Pałac hollenderski, później japońskim nazwany, nie
gdyś siedziba pięknej Aurory Konigsmark, gorzał właśnie morzem świateł. Bal kostiumowy z całym przepychem stro jów, zgromadził znakomitszy świat drezdeński, przybrany w złoto i dyamenty. Fryderyk Wilhelm, a obok niego Grumbkow, podziwiając czarowny blask monarszej uczty,
przebiegali kołem tancerzy i stolikami grających w karty zapełnione sale.
— Nasz brat dostojny, król polski, więcejby się przy
czynił do szczęścia swoich poddanych, gdyby złoto raczej w mennicy niż u pasamonników wyrabiać kazał.
— Być może, najjaśniejszy panie! ale za to widzieć
tu można rzeczy, o których nam się ani śniło.
— Cieszę się mój pólkowniku! że podobnie łudzących
snów nie sprowadza nam gorączka marnotrawstwa, rzekł
król z dumą zadowolenia, gdyż rozsądna jego oszczędność
od dawna umorzyła długi, któremi w zbytkach zamiłowany
ojciec jego skarb państwa obciążył. Lecz nic byłby przed
nikim cienia nawet tej myśli rzucił rubaszny i często
cierpki, ale z prawości znany Fryderyk Wilhelm, gdyby nie przekonanie, że Grumbkow świadomy, jakim król dla ojca swego był synem, pojmie właściwe słów owych zna
czenie. Wśródrozmowy mimochodem zawiązywanej z
offi-cerami, i grzeczności, któremi według właściwego kroju zwykł był uraczać kobiety, dostrzegł król pruski nieobec ność królewicza.
— Gdzież się Fryderyk kryje? zapytał półkownika; a grono przyboczne rozbiegło się natychmiast przynieść odpowiedź na to zapytanie.
Królewicza przy wstępie do sali tak olśnił blask świetnej uczty, że sądząc siębyć przeniesionym w kraj cza
PIERŚCIONEK HRABINY ORZELSKIEJ. 127 rów, wsunął się po za kolumnę obok drzwi wchodowych.
i ztamtąd bez przeszkody przyglądał się obrazowi, niespo
tykanej nawet w marzeniach wspaniałości. Lecz wkrótce zachmurzyła się znowu gwiazda jego chwilowej swobody. Na rozkaz króla, natrętny Grumbkow wytropił z cieniu
ukrytego królewicza i stawił go przed ojcem.
— Cóż to? czemu nie tańczysz? rzekł król surowo...
Zapłoniony młodzieniec za całą odpowiedźspojrzał na swój niepozorny ubiór.
— Nie spodziewam się, mówił król gniewnie, żebyś
się w pośród tych złotych lalek wstydził twego prostego
uniformu. Jest to mundur pólku, w którym twój ojciec pod Hochstadtem, zbierał pierwsze wawrzyny pod rozkazami
Leopolda Dessauskiego, a sukno na nim jest z fabrykimo jego kraju,—i ulegając coraz bardziej napadowi gniewu,
zacisnął dłonie.
— Nie jesteśmy u siebie, najjaśniejszy apanie! rzekł
z cicha Grumbkow.
— Masz słuszność—rzekłkról, powciągając uniesie
nie—podziękuj temu szlachetnemu przyjacielowi: gdyby nie
on, nie uszedłbyś zasłużonej kary! A teraz... wybieraj na tychmiast tancerkę.
— Królu i panie mój! wyjąkał, błagając młodzieniec.
— Marsz! zawołał ojciec.
Książę pośpieszył wypełnić rozkaz; ale ta scena sro żej nad wszelkie poprzednie zniewagi odtrąciła synowskie
serce od króla. Tknięty do żywegodoznaną obelgą, zgrzyt nął zębami, ręka jego zsunęła się na rękojeść pałasza,
i krew ubiegła mu z twarzy.. Uprzejmy król August wi
dząc go wahającego się chwilę, podbiegł ku niemu z hra
biną Orzelską, dłoń jej składając na jego dłoni. Prze-cienką rękawiczkę uczuła hrabina jak lód zimną rękę —
gdyż wszystka krew napłynęła mu do serca. Po skończo nym tańcu, ścisnął królewicz lekko palec hrabiny, który
jak wtedy u osób znakomitego stanu było we zwyczaju, spoczywał z gracyą na dwóch palcach tancerza—i... byłoż to złudzenie?... zdawało mu się, że ściśnienie mimowolne,
zalcdwo dostrzegalne, cdwtórowało mu notą uczucia, która po wszystkich jego nerwach zagrała.
TAryr-r^T I TTTnv*XTA QTK’XfTT?ŃrQT/'TT7'i in
Król August niewyczerpany w pomysłach dogadzania
swojemu gościowi, zaprosił gó na skromną wieczerzę,
i wziąwszy Fryderyka Wilhelma pod rękę, przeprowadził
go przez szereg pokojów, aź pod drzwi tapetowe, które otwarły się—do fajczanego kollegium, naśladującego aż do najmniejszych drobnostek upodobaną królowi komnatę
w Berlinie. Uśmiechnął się z radośoi udobruchany Fryde
ryk Wilhelm,—i znalazłszysię u siebie wkłębie tytuniowego
dymu, przy dzbanie piwa, wśród wysnuwających się jedne z drugich anegdot i żartów, po raz pierwszy zapomniał król czuwać nad królewiczem, po raz pierwszy przepędzał
królewicz noc pełną swobody.
Damy ubiegały się o łaskę młodego księcia, zajmują cego wdziękiem niezrównanej prostoty, a groźny głos ojca
nie zagłuszał głosu rozkosznego uczucia, którćm pierś jego wezbrała. Dowcip, łagodność Anny, jćj dar niesienia ro- zejmu wśród najprzykrzejszych scen jego z ojcem, głębo
kie współczucie, jakie dla swego bólu w tćj jedynej piersi
znajdował, piersi, która go pojąć i tak jak on szlachetnie oddychać umiała, — to wszystko otworzyło mu świat peł
ny uroku na dzisiaj, świat pełny cierni dla jutra, dla
przyszłości.
Cudną była Anna, przebrana za ogrodniczkę z woli
króla Augusta. Na białćj jej atłasowej spódnicy nagliła
się jak obłok przejrzysty tunika z białej krepy, w rów
nych odstępach poprzepinana girlandami z liści zielonych
i srebrnych kwiatów. Bogato haftowany gorsecik z jed
wabnej w złote rzuty materyi, ciasno obiegał jej kibić
wysmukłą, i głęboko u wierzchu wykrojony obok koronek
i dyamentów, któremi błyszczał, dozwalał się domyślać, a nawet dojrzećłabędzich ramion Anny. Włosy jćj pud
rem i woniami pomad namaszczone, z przodu w górę
pod-czesane, w krętych lokach spadały z tyłu na szyję. Biały
jćj ryżowy na bok włożony kapelusik,spływał bogactwem
różnobarwnych wstążek i kwiatów. Do kostek tylko spa
dająca suknia nie taiła białych jedwabnych pończoch,
wynurzających się z maleńkich białych atłasowych złotem przerabianych trzewiczków, z wysokiemi czerwonemi kor
PIERŚCIONEK HRABINY ORZELSKIEJ.
Obok tej anielskich wdzięków postaci, ujrzał przy
rozstaniu Fryderyk w zwierciedlesiebie, uwięzionego od stop do głów w sztywnym mundurze, i gorzko uśmiechnąwszy
się, ukazał Annie w szkle odbity obraz.
— Oto, dodał żartem: dzień i noc.
— Dzień ulotny jak fala—noc, po której nastąpi po ranek, jasny pogodnem słońcem, szepnęła z pożegnalnym ukłonem Anna.
Skończył się bal. Królewicz dążył, marząc obok po
rucznika Katte’go, do swej sypialni. I hrabina kazała się wśród tysiącznych przypomnień z upłynionego balu, ulubio
nej swej Michalinie rozbierać. Sen unikał jej źrenic —
zarzuciwszy strój nocny, długo siedziała zamyślona pod oknem, z którego widać było naprzeciwko w zamku po kój królewicza. W tern ozwał się flet w cichych uroczych
tonach—hrabina słucha—flet wyprowadza czarującą melo-dyę: jak błędne pielgrzymy, jak samotna tęsknota, prze
ciągają się te tony po echach nocy. Oko jej zaszło łzą— flet umilkł. Któż był tym rzewnym flecistą?
Poranek po balu w Hollenderskim pałacu, łagodnem zabłysnął słońcem. Ciężkiem wydało się hrabinie powiet
rze w jej złoconych pokojach—duszno jej było jakoś, ale nie wie, nie chce wiedzieć, czemu winę przypisać.
Nadelbiański terras, który dopiero w roku 1737 hra
bia Briihl w rozkoszny zamienił ogród, miał natenczas po zór dziko romantyczny: zielona murawa rozścielała szeroko swój aksamitny kobierzec, a wzniosłe posępne lipy szeleś-
ciały wśród tej ręką sztuki nietkniętej samotności. Tam nieraz Anna chcąc swobodnie po więzach salonowego
przymusu wonią powietrza odetchnąć, przechadzała się samotnie; tam i dziś po niespanej nocy, wsparta na ra
mieniu Michaliny, chciała ranną przechadzką ostudzić ten żar niespokojny, który grałw jej młodem sercu.
Patrz hrabino! zawołała Michalina, pokazując dwóch naprzeciw nich zbliżających się oficerów.
Był to królewicz ijego towarzysz porucznik Katte. Roz
koszna trwoga przebiegła po nerwach Anny, i na chwilę za chwiała się, czyiśćnaprzeciw nich, czy ich raczejwyminąć.
Ale w okamgnieniurozradowanyksiążę stał już u jej boku,
130 ~~ DZIEŁaT LUCYANA SIEMIEŃSKIEGO.^_____ i piękną reke, której Anna usunąć mu nie zdołała, do ust
swych na powitanie przycisnął. Zaczęto rozmowę o cud-
nej okolicy Drezna.
— Zaprawdę, zawołał książę, Saksonia jest rajem!
__ Tak jest, książę! zaludnionym dobrymi ludźmi — jest to moja druga ojczyzna, i tu znalazłam to, com tam
straciła.
__ Czy i serce godne wzajemności?
— Takie serca zabrałam z sobą—ojciec mój dostojny,
brat mój Butowski...
— Szczęśliwe serca!
Porucznik Katte oddalił się nieco z Michaliną. Hra
bina zwróciła się, chcąc isc za nimi.
— Zostań hrabino! zawołał chwytając jej rękę króle,
wicz. Pozwól mi korzystać z najszczęśliwszej w życiumo-
jem chwili, chwili, która nigdy nie wróci; pozwól, żebym ci
podziękował za tę błyskawicę niezmąconego szczęścia, któ
rego przy boku twoim doznałem. — Książę!
— Hrabino! dziś jeszcze odjeżdżamy! — Dziś już—dziś! tak prędko!
— Dzięki ci, dzięki za te słowa—o! może się nie zo-
' baczymy już nigdy.
— Książę! głos twój drży... zakończmy.
__ Zakończyć?... gdy zaledwie chwila szczęścia w po częciu. Pozwól mi te ostatnie krople z kielicha rozkoszy
sączyć bez pośpiechu. Miej litość! niech ten zdrój swo body, niech ten świat szczęścia nie mija dla mnie tak szybko! szczęścia, które dla mnie stworzyłaś,choć może bez
podziału...
— O podzielam, mój książę! wyrzekła Anna głęboko wzruszona.
— Szczęśliwe marzenie! Znalazłem współczucie, pierw
szy raz w życiu byłem zrozumiany. Dopiąłem najgoręt szych życzeń—aby znów cierpieć na wieki.
— Uspokój się książę, zaklinam cię!
— Uspokoić? gdy znów będę samotny i opusz czony?
PIERŚCIONEK. HRABINY ORZELSKIEJ. 131 — Czyż winien rozpaczać królewicz pruski?
— O, nie przypominaj mi' gdybym był ubogi... nie jedno byłoby lepiej.
— Książę! gdzież jest moc duszy? Powołany kiedyś panować, miliony uszczęśliwiać—co za los godny zazdrości!
Słodko jest być szczęśliwym, ale uszczęśliwiać jest
naj-wyższem szczęściem.
— O gdyby ten obraz, który mi malujesz hrabino, miał choćby tło prawdy! O nie! Być niezrozumianym jest losem monarchów, a to okropnie! wierzaj mi.
— Dobre samo za sobą przemawia.
— Mówmy o kole rodzinnem, rzekł królewicz zamyś lony. Wyobraź sobie zacnego ojca, wzór swego wieku, ale niezgiętej woli jak granit. Syn ubóztwia go całą siłą
dziecięcej miłości, ale czuje potęgę ducha, głos serca chce praw przyrodzonych używać. Ojciec zna jednak tylko własne przykazania, własną wolę, własną potęgę. Syn
błagać się odważa, co w obec ojcowskiej władzy na równi ze zbrodnią się stawia, bo skarg i łez nie nakazuje ko
menda. Uczucie, rozum i serce są kołem, które głos jego piorunny obraca. Niewdzięcznością, zbrodnią, uporem na
zywa każde słowo, każdy objaw woli lub czynu, który nie wypłynął z jego nakazu. Syn czuje się niegodnym, wyzutym z przyrodzonego prawa, w piersi jego wzrasta
gorycz, ból, wstręt, przymusza się i nie może go kochać. Pozwól mi zresztą zamilczeć. Gdy pomiędzy ojcem a sy nem takie być może nieporozumienie, o ileż więcej jeszcze
między ludami i panującymi!
Hrabina zrozumiała go i widziała, że w tern porów naniu odbiła się najgłębsza boleść jego. Stali chwilę na przeciw siebie w milczeniu—lecz milcząc, rozumieli się na wzajem.
Porucznik Katte i Michalina zbliżyli się, gdyż ich do strzegł Grumbkow, zdający się szukać królewicza. Fry
deryk skinieniem uwiadomiony, widział zbliżoną chwilę
rozstania.
— Szczęście moje się kończy! muszę cię pożegnać hrabino! ze zwilżonem okiem rzekł książę: ciebie, która
„ZIEłA IXCYANA SIEM1ENSKIEG0. l32
~ SzeblTieiZsEmu młodzieńcowi, jeżeli mówi
P-1
pA
winien- lecz wlałaś w pierś moją tę bło- «ftkW«** “a “ reZyS"Myi ■ 7 Tmmiątkę tej chwil, jyy dzień 18-tej rocznicy
ten Piersc^ek> ukochaną siostrę moją Amalię, włosy
me Plzec^ to odpowiedzieć, książę?...
Z Xied“ że mi przebaczasz, że mnie bez wsiijlu wspominać będziesz. Wi mówić meWo1”’’ J“' ^TierfcimTbyl już w jej ręce, którą książę czule do
ust przycisnął- Spojrzenie ioh malowało wzajemność cer-PieŁ _ Żegnam cię! były stówa, które w jednej chwili WJmSo“zTruoznik Katte pobiegli na miejsce gdzie im sio Grumbkow pojawił, którego baczność, me uszła om
mietnóSĆ Fryderyka. Anna nieruchom« °dPr»™d“’!1J°
wzrokiem, aż jej znikł w oddalenm. Łza je.> •
na kamień pierścienia;—wsparta na lamien . wróciła do swego pałacu w milczącem zadumaniu.
W godzinę potem Fryderyk Wilhelmrazem z królewi
czem opuścił Drezno. Hrabina ukryta za firankami, wi działa toczący się powóz.
PIERŚCIONEK HRABINY ORZELSKIEJ.
IV.
Ucieczka.
W maju 1730 roku zgromadziła się cała armia saska do wspaniałego obozu pod Miihlbergiem,jaśniejącego niew’ dzianem dotąd w Niemczech bogactwem uniformów, ekwi- pażów, liberyi. W pośród zbiegających się zwolenników sztuki wojennej, pojawił się również Fryderyk Wilhelm oraz królewicz w orszaku całego generalnego sztabu. Zgiełk obozowy urozmaicało krzyżowanie się co chwila
kuryerów z daleka i z blizka, co dało j powód do tajnej
konferencyi, którą Fryderyk Wilhelm ze swymi generałami
odbył.
Wierny Katte, powziąwszy wieści tyczące się króle
wicza, przebiegał z tymże szereg obozowych namiotów, milcząc ponuro, aż go Fryderyk zapytał:
— Czy nie wiesz, co było powodem tajnej konferen
cyi? Tyś smutny czegoś?... nie taj przedemną.
— Wybrano waszej królewskiej mości narzeczoną,
rzekł Katte.
— Po cóż ten żart, poruczniku!
— O jest to bolesna prawda, książę! Hrabia Secken
dorf, poseł ze strony Austryi, proponuje połączenie waszej królewskiej wysokości z księżniczką Elżbietą Braunschweig- Beuern.
— Elżbietą? ja jej nie znam... nie widziałem jej ni
gdy... a teraz!... o raczej umrzeć wolę!
— Pojmuję cały ogrom takiój boleści, lecz może jesz
cze jest rada...
— Wiecznie cierpieć, bez nadziei lepszej przyszłości! ach! to okropnie! rzekł książę w rozpaczy.
— Powściągniej sięksiążę! ktoś sięzbliża. To Hotham
poseł angielski; on był przy tajnej konferencyi, a sprzyja jąc waszej królewskiej wysokości, może nam resztę wyjaśni.
J -—DZIEŁA LUCYANA __ _ Hotham zatrzymał się Р«У królewiczu,
rozczerwie-blizkiego małżeństwa ale,
"e U; ci WiJ .
przeciw Austryi rozbił się zupełnie. Król moj stanowczo lada Oddalenia od boku Fryderyka Wilhelma polkowmka Crumbkow'a lecz zręczny ten intrygant na szaliwzględów
’przewai wszelkie inno eflery. Р-У«= zatem zerwane, odjeżdżam dziś jeszcze.
— I pan tyle mi życzliwy, opuszczasz mnie?
— Z cieżkiem sercem, wierzaj mi książę! w chwili tak bolesnej dla ciebie... Ręka księżniczki, z której ojcem
król spojony jest węzłem przyjaźni, podaje sposobnosc po
większania posiadłości pruskich, Seckendorf nalega...
Zie-sztą narzeczona waszej królewskiej mości ma być wzorem P У i_ Tern smutniej dla mnie, że muszę wzgardzie jej
ręka, zawołał książę - kochać jej nie mogę, kłamać me
umiem. Jakże jestem nieszczęśliwy!... Ilothamie, czyme ma
żadnej rady? . , ,.
- Znasz książę żelazną wolę swego ojca, ktoiy
w tym względzie kazał już przesłać odpowiedź. Obraz Anny przesuwał się w duszy królewicza.
— I Anglia, rzekł ściskając rękę posła, Anglia ze rwała z moim ojcem?
__ Upon my word prince, rzekłHotham.
— Teraz wiec albo nigdy, o! jest ratunek, znajdę go w ucieczce do Anglii, pod skrzydły wuja mojego Je
rzego II. , •
7-— Zastanówsię książę! zawołali Hotham i Katte. — Plan mój dojrzał— pasowałem się z sobą — lecz
cierpienia moje przepełniłymiarę. Za piędź ziemi sprzedano
moją wolność i życie. I czegóż czekać dalej? Dzisiaj na
deszła godzina... Hotham! przyrzekłeś miuprzejme w Ang lii przyjęcie—mam twoje słowo.
— Słowaswego w każdym czasie dotrzymam, i wimie
PIERŚCIONEK HRABINY ORZELSKIEJ. 135 nej ziemi Anglii. Talenta twoje zapewnią ci jedno z pierw
szych miejsc w mojej ojczyźnie, a sława twoja przebłaga
srogość twojego ojca... Ktoś idzie—opuszczam waszą króle-wiczowską mość, jako najwierniejszy przyjaciel.
Książę ułożył razem z porucznikiemKatte’m plan uciecz
ki, odroczonej jednak do sposobniejszej, wkrótce spodzie wanej pory, z powodu niemożności uzyskania w Saksonii pasportów. Fryderyk Wilhelm zawiadomił syna o poczy nionych układach względem jego małżeństwa; otwarty opór, na który się królewicz pierwszy raz odważył, zdziwił najprzód, a potem rozjątrzył króla do tego stopnia, źe po
stanowił przymusem, okrucieństwem nawetugiąć go do po słuszeństwa. W głębokiem znękaniu cierpiącemu królewi czowi przyświecała myśl ucieczki, jak gwiazda zbawienia, a wspomnienie o Annie i serca ich łącząca tajemnica, je
dyną dla niego była pociechą. Nietylko w obronie wolności ducha i ciała powstał książę do zaciętej przeciwko ojcu
własnemu walki, lecz chciano nadto obrazem niekochanej oso
by z sercajego oddalić miłość, która, gdyby się jej zrzekł
nawet, wspomnieniem najsłodszych wrażeń pokryłaby
przyszłość jego w obłok niestłumionej tęsknoty. On chciał tylko wolności rozpamiętywania głęboko w sercu zapartych uczuć; lecz ojciec jak gdyby odgadując jego tajemnicę, i w tym względzie gwałt mu chciał zadać. 15-go lipca udał się królewicz z ojcem w podróż do Anspachu i do Frankfurtu, lecz Katte dostał rozkaz pozostania w Berlinie, bądź że jego nierozdzielne z księciem towarzystwo podej
rzenie wzbudziło, bądźdla ukarania królewskiego syna. Za to wtajemniczona do planu ucieczki księżniczka Fryderyka przez wpływy hrabiny Sontfeldowej, wystarała się o pas-porta, które miały być wręczonetowarzyszowi ucieczki księ cia, porucznikowi Katte’mu. Parę mil od Anspachu wysłał do niego książę sztafetę z doniesieniem o chwili ucieczki,
a porucznik Keith zobowiązał się ułatwić ją księciu aż do morza.
Wśród tych przygotowań ostatnia noc nadeszła, wktó rej umówiono ucieczkę.
We wsi niedaleko Frankfurtu król razem z całym or
ko-—--- ---''A LU<iYA?S'A S1EMIEŃSKIE(!().
_ie były zmęczone. Książę nie miał nikogo koło siebie,
ko-“uby mógł prócz paziakrólewskiego, brata
porucz-X Kei ““SW Sii WlS'a ° 1
księcia o godzinie 4-tej obudzić.
‘ Fryderyk nie spał... Noc zdała mu się bez końca;
wtem lekki szmer dał się słyszeć i paz zbliża się do po-
JanTa kamerdynera śpiącego obok księcia. Zadrżał książę,
«łe dzięki Bogu! kamerdyner śpi twardo, i Fryderyk ubraw
szy sie‘w okamgnieniu w cywilne suknie, wybiegana dwór
za paźiem. Niepostrzeźeni dostają się nocni pielgrzymi na targowicę końską, gdzie wóz czeka na księcia, lecz
me-szczęściem zerwany postronek o kilka chwil wyjazd
opóźnia.
Książe czeka w niecierpliwem milczeniu, a serce mu tak młot bije. Na raz powstał zgiełk w stodole, kamerdyner
umyślnie twardy senudając, aby tern bezprzeszkodniej mógł dostrzedz co się stanie, obudził zaraz towarzysza noclegu
półkownika Rochow’a, który dał znać generałowi królewskie
mu. Pogoń wysłana za księciem, znalazła go w glębokiem
zadumaniu opartego na wozie.
Szalona rozpacz zawrzała w piersiach jego, gdy się
ujrzał zmuszonym powrócić do stodoły i dopiero co zrzuco
ny mundur znów przywdziać. Przyprowadzony do fortecy
Wesel, stawiony był Fryderyk w obliczu króla, który go
groźnie zapytał:
— Czemu chciałeśdezerterowac?
— Bo mnie wasza królewska mość nie jak syna, iecz
jak niewolnika uważasz; bo odkąd myśleć zacząłem, słysząc
z ust dobrej pani Rocoules, z ust mego ochmistrza Duhana
de Jandun tylko francuzką mowę, przyuczyłem się moje
najmilsze myśli, moją radość, moją modlitwę w tym języ
ku wyrażać. Jam pokochał francuzczyznę, a wasza królew ska mość każesz mi ją nienawidzić. Język niemiecki sły
szałem tylko z ust twoich faworytów, gdy mi ogłaszali
karę z ust twoich panie! gdy na mnie gromy rzucałeś,
niemieckie książki dawano mi za pokutę, aby się ich uczyć
na pamięć — i ja mam kochać język niemiecki? W calem
mem życiu nie miałem chwili wolnej, na każdy dzień, na
137
PIERŚCIONEK HRABINY ORZELSKIEJ. 4
się nawet własnemi z duszy wyrywającemi się słowy,
a przecież modlitwa wtedytylko jest prawdziwą, gdy z du
szy jako potrzeba wypływa. A ja, królewicz, musiałem mod
lić się, myśleć, żądać, lękać się podług komendy. Rozum,