• Nie Znaleziono Wyników

Szczęśliwe marzenia

Pałac hollenderski, później japońskim nazwany, nie­

gdyś siedziba pięknej Aurory Konigsmark, gorzał właśnie morzem świateł. Bal kostiumowy z całym przepychem stro­ jów, zgromadził znakomitszy świat drezdeński, przybrany w złoto i dyamenty. Fryderyk Wilhelm, a obok niego Grumbkow, podziwiając czarowny blask monarszej uczty,

przebiegali kołem tancerzy i stolikami grających w karty zapełnione sale.

— Nasz brat dostojny, król polski, więcejby się przy­

czynił do szczęścia swoich poddanych, gdyby złoto raczej w mennicy niż u pasamonników wyrabiać kazał.

— Być może, najjaśniejszy panie! ale za to widzieć

tu można rzeczy, o których nam się ani śniło.

— Cieszę się mój pólkowniku! że podobnie łudzących

snów nie sprowadza nam gorączka marnotrawstwa, rzekł

król z dumą zadowolenia, gdyż rozsądna jego oszczędność

od dawna umorzyła długi, któremi w zbytkach zamiłowany

ojciec jego skarb państwa obciążył. Lecz nic byłby przed

nikim cienia nawet tej myśli rzucił rubaszny i często

cierpki, ale z prawości znany Fryderyk Wilhelm, gdyby nie przekonanie, że Grumbkow świadomy, jakim król dla ojca swego był synem, pojmie właściwe słów owych zna­

czenie. Wśródrozmowy mimochodem zawiązywanej z

offi-cerami, i grzeczności, któremi według właściwego kroju zwykł był uraczać kobiety, dostrzegł król pruski nieobec­ ność królewicza.

— Gdzież się Fryderyk kryje? zapytał półkownika; a grono przyboczne rozbiegło się natychmiast przynieść odpowiedź na to zapytanie.

Królewicza przy wstępie do sali tak olśnił blask świetnej uczty, że sądząc siębyć przeniesionym w kraj cza­

PIERŚCIONEK HRABINY ORZELSKIEJ. 127 rów, wsunął się po za kolumnę obok drzwi wchodowych.

i ztamtąd bez przeszkody przyglądał się obrazowi, niespo­

tykanej nawet w marzeniach wspaniałości. Lecz wkrótce zachmurzyła się znowu gwiazda jego chwilowej swobody. Na rozkaz króla, natrętny Grumbkow wytropił z cieniu

ukrytego królewicza i stawił go przed ojcem.

— Cóż to? czemu nie tańczysz? rzekł król surowo...

Zapłoniony młodzieniec za całą odpowiedźspojrzał na swój niepozorny ubiór.

— Nie spodziewam się, mówił król gniewnie, żebyś

się w pośród tych złotych lalek wstydził twego prostego

uniformu. Jest to mundur pólku, w którym twój ojciec pod Hochstadtem, zbierał pierwsze wawrzyny pod rozkazami

Leopolda Dessauskiego, a sukno na nim jest z fabrykimo­ jego kraju,—i ulegając coraz bardziej napadowi gniewu,

zacisnął dłonie.

— Nie jesteśmy u siebie, najjaśniejszy apanie! rzekł

z cicha Grumbkow.

— Masz słuszność—rzekłkról, powciągając uniesie­

nie—podziękuj temu szlachetnemu przyjacielowi: gdyby nie

on, nie uszedłbyś zasłużonej kary! A teraz... wybieraj na­ tychmiast tancerkę.

— Królu i panie mój! wyjąkał, błagając młodzieniec.

— Marsz! zawołał ojciec.

Książę pośpieszył wypełnić rozkaz; ale ta scena sro­ żej nad wszelkie poprzednie zniewagi odtrąciła synowskie

serce od króla. Tknięty do żywegodoznaną obelgą, zgrzyt­ nął zębami, ręka jego zsunęła się na rękojeść pałasza,

i krew ubiegła mu z twarzy.. Uprzejmy król August wi­

dząc go wahającego się chwilę, podbiegł ku niemu z hra­

biną Orzelską, dłoń jej składając na jego dłoni. Prze-cienką rękawiczkę uczuła hrabina jak lód zimną rękę —

gdyż wszystka krew napłynęła mu do serca. Po skończo­ nym tańcu, ścisnął królewicz lekko palec hrabiny, który

jak wtedy u osób znakomitego stanu było we zwyczaju, spoczywał z gracyą na dwóch palcach tancerza—i... byłoż to złudzenie?... zdawało mu się, że ściśnienie mimowolne,

zalcdwo dostrzegalne, cdwtórowało mu notą uczucia, która po wszystkich jego nerwach zagrała.

TAryr-r^T I TTTnv*XTA QTK’XfTT?ŃrQT/'TT7'i in

Król August niewyczerpany w pomysłach dogadzania

swojemu gościowi, zaprosił gó na skromną wieczerzę,

i wziąwszy Fryderyka Wilhelma pod rękę, przeprowadził

go przez szereg pokojów, aź pod drzwi tapetowe, które otwarły się—do fajczanego kollegium, naśladującego aż do najmniejszych drobnostek upodobaną królowi komnatę

w Berlinie. Uśmiechnął się z radośoi udobruchany Fryde­

ryk Wilhelm,—i znalazłszysię u siebie wkłębie tytuniowego

dymu, przy dzbanie piwa, wśród wysnuwających się jedne z drugich anegdot i żartów, po raz pierwszy zapomniał król czuwać nad królewiczem, po raz pierwszy przepędzał

królewicz noc pełną swobody.

Damy ubiegały się o łaskę młodego księcia, zajmują­ cego wdziękiem niezrównanej prostoty, a groźny głos ojca

nie zagłuszał głosu rozkosznego uczucia, którćm pierś jego wezbrała. Dowcip, łagodność Anny, jćj dar niesienia ro- zejmu wśród najprzykrzejszych scen jego z ojcem, głębo­

kie współczucie, jakie dla swego bólu w tćj jedynej piersi

znajdował, piersi, która go pojąć i tak jak on szlachetnie oddychać umiała, — to wszystko otworzyło mu świat peł­

ny uroku na dzisiaj, świat pełny cierni dla jutra, dla

przyszłości.

Cudną była Anna, przebrana za ogrodniczkę z woli

króla Augusta. Na białćj jej atłasowej spódnicy nagliła

się jak obłok przejrzysty tunika z białej krepy, w rów­

nych odstępach poprzepinana girlandami z liści zielonych

i srebrnych kwiatów. Bogato haftowany gorsecik z jed­

wabnej w złote rzuty materyi, ciasno obiegał jej kibić

wysmukłą, i głęboko u wierzchu wykrojony obok koronek

i dyamentów, któremi błyszczał, dozwalał się domyślać, a nawet dojrzećłabędzich ramion Anny. Włosy jćj pud­

rem i woniami pomad namaszczone, z przodu w górę

pod-czesane, w krętych lokach spadały z tyłu na szyję. Biały

jćj ryżowy na bok włożony kapelusik,spływał bogactwem

różnobarwnych wstążek i kwiatów. Do kostek tylko spa­

dająca suknia nie taiła białych jedwabnych pończoch,

wynurzających się z maleńkich białych atłasowych złotem przerabianych trzewiczków, z wysokiemi czerwonemi kor­

PIERŚCIONEK HRABINY ORZELSKIEJ.

Obok tej anielskich wdzięków postaci, ujrzał przy

rozstaniu Fryderyk w zwierciedlesiebie, uwięzionego od stop do głów w sztywnym mundurze, i gorzko uśmiechnąwszy

się, ukazał Annie w szkle odbity obraz.

— Oto, dodał żartem: dzień i noc.

— Dzień ulotny jak fala—noc, po której nastąpi po­ ranek, jasny pogodnem słońcem, szepnęła z pożegnalnym ukłonem Anna.

Skończył się bal. Królewicz dążył, marząc obok po­

rucznika Katte’go, do swej sypialni. I hrabina kazała się wśród tysiącznych przypomnień z upłynionego balu, ulubio­

nej swej Michalinie rozbierać. Sen unikał jej źrenic —

zarzuciwszy strój nocny, długo siedziała zamyślona pod oknem, z którego widać było naprzeciwko w zamku po­ kój królewicza. W tern ozwał się flet w cichych uroczych

tonach—hrabina słucha—flet wyprowadza czarującą melo-dyę: jak błędne pielgrzymy, jak samotna tęsknota, prze­

ciągają się te tony po echach nocy. Oko jej zaszło łzą— flet umilkł. Któż był tym rzewnym flecistą?

Poranek po balu w Hollenderskim pałacu, łagodnem zabłysnął słońcem. Ciężkiem wydało się hrabinie powiet­

rze w jej złoconych pokojach—duszno jej było jakoś, ale nie wie, nie chce wiedzieć, czemu winę przypisać.

Nadelbiański terras, który dopiero w roku 1737 hra­

bia Briihl w rozkoszny zamienił ogród, miał natenczas po­ zór dziko romantyczny: zielona murawa rozścielała szeroko swój aksamitny kobierzec, a wzniosłe posępne lipy szeleś-

ciały wśród tej ręką sztuki nietkniętej samotności. Tam nieraz Anna chcąc swobodnie po więzach salonowego

przymusu wonią powietrza odetchnąć, przechadzała się samotnie; tam i dziś po niespanej nocy, wsparta na ra­

mieniu Michaliny, chciała ranną przechadzką ostudzić ten żar niespokojny, który grałw jej młodem sercu.

Patrz hrabino! zawołała Michalina, pokazując dwóch naprzeciw nich zbliżających się oficerów.

Był to królewicz ijego towarzysz porucznik Katte. Roz­

koszna trwoga przebiegła po nerwach Anny, i na chwilę za­ chwiała się, czyiśćnaprzeciw nich, czy ich raczejwyminąć.

Ale w okamgnieniurozradowanyksiążę stał już u jej boku,

130 ~~ DZIEŁaT LUCYANA SIEMIEŃSKIEGO.^_____ i piękną reke, której Anna usunąć mu nie zdołała, do ust

swych na powitanie przycisnął. Zaczęto rozmowę o cud-

nej okolicy Drezna.

— Zaprawdę, zawołał książę, Saksonia jest rajem!

__ Tak jest, książę! zaludnionym dobrymi ludźmi — jest to moja druga ojczyzna, i tu znalazłam to, com tam

straciła.

__ Czy i serce godne wzajemności?

— Takie serca zabrałam z sobą—ojciec mój dostojny,

brat mój Butowski...

— Szczęśliwe serca!

Porucznik Katte oddalił się nieco z Michaliną. Hra­

bina zwróciła się, chcąc isc za nimi.

— Zostań hrabino! zawołał chwytając jej rękę króle,

wicz. Pozwól mi korzystać z najszczęśliwszej w życiumo-

jem chwili, chwili, która nigdy nie wróci; pozwól, żebym ci

podziękował za tę błyskawicę niezmąconego szczęścia, któ­

rego przy boku twoim doznałem. — Książę!

— Hrabino! dziś jeszcze odjeżdżamy! — Dziś już—dziś! tak prędko!

— Dzięki ci, dzięki za te słowa—o! może się nie zo-

' baczymy już nigdy.

— Książę! głos twój drży... zakończmy.

__ Zakończyć?... gdy zaledwie chwila szczęścia w po­ częciu. Pozwól mi te ostatnie krople z kielicha rozkoszy

sączyć bez pośpiechu. Miej litość! niech ten zdrój swo­ body, niech ten świat szczęścia nie mija dla mnie tak szybko! szczęścia, które dla mnie stworzyłaś,choć może bez

podziału...

— O podzielam, mój książę! wyrzekła Anna głęboko wzruszona.

— Szczęśliwe marzenie! Znalazłem współczucie, pierw­

szy raz w życiu byłem zrozumiany. Dopiąłem najgoręt­ szych życzeń—aby znów cierpieć na wieki.

— Uspokój się książę, zaklinam cię!

— Uspokoić? gdy znów będę samotny i opusz­ czony?

PIERŚCIONEK. HRABINY ORZELSKIEJ. 131 — Czyż winien rozpaczać królewicz pruski?

— O, nie przypominaj mi' gdybym był ubogi... nie­ jedno byłoby lepiej.

— Książę! gdzież jest moc duszy? Powołany kiedyś panować, miliony uszczęśliwiać—co za los godny zazdrości!

Słodko jest być szczęśliwym, ale uszczęśliwiać jest

naj-wyższem szczęściem.

— O gdyby ten obraz, który mi malujesz hrabino, miał choćby tło prawdy! O nie! Być niezrozumianym jest losem monarchów, a to okropnie! wierzaj mi.

— Dobre samo za sobą przemawia.

— Mówmy o kole rodzinnem, rzekł królewicz zamyś­ lony. Wyobraź sobie zacnego ojca, wzór swego wieku, ale niezgiętej woli jak granit. Syn ubóztwia go całą siłą

dziecięcej miłości, ale czuje potęgę ducha, głos serca chce praw przyrodzonych używać. Ojciec zna jednak tylko własne przykazania, własną wolę, własną potęgę. Syn

błagać się odważa, co w obec ojcowskiej władzy na równi ze zbrodnią się stawia, bo skarg i łez nie nakazuje ko­

menda. Uczucie, rozum i serce są kołem, które głos jego piorunny obraca. Niewdzięcznością, zbrodnią, uporem na­

zywa każde słowo, każdy objaw woli lub czynu, który nie wypłynął z jego nakazu. Syn czuje się niegodnym, wyzutym z przyrodzonego prawa, w piersi jego wzrasta

gorycz, ból, wstręt, przymusza się i nie może go kochać. Pozwól mi zresztą zamilczeć. Gdy pomiędzy ojcem a sy­ nem takie być może nieporozumienie, o ileż więcej jeszcze

między ludami i panującymi!

Hrabina zrozumiała go i widziała, że w tern porów­ naniu odbiła się najgłębsza boleść jego. Stali chwilę na­ przeciw siebie w milczeniu—lecz milcząc, rozumieli się na­ wzajem.

Porucznik Katte i Michalina zbliżyli się, gdyż ich do­ strzegł Grumbkow, zdający się szukać królewicza. Fry­

deryk skinieniem uwiadomiony, widział zbliżoną chwilę

rozstania.

— Szczęście moje się kończy! muszę cię pożegnać hrabino! ze zwilżonem okiem rzekł książę: ciebie, która

„ZIEłA IXCYANA SIEM1ENSKIEG0. l32

~ SzeblTieiZsEmu młodzieńcowi, jeżeli mówi

P-1

pA

winien- lecz wlałaś w pierś moją tę bło- «ftkW«** “a “ reZyS"Myi ■ 7 Tm

miątkę tej chwil, jyy dzień 18-tej rocznicy

ten Piersc^ek> ukochaną siostrę moją Amalię, włosy

me Plzec^ to odpowiedzieć, książę?...

Z Xied“ że mi przebaczasz, że mnie bez wsiijlu wspominać będziesz. Wi mówić meWo1”’’ J“' ^TierfcimTbyl już w jej ręce, którą książę czule do

ust przycisnął- Spojrzenie ioh malowało wzajemność cer-PieŁ _ Żegnam cię! były stówa, które w jednej chwili WJmSo“zTruoznik Katte pobiegli na miejsce gdzie im sio Grumbkow pojawił, którego baczność, me uszła om

mietnóSĆ Fryderyka. Anna nieruchom« °dPr»™d“’!1J°

wzrokiem, aż jej znikł w oddalenm. Łza je.> •

na kamień pierścienia;—wsparta na lamien . wróciła do swego pałacu w milczącem zadumaniu.

W godzinę potem Fryderyk Wilhelmrazem z królewi­

czem opuścił Drezno. Hrabina ukryta za firankami, wi­ działa toczący się powóz.

PIERŚCIONEK HRABINY ORZELSKIEJ.

IV.

Ucieczka.

W maju 1730 roku zgromadziła się cała armia saska do wspaniałego obozu pod Miihlbergiem,jaśniejącego niew’ dzianem dotąd w Niemczech bogactwem uniformów, ekwi- pażów, liberyi. W pośród zbiegających się zwolenników sztuki wojennej, pojawił się również Fryderyk Wilhelm oraz królewicz w orszaku całego generalnego sztabu. Zgiełk obozowy urozmaicało krzyżowanie się co chwila

kuryerów z daleka i z blizka, co dało j powód do tajnej

konferencyi, którą Fryderyk Wilhelm ze swymi generałami

odbył.

Wierny Katte, powziąwszy wieści tyczące się króle­

wicza, przebiegał z tymże szereg obozowych namiotów, milcząc ponuro, aż go Fryderyk zapytał:

— Czy nie wiesz, co było powodem tajnej konferen­

cyi? Tyś smutny czegoś?... nie taj przedemną.

— Wybrano waszej królewskiej mości narzeczoną,

rzekł Katte.

— Po cóż ten żart, poruczniku!

— O jest to bolesna prawda, książę! Hrabia Secken­

dorf, poseł ze strony Austryi, proponuje połączenie waszej królewskiej wysokości z księżniczką Elżbietą Braunschweig- Beuern.

— Elżbietą? ja jej nie znam... nie widziałem jej ni­

gdy... a teraz!... o raczej umrzeć wolę!

— Pojmuję cały ogrom takiój boleści, lecz może jesz­

cze jest rada...

— Wiecznie cierpieć, bez nadziei lepszej przyszłości! ach! to okropnie! rzekł książę w rozpaczy.

— Powściągniej sięksiążę! ktoś sięzbliża. To Hotham

poseł angielski; on był przy tajnej konferencyi, a sprzyja­ jąc waszej królewskiej wysokości, może nam resztę wyjaśni.

J -—DZIEŁA LUCYANA __ _ Hotham zatrzymał się Р«У królewiczu,

rozczerwie-blizkiego małżeństwa ale,

"e U; ci WiJ .

przeciw Austryi rozbił się zupełnie. Król moj stanowczo lada Oddalenia od boku Fryderyka Wilhelma polkowmka Crumbkow'a lecz zręczny ten intrygant na szaliwzględów

’przewai wszelkie inno eflery. Р-У«= zatem zerwane, odjeżdżam dziś jeszcze.

— I pan tyle mi życzliwy, opuszczasz mnie?

— Z cieżkiem sercem, wierzaj mi książę! w chwili tak bolesnej dla ciebie... Ręka księżniczki, z której ojcem

król spojony jest węzłem przyjaźni, podaje sposobnosc po­

większania posiadłości pruskich, Seckendorf nalega...

Zie-sztą narzeczona waszej królewskiej mości ma być wzorem P У i_ Tern smutniej dla mnie, że muszę wzgardzie jej

ręka, zawołał książę - kochać jej nie mogę, kłamać me

umiem. Jakże jestem nieszczęśliwy!... Ilothamie, czyme ma

żadnej rady? . , ,.

- Znasz książę żelazną wolę swego ojca, ktoiy

w tym względzie kazał już przesłać odpowiedź. Obraz Anny przesuwał się w duszy królewicza.

— I Anglia, rzekł ściskając rękę posła, Anglia ze­ rwała z moim ojcem?

__ Upon my word prince, rzekłHotham.

— Teraz wiec albo nigdy, o! jest ratunek, znajdę go w ucieczce do Anglii, pod skrzydły wuja mojego Je­

rzego II. , •

7-— Zastanówsię książę! zawołali Hotham i Katte. — Plan mój dojrzał— pasowałem się z sobą — lecz

cierpienia moje przepełniłymiarę. Za piędź ziemi sprzedano

moją wolność i życie. I czegóż czekać dalej? Dzisiaj na­

deszła godzina... Hotham! przyrzekłeś miuprzejme w Ang­ lii przyjęcie—mam twoje słowo.

— Słowaswego w każdym czasie dotrzymam, i wimie­

PIERŚCIONEK HRABINY ORZELSKIEJ. 135 nej ziemi Anglii. Talenta twoje zapewnią ci jedno z pierw­

szych miejsc w mojej ojczyźnie, a sława twoja przebłaga

srogość twojego ojca... Ktoś idzie—opuszczam waszą króle-wiczowską mość, jako najwierniejszy przyjaciel.

Książę ułożył razem z porucznikiemKatte’m plan uciecz­

ki, odroczonej jednak do sposobniejszej, wkrótce spodzie­ wanej pory, z powodu niemożności uzyskania w Saksonii pasportów. Fryderyk Wilhelm zawiadomił syna o poczy­ nionych układach względem jego małżeństwa; otwarty opór, na który się królewicz pierwszy raz odważył, zdziwił najprzód, a potem rozjątrzył króla do tego stopnia, źe po­

stanowił przymusem, okrucieństwem nawetugiąć go do po­ słuszeństwa. W głębokiem znękaniu cierpiącemu królewi­ czowi przyświecała myśl ucieczki, jak gwiazda zbawienia, a wspomnienie o Annie i serca ich łącząca tajemnica, je­

dyną dla niego była pociechą. Nietylko w obronie wolności ducha i ciała powstał książę do zaciętej przeciwko ojcu

własnemu walki, lecz chciano nadto obrazem niekochanej oso­

by z sercajego oddalić miłość, która, gdyby się jej zrzekł

nawet, wspomnieniem najsłodszych wrażeń pokryłaby

przyszłość jego w obłok niestłumionej tęsknoty. On chciał tylko wolności rozpamiętywania głęboko w sercu zapartych uczuć; lecz ojciec jak gdyby odgadując jego tajemnicę, i w tym względzie gwałt mu chciał zadać. 15-go lipca udał się królewicz z ojcem w podróż do Anspachu i do Frankfurtu, lecz Katte dostał rozkaz pozostania w Berlinie, bądź że jego nierozdzielne z księciem towarzystwo podej­

rzenie wzbudziło, bądźdla ukarania królewskiego syna. Za to wtajemniczona do planu ucieczki księżniczka Fryderyka przez wpływy hrabiny Sontfeldowej, wystarała się o pas-porta, które miały być wręczonetowarzyszowi ucieczki księ­ cia, porucznikowi Katte’mu. Parę mil od Anspachu wysłał do niego książę sztafetę z doniesieniem o chwili ucieczki,

a porucznik Keith zobowiązał się ułatwić ją księciu aż do morza.

Wśród tych przygotowań ostatnia noc nadeszła, wktó­ rej umówiono ucieczkę.

We wsi niedaleko Frankfurtu król razem z całym or­

ko-—--- ---''A LU<iYA?S'A S1EMIEŃSKIE(!().

_ie były zmęczone. Książę nie miał nikogo koło siebie,

ko-“uby mógł prócz paziakrólewskiego, brata

porucz-X Kei ““SW Sii WlS'a ° 1

księcia o godzinie 4-tej obudzić.

‘ Fryderyk nie spał... Noc zdała mu się bez końca;

wtem lekki szmer dał się słyszeć i paz zbliża się do po-

JanTa kamerdynera śpiącego obok księcia. Zadrżał książę,

«łe dzięki Bogu! kamerdyner śpi twardo, i Fryderyk ubraw­

szy sie‘w okamgnieniu w cywilne suknie, wybiegana dwór

za paźiem. Niepostrzeźeni dostają się nocni pielgrzymi na targowicę końską, gdzie wóz czeka na księcia, lecz

me-szczęściem zerwany postronek o kilka chwil wyjazd

opóźnia.

Książe czeka w niecierpliwem milczeniu, a serce mu tak młot bije. Na raz powstał zgiełk w stodole, kamerdyner

umyślnie twardy senudając, aby tern bezprzeszkodniej mógł dostrzedz co się stanie, obudził zaraz towarzysza noclegu

półkownika Rochow’a, który dał znać generałowi królewskie­

mu. Pogoń wysłana za księciem, znalazła go w glębokiem

zadumaniu opartego na wozie.

Szalona rozpacz zawrzała w piersiach jego, gdy się

ujrzał zmuszonym powrócić do stodoły i dopiero co zrzuco­

ny mundur znów przywdziać. Przyprowadzony do fortecy

Wesel, stawiony był Fryderyk w obliczu króla, który go

groźnie zapytał:

— Czemu chciałeśdezerterowac?

— Bo mnie wasza królewska mość nie jak syna, iecz

jak niewolnika uważasz; bo odkąd myśleć zacząłem, słysząc

z ust dobrej pani Rocoules, z ust mego ochmistrza Duhana

de Jandun tylko francuzką mowę, przyuczyłem się moje

najmilsze myśli, moją radość, moją modlitwę w tym języ­

ku wyrażać. Jam pokochał francuzczyznę, a wasza królew­ ska mość każesz mi ją nienawidzić. Język niemiecki sły­

szałem tylko z ust twoich faworytów, gdy mi ogłaszali

karę z ust twoich panie! gdy na mnie gromy rzucałeś,

niemieckie książki dawano mi za pokutę, aby się ich uczyć

na pamięć — i ja mam kochać język niemiecki? W calem

mem życiu nie miałem chwili wolnej, na każdy dzień, na

137

PIERŚCIONEK HRABINY ORZELSKIEJ. 4

się nawet własnemi z duszy wyrywającemi się słowy,

a przecież modlitwa wtedytylko jest prawdziwą, gdy z du­

szy jako potrzeba wypływa. A ja, królewicz, musiałem mod­

lić się, myśleć, żądać, lękać się podług komendy. Rozum,