• Nie Znaleziono Wyników

ROZDZIAŁ LXII

W dokumencie KRONIKA KRÓLA PANA DOM FERNANDA (Stron 45-53)

KRONIKA KRÓLA PANA DOM FERNANDA Dziewiątego Króla tych królestw

ROZDZIAŁ LXII

O tym, jak król D. Fernando publicznie pojął D. Leonor za żoną i została nazwana królową Portugalii

Jechał król przez swe królestwo spokojnie, wioząc ze sobą D. Le- onor, aż przybył do prowincji Entre Duro e Minho, do klasztoru zwanego Leca, który należał do zakonu Szpitalników. Tam po- stanowił król pojąć D. Leonor publicznie za żonę, a w dzień na to wybrany wszystkim obwieszczono w imieniu króla:

— Przyjaciele, dobrze wiecie, że małżeństwo jest jednym ze szlachetnych sakramentów, jakie Bóg na świecie nakazał, aby nie tylko królowie, ale i inni ludzie żyli w stanie łaski, a królo- wie żeby mieli prawowity ród, który następnie po nich obejmie sukcesję na tronie i w królewskim rządzeniu, jakie Bóg im dał.

Dlatego król pan nasz, chcąc żyć w tym stanie, jaki mu przy- należy, i rozważywszy, że wielce szlachetna D. Leonor, córka D. Martima Afonsa Tela i D. Aldoncy de Vasconcelos, pochodzi z królewskiego rodu,12 a także iż wszyscy wielcy i najwięksi szlachcice tego królestwa są z nią w jakimś stopniu

spokrew-12 Leonor Teles była córką Martima Afonsa Telo de Meneses pochodzącego od Fruela II, króla Leonu i Galicii, oraz Aldoncy de Vasconcelos, praprawnuczki drugiego króla Portugalii Sancho I (1154—1211). Bratanica Joao Afonsa Telo de Meneses, hrabiego de Barcelos, siostra Joao Afonsa Telo de Meneses, Goncala Telesa de Meneses i Marii Teles de Meneses stała się żoną króla Fernanda w maju 1372 r. Zmarła w Kastylii w 1386 r.

nieni i doznawszy od króla takiego zaszczytu poczują się tym bardziej zobowiązani pomagać mu w obronie tej ziemi; i zwa- żywszy poza tym, że wspomniana D. Leonor jest kobietą bardzo dla niego odpowiednią z powodów wyżej podanych, omawiał z nią sprawę małżeństwa i dlatego chce ją pojąć publicznie tymi słowami, jakie nakazuje święty Kościół, i zamierza dać jej grody i miejscowości we władanie, by mogła utrzymać, jak jej należy, zaszczytny stan królowej.

Więc pojął ją król wobec wszystkich i rozgłoszono po kró- lestwie, że jest jego żoną, co wielkim i małym sprawiło okrutną przykrość.

I dał jej król zaraz Vila Vicosa i Abrantes, i Almadę, i Sintrę, i Torres Vedras, i Alencuer, i Atouguaia, i Óbidos, i Aveiro, i królewskie dobra Sacavem, i Frielas, i Unhos, i Terra de Mer les w Riba do Douro. Odtąd była nazywana królową Portugalii i na rozkaz króla całowali jej rękę wszyscy z wielkich ro- dów, jacy byli w królestwie, tak mężczyźni, jak kobiety, i przy- jęły ją jako panią wszystkie grody i miejsca jej posiadłości.

Jednakże prócz infanta D. Dinisa, mimo że był młodszy od in- fanta D. Joao.13 Ten nie chciał całować ręki D. Leonor i z tego powodu król D. Fernando chciał go uderzyć sztyletem. Jego [D. Dinisa] guwerner, Gil Vasques de Resende, i Aires Gomes da Silva, guwerner królewski, przeszkodzili temu, nie bez tego, żeby król, wściekły na infanta, nie powiedział:

— Wstydu nie ma! Pocałowali rękę królowej, mojej żony, infant D. Joao, który jest starszy od niego, a także wszyscy szlachcice królestwa, a tylko on jeden mówi, że nie pocałuje, i żeby to ona jego całowała w rękę!

I w ten sposób infant D. Dinis był jakby zbiegiem na dworze, gdy tymczasem infanta D. Joao bardzo kochali i lubili król i kró- lowa, bowiem będąc najwyższym po królu w królestwie zgodził się dobrowolnie całować rękę królowej, dać przykład i pokazać drogę wielu innym wysokiego stanu, by czynili to samo. Jednak jakiejkolwiek by byli kondycji, wszyscy w królestwie czuli wiel- kie niezadowolenie z tego powodu.

13 Obaj byli przyrodnimi braćmi króla, synami Ines de Castro.

ROZDZIAŁ LXIII

Różne racje, jakie wypowiadano o małżeństwie króla D. Fernanda

Kiedy już stało się wiadome w królestwie, że król publicznie ogłosił małżeństwo z D. Leonor i wszyscy całowali jej rękę jako królowej, lud zdumiał się bardzo tym czynem, o wiele bardziej niż początkowymi wieściami. Przedtem bowiem, chociaż nie- którzy to podejrzewali po godnym i pełnym szacunku zacho- waniu się króla wobec niej, nie mieli jednak pewności, czy była jego żoną, czy nie; i wielu myślało, że król znudzi się nią, a po- tem weźmie sobie taką żonę, jaka przystała jego królewskiemu stanowi. I ci, i tamci mówili o tym różne rzeczy, zdumiewając się, że król nie rozumie, jak mało ceni sam siebie, skoro zado- wala się takim małżeństwem. A niektórzy mówili, że król lepiej by zrobił, gdyby ją miał przez jakiś czas, a potem ożenił się z inną kobietą.

I pozostawiając na boku gadanie wielu prostaczków, którzy chwalili ten związek twierdząc, że nie ma w tym nic dziwnego, co król uczynił, i że już innym się przydarzył podobny błąd z powodu wielkiej miłości do niektórych kobiet, powiedzmy krótko, co mówili ludzie znający się na rzeczy i wspierający się na rozsądku.

Twierdzili oni mówiąc o tym, że takie uczucie było do odrzu- cenia, szczególnie przez królów i panów, którzy bardziej niż kto- kolwiek pomniejszali się związkami takiej miłości. Bowiem już starożytni uczyli, że król powinien wziąć pod uwagę w kobiecie, którą ma poślubić, głównie szlachectwo pochodzenia, a kto po- stąpi wbrew temu, nie kieruje się zdrowym rozsądkiem, lecz głupotą, chyba że obyczaj ludzki w takim przypadku da mu miano rozsądnego. A ponieważ król D. Fernando córki tak świet- nych królów, którzy mu je dawali za wielce zaszczytne mał- żonki, zostawiał po to, aby wziąć D. Leonor, z którą wiązało sią

tyle przeciwnych temu racji, słusznie powinien do takich być zaliczony.

Inni mówili, że jest to podobne do bólu, który człowiekowi daje jednocześnie przyjemność i nieprzyjemność, i że wszyscy ludzie doświadczeni zgadzali się, iż każdy mężczyzna zakochany cierpi na rodzaj głupoty. A to z dwóch powodów: pierwszy, bo u niektórych jest to sprawa nieodłączna od innych form głu- poty, u tych głupot? jest powodem takich miłości; drugi, bo cnota właściwej oceny, która jest cesarzową innych władz duszy w stosunku do rzeczy odczuwalnych, jest tak chora u takich ludzi, że przedmiotu sprawy, który widzi, nie osądza, jakim jest, ale takim, jakim mu się wydaje, uważając brzydką za ładną, za korzystną taką, co mu przynosi szkodę. Dlatego cały sąd ro- zumu co do takiego przedmiotu jest wypaczony w ten sposób, że cokolwiek by mu doradzano, może to dobrze przyjąć, ale gdy chodzi o kobietę, która mu się podoba, nie przyjmuje żad- nej dobrej rady, jaką mu dają, jeśli ta rada brzmi, aby ją zo- stawił i przestał się nią zajmować, raczej sprawia mu to więk- szy ból, który przewyższa cały zdrowy rozsądek. A jeśli rada pochodzi od osoby, na której może się zemścić, czyni to, jak to uczynił D. Fernando, kazał bowiem ukarać niektórych spośród swego ludu, którzy w tym przypadku dobrze mu doradzili, jak już słyszeliście.

ROZDZIAŁ LXIV

O sprzeczce, jaką król miał z jednym ze swojej Rady na temat małżeństwa z królową Leonor

Przebywając z D. Leonor, zanim ją poślubił, król D. Fernando niekiedy rozmawiał ze swoimi zausznikami mówiąc, jako prag- nie pojąć ją za żonę i żeby mu powiedzieli w tej sprawie, co

im się wydaje, sprawdzając, czy znajdzie kogoś, kto by mu do- radził tak, jakby sobie życzył.

I pewnego dnia rozmawiał z dwoma z nich mówiąc, że jego wolą było wziąć ją za królową, ale zanim to uczyni, chciał od- być z nimi naradę.

— Panie — powiedzieli — nie wypada, abyśmy mówili o tym, bo widzimy was już tak bardzo przywiązanym do niej i rozu- miemy, że nigdy innej kobiety nie będziesz miał poza nią, a na- wet niektórzy wśród nas zapewniają, że już ją pojęliście za żonę. A jeśli o naszą radę chodzi, to nikt, kto pragnie waszej służby i honoru, nie doradzi wam tego małżeństwa z wielu po- wodów. Jednak jeśli macie ochotę w każdym wypadku wziąć ją za żonę, żadna dobra rada na nic się nie zda.

Po kilku dniach wziął ją król [za żonę], jak powiedzieliśmy i w niewiele dni potem powiedział do jednego ze swej Rady, że żałuje tego małżeństwa. Ten odpowiedział:

— To się stało z waszej winy i dlatego, że mieliście ochotę to zrobić. Nie uczyniliście tego z braku rady.

— To prawda — powiedział — że wielu mi odradzało, ale chciałem, żeby postąpili ze mną tak, jak jego zausznicy postą- pili z moim dziadkiem, D. Afonsem.

— Jak to było?

— Powiem wam — powiedział król. — Kiedy mój dziad za- czął panować, więcej miał upodobania do rozrywki jako młody człowiek, którym był, niż do rządzenia królestwem. Gdy wszy- scy z Rady zebrali się w Lizbonie, aby mówić o sprawach do- tyczących rządzenia królestwem i dobra ludu, opuścił Radę i po- jechał na polowanie w okolice Sintry, i pozostał tam około mie- siąca. Ci z Rady, kiedy zobaczyli, że na początku swego pano- wania tak mało zwraca uwagi na sprawy, które powinien roz- strzygać dla dobra i korzyści ludu, uznali to za zły początek.

Kiedy król powrócił i poszedł do Rady, po rozmowie na temat polowania, które odbył, powiedział mu jeden w imieniu innych:

"Panie, niech nie będzie tak, abyście postępowali w sposób taki, jak postąpiliście jadąc na polowanie na cały miesiąc i opuszcza- jąc na tyle dni swoją Radę, gdzie jesteście tak potrzebni, gdy tu pozostajemy bez was, z małą dla was korzyścią i służbą.

Z łaski waszej postępujcie odtąd w inny sposób. Inaczej..." „Co inaczej?" — zapytał on. „Inaczej — odparli — wierzajcie, że poszukamy innego, by panował nad nami, który będzie dbał o utrzymanie narodu w prawie i sprawiedliwości i nie zaniedba rzeczy, które ma obowiązek czynić, jadąc na miesiąc polować konno i pieszo." Król rozgniewał się bardzo słysząc to i krzyknął:

„Jak to? Moi ludzie będą mi się sprzeciwiać. Oni mieliby mi zrobić coś takiego?" — „Wasi ludzie — odparli — jeśli zrobicie coś, czego nie powinniście." Król wyszedł z Rady bardzo nie- zadowolony i poszedł sobie. Ale potem wszystko przemyślał i uznał, że mu to powiedzieli dla jego dobra, przyznał im rację i miał ich za dobre sługi. A ja — rzekł król D. Fernando — chciałem, abyście wy z mojej Rady uczynili mi to samo: skoro widzieliście, że nie było zaszczytne dla mnie to małżeństwo, trzeba było się na nie nie godzić.

Zausznik, który rozumiał, że król to mówił głównie po to, aby usłyszeć jego odpowiedź, a nie myśli tego szczerze, odparł:

— Panie, teraz bardzo to dobrze rzekliście. Ale mogło się zdarzyć, że gdyby ci z waszej Rady sprzeciwili się w taki spo- sób, jak mówicie, otrzymaliby od was odpowiedź nie tylko w słowach, ale i w czynach gorszą od tej, jaką otrzymali tamci od króla D. Afonsa, waszego dziada.

Król odpowiedział, że nie, bowiem uważałby, że dobrze się stało, przestali więc mówić o tym i przeszli do innych spraw.

ROZDZIAŁ LXV

O tym, jak królowa D. Leonor Teles pożeniła niektórych szlachciców królestwa i wywyższyła tych ze swego rodu

Ta królowa D. Leonor, gdy król pojmował ją za żonę, była mło- dą kobietą, w kwiecie wieku, ciała proporcjonalnego: miała

wdzięczne i dworne maniery i takie rysy twarzy, jakie zwykle się uznaje za piękne, tak więc żadna kobieta nie mogła się z nią wówczas równać wyglądem i słodyczą mowy [...], miała wiele zręczności, aby wzmocnić swą pozycję, starając się pozyskać za- równo tych wysokiego rodu, jak i niższego, prowadząc ze wszy- stkimi przyjazne rozmowy, okazując wiele uprzejmości i świad- cząc wiele dobrodziejstw. A ponieważ dobrze wiedziała, jako nie podobało się ludowi, że została królową, co jawnie się oka- zało w Lizbonie i w innych miejscach, i ponieważ miała wąt- pliwości co do niektórych wysokiego stanu, starała się mieć po swej stronie wszystkich największych w królestwie, czy to przy pomocy [kojarzenia] małżeństw czy [nadawania] wysokich urzę- dów oraz fortec w tych dobrach, jakie im dawała, co zaraz usły- szycie. A już specjalnie wywyższyła tych ze swego rodu: jed- nego ze swych braci, D. Joao Afonsa Telo, wysunęła na admi- rała, a drugiego, D. Goncala Telesa, uczyniła hrabią Neivy i Fa- rii, miejscowości znajdujących się w prowincji Entre Douro e Minho; zaś co do synów swego stryja, hrabiego D. Joao Afon- sa [de Barcelos], jednego, D. Joao, zrobiła hrabią de Viana, a drugiego D. Alfonsa [po śmierci jego ojca] — hrabią de Bar- celos 14; a że był bardzo młody, dała mu jako wychowawcę ry- cerza, którego zwano Vasco Peres de Camóes; sprawiła też, że jej szwagra, D. Henryka Manuela [de Vilhena] uczyniono hra- bią de Seia, a D. Alvara Peresa de Castro — hrabią de Arraio- los; zadbała, aby godność mistrza zakonu Santiago przypadła D. Fernandowi Afonsowi de Albuquerque, bratu żon jej braci, a godność mistrza zakonu Chrystusowego dano jej siostrzeńco- wi, synowi jej siostry D. Marii, którego zwano D. Lopo Dias.

Również za jej sprawą wszystkie zamki i lepsze fortece w kró- lestwie dano tym, co należeli do jej rodu. A ponieważ Lizbona jest głównym miastem królestwa i kto ją posiada, wie, że po- siada całe królestwo, sprawiła, że dano twierdzę tego miasta hrabiemu D. Joao Afonso Telo, jej bratu, i tak uczyniła, że wszyscy wielcy panowie i co dzielniejsi w mieście stali się jego wasalami, jak Martim Afonso Valente, który miał swój zamek,

14 Po przedwczesnej śmierci młodzieńca tytuł przeszedł w 1382 r. na brata Królowej, admirała D. Joao Afonsa Telo.

Estevao Vasques Filipe, Afonso Eanes Nogueira, Afonso Fur tado Capitao, Afonso Esteves de Azambuja, Antao Vasques. Ci rycerze, a także wielu giermków, których w mieście było dużo i bardzo godnych i dzielnych, jak Pero Vasques z Pedra Alcada i Pedro Eanes Lobato oraz inni, o których nie będziemy mó- wić, wszyscy byli wasalami hrabiego. Poza tym wielu ludzi po- łączyła więzami małżeńskimi; wydała za mąż swoją siostrę, D. Joanę, co była nieślubnym dzieckiem i przeoryszą klasztoru w Santos, za Joao Afonsa Pimentel i dała jej gród Braganca w dobra dziedziczne; pewną młódkę, Enes Dias Botelha, swoją krewną, którą miała na dworze, wydała za Pera Rodriguesa da Fonseca i dała jej zamek w Olivenca; Martima Gongalvesa de Ataide ożeniła z Mecią Vasques Coutinho, której dała zamek w Chaves, a Fernao Goncalesa de Sousa ożeniła z D. Tareją de Meira, dając jej zamek w Portelu; Goncala Vegas de Ataide ożeniła z Beatriz Nunes, córką Nuno Martinsa de Goes i Blanki de Avelal [...]. Ożeniła również Goncala Vasquesa Coutinho z jedną z córek Goncala Vasquesa de Azevedo, natomiast jego syna, którego zwano Alvaro Goncalves, ożeniła z jedną z córek Joao Fernandesa de Andeiro, którego zrobiła hrabią de Ou- rem. Wiele innych małżeństw skojarzyła wśród szlachty i wiel- kich panów królestwa, aby jej byli przychylni i aby nie nara- zić się na ich nieżyczliwość; nie było tedy nikogo, kto by nie skorzystał z jej dobrodziejstw i nie został wywyższony. Była bardzo hojna i szczodra dla tych, co ją prosili o łaski, więc nikt z tych, co przychodzili, nie odszedł z próżną nadzieją. Poza tym była hojna w jałmużnach i litościwa dla wszystkich. Ale wszystko, co czyniła, wniwecz się obróciło, kiedy poznali, że była służebnica Wenus i chowana na jej dworze; a oszczercy oskarżali ją, że wszystkie jej dworki udawały wielce miłosierne, aby pod płaszczem dobroczynności ukrywać niecne uczynki.

[Dowiedziawszy się, że D. Fernando w tajemnicy po- rozumiał się z księciem Lancasteru Janem z Gandawy, pretendentem do tronu Kastylii, aby go zaatakować, D. Henryk, król Kastylii, po nieudanej próbie uniknię- cia wojny postanowił przejąć inicjatywę. Wkroczył do

Beiry, doszedł do Coimbry, skąd D. Fernando wycofał się do Santarem i schronił za murami miasta. Nie na- potykając na opór ruszył do Lizbony. Inne siły kastylij- skie w tym czasie zajęły region Minho na północy

W dokumencie KRONIKA KRÓLA PANA DOM FERNANDA (Stron 45-53)

Powiązane dokumenty