• Nie Znaleziono Wyników

S t u d i a i M a t e r i a ł y Zeszyt 1. Sprawy rynku pracy Instytut Spraw Społecznych, str. 146. W arszawa 1938.

Instytut Spraw Społecznych zainicjował nowy typ periodycznego wy­

dawnictwa, w którym będą drukowane prace o charakterze bądź przyczyn­

ków, bądź specjalnych studiów, nie nadających się do w ydania w formie osobnej publikacji. Wydawnictwo to p. n. „Studia i M ateriały11 nie będzie się ukazywało w term inach z góry ustalanych; będzie ono składało się z szeregu zeszytów, oddawanych do druku w m iarę gromadzenia się prac z poszczególnych grup zagadnień. Zeszyt I tego wydawnictwa, pod redakcją E. Strzeleckiego, kierownika Działu Rynku Pracy w Instytucie, zawiera studia z zakresu zagadnień zatrudnienia i bezrobocia .

Pierwsze trzy pozycje w tym zeszycie stanowią prace St. Lewego pt.

„ S z a c u n e k b e z r o b o c i a p r a c o w n i k ó w n a j e m n y c h p o z a r o l n i c t w e m w l a t a c h 1929 — 1936“, L. Landaua pt. „Bezrobocie technologiczne w przemyśle polskim w latach 1929 — 1935“ i J. Zagórskiego pt. „Bezrobocie sezonowe robotników przemysłowych w Polsce11. Prace te są wynikiem badań, które Instytut podjął w związku z m ającą się nieba­

wem ukazać publikacją o charakterze syntetycznym, poświęconą sprawie wchodzenia do życia produkcyjnego nowych roczników młodzieży. Dwie inne prace: A. Pańskiego pt. „ M a t e r i a ł y s t a t y s t y k i p r z e m y s ł o ­ w e j w P o l s c e 11 oraz N. Czerniewskiego pt. „ P o w s z e c h n y s p i s r o l n y w o b e c p o t r z e b g o s p o d a r c z y c h r o l n i c t w a 11, dają obraz tych m ateriałów, które posiadamy, i tych, których nam brak dla zobrazowania sytuacji naszego w arsztatu przemysłowego i rolnego. Dalsze pozycje stanowi „ p r o j e k t r e f o r m y s t a t y s t k i b e z r o b o c i a w P o l s c e 11, będący wynikiem prac Komisji Specjalnej, powołanej przez P ana M inistra Opieki Społecznej przy Instytutcie Spraw Społecznych. P ro ­ jek t ten zmierza do zcalenia statystyki zatrudnienia i bezrobocia ze staty­

styką ubezpieczeniową, obejmującą dziś największą masę pracowników najemnych.

W końcu zeszytu zostało podane zwięzłe sprawozdanie, omawiające do­

tychczasowy program Instytutu w zakresie spraw rynku pracy i bezrobocia, osiągnięte wyniki w formie publikacyj i m ateriałów rękopiśmiennych oraz zamierzenia programowe na przyszłość najbliższą.

Z a g a d n i e n i e o r g a n i z a c j i b e z p i e c z e ń s t w a p r a c y . A. Ma­

zurkiewicz Str. XVI + 276, W arszawa 1938

A utor książki, podczas kilkakrotnych wyjazdów zagranicę w latach ostat­

nich, badał bezpośrednio u źródła w samych organizacjach, zajmujących się akcją bezpieczeństwa pracy, historię ich powstania i rozwoju oraz m e­

tody i wyniki działania. Dzięki tem u książka ta jest dziełem na wskroś oryginalnym i — zasięgiem swej treści — jedynym w swoim rodzaju w li­

teraturze światowej.

A p a r a ty tle n o w e d la ra to w n ic tw a i k o p a ln ia n e

„LECH" i „ L e c h -G N O M "

A p a r a t y d la d e z y n fe k c ji i o p rysk u r o i li n w w ie lu ty p a c h

P o lec a m y rów nież n asze solid n e wyroby w zak resie n a ­ rzędzi ch iru rgiczn ych i d o le c z e n ia z ła m a ń FABRYKA NARZĘDZI CHIRURGICZNYCH, WETERYNARYJNYCH

I WYROBÓW STALOWYCH OSTRYCH

A L F O N S M A N N , Spółka Akcyjna

W a r s z a w a , PI . M a ł a c h o w s k i e g o N r . 2, t e l e ł o n 6 1 0 - 2 5

PIERWSZA KRAJOWA WYTWÓRNIA O K U L A R Ó W O C H R O N N Y C H RESPIRATORÓW (masek ochronnych)

W a rsz a w a 1, G ran iczn a 11 tel. 5.43-53

f

ioleca po c e n a c h fabrycznych oku- ory ochronne oraz resp irato ry (m aski ochronne) przystosow ane ściśle do sw ych celów . K atalo g i n a ż ą d a n ie

» W A R Z A G «

Sp. z o. o.

W arszawa. Senatorska 36, tel. 281-66

(dawniej Laboralorium D-rów B-ci Hepner)

APARATY TLENOWE

HEŁMY OCHRONNE »SLOAN«

MASKI PRZECIWGAZOWE RESPIRATORY

OKULARY OCHRONNE

w ielki w ybór d la w szelkich przem ysłów P O R A D Y F A C H O W E I K A T A L O G I WYSYŁAMY NA Ż AD ANIE BEZPŁATNIE

Z a b e z p ie c z a n ie

konstrukcyj drewnianych

od grzybów owadów ognia

.. UNGUS"

Warszawa, Nowogrodzka 49, tel. 9-81-92

□ □ □ Dzień lasu a sprawa zieleńców fabrycznych

T radycyjnie ostatnia sobota kw iet­

nia jest datą wyznaczoną n a tzw.

„Dzień lasu', w którym na całym te­

rytorium k ra ju odbywają się obcho­

dy propagandy sadzenia drzew. W roku bieżącym „Dzień lasu“ był ob­

chodzony w dn. 30 kw ietnia i tym razem główny kom itet zwrócił uw a­

gę na spraw ę zieleńców fabrycznych, docierając do poszczególnych zakła­

dów pracy poprzez pism a zawodo­

we, do których skierowane zostały odpowiednie artykuły propagando­

we. Komukolwiek w ydaje się, że ro­

botnicy nie odczuwają potrzeby od­

poczynku w zieleńcu osłoniętym gru­

pą drzew, dających przyjem ny cień i dodatnio w pływ ających na zmysł wzroku — jest w błędzie. Wszędzie tam, gdzie takie zieleńce założono, robotnicy pow itali tę inicjatyw ę ze szczerym zadowoleniem. Tu i ówdzie naw et robotnicy przynoszą sami ro­

śliny doniczkowe, ozdabiając nimi sale fabryczne. W akcji tej najw y­

godniej jest współdziałać z kom ite­

tem D nia lasu, który ze szkółek le­

śnych dostarcza po m inim alnych ce­

nach lub naw et bezpłatnie sadzonek.

□ □ □ Popularyzowanie sztuki w kan­

tynach robotniczych

O ciekawej inicjatyw ie w k ieru n ­ ku popularyzow ania sztuki wśród rzesz robotniczych donosi czasopis­

mo angielskie „Industrial W elfare", zamieszczając kom unikat firm y

„School P rin ts L td“, która podej­

m uje w ynajm ow anie całych seryj reprodukcyj w ybitnych dzieł sztuki kantynom robotniczym w celu u rzą­

dzania w ystaw opracowywanych w edle racjonalnie ustalonego pro­

gram u dydaktycznego. S taraniem In ­ dustrial W elfare Association urzą­

dzono w Londynie w ystaw ę tych re ­ produkcyj w celu zorientowania zainteresow anych czynników.

W części pierwszej ukazane jest kształtow anie się zagadnienia na tle rozwoju form organizacyjnych i ewolucji pojęć we Francji, Anglii, Belgii, Niemczech, Szw ajcarii i Kanadzie. Część ta — oprócz problem atyki akcji — zaw iera obfity m ateriał inform acyjny o dobrowolnych lub opartych na za­

sadzie przym usu ubezpieczeniowego zrzeszeniach przemysłowców, o sto­

w arzyszeniach techników, o instytucjach centralnych, koordynujących akcję bezpieczeństwa pracy, muzeach, laboratoriach badawczych itp. W czę­

ści drugiej autor po stwierdzeniu, że „jako zapóźnieni i pozbawieni czasem naw et szkodliwych tradycyj jesteśm y w tym „szczęśliwym11 położeniu, że możemy czerpać z bogatego doświadczenia Zachodu, ale błędów jego nam pow tarzać nie wolno (str. 227) nakreśla wytyczne akcji w Polsce, kładąc nacisk n a „wciągnięcie w obręb czynnej w alki o bezpieczeństwo pracy wielkiej masy przemysłowych w arsztatów pracy".

K siążka inż. A. M azurkiewicza pow inna się znaleźć, jako niezbędna busola, w ręk u każdego, kto uczestniczy już bądź przystępuje do akcji bezpieczeństwa pracy.

O r z e c z n i c t w o l e k a r s k i e i n w a l i d z k i e w u b e z p i e c z e n i u s p o ł e c z n y m — P raca zbiorowa pod redakcją dra Stanisław a R u­

dzińskiego, str. V III + 436, 1938

Dzieło to o charakterze podręcznika składa się z prac lekarzy klinicystów, zajm ujących się orzecznictwem lekarskim , często od w ielu lat. W rozdzia­

łach, om awiających orzecznictwo lekarskie w chorobach poszczególnych układów i narządów, uwzględniono zasadniczo tylko choroby przewlekłe i rozpatrzono je w zakresie, zależnym od znaczenia tych schorzeń dla orzecznictwa inwalidzkiego. Poszczególne tem aty opracowano według jed­

nego planu dzieląc je na trzy części: I. Znaczenie i sposoby zbierania w ywiadów i analiza objawów podmiotowych. II. Analiza objawów stw ier­

dzonych przedmiotowo. III. D iagnostyka szczegółowa i w pływ poszczegól­

nych jednostek chorobowych n a zdolność do wykonyw ania zawodu i zarob­

kowania.

D la zaznajom ienia lekarzy z obowiązującymi ustaw am i omówiono je w rozdziale: „Orzecznictwo lekarskie n a tle ustaw o ubezpieczeniu społecz­

nym "; poddano przy tym analizie wszystkie pojęcia prawno-ubezpieczenio- we, z którym i spotyka się orzekający lekarz. Autorzy poszczególnych rozdziałów stosowali term inologię przyjętą w ubezpieczeniu społecznym.

Specjalny rozdział poświęcono omówieniu charakterystyki zawodów, w której uwzględniono charakter czynności zawodowych, w arunki pracy, wym agania i niebezpieczeństwa zawodowe oraz podano podział zawodów n a 5 grup w edług stopnia w ysiłku fizycznego, koniecznego do wykonyw a­

nia zawodu.

Książka ta jest poświęcona zasadniczo zagadnieniom orzecznictwa lekar­

skiego inwalidzkiego w ubezpieczeniu em erytalnym pracow ników um ysło­

wych i robotników, jednakże uwzględniono w niej w pew nym zakresie również orzecznictwo wypadkowe, dzięki czemu obejm uje ona właściwie całokształt orzecznictwa lekarskiego. Lekarze znajdą we wszystkich roz­

działach nie narzuconą ocenę, lecz raczej sposób podejścia, metodę, jak dojść do tej oceny.

Wydawca: Instytut Spraw Społecznych Kierownictwo: W. Adamiecki Redakcja: inż. T. Skrzywan i E. Rafalski Cena pojedyńczego numeru: zł 2.—

Prenumerata: rocznie zł 9.—, półrocznie zł 5.—. Prenumerata zbiorowa roczna: powyżej 10 egzemplarzy zł 7.20;

powyżej 100 egzemplarzy zł 6.—. Konto P.K.O. Nr. 2284

Ceny ogłoszeń: ‘/i str. zł 300.—, % str. zł 150.—, % str. zł 75.—, % str. zł 40.—

S. A. G. Z. „Drukarnia Polska", Warszawa, Szpitalna 12. Tel. 5.87-98 w dzierżawie Spółki Wydawniczej Czasopism, Sp. z o. o.

P r z e g l ą d B e z p i e c z e ń s t w a P r a c y

W Y D A W N I C T W O I N S T Y T U T U S P R A W S P O Ł E C Z N Y C H

W ARSZAW A, W ILCZA 1 « TELEFON REDAKCJI 960-42 TELEFON ADM INISTRACJI 707-41

ROK III C Z E R W I E C - - 1 9 3 8 N r 6

PRZEDRUK DOZW OLONY — Z PO W O ŁA NIEM SIĘ N A ŹRÓDŁO. PRA W A AU TORÓW ZASTRZEŻON E

N

Li W a Kongresie bezpieczeństwa pracy obecny był p. inż.

D. Vaage, kierownik Sekcji bezpieczeństwa pracy M iędzynarodow ego Biura Pracy w G en ew ie, naczelny redaktor czaso­

pisma Chronique d e la Sćcurite, organu M iędzynarodow ego Biura Pracy. Z racji sw ego stanowiska ma on możność bacznego śledzenia rozwoju akcji bezpieczeństwa pracy w e wszystkich kulturalnych krajach, to też specjalne znacze­

nie posiadają je g o uwagi na tem at postępów te j akcji w Poisce. w bezpośrednich rozmowach oświadczył on z całym, jak podkreślał, przekonaniem, że postęp dokonywujący się ostatnio w Polsce w te j dziedzinie jest bardzo duży. Z w ła­

szcza działalność instytucyj centralnych zajmujących się akcją bezpieczeństwa pracy w Poisce, jak: Zakład Ubezpieczeń Społecznych, Instytut Spraw Społecznych, W zorcownia Urządzeń Ochronnych przy Muzeum Techniki i Przemysłu — zw ra­

ca coraz żywszą uw agę zagranicy. O W zorcowni w yraził się, że dokonała w ciągu jed nego roku tyle, że wystarczyłoby tej pracy na kilka lat.

Polskie wydaw nictw a z zakresu bezpieczeństwa pracy, książki, broszury, plakaty, kalendarze — zdobyw ają uznanie w innych krajach, gdzie wzmaga się prześw iadczenie o tym, że myśl polska nie tylko nie zaniedbuje dziedziny b ezp ie­

czeństwa i higieny pracy, lecz przeciwnie, w kład je j w tym zakresie staje się ostatnio naw et większy i żywszy, aniżeli gdzie indziej.

Duża liczba uczestników na Kongresie oraz w ie lk ie zain tereso w an ie obradam i św iadczyły, zdaniem p. Vaage, że akcja bezpieczeństwa i higieny pracy w Polsce nie ogranicza się do działalności naukowo-badaw czej, wydaw niczej i propagandow ej instytucyj centralnych, lecz że sięga g łę b iej do naszego życia gospodarczego, które zaczyna reali­

zować głoszone idee.

Z okazji pobytu w Polsce p. Vaage zw iedził 7 w iększych zakładów przem ysłowych w celu zaznajomienia się ze służbą bezpieczeństwa pracy i stw ierdził, że w przedsiębiorstwach tych organizacja walki z wypadkami stoi na po­

ziom ie zachodnio-europejskim.

Bardzo natomiast krytycznie odniósł się do m etod pracy na rusztowaniach budowlanych, przy budowie domów i przy podnośnikach. Patrząc np. na pracę robotników przy odnawianiu i budow ie dom ów w W arszaw ie i innych mia­

stach dziwił się, że się stosuje u nas taką, jak się w yraził, „akrobatykę" podczas pracy.

Takie wrażenia wyniósł p. D. Vaage z pobytu w czasie Kongresu w Polsce; da im wyraz na łamach prow a­

dzonego przez siebie czasopisma, organu M iędzynarodow ego Biura Pracy; na tych wrażeniach opartą opinię będzie nam w yrabiał na gruncie zagranicznym. Opinię niew ątpliw ie dobrą, która wszakże nie upoważnia bynajmniej do przeko­

nania, że dokonaliśmy istotnie już bardzo dużo.

Postąpiliśmy nieco naprzód; cieszmy się, że działalność nasza staje się widoczna na gruncie międzynarodowym, ale pamiętajmy jednocześnie, że jesteśmy dopiero na samym początku drogi; dalszy istotny postęp wym aga coraz w iększego wysiłku nie tylko kilku instytucyj i organizacyj, ale w i e l u l u d z i p r a c u j ą c y c h w . w a r s z t a t a c h w y t w ó r c z y c h .

Z a s i ą d ź m y do w s p ó l n e g o s t o ł u '...

J. Gronwald

Szef a d m in istra c ji Z ak ład ó w O strow ieckich Czuję się upraw nionym do tego, aby dziś, na K ongre­

sie Bezpieczeństwa, stanąć tu przed Sz. paniam i i p a­

nam i i zabrać głos w dyskusji nad niezm iernie waż­

nym, tak głęboko ujętym przez p. dyr. W. A dam ieckie­

go tem atem : „W arsztat wytwórczy — ośrodkiem k u l­

tu ry pracy".

Trzy motywy skłaniają m nie do tego: pierw szym jest ten, że wówczas, kiedy pow stał projekt zorganizowania Kongresu, m iałem zaszczyt być dopuszczony przez jed­

nego z organizatorów do wym iany myśli na tem at, jakie ma być hasło Kongresu. Stanąłem wówczas na stano­

wisku, że K ongres ten nie pow inien być ograniczony wyłącznie do szczupłych ram tzw. bezpieczeństwa p ra ­ cy, pojmowanego niesłusznie pod postacią p lak atu ostrze­

gawczego, okularów, zabezpieczenia maszyn, składek ubezpieczeniowych i renty inw alidzkiej. Nie wiem, czy moje skrom ne zdanie wzięte było choć w m inim alnym stopniu pod uwagę. Jeśli tak, jestem organizatorom bardzo wdzięczny.

Drugim motywem, który mnie skłonił do w ystąpie­

nia, jest ten, że jako członek Komisji Bezpieczeństwa Pracy przy Związku P.H.Ż., m iałem sposobność obej­

rzenia i zbadania w czasie naszej podróży po hutach organizacji bezpieczeństwa pracy we wszystkich p ra ­ wie hutach Polski. W reszcie trzecim i może najw aż­

niejszym — że od la t z górą 10-ciu pracuję w wielkim przedsiębiorstw ie, leżącym przy m ałym mieście pro­

wincjonalnym . Takie położenie geograficzne daje spe­

cjalną możność obserw ow ania i poznaw ania robotnika wszechstronnie. Nie tylko w warsztacie, w czasie pracy, ale stale — i w w arsztacie, i w chwilach odpoczynku, w dzień roboczy i świąteczny, pojedyńczo i w wielkiej masie, słowem różnie, w różnych nastrojach i sytuacjach życiowych.

Praca w przedsiębiorstw ie leżącym w wielkim m ie­

ście nie daje tych możliwości. Robotnika widzi się w w arsztacie, i n a tym koniec. Tak zw ana załoga zni­

ka z chwilą gwizdka fajerantow ego w masie wielkiego m iasta i nie widzi się jej aż do rannego gwizdka dnia następnego.

Dzięki tym okolicznościom i w łasnej ciekawości m ia­

łem możność poczynić szereg obserwacyj. którym i p rag ­ nę się z państw em podzielić.

„Kto stoi w warsztacie, w czyjej obecności zdarzył się nieszczęśliwy w ypadek, ten zdaje sobie spraw ę, ten musi zdawać sobie spraw ę, że prócz s tra t bezpośrednich pow stała w tej chwili w ielka stra ta gospodarcza i spo­

łeczna — zginął lub został kaleką człowiek". Tak mó­

wił w sw ym referacie p. dyr. A ndrzej Zalewski.

P. m inister Kościałkowski stw ierdził, że dziś mamy wielką, bo około stutysięczną arm ię inw alidów pracy. Ta arm ia inwalidów to nie tylko w ielki ciężar społeczny, lecz także w ielka szczerba w tym , co najw ażniejsze dla Państw a, co najw ażniejsze dla każdego obyw atela — to w ielka szczerba w obronności Państw a.

To nie ginie „homo oeconomicus", lecz ginie człowiek.

O tym chcę mówić.

*) R eferat wygłoszony na Kongresie Bezpieczeństwa Pracy (9.10.11.IV.1938)

Z wielkiego i pięknego obrazu, który przedstaw ił w swym referacie p. dyr. W. Adamiecki, chcę wyciąg­

nąć pewne fragm enty — pewne szczegóły. Wezmę je jak gdyby pod szkło powiększające, aby je państw u po­

kazać z bliska.

W kalkulacji kosztów własnych, w kalkulacji w stęp­

nej, uwzględniam y m ateriał, robociznę, koszty w arszta­

towe i koszty ogólne — w kalkulacji ofertowej dolicza­

my do tego zysk. Różne są metody kalkulacji, bardziej i mniej precyzyjne, ale, niezależnie od system u i precy­

zji, wszędzie składow ym elem entem kalkulacji jest en er­

gia włożona w w yprodukow anie przedm iotu, k tórą m ie­

rzymy w maszyno-godzinach, kilow at-godzinach i ro- botniko-godzinach.

Kilow at-godziny są w artością niezmienną. N atom iast jeżeli chodzi o m aszyno-godziny i robotniko-godziny, skala jest bardzo szeroka. Inna jest godzina zwykłej pi­

ły, a inna precyzyjnego autom atu. Inaczej płacim y za godzinę precyzyjnego tokarza, a inaczej za godzinę po­

mocy nie fachowej. Przyzwyczailiśmy się do tego od w ielu dziesiątków lat i to jest i będzie niezmienne, je­

dynie w m iarę postępu techniki coraz bardziej precy­

zyjne i dokładne, w m iarę postępu rachunkowości co­

raz bardziej akuratnie liczone, ale poza tym — nie­

zmienne.

Jedno się zmieniło. Tu wcześniej, tam nieco później, ale wszędzie stosunkowo niedawno, jak widzieliśmy z wykresów p. inż. A. Mazurkiewicza, zaczęto zdawać so­

bie spraw ę z tego, że 200 godzin pomocy nie fa ­ chowej, czyli 25 dniówek, to cały miesiąc, przepracow a­

ny przez jednego człowieka. Stosunkowo niedaw no za­

częto się tem u człowiekowi przyglądać. Stwierdzono, że homo oeconomicus, to nie tylko 8 robotniko-godzin, że jest to człowiek, tak i sam jak wszyscy inni. Że nie tylko podm iata wióry z pod obrabiarki, ale jeszcze jada, sy­

pia, lubi pospacerować i ubrać się od święta, potrafi reagować na różne zjaw iska — gestem, rzadziej mową, a najczęściej oczami — i myśleć także potrafi.

Bardzo szczęśliwe zrobiono odkrycie. Dlatego szczę­

śliwe, że był to m om ent przełomowy. Od tej chwili po­

szliśmy już szybko naprzód.

„Jeśli nie chcemy, lub nie um iem y dostrzec społecz­

nego oblicza w arsztatu pracy, grozi nam niebezpieczeń­

stwo, że stanie się ono dla nas niezrozum iałym obli­

czem sfinksa, po którym nie w iem y czego się spodzie­

wać i którego w końcu zaczniemy się brać" — mówił p.

dyr. W. Adamiecki.

To jest, proszę państw a, niezm iernie ważne. I dlatego moment, o którym przed chwilą mówiłem, nazw ałem m om entem przełomowym. Zaczęliśmy patrzeć n a 8 robotniko-godzin, jako na człowieka. Przekonaliśm y się w pierw szym rzędzie, że z chwilą, kiedy robotnik uległ nieszczęśliwemu wypadkow i nastąpiło zatrzym anie, względnie uszkodzenie maszyny, zam ęt w warsztacie, co pociągnęło za sobą stra ty indyw idualne przedsiębior­

stw a i straty społeczeństwa. Zaczęliśmy sporządzać sta­

tystyki, zaczęliśmy te stra ty podliczać, zaczęliśmy się starać o ich zm niejszenie — i to było m om entem zw rot­

nym : rozpoczęliśmy w alkę z nieszczęśliwymi w ypadka­