C. W i a r a w p r a w d ę , potrzeba oparcia się na czemś, co się uważa za prawdziwe: redukcya psy chologiczna, niezależnie od wszelkich dotychczaso wych uczuć wartości. Bojaźń, lenistwo.
Podobnież n i e w i a r a : redukcya. O ile nabiera ona n o w e j w a r t o ś c i , jeśli świat prawdziwy zu pełnie nie istnieje (— przez to stają się znowu wolne uczucia wartości, które dotychczas m a r n o t r a w i o n o na świat bytujący).
286.
Na tem, co się staje, w y c i s n ą ć charakter bytu — oto n a j w y ż s z a w o l a m o c y . P o d w ó j n e f a ł s z e r s t w o , wypływające ze zmysłów i wypły wające z ducha, żeby zachować świat bytujący, trwały, rzeczy równoważnych i t. d.
I ż w s z y s t k o p o w r a c a , jest najwyższem p r z y b l i ż e n i e m ś w i a t a s t a j ą c e g o s i ę d o ś w i a t a b y t u j ą c e g o : s z c z y t e m r o z w a ż a n i a . Z wartości, przypisywanych bytowi, wypływa potępienie tego i niezadowolenie z tego, co się staje: potem kiedy taki świat bytujący został wynaleziony uprzednio.
Metamorfozy bytowania (ciało, Bóg, idee, prawa natury, formuły i t. d.). — »Bytowanie« jako pozór; odwrócenie wartości: pozór był tem, co n a d a j e w a r t o ś ć . — Poznanie samo w sobie w stawaniu się niemożliwe; jakże więc poznawanie jest możliwe? tywni, o ile rzeczywiście z m i e n i a j ą i przekształ
cają; nie jak poznający, którzy pozostawiają wszystko, jak jest.
Związek między filozofami i reli g i a m i p e s s y m i s t y c z n y m i : t a sama odmiana człowieka ( — nadają n a j w y ż s z y s t o p i e ń r z e c z y w i s t o ś c i r z e c z o m n a j w y ż e j c e n i o n y m — ) .
Z w i ą z e k m i ę d z y f i l o z o f a m i a l u d ź m i m o r a l n y m i i ich miarami wartości (— m o r a l n y wykład świata jako jego s e n s : po zaniku sensu re ligijnego — ) .
P r z e zw y c i ę ż e n i e f i l o z o f ó w przez z n i w e c z e n i e świata bytującego: okres pośredni nihi lizmu: zanim zjawi się siła do odwrócenia wartości, do ubóstwienia i zaaprobowania świata, który się staje, świata pozornego, jako świata j e d y n e g o .
B. Nihilizm jako zjawisko normalne może być symptomatem wzrastającej m o c y lub wzrastającej s ł a b o ś c i :
z jednej strony, że siła t w o r z e n i a , c h c e n i a tak wzrosła, iż nie potrzebuje już tej inter-pretacyi ogólnej i wkładania z n a c z e n i a (»zadania bliższe«, państwo i t. d.);
z drugiej strony, że siła twórcza, budująca b y t , słabnie i rozczarowanie staje się stanem pa nującym. Niezdolność do w i a r y w »byt«, »niewiara«.
Co oznacza n a u k a w stosunku do obydwuch możliwości?
1) Jest ona albo oznaką mocy i panowania nad sobą, m o ż l i w o ś c i obywania się bez uzdra wiających, kojących światów illuzyi;
326
Jako błąd o sobie samym, jako wola mocy, jako wola ułudy. — Stawanie się jako wynajdywanie, chcenie, zaprzeczanie siebie, przezwyciężanie samego siebie: niema podmiotu, tylko czyn, ustanawianie, twórcze, niema »przyczyn i skutków«. — Sztuka jako wola przezwyciężenia stawania się, jako »uwiecznia nie«, lecz krótkowzroczna, zależnie od perspektywy: powtarzająca niejako w małych rozmiarach tenden-cyę całości.
W s z y s t k o , c o wykazuje ż y c i e , należy roz ważać jako zredukowaną formułę tendencyi ogólnej: stąd nowe ustalenie pojęcia »życia«, jako woli mocy. Zamiast »przyczyna i skutek« walka wzajemna w stawaniu się, często z pochłonięciem przeciwnika; niema liczby stałej w tem, co się staje.
287.
D o p s y c h o l o g i i m e t a f i z y k i . — Świat ten jest pozorny: p r z e t o istnieje świat prawdziwy; — świat ten jest warunkowy: p r z e t o istnieje świat absolutny; — świat ten jest pełen sprzeczności: p r z e t o istnieje świat, pozbawiony sprzeczności; — świat ten staje s i ę : p r z e t o istnieje świat b y t u j ą c y : — same wnioski błędne: (ślepe zaufanie do rozumu: jeśli i s t n i e j e A, tedy musi b y ć pojęcie B, bę dące przeciwieństwem jego). C i e r p i e n i e i n s p i r u j e te wnioski: w gruncie są to ż y c z e n i a , żeby świat taki istniał; również wyraża się nienawiść dla świata, który zmusza cierpieć, w tem, iż imaginuje
327 się sobie inny, c e n n i e j s z y : tutaj ressentiment me tafizyków względem rzeczywistości jest twórcze.
D r u g i szereg pytań: p o c o cierpienie? . . . i stąd wypływa wniosek o stosunku świata prawdzi wego d o naszego świata pozornego, zmiennego, cier piącego, pełnego sprzeczności: 1) cierpienie jako sku tek błędu: w jaki sposób błąd jest możliwy? 2) cier pienie jako skutek winy: w jaki sposób wina jest moż liwa (— same doświadczenia ze sfery przyrodzonej lub społecznej rozciągnięto na wszechświat i rzutowano w »samego siebie«). Jeśli jednak świat warunkowy znajduje się w stosunku przyczynowym do świata absolutnego, tedy i w o l n o ś ć b ł ą d z e n i a i p o p e ł n i a n i a w i n y musi być również uwarunkowana przezeń: i zjawia się znowu pytanie p o c o ? . . . Świata błędu, stawania się, sprzeczności, cierpienia p r a g n i e się więc: p o c o ?
Wada tego syllogizmu: tworzy się dwa prze ciwne pojęcia, — p o n i e w a ż jednemu z nich odpo wiada realność, »musi« też i drugiemu odpowiadać realność. »Inaczej s k ą d b y posiadało się pojęcie przeciwne?« — R o z u m tedy jest źródłem objawie nia tego, co »istnieje samo w sobie«.
Lecz pochodzenie tych antynomii n i e k o n i e c z n i e m u s i być sprowadzone do nadprzyrodzonego źródła rozumu: wystarcza przeciwstawienie p r a w d z i w e j g e n e z y pojęć: — ta pochodzi ze sfery praktycznej, ze sfery użyteczności i dlatego właśnie budzi s i l n ą w i a r ę ( g i n i e się, jeśli się nie wnios kuje zgodnie z tym rozumem: lecz tem jeszcze nie jest »dowiedzione« to, co on twierdzi).
Z a p r z ą t a n i e się metafizyków c i e r p i e n i e m jest całkiem naiwne. » Wieczna błogość«: nonsens
288.
P o c h o d z e n i e » ś w i a t a p r a w d z i w e g o « . Błądzenia filozofii opierają się na tem, że za-miast widzieć w logice i kategoryach rozumu środki dopasowywania świata do celów użyteczności (więc »zasadniczo« do użytecznego f a ł s z o w a n i a ) , sądzi ona, iż posiada w nich kryteryum prawdy, resp. r e a l n o ś c i . »Kryteryum prawdy« był to właściwie p o ż y t e k b i o l o g i c z n y t a k i e g o z a s a d n i -c z e g o s y s t e m u f a ł s z o w a n i a : i ponieważ każdy gatunek zwierzęcy nie zna nic ważniejszego nad zachowanie siebie, można więc tedy rzeczywiś cie mówić tutaj o »prawdzie«. Naiwnością było tylko brać idyosynkrazyę antropocentryczną za m i a r ę
rze-c z y , za linię demarkarze-cyjną między tem, rze-co »realne« i »nierealne«: mówiąc krótko, zabsolutyzowanie tego, co jest względne. I oto teraz nagle rozpada się świat na »prawdziwy« i »pozorny«: i właśnie ten świat, dla którego człowiek wynalazł swój rozum, żeby w nim żyć i urządzić się, właśnie ten sam dyskre dytuje mu się. Zamiast zużyć formy jako narzędzia do uczynienia świata poręcznym i ulegającym obra-chowaniu, filozofom zachciało się wykryć, że w tych kategoryach zawiera się pojęcie owego świata, któ remu świat inny, ten, w którym się żyje, nie odpo wiada . . . Źle zrozumiano środki, jako miary wartości, nawet jako potępienie zamiaru . . .
Zamiarem było to, żeby się łudzić w sposób pożyteczny: środkiem do tego celu wywalczenie for muł i znaków, zapomocą których wielość zawrotną sprowadzano do celowego i poręcznego schematu.
Lecz niestety! teraz wprowadzono w grę k a t e -g o r y ę m o r a l n ą : żadna istota nie chce się mylić, żadna istota nie powinna się mylić, — przeto istnieje tylko wola prawdy. Czem jest »prawda«?
Antynomia posłużyła za schemat: świat praw dziwy, do którego się szuka drogi, nie może być w sprzeczności z sobą, nie może się zmieniać, nie może się stawać, nie ma początku ani końca.
Oto największy błąd, jaki popełniono, prawdziwy fatalizm błędu na ziemi: sądzono, iż w formach ro zumu posiada się kryteryum realności, — podczas kiedy posiadano je tylko do zapanowania nad real nością, żeby w sposób rozsądny realność z r o z u m i e ć b ł ę d n i e . . .
I oto świat staje się fałszywy i ściśle wskutek własności, które s t a n o w i ą j e g o r e a l n o ś ć , psychologiczny. Ludzie dzielni i twórczy nie uznają
n i g d y przyjemności i cierpienia jako ostatecznych zagadnień wartości, — są to stany towarzyszące: trzeba c h c i e ć obojga, jeśli się pragnie osiągnąć cośkolwiek. — W tem, iż metafizycy widzą na pierw-szym planie zagadnienia przyjemności i cierpienia, wyraża się coś znużonego i chorego. I m m o r a l -n o ś ć posiada dla -nich t y l k o dlatego taką w a g ę , ponieważ uchodzi za zasadniczy warunek ze względu na usunięcie cierpienia.
T a k s a m o z a p r z ą t a n i e s i ę p o z o r e m i b ł ę d e m : przyczyną cierpienia, przesąd, iż szczęś cie jest związane z prawdą (pomieszanie: szczęście w »pewności«, w »wierze«).
330
wskutek zmiany, stawania się, wielości, przeciwieństw, sprzeczności, wojen. Odtąd cały fatalizm polegał na tem:
1) w jaki sposób pozbyć się świata fałszywego, tylko pozornego (—był to świat rzeczywisty, jedyny);
2) w jaki sposób człowiek staje się sam prze
ciwieństwem jak największem charakteru świata po zornego? (Pojęcie istoty doskonałej jako przeciwień stwa jakiejkolwiek istoty realnej, jako s p r z e c z n o ś ć z ż y c i e m . . .).
Cały kierunek wartości zmierzał do o c z e r n i e -n i a ż y c i a ; wytworzo-no pomiesza-nie między dog-matyzmem realnym a poznaniem wogóle: tak iż par-tya przeciwna zaczęła też nienawidzić n a u k i .
W ten sposób droga do nauki została zatamo-wana p o d w ó j n i e : po pierwsze przez wiarę w świat »prawdziwy« i następnie przez przeciwników tej wiary. Nauki przyrodnicze, fizyologia zostały 1) co do swych przedmiotów potępione, 2) obrane z ko rzyści . . .
W świecie rzeczywistym, gdzie bezwzględnie wszystko się wiąże i warunkuje, cośkolwiek potę pić i u s u n ą ć z m y ś l i , znaczy usunąć i potępić wszystko. Wyrażenia »to być nie powinno«, »to tak być nie było powinno« są farsą . . . Wyobraża j ą c sobie konsekwencye, tamowałoby się źródło ży cia, chcąc usunąć to, co w jakiemkolwiek znaczeniu jest s z k o d l i w e , r u j n u j ą c e . Fizyologia wykazuje to przecież l e p i e j !
— Widzimy, jak m o r a l n o ś ć a) zatruwa zu pełnie pojmowanie świata, b) odcina drogę do pozna nia, do n a u k i , c) wszystkie instynkty rzeczywiste
330 rozprzęga i podkopuje (pouczając, że korzenie należy odczuwać jako n i e m o r a l n e ) .
Widzimy, jak pracuje oto straszliwe narzędzie
decadence, przybierając imię i pozy najświętsze.
289. A.
Postrzegam ze zdumieniem, że nauka rezygnuje obecnie, iż jest skazana na świat pozorny: świat prawdziwy — może on być sobie, jaki chce, — z pew nością nie posiadamy zmysłów do poznania go.
Tutaj należy już zadać pytanie: zapomocą ja kiego organu poznania wszczyna się bodaj tylko prze ciwieństwo takie ? . . .
Przez to, iż świat, dostępny zmysłom, pojmuje się jako zależny od zmysłów, przez to, iż pojmujemy świat jako uwarunkowany subjektywnie, n i e wyra żamy zgoła, iż świat subjektywny wogóle jest m o ż l i w y . Kto zabrania nam myśleć, iż subjektywność jest realna, istotna?
»Samo w sobie« jest nawet koncepcyą niedo rzeczną: »własność sama w sobie« jest nonsensem: pojęcia »bytu«, »rzeczy« są zawsze dla nas tylko pojęciami względnemi . . .
Zło jest w tem, że ze staremi przeciwieństwami »pozorny« i »prawdziwy« rozpowszechniał się współ rzędny sąd o wartościach: »lichszej wartości« i »war tości absolutnej«.
Świat pozorny nie uchodzi w naszych oczach za świat »cenniejszy«; pozór ma być instancyą przeciw
wartości najwyższej. Wartościowym w sobie może być tylko świat »prawdziwy« . . .
P r z e s ą d n a d p r z e s ą d a m i ! Przedewszyst-kiem byłoby w istocie rzeczą możliwą, że prawdziwa własność rzeczy do tego stopnia byłaby szkodliwa dla wymagań życia, tak im przeciwna, że właśnie pozór byłby potrzebny, żeby móc żyć . . . Zda rza się to w wielu sytuacyach, np. w małżeństwie.
Nasz świat empiryczny byłby też zawarunko-wany co do swych granic poznania przez instynkty samozachowawcze: uważamy za prawdziwe, za do bre, za cenne, co sprzyja zachowaniu gatunku . . .
a) Nie posiadamy kategoryi, według których moglibyśmy oddzielić świat prawdziwy od pozornego. (Najwyżej mógłby istnieć świat pozorny, lecz nietylko n a s z świat pozorny.)
b) Jeślibyśmy przypuścili istnienie świata p r a w d z i w e g o , mógłby to zawsze być świat m n i e j s z e j jeszcze w a r t o ś c i dla nas: albowiem właśnie ilość złudzenia mogłaby mieć dla nas większą war tość ze względu na samozachowanie. (Jeśliby tylko p o z ó r sam w sobie nie uzasadniał sądu odrzuca jącego?)
c) Że istnieje współrzędność między s t o p n i a m i w a r t o ś c i a s t o p n i a m i r e a l n o ś c i (tak iż wartości najwyższe posiadają też najwyższą realność), jest to postulat metafizyczny, wychodzący z założenia, iż z n a m y hierarchię wartości: a mia nowicie, że jest to hierarchia m o r a l n a . . . Tylko przy takiem założeniu p r a w d a jest ko nieczna do zdefiniowania wszystkiego, co ma wartość najwyższą.
B.
Jest rzeczą kardynalnej wagi, żeby ś w i a t p r a w d z i w y został zniesiony. On jest wielkim bu dzicielem wątpliwości i pomniejszycielem ś w i a t a , k t ó r y m m y j e s t e ś m y : był o n najniebezpiecz niejszym dotychczas z a m a c h e m na życie.
W o j n a ze wszystkiemi hipotezami, na których podstawie wymyślono świat prawdziwy. Do tych hi potez należy ta, jakoby w a r t o ś c i m o r a l n e miały być n a j w y ż s z e m i.
Ocenianie moralne jako wyższe zostałoby oba lone, jeśliby można było dowieść, iż jest konsekwen-cyą oceniania n i e m o r a l n e g o : jako wypadek szcze gólny niemoralności rzeczywistej: w ten sposób samo sprowadzałoby się do p o z o r u i jako p o z ó r samo przez się nie miałoby prawa potępiać pozoru.
C.
Wtedy »wolę prawdy« należałoby badać z punktu widzenia psychologicznego: nie jest to władza mo ralna, lecz pewna forma woli mocy. Tego dowiodłoby się tem, iż posługuje się wszelkimi środkami n i e m o r a l n y m i : przedewszystkiem metafizykami —. M e-t o d y k ę b a d a n i a osiąga się dopiero we-tedy, kiedy zostały pokonane wszystkie p r z e s ą d y m o r a l n e : przedstawia ona zwycięstwo nad moralnością . . .
334
290.
Jak dalece z a s a d n i c z e t e o r y e p o z n a n i a (materyalizm, sensualizm, idealizm) są konsekwencyami ocen wartości: źródło najwyższych uczuć przyjem nych (»uczuć wartości«) rozstrzyga również proble mat r e a l n o ś c i .
— Stopień w i e d z y p o z y t y w n e j jest zupeł nie obojętny, lub rzeczą podrzędną: wystarcza przyj rzeć się rozwojowi indyjskiemu.
Buddystyczna n e g a c y a realności wogóle (złu da = cierpieniu) jest konsekwencyą doskonałą: nie możliwość udowodnienia, niedostępność, brak katego-ryi nietylko dla »świata samego w sobie«, lecz w n i k n i ę c i e w w a d l i w o ś ć p r o c e d u r , zapomocą któ rych wogóle osiągnięto to pojęcie. »Realność abso lutna«, »byt sam w sobie« — sprzecznością to. W świecie s t a j ą c y m się »realność« jest zawsze tylko u p r o s z c z e n i e m w celu praktycznym, lub z ł u d z e n i e m zgruba działających organów, lub wreszcie różnicą w t e m p i e stawania się.
Zaprzeczenie i nihilizacya logiczna świata wy pływa stąd, iż zmuszeni jesteśmy przeciwstawiać byt niebytowi i że zaprzeczamy idei »stawania się«.
» R o z u m « powstały na gruncie sensualistycz-nym, n a gruncie p r z e s ą d ó w z m y s ł ó w , t . j . w wierze, iż prawdą są sądy zmysłów.
»Byt« jako uogólnienie pojęcia »źycie« (oddy chać), »być ożywionym«, »chcieć, działać«, »stawać się«.
Przeciwieństwem jest: »być nieożywionym«, »nie stającym się«; » n i e chcącym«. Przeto:
»bytowa-335
niu« n i e przeciwstawia się niebyt, n i e pozór i nie śmierć także (albowiem martwem może być tylko coś, co także żyć może).
»Duszę«, »ja« ustanawia się jako f a k t p i e r w o t n y ; i wprowadza wszędzie, gdzie istnieje s t a w a n i e s i ę .
291.
Iż rzeczy posiadają w ł a s n o ś ć s a m ą w s o b i e , niezależnie od interpretacyi i subjektywności jest t o h i p o t e z a c a ł k o w i c i e zbędna: kazałaby ona przypuszczać, że i n t e r p r e t o w a n i e i to, iż się j e s t p o d m i o t e m nie jest istotnem, że rzecz, wyzwolona ze wszystkich stosunków, byłaby jeszcze rzeczą. Odwrotnie: charakter rzeczy, pozornie p r z e d m i o t o w y : czyby nie mógł on sprowadzać się je dynie do r ó ż n i c y w s t o p n i a c h podmiotowo ści? — że np. to, co się staje powoli, przedstawia łoby się nam jako »przedmiotowe«, trwałe, istniejące,
»samo w sobie«, — że przedmiotowość byłaby tylko błędnem pojęciem rodzaju i przeciwieństwem w g r a n i c a c h podmiotowości?
292.
Przeciw w a r t o ś c i tego, co wiecznie pozostaje jednakowe (patrz: naiwność Spinozy, a także i