• Nie Znaleziono Wyników

ROZDZIAŁ LVII

W dokumencie KRONIKA KRÓLA PANA DOM FERNANDA (Stron 39-45)

KRONIKA KRÓLA PANA DOM FERNANDA Dziewiątego Króla tych królestw

ROZDZIAŁ LVII

O tym, jak król D. Fernando zakochał się w D. Leonor Teles i ożenił się z nią po kryjomu

W czasach króla Afonsa IV i króla D. Pedra, jego syna, nie było w Portwgalii więcej jak jeden hrabia, który zwał się hrabią de Barcelos. A to hrabstwo dał wspomniany król D. Pedro D. Joao Afonsowi Telo.

Tenże miał brata zwanego Marcinem Afonso Telo, który miał dwóch synów i trzy córki, a jedna z nich zwała się D. Leonor Teles, i była żoną Joao Lourengo da Cunha, syna Martima Lou- rengo da Cunha, pana na majoracie Pombeiro.

Otóż zdarzyło się w tym czasie, że gdy panował król D. Fer- nando 11, jak wspomnieliśmy, młody, wesoły i przedni mężczyz- na, jego siostra Beatriz, córka D. Ines de Castro i króla D. Pe- dra, utrzymywała wielki dwór z dworkami, z paniami i panna- mi, córkami szlachty i wysokich rodów, bowiem nie było wów- czas królowej ani innej infantki, pod której łaską mogłyby się schronić.

Z powodu głębokiego uczucia narodziło się w królu takie prag- nienie, by ją pojąć za żonę, że postanowił sobie z nią się ożenić, rzecz dotąd nie widziana. Cóż jeszcze można o tym powiedzieć?

Wystąpiwszy do papieża o zezwolenie na ślub, spędzali czas na grach i rozmowach, przeplatanych pocałunkami i uściskami oraz innymi rozrywkami tego rodzaju, że niektórzy gotowi byli po- wziąć nieuczciwe podejrzenie co do dziewictwa infantki.

Wówczas zaczęto omawiać małżeństwo między królem D. Fer nandem a infantką aragońska, które nie doszło do skutku, jak to już powiedzieliśmy. Potem przyszedł pokój między królem D. Henrykiem i królem D. Fernandem, przy czym ustalono, że ten ostatni ożeni się z jego córką, infantką Leonorą, która mu zostanie oddana za pięć miesięcy.

11 Fernando nosił przydomek Formoso, czyli Piękny.

Gdy zawarł taki pakt z infantem D. Henrykiem jako nieod- wołalny i znajdował się w Lizbonie, zdarzyło się, że przybyła tam D. Leonor, żona Joao Lourenco da Cunha, aby spędzić kil- ka dni ze swoją siostrą D. Maria, która była dworką infantki [Beatriz]. Król D. Fernando, jako że miał zwyczaj bardzo często odwiedzać infantkę, swoją siostrę, kiedy na jej dworze zoba- czył D. Leonor, piękną, strojną i o powabnym ciele, mimo że już przedtem ją dobrze znał, dopiero wówczas zaczął pilnie zwra- cać uwagę na jej piękne rysy i wdzięki. I porzucając wszelkie miłowanie i zadowolenie, jakie mógłby mieć od innej kobiety, w tej się zaczął kochać nadzwyczajnie. Tak był zraniony miło- ścią do niej, w którą całe serce włożył, że co dzień bardziej po- większała się jego rana, nie odkrywał jednak nikomu tej tak wielkiej skłonności, jaka w jego sercu zaczęła zamieszkiwać.

Nie minęło wiele czasu, a Joao Lourengo przesłał polecenie żonie, aby wróciła do niego, a już miała z nim syna zwanego Alvaro da Cunha. Gdy król D. Fernando usłyszał, że Joao Lou- renco ją wzywa, bardzo był niezadowolony tym posłaniem, jak człowiek, któremu nigdy nie przeszła chęć zaspokojenia swojej miłości. I będąc zmuszony ją odkryć, porozmawiał z D. Marią, siostrą D. Leonor, mówiąc jej, aby tak uczyniła, by siostra nie wyjechała, [na przykład] udając, że jest bardzo chora, i by z taką wiadomością wrócili do męża ci, co po nią przyjechali. Jasno mówiąc o swym pożądaniu, powiedział D. Marii, że wolą jego jest mieć [D. Leonor] za żonę i pragnie jej bardziej niż wszy- stkich córek królewskich, jakie są na świecie.

D. Maria, rozsądna i ostrożna, usłyszawszy to bardzo się za- niepokoiła, widząc, że z tego powodu król chce zaniechać mał- żeństwa z infantką Kastylii; a co więcej, jej siostra była mę- żatką i żoną dobrego szlachcica, wasala króla Fernanda. Dlatego zaczęła mu bardzo odradzać. Król odpierał wszystko, co mu po- wiedziała; a co do małżeństwa z D. Leonor, powiedział, że uczy- ni tak, iż pozbędzie się ona swojego męża. Odparła D. Mariaj że chociażby siostra rozstała się z mężem, niech on nie myślij że stanie się jego nałożnicą. Ale król, przejęty miłością do D. Le- onor, przysiągł D. Marii, że nie będzie z nią spać pierwej, nim się z nią nie ożeni po separacji od męża.

Wokół tego wymienili wiele racji i choć bardzo się wysilała, by odwieść go od tej miłości i zmienić jego zamiary, na nic się to zdało, raczej wydawało się, że bardziej się w nich utwierdzał.

Więc opowiedziała D. Maria siostrze wszystko, co usłyszała od króla, i obie postanowiły porozmawiać ze stryjem. Temu też nie udało się przekonać króla. Dowiedziała się o tym infantka, której opowiedzieli to we trójkę w wielkim sekrecie. I skończyło się na tym, że postąpili zgodnie z wolą króla, poszukali sposobu, by ją uwolnić od męża z powodu pokrewieństwa, co łatwo zna- leźć w rodzinach szlacheckich, choć wielu mówiło, iż Joao Lou- renco otrzymał dyspensę od papieża. Ale widząc, że nie wypa- dało mu upierać się przy tym zbytnio, postarał się sprawę za- łatwić szybko i korzystnie, a potem udał się do Kastylii dla bezpieczeństwa swego życia.

I pewne jest, że zanim król spał z D. Leonor, wziął ją za żonę w obecności jej siostry i innych, którzy byli wtajemniczeni.

[Dom Fernando zawiadamia króla D. Henryka Kasty lijskiego, że rezygnuje z zaślubin z jego córką. Kasty lijczyk przyjmuje to do wiadomości, utrzymując inne klauzule traktatu.]

ROZDZIAŁ LX

O tym, jak lud Lizbony rozmawiał z królem o jego ślubie, i o odpowiedzi, jaką król dał

O skłonności i amorach, którymi król D. Fernando darzył w Liz- bonie D. Leonor Teles, zaraz poszła fama po całym królestwie i mówiło się, że jest jego żoną, z którą śpi, i że ożenił się z nią po kryjomu.

Bardzo się nie podobał wszystkim na tej ziemi sposób, w jaki król w tej sprawie postąpił, i nie tylko wielkim panom i

szlach-cię, którzy kochali swoją służbę i honor, ale także pospolity lud wielce to odczuł. Na nic się zdały racje, jakie panowie z Rady dawali mówiąc, że nie było dobrze żenić się z taką kobietą jak ta, która jest żoną wasala królewskiego, poniechawszy mał- żeństw z infantkami, córkami królów jak król Aragonu i król Kastylii, mogących tyle honoru przynieść jemu, a korzyści kró- lestwu. Ale widząc, że ich rada nie skutkuje, przestali mu mó- wić o sprawie.

Ludzie w królestwie, mówiąc o tych nowinach w miejscach, gdzie kto zamieszkiwał, gromadzili się grupami, jak to w zwy- czaju, obwiniając bardzo zauszników króla i wielkich panów, że mu na to pozwalają. A jako że ci nie powiedzieli mu tego, co należy, mówiono, że lud powinien się zebrać, aby pójść i mu to powiedzieć.

A między tymi, co najwięcej o tym rozprawiali, znajdowali się mieszkańcy miasta Lizbony, gdzie król wówczas przebywał;

ci tak daleko się posunęli, że zobowiązali się na naradzie, iż pójdą królowi powiedzieć [co należy], zaraz wybierając za swe- go przywódcę i rzecznika pewnego krawca zwanego Fernao Vas- ques, człowieka, który umiał mówić i był dość zręczny, by to powiedzieć. Zgromadziło się pewnego dnia ze trzy tysiące rze- mieślników różnych zawodów, i konnych, i pieszych, i wszyscy poszli z bronią do zamku, gdzie przebywał król, czyniąc wielką wrzawę, gdy mówili o tej sprawie.

Król dowiedziawszy się, że ci ludzie przybyli i jaki był po- wód tego przybycia, kazał ich zapytać przez swego zausznika, czego chcą i z jakiego powodu przybyli. A Fernao Vasques od- powiedział w imieniu wszystkich, mówiąc:

— Przyszli tutaj, bo im powiedziano, że pan ich, król, wziął za żonę Leonor Teles, żonę Joao Lourenco da Cunha, swojego wasala. A ponieważ nie przynosi mu to zaszczytu, ale raczej przyczynia wiele troski Bogu, szlachcie i całemu ludowi, więc oni, jako prawdziwi Portugalczycy, przyszli mu powiedzieć, aby wziął sobie za żonę jakąś córę królewską, tak jak przynależy jego stanowi. I że jeśli nie chce ożenić się z córką królewską, niech weźmie córkę jakiegoś szlachcica w swoim królestwie, do wyboru, z którą by miał dzieci z prawego łoża, by panowały

po nim, ale nie brał cudzej żony, bo to jest coś, na co oni nie mogą się zgodzić. Ani nie powinien im tego brać za złe, gdyż nie chcą stracić tak dobrego króla z powodu złej kobiety, która go zaczarowała.

Było tam wielu, którzy mówili to wszystko na różne sposoby, mimo że Fernao Vasques przemawiał za wszystkich. A król ka- zał im dać taką odpowiedź:

Że im bardzo dziękuje za przyjście i za racje, jakie dla jego dobra wyłożyli. Że w tym przypadku rozumiał, iż postępowali jako dobrzy i wierni Portugalczycy, dbali o jego honor. Że nie pojął D. Leonor za żonę ani Bóg tego nie chce, ale ponieważ nie może im odpowiedzieć natychmiast, jak należy, gdyż przedtem musi zasięgnąć dobrych rad, więc niech przyjdą dnia następne- go do klasztoru św. Dominika w tym mieście, a tam porozma- wia z nimi o tym i rozstrzygnie sprawę razem z nimi.

Fernao Vasques powiedział wszystkim, że to bardzo dobra odpowiedź i aby zgodzili się pójść następnego dnia do klasztoru św. Dominika. Rozeszli się wówczas wszyscy, zadowoleni z od- powiedzi, przysięgając i mówiąc, że jeśli król jej nie zechce od- dalić, zabiorą ją siłą i zrobią tak, że król jej więcej nie zobaczy, i że jeśli wielu przyszło uzbrojonych, jeszcze więcej ich przyj- dzie następnego dnia.

ROZDZIAŁ LXI

jak król nie chciał mówić z ludem, tak jak obiecał, i ukradkiem odjechał z miasta

Nie wątpcie, że to zbiegowisko, które lud czynił, podobało się bardzo wszystkim ze szlachty i zaufanym królewskim, bo wie- dzieli, że czyniono to z miłości honoru i w służbie dla niego, a jako że król nie przejmował się wcale ich radami, myśleli, że

tą drogą zostanie zmuszony do odsunięcia od siebie D. Leonor.

Następnego dnia zebrało się wielu ludzi w kruchcie kościoła św. Dominika, dokąd król miał przybyć, aby wysłuchać od ludu racji, dla których to małżeństwo nie było dobre. Między wielo- ma, co przyszli, byli wszyscy z Casa do Desembargo [wyższego sądu królewskiego]. I Fernao Vasques, który miał przemawiać, powiedział do nich, gdy król nie nadchodził:

— Panowie, poruczyli mi ci ludzie, którzy tu się zebrali, bym powiedział królowi panu naszemu kilka rzeczy, które, jak są- dzą, są związane z jego honorem i służbą dla niego. A ponieważ jest pisanym prawem, że gdy są obecne strony główne, urząd prokuratora nie działa w tym, co strony mają do powiedzenia, przeto wy, którzy jesteście głównymi stronami w tej sprawie i których to dotyczy bardziej niż nas, powinniście mówić, a nie ja. Ale mimo że tak jest, powiem to, co mi polecono, skoro wy sami nie chcecie do tego przyłożyć ręki, pokazując, że mało się przejmujecie honorem króla pana naszego i służbą dla niego.

Gdy tak wszyscy czekali i mówili wiele i różnych rzeczy w tej sprawie, dowiedział się o tym król w swej siedzibie. I wi- dząc, jak są poruszeni i jakie racje na ogół wysuwają przeciw temu małżeństwu, nie chciał tam iść i wyjechał z miasta z D. Le onor w największej, jak to było możliwe, tajemnicy. A w dro- dze mówił:

— Patrzcie na tych mieszczan zdradzieckich, jak się gro madzą! Na pewno gdybym tam poszedł, chcieliby mnie schwy- tać.

Ci, którzy oczekiwali przed klasztorem, kiedy się dowiedzieli, że król odjechał w taki sposób, poczuli, że z nich zadrwiono.

i pełni wściekłości rzucali brzydkie słowa przeciw temu mał- żeństwu.

I nie tylko w Lizbonie, ale w Santarem i Alenąuer, i Tomarze, i Abrantes, i w innych miejscach królestwa ludzie mówili wszy- stko co najgorsze na temat tego małżeństwa. D. Leonor, którą to martwiło, gdyż obawiała się, że z powodu tych zgromadzeń i mów król ją porzuci, kazała szpiegom dowiedzieć się, którzy najwięcej przeciw niej mówili, i skłoniła króla, by ich kazał pojmać i ukarać.

I tak zostało uczynione, bo potem w Lizbonie pojmano Fer nao Vasquesa, tego krawca, o którym słyszeliście, i innych. Nie- których ścięto i pozbawiono majątku, inni uciekli. A to samo nastąpiło w innych miejscowościach królestwa. Zaś wielu ta- kim, którzy uciekli z tego powodu, król później przebaczył i nie ponieśli kary.

W dokumencie KRONIKA KRÓLA PANA DOM FERNANDA (Stron 39-45)

Powiązane dokumenty