• Nie Znaleziono Wyników

W ybór utworów poetyckich

E. SZYMAŃSKI

(układ recytacji: M. Kowalczykowa) . Razem (recytacja zespołowa) (r) M arzeniam i p o n a d św ia t nie wyskoczysz,

C hoćbyś sercu, skrzydła, dał najw iększe.

(2) T rzeb a umieć p ra w d zie sp o jrze ć w oczy,

cji można podkreślić odpowiednim gestem; przy wypowiadaniu ostatniego wiersza Tecytujący łączą dłonie, wiznosząc je ku gónze.

Byłoby ¡wskazanym, by ha zakończenie recytacji wykonawcy odśpiewali

„Hymn spółdzielczy“ lub inną odpowiednią pieśń.

31

N a front!. D o boju!

D o w alki z o rężem ! B udow niczy pokoju, Pójdźm y, by zwyciężyć,

Ju ż żołnierze fro n to w i w ytknęli granice, • T eraz arm ia pokoju

D o fabryk, kopalń, d o hut'-T- O ddać sw e siły i trud.

C zas już zapom nieć ęo dzieli, ■

; N aszej jedności szeregi, -O jczyzna w o la: — „S ynow ie!“

Ćżyście już zapom nieli?

Czy z w aszej piersi' w y darto,- Serca z m iłością O jczyzny?

Czy pójdą na zatracenie •' . Śmierć, pośw ięcenia i blizny?

P atrzajeie jakam o b d arta , - -He ra n ' na mym ciele,

Czym' ju ż 'n ic dla w a s nie w a rta ? Idą

■ Z w a rte szeregi ,

Z ap raw io n e W prący i znoju Id ą do boju, , "

Górnicy, hutnicy, rzem ieślnicy, rolnicy, Św idry, kilofy, cęgi, m łoty,,kosy

W ruch s ą puszczone: kopią, ciągną, biją, W krótce będą m ateriałów stosy,

Że ca łą P olskę w net nimi pokryją.

O dbudujem y to, co nam zniszczyli, ’ P odli' faszyści, niszczyciele św iata.

Z n ó w będzie d o b rz e i będziem y żyli W zgodzie, jedności, jak b ra t obok b ra ta .

E. IMIELA

W yścig pracy

C zyż gnuśnieć mamy, żebrząc kaw ał chleba?

Bezczynnie patrzeć, kiedy pracy trze b a?

T o dla n as m łodych byłby tylko srom ! K to chleb codzienny w łasnym rosi potem , Ten m oże braciom śm iało głosić o tym, Że sw ej O jczyźnie n o w y staw ia dom.

N am m łodym d a n o .h a sło : w yścig pracy, G dyż p ra c a tylko trzym a rz ą d ó w ster.

By p raca nasza bujne dała płody, W szeregi nasze chodź, koleg o młody, W śró d ró w ie śn ik ó w ducha czynu budź!

D ziś trz e b a ziarn a siać pom iędzy łudzi!

N iech zd ro w y zam iar w płodny czyn się budzi, B o tak a przyszłość, jaka dzisiaj m łódź.

N am m łodym d an o hasło: w yścig pracy, G dyż p raca tylko trzym a rz ą d ó w ster.

J u ż n a tym świecie tak od d aw n a byw a, G dy zasiał jeden, ow oc d ru g i zryw a.

A siew cą przecie każdy musi być.

P rzy życiu sw oim , chociaż jeszcze młodym P ragniem y z pracą kroczy^ p rzed narodeiji, B o p racą tylko P olsk a m oże żyć!

N am m łodym d a n o hasło: w y ścig pracy, G dyż p raca tylko trzym a rz ą d ó w ster.

JU LIA N JTU W IM

Pieśń o Białym Domu B u dow ali Biały Dom , S tupiętrow y Biały Dom , B udow ali dom szalony, Stupiętrow y, m arm urow y, N a drabinach, ru sztow aniach.

33

W znosili p ioru nochro ny, By w eń b ił jask raw y g rom , Ja k w kościelne lśniące-głow y, B udow ali Biały Dom !

Tłukł w m arm ury tw a rd y lom, I w znosili ro b o tn icy

W ężom złotej błyskaw icy D achy, w ieże i kopuły, K tóre przednie m istrze kuły Sw oim sno m ,.strzelisty m snom ! B udow ali, b u d o w a li,

A g o rz a ło słońce w dali, R óżow iło szm at ulicy, I śpiew ali robotnicy:

„B udujem y Biały D om , S tupiętrow y Biały dom, S tupiętrow y, m arm urow y , By w e ń bił jask ra w y grom , Ja k w ¡kościelne lśniące g ło w y !“

A był jeden m u rarz m łody, C o niebieskie oczy m iał, N a czterdziestym piętrze stał, I tak śpiew ał m u rarz młody:

„A jak stanie d o m gotow y, S tupiętrow y B iały D om ; M ało będzie m oim snom , Pójdę w yżej, pójdę dalej, B o się białe słońce pali, Pójdę w yżej, zro b ię więcej, S tanie pięter s to tysięcy!“.

I ro z le g ł się śmiech m urarzy:

„Zobaczym y! Ja k B ó g zd a rzy !“

I za b o k i się ujęli

I śmieli się, śmieli, śmieli! —

H. OŻOGOW SKA

Górnicy C o d z ień -d o kopalni zjeżdżają w indam i,

by w ęgiel w ydzierać z jej łona.

C o dzień ich rodziny żegnają słow am i:

— Szczęść Boże! W racajcie tu do nas!

W kam iennych chodnikach . stu k ają oskardy

i lam pki płom ykiem migocą.

O, ciężki 'jest żyw ot g ó rn ik a i tw ardy,

dla niego dzień każdy jest nocą.

B o w życiu sw ym całym (któż tru d ten obliczy?)

w ciąż w ęgiel n a ziemię w yrzuca, m a czarne u b ra n ie

i cz arn e oblicze

i czarne od pyłu m a płuca.

0 św ięta B arb aro , p a tro n k o kopalni,

opiekuj się w ciąż górnikam i, b o dzięki ich pracy

1 m róz n am nie straszn y i jasno, choć m róz za oknam i.

WŁADYSŁAW SEBYŁA

Górnicy

-Kopalnia p rzez g a rd ła szybów , jak ziemi zachłanne płuca

W dycha n a s rankiem , — w ieczorem w ciężkim w ydechu w yrzuca:

Idziem y w m okrej ciemności długim i chodnikam i — P o śliskim błocie pochylni d o k o m ó r podbitych stem plam i, Św iszczące św idry w bijam y w m ur, co nie w id ział św itu, Rwiem y g o n a k aw ały zębam i dynam itu.

35

P rzez m rok w y ż arte oczy zapadły nam w g łąb oczodołów , G łow y o d min w y b u ch ó w zw isa ją ciężkie jak ołów.

Schodzim y o św icie w noc głuchą, w racam y, gdy dnia ju ż .n ie ma Z asty g a za nam i d ro g a i ziem ia d rg a ją ca i niema,

Ziem ia jest b ru d n a, w niebo na sk rajach w siąk ają dymy, Sinieje las kom inów , jedyny jaki w idzim y.

Z nużeni w racam y, cisi, okryci sad z ą i pyłem, . P ro ste są — p raca i życie — a nam iętności zaw ile.

W szarym jak w szy stk o dom u — w m ieszkaniu każdeg o g ó rn ik a, - D ym ią w ieczorem kartofle i z e g a r m ia ro w o tyka.

A rankiem z n ó w syreny jak g ro ź n ie szum iąca rzeka, W ołają, g d zie sp ętana śm ierć bezustannie czeka.

MIECZYSŁAW BRAUN

-Jak pracują warsztaty F abryka, fabryka w re, w ielki o b ra ca się k rą g ! R ów ny, m iaro w y stuk. D ygoce i d u d n i dom.

C icho ro z b rzm iew a śpiew i g ra ją tysiące rąk,

Z szelestem spieszy się pas, spływ a w rozpędzie jak prom . Skłębią się, w ije się nić, w y p ru ta nocam i snom ,

w blasku ziejących lam p ro z k w ita n a w z o rach pąk, s B łąka się w ątek w k rą g , zębatym ucieka skrom , M iedziany ud erza łom w syreny dzw oniący gong!

P rzędzy u ra sta w ał barw nym dyw anem łąk,

W a rsz ta tó w grzm iących w a r ża rliw ą toczy się g rą.

Ś rub y ś ró d w iru kół zęby o zęby trą...

Rzuca się p ro sty m u r — tyle żelaznych rąk,

Z niebios w iszący k ra n ziemie pierścieniem sp rząg ł, Bije tajem ny p rąd, siły og ro m n e prą!

36

<

■ - /

\ Twarde ręce

M iedź i żelazo, nafta i w ęgiel Z czarnych czeluści krzyczą o czyny:

— Niech nas zam ieni w ludzką potęgę Ramię stalo w e ludzkiej maszyny!

Niech n as zamieni w tłum p a ro w o z ó w G órnik i giser, ślu sarz i m onter, D ro g i żelazne niech rras zaw iozą Ziemiom dalekim za horyzontem !

Niechaj tam szybko ro sn ą kominy F abryk m nożących ludzką potęgę!

T w a rd e są ręce, tw ard sze m aszyny! — W ola żelazo, nafta i węgiel.

— My pracujem y w tru d zie i zn o ju — M ów ią górnicy, tkacze, m urarze,

— Co dzień d o pracy, tak jak d o boju, Ziemia su ro w a stanąć nam każe.

My z n ią walczym y m iotem, oskardem , Aby jej w ydrzeć skrzydła do lotu, M ądre są ręce nasze i tw arde, Kiedy ujm ują ster sam olotu.

Ziem ia jest tw ard a, tw a rd sz a niż ręce, G w ałtem b o g ac tw a trzeb a jej w ydrzeć, W trud zie i znoju, w tru d zie i w męce, , Ręka n a m łocie w s p a rta i św idrze.

D o n as nalćży ziem ia ogrom na, N asze ją ręce ujm ą, ażeby

N a niej zb u d o w ać dom dla bezdom nych, W dom u tym radość dzielić, jak chleby.

' W. D.

37

Kowal

C ałą bezkształtną m asę k ru szcó w drogocennych, K tóre zaległy p iersi mej g łąb n ieodg adłą

Ja k w u lk a n z sw ych otchłani w yrzucam bezdennych I ciskam ją na tw ard e, stalo w e kow adło.

• G rzm otem m iota w nią w alę w radosn ej otusze B o w yko nać mi trz e b a dzieło wielkie, pilne, B o % tych k ru sz có w d la siebie serce w ykuć muszę, Serce h arto w n e, m ężne, serce dum ne, silne.

Lecz g dy ulegniesz, serce, p o d m łota żelazem, G dy pękniesz, przeciw ciosom stali nieod porne:

W pył cię ro z b iją pięści mej g ro m y p otw o rn e!

-Bo lepiej giń, zm iażdżone cyklopow ym razem , N iżbyś żyć m iało w łasn ą słabością' przeklęte, Rysą chorej niem ocy skażone, pęknięte.

K. TETMAJER

Jak górne orły...

Ja k g ó rn e orły rw ą się do lotu, gdy p oczują m oc i c z a r sw ych piór, i nie lękają się w c ale-g rzm o tu , ni zionących ogniem chm ur.

T ak my m łodzi, pełni w iary w siłę praw ic, m ęstw o dusz, hej, rozw ijajm y sw o je sztan d ar)', p ra g n ą c w ichró w , p ra g n ą c b urz.

P o lsk a m ocarna dziś naszym celem, p rzez n a s m usi p a ń stw o trw a ć i żyć.

Chcemy w n aro d zie być budzicielem , p a ń stw u w szystkim chcemy być.

W boju być m u tarczą, grom em , nieść w p o k o ju pracy plon.

I słońcem p ra w d y być m u widom ym , w o d ro d z en ia bijem dzw on.

. L. STAFF

38

Powiązane dokumenty