• Nie Znaleziono Wyników

Sednem sprawy jest tutaj kwestia tego, co odróżnia akty naoczne od aktów nienaocznych, „pustych”. Co mają właściwie te pierwsze, czego nie mają te drugie, a co może stanowić o tak znamiennej między nimi różnicy?

Pewna naiwna odpowiedź, której można tu udzielić, brzmiałaby, że akty naoczne charakteryzują się pewnym bogactwem treści, której brakuje aktom „pustym”, aktom „samego tylko myślenia” (bloßes Meinen)*7. Pomyślana wszak tylko róża nie cieszy nas pełnią swej różanej treści, i na tym polega przewaga, która ma nad nią róża naocznie dana. A jeżeli udajemy się w daleką podróż do Kolonii — by podjąć przykład podany przez Husserla48 — to czy nie dlatego, że sama myśl o tym niezwykłym mieście, jego arcybiskupiej katedrze,

postrzegalna i stanowiłaby zmysłowy odpowiednik owego „i”. Dlatego właśnie wspom­

niany przykład Sokołowskiego — dom i ogród — nie może być uważany za szczęśliwy.

Zob. D . L o h m a r : Grundzüge eines Synthesis-Modells der Auffassung'. Kant und Husserl über den Ordnungsgrad sinnlicher Vorgegebenheiten und die Elemente einer Phänomenolo­

gie der Auffasung. „Husserl Studies” 1993, Vol. 10, s. 128.

47 Husserl daje niekiedy assumpt do takich przypuszczeń: zob. np. Hua XIX/2, 607 n. W tych wypadkach jednak stawia wyraźnie owo „bogactwo” (Fülle) obok treści (Materie), zamiast uważać je za jej część.

48 I to podany jako „prototyp interpretacji stosunku między znaczeniem a naocz- nością”. Hua ХГХ/11, 659.

jego piwie Kölsch, jego romańskich kościołach, jego muzeach, jego karnawale, jego archiwum Husserla, jego niemieckim homoseksualiz­

mie, którego jest stolicą, jego moście na Renie, jego dialekcie, jego odwiecznej rywalizacji z Düsseldorfern, jego siedzibie głównej Radia Zachodnioniemieckiego49, jego grobie Jana Dunsa Szkota — nie przynosi nam całego tego bogactwa przeżyć, jakie dałby nam osobisty kontakt z nadreńską metropolią?

Odpowiedź ta, na pozór tak przekonująca, jest jednak błędna, jak stwierdzamy po krótkim zastanowieniu. Naocznie dana róża lub naocznie dana Kolonia dają nam tylko szansę zobaczenia więcej, niż potrafimy o nich pomyśleć. Myśl o róży znajduje w widoku róży swoje

— jak mówi Husserl — wypełnienie (Erfüllung)50 i podobnie myśl 0 Kolonii — w widoku tego miasta. Gdy widziane niewyraźnie z oddali zarysy dwóch wież katedry zapowiadają miasto, myślimy: „to Kolonia, to właśnie chciałem zobaczyć”, i właśnie to przeżycie speł­

nienia jakby epistemicznego oczekiwania można najlepiej zrozumieć, gdy się przyjmie, że treści obu tych przeżyć są, wbrew pozorom, tożsame. To prawda, że po kilku dniach i nocach -— czy może latach

— obcowania z tym miastem możemy się czegoś o nim nauczyć, ale wymaga to nie tylko szerokiego otwarcia oczu, lecz przede wszystkim powzięcia jakiejś myśli; myśli, której treść, pod warunkiem że zapa­

miętana, będzie gotowa do pomyślenia na nowo nawet i bez odpo­

wiedniej naoczności. Tym tłumaczy się i to zadziwiająco pospolite

— również wśród ludzi najinteligentniejszych — zjawisko „patrzenia 1 niewidzenia”: można latami mieszkać w Kolonii czy w Kalkucie i mimo to nie wiedzieć o tych miastach więcej niż ktoś, kto nigdy w nich nie postawił stopy. Można jechać do najdalszych krajów, spotykać najciekawszych ludzi, uczestniczyć w najdziwniejszych spek­

taklach, lecz pomimo to niczego nowego się o nich nie nauczyć, myśleć o nich nadal w sposób, w jaki się o nich zawsze myślało. Tak się przecież często dzieje; może nawet — jak mawiają Anglicy — more often than not... Ale — jak autor zauważył wcześniej — życie co­

dzienne obfituje w sytuacje, w których nie jest wcale konieczne —

45 Westdeutscher Rundfunk.

50 Zob. np. Hua XIX, 567.

a nawet nie byłoby pożądane — dostrzeganie więcej niż tyle, ile się właśnie dostrzec miało czy spodziewało. Oto szukałem przed chwilą klucza i teraz go mam — jego naoczność wystarcza mi, nie musi mnie uczyć o niczym więcej. Wnikliwa kontemplacja klucza w poszukiwa­

niu jego cech nie ujętych w „pustej” myśli, żywioną podczas jego poszukiwań, tylko by mi przeszkodziła w czynieniu dalszego z niego użytku. Jak powiada nauczyciel z Moraw: „To, co dane naocznie w spostrzeżeniu lub wyobrażeniu, stoi nam przed oczami w tych dokładnie określeniach, w jakich było przedmiotem naszej intencji jako [tylko] pomyślane.”sl

Musi to jednak być — jak wspomniałem wcześniej — uważane za sytuację typową, charakterystyczną, ale nie jedynie możliwą. Znalezio­

ny klucz, wysiadająca z pociągu siostra czy odwiedzona po latach Kolonia mogą nas jednak czymś zaskoczyć. Wtedy nie będą już, rzecz oczywista, „stały [...] przed oczami w tych dokładnie określeniach”, w których ich oczekiwaliśmy. Typowa jednak jest sytuacja — myśli Husserl — kiedy o nich pamiętamy. Kluczem do zrozumienia stanowi­

ska jest tu dostrzeżenie, za Husserlem, że nie wszystko w „treści” aktu intenqonalnego jest na tej samej płaszczyźnie, czyli równouprawnione.

Dokładnie tak samo jak dla ontologa esenq'alisty nie wszystkie atrybuty bytu będą stały na tym samym poziomie (będzie on odróżniał między istotą bytu, jego cechami — propria — oraz jego cechami akcydentalnymi, by nie mówić o dalszych rozróżnieniach), zarówno dla Husserla, jak i każdego epistemologa podążającego śladami wielkiego Morawianina, niektóre elementy „treści” aktu będą mniej ważne lub inaczej ważne niż inne. Husserl nieufnie odnosi się do słowa

„treść” (Inhalt) i ujmuje je chętnie w cudzysłów, np. w tytule piątego Badania52 gdy chce zaznaczyć, że bierze je w jakimś niesprecyzowa- nym sensie, a spośród wielu sensów, które precyzuje, wyróżnia się najbardziej to, co nazywa „materią aktu”. „Materia” aktu — definiuje Husserl w jednej z nielicznych prób zdefiniowania czegoś, prób, które

51 „Genau als so bestimmtes steht uns das in Wahrnehmung oder Imagination Angeschaute vor Augen, wie es auf der Seite des Denkens intendiert war.” Hua XIX/1, 522.

52 „Über intentionale Erlebnisse und ihre »Inhalte«.”

doprowadził prawie do końca — to ten element aktu, „który dopiero nadaje mu odniesienie do czegoś przedmiotowego, i to nadaje w tak doskonałej określoności, że określony jest nie tylko przedmiot, do którego dany akt się odnosi, ale również sposób, w jaki się odnosi.

Materia [...] aktu jest tkwiącą w jego fenomenologicznej treści odręb­

nością, która nie tylko sprawia, że akt ten ujmuje daną przed- miotowość, ale również decyduje o tym, jako co on ją ujmuje, jakie przypisuje jej cechy, relacje, formy kategorialne. To dzięki swojej materii akt ma ten a nie inny przedmiot [...]; to ona jest poniekąd [przynależnym do aktu] sensem ujęcia przedmiotu (lub w skrócie: sen­

sem ujęcia).”53

Nie zbłądzimy chyba, jeżeli mowę o „sposobie, w jaki akt odnosi się do swojego przedmiotu”, powiążemy z tym, co Husserl nieco wcześniej mówi o różnicy między „przedmiotem, tak, jak jest inten- dowany” (ider Gegenstand, so wie er intendiert ist), i „przedmiotem, który jest intendowany” (der Gegenstand, welcher intendiert ist)5*: kto np. intenduje pewien przedmiot znany powszechnie jako „Wilhelm von Hohenzollern”, intenduje go tak lub inaczej, np. jako cesarza Niemiec, jako syna cesarza Fryderyka III, jako wnuka królowej Wik­

torii czy jeszcze jakoś inaczej55. Trudniej jest z ową „fenomenologicz­

ną treścią” aktu — Husserl zdążył nam przecież powiedzieć, że przez

„treść realną fenomenologiczną” (reelle[r] phänomenologische[r] Inhalt)

— a w pierwszym wydaniu nawet „treść realną, czyli fenomenogiczną (deskryptywno-psychologiczną)” ([...] oder [...] (deskriptiv-psychologi­

schen)) — chce rozumieć wszystkie, konkretne czy abstrakcyjne, części

53 ,,[W]as ihm [dem Akt — W.Ż.] allererst die Beziehung auf ein Gegenständliches verleiht, und zwar diese Beziehung in so vollkommener Bestimmtheit, daß durch die Materie nicht nur das Gegenständliche überhaupt, welches der Akt meint, sondern auch die Weise, in welcher er es meint, fest bestimmt ist. Die Materie [...] ist die im phänomenologischen Inhalt des Aktes liegende Eigenheit desselben, die es nicht nur bestimmt, daß der Akt die jeweilige Gegenständlichkeit auffaßt, sondern auch, als was er sie auffaßt, welche Merkmale, Beziehungen, kategorialen Formen er in sich selbst ihr zumißt. An der Materie des Aktes liegt es, daß der Gegenstand dem Akte als dieser und kein anderer gilt, sie ist gewissermaßen der [...] Sinn der gegenständlichen Auffassung (oder kurzweg der Auffassungssinn).” Hua XIX/1, 429 n.

54 Hua XIX/1, 414.

55 Hua XIX/1, 414 n.

przeżycia intencjonalnego56. Dopiero w przypisie do odpowiedniego miejsca w drugim wydaniu mityguje się i unieważnia to „czyli”, prze­

cinając więź między fenomenologią a psychologią opisową, przyzna­

jąc, że „fenomenologiczne” to wprawdzie nadal „opisowe”, ale nieko­

niecznie „realno-psychologiczne”, i zostawiając sprawy w swoistym zawieszeniu57.

Niemniej zasadnicza teza o zachowywaniu się materii aktu jako pewnego „twardego jądra” aktu na wskroś różnorodnych treści ta­

kich samych (czy nawet tych samych) aktów, jej wśród tych treści niezmienniczości, pozostaje. W piątym Badaniu (gdzie właśnie gim­

nazjalista z Ołomuńca oficjalnie wprowadza pojęcie materii aktu) w licznych nawrotach powraca on do tej właśnie tezy. Stanowi ona, jak zresztą należy tego oczekiwać w nowej wersji Bolzanowskiej Wis­

senschaftslehre, którą są przecież Badania logiczne, jedną z tez cen­

tralnych, bez których zbudowanie takiej „teorii nauki” musi, zgodnie z naturą rzeczy, graniczyć z niemożliwością. Husserl uczy np., że materia jest jednym z tych czynników, które sprawiają, że jeden pod­

miot w różnym czasie, a kilka podmiotów w tym samym czasie, może, czy mogą, mieć to samo przedstawienie lub wypowiadać to samo twierdzenie58.

Co to jednak znaczy: mieć to samo przedstawienie czy wypowia­

dać to samo twierdzenie? Na ten temat gimnazjalista z Ołomuńca wypowiada się niezbyt jasno i nie stroni od kolistości. Wyobraże­

nie kry lodowej, jakie ma on, Husserl, jest oczywiście różne — jak przyznaje — od wyobrażenia kry lodowej, jakie ma Nansen, ale zasadniczo (wesentlich) — zasadniczo zaś to tyle, co: zgodnie z „sen­

sem [przedmiotowego] ujęcia”, czyli „zgodnie z materią”59 — jest to jedno i to samo przedstawienie60. Wierny wspomnianemu duchowi

s<s Hua XIX/1, 411.

57 Choć zob. Hua XIX/1, 356—361.

58 ,,[E]s könnte ein Individuum zu verschiedenen Zeiten oder es könnten mehrere Individuen sei es zur selben oder zu verschiedenen Zeiten, dieselbe Vorstellung [...]

haben, dieselbe Behauptung aussprechen.” Hua XIX/1, 418.

59 Hua XIX/1, 432.

60 Być może wywody Husserla o materii, „tożsamości przedstawień” należy rozu­

mieć jako skomplikowaną definicję implicytną jednego z tych terminów lub obu.

Bolzana, Husserl nie próbuje wcale dowodzić, że jeden podmiot w różnym czasie lub kilka podmiotów w tym samym czasie miewają czy mogą miewać to samo przedstawienie itd. — on to traktuje jako fakt pierwotny, dany, samooczywisty, który wymaga tylko wyjaś­

nienia. Nie bez pewnego wzruszającego patosu powiada on np., że prawda — która zawiera się w pojęciu poznania, wiedzy i nauki — nie przysługuje przelotnemu zjawisku pozna(wa)nia, ale „jego samotoż- samej treści, temu idealnemu czy ogólnemu czemuś, co mamy na myśli, gdy mówimy: poznaję, że a + b = b + a, i niezliczeni inni poznają to samo”61.

Niezależność materii aktu od wszelkich przypadkowo towarzyszą­

cych temu aktowi treści przedstawia też wyjątkowo poglądowo i do­

bitnie entuzjastyczny Husserl na tym oto przykładzie: „Gdy słyszę nazwisko »Bismarck«, to dla rozumienia tego słowa w jego jednolitym znaczeniu jest zupełnie obojętne, czy owego wielkiego męża wyob­

rażam sobie w kapeluszu o miękkim rondzie i płaszczu, czy w mun­

durze kirasjerów, [i] czy w ogóle fantazja podsuwa mi jakiekolwiek unaoczniające obrazy.”62

Trzeba też pamiętać, że epistemologia, którą w Badaniach logicz­

nych rozwija Husserl, nie jest autonomiczna względem semantyki.

Badania logiczne są nauką o nauce, tę zaś uprawia się za pomocą znaków — dlatego też jest ona „ukonstytuowana z tego jednego homo­

genicznego materiału, jest idealnym splotem znaczeń”63. Znaczenia

Być może zaś chodzi tu o jedną z postaci kolistości, która czasami wydaje się zasad­

niczym rysem ontologicznym pewnych dziedzin rzeczywistości. Zob. J. В a r wis, L. Mo s s : Vicious Circles. On the Mathematics o f Non-well-founded Phenomena. (Stan­

ford 1996) oraz W. Ż e ł a n i e с: Fathers, Kings and Promises. Husserl and Reinach on the

„a priori". („Husserl Studies” 1992, Vol. 9, s. 147—177).

61 ,,[S]ondem dem identischen Inhalte desselben, dem Idealen oder Allgemeinen, das wir alle im Auge haben, wenn wir sagen: ich erkenne, daß a + b = b + a ist, und unzählige andere erkennen dasselbe.” Hua XVIII, 155. Zob. też Hua XIX/1, 49.

62 „Wenn ich den Namen Bismarck höre, so ist es für das Verständnis des Wortes in seiner einheitlichen Bedeutung völlig gleichgültig, ob ich mir den großen Mann im Schlapphut und Mantel oder in Kürassieruniform, ob ich mir ihn nach Maßgabe dieser oder jener bildlichen Darstellungen in der Phantasie vorstelle.” Hua XIX/1, 103.

63 „P]st [...] aus diesem einen homogenen Stoff konstituiert, sie ist eine ideale Kom­

plexion von Bedeutungen.” Hua XIX/1, 100.

(Bedeutungen) zaś to — jak uczy Husserl — przedmioty idealne, tożsame we wszystkich aktach rozumienia danego znaku, takiego jak np. zdanie „я jest liczbą przestępną”64, które we wszelkich swoich jakże przecież różnorodnych użyciach, przez tę samą osobę w różnym i przez różne osoby zarówno w tym samym, jak i w różnym czasie znaczy jedno i to samo w najściślejszym sensie tego słowa65. Dalej w piątym Badaniu okazuje się, że to materia aktu jest właśnie zna­

czeniem, jeżeli akt ten nadaje znaczenie (bedeutungsverleihend) zna­

kowi66. Husserl często traci — jak się wydaje — z oczu możliwość istnienia aktów, które nie są aktami „nadającymi znaczenie”, tak że nie zawsze wiadomo, w jakim zakresie jego analizy również takich aktów mają dotyczyć. Jedna z dróg usunięcia tej niejasności wiedzie przez przypisanie Husserlowi poglądu, że wszystkie akty intencjonalne są wyrażalne lub zasadniczo wyrażalne (w znakach), a więc potencjal­

nie wszystkie one są „nadającymi znaczenie” (bedeutungsverleihend).

Inna droga — być może bardziej badawczo płodna — prowadzi przez przyjęcie założenia, że w myśl Husserla analizy jego dotyczą wszyst­

kich aktów intencjonalnych bez wyjątku i bez rozróżnienia na te, które są aktualnie nadającymi znaczenie (bedeutungsverleihend), i te, które są takie jedynie potencjalnie, ponieważ akty, które faktycznie nadają znaczenie, czynią to, gdyż są już uprzednio dobrze uformo­

wane; akty nie stają się zatem takimi, jakimi je Husserl opisuje, dopiero dzięki temu, że stają się „nadającymi znaczenie” (<bedeutungs­

verleihend); przeciwnie, akty mogą nadawać znaczenie dzięki temu, że wykazują w pełni ukształtowaną strukturę aktu. Bo chociaż na tych nieco tendencyjnych przykładach, jakimi posługuje się Husserl — np.

zdanie „я jest liczbą przestępną” — nie widać tego zbyt wyraźnie, to jednak to, czy każde inne zdanie będzie znaczyło „to samo w najściś­

lejszym sensie tego słowa” tylko wtedy, gdy będzie przez wszystkich, którzy się nim biernie czy aktywnie posługują — w tym samym czy

64 Hua XIX/1, 104 n.

65 ,,[I]m strengsten Sinne des Wortes.” Hua XIX/1, 105.

66 Hua XIX/1, 431. Chodzi o nadawanie znaczenia konkretnemu znakowi w kon­

kretnej sytuacji posługiwania się nim, a nie np. o coś w rodzaju konstruowania definicji projektującej.

też w różnym czasie — „brane w najściślej tym samym znaczeniu”. Bo przecież takie zdanie, jak — to przykład niehusserlowski i nietenden- cyjny — „dziś na obiad jadłem gołąbki”, nie będzie wcale znaczyło tego samego „w najściślejszym sensie tego słowa” (im strengsten Sinne des Wortes), jeżeli jeden z jego odbiorców odbierze je w jego „zwy­

kłym” znaczeniu, a drugi (np. cudzoziemiec przybyły z daleka lub dziecko) w znaczeniu ,jadłem dziś gołębie, które mi tak smakowały, że nazywam je pieszczotliwie gołąbkami”67.

Jakkolwiek by się jednak pod tym względem — wzajemnego sto­

sunku semantyki i epistemologii sensu proprio — sprawy w Badaniach logicznych miały, pozostaje faktem, że teza o niezależności „treści”

aktu, tj. jego materii, od wszelkich danych zmysłowych mogących towarzyszyć jego spełnianiu przenika całe piąte Badanie, doczekując się wielu sformułowań i ilustracyj, choćby w tym nieco dla nas już zagadkowym przykładzie damy z wosku w panoptikum68, gdzie do­

datkowo dochodzi jeszcze element względnej swobody materyj aktów wobec tych samych danych zmysłowych: to, co widzimy, raz inter­

pretujemy jako (bierzemy za) uśmiechającą się do nas miło damę, innym razem jako figurę z wosku, przedstawiającą taką to damę.

Akty naoczne nie mają więc — w typowym przypadku — bogat­

szej treści niż odpowiadające im akty „puste”. Bogatszą treść mają może ich przedmioty, w tym — w ramach filozofii Husserla raczej przewrotnym — sensie, że gdyby obok znalezionego klucza ktoś poło­

żył „ten sam” klucz, ale takim, jakim go sobie w czasie jego poszu­

kiwania przedstawiałem, to ten drugi miałby wiele miejsc niedookreś- lenia, a ten pierwszy nie miałby ich wcale, a oprócz tego ten drugi miałby może parę cech, których nie ma ten pierwszy. Tego typu roz­

mijanie się tego, co przedstawione „pusto”, i tej samej rzeczy danej naocznie jest zjawiskiem znanym od niepamiętnych czasów zarządcom wszelakich biur rzeczy znalezionych i temu podobnych instytucji.

Treść też — nie tyle bogatszą, ile w ogóle jakąś treść, albo przy­

najmniej treść właściwą, odpowiednią — mają doznania zmysłowe osoby przedstawiającej coś sobie naocznie, w stosunku do „pustych”

67 Zob. A. W e i n s b e r g : Językoznawstwo ogólne. Warszawa 1983.

68 Hua XIX/1, 458 n.

przedstawień tej samej rzeczy. Chodzi jednak o to, że te doznania zmysłowe nie są — jak uczy Husserl — właściwą „idealną” treścią (.Inhalt) przedstawień, którym towarzyszą, ani tym bardziej ich przed­

miotami69.

Jaką więc odgrywają w nich rolę? Jest to rola — jak uczy Husserl

— „treści reprezentującej”70. Treść reprezentująca lub — jak Husserl się często skrótowo wyraża — „reprezentant”, jest czymś, co nadaje aktom „pełnię” (Fülle)11.

Materia i treść reprezentująca aktu mają się do siebie jak czynnik określający i określany. Byłoby więc może terminologicznie szczęś­

liwiej, bo bardziej w zgodzie z tradycyjnym sensem słowa „materia”, gdyby to właśnie treść reprezentującą nazywał Husserl „materią”.

Tam, gdzie materia jest nazywana „sensem ujęcia” (Auffassungssinn)12, ujmowanie, o które w tej nazwie chodzi, to właśnie ujmowanie rozma­

itych treści reprezentujących, w ten lub inny sposób. Treści repre­

zentujące np., które docierają do patrzącego na ową woskową kukłę w panoptikum, są te same, niezależnie od tego, czy ujmuje się je w akcie widzenia (niewerydycznego) damy, czy w akcie (werydyczne- go) widzenia kukły przedstawiającej damę. Treści reprezentujące — by posłużyć się niehusserlowskim przykładem, oddającym jednak dobrze istotę rzeczy — odbierane przy oglądaniu Wittgensteinowskiej kró- liko-kaczki, są te same, bez względu na to, czy ujmuje się reprezen­

towany przez nie przedmiot jako rysunek królika czy rysunek kaczki.

Inne złudzenia zmysłowe dostarczają tu bogatego materiału do porów­

nań. Edmund Husserl, który z okna swego gabinetu widział, jak w jego ogrodzie wzlatuje kos, miałby również do dyspozyq'i dokładnie te same dane zmysłowe, gdyby był (a jak twierdzi, mógłby był to

69 ,,[B]eirrt, nimmt man die erlebten Inhalte als die normalen Objekte.” Hua XIX/1, 165, 525.

70 Np. Hua XIX/2, 539, 609, 620, 626, 679 n., 695, 696 n., 701 n. Sprawy kom­

plikują się dlatego, że akty czysto „sygnitywne” też mogą mieć swoje treści repre­

zentujące, np. wtedy, gdy są aktami odczytywania znaku. Husserl mówi tu o „treś­

ciach reprezentujących sygnitywnie” (Hua XIX/2, 620). Autor abstrahuje od tej kom­

plikacji.

71 Hua XIX/2, 700.

72 Np. Hua XIX/1, 525, Hua XIX/2, 621 n.

zrobić) wydał inny sąd, np. „to jest czarne” albo „czarny zwierz wzbija się w powietrze”73. Husserl powtarza wprawdzie, że swoboda, z jaką materia czy „sens ujmujący” aktu może ujmować przynależne do tego aktu treści reprezentujące, nie jest bezgraniczna74, ale już samo bo­

gactwo form możliwego opisu tej samej prostej sytuacji, jakie kryje w swojej skarbnicy język potoczny — i to form bynajmniej nie wer­

balnie tylko odmiennych — wskazuje na to, że swoboda ta jest jednak znaczna i że trudno byłoby znaleźć takie treści reprezentujące, które niejako wymuszałyby akty określonej tylko materii. Być może jest to, mimo wspomnianych granic, zasadniczo niemożliwe.

W przedstawionym właśnie kontekście nasze pytanie o naoczność kategorialną powraca w następującej formie: Co jest treścią repre­

zentującą w aktach widzenia przedmiotów kategorialnych, np. sta­

nów rzeczy? W myśl Husserlowskiej nauki o „fundowaniu” — czyli wzajemnych zależnościach bytowych — wyłożonej w trzecim Bada­

niu15, należałoby oczekiwać, że treści reprezentujące takich aktów będą ufundowane w treściach fundujących aktów, które fundują te akty, tj. akty naoczności kategorialnej. Będą to akty naoczności prostej (schlicht). Istotnie, Husserl zapewnia czasem, że np. materie

niu15, należałoby oczekiwać, że treści reprezentujące takich aktów będą ufundowane w treściach fundujących aktów, które fundują te akty, tj. akty naoczności kategorialnej. Będą to akty naoczności prostej (schlicht). Istotnie, Husserl zapewnia czasem, że np. materie