• Nie Znaleziono Wyników

iii.

Najprzedniejszem zadaniem kobiety, to m acierzyń­

stw o i w ychow anie dzieci w łasnych czy obcych. W ięc też nie dziw,, że na pierw szem miejscu pracy kobiecej po historyi w program ie urzędow ym postaw iłyśm y w y- c h o w a n i e i w y k s z t a ł c e n i e .

I już zaraz p rzy tej pracy naszej bije w oczy różno­

rodność naszego położenia: w- domu w ychow ujem y dzieci, swoje na jednę modlę, ale przeszkody ze zew nątrz, jakieby do naszych domówi w targn ąć chciały, znowu są natury rozmaitej. Domowi w e w ychow aniu w szędzie zw y kła pom agać szkoła, tam- gdzie ona istnieje jako łączna p raca domu z pomocą państw ow ą. Ale taką po­

moc, a raczej samopomoc, w idzim y tylko- w1 szkolni­

ctw ie galicyjskiem ; tam ono rozwijać się m oże swobodnie.

T-o też w trzech salach na szkolnictwo pośw ięco­

nych m am y o k azy szkół najróżnorodniejszych: są tam ludowe i- w ydziałow e, są średnie gim nazya żeńskie i re ­ alne, są szkoły żeńskie pry w atne przez św ieckie kobiety i zakonnice prowadzone. A na stołach leżą zeszyty, po-di- ręczniki, rysunki, w zo ry pisma, są o b razy olejne. Szkoły uczą też kroju szycia i gotow ania — m odelowania w glinie i rzeźbienia. M ożem y się przekonać, że szkoły żeńskie w Galicyi przygotow ują na życie praktyczne i naukowe.

Kiedy w roku 1906 dla K rólestw a zabłysła zapow iedź lepszej doli, t. i nadano mu konstytucyę, w ted y kobiety razem z m ężczyznam i za b rały się do tw orzenia szkół w łasnych, nazw aw szy to „M a e i e r z ą “. I pow stało zaraz kilkaset ognisk ośw iaty, gdzie dziatw a ludowia m-ogła nauczyć się czytać i pisać, i w szystkiego tego, co jej do życia- potrzebne. Zebrano w iele pieniędzy, zgro ­ madzono- nauczycieli, zaczęto- wy-dawać książki, słowem

„Macierz,** p racow ała z zapałem i w ytrw ałością, umie­

jętnie i szybko. Polki chciały pokazać, że są w y ch o­

w aw czyniam i i nauczycielkami. Aż tu jak grom z po-1 3 2

M ąż ze sz e d ł do kajuty.

— W sta w a j! teraz m o żem y je p o ch o w a ć!

S p ojrzała na m ęża, jak obłąkana.

— U p a trzy łem m iejsce, skąd n iesp ostrzeżen ie m o ż em y w r z u c ić je do m orza.

O tw o r zy ł kuferek. W śród o d z ie ż y leża ło m ar­

tw e ciałko d ziecin y .

Ł kanie str a sz liw e w e zb ra ło w piersiach m atki.

P r z y c is n ę ła d ziecin ę nam iętnie.

— S p ie sz się ! S z y b k o ! m ąż naglił.

Ani się ru szy ła .

— W ię c zostań tutaj — sam je p och ow am !

— Z o sta w m i je! b ła g a ła k obieta.

W re szcie p o w sta ła i po sch od ach w sp in a ć na pokład p oczęła .

C iem ność za leg a ła dokoła. M ąż p row ad ził ją za rękę, a ona coraz to silniej p rzy cisk a ła zim nego trupka i pom agała w le c się ku p o ręc zy statku.

— T utaj! J esteśm y na m iejscu!

A u dołu m a ch in y stękają, przód okrętu z szu ­ m em fale rozpruw a. K obieta klęka.

— W sta w a j n a ty ch m iast! w o ła ro zw ściek lo n y .

— C z y ch ce sz, ż e b y nas s c h w y ta n o ?

N ib y k le s z c z e żela zn e ręce jej o b jęły d ziecin ę z ca ły ch sił sw o ich , m ąż m usi w y r w a ć jej zw łok i.

W r e sz c ie już je p o c h w y c ił.

Sekund kilka — i s ła b y plusk w o d y d oszed ł ich uszu.

M atka upadła zem dlona — okrutnik od etchn ął.

P rz etłu m a cz y ła Marya B.

- 133 godnego nieba spada na „M acierz" nakaz zamknięcia -—

ukaz carski. I całe to dzieło rozw iązać się musiało.

O tem, czem było, św iadczy tylko k arta wielka, gdzie naznaczone miejscowości ze szkołami przez „M a­

cierz" z.ałożonemi.

Smutna to karta! A kiedy Czesi czytali napis, iż szkoły te rząd pozam ykał, to uczciwi dziwili się mocno, że takie rzeczy dziać się mogą w e wieku XX-tym. Bo Czesi sami bardzo dbają o ośw iatę ludu. Mają oni też swoją m acierz szkolną, którą nazyw ają „M aticą", a tę swoją m atusię kochają tak bardzo, że i najuboższy Czech daje składki na te szkoły i z. tego jest bardzo dumny.

Bo oni w szędzie mają wielkie skarbony na miejscach, gdzie się publiczność liczniej schodzi, i centami (dwufeny- gówkami) setki tysięcy składają. Znaw cy szkolnictwa powiadają jednak, że nasze szkoły choć uboższe, ale lepiej są zorganizow ane. B yć może!

Najsmutniej to już z nami, które na szkołę w pływ u mieć nie m ożem y i które w łasnych szkół nie m am y, tylko przymusow e. KtO' ich szuka, ogląda się daremnie. D o­

piero w osobnem miejscu, ale na widoku, znajdują się historye trzech żeńskich szkól w Poznaniu, założonych przez Antoninę Estkow ską, Teklę H erw igow ą i Anasta- zyę W arnke. S ą tam i program y szkół i fotografie zało­

życielek i kierow niczek szkół, jak ś. p. Anny D anyszów - nej. W śród tych zabytków widnieje jeszcze album zam ­ kniętego zakładu pracy domowej, przez lat kilkanaście u trzy m y w an y przez p. W . Szczerbińską w Śremie.

W szystko. to już do historyi należy.

Ale nie koniec jeszcze w ykształcenia, boć oprócz elem entarnego istnieje i w yższe; ale cóż znaczy kobieta, która nie umie jąć się pracy w dom u? Nie umie goto­

w ać, prać, prasow ać, sporządzać? Cóż znaczy kobieta ziemianka, która się nie zna na gospodarstw ie, nie umie z niego zysków, w yciągnąć?

G o s p o d a r s t w o kobiece na w y staw ie m a osobny pokój obszerny, w ysoki i w idny. A czegóż tam nie w i­

dzim y! Szkołę w arszaw ską miejską, p. M arty Norkow - skiej i zakład na w si w Chyliezkach hr. Z yberk-P late- równej, i szkoły dla włościanek, dziew cząt i kobiet, w Kruszynku, M ieroslaw icach, o czem nieraz w naszej

„Gazecie dla Kobiet" b y ła mowa. W idzim y tam też i Nałęczów. Naturalnie, że nie m a tam w y tw o ró w i w y ­ robów 1 wiejskich, bo któż do P rag i powiezie sery, kon­

fitury, nabiał czy jaja, albo drób tuczny. Ale za to jest opis urządzeń, księgi gospodarcze, gdzie w idać skrzętną kontrolę doju czy przychów ku, gdzie rachunkow ość pod­

wójna i w szystko porządnie przeprow adzone. Jest też w ykaz miejscowości, gdzie się znajdują stow arzyszone kola ziemianek.

Brak tylko jednego, t. j. Zakładu Kórnickiego, który generałow a Zamojska z konieczności przeniosła do Za­

kopanego. Sprzeciw ia się bow iem duchowi zakładu ro z­

głaszanie o jego istnieniu przez reklam y zw ykłe, czy też w ystaw y. Ale każdy szuka go m yślą, bo cała Polska wie o jego istnieniu.

Jest jeszcze na w ystaw ie jeden pokój, z którego lu­

dzie w ychodzić nie chcą, tak im się tam podoba.

To ochronka połączona ze szkółką, jakie dla dzieci swoich urzędników utrzym uje w arszaw skie tow arzystw o kolei elektrycznych. W głębi tablica, przy niej chłop­

czyk z wosku w ubranku latow em — zim owe stoi w kącie przeciwległymi. P rzed tablicą stolik z dwom a ławeczkam i, na nim zeszyty dzieciaczków — ich gryz- mołki, ale cóż i pismo w cale udatne. A co najciekawsze, to wycinanki z papieru, z wolnej ręki, bez. w zoru, które dzieci nożyczkam i w ykraw ają, a potem na stro n y wi ze­

szytach nalepiają.

Są też i zaciekawiające rysunki, które dzieci w y k o ­ nują w ten sposób:

Nauczycielka opow iada im bajeczkę lub powiastkę, krótszą lub dłuższą; a dzieci tym czasem rysują sobie

ko-lorowem i ołówkam i, to co im się z tego opow iadania w łaśnie spodoba. Oczywiście, że nie w szystkie dzieci potrafią w y ry so w ać coś „ludzkiego", ale niejedno przy tej sposobności w ykaże zdolność w tym kierunku i ta ­ lent jego przy tem się odkryje. Takie zeszyty z rysu n ­ kami oglądał słynny m alarz francuski Monehat (czyta się Morteha) i nie mógł się w ydziw ić, że u nas tyle uzdol­

nionych m alców z kreskam i obchodzić się umie.

A dalej stolik do zab aw y : na nim klocki układanki, w yplatanki, a zrobione przez dzień przedm ioty stroją półki szkoły.

Może pójdziemy do pokoju dla dzieci m ałych — jak­

b y do naszych Żłóbków, ale nie do niemowląt, tylko* już do ochronki dla dwuletnich dzieci i w górę. O tóż za ślicznymi maleńkim paraw anikiem stoi żelazne łóżeczko na kółkach — z m ateracem włósianym . Tam do snu układają dzieci ochroniarki, które od m atek sk arb y ich na dzień lub pół dnia odbierają. P rz y łóżeczku panto­

felki, jest i niezbędny hygieniezny stołeczek z pokryw ką, który oddaw na powinien z dziecinnych pokojów w yprzeć

„garnuszki z uszkiem, które się staw ia pod łóżkiem".

Słowem; kto spojrzy jeszcze na biblioteczkę, szkółki, w^ pięknie oszklonej szafie zamkniętej, kto rzuci okiem na tablice poglądowe ścienne, na których dziecka pojęcie rozwijają w sposób rozum ow y i słuszny, tenby się chciał o d razu znaleźć w takiej szkółce i słuchać, jak się to tam nauka odb yw a uczciwie jak P an Bóg przykazał.

Z w ychow aniem zaw odow em łączy się miłosierdzie dla sierót i ubogich, f i l a n t r o p i a s p o ł e c z n a . W ięc w tej samej sali. m am y istną powódź fotografii czy obrazów , które przedstaw iają ochronki, żłóbki, ogródki, sale zajęć i w szystkie inne instytucye i zakłady, które utrzym uje miłość bliźniego i poczucie ludzkości. Mówię ludzkości, bo nie m ogę powiedzieć że chrześcijańskie, skoro są tam też przytułki żydow skie, dla dzieci Polaków m ojżeszowego wyznania.

A skoro już ten’ list m a być ca ły dziatwie pośw ię­

cony, to m uszę dodać o. prześlicznych zabaw kach z drze­

w a i włókna, w ykonanych w zakładach p. Dunin Sul- gostowskiej. Zajęcie to nazyw ają „slójdem", a że do­

tychczas nie w ynaleźliśm y odpowiedniego na niego w y ­ razu, więc się posługujem y obcem. Ze zw ykłego drzew a sosnow ego cz y innego dzieci robią m isterne pieścidełka podług w zorów , które p. Duninówna sam a im podaje.

O u p o ś l e d z o n y c h um ysłow o dzieciach nie z a ­ pominają w ychow aw czynie nasze; dla tych biedaków tępych i niepojętych osobny zakład w W arszaw ie pro­

wadzi p. Helena W elflowa. Do tej pracy potrzeba o so­

bnego znaw stw a i poświęcenia, żeby tym nierozwinię- tym m ózgow o biedakom jednak „w głowie rozświecić".

Na w ystaw ionych okazach w idać dopiero, o ile te nie­

szczęśliw e dzieci zostają po za swoim i rówieśnikami 0 zdrow ym mózgu. A te zw ykle nie za w łasne w iny cierpią, tylko za rodziców w ykroczenia. Na szczęście jednak takich upośledzonych nie wielki u. nas procent.

Słusznie tedy na w y staw ie naszej tyle miejsca za­

szczytnego. dano w ychow aniu. Kto się nad tym działem w y sta w y zastanow i, przekona się, że Polka w y ch o w y ­ w ać i kształcić umie, naw et tam, gdzie m usi „drzeć 1 kruszyć" jak w powitalnym wierszu pow iedziała pani

M aternow a. H. R.

-a 9 a — —

-O p r a c y .

„Pracuj — p ra co w a ł P a n ziem i i n ieb a“ . Każdy obiera sobie pracę, do której w szy scy pow o­

łani jesteśm y, a którą każdy, o ile m oże najlepiej winien wypełniać.

W y trw ało ść pow ołania czyni człow ieka tem, czernby chciał być i być powinien. P raca, to praw o natury;

praca jest duszą w szystkiego, ona zajmuje nasz um ysł

1 8 4

i zużyw a nasze siły- na w łasną korzyść. P ra c a naszem przeznaczeniem — to rozkaz Najwyższego.

„Pracuj — pracow ał P a n ziemi i nieba44.

P ra c ą zdobyw am y nie tylko by t nasz, ale osładzam y nią życie drugich, i zdobyw am y ży w o t w ieczny: zb a­

wienie.

S tw ó rca naznacza koniec pracy naszej, naznacza śm iercią spoczynek. P ra c a jest najlepszym pomocnikiem cno ty i zarazem podporą i ozdobą naszego istnienia.

P ra c a krzepi nam ciało;, podtrzym uje zdrowie, przedłuża życie, a przy niej czas w ydaje się krótkim .

Dziwnetn, jak niektóre panienki rumienią się za to, że pracują. A przecież praca uszlachetnia człow ieka.

P ra c a to droga prow adząca do ideałów. P ra c a to naj­

św iętszy obow iązek, a szczególny w latach młodości, bo dni młodości to dni piękne życie wiosny, w których dusza św ieża, m yślą bogata.

P ra c a jest poniekąd naturą człow ieka, zadaniem' jego życia, jednem. na ziemi powołaniem 1. P raco w ać trzeba, pracow ać każdy musi naw et i dziecko, którego- dusza dopiero się rozwija. K ażdy człow iek na pracę się rodzi.

Z głębokiem wdzięczności uczuciem dziękow ać należy P anu Bogu, że stw o rz y ł człow ieka na pracę. Kto się od pracy usuw a, marnieje i ginie. Kto- w młodości gnuś- nieje, grób sobie kopie, zakopuje talenta, k tó re Bóg mu pow ierzył.

Gdzież to i na jakiem polu duch ludzki w y w o łał co- bądź bez natężenia, bez p racy i pilności ? N a polu- bujnie w zrastające kłosy, w ogrodzie drzew a, bogatymi pokryte owocem-, k w iaty woń cudow ną w znoszące, czyż nie zdają się w o ła ć :

P o t z ludzkiego czoła nas podlał — jesteśm y z pracy.

Najwznioślejsze o b razy w zachw yt w prow adzają duszę człow ieka, posągi w ykuw ane z m arm uru, kościoły pow ażne, wieżycami- ku niebu sięgające — to ow oc pracy poważne!}, w y trw ałej. P ra c a to- na obliczu w ynalazcy ryje ry sy pow ażne, głębokiego myśliciela, arty sty - m istrza, których ludzkość uwielbia. D okoła pracy skupia się w szy stk o — w pracy wszystko- się zdobyw a, chociaż z mozołem, tru-dem, w alką — krw ią i potem — a bez niej gnuśnieje tylko dusza, nikczemnieje serce. Życie nasze; jest w alką od kołyski aż do- grobu — pokonyw a­

niem trudności, nasuw ających się bezustannie.

P ra c ę tylko- w duchu C hrystusow ym można zrozu­

mieć. Dziś wielu ludzi jest tego fałszyw ego przekonania, że p raca ręczna uchybia godności osoby w ykształconej.

C zytam y w księgach św iętych i utw orach pogańskich poetów, że synowie: i córki .najbogatszych rodzin, m ają­

cych obfitość służby, dobytku pracow ali w polu, paśli trzody, nosili wodę, nie uw ażając ty ch czynności za w y ­ kroczenie.

I w naszym narodzie -niewiasty najwyższego- stano­

w iska najpospolitsze w y k o n y w ały prace w gospodarstw ie.

Tkały, haftow ały, układały w z o ry na różne m isterne w y ­ szycia. Tym 1 pracownicom:, jak królowej Jadw idze,

księż-S p ra w y Zw iązku

Z ruchu stowarzyszeń.

T ow arzystw o „Młodzieży żeńskiej44 w Środzie.

W uroczystość W niebow zięcia Najświętszej M aryi P a n n y dnia 15 sierpnia- od było się walne, zebranie tegoż to w arzy stw a o godz. 5 po południu. P rz e d południem o db yła się msza- św. (suma) oraz w spólna Komunia św.

na intencyę tow arzy stw a. Zebranie zagaił wicepatron- ks.

W awrzyno-wicz pochwaleniem P a n a Boga-. T akże m ie­

liśm y zaszczyt powitać naszego- czcigodnego ks. probosz­

cza M eissnera o ra z patronat naszego- tow arzy stw a. P o zagajeniu i przeczytaniu protokółu z ostatniego zebrania, zd ała spraw ozdanie sekretark a z rocznej działalności

to-niczko-m, wojewodzinom i innym m atronom ze sen ato r­

skich rodów, zaw dzięczam y o w e pyszne ornaty, infuły, bogato haftow ane złotem, srebrem i perłami.

Znaną jest ogólnie o w a pow iastka o- ojcu, k tó ry umie­

rając, zakazał synom surowo-, a b y nie sprzedaw ali ziemi po nim odziedziczonej, gdyż w niej znajduje się skarb wielki. Jak oż syn ow ie po śmierci ojca wzięli się d o szu­

kania skarbu, kopali głęboko, a choć nie znaleźli pieniędzy, uzyskali sk arb w plonie bogatym , jaki ziem ia przekopana głęboko- w ydała.

Takie to dziedzictwo posiada każdy człow iek, usilną i w y trw a łą pracą każdy m oże w ydobyć ze siebie siły i zdolności, k tó re przyniosą mu plon o bfity — dobrobyt.

C hoćby prąca-, od której zaczynam y, by ła najprostszą i najskrom niejszą, p rzy wytrwałości- i- dobrej woli może zaprow adzić nas daleko! Życie pokazuje nam praco w ­ ników, k tó rzy p rzy w ytrw ałej p racy dokonali rzeczy nie­

pospolitych. W skazując p rzez to drogę, jaką iść m amy, do- osiągnięcia zam ierzonego celu.

P raca, skarb najpewniejszy. — Kto się spuści na nią I za ży w o ta m a na- chleb — i- po nim zostanie.

P ra c a nas tylko- zdobi, zbogaca.

T en z n as o w o c n ie dla kraju pracuje, Kto słu żą c jem u, w ła sn ą zb a w ia d u sz e;

K to się podnosi — ten P o ls k ę ratuje, A kto się zn iża — m n o ży jej k atu sze.

M i c k i e w i c z .

Rozmaitości.

Ilu jest zakonników? „Roczn-ik papieski-44 podaje następujące obliczenie zakonów i zgrom adzeń katolickich na całym świecie:

Benedyktyni — rozdzieleni na 14 gałę?,i, mają 1603 kościołów, 143 szkoły, 4450 zakonników kapłanów i 2007 braciszków.

Kartuzi liczą 1000 zakonników w 25 klasztorach.

Dominikanie w liczbie 4476, maią w, 33 prow incyach 367 klasztorów .

Franciszkanie liczą 16968 w 1487 klasztorach i 79 prow incyach.

Kapucyni (10 056) żyją w 574 klasztorach.

Zakon karmelitów- liczy 1900 członków w 163 klasz­

torach.

Jezuici (16294) m ają 5 asystencyi i 23 prowincye.

Lazaryści mają 3000 zakonników i 240 dom ów zakonnych.

Ojcowie św. Ducha (1630) — 23 domy.

R edem ptoryści (4000) — 215 domów.

A frykańscy m isyonarze Ljonu mają 3500 członków . W reszcie B racia szkolni (14630) posiadają 1700 do­

m ów zakonnych.

i S to w a rzy sze ń .

w a rzy stw a. P rz y organizacyi dnia 15 sierpnia roku- 1911 zapisało, się 95 członkiń, z. tych wystąpiło;, w yjechało, w yszło za mąż, tak że obecnie liczym y 32 członkinie.

Zebrań było. 13, w y k ład ó w 10, o dczytów 1, referatów 4, deklam acyi 18. T rz y razy przystępow aliśm y do spow ie­

dzi i Komunii św . Z spraw ozdania skarbniczki w ynika, iż rocznego dochodu było- 135,85 mk., rozchodu 94,83 m-k., pozostaje w kasie 34,17 mk. R ew izorkam i zostały obrane pp. W eronika Glapsk-a-, K atarzyna K aczor i- Aniela N ow a­

kow ska. Biblioteki własnej, dotąd nie posiadam y, lecz to­

w a rzy stw o stawiło- w niosek o przyłączenie do .^Czytelni Zjednoczonej44 w- Środzie. Uchwalono n a ten cel 15 mk.

Dla pow iększenia organizacyi to w arzy stw a zamieniono

nazw ę tow arzy stw a, które na m ocy uchw ały sto w arzy ­ szonych na wa-lnem- zebrania ma' nosić n a z w ę : „T o w arzy ­ s tw o M łodzieży żeńskiej*1 w Środzie. P rz y w yborze zarządu w ylosow ano: przełożoną, sekretarkę i zast. se­

kretarki. Anna Św idłow ska, zast. sekr., swój urządi zło­

ży ła a Objęła urząd przełożonej, sekretarka M agdalena M aćkowiak obraną została ponownie, skarbniczka M arya Grabias, bibliotekarka S tanisław a Tom aszew ska, zast.

sekretarki W eronika Glapska, zast. skarbniczki! Anasta- zy a Sarrlela, zast. bibl. Maryanna; W aw rzyniak. Ks. wice- patran dziękuje im za ich gorliw ą i sumienną pracę. Czci­

godny ks. proboszcz w pięknej m ow ie zachęca nas do najściślejszego przestrzegania ustaw , i życzy nam z, ca- .lego serca, abyśm y się doskonaliły na takiei, jakie sobie pragnie mieć Kościół i społeczeństw o. P o załatwieniu mniej w ażnych punktów, solw ow ał ks. proboszcz zeb ra­

nie pieśnią „W szystkie nasze dzienne sprawy**.

Sekretarka, Stowarzyszenie pracownic parafii Jeżyckiej w Poznaniu odbyło dnia 7 lipca sw e zw yczajne zebranie w ochronce.

Zagaił je ks. patron M ayer pochwaleniem! P an a Boga, poczem złożył przew odnictw o w ręce ks. w icepatrona1 ks.

Gorgolewskiego. Po; przeczytaniu porządku ob rad i z w y ­ kłych formalnościach, nastąpił w yk ład ks. patrona na tem at „Nauka o- zdrowiu**, za k tó ry stow arzyszone po­

dziękow ały licznymi oklaskam i. P oczem nastąpiły piękny śpiew ch órow y i deklam aeye pp. Sawińskiej i BłOszyk.

P rz y kom unikatach zarządu zapowiedział ks. w icepatron w ycieczkę parow cem do Owińsk, dnia 28 lipca. Również oznajmia; iż zarząd uchw alił zamówienia kartek agita­

cyjnych, które rozdziela; się starszym celem' zachęty przy­

stąpienia do; stow arzyszenia, oraz iż zarząd w niósł k w a r­

talną rew izyę komisy! kontrołowej. W dalszych kom u­

nikatach zarządu ks. patron zapowiedział, iż odpraw i się w spólna spow iedź i Komunia św. w czw artą niedzielę lipca, rów nież w zyw a stow arzyszone, ab y więcej korzy ­ stały z biblioteki1. P o w yczerpaniu zapytań ze skrzynki i po w spólnym śpiewie „Hej, sio stry pracownice**, zakoń­

czono zebranie. A. S z a j, sekretarka.

Stowarzyszenie pracownic parafii Jeżyckiej w Poznaniu.

Dnia 4 sierpnia odbyło się zw yczajne zebranie prac.

parafii Jeżyckiej w ochronce. Zebranie zagaił ks. patron M ayer w obecności ks, w icepatrona Gorgolewskiego. Na w stępie pow itał ks. patron gości obecnych państw o Pul- wiekich. P o odśpiewaniu pieśni „Hej, sio stry pracow - nice“, o dczytała sekretarka protokół z ostatniego zebrania.

P oczem przedstaw iono kandydatki i przyjęto now e człon­

kinie db Stow arzyszenia. W ykład w ypow iedział ks. w i­

cepatron na tem at: „L ektura to ogień**. Czcigodny ks.

prelegent m ówił o dobrych i złych książkach, jak zgubny w p ły w w yw ierają na um ysł człowieka. Książka dobra to skarbem dla każdego, a zła to trucizna, ona pali i roz­

dziera serca człow ieka, słusznie mówi czcigodny ks.

prelegent, iż kto się raz do niej dostanie, to jak b y się dostał w* koło-zaklęte. Książkę złą czytać jest grzechem i: zła książka to źródło- zgnilizny moralnej. Ks. patron podziękow ał ks. prelegentow i za piękny w ykład. Dekla- m acy e w ygłosiło pięć stow., po czem nastąpił piękny śpiew: chórow y. W komunikat ach zarządu zapowiedział ks: patron, iż w ycieczka, która została odłożoną, odbędzie się W; cz w artą niedzielę sierpnia; w yjazd z głów nego dw orca o godz. 2 min. 16. Zarazem zachęca ks. patron do gorliwego- uczęszczania na zebrania, ponieważ kom isya kontrolow a w ykazała, że stow; mało uczęszczają. R ów ­ nież nadmienia, iż stow., które- chcą brać udział wi kon­

gresie eucharystycznym , mają się zgłosić do przew odni­

czącej, ponieważ na-razie bliższych informacyi udzielić nie może: P rz y kóńeu zachęca ks. patron, ażeb y każdą sto­

warzyszona posiadała śpiewniczek, k tó ry powinien się znajdow ać w każdymi domu. Poi odpowiedzi na zapytanie skrzynki i wspólnym śpiewie, solw ow ał ks. patroni ze­

warzyszona posiadała śpiewniczek, k tó ry powinien się znajdow ać w każdymi domu. Poi odpowiedzi na zapytanie skrzynki i wspólnym śpiewie, solw ow ał ks. patroni ze­