• Nie Znaleziono Wyników

ROZDZIAŁ XCIX

W dokumencie KRONIKA KRÓLA PANA DOM FERNANDA (Stron 67-76)

KRONIKA KRÓLA PANA DOM FERNANDA Dziewiątego Króla tych królestw

ROZDZIAŁ XCIX

O tym, co się zdarzyło infantowi D. Joao z niedźwiedziem i dzikiem, gdy polował konno

Król D. Fernando bardzo lubił polowania na grubego zwierza, gdziekolwiek by się dowiedział, że były dobre, znajdując w tym wielką przyjemność i rozrywkę. A ponieważ doniesiono mu, że na ziemiach Beiry i w okolicach Riba de Coa były dobre polowania, bo pełno niedźwiedzi i dzików, wybrał się z całym swoim domem i dworem królowej, z wielu łowcami wraz z bry- tanami i psami gończymi, i ruszył w drogę do tej okolicy.

A gdy uczynił wielkie łowy, zdarzyło się pewnego dnia, że infant spotkał się z bardzo wielkim niedźwiedziem i tak się do niego przybliżył, chcąc go zranić z małej odległości, że nie- dźwiedź wsparł się silnie na nogach i uniósł przednie łapy, aby go wyrzucić z siodła. Infant, gdy to zobaczył, wzniósł się wysoko nad siodłem, aż opadł całkiem na przednim łęku, a nie dźwiedź wyciągając końce łap, aby go schwytać, dosięgnął tyl- nego łęku siodła tawarskiego24 (jakiego wówczas się używało), ściągając łęk wraz z wielkim kołczanem z zadu konia.

Infant pomimo tego nie popuścił mu i bez łęku, z rannym koniem, obrócił się ku niemu, by na niego natrzeć, i nie od- stąpił go, aż nadbiegli inni z oszczepami i pomogli go złapać.

Innym razem zdarzyło mu się, że wytropił bardzo dużego dzika, którego znalazł z wielkim trudem, przeszedłszy długą drogę dniem i nocą, co go bardzo zmęczyło. Kiedy go wytropił, kazał jednemu ze swych paziów, co mu nosił oszczep, by po- biegł szybko zwołać jeźdźców i łowców, i wszystkich nagania- czy, a także by mu przyprowadzili dwa brytany, które tak kochał, że sypiał z nimi w jednym łóżku. Jeden zwał się Bravor i dał mu go jego brat, Mistrz zakonu Avis. Drugi nazywał się

24 Wyrabiane w miejscowości Tavara siodło o wysokich łękach.

Rabez i przysłał mu go Fernao Peres de Andrade, wuj Rui Freire, tego z Galicii.

Zrobiło się bardzo późno, kiedy cała kompania się zebrała, bo przychodzili z daleka. I po rozdzieleniu zasadzek infant po- został w jednej z nich i kazał puścić psy na trop. Ale nic nie wytropiły, bo dzik tymczasem uciekł i nie było go w okolicy.

Trwało to tak długo, że infant, zmęczony, nie mógł powstrzy- mać się od snu. Jego paź, który trzymał brytany, również zmorzony snem, towarzysząc mu zasnął. Ale zanim to zrobił, jako że nie słyszał głosów łowców ani poszczekiwania psów na wzgórzu, chcąc spać spokojnie, zawiązał smycze brytanów jedną na nodze, a drugą wokół pasa.

W tym czasie, zmęczony okrutnym upałem, jaki panował, nadszedł wielki dzik, bezpiecznie i bez towarzystwa psów goń- czych czy brytanów, a pojawił się na skraju lasu, obok zasadzki, gdzie infant i paź leżeli w uśpieniu.

Otóż musicie wiedzieć, że ten brytan Bravor, pełen odwagi i innych doskonałości swej natury, był tak wyuczony, że bez smyczy biegł za koniem z pyskiem przy strzemieniu, bez względu na szybkość, z jaką koń galopował, i nie rzucał się na dzika ani na niedźwiedzia czy inne zwierzę, jak tylko wówczas, gdy mu kazano to zrobić.

I kiedy dzik tak się zjawił, drugi brytan Rabez zerwał się, ale Bravor leżał dalej. A widząc, że dzik nadchodzi, a jego nie spuszczają, Rabez rzucił się w las ciągnąc za sobą pazia i dru- giego brytana.

Na ten hałas obudził się infant i kiedy zobaczył młodzieńca oraz brytany w takim położeniu, a dzika umykającego, dostał napadu furii tak wielkiego, że nie może być większy. Podbiegł chyżo z nożem myśliwskim wyciągniętym z pochwy i przeciął smycze przywiązane do pazia. Gdy odciął smycze, brytany rzu- ciły się łapać dzika w gęstwinie leśnej. Kiedy infant nadbiegł, dzik już się prawie wymknął brytanom, które się zaplątały w niskiej dębinie. Ale gdy dzik, nie chcąc mu stawiać czoła, umykał, infant natarł. I wówczas jego ręka wykonała najpię- kniejszy rzut oszczepem, jaki kiedykolwiek widziano czy o jakim słyszano wśród łowców, bowiem grot oszczepu trafił

w mięśnie uda, przebił kości i ścięgna i wszedł z całym drzew- cem aż do łopatki.

Wiele różnych przypadków, dobrych i złych, mu się zdarzyło w jego polowaniach na grubego zwierza, o których długo by mówić. A tak jak był znakomitym myśliwym na grubego zwierza, był również łowcą z różnymi rodzajami ptaków, jak jastrzębie, sokoły i krogulce, z chartami na zające i lisy oraz z okazałymi podengami25. On sam uczył je polować, a wszyscy bardzo cenili znakomitą i gorliwa pracę jego w tej dziedzinie.

ROZDZIAŁ C

O tym, jak infant D. Joao zakochał się w D. Marii, siostrze królowej, i jak się z nią ożenił po kryjomu

Infant żyjąc w ten sposób, wesoło i wedle woli, zapragnął pewnej damy zwanej D. Marią, siostry królowej D. Leonor.

Ta D. Maria była dawniej żoną Alvara Dias de Sousa, wiel- kiego pana z królewskiego rodu, dobrego rycerza i cieszącego się estymą. A jak niektórzy twierdzą w swoich opowieściach, król D. Pedro miał stosunki z pewną damą, z którą Alvaro Dias sypiał, więc w obawie przed wielkim gniewem, jaki po- wziął król D. Pedro z tego powodu, i że zechce uczynić coś niebezpiecznego i niehonorowego, Alvaro Dias wyjechał z kró- lestwa i po pewnym czasie zmarł naturalną śmiercią.

Dona Maria została wdową w pełni młodości, piękna, dworna i pełna wdzięku, protegująca wielu szlachciców ze swojej ro- dziny i innych co lepszych, nagradzająca każdego zgodnie z jego zasługami i przyjmująca ich z wielką uprzejmością. Miała wielki dwór dam i panien, i pokojówek, i innej służby, tak samo giermków i wielu urzędników. Była szczodra i uczynna

25Podengo — pies do polowania wodnego, obecnie rzadki, przypomina du- żego teriera, biały w ciemne łaty. W Polsce nieznany.

dla wszystkich. Miała serce i bogactwo, by to robić, bo godność mistrza zakonu Chrystusowego dostała dla swego syna, D. Lopo Diasa [de Sousa] z tym, że dochody były w jej posiadaniu, nie licząc wielkiej ilości odziedziczonych dóbr, ruchomych i nie- ruchomych, i wielkich dobrodziejstw królowej, jej siostry.

Infant, który często ją widywał, zważywszy na jej urodę i wysoki stan, na wdzięk, który zdaniem wszystkich wiele jej dodawał, zaczął ją kochać naprawdę. I rozważywszy szcze- gółowo to uczucie, sekretnie jej kazał wyjawić swą miłość.

Ale istniało wiele przeszkód w spełnieniu jego pragnienia, dama bowiem była bardzo rozsądna i śmiała, dyskretna i dobrze strzeżona, i odpowiedziała mu broniąc się dobrymi i dwornymi racjami.

Infant, którego serce stale dręczone było myślą o tej skłon- ności, musiał stale o nią się ubiegać. Tak się zachowywał, że ona, prześladowana przez niego, zdecydowała się poprosić go o coś, czego w innym wypadku nie odważyłaby się mu przed- stawić. Kazała mu powiedzieć przez niejaka Margaritę Loure- nco, służebną infanta, że ponieważ twierdzi, iż tak ją kocha, pośle do niego ambasadora, tak jak wypada, aby im służył za pośrednika, i niech wierzy wszystkiemu, co ów ambasador powie w jej imieniu. I że tym sposobem będzie mógł zaspokoić swoje pragnienie, ale nie w inny sposób.

Porozmawiała tedy z pewnym godnym szlachcicem, zwanym Alvaro Pereira, z którym infant bardzo się przyjaźnił, a który również był bliskim przyjacielem D. Marii, opowiadając mu wszystko, co infant wiele razy kazał jej powiedzieć i co dotąd wydarzyło się w tej sprawie, prosząc go, by oznajmił infantowi w jej imieniu, że skoro tak ją kocha w słowach, niech to również okaże w czynach: niech się z nią ożeni i ona wtedy zrobi wszy- stko, co on zechce, wie bowiem dobrze, że rozsądniejsze byłoby ich małżeństwo niż króla D. Fernando z jej siostrą Leonor.

I że jeśli on chce postąpić z nią inaczej, niech szuka gdzie indziej szczęścia i nie mówi jej więcej o tej sprawie, bo nie chce tego słuchać ani mu nie da żadnej dobrej odpowiedzi.

Mówią niektórzy nie zagłębiając się w szczegóły, że gdy infant to usłyszał, zaraz się pobrali w tajemnicy. Ale inny

autor, którego racje nie są do odrzucenia, dodaje, co następują

D. Maria jako osoba rozsądna pomyślała, że infant D. Joao podda się zgodnie z ogólną regułą, która mówi, że mężczyźni w takich wypadkach ulegają, i że wstąpienie jego na drogę, na którą wszedł D. Fernando z jej siostrą, jest sprawą łatwą i niczym nadzwyczajnym. I sprawiła, że infant pewnej nocy od- wiedził ją po kryjomu, zabierając ze sobą tylko jednego gierm- ka. A poza tym, że była wystarczająco piękna i godna pożądania, przyszykowała siebie i komnatę tak godnie na tę okazję, że żaden rozsądny mężczyzna nie mógłby pochopnie się założyć, iż wyjdzie stamtąd wcześnie.

Gdy tylko przyszedł infant, przyjęła go pewna kobieta z domu D. Marii i zabrała go ukradkiem tam, gdzie ona prze- bywała. A kiedy wszedł i zobaczył ją oraz poczynione przy- gotowania, by przyjąć go jak gościa, wydało mu się, iż każda rzecz błagała go, by pozostał tam tej nocy, co w owej godzinie zdwoiło siłę jego życzliwości i miłości.

Kiedy wszedł, po pierwszych słowach powitania powiedziała mu tak:

— Panie, dziwię się bardzo, że powiadomiliście mnie o swej życzliwości i miłości w sposób, w jaki to uczyniliście, co powin- niście byli zrobić tylko w zamiarze ożenku ze mną, a nie w innym. Wszak dobrze wiecie, że jestem siostrą królowej, córką tego samego ojca i tej samej matki, a co do naszego szlachec- twa wiecie dobrze, ile go mamy, tak ze strony ojca, jak i ze strony matki, tak od Telesów, jak i od Menesesów, którzy od królów pochodzą. Wiecie również, że byłam żoną Alvara Dias de Sousa, który był bardzo sławnym rycerzem i z królewskiego rodu, a od niego mam syna, który jest mistrzem zakonu Chry- stusowego i jednym z najświetniejszych panów Portugalii. Czyż więc, panie, wydaje się wam rozsądne postąpić tak niesławnie z taką kobietą jak ja, jakbym była istotą godną pogardy? Do- prawdy, panie, wydaje mi się, że powinno wystarczyć moje po- krewieństwo z infantką, waszą siostrzenicą 26, abyście się na to

26 To znaczy z Beatriz, córką króla Fernanda i Leonor Teles, siostry Marii.

Beatriz urodziła się w 1373 r. Ślub Infanta z Marią nastąpił więc po roku 1373.

W 1379 r. Maria Teles została zamordowana.

nie odważyli. I wiedzcie, że z tego powodu mam do was pre- tensje. Sprowadziłam was tutaj, aby wam to wszystko powie- dzieć, bo wydaje mi się, że gdybym wam to kazała powiedzieć przez kogoś, nie dałabym upustu mojemu bólowi. Bo wielce powinniście się wstydzić, że kazaliście się o mnie ubiegać, jakbym była kobietą o bardzo złej sławie.

A mówiąc to okazywała wzruszenie i chęć do płaczu (co ko- bietom łatwo przychodzi), prosząc, aby poszedł sobie wcześnie tą drogą, jaką przyszedł, bo chociaż mu się wydaje, że jest sama, ma towarzystwo bliżej, niż on myśli.

Infant, przyciśnięty pożądaniem, które na bok usuwa wszelki rozsądek niezależnie od stanu, do jakiego się należy, przytwier- dzał wszystkiemu, co mówiła, utrzymując jednak, że jego ubie- ganie się o nią nie jest dla niej żadnym dyshonorem. Ale kiedy chciał zacząć mówić z nią o innych rzeczach, bliższych jego za- miarowi, powiedziała, że nie będzie więcej słuchać jego słów, lecz go prosi, aby uczynił jej łaskę i poszedł sobie.

Gdy skończyła się rozmowa, kobieta, która go wpuściła do środka, powiedziała do infanta:

— Panie, dobrze wam mówi moja pani: ożeńcie się z nią, skoro tu jesteście. Nic w tym nie będzie złego, bo widzicie sami, że król, wasz brat, wziął za żonę jej siostrę i ma z nią dzieci, które mają dziedziczyć królestwo. Któż wam weźmie za złe małżeństwo z nią, która jest kobietą młodą, godną i po- chodzi z rodu powszechnie znanego. Ponadto królowa, jej sio- stra, tyle wam przyda ziemi i godności, że będziecie mogli żyć w znamienitej kondycji. A i wasz ojciec, król D. Pedro, w ten sam sposób potajemnie ożenił się z waszą matką D. Ines i po jej śmierci przysiągł, że była jego żoną27, abyście wy i wasz brat stali się prawowitymi synami. Więc nie widzę powodu, abyście tego nie uczynili, chyba że z braku woli ku temu.

Infant, ogarnięty szaleństwem i bez reszty opanowany prze- konaniem o swej miłości, na widok takich ponęt, jakie widział, zaczął je mieć w wielkiej cenie i pragnął bardzo tych, które

27 Historycy portugalscy nie uważają Ines de Castro za żonę Pedra i najpew- niej nią nie była. Jednakże oświadczenie Pedra spowodowało, że synowie Ines nosili tytuły infantów, którego to tytułu nie mógł mieć Mistrz zakonu Avis, ich przyrodni brat.

nie były widoczne. Do tego stopnia, że ogień uczucia zapalił się w dwójnasób i spowodował, iż ten krótki czas rozmowy wydał mu się bardzo długą nocą.

Wówczas okazja zechciała dokończyć tego, co zaczęła wola, jego miłe pragnienia przyzwoliły i oświadczył, że ją przyjmie i uważa za żonę. I tak się stało, bowiem istotnie zaraz z nią zawarł ślub w obecności Alvara Dantesa i innych, którym bardzo ufał. Ci wkrótce sobie poszli, a on tam pozostał. I jedno zaspokoiło pragnienie drugiego, po czym bardzo wczesnym świtem, tak aby w miarę możności uniknąć rozgłosu, odjechał zadowolony, a ona też nie była smutna.

ROZDZIAŁ CI

O tym, jak królowa rozmawiała z hrabią D. Joao Afonso o sprawach ją interesujących, i o racjach, jakie przedstawiła infantowi D. Joao

Rzecz ta przez pewien czas była ukrywana, ale z biegiem czasu, jako że sekret wykroczył poza nich dwoje, było nieuniknione, iż zrodzą się głosy i pogłoski, że infant sypiał z D. Marią i przy- jął ją za żonę. Rozeszła się wieść od jednego do drugiego, aż dowiedzieli się o tym król i królowa, i bardzo się to im nie podobało, szczególnie królowej, która powiedziała, że wolałaby widzieć siostrę zamężną za zwykłym rycerzem niż za infantem.

Król odpowiedział, że skoro ci dwoje są zadowoleni, niech jej to nie martwi, bo jego to mało frasuje.

A powód, dla którego to się nie podobało królowej, był ten, że widziała, jak siostrę wszyscy lubią, a infanta D. Joao lud i szlachta kocha tak samo jak króla, i myślała, że sprawy mogą się tak ułożyć, iż panować będzie infant D. Joao, i wtedy jej siostra zostanie królową, a ona sama będzie odsunięta od władzy i panowania, tym bardziej że król nie był całkiem

zdrowy i więcej było oznak, że nie pociągnie długo, niż zapo- wiedzi długiego życia.

Tak oto, dla tych i innych powodów, widząc, że siostra może wznieść się bardzo wysoko, nie posiadała się z zazdrości i za- częła okazywać jej mniej łaski, niż to miała w zwyczaju, a i infant nie doznawał od króla takiego przyjęcia, jakie ów dawniej mu gotował. I to dotyczyło nie tylko ich, bo również Mistrzowi zakonu Avis król i królowa nie okazywali życzliwego oblicza z powodu wielkiej sympatii i miłości, którą, jak wie- dzieli, żywił dla infanta.

Czas mijał, ale królowa nie zapomniała o sprawie infanta i swojej siostry. I aby całkowicie usunąć szkodę, jaka dla jej honoru i stanu mogła wynikać z powodu takiego małżeństwa, poszukała sposobu, aby dać do zrozumienia infantowi, że chcia- łaby go widzieć ożenionego z jej córką, infantką D. Beatriz.

To, co zamierzała, opowiedziała swemu bratu D. Joao Afonsowi, który był jej bardzo oddany z powodu wielkich łask, jakie od niej otrzymywał; on zaś tak miał pokierować sprawami, aby infant dowiedział się o tym.

Hrabia, nakłoniony przez królową, zaczął prowadzić częstsze rozmowy z infantem i okazywał się większym jego przyjacie- lem niż przedtem. I pewnego dnia, kiedy rozmawiali o rze- czach sekretnych, powiedział mu hrabia, że wie, jako to kró- lowa, chcąc podnieść jego stan i godność, pragnie widzieć go ożenionym ze swą córką, infantką D. Beatriz, twierdząc, że skoro Bóg chciał, by nie miała syna, który by odziedziczył kró- lestwo po śmierci króla, jej pana, ona wolała widzieć swą córkę poślubioną jemu niż księciu de Benavente28, który był Kastylijczykiem; sprawiedliwsze jest bowiem, by odziedziczyły królestwo, należące kiedyś do ich rodziców i dziadów, dzieci infanta D. Joao i jej córki infantki D. Beatriz, a nie ci z rodu króla D. Henryka, od którego Portugalia tyle zła i strat zaznała.

Ale że bardzo ją martwi przeszkoda, jaka istnieje, szepczą

23 Był to Fadrique, bastard Henryka II de Trastamara. Tak planowano w 1376, gdy Beatriz miała 3 lata. Ale już w 1380 r. powstał plan wydania jej za syna Juana I, króla Kastylii, następcy Henryka II. Wreszcie Beatriz wydano w 1383 r.

za samego króla Juana I.

bowiem, iż D. Maria, jej siostra, jest poślubiona infantowi, i stąd nie może się spełnić to, czego tak bardzo pragnie.

Gdy infant usłyszał słodkie słowa hrabiego, który długo się o tym rozwodził, tak sformułowane, by zrodzić szkodliwe owo- ce, zaraz lekkomyślnie uwierzył w to, co było mu tak przyje- mne, wyobrażając sobie wielkie honory i wielkie korzyści, jakie mogły mu przypaść. A poniważ pragnienie panowania, jak wie- cie, nie wzdraga się przed popełnieniem rzeczy przeciwnych rozumowi i prawu, infant nie mógł już myśleć o niczym innym, tylko o tym, by ożenić się z infantką, a pozbyć się D. Marii śmierć jej zadając.

A gdy żył tym tylko zajęty, zanim opowiedział o tym ko- mukolwiek, królowa i hrabia porozmawiali z Diogo Afonso de Figueiredo, szafarzem infanta, i z Garcia Afonso, komandorem z Elvas29, który wówczas należał do jego Rady. I wśród nich wszystkich — nie wiadomo, czy ze strony infanta, czy ze strony innych — rozpowszechniono bardzo brzydkie kłamstwo, które zupełnie się nie zgadzało z uczuciami D. Marii: powiedziano infantowi, że słusznie może ją zabić, bo będąc jego przyjętą żoną, o czym było wiadomo, spała z innym. Z powodu takich rad nie przestał już infant myśleć o małżeństwie ze swoją siostrzenicą i o zerwaniu małżeństwa z D. Marią za pomocą śmierci. I tak się sprawdziło przysłowie: „Kto chce psa zabić, o wściekliznę go oskarża." Bowiem gdy tylko rozeszła się między nimi wieść o takim świadectwie, postanowił infant w głębi serca pozbawić ją wcześnie daru życia.

29 E l v a s — miasto i twierdza blisko granicy Kastylii.

W dokumencie KRONIKA KRÓLA PANA DOM FERNANDA (Stron 67-76)

Powiązane dokumenty