• Nie Znaleziono Wyników

Seweryna Wysłoucha szkoła profesorów

W dokumencie Śląsk, 2012, R. 18, nr 1 (Stron 44-50)

rym najbardziej napierała na filar. Ze­

skoczył z kry dopiero wówczas, gdy przepołowione jej płaty zaczęły spły­

wać między filarami. Kiedy gratulowa­

liśmy mu tego wyczynu i odwagi skwitował to krótko: „U nas na Pole­

siu zawsze się tak robiło”.

Zdaniem Franciszka Ryszki profesor Wysłouch okazał się postacią opatrzno­

ściową, nieformalnie zostając pełno­

mocnikiem dla odbudowy i rozbudowy pomieszczeń Wydziału. Wziął się do te­

go z niebywałą energią i zaraził nią stu­

dentów. Powstały nawet studenckie brygady budowlane, bo studenci, za przykładem Profesora (nawet z czystej asekuracji, aby ich zauważył przed cze­

kającym ich egzaminem u niego), wy­

wozili na taczkach gruz, dostarczali ce­

gły i inne m ateriały budow lane, potrzebne do remontu budynku Wy­

działu.

W ciągu roku budynek został jako ta­

ko zaadaptowany. Tak też zacieśniała się więź nauki z praktyką i Mistrza z uczniami.

N ie tylko prorektor

S

zybko poznał się na nim rektor Uniwersytetu i Politechniki we Wrocławiu (taką nazwę uczelnia nosi­

ła w pierwszych latach po wojnie). Prof.

Stanisław Kulczyński, bardzo obciążo­

ny działalnością państwową, chciał mieć jako zastępcę energicznego i do­

brego organizatora. Udało mu się prze­

forsować na stanowisko prorektora do spraw uniwersytetu właśnie Wysło­

ucha. Uczynił to przy niezadowoleniu znacznej części senatu składającego się z lwowskiej profesury, liczącej na to, że ta ważna funkcja przypadnie które­

muś z nich.

Wysłouch miał dryg organizacyjny, do tego lubiła go administracja. Stu­

denci poszliby za nim w ogień i co więcej potrafił czynić rzeczy niemoż­

liwe, to jest wydębiać od władz (z po­

mocą ustosunkowanego rektora) po­

trzebne pien iąd ze na odbudow ę uczelni, jej księgozbioru, badania na­

ukowe i na publikacje. Co prawda pro­

kurator często stał mu za plecami, bo Profesor, kiedy był przekonany o ce­

lowości wydatku, lekceważył finanso­

wą form alisty k ę. D zięki niem u, i wsparciu jakie miał w osobie rekto­

ra, rekonstrukcja uniwersytetu postę­

powała w tempie, które zdobyło ogól­

nokrajowy rozgłos.

Ale Sewerynowi Wysłouchowi ma­

ło było biegania między rektoratem a katedrą, więc obejmuje również kie­

rownictwo wrocławskiego oddziału Instytutu Śląskiego. To zespolenie sta­

nowisk: dziekana i kierowania Instytu­

tem miało swoje uzasadnienie, bo sprzyjało stworzeniu prawdziwego ośrodka badań nad najnowszą historią Śląska, z możliwością zgromadzenia

w jednym miejscu, kadr i zasobów ar­

chiwalnych, sprzyjających interdyscy­

plinarnym badaniom i powstawaniu prac naukowych. W Instytucie mógł zgromadzić oprócz historyków prawa i ustroju, socjologów, demografów, ekonomistów i etnografów. Będzie również redagował serię wydawniczą Studiów Śląskich, dziś prawdziwą ko­

palnię wiedzy śląsko- i niemcoznaw­

czej.

P rogram M istrza

P

rzybywając do zrujnowanego Wro­

cławia Seweryn Wysłouch dosko­

nale zdawał sobie sprawę z tego, że bę­

dzie m u siał zm ienić sw oje dotychczasowe zainteresowania na­

ukowe i zająć się badaniem dziejów Śląska. Był to, w jego przypadku, akt świadomego patriotycznego wyboru, bo Szlcfsk — jak zawsze mówił - cze­

kał na odzyskanie. Polska nie znała Śląska. Nie rozumiała go. On zaś, li- tuanista, czuł, że państwowy byt Pol­

ski, narodowy los Polaków, zawisł tu właśnie, na wstędze Odry. Że posłan­

nictwem jego jako uczonego, w tym momencie dziejowym, jest ocalenie wszystkiego, co zaświadcza o polsko­

ści Śląska i zastąpienie mitów źródła­

mi. Ważnym przesłaniem tego co czy­

nił było jego powiedzenie: „Polska dzieje się tak samo nad Odrą, jak nad Wisłą”.

Pilnym zadaniem było przywracanie Polsce ludności rodzimej, która podda­

na była przez wieki przeciążeniom bardziej dramatycznym niżeli mogła znieść ludzka psychika. Dlatego wpa­

dał w szewską pasję, gdy pierwsi osad­

nicy „z centrali”, zapiekli w antynie- mieckości po okupacyjnej gehennie, mówili „German” - słysząc mowę Ślązaków.

Na zebraniu Wrocławskiego Towa­

rzystwa Naukowego powie: „Zaniedba­

nia na odcinku historiografii Śląska i ziem sąsiednich w nauce polskiej są

Prof. Sew eryn Wysłouch

wprost żenujące. Problematyka Śląska nie budziła zbytniego zainteresowania wśród naukowców polskich przed woj­

ną. Zresztą odcięci od archiwów wro­

cławskich nie mieli warunków do po­

głębienia studiów w tej dziedzinie.

Rozbudowana natomiast szeroko nauka niemiecką w zakresie badań nad prze­

szłością Śląska nie może być dla nas miarodajna. W ogromnej większości problem atykę Śląska oświetla ona zgodnie z narodowymi, politycznymi i społecznymi interesami państwa i na­

cjonalizm u niem ieckiego. Naszym obowiązkiem jest zrewidowanie poglą­

dów historiografii niemieckiej i odtwo­

rzenie istotnego obrazu przemian histo­

rycznych, jakim podlegały te ziemie”.

Żeby podołać temu zadaniu musiał znaleźć młodych entuzjastów wiedzy o Śląsku i zorganizować z nich zespół pracowników naukowych.

Z espól M istrza

N

ajstarszym w zespole studentów i asystentów profesora Wysło­

ucha, był urodzony w 1920 r. w Żwo- leniu na Mazowszu Józef Popkie­

wicz, potem lwowianin Kazimierz O rzechow ski (1923), Franciszek Ryszka (1924) z K niaziów ki pod Grodnem ale ze „śląskimi korzeniami”, bo jego ojciec wywodził się z Bestwi­

ny koło Bielska, a także z tego same­

go rocznika lwowianin Aleksander Małachowski, który był pierwszym powojennym asystentem Mistrza, na­

zywanym przez niego Lesiem. Tylko on jeden, z wymienionego powyżej gro­

na studentów, nie został profesorem, bo go usunięto w 1950 roku z uniwersy­

tetu za odmowę wstąpienia do ZMP.

Orzechowski z Popkiewiczem ukoń­

czyli studia w 1949 roku i, popędzani przez Mistrza, już w rok później obro­

nili prace doktorskie. Także Franciszek Ryszka kończąc studia w 1950 roku, w rok później był doktorem. Po nich wkroczyła na naukową scenę grupa studentów z tzw. zaciągu śląskiego Wy­

słoucha: Karol Jońca (ur. 1930) ze Sławięcic (dziś dzielnica Kędzierzyna- -Koźla), Jan Jończyk (1930) z Kato­

wic, Alfred Konieczny (1934) z Ma- ciowakrzy w kozielskim i Franciszek Połomski (1934) z Jastrzębia Zdroju, który ukończył studia w latach pięć­

dziesiątych. Wreszcie z pokolenia uro­

dzonych w latach czterdziestych Her­

bert Szurgacz (1941) z Dobrosławic w kozielskim.

Z abezpieczenie archiwaliów

W

1947 roku Wysłouch zaczął wer- bować studentów do zespołu ma- jącego odnaleźć i zabezpieczyć archi- wa niem ieckie dotyczące Polaków c/'"' na Górnym Śląsku, które uciekający Niemcy gdzieś schowali i nie zdążyli £■>

z sobą wywieźć. Oprócz Wysłoucha nikt się nimi wtedy nie interesował, chodzi­

ło więc o to, aby je odnaleźć, zabezpie­

czyć i przewieźć do Wrocławia.

Franciszek Ryszka wspomni: „Wa­

runkiem, aby wejść do zespołu była znajomość niemieckiego i upodobanie historii. Wysłouchowi nie przeszkadza­

ło, że w 1947 roku byłem zaledwie, i to warunkowo, studentem II roku. ”

Kazimierz Orzechow ski, z kolei wspominał jak to któregoś dnia w 1947 roku Mistrz zadał mu pytanie, czy zna niemiecki? Kiedy potwierdził, Mistrz oświadczył, że wobec tego pojedzie do Opola, szukać archiwów niemiec­

kich. Wyposażony w pismo rektora Kulczyńskiego, które otwierało wszyst­

kie drzwi, pojechał do wypalonego Opola. Miał wielkie szczęście. W piw­

nicach, w których dziś mieści się Urząd Wojewódzki, natrafił na archiwum pre­

zydium rejencji opolskiej i opolskiego gestapo. Był to wprost bezcenny skarb dla poznania od podszewki XX-wiecz- nych dziejów Śląska. Grzebał w tych hałdach dokumentów prawie trzy tygo­

dnie i poczuł, że trafiły mu się rewela­

cyjne tajne dokumenty, obrazujące rze­

czywisty stan polskości na Śląsku, materiały spisowe, raporty policyjne, do­

niesienia agenturalne, a nawet szczegó­

łowe wytyczne jak walczyć z Polakami, ograniczać ich działalność polityczno- -oświatową i jak ich rugować. Pod wra­

żeniem tego odkrycia wraca do Wrocła­

wia z wypisami tytułów niektórych teczek i foliałów, składając sprawozda­

nie Mistrzowi i rektorowi. I tak się za­

częło przewożenie z Opola do Wrocła­

wia znalezionych archiw alnych materiałów i poszukiwanie dalszych.

W tamtych powojennych czasach, kiedy brakowało wagonów i parowo­

zów, nie było to zadanie łatwe. Orze­

chowski kiedyś najadł się strachu, bo mu zginął wagon załadowany cennymi dokum entam i. K oledzy dw orow ali z niego, że widać go przeszabrował, a jem u wcale nie było do śmiechu.

Po zdobyciu tak bezcennych archi­

waliów Wysłouch całą katedrę posadził do ich czytania i sporządzania fiszek.

Stały się one bazą ich pracy naukowej.

Z analizy dokumentów zaczęły powsta­

wać coraz liczniejsze publikacje nauko­

we, doktoraty, a potem nawet prace ha­

bilitacyjne poświęcone współczesnym dziejom Śląska. Orzechowski badał szkolnictwo polskie na Opolszczyźnie, a potem zajął się chłopami, którzy bro­

nili swej własności przez dyskrymina­

cyjną polityką niemiecką. Ryszka pi­

sał o radykalizmie społecznym polskiej ludności Górnego Śląska; Popkiewicz, zanim odszedł od historii i prawa do ekonomii, opisał międzywojenne dzieje polskiego gimnazjum prywatne­

go w Bytomiu z przerażeniem odkry­

wając, że gestapo znało życiorysy każdego z uczniów.

Prof. F ranciszek Połom ski

Akcję ratowania i zabezpieczania, bezcennych dla późniejszych badań, archiwaliów i dokum entów ponie­

mieckich kontynuował Wysłouch póź­

niej, już w sposób bardziej zorganizo­

wany, w ram ach reaktyw ow anego Instytutu Śląskiego, kończąc ją dopie­

ro wówczas, gdy państwowe placów­

ki archiwalne mogły podjąć i prowa­

dzić norm alną działalność. Nadal jednak przez wiele lat z nimi ściśle współpracował.

Profesor Franciszek Ryszka wyzna po latach ze sm utkiem , że za tę ogromną pracę nikt im nawet nie po­

dziękował, choć ich zasługą było to, że dokumenty te ocalały. Co więcej, wielu historyków nie mogło ścierpieć rozmachu w pracy zespołu Wysło­

ucha. N ie m ogąc się p rzy czep ić do efektów naukowych i poziomu prac wychodzących z zespołu Wysło­

ucha, zawistnicy uruchomiają groźny, w tamtych czasach zarzut, że Wysło­

uch wywodzący się z innej klasy społecznej, nie może rozumieć „no­

wych czasów”.

Prof. F ranciszek Ryszka

W ystaw a Z iem O dzyskanych

W

trzy lata po zakończeniu II woj­

ny światowej, w dniu 21 lip- ca 1948 roku otwarta została we Wro­

cławiu, zorganizowana z ogromnym rozmachem Wystawa Ziem Odzyska­

nych, której częścią była m.in. prezen­

tacja historii Śląska i pozostałych Ziem Odzyskanych, z wykorzystaniem doku­

mentów i materiałów źródłowych uza­

sadniających ich przynależność do Pol­

ski. Wystawa trwała sto dni i cieszyła się ogromnym zainteresowaniem. Jak się oblicza zwiedziło ją prawie dwa mi­

liony osób.

Wysłouch ze swoim zespołem przy­

gotował, w kuluarach okalających wi­

downię Hali Ludowej, historyczną część tej wystawy. Odpowiadał, po kłót­

niach z historykami, za dobór ekspona­

tów i ich rozmieszczenie, za treść plansz, słowem za całą ekspozycję.

Większość eksponatów stanowiły bezcenne zabytki przywożone z muze­

ów całej P olski - od K rakow a po Gdańsk, od Olsztyna po Szczecin.

Ryszka z Popkiewiczem odpowiadali za transport. Do Popkiewicza „należa­

ła” Polska południowa, do Ryszki - pół­

nocna. Zespół pracował dosłownie dzień i noc. Parę dni przed otwarciem zostają przez komisarza politycznego z Warszawy sprowadzeni na ziemię, bo­

wiem - jego zdaniem - eksponaty za mało eksponowały „wątek ludowy”, zbyt silnie „narodowy”.

Wspomniana interwencja komisa­

rza politycznego była odbiciem walki politycznej toczącej się w ów czas na szczycie władzy, która doprowadzi­

ła do wyeliminowania, na kilka lat, z życia politycznego Władysława Go­

mułki. W każdym razie Gom ułka na otwarciu wystawy, której był inicja­

torem jako Minister Ziem Odzyska­

nych, już się nie pojawił. Rozpoczął się oltres czystek i represji, co musiało tak­

że wpływać na funkcjonowanie uniwer­

sytetu.

W stalinow skich czasach czasach wielkiego powojen- J r U n e g o entuzjazmu, coraz bar­

dziej daje się odczuć ostudzająca moc czasów, które dziś nazywamy sta­

linowskimi. Wtedy też zaczęto kryty­

kować prorektora Wysłoucha. Do­

puszczano oczywiście, że ma pewne zasługi dla odbudowy uniwersytetu, tyle że jego pochodzenie wymaga zastanowienia. Pytano: czy człowiek

„obcy klasowo” może kształtować umysły ludzi „nowych czasów”. Nie­

oczekiwanie uznano, że Instytut Ślą­

ski jest zbędny i go skasowano. Wy­

słouch znajduje wyjście podłączając go do kierowanego przez siebie wro­

cławskiego oddziału Instytutu Z a­

chodniego w Poznaniu.

W końcu w 1952 roku Wysłouch składa funkcję prorektora. Przestał był prorektorem bo stanowiska kierowni­

cze na uczelni zaczęły pochodzić z par­

tyjnej nom inacji, trudno się więc dziwić by chciano jego, jako bezpartyj­

nego, tolerować. Zarzucano mu, że mało eksponuje klasowość i tradycje in­

ternacjonalisty cznej współpracy pol­

skiego i niem ieckiego proletariatu na Śląsku, że toleruje, podobnych do siebie, obcych klasowo ludzi. Oskar­

żano nie tylko jego, lecz także jego uczniów. Wtedy Mistrz ciskał się jak ranny tygrys, grzmiał i piorunował, aż trzęsły się ściany. Wówczas zasko­

czeni oskarżyciele często milkli, bo sko­

ro tak krzyczy, to widać ktoś znaczący za nim jednak stoi. „Był jak wileński tur - powie o nim Karol Jońca - wier­

ny zasadom, uparty, m ówił prosto w oczy, co myśli, nawet jeżeli się to ko­

muś nie podobało. Kresowa natura.”

W 1953 roku Wysłouch musi znieść kolejny cios. Bez podania oficjalnego powodu, zlikwidowano oddział wro­

cławski Instytutu Zachodniego. Tym sposobem traciła uczelnia, zamulana co­

raz bardziej - jak się okazało - wątpli­

wej wartości ideologią, ale - co wyda­

je się paradoksem - zyskiwali na tym uczniowie Mistrza i on sam. Miał teraz po prostu więcej czasu: dla katedry, w kierowaniu którą dotąd dzielnie go wspomagał Ryszka wykonując tzw.

czarną robotę; dla swych uczniów, szczególnie ze śląskiego zaciągu oraz na zaniedbane własne badania. Wysło­

uch pracował-wówczas nad Studiami nad koncentracją w rolnictwie ślą­

skim w latach 1850-1914. Strukturą agrarną i je j zmianami, jednym z jego najcenniejszych dzieł naukowych.

Po politycznych zmianach jakie na­

stąpiły w Polsce w 1956 roku do M i­

strza znowu wraca wielu „przyjaciół”.

On zaś, człowiek niezwykle dobrodusz­

ny, wybacza tym, którzy teraz kajali się przed nim, zaś wcześniej ochoczo ci­

skali weń kamieniami oskarżeń, co więcej nawet bronił niedawnych ide­

owych nadgorliwców. Po prostu żało­

wał ludzi, którzy - jak uważał - w pew­

nym momencie się pomylili. Zamiast korzystać ze słodkiej zemsty potrafił (ku niezadowoleniu swych uczniów) nawet popierać ich awanse naukowe.

W 1957 odradza się Instytut Śląski z siedzibą w Opolu, Wysłouch obejmu­

je w nim pracownię historyczną i prze­

wodniczy jego Radzie Naukowej; zo­

staje też redaktorem naczelnym wznowionych, teraz w Opolu, Stu­

diów Śląskich. W kolejnych latach re­

alizuje wreszcie swoje dawne zamierze­

nia: tw orzy przy W ydziale Prawa pierwsze w Polsce Zawodowe Stu­

dium Administracyjne dla doskonale­

nia kwalifikacji terenowych kadr kie­

rowniczych, zaś w kilka lat później w 1964 roku powstaje Studium

Admi-Prof. H erbert Szurgacz

nistracji dające ludziom pracującym możność zdobycia magisterium.

Nadal jednak iskrzyło między Insty­

tutem Historycznym U niw ersytetu Wrocławskiego, tamtymi ze Lwowa związanymi z partią, a bezpartyjnym i religijnym Wysłouchem.

W 1962 roku na łamach partyjnej

„Trybuny O polskiej” wychodzącej w Opolu, anonimowy autor, zarzuca Profesorowi, że hołubione przez niego od tylu lat „Studia Śląskie” zajmują się drugorzędnymi problemami i publiku­

ją przyczynkarskie prace, dlatego na­

leży się zastanowić nad dalszym sen­

sem ich wydawania albo (w domyśle) odsunąć od ich redagowania Wysło­

ucha. Artykuł wyszedł z kręgu wspo­

mnianych powyżej historyków i napi­

sał go, znany później polityk, członek Biura Politycznego KC PZPR, zaś w latach 1972-1975, rektor Uniwersy­

tetu Wrocławskiego. Doszło do burz­

liwego zebrania w Instytucie Śląskim w Opolu w czasie którego zebrani murem stanęli za Wysłouchem.

W rezultacie, redaktor naczelny ga­

zety, która skompromitowała się

publi-Prof. A lfred K onieczny

kacją tego paszkwilu, został pozbawio­

ny stanowiska. Był to chyba jedyny przypadek w PRL - wspominał Karol Jońca - gdy bezpartyjni usunęli partyj­

nego.

Przyjaźń z ks. Bolesław em K om inkiem

P

rofesor Wysłouch spotykał się - jak mówił - jako kresowiak z biskupem Bolesławem Kominkiem, też kresowia­

kiem tyle że z Zachodnich Kresów Pol­

ski. Przyjaźń ze znienawidzonym przez władze PRL biskupem metropolitą wrocławskim jeszcze raz potwierdza, że Profesor był człowiekiem potrafią­

cym kroczyć swoją, niekoniecznie aprobowaną przez władze, drogą.

Dr Bolesław Kominek był wybitnym synem ziemi śląskiej pochodzącym z Radlina, po wojnie od 15 sierp­

nia 1945 roku jako administrator apo­

stolski w Opolu, od podstaw organizu­

je struktury kościelne na Śląsku Opolskim. W 1951 roku władze PRL usuwają go z tej funkcji. Przez kilka lat na wskutek sprzeciwu władz nie może objąć diecezji wrocławskiej. Obejmu­

je ją dopiero w czasie polskiej odwil­

ży w dniu 16 grudnia 1956 roku, skie­

rowany do Wrocławia jako specjalny wysłannik kardynała Stefana Wyszyń­

skiego.

Z nazwiskiem biskupa Bolesława Kominka, najbardziej kojarzy się Orę­

dzie biskupów polskich do ich Niemiec­

kich Braci w Chrystusowym Urzędzie Pasterskim, przygotowane przed ob­

chodami Milenium Państwa Polskiego, którego był inicjatorem i autorem.

Orędzie wzywało do dialogu i pojed­

nania polsko-niemieckiego, i zawiera­

ło słynne zdaniem, które wywołało wówczas ogromną burzę: „W tym jak najbardziej chrześcijańskim, ale i bar­

dzo ludzkim duchu, w yciągam y do Was... nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”. List - orędzie podpisane przez 34 polskich bi­

skupów, w tym przez kardynałów Ste­

fana Wyszyńskiego i Karola Wojtyłę, stał się z czasem ważnym etapem po­

jednania polsko-niemieckiego, lecz w momencie jego ogłoszenia w 1965 roku wywołał wręcz histeryczną wście­

kłość władz polskich, które rozpętały kampanię przeciwko Kościołowi, zaś biskupów, z Bolesławem Kominkiem na czele, ogłoszono wrogami narodu polskiego.

Nie znam dowodów na pomoc Pro­

fesora w przygotowaniu przez biskupa Kominka wspomnianego orędzia do bi­

skupów niemieckich, ale ci dwaj wiel­

cy ludzie, bardzo zaangażowani w spra- ^ wy narodu, nie spotykali się przecież po to, aby rozmawiać o pogodzie. Je- stem więc przekonany, że biskup - w ja­

kiejś mierze - korzystał z wiedzy Pro­

fesora.

Profesor Seweryn Wysłouch zmarł 27 lutego 1968 roku. Pokonała go białaczka na którą chorował wiele lat.

Jego pogrzeb był masowym hołdem, oddanym mu przez społeczność akade­

micką i wierne grono uczniów. Żegnał go, i osobiście celebrował ceremonię pogrzebową, metropolita wrocławski i jego przyjaciel biskup Bolesław Ko­

minek.

Profesorow ie ze szkoły W ysłoucha

S

eweryn Wysłouch miał wiernych i oddanych wychowanków i współ­

pracowników, którzy jemu w dużej mie­

rze zawdzięczali swoją karierę naukową i awans naukowy. Do grona z nim zwią­

zanych profesorów zaliczają się zarów­

no historycy prawa, doktryn politycznych i idei, historycy gospodarczy, geografo­

wie ekonomiczni, prawnicy, statystycy oraz ekonomiści: Kazimierz Orze­

chowski, Franciszek Ryszka, Józef Popkiewicz, Stefan Golachowski, Ali­

na Wawrzyńczykowa, Edmund Kle­

in, Karol Jońca, Jan Jończyk, Franci­

szek Połomski, Alfred Konieczny, Herbert Szurgacz, Tadeusz Ładogór- ski, Józef Kokot, Ewa Kozłowska, Władysław Dziewulski, Teodor Musioł i wielu innych, doktoryzowanych i ha­

bilitowanych już przez uczniów Profe­

sora, zaś przez niego odkrytych i promo­

wanych, których nazyw ał swymi

„wnukami naukowymi”. Powstała w ten sposób - według Józefa Popkiewi- cza - niezwykła i nie znająca chyba pre­

cedensu Szkota Profesora Wysłoucha.

To właśnie Wysłouch przekonał po­

szukującego po wojnie celu w życiu, po zrzuceniu munduru wojskowego Franciszka Ryszkę, aby zajął się proble­

matyką badania faszyzmu i narodowe­

go socjalizmu, który z czasem stał się niekwestionowanym, uznanym autory­

tetem w tej dziedzinie.

Pod koniec życia Profesor napisze:

„Za najważniejszy sukces naszej pra­

cy uważam pozyskanie licznego grona młodych badaczy, pochodzących prze­

ważnie ze środowiska polskiej ludno­

ści rodzimej Górnego Śląska.”

D roga do Profesora

P

rofesor W ysłouch dał Śląskowi pierwszą po wojnie zmianę wybit­

nych uczonych o śląskim rodowodzie:

Karola Joncę, Jana Jończyka, Francisz­

ka Połomskiego, Alfreda Koniecznego i innych. W jaki sposób oni trafiali do niego i stawali się wybitnymi bada­

czami najnowszych dziejów Śląska, można prześledzić na przykładzie prof.

Alfredą Koniecznego, który urodził się na Śląsku Opolskim w Maciowa-o O krzu kMaciowa-ołMaciowa-o KMaciowa-oźla i niewiele brakMaciowa-owałMaciowa-o

by jego droga życiowa rozminęła się z Wrocławiem. Namawiano go

bo-Prof. Karol Jońca

wiem tuż przed maturą w 1953 roku do Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Krakowie. Jego ojciec nie był za­

chwycony tym pomysłem więc na eg­

zamin wstępny nie pojechał. Stracił rok potem drugi podejmując pracę zarob­

kową. Ale rozwijał zainteresowania historyczne dotyczące dziejów Ślą­

ska, w tym zwłaszcza powiatu koziel­

skiego. Poszukując materiałów do ar­

tykułów, które zaczął publikow ać

tykułów, które zaczął publikow ać

W dokumencie Śląsk, 2012, R. 18, nr 1 (Stron 44-50)

Powiązane dokumenty