• Nie Znaleziono Wyników

tów prawnych pozbawionych szerszego tła i kontekstu oraz powszechnie zrozumiałego objaśnienia. Czas, zamiast nasyconej

treścią i doznaniami przestrzeni dialogu, staje się klatką oddzielającą nas odinnych.

Co więcej, ludzie uniwersytetu w tej sytuacji zarzucają aktywność twórczą, stają się — jak Odyseusz — odtwórcami i kopistami samych siebie. Po pierwsze dlatego, że zatrudnieni na kilku etatach, pozbawili się czasu ienergii na własne poszukiwania;po drugie dlatego,żespołe­

M D. Simpson: The Academic Postmodern and the Rule of Literature. A Report on Half- -Knowledge. Chicago Press, London: University of Chicago, 1995, s. 163.

129

-9 Antygona...

czeństwonie bardzochce wierzyć temu, co mówią, a rząd — mimo to, że nie brak w nim profesorów — sprawy podnoszoneprzez uniwersy­

tety spycha na koniec wszelkich porządków dnia i hierarchii ważności problemów.

Bibelotyzacja (zjawisko, dla którego Simpson znajduje nazwę „postmodernistycznej ideologii miniaturyzacji") i merkan- tylizacja uniwersytetów to procesy groźne, gdyż ich konkluzją może być praca pozbawiona przyjemności tworzenia.

Na począt­

ku (po)nowoczesnego świata Nietzsche w tym właśnie upatrywał po­ czątków kulturowegowyczerpania i wyjałowienia: „Co niszczy szybciej niż praca, myślenie, czucie bez konieczności wewnętrznej, bez głęboko osobistegowyboru, bezprzyjemności? niż automatobowiązku?"85.

Martin Heideggerwpochodzącymz 1938rokueseju Czas światoobrazu wyprowadzał nowoczesną naukę z dążenia do „badania" (die Forschung), którego istota polega na ustanowieniu konkretnegopostępowania ma­

jącego na celu osiągnięcie oglądu pewnego fragmentu rzeczywistości.

Aby jednak postępowania owe mogły być skuteczne, musi nastąpić wydzielenie odpowiedniego obszaru,w którym byłyby one obowiązujące i jako takie przynosiłyby spodziewane rezultaty. Tak więc organizacja nie jest jedyniesprawąadministrowania nauką i edukacją, lecz — i w tym chyba tkwi oryginalność refleksji Heideggera — stanowi immanentną cechę nauki: bez organizacji niemożna uprawiaćnauki, ponieważ nie ma ona swojegoświata, właściwej jej domeny, wktórej mogłaby zaistnieć.

Pomińmy tu błyskotliwy wywód Filozofa poświęcony idei „ekspery­

mentu naukowego" itemu, co różni go odantycznej koncepcji „empirii", a przejdźmydo konkluzji. Tazaś brzmi następująco: „Każda nauka jest jako badanie ufundowana na projekcie odgraniczonej dziedziny przed­

miotowej i przeto jest nieodzownie nauką szczegółową"86. Specjalizacja taka czyninaukę zdolnądo skupienia się na swoim przedmiocie, tozaś jest możliwe wpełnidopiero, „gdy możliwa stajesięjej [nauki — T. S.]

instytucjonalizacja". Rozrost owej specjalizacji stanowi — zdaniem 85 F. Nietzsche: Antychryst. Przeł. L. Staff. Warszawa [b.r. i m. wyd.], aforyzm 11.

86 M. Heidegger: Czas światoobrazu. Przeł. K. Wolicki. W: M. Heidegger: Drogi lasu. [Różni tłumacze]. Warszawa: Aletheia, 1997, s. 73. Dalsze cytaty pochodzą z tego samego źródła.

130 ~

Heideggera — „zabezpieczanie pierwszeństwa procedury nad bytem", czylipoddanie przedmiotówi problemówtakiemu oglądowi, któryczyni z nich wyłączone z całości istnienia fragmenty, wypreparowane próbki, pozbawione związku z nieogarniętym bogactwem swojego bytowego zaplecza, które Heidegger nazwałby pewnie „przyrodą i dziejami".

Trudno nie zgodzić się z Filozofem, kiedy dowodzi, żeten model nauki Zachodu upowszechniłspecyficzny typ uczonego: „Znikauczony-erudyta.

Zastępuje go badacz, którego sprawą są przedsięwzięcia badawcze".

Naukę, której istota polega na nieuchronnej instytucjonalizacji, tworzą ludzie, lecz i odwrotnie — aby mogła rozwijać swoją formułę, nauka musi wytworzyć rodzaj „pracownika naukowego", „naukowca", który nie byłby już „uczonym".

Oznacza to przede wszystkim swoistą dominację procedur nauki nad ludźmi, którzy teraz muszą dopasować się do obowiązującej matrycy, a zarazem podniesienie stopnia „zewnątrz-sterowności" człowieka zaj­

mującego sięnauką, który teraz działa głównie niew wymownym idialo- gicznym porozumieniu ze swoimi zainteresowaniami, uczniami, miejscem pracy, do którego jest przywiązany (biblioteka, laboratorium), lecz przedewszystkim funkcjonuje na zasadzie mniej lub bardziej anonimo­

wego „paktu", „kontraktu", „zobowiązania" zadzierzgniętego pomiędzy nim i instytucjami (nie ludźmi) nauki. Heideggerwspomina niektóre z owych instytucji: „Badaczowi niejestjuż potrzebna domowa biblio­ teka. Ponadto jest stalew drodze. Rozprawia na sympozjach, uczy się na kongresach. Uzależnia się od zamówień wydawców. Oni współdecydują terazo tym,jakie książki trzeba napisać". Bliższe nam czasy, wktórych nauka stała się w wielu dyscyplinach wręcz niewyobrażalnie kosztow­

na, uczyniły tęlistę znacznie bogatszą wbardziej drastycznezależności:

konsorcja farmaceutyczne zlecające badania nad związkami chemicz­ nymi zapewne w oczekiwaniu określonych wyników, wojsko poszuku­ jące w laboratoriach naukowych nowych narzędzi wojny, czy choćby zamówienia na ekspertyzy prawne mające uzasadnić pożądany przez politykówkształt rzeczywistości społecznej.

Przypominamy tekst Heideggera dlatego, że mówiono kilku zasad­ niczych dla uniwersytetu kwestiach. Po pierwsze, wytycza jasno prze­

bieg rozwoju nauki Zachodu, której uniwersytet jest jedną z najważ­

niejszych instytucji. Szczególnie mocno zatem winniśmy uświadomić sobie naturę owego procesu. „Uniwersytet — pisze Filozof — jest rze­

~ 131 ~

9*

czywisty jako organizacja, która umożliwia jeszcze iuwidacznia rozdzie­

lanie się nauk w toku specjalizacjiwraz ze szczególną jednością weksplo­

atacji". Uniwersytet nie jednoczy więc nauk, lecz wykazuje dobitnie ich rozbieżności, natomiast jako „organizacja" ma on możliwość konsolidowania i planowania badań tak, aby zapewnić maksymalny rozwój poszczególnych dyscyplin. Idąc tokiem myślenia Heideggera, powiedzielibyśmy, iż

uniwersytet nie jest w stanie zapewnić jedności nauk, ale musi bezwzględnie zadbać o powierzoną mu misję jed­

noczenia uczonych w imię osiągnięcia partykularnych celów ich

Outline

Powiązane dokumenty