy od n iklu,ale tanków nie m ieliście.
- So prawda - przyznał Stefan. - Ale tanków nie komuniści nie m ieli,tylko polski rząd faszystowski.
- Zuch z cieb ie , Stiepan Samojłowicz - sekretarz rajkomu partii poklepał go po ramieniu. - * ra d zisz,u nas są tanki i sa«- moloty,a to ważniejsze niż wszystko.
- Słusznie towarzyszu sekretarzu - powiedział: Stefan.
Sekretarz podszedł do drzwi:
- Jalentin Iwanowicz,pozwólcie no na chwilę! • ■
;7alentin Iwanowicz wszedł w czapce z kaczym daszkiem,obcią- bluzę wpuszczoną na spodnie, ściągniętą pasem.Cmił koniec
<Qsiej _ nóżki.
ścisnął rękę Stefana i Artura:
- 77itaci was przyjaciele.
- jeraz już wy, Jalentin Iwanowicz, zajmij cle się nimi.Wie*-' cie,o co id z ie .
- Rozumiem - Powiedział \7alentin Iwanowicz.
- Pomożecie im w ty m ...
- ;a)PE-ze - dokończył Stefan.
59
Pociąg wlókł się powoli,ale jechał.Pokonywał przestrzeń.Już na zawsZe skończyło się chodzenie piechotą.
Drzwi wagonu towarowego nie domykały się i przy ruchu otwie- a*y sie na oścież.Zatrzaskiwano j e ,a le bez skutku.
Artur zmarzł jak nigdy.Nigdy nie było tak zimno pod gołym Niebem,w polu ,an i w le sie .
Skulone postacie kiwały się oparte o dudniące ściany.
Majaczył ciemny krajobraz z czarnymi plamami lasków.Czasem lgnęło światełko w oknie d a le k ie j. ciepłej chaty.Na stacjach w l2M e naczelnika ruchu paliła się lampa naftowa.
T.7ojsko wsiadało i wysiadało ze szczękiem.Cywile przemykali jak cien ie.
M Artur z zimna nie zmrużył oka przez całą n o c.2 jadał powoli .^leb i słoninę.Skulone postacie budziły się z dreszczem 1 piły
^dkę prosto z butelki.Stefan chciał mu dać wódkę na drogę.
- Jeź,może się przydać - namawiał.- Za wódkę można wszystko
^łatw iać i wszystko dostać.Namawiał go też,żeby został.Brak lu- Urzeba sprostać gigantycznemu zadaniu,jak mówił sekretarz
^jfcomu p a r tii, tfutaj łatwo o odpowiedzialną pracę,godną przedwo- jurnego komunisty,można się rozwinąć.A tam zjechało całe byłe
*erownictwo partyjne,członkowie byłego KO,sekretariatu,obwodow
ał dawni funkowie,którzy odsiadywali wysokie Wyroki.A co my? Naj- dwa,trzy lata* - wiesz jak to j e s t . . . 2y wprawdzie studio- p ie ś na uniwersytecie,ale sam wiesz,praktycznie nie ma to wiel-
ie£o z n a c z e n ia ...
60