• Nie Znaleziono Wyników

Zapis : poezja, proza, eseje, felietony. Nr 14 (Kwiecień 1980)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Zapis : poezja, proza, eseje, felietony. Nr 14 (Kwiecień 1980)"

Copied!
166
0
0

Pełen tekst

(1)

1 4

kwiecień 1980 PROZA ,

P O E Z JA .y.

ESEJĘ- j KRONIKA

...

vidK'

w numerze:

I B K

‘ - *. ' f!Vv ’ ** *f"

II ‘ -.V10 , / "■ ^,Vs^

V >v*V r

...V : ; , <V W> ;-T ' 'r :^ ^ ...,■;<•-.+1

“ '- . * V» '( v - *} «S H '

’.v • iMu -

... ' ' . ' * :

s • •• ; ■ >. . . . ..•

? v Ar, 'V V,'" ^ *'<fa#łv4łM6n

a M a r m® l i

•r^5 * „ ; ■' -v ‘l

s i m n u m s K i

W i e l k i S T R M H

(2)
(3)

Adam owi Michnikowi

f i

nowa m.ymy r£3

/* -1

^ I httaji

(4)

Copyright by JULIAN STRYJKOWSKI Warszawa, I980r.

NIEZALEŻNA OFICYNA WYDAWNICZA

Projekt okładki „STU D IO Q

(5)

•3',

I

" I nie dziw,£e miast wolności wpadli w niewolę".

Dostojewski, "Bracia Karamazow"

Była to druga wojna w życiu Artura*

x

Za czasów pierwszej tył dzieckiem,oczywiście.bo teraz tyl­

ko c i , co byli wówczas bardzo młodzi,mogą ją pamiętać.Innych już prawie nie ma.żołnierze polegli albo poumierałi,spoczywają na cmentarzu, jeó ii nie został zniszczony.Może nie wszyscy, ale

jaka to różnica? J J

x

Kały Arturek siedział na parapecie okna,mieszkali na par­

terze, więc nie było to groźne.łagodny w ia tr ,ja k i wiał tylko wówczas,tego lata, pachnący skoszoną trawą,wydymał tiulową firan kę, którą siedmioletnia Rachela drapowała się jak welonem,kiedy

(6)

przyjeżdżała z rodzicami ze wsi na targ czwartkowy. Plecami czu­

ło się słońce i ciepło pustego placu,

ri6go już nasz biedny cesarz nie wytrzyma - płakała matka, -Serbia za to zapłaci - powiedział ojciec.

-Czy to znaczy, że będzie wojna?

Kie było to pewne.

Cesarze i generałowie zamiast strzelać mogli się pogodzić, Artur chciał,żeby była w ojna.Siedział,że nie należy się z tym

zdradzać przed nikim,nawet przed starszym bratem Llanesem, choć podejrzewał, że u niego znalazłby zrozumienie.

Kończył się rok szkolny a wojny wciąż nie było,

W klasie było duszno od róż,goździków i piw o nii, które leża­

ły na stopniu katedry.Bukiety spowijała jak bibułka,cienka,słom­

kowa rogóżka,związana wstążkami.Po rozdaniu świadectw nauczyciel ka,blada jak kreda,w białej bluzce ze stojącym,koronkowym koł­

nierzykiem, żegnała się z chłopcami życząc im,żeby po wakacjach spotkali sie w drugiej klasie.Miała fzy w oczach,kiedy obejmo­

wała chłopców, jednego po drugim,bez względu na to,jakim kto ‘ był uczniem i jakie otrzymał świadectwo.lilatki zaglądały przez uchylone drzwi i również miały łzy w oczach.

x

Na wieś zawiózł go furmanką mleczarz, rudy Mechel.Codziennie przynosił z miasta wiadomości, co się dzieje u znajonych i krew­

nych, ale o wojnie ani słowa.Wujostwo :.-!&rcusowie ani nikt inny tutaj nie czytywali gazet.Wujek Zysie ofuknął Artura za to,że spytał,kiedy wybuchnie wojna. ";Vojak się znalazł" - śmiał się wujek Zysie - " zobaczvmv jaki będzie z ciebie wojak gdy' doroś­

n ie sz". Rachela słuchała poważnie,choć nic nie rozumiała.Udawa­

ła, że wie o co id z ie ,a le okazało się ,że nie słyszała nigdy sło- wa"wojna". Srudno było jej wytłumaczyć co ono znaczy.A ;jej star­

sza siostra Szewa wyzywała gor^Jojne id£ na w ojnę",jak śpiewali ulicznicy, kiedy chcieli dokuczyć żydowskim chłopcom.Był jeszcze dorosły kuzyn Abe,ale chodził zły i ponury.Artur unikał go.Od niego zaczęła się wojna.

Jemu pierwszemu wójt wręczył wezwanie*Potem obszedł inne chaty.TTe wsi słychać było lamenty kobiet.

Ciotka Chawa Llarcusowa nie płakała,jak zwykle zajmowała sie gospodarstwem,łajała tylko służbę bardziej niż zwykle.Szewa ucie­

kła do sadu,aby ukryć łzy ,a potem rozpaliła w wielkim piecu i upiekła buchtę bratu na drogę.

L:atka przyjechała po ikr tura furmanką rudego I^echela i zosta­

ła na noc.

- Biedne moje dzieci - matka starała się powstrzymać łzy - ojca zmobilizowali.

!Io tak,pomvślał Artur., to niedobrze.

Nazajutrz wyi.oszczo.no słomą dra!:ijaiasty wóz wujostwa i matka z Arturem, wuj Zysie r^arcus, kuzyn Abe w najgorszym ubraniu, z drewnianym kuferkiem, wybrali się do miasta../ ostatniej chwili wsiadły Szewa i Rachela.Ciotka została sama,żeby pilnować dobyt­

ku. Służba tylko czekała na wojnę,aby zacząć grabić żydowskie

(7)

mienie.;.iożna to było poznać po ich Opuszczonych głowach.

Cała wieś zaprzęgła konie.*

Ha drodze polskiej było luźno,wozy jechały truchcikiem i by­

ło przyjemnie.Ale na cesarskim trakcie zrobił się zator.Pojazdy sunęły*jeden za drugim.Powstrzymywano konie wodzami,ażeby dysz­

lem nie przebić sąsiada.Gniadosze wujka,najpiękniejsze ze wszys­

tkich , przysiadały na tylnych nogach#rwały wędzidła,kręćiły po­

tężnymi zadami i rzucały się w bok.Wóz omal nie wpadł do rowu.

Z dróg polny* z prawa i lewa wjeżdżały na gościniec chłopskie furmanki, ziei.^auskie zaprzęgi, bryczki dzierżawców i lin i j k i ekonomów.Zmobilizowani chłopi,panowie i żydzi jechali do piasta.

Horyzont jak koło ruszał się w obłoku żółtego k u r zu .G o śc in ie c niby rzeka przyjmował strumienie pojazdów.Zatrzymywano się,żeby zrobić im miejsce.Powstawało zamieszanie,skrzypiały hamowane koła,zaczepiając o siebie osiami,trzaskały bicze,konie rżały,sta wały dęba,chrzęściły wędzidła,chłopX klęli,baby p iszc za ły .Jes z­

cze zanim się zaczęła prawdziwa wojna,był koniec świata.

- H a lt! Halt! Langsam! ian^sam! - błagała matka po niemiec­

ku. Jej krzyk ginął w źydowsko-rusińskiej wrzawie.

Irzeba było wyprzęgać konie,wyprowadzać je pojedynczo na bok rozczepiać wozy i ustawiać wspólnymi siłami w szeregu.Dopiero potem udawało się ruszyć z m iejsca,ale nie na długo.7ciąż trzeba było stawać*aż do wjazdu na przedmieście.A tutaj dopiero musieli czekać.Ulice były zatarasowane.Chłopi znów zeszli z wozów i trzy mali konie przy pysku,żeby się nie spłoszyły.Prowadzili je krok za krokiem i przystawali.Przebycie drogi od jednego rogu ulicy do drugiego trwało wieczność.

- Zejdź - powiedziała matka do Artura - pieszo zajdziemy prędzej.

vV domu zastali ojca w niebieskim mundurze z trzema ;* >śclany­

mi, biały mi gwiazdkami na kołnierzu.Już był gotów do wym, rszu na wojnę.

Na dworcu zebrany się tłumy.Drzwi wagonów towarowych były szeroko otwarte.Żołnierzom podawano papierosy i słodycze.

Oficerom pięknie ubrane kobiety wręczały z yŚmiechem bukiety kwiatów.Oficerowie mieli upudrowane biało twarze i stali sztywni w oknach pierwszej klasy.

Kiedy zagwizdała lokomotywa i koła zaczęły się toczyć,za^-' rzmiały miedziane talerze,muzyka zagrała hymn i dworzec napeł­

nił się śpiewem: "Boże wspieraj, Boże ochroń nam cesarza i nasz k r a j ! . . . " A potem kapela zagrała marsza wojskowego.Ludzie macha­

l i rękami,kobiety biegły za pociągiem i powiewały chusteczkami » wilgotnymi od łe z.

."anes wziął zapłakaną matkę pod ramię i odprowadził ją do domu jak z pogrzebu.,..atka usiadła przy stole długo milczała.

• *5

x

Po tygodniu miasto zajęli Rosjanie. v

S o ł a a c i wałęsali się po ulicach w szynelach nie zaobrębio- nych u dołu*Szynele sięgały kostek.3ił od nich ostry zapach.

(8)

Jeśli wierzyć ;.:anesowl, była to maść przeciw wszom.Czerkiesi po- 6 pędzali małe fcosmate koniki nahajkami, zakończo'nvmi kulką ołowiu.

Byli obrani w kolorowe chałaty z atłasu z wszytymi na piersiach nabójami,każdy nabij w kieszonce,w szerokich papachach o Czerwo­

nych denkach. Sz er Oki e szable przy troczone do siodła.Czuli sle jak u siebie w domu.Chociaż nie c ał ki em.Wieclz ie 1 i , ż e otaćza ich nienawiść.Godzili Się z j»k % Czymś zrozumi&łym.Byli spokoj­

ni i obojętni.Ale tylko w dzień f jak zwierzęta polujące nocą.

Kiedy zapadał zmrok słychać było piski dziewcząt,to żołnie­

rze przypierali służące do płotu pobliskiego sadu.

giem,zawieszano okna kocami,żeby Światło nie przyciągało wro­

gich oczu.£ładsiono się wcześnie spać i nasłuchiwano przez płyt­

ki sen.

Na szczęście byli to żołnierze,a nie kozacy.

Szukali mężczyżn do sypania szańców.

Sypanie szańców w nocy*? &dy front zastygł w Karpatach? lylko czasami słychać było daleŁl głuchy huk armat.Starszy brat Wąnes od razu zrozumiał o co chodzi,Dorosłych mężczyzn w domu nie było.

Oj-ciec ciężko chory leży w szpitalu - skłamała matka.Bała się powiedzieć,że Jej mąż walczy na froncie w randze Eugsftorera i razem z 3 5-cim regimentem infapteril austriackiej wycofał się w karpackie góry.T7sp<flnie z nami wszystkimi czekał na odwilż ,ktdra umożliwi naszemu wojsku zwycięską ofensywę oraz przełamanie fron­

tu* Sołda* z szeroką twarzą i wystającymi slrułami wyjął kozik i matka zaczęia się jąkać.niepotrzebnie,gdyż kałmuk,jak go potem nazwała,chciał tylko podłubać w zębach.Drugi sołdat krzyknął na

^anesa,żeby wstawał i pokazał,ozy jest duży.Starszy brat wysko­

czył z łóżka, gotów na przymusowe r tfb o ty *l?ypr osiował się ku rozpaś czy matki,która dawała mu znaki,żeby się schylił.Sięgnął po spod­

nie i zaczął je naciągać lekko drżącymi rękami.^atka splotła dło­

nie jak do modlitwy i prosiła żołnierzy,żeby £0nie z a b i e r a l i , przecież sami widza,że to jeszcze dziecfeo.Spojrzeli po sobie i ten z kozikiem kazak >Y.anesowi wracać do łóżka. Skończył o się na pudełku papierosów.Chcieli pieniędzy, ale JUanes chwytał spodnie i zaczynał je z powrotem wkładae.kręęił zawzięcie głową i tłuma­

czył po rosyjsku: "nie mamy dzienni’1 .Przed odejściem za p a lili.

Zaciągnęli cię głęboko i trwało długo,zanim wypuścili dym aż do sufitu, tytoń się im spodobał.Poklepali I^anesa po ramieniu i po­

chwalili go: ^charoszyj malczyk"..Po ich wyjściu matce odjęło mo­

wę na pół godziny,gdy sobie uprzytomniła,że była bezbronną, ko­

bietą zdaną na łaskę i niełaskę obcych mężczyzn.Dzięki Bogu, że obeszło się tak łatwo,mogło się skończyć znacznie gorzej i to na oczach d zieci.

Papierosy *vahes sprzedawął kozakom jadacym n*a front,*kąd już więcej nie w r a c a liK a rJ > a ta C3k rosły góry ic£ trupów.ftasze dzielne wojsko wycinało ich vź pieĄ.Srat sam napełniał gilzy ty­

toniem i wkładał pudełka z wciśniętym denkiem,tak że żamiast pięciu rzędów były tylko cztery .Czasem podkładał papier i "było ich tylko trzy.Ale robił to rzadko.frie należało igrać z ogniem.

Na szczęście kozakom nie w głowie było liczyć rzędy.jr czarhycn, sztywnych burnusach z wojłoku p spiczastych ramionach, okrywają- cych jak namiot zudy włochatych kc&ik$w,kołysali się smuini i skuleni w drewnianyćh siodłach.,Brat biegał między ko ilmi, W cią­

gał w górę pudełko z papierosami i nie zdarzało się.żeby któryś z nich nie zop ła c ił.'/yciągali sakiewki skórzane i rSsucaH .w po­

wietrze miedziane a Czasem srebrne koplejki,wszystko im było

(9)

jedno.śmiali się kiedy ;>:anes zręcznie chwytał monety w locie al-.

po wygarniał je z błota zmieszanego ze śniegiem spod kopyt,cud, że żaden koń go nie kopnął.Y7ieczorem kiedy liczył pieniąaze,poka-

* zywai,jakie robi sztuczki,żeby konie go nie stratowały,matka mdlała ze strachu i ^anes musiał codziennie przyrzekać,że wiecej tego robić nie będzie.

Ha dalekich polach toczyły się w alk i,a le w mieście było spokojnie.

wszystkie bitwy wygrywali n a si,a ż przegrał}, wojnę.

Duża wojna urodziła małą.

Czarno-żółty sztandar został zdarty z magistratu i wywie­

szono niebiesko-żółty. Dwugłowy orzeł,czarny na blaszanej tarczy, został zastąpiony przez zJoty trój ząb. Przemalowano szylay i napi- S Ł i s? lenia:y na 2 wy. \7y tęp i ono sławnych Polaków,a tych nowych ukraińskich nazwisk nikt nie znał.

J trzeciej gimnazjalnej chłopcy tłumaczyli Heposa na ukrairi**

s^i.Było to nie do wiary,język wsi stał się Językiem miasta.Nie wszyscy chcieli się z tym pogodzić.Polacy nie poszli do szkoły,

^rtur i Manes też zostali w dpmu.Choć większoóć rodziców żydów- I posłała swe dzieci do "ukraińskoji hymnazji".

Polska jeszcze tutaj wróci - mówiła matka*.

Z ^^Ozywj|JcievSamostijna fcepubłyka Żapadnoji Ukrainy długo dłu^ ° Oczekiwani hallerczycy w błękitnych mundurach,fktórzy z nadmiaru męstwa wyrywali 2ydOm brody.Jedną

^ ^ y ^ w i p n ą twarz widział Ar tur w biały dzień, kiedy pełno ludzi.Kolaków i pie-J>olak6w fna tynku.i&e mógł j j j zapom-

? r £e5 długi czas ukazywała mu ślę przed snem,

ich,tych swoich Polaków,to ich masz - dokuczał Ka-

**e$ matce.

(10)

8 '

Zaledwie skończyła się wojna ukraińsko-polska,zaczęła się dru­

ga - bolszewicka*Drugi odprysk wielkiego pożaru.

W damskich kapeluszach,w zrabowanych płaszczach,ńa małych * kosmatych konikach pędzili kozacy ulicami, ./yglądali • jak czereda przebierańców na żydowski karnawał w święto Purym. Zan im weszli do miasta,przez całą noc od strony rzeki dochodziło Wycie.ni*

było strzałów,tylko wycie jakby śiada głodnych wilków na śniegu*

Chcieli zastraszyć zdrętwiałe miasto,opuszczone przez niedobitki polskiej armii. r/ybuchy rozległy się dopiero w zdobytym mieście.

Bolszewicy rozbijali granatami*składy ze spirytusem,witryny ju­

bilerskie i sklepy z odzieżą.Czego nie mogli zabrać,wyrzucałi na bruk a szumowiny podmiejskie ładowały to na wózki i taczki.Rosja­

nie włamywali się też do domów mieszkalnych.Szukali zegarków, pierścionków,bransoletek.Zostawiali pokwitowanie bez pieczątki i podpisu.

1'^anes,odkąd ojciec poległ nad Soczą,na najgorszym włoskim froncie,uważał się za głowę rodziny.Zorganizował obronę i doma­

gał się posłuszeństwa.Podparł drzwi wejściowe ławką z kuchni i kiedy rozległ się krzy k:"o tk ro j, job twoju mat'" , szeptem wydał polecenie matce,ażeby postawiła na stole suchy Chleb z cebulą.Wi­

dok nędzy miał powstrzymać bolszewików od- gwałtu#^Biednych zosta­

wią w spokoju" - zapewniał.Bo dla nich prowadzą wojnę,jak mówili szewc Gerszon i kolejarz Butrym na rynku z trybuny pokrytej czer­

wonym suknem. Iłagle przestali się dobijać.

Zrobiło się cicho.

Odeszli nie tylko spod drzwi,ale wsiedli na koniki i w po- ' ^-'♦hu opuścili miasto.

olszewików wypędzono i w Żurawicy powstał obóz dla rabinów asydóv/fl>o pomagali wrogowi.Kiwali się i podnosili do góry ręce dając znaki bolszewikom.:£Lanc ich sa to powiesić.^ obozie wybuchła zaraza,wielu umarło,a resztę wypuszczono, kiedy okazało się ,że są niewinni.Wyjaśniło się ,ż e żydzi,modląc się,lubią się kiwa ć.

Żydom jednak wciąż groziły ekscesy.młodzież Jeszcze w 18 roku stworzyła tak zwany " Se Id s tchu tz " , zaraz po pogromie we Lwo­

wie. Już wtedy Manes należał do samoobrony żydowskiej.?© klęsce bolszewików stał się jednym z założycieli.wspólnie z ^ałką Lei- bowicz,harcerskiej organizacji "Haszomer Hacair".USłoda Straż.

Artur pragnął do niej należeć,ale był za młody.Zazdrościł chłop­

com maszerującym w szeregu i śpiewającym hebrajską pieśń "Behar waga j , Jer akr ak sadaj" .Biegł za ?ilmi ńa łęgi za miastem,nad rze­

kę,gdzie rosła stara,spróchniała wierzba.

Pragnął być jednym z nich.Kależeć do "gniazda".Brat - szo- mer! tfszysoy byli hraćmi.lylu mieć braci,tyle sióstr!Nie zwy­

czajnych jak Lanes.ale niezwykłych,jakby każdy z nich ukrywał m z 9 d obcym,do nich nie należącym, jakąś^ tajemnicę.Niedostępni, różniący się od innych, nikt, tylko oni się lic zyli.B ud złl się z radosną myślą,że oni istnieją.Oddałby wszystko,żeby go przy­

ję li do swego grona. ..ciśniety w najciemniejszy kąt,Manes musiał

* F‘,t zost^ : >^7^ to ich wspólny pokój , świecąc Oczami jak kot.Arturek przysłuchiwał się ich rozmowom,6dy mówili po

hebrajsku,nic nie rozumiał, ale na szczęście lżej im b-yło wysło­

wić się po polsku i wtedy słowa podpływamy ku niemu bliskim i znanym brzmieniem.Słuchał i pokochał daleki kraj.Śnił mu się ,

i o^y.£almy,Sarne palmy.Oazy i wielbłądy.Karawana uprowadza Józefa do Dgiptu.Król Dawid z Harfą.Król Salomon i królowa Saba,obwieszona perłami i złotem.Cud z laurką oliwna w Polacy11 311 ^ ^ Makabeuśze. Żydzi też mogą być waleczni jak

M£tka kazała Jdanesowi zapalić lampę, przynosił a kawę z mle-

(11)

jcie# l maślane bułeczki.W święta częstowała ich buchtą lub serńi-

~ Q J,d5ieci,dzieci - mówiła - co wam si§ Śni?

Ho je miejsce nie jest tutaj - powiedział ISąnes matce i wy­

brał się bez paszportu i pieniędzy ao Palestyny. So była długa tu­

łaczka przez Kuropę do Triestu a stamtąd stadkiem.Razem z nim wyjechał Gold.F ich Ślady poszła cała grupa chłopców.

Ale nie wszyscy w ytrw ali.Po iwfeh latacfe. walŁi z głodem i ma­

larią zaczęli wracaó.Rozczarowani,złamani^szukali ratunku w komu­

nizmie.

Ostatni wrócił Gol#.On juź w Palestynie stał się komunistą i agitował w$r.dd Arabów przeciw syjonizmowi i Anglikom.Po odbyciu rocznego wyroku w twierdzy Akko angielskie władze mandatowe wyda­

liły ąo % Łraju. Przywiózł matce pozdrowienia od Manesa.Opowiadał O ciężkich warunkach,w jakich Apionierzyw żyją w Palestynie*

Artur był już szomrera i już potrafił rozmawiaó z br.aómi po hebrajsku.iae wierzył Goidowł.lTo były oszczerstwa? Obrzucał Idea­

ły Artura błotem*

- lo dezerter - pocieszał zgnębioną matkę - chce usprawiedli­

wić swoją dezercję.Dlaczego Manes nie wraca? 3*> jest idealistą.

- Bo Jest fanatykiem, lak Jak dziadek - odparła matka*

*• ?/asz dziadek Ajc on, ty po. nim nazywasz się Artur,był znanym fanatykiem religijnym.

I x

Odpędzał od siebie niedobre my6li.Przejmowały go zgrozą*

Gold siedział w więzieniu,wyszedł 1 dalej Jest kom^nistą.Uie boi s i ^ #Gotów Jest dl& swojej idei cierpieó*Jaka to nńisi byc.piękna laea.^Ąle on też jest &otów eierpieó za swoją idee *J pracować

-anes.lttora ideą Jest prawdziwa? Kuba Gold Odrzuca ideę 'ęnesa jako szkodliwą, a nawet przestępczą.Artuif znał swoją i ? 8! * ? t + ę o niej nie w iedział*! nie chciał

^iedzieó.Jak religijn y łyd nie sły$zeó imienia Jezusa i za- gobie ufcfcy.I© męczyło Artur* jak Zła pokusa.Był smutny.Bro­

nił się.Unikał fcoida.Przachodził na drugą stronę,kiedy go spoty- , xa^ skulonego,bez płaszcza,w tej samej ftiarynąreczCe zimą i latem, spieszącego gdzieś,zawszy z rakami w kieszeniach.Zawsze się {Spie­

szył, jakby $0 ktoś ^onił. '

(12)

10

x

W listach matka Wzywała Ilanesa do powrotu.Długo nie otrzy­

mywała odpowtedzi.liawiedzały ją koszinarne nyśll.że starszy syn już umarł wśród straaznyćh mąk jnalarii i głodu.Areszcie odpo­

wiedź nadeszła. .7,anes pras ił .żeby matka więcej nie wspominała o powrocie,gdyż "nie ma powrotu do kraju,gdzie mjaie nienawidzą".

UTtedy matka zaczęła snuć piany wyjazdu ao niego. Czekał a, aż Artur zda ma turę,żeby z nim razem pojechać do Ziemi Ojców.

x

Na wiosnę Gold zorganizował strajk w fabryce zapałek "Watra"

i demonstrację przed magistratem.Była to Czarna środa".Po licja bez ostrzeżenia otworzyła ogień.&o było straszne.Jego chłopaka Artur znał. 2/0 był Gutęk Fichman z siódmej .Uczepił się jedną ręką sztachety,a w drugiej trzymał p lik ulotek.Zdążył jeszcze rzucić je prze® ogrodzenie.miał zmasakrowaną twarz. Trzej robotnicy leże­

li w kałuży krwi*Gruchnęła jeszcze jedna salwa i Artur poczuł,że go ktoś chwyta && ramię.Był to kolega szkolny Zbyszek Taras.

- Wyrywajmy stąd - Zbyszek ciągnął go za sobą.

x

Zbierali się pod starą spróchniałą wierzbą. "Arawah" nazwali ją po hebrajsku - słowo wzięte z psalmu.A ponieważ pod drzewem płynęła rzeka,śpiewali jak wygnkńćy jerozolimscy: "nad rzekami Babilonu siadywaliśmy i tam płakaliśmy wspominając Syjon.fta wie­

rzbach zawiesiliśmy hasze h&rify".. *£ cza$em "ąrawah* zmienił©

się « "afaaęafa*, to znaczy miłość,fctftr.a zakwitła na wiosnę i za­

dawała wiele cie r p ie |.B /ła W i ń jedna,nieudana,na szczęście próba samobójstw* Kritsa S p n % # .Z rozpaczy stał się komunista.

d0 t o / n i e i z ę ^ l i w l e S S i S 2^ « f2^ f5l T5K 5 V T f f Ń W W P M h W ich serdeczna rona^nie bvł® InnieJ bolesna n i7, ni&ciosz l ego s^nobó jcv . Sprawy komplikowało to.żp w jednej! Ąziewczynte kochali się wsaysfcy,

^ i e ^ z y n a miała wyrzuty sutsienia, s W aia *i<? ukryć swoje uczy- wi»rfę8Bo,k6«o aim eftdj*rję;a,. . Pogadanki pod bi?rr » L ? t f L " ? ? i ^ a^ > B# lB ^ li|:e n t n ie is .i naj trudniej so- n i* t a f e ł * 5 L S l f i S J f i « ^ I ^ ^ L s S f 5 ^ w^toluBie i® w lr e c .

ukraińską dumkę, słowiki napoi-

(13)

12 niały wieczór trelam i," sołov;_.e^ , tioćh, tioch, t io e h .. . " Albo heb­

rajską piosehlr.ę miłosną? "Delikatną mi&Łą dłońąnikt nie §B&:ik dotknąć j e j " . Ale y; ten wieczór nikt nie ś p i e w a ł w i e c z ó r o Czarnej śro d zie ","P o tej zbrodni pachołków kapitalizmu czv można jeszcze wątpić,po czyjej stronie jest słuszność?" Hen argu ment Hpniga utońął w milczeniu."Pachołkowie kapitalizmu" - skrzy, ttił się Ar tur .

Gold, którego Artur unikał .znalazł schronienie w jego domu#

- Artur - usłyszał cichy £łos.

$o był Kuba Gold.Artur poznał go,choć ulica była nie oświe­

tlona * ■"*

, r odział *

- tylko jedną n o ć ...

*- dotychczas gdzie spałeś?

- Dali mi Cynk,żebym nie przychodził.Policja mnie tam szuka­

ła.Zresztą mogę cl powiedzieć, gdzie.tr kolejarza Butryma.

~ ITie wiem,co matka powie, lila tka powiedziała:

*r Aber Selbstverstandlich,mein Kind - i pościeliła mu łóżko.

Kuba Gpld ukrywał się cały tydzień. Sydzień strachu i tydzień Strachu i tydzień tp^ki. ITy^zień nawraóania na komunizm.$o jedyne Sprawiedliwe 1 skuteczne rozwiązanie wszystkich problemów,a prze

wssystkim,żydowskiego. doniec antysemity z mu, prawdziwe, równo­

uprawnienie, wszystkie drogi stoją otworem,bez "nunerus clausus"

b e z numerus s u ilu s" . . *

r w * SyJ°nizm to utopiaiktóra się nigdy nie ziści.Wyrzucanie Jeiłaohów z ich zi^mi to przestępstwo,które się zemści.To kraj w morzu arabskiej ludów.

* Ziemie kupujemy u effendich. pustynia,której nikt nie uprawiał,a dopiero my użyźniamy ją naszym potem i zamieniamy w ogroa.ao raz,utopia?’ Kiech będzie utopia,ale ja. w nią wierzę,

^racamy do naszej ojczyzny,Jeśli zechcemy,nie będzie to utopią.

-enn ihr w $ llt fł$t ęs k e m :^rch en ł\ Jak powiedział nasz wódz le o d o r ^e r z l. - Ra twąrzy Artura Wystąpiły wypieki*

Artur spojrzał na GoIda oczami czerwonymi pd nienawiści.

x

Ulotka była żałosna.Roiło $ię od błędów językowych.Zaczyna-

(14)

2a Się 00 stwieru*snia, że jeszcze- aie przebrzmiały echa susa- _ łów japońskich najmitów kapitalistycznych w Szangha j u , *ciedy juz miedz'/narodowy kapitalizm knuje zbrodnicze plany antysowieckie..

Ulotka wzywała robotników tartacznych w Skolem dc przeciwstawie­

nia się próbom obcięcia i tak już głodowych płac i ogłoszenia strajku aż do zwycięstwa.Kończyła się okrzykami "niech żyje;

i okrzykami "precz!" u.'ożna było kpić i śmiać się.Ale na tym koniec.Sedno nie leży w złej polszczyźnie czy dobrej,gdy ićzie^

o strajkujących.Ludzie i nędza sa ważniejsi niż drugi przypadek po przeczeniu.\7 tym okropnym tekście,jak w koślawym pibmie dziec-*

ka,stawiającego pierwsze lit e r y , tkwiła przyssłość,5iła słusznoś­

ci.Artur odrzucał tę myśl,ale nic nie mógł jej przeciwstawia.Od­

suwał od siebie prostą,ludzką logikę.Ale z drugiej strony:kto jest przeciw strajkującym robotnikom w Skolem? Kto jest przeciw sprawiedliwości? Kto jest przeciw postępowi? Nasi id e a liś ci,n as i dzielni pionierzy, zamieniający pustynię w kwitnący ogród?

Syjący w komunach kibuców? Na pewno nie!

x

totem była głodówka i krzyki bitych przenikały przez mury więzienne na ulicę trybunalską,gdzie mieszkał Zbyszek laras.

Z okien jego pokoju widać było ręce czepiające się krat.Jak szta­

chet przed magistratem w "Czarną środę".

-.Yidzisz - powiedział Zbyszek - a ja na to patrzę codziennie.

Fritz Honig zbierał pieniądze na pomoc strajkującym.Artur 3 sprzeciwił.Kie dał ani grosza.lloże należało dać,ale to byłby p ie r w s z y krok.Drugim byłoby odejście od hebrajskich poetów, Biali- ka,Czernichowskiego,Szneura, trójcy nie gorszej od Mickiewicza, Słowackiego, iCrasińskiego,byłaby rezygnacja z języka hebrajskiego który cudem zmartwychwstał po dwu tysiącach lat letargu,I musiał­

by podrzeć własne wiersze pisane w języku proroków.Sold odrzucał język hebrajski,odgrywający rolę narzędzia w ręku zapofaństwa i k le r u .. .Pierwszy wiersz Artura nazywał się "Dudaim" to znaczy fiołki,potem dopiero dowiedział się,że tak samo nazwał swój to­

mik wierszy hebrajskich Julian Klaczko.Niestety wyparł się swo­

jej twórczości,zaczął pisywać w innych językach.W końcu v/yparł się wiary swoich ojców.lakie są stopnie zdrady.

(15)

X

l^ritz Honig przyniósł książkę.Pożyczał ją kolejno wszyst­

kim* Potem dyskutowano*Była to Teoria Materializmu historycznego*

Artur brał ją do reki i odrzucał.Po co ją w ogóle wziął od Fri- tza? Wracał do n ie j.B y ł bezsilny jak wobec nałogu,z którym się walczy.Odkrywał się inny świat.Inny od tego,jaki znał dotych­

czas.bronił się przed nlm.ITie znajdował argumentów.Ale to wcale nie znaczyło,że ich nie było.Że ich ktoś starszy i mądrzejszy od niego nie m a ... Nic nie pomagało*Ho,w co wierzył, kurczyło się,stawało się coraz mniejsze.urywał się w nocy 1 z biciem ser­

ca czytał Bucharina jak wyrok.Kiedyś czytał "Płomienie" Brzozow­

skiego. Z zachwytem,jakby w gorączce,ale radosnej• !Ież chodziło o rewolucję.Dlaczego tamtej lekturze się oddał,a ta go odpychała?

Bo ta zadawała celne ciosy, bur żyła jego wiarę. Rozpacz. 17 nocy nie mógł spać,a we dnie chodził jak błędny.

Oddająo Fritzowi Honigowi książkę powiedział:

- 3z d u ra .. . .Może tam coś j e s t . . . . Ale to nie dla mnie#

z

Czego nie dokonał Gold,dokonał z czasem Zbyszek Iaras.J;0że dlatego,że był Polakiem.

.7 obszernym mieszkaniu stały ciężkie meble rzeźbione w ma­

honiu. Świete óbrazy,kopie mistrzów włoskiego renesansu,bucżackie makaty i du':a tkanina turecka z czasów Jana Sobieskiego wisiały na ścianach.Fani Oarasowa oprowadzała i tłumaczyła jak w muzeum, ftad łóżkiem Zbyszka czuwał Anioł-Stróż o różowej dziewczęcej twarzy.

- A ta karabela to mojego dziadka - mówiła pani Sarasowa

* zginął w powstaniu pod Pieskową Skałą.Pradziadek był atamanem dziczy kozackiej, ale się spolszczył.

Zbyszek kpił z rodzinnych tradycji i przerywał matce opowia­

danie o wyczynach bojowych przodków.

-Iraktowali swoich pańszczyźnianych chłopów gorzej niż bydło.

. - Bój się Boga! - załamywąła ręce pani tarasowa. - Skąd ta­

kie zdrożne myśli u ciebie?

V r ozmowie w cztery oczy przyznała się Arturowi,że wśród książek znalazła jakąś bolszewicką bibułę i ją spaliła.Od tego czasu fpa na niego baczne oko i przegląda jego "teczkę.Spytała Atf- tura,czy on czasem też nie został dotknięty tą z a r a z ą ...A le to jeszcze nie wszystko.Przyjacielowi Zbyszka może to powiedzieć. * Zbyszek upijał się i urządzał awantury,wpad:ł w złe towarzystwo i włóczy się po nocach.Donoszono j e j ,ż e widziano go w towarzys­

twie podejrzanych kobiet. Ale w to ona już uwierzyć nie może.

i dlatego darzy życzliwym okiem przyjaźń syna z Arturem,skroumym

(16)

i dobrze ułożonym chłopcem,pochodzącym bądź co bądź z kultural­

nego domu,i jest szczęśliwa,ponieważ wydaje się j e j ,ż e Artur ma zbawienny wpływ na Zbyszka.

I rzeczywiście Zbyszek ustatkował się.Przestał pić i awantu­

rować s i ę .I właśnie wtedy został wyrzucony z gimnazjum.Było to spowodowane zajściem na lekcji niemieckiego.Nauczyciel Cyprys, znany antysemita i endek,narysował na' tablicy pięcioramienną gwiazdę,ażeby dowieść,że jest to wspólny emblemat międzynarodo­

wej fin:ncjery żydowskiej i bolszewizmu.Artur zwrócił mu grzecz­

nie uwag$,że gwiazda Dawida ma sześć ramion i nie ma nic wspól­

nego z pięcioramienną gwiazdą sowiecką.Cypryś rzucił się na nie­

go z furią i wyzwał go od szachrajów.//tedy wstał Zbyszek i ude­

rzając książką o ławkę nazwał nauczyciela niemieckiego kłamca.

Zbyszek został ochrzczony "żydowskim adwokatem" i "bolszewikiem".

Koledzy przestali się z nim widywać,I tak zresztą ustały jego fundy we wspólne wyprawy do burdelu na zapleczu knajpy Hansa IĆohla.

Artur został mu wierny.Postanowił go' przygotować do eksternis­

tycznej matury, iiógł się z nim spotykać codziennie .Zbyszek nie miał zamiaru się uczyć,ani zdawać matury.

- Po co mi matury? - powiedział - ja jestem komunistą z prze*

konań od dawna.

- Czy ty jesteś w partii?

- Jeszcze nie.Ustąpmy razem.

- Co ty? Ja?

- Nie chcesz? Sam wstąpię.Parniętasz,raz u ciebie poznałem Golda.Spotykałem się z nim.

- I nic mi nie mówiłeś?

- Po co miałem mówić? Należy się trochę konspirować.On mi da­

wał literaturę.Szkoda,że wyjechał.On by mi teraz już pomógł.Za­

poznaj mnie z jakimś komunistą.Tobie łatwiej.Prędzej uwierzą.

- Dlaczego?

- Przecież w i e s z ...

- pylisz się mój drogi.Jestem wrogiem komunizmu.Rozumujesz jak ten belfer Cypryś.

- Nie widzę w tym nic złego.Przeciw nie,dla żydowskiego ludu to jedyna droga.

- 5ak cię nauczył Gold? Dlaczego ci nie dał kontaktu do par­

tii?

- Nie wiem.Może uważał m nie.. . T,7iesz, jaką miałem opinię.

I słusznie.

Artur zorganizował spotkanie Zbyszka z Fritzem Honigiem.Ale Fritz wcale nie należał do partii.B ył sympatykiem i zbierał na MOPR. Dopiero kolejarz Butrym,u którego po masakrze "Czarnej śro­

dy" ukrywał się Gold,dał Zbyszkowi kontakt.I ziimi^st przygotowy­

wać Zbyszka do egzaminów, Artur otrzymywał od niego komunistycz­

ną literaturę.Nie chciał tego czytać.Rzucał ledwo okiem na popla­

mioną,nieczytelną bibułę.

- 1o wszystko jest mi niepotrzebne.Je jadę z matką do £ales-

(17)

- Kiedy?

- Zaraz po maturze* _ . . . __ * * - Aby pomagać angielskiemu imperializmowi kolonialnemu.

- » jakiej to wyczytałeś ulotce?

- Proszę cię,nie jedź.

Arturowi ścisnęło się serce*

• Zrozum,to moja ojczyzna. ^ , * . . . x>#%

- Jaka tam ojczyzna? \u się urodziłeś,tale jak ja.Jestee Po- lakiem*Nie jedź,bardzo cię lubię.Będzie mi ciebie brak.

Artur z trudem zdał maturę*Nauczyciele byli zaskoczeni sła ­ bymi odpowiedziami jednego z najlepszych uczniów*

.iatka czyniła przygotowania do podróży.

•Pójc-ziemy do krawca - powiedziała - zamówimy ci ubranie.

Gianazjalny mundurek sprzedamy tandeciarzowi* Artur otrzymał pierwszy cywilną dwurzęcowkę,ale jej nie

wkładał. _

- Pójaziemv do fotografa.Potrzebne są zdjęcia do paszportów.

Ale nie rób sobie a la minutę .b a n i e będziesz ludnie wyglądał.

Artur poszedł do fotografa. *

- Pójdziemy po paszporty*

Odebrali paszporty w starostwie.

- Pojedziemy do Lwowa,dowiemy »ię,kiedy statek odbija %

Konstancy. ^

Pojechali do Lwowa.Statek odchodzi w każdy wtorek#dowl«azle­

li się w biurze podróży. , . _ . .

- Możemy już kupić karty okrętowe - matka poderacą 4© Okien­

ka.

- liano - powiedział Artur.

- Co ci jest?

- Kup tylko jedną kartę*

- Jak to? Dlaczego?

— B o . . .

Urzędniczka za okienkiem traciła cierpliwość i - llam wypisać? Dokąd? Ile?

- Jedną,do Palestyny,do Hajfy - Artur ubiegł matk*.

- Chodź - matka pociągnęła go za rękaw w stron* feteli pod sztuczną palmą.Oboje u sied li. *

- Ar tek, co to ma znaczyć? Co to za fanaberie* Jfi chcę studio­

wać medycynę.a w Palestynie jest to niemożliwe.~it fo to uczyłem się przez osiem lat,ażeb; poszły na marne.ro ptućiach przyjadę*

- Medycynę chcesz studiować.Jakiego 3yda ^rfcyjmują na medy- c ynę ?

- Pani Carasowa ma znajomości*Jej protekcja pomoże*

Hatk& zasłoniła oczy chusteczką. <

- 27ie płac z,mamo. Przyjadę, zobaczysz.

- Llaczego mi tego nie mó::iłeś wcze$r*i£j?

- Żeby ciebie nie powstrzymać od wyjazdu.

(18)

- .. teraz co ja pocznę? Irarie wszystko sprzedane.I nie mo­

gę ciebie zostawić samego.?ie:.iądze jakie ci dam,nie na długo starczy.Gezie ty bodziesz mieszkał? ..'.ieszkanie sprze­

dane,

- V La,czka Carasa.Totem pojadę nz studia dc Lwowa.

- „kąd weżmiecz n^ utrzyaanie v. obcym nieście"

- ?,ani Garażowa ma ziostrę we Lwowie.Szuka guwernera dla swego cyna.

-lani larasowa! rani -arasowa! Porozmawiam z tą panią 5ara- s o;vą.

'wieczornym pociąłem wrócili do domu.

Wyjazd matki opóźnił się o mieaiąc.

Artur odprowadził ją do rumuaskiej granicy.

x

Zaledwie postawił walizki w przedpokoju,pani tarasowa popro­

siła CC na wstępną rozmowę bez świadków.Nicch się czuje jak u siebie w donu.-esłał go sam Pan Bóg,jalr dobrego ducha.Jej mąż,Pa­

nie świeć nad jego duszą,był dla syna bardzo surowy i Zbyszek stał się krnąbrny.::ie mogła sobie sana z nim dać rady.Tstyd się przyznać,napełniał ją strachem,kiedy wracał do domu pijany. leraz

•Już wódki nie bierze do ust, ustatkował się.Wiadomo, czy ja to za­

sługa. Zbyszek to przyznał,kiedy poprosił,źeby przyjęła jego przy­

jaciela poc wspólny dach.A teraz najważniejsze.Bardzo jej zależy na ma turze.Artura obowiązek będzie polegał na przygotowaniu Zby­

szka do eyzacinów. trzeba mr obi ć jeszcze jedną próbę, jeszcze je- c n wysiłek. ’ogc zacząć już nawet dzisiaj.Jest pewna,że teraz pójczie łatwo.Je Zbyszek w dalszym ciągu ani myślał zabierać się do nauki.

- Chrzanię maturę.Po co mi ona potrzebna!

- . takim razie nie mogę tutaj zostać.

- 0 co ci idzie?

- Mieszkanie...wikt...

r.« „ 7 I;ie5fc cię o to gło..a nie boli! ^oja stara jeet burżujka.

biedzi na j-orsie.irie miej skrupułów.

* zamiast uczyć się Zbyszek podsuwał wytrwale Arturowi komu­

nistyczną literaturę.

"-.anifert komunie ty ozny"’ ~arola :~arksa Artur przeczytał jednym tchem.Oszołomił go.~y2 PÓłnrzrtonny.

- lc piękne.

* irytował się Zbyszek - cc tam piękne! Dynamit!

-ia£ słuszność.

(19)

Zbyszek wyciągał broszury z szuflady zamkniętej na klucz.

Zamazany, gęsty druk trudno było czytać.Ąle to wciągał o# Ar tur nie wszystko rozumiał.Ale zniewalała siła niezachwianego przekonania, chłodnej a n alizy, okrutnej lo giki.Czaiło się w niej szyderstwo dla nie dających się przekonać.A może nawet groźba.Ela sługusów kap italizmu.

- :iam do ciebie prpśbę - zwrócił §ię do Artura Zbyszek - napisz mi referat na rocznicę "Czarnej środy".

- Nie wymagaj tego ode mnie.

- Byłeś tego świadkiem.

- Jy też.

- Ale ja nie potrafię.2ró$ to dla mnie.

- Ńie wymagaj tego ode. mnie,bardzo cię p r o s z ę ...

- A od kogo &am wymagać? Materiał odpowiedni o sytuacji międzynarodowego proletariatu przyniosę.Ja sam w pisaniu jestem schwach.A ty machniesz raz,dwa* <

- Auszę jechać do Lwowa,ażeby złożyć papiery na uniwersy­

tecie. Przypomnij matce,co mi przyrzekła.\7 sprawie medycyny.

- .Możesz jechać.Zdążymy jak wrócisz.

'*17

x

Gdy Ar tu* wrócił,nie musiał już pisać referatu o "Czarnej środzie".Zbyszek został aresztowany.

Pani larasowa przywitała go z krzykiem:

- Ho t.voja wina! 0,Boże święty! A ja w niego wierzyłam!

Jak mogłeś mnie tak oszukać?

- Kie oszukałem P a n i ...

Pani tarasowa nie dała mu dojść do ęłowa:

- Pakuj manatki i szukaj gdzie indziej przytułku! Nie chcę ciebie widzieć.I^asż opuścić mój dom! Że też nie słuchałam rodzi­

ny męża.Ostrzegali mnie przed Żydami...yślałam#że jesteś wyjąt­

k ie m ...

- Jest pani w b ł ę d z i e ...

- Jeszcze masz czelność! Pakuj .rzeczy! ..am nie należy poda­

wać ręki - pani larasowa wyszła z pokoju i zostawiła drzwi otwar­

te.

x

Artur nie znalazł się ha liście przyjętych na medycynę.2£u- siął więc studiować co innego,wszystko jećno có,aby móc dostać się do żydowskiego Domu Akademie kiego. i/ogła być h istoria.

Ńa wykładach i ćwiczeniach profesorów Chylińskiego,Ptasz-

(20)

w

nika i Górki prawie wszyscy słuchacze to byli Żydzi,a raczej Żyr- dówki.Garstka Polaków studiowała nie z musu,ale z wyboru i zami­

łowania.I kiedy korporanci uzbrojeni w laski Y/padali do sal wy­

kładowych, ażeby wyrzucić Żydów,polscy koledzy patrzyli z zażeno­

waniem. Później wyrażali swój żal i współczucie.

x

Po aresztowaniu Zbyszka Artur jakby się cofnął.Rozluźniła się więź,osłabło n apiecie,jakie wytwarzała osoba Zbyszka i lek­

tura. Zatrzymał się wpół drogi do p a r t ii,a nawet się cofnął.Zno­

wu na powierzchnię wypływała dawna ideologia./* więc pisywał he­

brajskie wiersze,był pewny,że kiedyś 'każą się w druku. Odzyskał smak^starej^i nowej kultury, tłumaczy^ Izajasza i 3renera,Psalmy i Awigdora Hameiri na polski.Przekłady ukazywały się w syjonis­

tycznej "Chwili".Redaktor Gerson darzył go sympatią.Artur dosta­

wał listy od matki wzywające go do przyjazdu.Ożyły więzy z tym krajem, tęsknił do niego,jak do kolebki wielkości narodu,jak wszyscy Żydzi,którzy zabierali ze sobą woreczek Ziemi z Kraju Praojców... Potem przyszły wiadomości o pogromach.Fełłachowie bronili swej ziemi.Zbyszek i Gold mieli rację.Rozwiązania pro­

blemu należało szukać na innej drodze.Szlachetni i dzielni pio­

nierzy w kibucach byli narzędziem niesprawiedliwości.Przelewa­

l i krew dla imperializmu angielskiego.iTie tędy droga.A więc zrobić ten krok? Odejść od starego,zmurszałego świata,który lada dzień się zawali? Zrobić ten krok.Żaden egzamin nie był taki trudny. lo może się okazać przepaścią,człowiek wpada i już nie ma powrotu, ./ięzienie. .♦ Niespodziewanie spotkał Golda.Gold wyszedł z więzienia.Przeżył głodówkę, karcery i masakry w Brygidkach.Ar­

tur spytał o Zbyszka.Owszem,Gold spotkał go raz,kiedy jego cela wracała ze spaceru.Komuna miała ze Zbyszkiem kłopoty. Lila tka przez wysokie prote*: uzyskała jego zwolnienie.Ale Zbyszek spytał, czy to ogólna a .^e s t ia , jeśli nie to on sam nie wyjdzie. Towarzy­

sze uważali to za błąd inteligenckiego indywidualizmu.Zbyszek nie cofnął swego postanowienia.Dopiero klucznicy siłą musieli go usunąć.Po kilku miesiącach znowu został aresztowany.Grozi mu duży wyrok.

x

Jeśli przekroczy granicę dzielącą świat na dobry i z ły .z r z u ­ ci z siebie ciężki balast.

"Sowiety,Sowiety! S?/abodnaja strana!

»:siem primierom służyt ana!"

lak śpiewały dziewczęta z żydowskiego Domu Akademickiego.

Cytaty

Powiązane dokumenty

o kobietach# które dawno już przekroczyły cenzus wieku, mówi się ze znudzeniem® "łączniczka AK”0 Pełno takich słówek w języ jaki się w Polsce rozmawia# nie mamy pojęcia#

sĄdrz ajnjsyefe' i lepszych, od aaa9 azlaohatnjok aadiudzi wfnsytSlonyfch i

jęcia na etat podtar.ił kolegom redakcyjnym wódkę. w czasie picia weteran dziennikarstwa, red. Odnotowane to zostało należycie. Sępu- lik , z którym liszeczka

nie początki,.a nadrobienie zaległości w tej akurat sferze i szybsze przejście od wieku- dojrzewania do dojrzałości nie wydaje się aż tak trudne# Lecz w

ści, w podniszczonym, mieszkaniu profesorskim wzmaga się entuzjazm, stary spogląda przed siebie, Czxije się nieswojo, ponieważ tylko tłum wykrzykują jego nazwisko, a

zki z Polską sprowadzały się jedynie do wyciskania a niej jak największych dochodów i deprawowania jej struktur państwowych, społecznych i kulturalnych. Broniąc

które doprowadziłyby do polepszenia. Profesor, jak mi się wydało, znudzony, Przestał słuchać i chyba, zapedł w drzemkę* Powiedziałem jeszcze, że system. komunistyczny

ł niezmiernie wysoko wiek X V III, a za punkt centralny dziejów europejs- uważał Wielką Rewolucję Francuską, której inspiracji dopatrywał się na- w Powstaniu