• Nie Znaleziono Wyników

N

a konserwację zabytków można spoglądać z różnej perspektywy. Przede wszystkim jest to wgląd od strony teoretycznego przygotowania i praktycznego doświadczenia w za-kresie konserwacji zabytków, a więc perspektywa fachowego, profesjonalnego podejścia do meritum sprawy, poparta dodatkowo szeregiem ustaw i innych przepisów konserwatorskich, jakich należy przestrzegać. Takie podejście do sztuki konserwatorskiej ma zdecydowanie charakter świecki. W przypadku sztuki sakralnej, której w Polsce wszak jest tak wiele i na dodatek wyjątkowo wartościowej dla całości zachowanego historycznego dziedzictwa kultu-rowego, ważna jest jeszcze jedna perspektywa ‒ duchowa, i wynikająca z niej odpowiedzial-ność za sakralodpowiedzial-ność obiektów.

Współczesny Kościół katolicki, posiadający również własne, choć nieliczne, służby kon-serwatorskie, ściśle współpracuje w zakresie konserwacji zabytków sakralnych z konserwa-torskimi służbami samorządowymi i państwowymi. Tę ścisłą współpracę determinuje nie tyl-ko obowiązujące w Polsce prawo, lecz przede wszystkim fakt, że świecki urzędowy aparat konserwatorski jest zdecydowanie lepiej przygotowany do pracy, do jakiej został powołany.

Odpowiedzialnie zatem można mówić nie o profesjonalnej stronie konserwacji zabytków ze strony Kościoła, lecz o tym, w czym osoba taka jak ksiądz jest fachowcem. Na pewno jest nim duszpasterstwo, czyli posługa wiernym w osiąganiu przez nich świętości, tzn. w ich zbawieniu.

Zatem na zadania zawodowe państwowych i samorządowych służb konserwatorskich nale-ży także spojrzeć z perspektywy duszpasterskiej, nie tyle mówiąc o tym, jak jest – bo zawsze jest różnie, lecz jak być powinno. Dlatego w niniejszym artykule zwrócona będzie uwaga na mało dostrzegany i rzadko podkreślany wymiar pracy konserwatora zabytków, a mianowicie na jego odpowiedzialność, czy współodpowiedzialność, za sakralność obiektów powierzonych jego trosce, a przez to i za powodzenie misji Kościoła we współczesnym świecie – tak, gdyż powodzenie tej misji nie jest zależne tylko od duchownych, a nawet nie tylko od wierzących.

Truizmem byłoby rozwodzenie się nad związkami sztuki i religii. W każdej religii świą-tynie i obrzędy są związane z tą jakby szlachetniejszą częścią ludzkiej działalności, jaką jest sztuka. Sztuka i jej obecność w świątyniach, i to zarówno w ramach liturgii, jak i poza nią, ma swoją długą tradycję. Świątynie, a zwłaszcza kościoły, były szczególnymi i wyjątkowymi ośrodkami eksponowania sztuki oraz sublimowania ludzkich gustów i aspiracji, chociaż ich zasadniczym celem było i jest pogłębienie więzi ze Stwórcą, oddawanie czci Bogu, a więc ostatecznie – zbawienie człowieka. Trzeba jednak zaznaczyć, że nie każda sztuka powinna czy może znaleźć się w kościele. Sztuka religijna ma swój szczególny charakter: jest narzędziem,

środkiem (medium) udostępniającym rzeczywistość niewidzialną, transcendentną człowie-kowi1, a jednocześnie pomocą dla niego w odkrywaniu tej rzeczywistości i dostępie do niej oraz w stawaniu się coraz bardziej człowiekiem, co tak dobitnie przedstawia teologia ikony.

Niestety, w ostatnich dziesięcioleciach wkradło się do naszych świątyń wiele rzeczy, któ-rych w nich być nie powinno. Przyczyny są różne: zniszczenia, bezguście, zastępowanie zu-żytych lub skradzionych dóbr tandetnymi lub niesakralnymi dziełami, które trudno uznać za artystyczne. Rzecz wiadoma, ale być może warta ciągłego uprzytomniania: jak duchowień-stwo jest emanatem społeczeństwa, z jego dobrymi, lecz i złymi stronami, zgodnie z Listem do Hebrajczyków, że każdy arcykapłan jest z ludu wzięty, choć dla ludu ustanowiony w spra-wach należących do Boga2, tak i kultura religijna jest emanatem stanu całości kultury danego obszaru i danych czasów. W dzisiejszym świecie, antyreligijnym, poddanym antyreligijnej propagandzie, być może trudno jest zgodzić się wielu z tezą, że na szczycie hierarchii warto-ści znajdują się wartowarto-ści religijne. A jednak – jeśli nawet się na to nie godzimy, to warto się nad tym zastanowić. Zwrócił na to uwagę Max Scheler, filozof niemiecki z przełomu XIX i XX w. Otóż uważał on, że wartości religijne zwieńczają hierarchię wartości. U podstaw tej hierarchii znajdują się wartości hedonistyczne, przyjemnościowe, związane z doznaniami

1 S. Kobielus, Symboliczna sztuka średniowiecza jako narzędzie do reprezentacji rzeczywistości niewidzialnej,

„Communio” 1996, nr 96, s. 40.

2 Por.: Nowy Testament, Hbr 5, 1 i n.

Ryc. 1. Hierarchia wartości wg Maxa Schelera.

Fot. II.1. Piramida wartości wg M. Schelera.

zmysłowymi, odczuwaniem tego, co przyjemne i łatwe w życiu. Na nich opierają się warto-ści utylitarne oraz wartowarto-ści witalne, związane z życiem i dbałowarto-ścią o jego wławarto-ściwą kondy-cję (zdrowie). Jeszcze wyższe piętro stanowią wartości duchowe, takie jak prawda, dobro, piękno, miłość czy sprawiedliwość, a dopiero nad nimi są wartości religijne: dążenie do spo-tkania z Bogiem i świętości. Wartości religijne, zwieńczające piramidę wartości, potrzebują do swojego zaistnienia, do swego urzeczywistnienia wartości duchowych3 (fot. II.1.). Tam, gdzie nie ma prawdy, dobra i piękna, by pozostać przy platońskiej triadzie wartości absolut-nych, tam nie będzie świętości, podstawowej wartości religijnej. I warto się zastanowić, czy nie jest tak, że kryzys wartości religijnych wynika z kryzysu takich wartości jak wymienio-ne już prawda, dobro, piękno, miłość czy sprawiedliwość. Jeśli ich brakuje, skupiamy się na wartościach niższych: witalnych, utylitarnych, a niekiedy jedynie na wartościach hedonistycz-nych. Tylko że one nie sprawią, że powstaną wielkie dzieła kultury, w tym kultury sakralnej.

Raczej spowodują, że sztuka, a właściwie jej twórcy, wycofają się z aspiracji, by tworzyć dzieła wzniosłe, i zadowolą się prowokacją, która nie wymaga wyrafinowanego gustu i rze-telnego warsztatu, dla której prawda, dobro i piękno nie mają znaczenia. Prowokacja wtedy zajmie miejsce piękna. Nic zatem dziwnego, że i w krąg sakralny w miejsce piękna wpro-wadzane są te wartości, którymi dzisiaj ludzie żyją: nie wielkie dokonania ducha, lecz to, co wystarcza do codziennego życia i przeżycia. Profanum wciska się więc do kościołów, desa-kralizując zarówno same świątynie, jak i czynności w nich sprawowane. Proces sekularyza-cji Europy przejawia się nie tylko w propagowaniu antyreligijnej ideologii, lecz – co za tym idzie – w stopniowym pozbawianiu człowieka aspiracji duchowych i tego smaku, który – jak w wierszu Zbigniewa Herberta Potęga smaku4 – pozwala odróżnić dobro od zła, piękno od brzydoty, prawdę od fałszu i kłamstwa.

3 W. Prusik, Maxa Schelera pojęcie wolności osobowej, [online], protokół dostępu: http://cejsh.icm.edu.pl/cejsh/element/

bwmeta1.element. desklight-0143cd65-cc5b-42a0-aee6-3830e5135854 [8.10.2013].

4 Od Redakcji. Ze względu na obrazowo przedstawione antonimy wartości, którymi posługujemy się w ocenie otaczającego nas świata, w tym sztuki, warto przytoczyć wspomniany poemat Z. Herberta Potęga smaku.

Powstał on jako swoisty protest autora przeciwko totalitaryzmowi panującemu w Polsce po zakończeniu II wojny światowej, przeciwko wpływowi komunizmu na kulturę, sztukę i cały system wartości. Jak we wstępie do poematu można zauważyć, Herbert dedykował go prof. Izydorze Dąmbskiej herbu Godziemba, wywodzącej ze znanego kujawskiego rodu na Lubrańcu, kobiecie nieprzeciętnej, o wzniosłych ideałach, których w tak trudnych czasach komunizmu potrafiła bronić i nigdy się ich nie wyrzec. Stąd dla Herberta i wielu mu podobnych była mentorką, nauczycielem i współpracownikiem w działalności filozoficznej i literackiej. Poemat wraz z wieloma innymi wierszami poety ukazał się w: Raport z oblężonego Miasta i inne wiersze, Paryż 1983.

Pani Profesor Izydorze Dąmbskiej

„Potęga smaku”

To wcale nie wymagało wielkiego charakteru nasza odmowa niezgoda i upór

mieliśmy odrobinę koniecznej odwagi lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku Tak smaku

w którym są włókna duszy i chrząstki sumienia Kto wie gdyby nas lepiej i piękniej kuszono słano kobiety różowe płaskie jak opłatek

Dlatego na pracę konserwatora zabytków należałoby spojrzeć nie jako na technologię ra-towania przedmiotów materialnych przed zniszczeniem, które nie wiadomo z jakiego powodu uznajemy za warte uwagi i nakładów finansowych, lecz jako na misję w kształtowaniu ducha sobie współczesnych, którzy poprzez zabytek mają mieć udział w dziedzictwie duchowym przodków i dzięki temu mogli wznieść się ponad wartości hedonistyczne, utylitarne i wital-ne. Od konserwatora zabytków nie oczekuje się, by swoją pracą służył religijności człowieka, wystarczy, że profesjonalnie zadba o zachowanie dóbr materialnych, jakie pozostawiły nam minione pokolenia w swoich dziełach, i o zachowanie piękna, jakie często z tymi dobrami jest związane. Zabezpieczając zabytek, konserwator nie zabezpiecza kamienia czy płótna z war-stwą farby, lecz wytwór ludzkiej kultury, mający znaczenie historyczne i – często – estetycz-ne, wytwór spełniający określoną funkcję w życiu jednostek i społeczeństw, dając – możliwie głębokie – przeżycie estetyczne, a w przypadku sztuki sakralnej – także religijne. A zatem zabezpieczając zabytek sakralny, konserwator nie może zapomnieć o jego sakralnej funkcji, która została wpisana w niego przez twórcę, artystę czy architekta. Siłą rzeczy, wypełniając profesjonalnie swoje zadanie, konserwator zabezpieczający zabytki sakralne służy wprost wartościom duchowym, a poprzez nie – czy chce, czy nie chce – religijnym.

Jan Pruszyński, profesor prawa, wielce zasłużony dla ochrony dóbr kultury, zmarły w 2008 r., zmierzając do ukazania idei ochrony dziedzictwa kultury, powoływał się na średniowiecznego

lub fantastyczne twory z obrazów Hieronima Boscha lecz piekło w tym czasie było jakie

mokry dół zaułek morderców bark nazwany pałacem sprawiedliwości samogonny Mefisto w leninowskiej kurtce posyłał w teren wnuczęta Aurory chłopców o twarzach ziemniaczanych

bardzo brzydkie dziewczyny o czerwonych rękach Zaiste ich retoryka była aż nazbyt parciana (Marek Tulliusz obracał się w grobie) łańcuchy tautologii parę pojęć jak cepy

dialektyka oprawców żadnej dystynkcji w rozumowaniu składnia pozbawiona urody koniunktiwu

Tak więc estetyka może być pomocna w życiu nie należy zaniedbywać nauki o pięknie Zanim zgłosimy akces trzeba pilnie badać kształt architektury rytm bębnów i piszczałek kolory oficjalne nikczemny rytuał pogrzebów Nasze oczy i uszy odmówiły posłuchu

książęta naszych zmysłów wybrały dumne wygnanie To wcale nie wymagało wielkiego charakteru mieliśmy odrobinę niezbędnej odwagi lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku Tak smaku

który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała

głowa.

filozofa hiszpańskiego Rajmunda Lullusa, za którym przyjął tezę, iż [...] konserwując formę obiektu, chroni się jego ducha. Scala wartości duchowe i materialne, gdyż, jak wskazywał za Józefem Muczkowskim, [...] zabytki stanowią dorobek duchowy, są dowodami narodowej kul-tury, służą oświacie i rozwojowi intelektualnemu, są źródłem dumy i identyfikacji z przeszłymi pokoleniami i wspólnoty z obecnymi […]. Wyjaśniał, o czym też nie wolno konserwatorowi--profesjonaliście zapomnieć, że równie ważne jak zabytki nieruchome i ruchome są czynniki takie jak historia, tradycja, wierzenia, obyczaj, zwyczaje czy język. Pruszyński twierdził tak-że, iż lekceważenie wielowiekowych tradycji zubaża nas cywilizacyjnie, ignorowanie oby-czajowości deprawuje moralnie, ubóstwo języka sprzyja obniżeniu poziomu intelektu, zaś bez znajomości historii jej zabytki stają się martwymi przedmiotami. Pozbawione kontek-stu historycznego i społecznego przestają pobudzać do refleksji nad przeszłością, a odarcie narodu z historii, dodawał, pozbawia go przyszłości. Pruszyński opowiadał się bardzo jasno za koniecznością łącznego ujmowania przedmiotów materialnych i towarzyszących im zja-wisk kulturalnych, społecznych i prawnych, co potwierdza fakt, że historycy kultury od daw-na badają fenomen zwany życiem codziennym w przeszłości w jego wszelkich przejawach, od wzorców moralnych i obyczajowych po warunki życia. Pruszyński dostrzegał tu zarówno obyczaj i etykietę, symbole narodowe i religijne, wierzenia i formy ich wyrażania, jak zwy-czaje ludowe, chrzcielne, ślubne, pogrzebowe, rolnicze, ubiory, przyzwyzwy-czajenia, przesądy, zabobony i uprzedzenia. W tym kontekście ważnym jest łączne postrzeganie takich przed-miotów i zjawisk, ponieważ to ono pozwoli na wyodrębnienie spraw, które wydają się godne zachowania5. Uwagi te dobrze zarysowują horyzont, w jakim winien swoją pracę wykonywać konserwator zabytków, nie izolując swoich zadań od całokształtu kultury zarówno okresu, z którego pochodzi konserwowany zabytek, jak i z okresu, dla którego jest on konserwowany.

Dlatego konserwator zabytków zajmujący się zabytkami sakralnymi ma niebagatelną rolę do odegrania w kształtowaniu estetycznego i religijnego smaku, w zachowaniu sakralnego charakteru obiektów, gdy jako profesjonalista, przez swoją wiedzę i umiejętności, przez nazy-wanie rzeczy po imieniu, potrafi uzasadnić konieczność określonych działań; gdy przez swo-ją postawę wobec wartości religijnych przedstawianych w dziełach sztuki potrafi uczulić na te wartości zleceniodawcę i odbiorcę; gdy potrafi ukazać sens zachowania wartości porządku i tradycji. Wydaje się więc, że konserwatorzy mogą istotnie pomóc w tym, by kościoły za-chowały charakter sacrum. Nie każda bowiem sztuka dobra jest sztuką sakralną. Wszystko ma swoje miejsce i czas. Kuchnia nie nadaje się do eksponowania malarstwa Rafaela, a sala koncertowa do zachowań kibiców sportowych, nawet tych najkulturalniejszych. Podobnie i kościół czy przestrzeń sakralna stawia swoje wymagania wynikające z faktu, że jest sakral-na właśnie i jest przezsakral-naczosakral-na dla człowieka, który w tej przestrzeni, we wspólnocie z inny-mi, chce wejść w relację z Bogiem.

5 Ks. P. Śmigielski, Służebna rola sztuki kościelnej, „Perspektiva. Legnickie Studia Teologiczno-Historyczne”, R. V, 2006, Nr 1, s. 180; J. Pruszyński, Dziedzictwo kultury Polski, jego straty i ochrona prawna, t. I, Kraków 2001, s. 48–55.

Tak na ten temat pisał ks. prof. Ireneusz Pawlak z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego:

Starożytni Grecy określali sztukę jako rzecz trudną. To przekonanie funkcjonowało w kulturze europejskiej do XX w. W połowie tego stulecia niejaki Giuseppe Chiari ogłosił zupełnie inną tezę: „sztuka jest rzeczą łatwą”. Od tego momentu wszystko może być sztuką. W ten sposób powstała w malarstwie, rzeźbie, architekturze i muzyce antysztuka. Za sztukę bowiem można uznać garnek wystawiony na kiju, mazanie papieru np. przez małpę, ciszę zamiast muzyki na koncercie (np. utwór J. Cage pt. 4,33) itp. Zagadnienia sztuki zaczęli rozstrzygać ludzie nie-kompetentni, którzy proponują z gruntu fałszywy obraz świata. Uderza to w dotychczasowy dorobek kultury. Antysztuka bowiem jest wszechwładna, wszystko jej wolno. Pod pozorem wol-ności może ubliżać odmiennie myślącym, może naigrawać się z przekonań religijnych, może zachowywać się obscenicznie, może bezkarnie obrażać otoczenie itp.6 Dlatego Kodeks Prawa Kanonicznego (1983) w kanonie 1210 postanawia: W miejscu świętym dopuszcza się tylko to, co służy sprawowaniu i szerzeniu kultu, pobożności i religii, a zabrania się tego, co jest obce świętości miejsca. A kanon 1220 wprost nakazuje: Wszyscy, do których to należy, mają trosz-czyć się o utrzymanie w kościołach takiej czystości i piękna, jakie przystoi domowi Bożemu, i nie dopuszczać do tego, by działo się w nim coś obcego świętości miejsca.

Gdy wykonuje się jakąkolwiek usługę dla kogoś, wykonawca musi liczyć się ze zdaniem zleceniodawcy. Jednakże dobry fachowiec nie zgodzi się wykonać jakiegoś zadania, które zgodnie z jego najlepszą wiedzą nie będzie dobrze służyć zleceniodawcy, a tym bardziej, je-śli będzie mu szkodzić. Przystępując do konserwacji kościołów i przedmiotów sakralnych, trzeba zatem mieć rozeznanie, czym te przedmioty są dla wspólnoty wiernych, a wyraz temu daje nauka Kościoła. W dokumentach Kościoła świątynię nazywa się miejscem, w którym gromadzi się lud Boży. Kościołów więc nie można uważać za zwyczajne miejsca „publicz-ne”, mające służyć wszelkiego rodzaju zgromadzeniom. Kościół pozostaje miejscem świę-tym również wtedy, gdy nie odbywają się w nim obrzędy liturgiczne. Wykorzystywanie zaś kościołów do celów niezgodnych z ich przeznaczeniem zagraża właściwej im funkcji znaku chrześcijańskiej tajemnicy i wyrządza szkodę pedagogii wiary oraz wrażliwości ludu Boże-go (n. 5). Kardynał Joseph Ratzinger powiedział: Świątynia jest wyrazem tęsknoty człowieka za Bogiem jako swoim współmieszkańcem, za możnością mieszkania u Boga i doświadcza-nia w ten sposób doskonałego sposobu mieszkadoświadcza-nia, przeżywadoświadcza-nia doskonałej wspólnoty, któ-ra uwalnia go (człowieka) na zawsze od samotności i lęku7. A zatem myśl Kościoła jest taka, by każda świątynia, zarówno podczas czynności liturgicznych, jak i poza nimi, pozostawała miejscem szczególnym i nie była poddawana procesom jakiejkolwiek laicyzacji.

Puentując powyższe rozważania, warto przywołać myśl wybitnego historyka sztuki, zwłasz-cza sztuki sakralnej, śp. ks. prof. Janusza Pasierba. W wykładzie wygłoszonym we Fryburgu:

Katedra symbol Europy, który to wykład był o wiele bardziej doceniony na Zachodzie niż w Ojczyźnie8, mówił: Każdy człowiek ma w sobie pragnienie transcendencji i piękna, chociaż

6 H. Kiereś, Sztuka wobec natury, Radom 2001, s. 13–27.

7 J. Ratzinger, Teologia liturgii, pod red. K. Góździa, M. Góreckiej, Lublin 2012, s. 417.

8 Por.: J. Pasierb, Katedra jako Europa, Pelplin 2004.

nie każdy ma taką samą wrażliwość. Konserwacja zabytków i dzieł sztuki istotnie przyczynia się do wzrastania i sublimacji ludzkich postaw i aspiracji. Dokonuje się to przez ukazywanie i zabezpieczanie korzeni i źródeł kultury, czyli tej lepszej jakby części ludzkiego bytowania i to w najwłaściwszym dla niej miejscu9. W taki sposób konserwator staje poniekąd na straży sa-crum, które wyraża się w sztuce i aby ta sztuka pozostała w swoim miejscu „zakorzenienia”10. Można powiedzieć, że konserwując zabytki i dzieła sztuki, przeciwstawiamy się procesowi zblazowania człowieka, który zatraca zdolność do kontemplacji i podziwu11. Przecież czło-wiek, który nie docenia historii, korzeni i dziedzictwa, jakże często okazuje się prostakiem.

Podsumowując, konserwator zabytków, z punktu widzenia Kościoła, wypełnia w kościo-łach nie tylko swoje zawodowe zadanie. Poprzez fakt, że ma do czynienia ze świadectwami ducha, jakimi są zabytki, z doczesnym ich pięknem i sakralną funkcją, jego praca zawodowa jest jednocześnie misją. Jeśli jest rzetelnie wykonywana, tzn. nie tylko dobrze technicznie, lecz zgodnie z kanonami sztuki konserwatorskiej, uwzględniającej charakter konserwowa-nego przedmiotu, poprzez jego zabezpieczenie i wprowadzenie na nowo w przestrzeń sakral-ną, staje się faktycznie współdziałaniem w zbawczej misji Kościoła. Od jego wiedzy, jakości pracy i postawy zależy, czy i jak owo sacrum będzie przemawiało do ludzi, kształtowało ich postawy i sublimowało ich estetyczne odbiory. Kościół powinien mieć i ma w konserwato-rach zabytków rzetelnego sprzymierzeńca w wypełnianiu jego misji, i to z wielorakich po-wodów. Może wielu tego nie zauważać, ale konserwatorzy są sługami prawdziwego piękna, a w konsekwencji i Boga12. Zabytki i dzieła sztuki to przecież najczęściej homilie i kazania o wydarzeniach zbawczych, świętości i jej zagrożeniach13. Na potwierdzenie tych słów war-to przywar-toczyć myśli Andrzeja Kijowskiego, wybitnego krytyka literackiego, eseisty, prozaika i scenarzysty, zawarte w zbiorze esejów religijnych zatytułowanym Tropy: Bo [...] niezależnie od funkcji, jaką krzyż spełnia w domu czy na szyi, ozdobną, polityczną czy wyznawczą, po-zostaje ogólnie przyjętym znakiem cierpienia, które wywyższa i nie może znaczyć nic innego.

A wizerunek Matki Bożej z Dzieciątkiem, choćby pełnił nawet funkcję znaku solidarności po-litycznej, pozostaje znakiem macierzyńskiej miłości bez granic; a znak anioła znakiem trans-cendencji; a znak gołębicy znakiem pokoju i nadziei; a znak tablic Mojżeszowych znakiem posłuszeństwa prawu, które – raz ustanowione – już nie jest własnością człowieka14. Praw-dziwa kultura jest wiarą, wiarą w człowieka i wiarą w Boga, i jest zawierzeniem człowieko-wi i Bogu. A trzeba i dodać, że jeżeli ok. 90% całej polskiej substancji zabytkowej to zabytki kościelne, to praca i zadania konserwatorów w kościołach mają również wymiar patriotycz-ny15. Parafrazując słowa św. Jana Pawła II, że nie można zrozumieć człowieka i dziejów na-rodu polskiego bez Chrystusa – można powiedzieć, że nie można także zrozumieć człowieka i Polski bez Kościoła16.

9 J. Pasierb, Pionowy wymiar kultury, Kraków 1983, s. 48.

10 R. Brague, Arcydzieło Boga, „Communio” 1996, nr 96, s. 48.

11 J. Pasierb, Pionowy wymiar kultury, s. 50.

12 M. Piazenca, Księża w epoce nowoczesności, Kraków 2013, s. 131.

13 A. Kijowski, Tropy, Poznań 1986, s. 120–121.

14 Tamże.

15 J. Pasierb, Pionowy wymiar kultury, s. 48.

16 Tamże, s. 83.