• Nie Znaleziono Wyników

http://nietzsche.ph f.org/dziela/fn wm

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "http://nietzsche.ph f.org/dziela/fn wm"

Copied!
288
0
0

Pełen tekst

(1)

Nietzsche Seminarium – projekt zrzeszający polskich badaczy filozofii

Fryderyka Nietzschego poprzez:

– powołany przez Cezarego Wodzińskiego, Bogdana Banasiaka i Pawła

Pieniążka cykl dorocznych konferencji filozoficznych.

– stronę internetową nietzsche.org.pl. Na stronie:

Bibliografia polskich odniesień do Nietzschego

- do 1918 (Marta Kopij)

- z lat 1919-1939 (Grzegorz Kowal)

- z lat 1939-1989 (Jadwiga Sucharzewska)

- po 1989 (Jakub Wroński)

e-Mortkowicz - Cyfrowa reedycja młodopolskiego wydania Dzieł Fryderyka

Nietzschego z zachowaniem paginacji i układu graficznego.

Teksty archiwalne – baza przedwojennych artykułów polskich na temat

Nietzschego

Wieści ze świata Nietzschego: konferencje, seminaria, obronione prace

Opatrzony komentarzem zestaw linków

... i wiele innych

http://nietzsche.org.pl/

e-Mortkowicz

Cyfrowa reedycja młodopolskiego wydania Dzieł Fryderyka Nietzschego

z zachowaniem paginacji i układu graficznego.

Nietzsche Seminarium, Łódź-Wrocław 2010

Redakcja: Jakub Wroński, Tymoteusz Słowiński

(2)

WOLA MOCY

PRÓBA P R Z E M I A N Y W S Z Y S T K I C H W A R T O Ś C I

( S T U D Y A I F R A G M E N T Y )

P R Z E Ł O Ż Y L I

S T E F A N FRYCZ I KONRAD DRZEWIECKI

(3)

DZIEŁA FRYD. NIETZSCHEGO

W P R Z E K Ł A D Z I E W A C Ł A W A

B E R E N T A , K O N R A D A D R Z E ­

W I E C K I E G O , L E O P O L D A S T A F F A I

S T A N I S Ł A W A W Y R Z Y K O W S K I E G O

W Y D A Ł J A K Ó B M O R T K O W I C Z

WARSZAWA MCMX—MCMX1

(4)
(5)

WOLA MOCY

PRÓBA P R Z E M I A N Y WSZYSTKICH WARTOŚCI

KSIĘGA PIERWSZA N I H I L I Z M E U R O P E J S K I KSIĘGA DRUGA K R Y T Y K A W A R T O Ś C I N A J W Y Ż S Z Y C H W przekładzie S T E P A N A FRYCZA KSIĘGA TRZECIA Z A S A D A N O W E G O U S T A N O W I E N I A W A R T O Ś C I KSIĘGA CZWARTA C H Ó W I H O D O W L A

(6)

Rzeczy wielkie wymagają, by o nich milczano lub w wielkim stylu mówiono: w wielkim stylu, to znaczy cynicznie i niewinnie.

2.

To, co opowiadam, jest historyą dwuch najbliż­ szych stuleci. Opisuję, co będzie, co inaczej już być nie może: p o j a w i e n i e s i ę n i h i l i z m u . Tę histo-ryę można opowiedzieć już teraz: albowiem koniecz­ ność sama jest tutaj przy robocie. Ta przyszłość mówi już setkami znaków, ten los zapowiada się wszędzie; dla tej muzyki przyszłości wszyscy mają już słuch zaostrzony. Cała nasza kultura europejska porusza się już od dłuższego czasu z taką torturą naprężenia, jak gdyby zmierzała do katastrofy:

nie-1.

(7)

2

spokojnie, gwałtownie, z pieca na łeb: jak potok, który chce dobiec k r e s u , który już się nie namyśla, który wprost boi się namysłu.

3.

— Kto tutaj głos zabiera, wprost przeciwnie nic innego dotychczas nie czynił, jak tylko n a m y ś l a ł s i ę : jako filozof i pustelnik instynktowny, który ko­ rzyść swoją znalazł w trzymaniu się na uboczu, zdała, w cierpliwości, w opóźnieniu, w pozostawaniu w tyle; jako duch-śmiałek i kusiciel, który w każden labirynt przyszłości bodaj raz jeden już się był za­ błąkał; jako duch-ptak proroczy, który w s t e c z spo­ g l ą d a , gdy opowiada, co będzie; jako pierwszy zu­ pełny nihilista w Europie, który jednak przeżył już w sobie do cna cały nihilizm, — który ma go już poza sobą, pod sobą, zewnątrz siebie.

4.

Albowiem niech się nikt nie myli co do zna­ czenia tytułu, którego wymaga ta ewangelia przy­ szłości. » W o l a m o c y . Próba przemiany wszystkich wartości« — tą formułą wyrażono r u c h p r z e ­ c i w n y pod względem zasady i zadania; ruch, który kiedykolwiek w przyszłości zastąpi ów nihilizm zu­ pełny; który go jednak w y m a g a w z a ł o ż e n i u logicznie i psychologicznie; który zgoła tylko po

3 n i m i z n i e g o wyłonić się może. Dlaczego jednak pojawienie się nihilizmu jest obecnie k o n i e c z n e ? Bo dotychczasowe wartości nasze same wyciągają go jako swój ostateczny wniosek; bo nihilizm jest prze­ myślaną do końca logiką naszych wielkich wartości i ideałów, — bo musimy wpierw przeżyć nihilizm, by przejrzeć nareszcie, jaką to właściwie była w a r t o ś ć tych »Wartości«... Potrzeba nam będzie kiedyś no-wych wartości...

(8)

1.

P l a n .

Świta już przeciwieństwo między światem, który czcimy, a światem, który przeżywamy, którym je­ steśmy. Pozostaje tylko albo uprzątnąć przedmioty naszej czci, albo siebie samych. To drugie jest ni­ hilizmem.

1. Nadchodzący nihilizm, teoretycznie i praktycznie. Mylny sposób wywodzenia tegoż (pessymizm, jego rodzaje: przegrywka do nihilizmu, aczkol­ wiek niekonieczna).

2. Chrześcijanizm, obracający się w niwecz wskutek własnej moralności. »Bóg jest prawdą«; »Bóg jest miłością«; »Bóg sprawiedliwy«. — Największe wydarzenie — »Bóg umarł« — głucho odczu-wane.

3. Moralność, odtąd bez sankcyi, sama nie zdoła się już utrzymać. Nareszcie zostaje z a n i e c h a n e m

(9)

moralne tłumaczenie — (uczucie wszędzie pełne

jeszcze oddźwięków chrześcijańskiego sądu

0 wartościach — ) .

4. Ale na sądach moralnych opierała się dotych­

czas w a r t o ś ć , przedewszystkiem wartość filo­

zofii (»dążenia do prawdy« —). (Ideały ludowe:

»mędrzec«, »prorok«, »święty« upadły).

5. N i h i l i s t y c z n y rys w naukach przyrodni­

czych (»bezsensowność« —); kauzalizm, mecha­

nizm. Prawidłowość to akt wtrącony, pozo­

stałość.

6. Podobnież w polityce: brak wiary w s w o j e

prawo, brak niewinności; panuje łgarstwo,

słu-żalstwo chwili.

7. Podobnież w gospodarce narodowej: zniesienie

niewolnictwa: brak stanu wyzwalającego, brak

tego, ktoby u s p r a w i e d l i w i a ł , — pojawienie

się anarchizmu. »Wychowanie«?

8. Podobnież w historyi: fatalizm, darwinizm;

ostai-nie próby wtłoczenia rozumu i boskości ostai-nie

udały się. Sentymentalność względem przeszłości;

nie ścierpianoby żadnej biografii! —

9. Podobnież w sztuce: romantyka i jej p r z e c i ­

w i e ń s t w o (wstręt do romantycznych ideałów

i kłamstw). Ten ostatni jest moralny, jako zmysł

większej prawości, ale pessymistyczny. Czyści

»artyści« (obojętni na treść). (Psychologia spo­

wiedników i psychologia purytanów, dwie formy

romantyki psychologicznej: lecz także jeszcze

i jej przeciwieństwo, próba zajęcia stanowiska

czysto artystycznego względem »człowieka«, —

nie o d w a ż o n o się wszakże na o d w r o t n e

ocenianie wartości !).

9

10. Cały europejski system dążności ludzkich od­

c z u w a ć się daje w części jako bezsensowny,

w części jako już »niemoralny«. Prawdopodo­

bieństwo nowego buddyzmu. Największe nie

bezpieczeństwo. — »Jaki jest stosunek prawości,

miłości, sprawiedliwości do świata r z e c z y w i ­

s t e g o ? « Żaden! —

(10)

I.

NIHILIZM.

2.

a) N i h i l i z m s t a n e m n o r m a l n y m . —

N i h i l i z m : brak celu; brak odpowiedzi na pytanie

»dlaczego?« — Co znaczy nihilizm? To, że n a j ­

w y ż s z e w a r t o ś c i t r a c ą w a r t o ś ć .

Może on być oznaką s i ł y ; moc ducha mogła

była tak wzróść, że cele d o t y c h c z a s o w e (»prze­

konania«, artykuły wiary) są dla niej nieodpowiednie

(—: wiara mianowicie wyraża w ogólności przymus,

wynikający z w a r u n k ó w e g z y s t e n c y i , podda­

nie się autorytetowi stosunków, w których istota ja­

kaś r o z w i j a s i ę , r o ś n i e , z y s k u j e m o c . . . ) ;

z drugiej strony może on być oznaką siły n i e d o ­

s t a t e c z n e j , by produktywnie znowu p o s t a w i ć

sobie jakiś cel, jakieś »dlaczego«, jakąś wiarę.

M a k s y m u m swojej siły względnej osiąga on

jako gwałtowna siła b u r z e n i a : j a k o n i h i l i z m

c z y n n y . Przeciwieństwem jego byłby nihilizm znu­

ż o n y , który już nie a t a k u j e : jego najsławniej­

sza forma to buddyzm: jako nihilizm b i e r n y , jako

oznaka słabości: moc ducha mogła była się znużyć,

w y c z e r p a ć , tak iż d o t y c h c z a s o w e cele i war­

tości są nieodpowiednie i żadnej wiary już nie znaj­

dują — synteza wartości i celów (na której polega

każda silna kultura) już się roztapia, wartości po­

szczególne bój z sobą toczą: r o z k ł a d —, czyli że

wszystko, co orzeźwia, uzdrawia, uspakaja, odurza,

występuje na czoło w różnem przebraniu, religijnem

lub moralnem, lub politycznem, lub estetycznem i t. d.

Nihilizm przedstawia patologiczny s t a n po­

ś r e d n i (— patologicznem jest to potworne uogólnie­

nie, wniosek, iż nic nie ma s e n s u -): czy to, że

siły, produktywne nie są jeszcze dość krzepkie,

-czy, że décadence jeszcze zwleka i nie wynalazła

swoich środków pomocniczych.

b ) Z a ł o ż e n i e m t e j h i p o t e z y j e s t : i ż

niema ż a d n e j p r a w d y , iż niema żadnej abso­

lutnej jakości przedmiotów, żadnej »rzeczy samej

w sobie«. — S a m o to j e s t j u ż n i h i l i z m e m ,

i t o n a j b a r d z i e j k r a ń c o w y m . W a r t o ś ć rze­

c z y wszelkich widzi on właśnie w tem, iż

wartoś-ciom tym nie odpowiada i nie odpowiadała ż a d n a

r z e c z y w i s t o ś ć , że są one jeno oznaką siły ze

strony tych, którzy wartości ustanawiają, są jedynie

uproszczeniem g w o l i ż y c i u .

3.

Pytanie nihilizmu »poco?« wyłania się z do­

tychczasowego przyzwyczajenia, na mocy którego cel

zdawał się być postawionym, danym, wymaganym

(11)

12

z zewnątrz — mianowicie przez jakiś a u t o r y t e t

n a d l u d z k i . Oduczywszy się wierzyć w taki auto­

rytet, szuka się wedle starego przyzwyczajenia in­

n e g o a u t o r y t e t u , któryby u m i a ł p r z e m a ­

w i a ć b e z w z g l ę d n i e i m ó g ł b y n a k a z y w a ć

cele i zadania. Autorytet s u m i e n i a występuje teraz

na czele (im bardziej wyemancypowana od teologii,

tem bardziej rozkazującą staje się teraz m o r a l ­

n o ś ć ) ; jako odszkodowanie za autorytet o s o b i s t y .

Lub jako autorytet r o z u m u . Lub jako i n s t y n k t

s p o ł e c z n y (stado). Lub jako h i s t o r y a z duchem

immanentnym, która w sobie ma swój cel, i w k t ó r e j

r ę c e m o ż n a s i ę o d d a ć . Chciałoby się o b e j ś ć

wolę, c h c e n i e jakiegoś celu, ryzyko nadania sa­

memu sobie celu; chciałoby się zwalić z siebie od­

powiedzialność (— zgodzonoby się na f a t a l i z m ) .

Ostatecznie: szczęście, i, z pewną tartiuferyą, szczęś­

c i e w i ę k s z o ś c i .

Powiada się:

1) cel określony wcale nie jest potrzebny;

2) jest rzeczą zgoła niemożliwą przewidywać.

Właśnie teraz, kiedy w o l a o n a j w y ż s z e j

s i l e byłaby p o t r z e b n ą , jest ona n a j s ł a b s z ą

i n a j t c h ó r z l i w s z ą . A b s o l u t n y b r a k z a u f a ­

n i a d o o r g a n i z a c y j n e j s i ł y w o l i , o b e j m u ­

j ą c e j c a ł o ś ć .

Czas, w którym wszystkie »intuicyjne« oceny

wartości występują po kolei na plan pierwszy, jak

gdyby od nich można było o t r z y m a ć d y r e k t y w ę ,

której skądinąd już się nie posiada.

»Poco?« Odpowiedzi na to pytanie domaga się

1) sumienie, 2) popęd do szczęścia, 3) »instynkt spo­

łeczny« (stado), 4) rozum (»duch«), - byle tylko nie

13

musieć c h c i e ć , nie musieć samemu sobie zadawać

tego »poco?«

W końcu f a t a l i z m , orzekający, iż » n i e m a

ż a d n e j o d p o w i e d z i « , że jednakże » d o k ą d ś to

wszystko zmierza«, że »niemożliwą jest rzeczą chcieć

mieć jakieś »poco?«, — przytem p o d d a n i e się...

albo bunt... A g n o s t y c y z m co do celu.

W końcu z a p r z e c z e n i e samo jako »poco«

życia; życie jako coś, co jako rzecz bez wartości

p o j m u j e s i ę i w końcu u n i c e s t w i a . ]

4.

N a j o g ó l n i e j s z e z n a m i ę e p o k i n o w o ­

c z e s n e j : człowiek we własnych swoich oczach

ogromnie stracił na g o d n o ś c i . Przez długi czas

jako punkt środkowy i bohater tragiczny istnienia

wogóle; następnie usiłujący przynajmniej wykazać

się pokrewnym z rozstrzygającą i mającą w samej

sobie wartość stroną istnienia — jak to czynią wszyscy

metafizycy, którzy chcą utrzymać g o d n o ś ć ludzką,

ze swoją wiarą, że wartości moralne są wartościami

kardynalnemi. Kto porzucił Boga, ten tem twardziej

obstaje przy wierze w moralność.

5.

K r y t y k a n i h i l i z m u .

a)

N i h i l i z m j a k o s t a n p s y c h o l o g i c z n y

musi nastąpić, po p i e r w s z e , kiedy we wszystkiem,

(12)

co się dzieje, zaczniemy szukać »sensu«, którego tam

niema: tak iż poszukujący straci w końcu odwagę.

Nihilizm jest wówczas uświadomieniem sobie t r w o ­

n i e n i a siły przez długi okres czasu, udręką tem

»napróżno«, niepewnością, brakiem sposobności jakie­

gokolwiek wypoczęcia dla siebie, uspokojenia się co do

czegokolwiek — wstydem przed samym sobą, jak gdyby

o s z u k i w a ł o się siebie nazbyt długo... Owym sen­

sem mogło było być »spełnienie« najwyższego ka­

nonu moralnego we wszystkiem, co się dzieje, mo­

ralny ustrój świata; lub przyrost miłości i harmonii

w obcowaniu istot; lub zbliżenie się do jakiegoś

stanu powszechnego szczęścia; lub nawet śmiałe zmie­

rzanie do stanu powszechnej nicości — cel jest zawsze

jeszcze jakimś sensem. Wszystkie te sposoby myś­

lenia mają to wspólnego, że jakieś coś ma być

o s i ą g n i ę t e przez sam proces: — i oto pojmuje się,

że w »stawaniu się niema ż a d n e g o celu, że prze­

zeń n i c osiągniętem nie będzie... A więc rozczaro­

wanie co do rzekomego c e l u w » s t a w a n i u s i ę «

jako przyczyna nihilizmu: czy to w stosunku do wy­

raźnego celu, czy też w ogólnem przeświadczeniu

o niedostateczności wszystkich dotychczasowych hi­

potez celowości, dotyczących całego »rozwoju« —

człowiek j u ż n i e współpracownik, a cóż dopiero

punkt środkowy »stawania się«).

Nihilizm jako stan psychologiczny występuje po

w t ó r e wówczas, kiedy przyjęło się pewną c a ł o ś ć ,

jakieś s y s t e m a t y z o w a n i e , nawet u o r g a n i z

o-w a n i e o-we o-wszystkiem, co się dzieje i o-wśród o-wszyst­

kiego, co się dzieje: tak iż dusza łaknąca podziwia­

nia i czczenia tarza się z rozkoszą w ogólnem wyob­

rażeniu jakiejś najwyższej formy panowania i rzą

dzenia (— jeśli to dusza logika, to wystarcza już

bezwzględna konsekwencya i dyalektyka rzeczowa, by

ją ze wszystkiem pogodzić...). Pewien rodzaj je­

dności, jakabądź forma »monizmu«: i oto w następ­

stwie tej wiary człowiek w głębokiem poczuciu

związku i zależności od jakiejś nieskończenie prze­

wyższającej go całości jest modus'em bóstwa... »Do­

bro ogółu wymaga poświęcenia jednostki« ... ale oto,

n i e m a wcale takiego ogółu! W istocie człowiek

traci wiarę w swą wartość, jeśli nie działa przez

niego całość pełna bezkresnej wartości: t. z. wyobra­

ził on sobie taką całość, by m ó c w i e r z y ć w s w ą

w a r t o ś ć .

Nihilizm jako stan psychologiczny ma jeszcze

t r z e c i ą i o s t a t n i ą formę. Wobec tych dwu p r z

e-ś w i a d c z e ń , że przez stawanie się żaden cel nie

ma być osiągniętym, i że wpośród całego »stawania

się« nie panuje żadna wielka jedność, w której je­

dnostka może całkowicie się zanurzyć jako w jakimś

żywiole o najwyższej wartości: pozostaje jeno wy­

b i e g , iżby cały ten świat ustawania się« osądzić

jako złudzenie i wynaleźć świat, który leży poza

jego obrębem, jako świat p r a w d z i w y. Skoro czło­

wiek spostrzeże się jednak, że świat ten sklecony jest

tylko z potrzeb psychologicznych, i jak on nie ma

do tego żadnego zgoła prawa, wówczas powstaje

ostatnia forma nihilizmu, która zawiera w sobie

nie-w i a r ę nie-w ś nie-w i a t m e t a f i z y c z n y , — zabraniająca

sobie wiary w jakiś świat p r a w d z i w y . Na tem

stanowisku uznaje się rzeczywistość »stawania się«

jako j e d y n ą rzeczywistość, zabrania się sobie

wszelkich dróg tajnych, wiodących do zaświatów

i bóstw fałszywych, ale n i e w y t r z y m u j e s i ę

(13)

16

17

— Rezultat ostateczny: wszystkie wartości, za­

pomocą których usiłowaliśmy dotychczas uczynić

świat dla nas cennym, pozbawiając go w końcu

wartości właśnie przez nie, gdy okazało się, że nie

można ich przykładać — Wszystkie te wartości są,

psychologicznie przejrzane, rezultatami pewnych per­

spektyw użyteczności do podtrzymania i podniesienia

wytworów panowania ludzkiego: i jeno fałszywie

p r z e r z u c o n e w istotę rzeczy. Jest to wciąż jeszcze

ta h i p e r b o l i c z n a naiwność człowieka: siebie sa­

mego uważać za sens i miarę wartości rzeczy...

6.

Z d a n i e g ł ó w n e . — Jak dalece n i h i l i z m

z u p e ł n y jest koniecznem następstwem ideałów do­

tychczasowych.

— Nihilizm n i e z u p e ł n y , jego formy: żyjemy

wśród nich.

— P r ó b y u n i k n i ę c i a n i h i l i z m u , b e z

przemiany owych wartości: wywołują skutek wręcz

przeciwny, zaostrzają problemat.

7.

Każde ustanowienie li tylko moralnych war­

tości (jak np. buddystyczne) k o ń c z y s i ę n i h i ­

l i z m e m : tego należy oczekiwać dla Europy! Mniema

się, iż wystarczy moralizm, bez religijnego podkładu:

DZIEŁA NIETZSCHEGO . T. XII.

2

Przypuściwszy, że pojęliśmy, jak dalece nie

wolno już w y k ł a d a ć świata zapomocą tych t r z e c h

kategoryi, oraz że po takiem wniknięciu świat za­

czyna być dla nas bez wartości: winniśmy się tedy

zapytać, s k ą d pochodzi nasza wiara w te trzy ka­

tegorye — spróbujmy, czyby nie było możliwe wy­

mówić im wiarę! Jeśli pozbawiliśmy wartości te trzy

kategorye, to wykazanie niemożności zastosowania

ich do wszechświata nie jest żadną podstawą, by

w s z e c h ś w i a t p o z b a w i a ć w a r t o ś c i .

— Rezultat: w i a r a w k a t e g o r y e r o z u m u

jest przyczyną nihilizmu; — wartość świata mierzy­

liśmy wedle kategoryi, k t ó r e o d n o s z ą s i ę do

świata z u p e ł n i e u r o j o n e g o .

b)

t e g o ś w i a t a , k t ó r e g o s i ę z a p r z e c z a ć j u ż

n i e c h c e . . .

— Cóż się stało w istocie? Uczucie b r a k u

w a r t o ś c i zostało osiągnięte z chwilą, kiedy się po­

jęło, że ogólny charakter istnienia nie »może być*

interpretowany ani przez pojęcie » z a m i a r u « , ani

przez pojęcie »j e d n o ś c i«, ani przez pojęcie » p r a w ­

dy«. Nic nie jest przezeń zamierzone i nic nie zostaje

osiągnięte; brak jest rozciągającej się na wszystko je­

dności w wielości tego, co się dzieje: charakter istnie­

nia jest nie »prawdziwy«, jest f a ł s z y w y . . . , żadną

miarą nie ma się już podstawy do wmawiania w sie­

bie świata p r a w d z i w e g o . . . Krótko mówiąc: ka­

tegorye »zamiar«, »jedność«, »byt«, zapomocą

któ-rych włożyliśmy w świat wartość, zostają przez nas

znowu wycofane — i oto świat wydaje się b e z

w a r t o ś c i . . .

(14)

ale to prowadzi koniecznie do nihilizmu. — W re­

ligii brak jest przymusu, byśmy s i e b i e uważali za

ustanawiających wartości.

8.

Niema nic niebezpieczniejszego, niż pragnienie

sprzeciwiające się istocie ż y c i a . — N i h i l i s t y c z n a

konsekwencya (przeświadczenie o nieistnieniu war­

tości) jako następstwo moralnej oceny wartości: —

w s z y s t k o e g o i s t y c z n e o b m i e r z ł o n a m

(nawet po wniknięciu w niemożliwość rzeczy

nieegoi-stycznych); o b m i e r z ł o n a m w s z y s t k o ko­

n i e c z n e (nawet po wniknięciu w niemożliwość li­

berum arbitrium i »wolności mylnej«). Widzimy, że

nie dosięgamy sfery, w której umieściliśmy swoje

wartości — przez to atoli ta druga sfera, w której

żyjemy, b y n a j m n i e j j e s z c z e nie zyskała na

wartości: przeciwnie jesteśmy z n u ż e n i , ponieważ

straciliśmy główny bodziec. »Nadaremnie dotychczas!«

9.

N i h i l i z m r a d y k a l n y jest przekonaniem

o absolutnej niemożności utrzymania istnienia, gdy

chodzi o najwyższe wartości, które się uznaje; z do­

datkiem p r z e ś w i a d c z e n i a , iż nie mamy najmniej­

szego prawa twierdzić, iż jakiś zaświat lub jakaś

»samość« rzeczy istnieją.

10.

N i h i l i z m e u r o p e j s k i .

Jakie k o r z y ś c i przedstawiała chrześcijańska

hipoteza moralności ?

1. nadawała człowiekowi w a r t o ś ć absolutną,

w przeciwieństwie do jego małości i przypadko­

wości w potoku »stawania się« i przemijania;

2. służyła adwokatom Boga, w miarę tego, jak

mimo cierpienia i zła zostawiała światu charak­

ter d o s k o n a ł o ś c i , — wliczywszy w to ową

»wolność« —: zło wydawało się pełnem zna­

c z e n i a ;

3. szczepiła człowiekowi w i e d z ę o wartościach

To przeświadczenie jest wynikiem wypielęgno­

wanej »prawości«: a więc nawet wynikiem wiary

w moralność. — I oto a n t y n o m i a : o ile

wie-rzymy w moralność, p o t ę p i a m y istnienie.

— L o g i k a p e s s y m i z m u a ż d o o s t a ­

t e c z n e g o n i h i l i z m u : c o w ł a ś c i w i e j e s t t u

b o d ź c e m ? — Pojęcie b r a k u w a r t o ś c i , be z

s e n s o w n o ś c i : o ile oceny moralne kryją się poza

wszelkiemi wysokiemi wartościami.

— Rezultat: S ą d y m o r a l n e o w a r t o ś c i a c h

s ą w y r o k a m i z a s ą d z a j ą c y m i , z a p r z e c z e

-n i a m i ; m o r a l -n o ś ć j e s t o d w r ó c e -n i e m s i ę

o d c h ę c i i s t n i e n i a . . .

(15)

20

absolutnych i dawała mu przez to samo po­ z n a n i e o d p o w i e d n i e do rzeczy najważ­ niejszych ;

4. zapobiegała temu, żeby człowiek pogardzał sobą jako człowiekiem, żeby stał się przeciwni­ kiem życia, żeby zwątpił zupełnie o możności poznania: była ona ś r o d k i e m z a c h o w a n i a .

In summa: moralność była wielkim ś r o d k i e m

z a r a d c z y m przeciwko praktycznemu i teoretycz­ nemu n i h i l i z m o w i .

Ale pomiędzy siłami, które moralność wypielęgno­ wała, była p r a w o ś ć : o n a zwraca się w końcu prze­ ciw moralności, odsłania jej t e l e o l o g i e , jej i n t e ­ r e s o w n e widzenie rzeczy — i teraz w n i k n i ę c i e w to długotrwałe wcielone zakłamanie, co do którego wątpi się zupełnie, iżby można usunąć je z siebie, działa właśnie jako stimulans. Stwierdzamy w sobie teraz potrzeby, wpojone przez długoletnią interpreta-cyę moralną, które obecnie wydają nam się potrze­ bami, skłaniającemi nas do rzeczy nieprawdziwych: z drugiej strony są to potrzeby, do których zdaje się być przywiązana ta wartość, gwoli której możemy znieść życie. Ten antagonizm: n i e cenić tego, co poznajemy i n i e móc już cenić tego, cobyśmy chętnie przed sobą zmyślili:— daje jako wynik pro­ ces rozkładu.

W rzeczy samej środek zaradczy przeciwko p i e r w s z e m u nihilizmowi nie jest nam już tak po­ trzebny: życie w naszej Europie nie jest już w tej mierze niepewnem, przypadkowem, bezsensownem. Takie potworne spotęgowanie w a r t o ś c i człowieka,

21

wartości zła i t. d. obecnie nie jest tak potrzebne, potrafimy znieść znaczną z n i ż k ę tej wartości, mo­ żemy wmieścić wiele bezsensu i przypadku; osiąg­ nięta m o c ludzka pozwala teraz na o b n i ż e n i e środków karności, z których najsilniejszym była in-terpretacya moralna. »Bóg« jest hipotezą zbyt krań­ cową.

Ale na miejsce pozycyi krańcowych przycho­ dzą nie bardziej umiarkowane, lecz znowu krańcowe, jeno o d w r o t n e . Tak więc wiara w absolutną im-moralność natury, w brak zamiaru i sensu jest psy­ chologicznie koniecznym a f e k t e m , gdy wiara w Boga i w istotnie moralny ład nie da się już utrzymać. Nihilizm zjawia się teraz n i e dlatego, iżby niezadowolenie z istnienia było większe niż dawniej, lecz że staliśmy się nieufni względem »sensu« w źle wszelkiem, co więcej w istnieniu nawet. J e ­ d n a interpretacya upadła; ponieważ uchodziła ona jednak za W ł a ś c i w ą interpretacyę, więc wydaje się, jakoby nie było żadnego sensu w istnieniu, ja­ koby wszystko było d a r e m n e .

Że owo »daremnie!« stanowi charakter naszego obecnego nihilizmu, należy to jeszcze wykazać. Nie­ ufność do naszych dawniejszych ocen wartości potę­ guje się aż do pytania: »nie sąże wszystkie , wartości przynętami, zapomocą których komedya się prze­ ciąga, ale bynajmniej nie zbliża do jakiegoś rozwią­ zania?« T r w a n i e , z takiem »daremnie«, bez celu i zamiaru jest myślą n a j b a r d z i e j p a r a l i ż u ­ j ą c ą , zwłaszcza gdy się jeszcze pojmuje, iż się jest

(16)

przedmiotem drwin, a jednak nie ma się mocy, by

nie dać drwić z siebie.

Przedstawmy sobie tę myśl w jej najstraszniej­

szej formie: istnienie takie, jakiem jest, bez sensu

i celu, ale wracające nieuchronnie, bez finału nicości:

»powrót wieczysty«.

To jest najbardziej krańcowa forma nihilizmu:

nic (»bezsens«) wieczne!

Europejska forma buddyzmu: energia wiedzy

i siły zmusza do takiej wiary. Jest to n a j b a r d z i e j

n a u k o w a ze wszystkich możliwych hipotez. Za­

przeczamy obecność celów ostatecznych: gdyby

istnienie miało taki cel, to musiałby on być osiąg­

niętym.

Zrozumiała tedy, że tutaj dąży się do osiągnię­

cia przeciwieństwa panteizmu: albowiem »wszystko

doskonałe, boskie, wieczne« zmusza r ó w n i e ż do

w i a r y w » p o w r ó t w i e c z n y«. Pytanie: czy przez

moralność stało się także niemożliwem to panteistyczne

stanowisko przytakujące? W rzeczy samej tylko Bóg

moralny został przezwyciężony. Czyż ma to jaki sens

przedstawiać sobie jakiegoś Boga »poza dobrem

i złem?« Czyby był możliwy panteizm w t y m sensie?

Czyż usuniemy z procesu wyobrażenie zamiaru i mimo

to przytakniemy procesowi ? — Byłoby to wtedy,

gdyby coś w obrębie tego procesu było o s i ą g a n e

w każdym tegoż momencie — i zawsze to samo.

Spinoza zdobył takie potakujące stanowisko, o ile

każden moment posiada l o g i c z n ą konieczność i ze

swoim logicznym instynktem zasadniczym tryumfo­

wał on nad t a k i e m urządzeniem świata.

Ale przedstawia on tylko jeden wypadek. K a ­

ż d e n z a s a d n i c z y r y s c h a r a k t e r u , będący

podstawą k a ż d e g o zdarzenia i wyrażający się

w każdem zdarzeniu, musiałby, gdyby przez jednostkę

był odczuwany jako jej rys zasadniczy, pchać tę

jednostkę do pochwalania z tryumfem każdej chwili

powszechnego istnienia. Chodziłoby właśnie o to, żeby

ten zasadniczy rys charakteru w sobie odczuwać jako

dobry, cenny, przyjemny.

M o r a l n o ś ć oto chroniła życie przed rozpaczą

i skokiem w nicość u takich ludzi i stanów, którzy przez

l u d z i zostali pogwałceni i zgnieceni: albowiem bez­

silność wobec ludzi, a n i e bezsilność wobec natury

wytwarza najrozpaczliwsze rozgoryczenie przeciwko

istnieniu. Moralność traktowała władców i przemoż­

nych, »panów« wogóle, jako wrogów, przeciwko którym

człeka pospolitego należy bronić, to z n a c z y p r z e

-d e w s z y s t k i e m -d o -d a w a ć m u o -d w a g i i siły.

Moralność nauczyła tedy najgłębiej n i e n a w i d z i e ć

i p o g a r d z a ć tem, co stanowi zasadniczy rys cha­

rakteru panujących: i c h w o l ę m o c y . Tę moralność

usunąć, zaprzeczyć, poddać rozkładowi: znaczyłoby

to patrzeć na najbardziej znienawidzony popęd z

od-wrotnem uczuciem i oceną. Gdyby cierpiący, uciś­

niony s t r a c i ł w i a r ę w to, że ma prawo do swej

pogardy dla woli mocy, popadłby on w stan bezna­

dziejnej desperacyi. Tak byłoby wtedy, gdyby ten

rys tkwił w istocie życia, gdyby się pokazało, że nawet

ta wola moralności jest jeno zakapturzoną »wolą mocy«,

że i to pogardzanie i nienawidzenie jest jeszcze wolą

władczą. Uciśniony przekonałby się, iż stoi na je­

dnakim gruncie z tym, który go uciska, i że nie ma

(17)

24

wobec niego żadnego p r z y w i l e j u , ż a d n e j wyż­

s z e j g o d n o ś c i .

Raczej o d w r o t n i e ! W życiu niema nic, coby

miało wartość z wyjątkiem stopnia mocy — przypuś­

ciwszy właśnie, że życie samo jest wolą mocy. Moral­

ność chroniła p o k r z y w d z o n y c h i u p o ś l e d z o ­

n y c h przed nihilizmem, przykładając do k a ż d e g o

wartość nieskończoną, wartość metafizyczną, i wcie­

lając każdego do szeregu, który się nie zgadza z po­

tęgą świecką i świeckiem stopniowaniem godności:

uczyła ona poddania się, pokory i t d. P r z y p u ś c i w ­

s z y , że w i a r a w tę m o r a l n o ś ć u p a d ł a , to

upośledzeni i pokrzywdzeni nie mieliby już swej po­

ciechy i z c z e ź l i b y .

To o b r a c a n i e się w n i w e c z przedstawia się

jako u n i c e s t w i a n i e s i ę , jako instynktowne wy­

bieranie tego, co m u s i n i s z c z y ć . S y m p t o m a t y

tego samoniweczenia się upośledzonych: wiwisekcya

samych siebie, zatruwanie się, odurzanie, romantyka,

przedewszystkiem instynktowny przymus do czynów,

zapomocą których możnych robi się ś m i e r t e l n y m i

w r o g a m i (niejako samemu hodując sobie swych

katów), w o l a n i s z c z e n i a jako wola jeszcze głęb­

szego instynku, instynktu samozniszczenia się, p r a

g-n i e g-n i a g-n i c o ś c i .

Nihilizm, jako symptomat tego, że upośledzeni nie

mają już żadnej pociechy, że niweczą, aby byli zniwe­

czeni, że oderwani od moralności nie mają już żadnej

racyi do »poddania się« — że stają na gruncie prze­

ciwnej zasady i ze swej strony także c h c ą m o c y ,

25

zmuszając możnych do tego, żeby byli ich katami.

To jest europejską formą buddyzmu, nie czynić n i c,

skoro całe istnienie straciło swój »sens«.

»Niedola« bynajmniej nie stała się większą: prze­

ciwnie! »Bóg, moralność, poddanie się« były to środki

zbawcze na strasznie głębokich stopniach nędzy: ni­

h i l i z m c z y n n y występuje w stosunkach względ­

nie o wiele korzystniejszych. Już to samo, że moral­

ność odczuwa się jako przezwyciężoną, wymaga dość

znacznego stopnia kultury umysłowej; a ta znowuż

względnego dobrobytu. Pewne znużenie umysłowe,

doprowadzone do najbardziej beznadziejnego scepty­

cyzmu w z g l ę d e m filozofii, wskutek długoletniej

walki poglądów filozoficznych, znamionuje również

bynajmniej nie n i ż s z y poziom owych nihilistów.

Proszę pomyśleć tylko o okolicznościach, w jakich

wystąpił Budda. Nauka o wiecznym wrocie wyma­

gałaby n a u k o w y c h podstaw (jak je miała nauka

Buddy, np. pojęcie przyczynowości i t. d.).

Co znaczy teraz »upośledzony«? Przedewszyst­

kiem f i z y o l o g i c z n i e : a już nie politycznie. N a j

-n i e z d r o w s z y gatu-nek człowieka w Europie (wśród

wszystkich stanów) jest glebą dla tego nihilizmu:

wiarę w powrót wieczysty odczuje on jako p r z e ­

k l e ń s t w o ; dotknięty tem przekleństwem, nie będzie

się on wzdragał przed żadnym czynem: nie będzie

zgładzać przez bierność, lecz wszystko p o d d a w a ć

zagładzie, co (dotyla) jest bezsensowne i bezcelowe:

aczkolwiek jest to tylko kurcz, wściekłość bezsilna

wobec przeświadczenia, że wszystko było już od wie­

ków — a więc i ten moment nihilizmu oraz chęci

(18)

niszczenia. — W a r t o ś c i ą takiego kryzysu jest to,

że o c z y s z c z a , że skupia pokrewne żywioły i spra­

wia, iż się niweczą, że ludziom o przeciwnym spo­

sobie myślenia daje on do załatwienia wspólne zada­

nia — wydobywając na jaw także i wśród nich

słabszych, bardziej niepewnych, i w ten sposób do­

starcza podniety do u s t o p n i o w a n i a sił z punktu

widzenia zdrowia: uznając tych, którzy rozkazują, za

rozkazujących, a tych, którzy słuchają, za słuchają­

cych. Naturalnie poza wszelkimi istniejącymi ustro­

jami społecznymi.

Którzy okażą się przy tem n a j m o c n i e j s i ?

Najbardziej umiarkowani, ci, którym n i e t r z e b a

żadnych krańcowych artykułów wiary, ci, którzy

znaczną dozę przypadku, bezsensu nietylko przyznają,

lecz i lubią, ci, którzy mogą myśleć o człowieku, przypi­

sując mu znacznie niższą wartość, i nie stając się przez

to małymi i słabymi: najbogatsi w zdrowie, którzy

potrafią stawić czoło przeważnej ilości wydarzeń nie­

szczęśliwych i dlatego nie obawiają się zbytnio wy­

darzeń nieszczęśliwych — ludzie, którzy są p e w n i

s w e j m o c y , i którzy ze świadomą dumą reprezen­

tują osiągniętą siłę człowieka.

Jakby myślał człowiek taki o wiecznym wrocie?

1 1 .

Najwyższe wartości, w których służbie człowiek

p o w i n i e n b y ł żyć, zwłaszcza kiedy one bardzo

nad nim ciężyły i drogo go kosztowały: te s p o

-ł e c z n e w a r t o ś c i wzniesiono nad cz-łowiekiem

w celu w z m o c n i e n i a ich tonu, jak gdyby były

one komendą Boga, wzniesiono je jako »rzeczywi­

stość«, jako świat -prawdziwy« jako nadzieję i świat

p r z y s z ł y . Teraz, gdy liche pochodzenie tych war­

tości staje się jasnem, wszechświat wydaje się nam

być pozbawionym wartości, »bezsensownym«... ale to

jest tylko stan p r z e j ś c i o w y.

12.

G ł ó w n y p u n k t w i d z e n i a : ż e z a d a n i e

gatunku wyższego widzi się nie w k i e r o w a n i u

gatunkiem niższym (jak to czyni np. Comte —), lecz

że niższy uważa się za p o d s t a w ę , na której ga­

tunek wyższy żyje gwoli swemu w ł a s n e m u zada­

niu — na której dopiero m o ż e on s t a n ą ć .

Warunki, przy których utrzymuje się s i l n y

i w y t w o r n y gatunek (pod względem duchowej

hodowli) są odwrotne do tych, w których znajdują się

»zbiorowiska przemysłowe«, kramarze a la Spencer.

To, co wolno tylko naturom n a j s i l n i e j s z y m

i n a j p ł o d n i e j s z y m dla umożliwienia s w e j

egzystencyi — czas swobodny, przygody, niewiara,

rozpusta nawet — to wszystko, gdyby stało otworem

dla natur p r z e c i ę t n y c h , zniszczyłoby je stanow­

czo — i tak też czyni. Tutaj odpowiedniemi są pra­

cowitość, reguła, umiarkowanie, silne »przekonanie«,

jednem słowem »cnoty stadne«: przy nich ten po

średni rodzaj człowieka staje się doskonałym.

(19)

28

w y ż s z e g o , t. j. tego, którego płodność niewyczer­

pana i moc podtrzymują wiarę w człowieka. (Proszę

pomyśleć, co zawdzięcza się Napoleonowi: prawie

wszystkie wznioślejsze nadzieje tego stulecia.)

2) g a t u n e k n i ż s z y , »stado«, »tlum«,

»społe-czeństwo« przepomina o skromności i wydyma swoje

potrzeby, jako m e t a f i z y c z n e i k o s m i c z n e war­

tości. Przez to całe istnienie zostaje s p o s p o l i t o

-w a n e m : albo-wiem, o ile panuje tłum, tyranizuje

on w y j ą t k i, tak iż tracą one wiarę w siebie i stają

się ni hi l i s t a m i.

Wszystkie próby w y m y ś l e n i a t y p ó w wyż­

s z y c h chybiły (»romantyka«, artysta, filozof, wbrew

próbie Carlyle'a przypisania im najwyższych wartości

moralnych).

O p ó r przeciwko typom wyższym jako rezultat.

U p a d e k i n i e p e w n o ś ć w s z y s t k i c h ty­

p ó w w y ż s z y c h . Walka przeciw geniuszowi

(»poe-zya ludowa« i t. d.). Współczucie z cierpiącymi i niż­

szymi, jako m i a r a p o d n i o s ł o ś c i d u s z y .

B r a k j e s t f i l o z o f a , tłumacza czynu, n i e

tylko poetyckiego przekręcacza.

13.

J a k d a l e c e n i h i l i z m S c h o p e n h a u e r a

j e s t z a w s z e j e s z c z e n a s t ę p s t w e m t e g o ż

i d e a ł u , z k t ó r e g o w y ł o n i ł s i ę c h r z e ś c i ­

j a ń s k i t e i z m . — Stopień pewności co do najwyż­

szego pragnienia, najwyższych wartości, najwyższej

doskonałości był tak wielki, że filozofowie opierali

29

się na tem, jako na a b s o l u t n e j p e w n o ś c i

a priori: »Bóg« na czele jako prawda dana. »Stać

się równym Bogu«, » pogrążyć się w Bogu«—to były

najbardziej naiwne i najbardziej przekonywające prag­

nienia przez lat tysiące (— ale rzecz, która przeko­

nywa, nie jest jeszcze przez to samo prawdziwą: jest

ona tylko p r z e k o n y w a j ą c ą . Uwaga dla osłów).

Oduczono się owemu ustanowieniu ideałów przy­

znawać także i r z e c z y w i s t o ś ć o s o b y : staliśmy

się ateistami. Ale czyż zrezygnowano właściwie

z ideału? — Ostatni metafizycy w istocie wciąż jeszcze

szukają w nim rzeczywistej »realności«, »rzeczy sa­

mej w sobie«, w stosunku do której wszystko inne

jest tylko pozorem. Ich dogmatem zaś jest, że skoro

nasz świat zjawisk tak widocznie n i e jest wyrazem

owego ideału, to właśnie nie jest też »prawdziwy« —

i w rzeczy samej nie prowadzi do owego świata me­

tafizycznego nawet jako do swej przyczyny. To, co

jest bezwarunkowe, ponieważ jest ową najwyższą do­

skonałością, w żaden sposób nie może służyć za pod­

stawę tego wszystkiego, co jest warunkowem. Scho­

penhauer, który chciał, by było inaczej, był zmu­

szony ową podstawę metafizyczną wyobrazić sobie

jako przeciwieństwo ideału, jako »złą, ślepą wolę«;

w ten sposób mogła ona w następstwie stać się tem,

co się »wydaje«, co się w świecie zjawisk objawia.

Ale nawet przez to nie zaniechał on owego ideału

absolutu...

(Kantowi, zdaje się, potrzeba było hipotezy

»wolności myślnej«, by uwolnić ens perfectum od

ciężaru odpowiedzialności za to, że świat ten jest

takim — a — takim, jednem słowem, by wytłumaczyć

zło i niedolę: skandaliczna logika u filozofa...)

(20)

M o r a l n o ś ć j a k o n a j w y ż s z a m i a r a

o c e n y . — A l b o świat nasz jest dziełem i wyrazem

(modus) B o g a : i wtedy musi być szczytem doskonałości

(wniosek Leibniza...) - a nie wątpiono, iż

wiado-mem jest, na czem doskonałość polega, — wówczas

zło, niedola mogą być tylko p o z o r n e ( r a d y k a l ­

n i e j u Spinozy pojęcia dobra i zła) lub też trzeba

wykazać, iż pochodzą one z najwyższego zamiaru

(— dajmy na to, jako następstwa jakiegoś szczegól­

nego objawu łaskawości Boga, który pozwala wybie­

rać między złem a dobrem: jako przywilej, że się nie

jest automatem; »wolność«, choćby groziło niebez­

pieczeństwo omylenia się, popełnienia fałszywego wy­

boru... np. u Simplicyusza w komentarzu do Epikteta).

A l b o nasz świat jest niedoskonały, niedola

i wina są realne, zdeterminowane, w jego istocie

absolutnie tkwiące; a wtedy nie może on być światem

p r a w d z i w y m : wtedy poznanie jest właśnie jeno

drogą do zaprzeczenia go, wtedy jest on zbłądzeniem,

na którem można się poznać jako na zbłądzeniu. To

jest mniemanie Schopenhauera na podstawie założeń

kantowskich. Jeszcze bardziej desperackim jest Pas­

cal: on pojął, że wtedy także i poznanie musi być

zepsutem, fałszywem, — że potrzeba o b j a w i e n i a ,

by pojąć świat, choćby tylko jako godny jedynie

zaprzeczenia...

14.

Przyczyny p o j a w i e n i a s i ę p e s s y m i z m u :

1. Że najpotężniejsze i najbardziej przyszłością

brzemienne popędy życia s p o t w a r z a n o do

tychczas, tak iż nad życiem ciąży przekleństwo;

2. że wzrastająca odwaga i śmielsze niedowierza­

nie ze strony człowieka pojmują n i e o d ł ą c z

-ność tych i n s t y n k t ó w od życia i zwracają

się przeciwko życiu;

3. że tylko ci n a j m i e r n i e j s i, którzy tego

konfliktu wcale nie c z u j ą , mnożą się, że ga­

tunek wyższy nie udaje się i jako obraz

zde-generowania sam do siebie się uprzedza, — że,

z drugiej strony, miernota, uważająca się za

sens i cel, o b u r z a : (— że nikt już nie może

dać odpowiedzi na pytanie > p o c o ? « : );

4. że zmalenie, wrażliwość na ból, niepokój, po­

śpiech, zgiełk wciąż zwiększają się, — że

u o b e c n i e n i e całego tego zamętu, tak zwanej

»cywiJizacyi«, staje się coraz łatwiejszem, że

jednostka wobec tej potwornej maszyneryi t r a c i

w s z e l k ą o t u c h ę i p o d d a j e s i ę .

Rozwinięcie się p e s s y m i z m u w n i h i l i z m .

— Wynaturzenie w a r t o ś c i . Scholastyka wartości.

Wartości oderwane, idealistyczne zamiast władać

i kierować działaniem, zwracają się, z potępieniem,

p r z e c i w działaniu.

Przeciwieństwa wsunięte na miejsce naturalnych

stopni i rang. Nienawiść, skierowana przeciw

stopnio-waniu wedle godności. Przeciwieństwa są odpowiednie

dla stulecia gminnego, ponieważ są łatwiejsze do

p o j ę c i a .

(21)

32

Świat n i e g o d n y wobec sztucznie wzniesio­ nego »prawdziwego, cennego«. — W końcu: wycho­ dzi na jaw, z jakiego to materyału zbudowało się »świat prawdziwy«: i oto został już tylko niegodny, a t o n a j w y ż s z e r o z c z a r o w a n i e k ł a d z i e s i ę z n o w u ż n a k a r b j e g o n i e g o d n o ś c i .

I oto już jest n i h i l i z m : zatrzymano jako po­ zostałość w a r t o ś c i s ą d z ą c e — i nic więcej!

T u powstaje p r o b l e m a t s i ł y i s ł a b o ś c i : 1. słabi łamią się o to,

2. silniejsi niszczą to, co się nie łamie,

5. najmocniejsi przezwyciężają wartości sądzące. T o r a z e m s t a n o w i s t u l e c i e t r a g i c z n e .

16.

D o k r y t y k i p e s s y m i z m u . - »Przewaga c i e r p i e n i a n a d r o z k o s z ą « lub odwrotnie (he-donizm): te dwie nauki same już są drogowskazem do nihilizmu...

Albowiem tutaj w obu wypadkach jako jedyny ostateczny s e n s uważa się objaw przyjemności lub nieprzyjemności.

Ale tak mówi gatunek człowieka, który nie ma już odwagi do postawienia woli, zamiaru, s e n s u : dla każdego zdrowszego gatunku człowieka wartość ży­ cia nie mierzy się bynajmniej według miary tych rzeczy ubocznych. I byłaby możliwą p r z e w a g a cierpienia i m i m o to wola potężna, p o t a k i w a n i e życiu, potrzeba tej przewagi.

»Życie nie opłaca się«, »rezygnacya«; »dlaczego

33

są łzy?« — słabowity i sentymentalny sposób myśle­

nia. »Un monstre gai vaut mieux qu'un sentimental ennuyeux.«

P e s s y m i z m d z i e l n y c h : pytanie » p o c o ? « po strasznem zmaganiu się, nawet po zwycięstwie. Instynkt zasadniczy wszystkich natur silnych mówi, że są rzeczy stokroć w a ż n i e j s z e , niż pytanie, czy my czujemy się dobrze czy źle, — a więc także, czy i inni czują się dobrze lub źle. Dość, że mamy cel, gwoli któremu człowiek nie waha się p o ś w i ę ­ c a ć l u d z i , być wystawionym na wszelkie niebez­ pieczeństwa, brać na siebie wszystko złe i najgorsze, co się przytrafi: w i e l k ą n a m i ę t n o ś ć . »Podmiot« jest tylko fikcyą, niema wcale tego ego, o którem się mówi, ganiąc egoizm.

17.

Filozof nihilista jest przekonany, że wszystko, co się dzieje, jest bez sensu i dzieje się napróżno; a nie powinno być żadnego istnienia bez sensu i napróżno. Ale skądże to: nie powinno być? Ale skąd bierze się t e n »sens«, tę miarę? — Nihilista mniema w zasa­ dzie, że rzut oka na takie czcze, bezużyteczne istnie­ nie sprawia filozofowi n i e z a d o w o l e n i e , działa na niego czczo, rozpaczliwie. Takie przeświadczenie sprzeciwia się naszej wrażliwości delikatniejszej jako filozofów. Wynika stąd niedorzeczna ocena: chara­ kter istnienia w i n i e n b y s p r a w i a ć p r z y j e m ­ n o ś ć f i l o z o f o w i , jeśli skądinąd ma ono słusznie istnieć...

(22)

Ale łatwo oto pojąć, że przyjemność i nieprzy­

jemność w obrębie tego, co się dzieje, mogą mieć

jedynie znaczenie środków: wypadłoby jeszcze za­

pytać, czy wogóle m o g l i b y ś m y widzieć »sens«,

»zamiar«, czy pytanie, dotyczące bezsensowności lub

jej przeciwieństwa nie jest dla nas nie do rozwią­

zania. —

18.

D o h i s t o r y i n i h i l i z m u e u r o p e j s k i e g o .

O k r e s n i e j a s n o ś c i , pokuszeń wszelkiego

rodzaju o to, by zachować to, co stare, a nie ponie­

chać tego, co nowe.

O k r e s j a s n o ś c i : pojmuje się, że stare

a nowe są to przeciwieństwa zasadnicze: wartości

stare zrodzone z życia upadającego, nowe z życia

wznoszącego się —, że w s z y s t k i e s t a r e i d e a ł y

są to ideały w r o g i e ż y c i u (z d e k a d e n t y z m u

zrodzone i d e k a d e n t y z m określające, jakkolwiek

w bardzo paradnym, świątecznym stroju moralności).

R o z u m i e m y to, co stare, do nowego jesteśmy

o wiele za słabi.

O k r e s t r z e c h w i e l k i c h a f e k t ó w : po­

gody, współczucia, niszczenia.

O k r e s k a t a s t r o f y : pojawienie się nauki,

która ludzi p r z e s i e w a p r z e z s i t o . . . która sła­

bych a również i silnych prze do postanowień —

19.

D z i e n n i k n i h i l i s t y . - Dreszcz zgrozy z po­

wodu wykrytego »fałszu«.

Pustka; żadnej myśli więcej; silne namiętności,

obracające się dookoła przedmiotów bez wartości: —

widzowie tych niedorzecznych wzruszeń za i prze­

ciw: górujący, szyderczy, oziębli względem siebie.—

Najsilniejsze wzruszenia przychodzą jak uwodziciele

i kłamcy: jak gdybyśmy mieli wierzyć w ich przed­

mioty, jak gdyby chciały nas uwieść. Najmocniejsza siła

nie wie już, poco? Wszystko jest, jeno niema ża­

dnych celów. — Ateizm jako wyzucie się z ideałów.

Faza namiętnego przeczenia i zaprzeczania:

w niem wyładowywa się nagromadzona żądza potwier­

dzania, uwielbiania.

Faza pogardy nawet względem przeczenia...

nawet względem wątpienia... nawet względem iro­

nii .. nawet względem pogardy . . .

K a t a s t r o f a : czy aby kłamstwo nie jest czemś

boskiem? czy aby wartość wszystkich rzeczy nie po­

lega na tem, że są fałszywe? czy aby nie powinno

się wierzyć w Boga, nie dlatego, że nie jest praw­

dziwy, l e c z d l a t e g o , ż e j e s t f a ł s z y w y — ?

czy rozpaczliwe zwątpienie nie jest aby tylko na­

stępstwem wiary w b ó s t w o p r a w d y ? czy kła­

m a n i e i f a ł s z o w a n i e (przefałszowywanie), wkła­

danie sensu nie jest aby właśnie wartością, sensem,

celem ?...

(23)

36

20.

Nihilizm jest nietylko zastanawianiem się nad tem »napróżno« i nietylko wiarą, że wszystko zasłu­ guje na to, aby się w niwecz obrócić: przykłada się ręki do tego, n i w e c z y s i ę . . . To jest, jeśli kto chce, n i e l o g i c z n e : ale nihilista nie wierzy, iżby po­

winno się być logicznym... Jest to stan silnych umys­ łów i woli: a dla takich jest rzeczą niemożliwą za­ trzymać się przy przeczeniu »sądu«: — z a p r z e ­ c z e n i e c z y n e m wynika z ich natury. Unicestwia­ niu za pośrednictwem sądu przychodzi z pomocą uni­ cestwianie za pośrednictwem ręki.

2 I .

N i h i l i s t a z u p e ł n y . — Oko nihilisty zmie­ nia wszystko w i d e a ł b r z y d o t y , sprzeniewierza się swoim wspomnieniom: — pozwala im opaść, ogo­ łocić się z liści; nie chroni ich przed trupioblademi zafarbowaniami, jakiemi słabość zwykła pokrywać rzeczy dalekie i przeszłe. A to, czego nie czyni wzglę­ dem siebie, tego nie czyni też względem całej prze­ szłości ludzkiej, — porzuca ją.

22.

Do g e n e z y n i h i l i s t y . — Późno dopiero ma się odwagę do tego, co się właściwie w i e . Że

do-37

tychczas z gruntu byłem nihilistą, to niedawno do­ piero wyznałem sobie: energia, nonszalancya, z jaką szedłem naprzód jako nihilista, zwodziła mię co do tego faktu zasadniczego. Gdy zmierza się do jakiegoś celu, to zdaje się rzeczą niemożliwą, iżby »bezcelo­ wość sama w sobie« była zasadniczym artykułem na­ szej wiary.

23.

W a r t o ś c i i i c h z m i a n a są w stosunku do w z r o s t u p o t ę g i tego, który w a r t o ś c i usta­ n a w i a .

Miara n i e w i a r y , dozwolonej »wolności ducha«, jako w y r a z w z r o s t u p o t ę g i .

»Nihilizm« jako ideał n a j w y ż s z e j m o c y du­ cha, jako ideał przebogatego życia, w części niszczący, w części ironiczny.

24.

Co to jest w i a r a ? Jak powstaje? Każda wiara jest w i e r z e n i e m w p r a w d z i w o ś ć czegoś.

Najbardziej krańcową formą nihilizmu byłoby przeświadczenie: że k a ż d a wiara, każde wierzenie w prawdziwość czegoś są koniecznie fałszywe: ponie­ waż świata p r a w d z i w e g o wcale niema. A więc: p o z ó r p e r s p e k t y w i c z n y , którego pochodzenie

(24)

II.

DO K R Y T Y K I N O W O C Z E S N O Ś C I .

R e n e s a n s i r e f o r m a c y a . — Czego d o w o ­ d z i renesans? Że królestwo »jednostki« jeno krótko trwać może. Rozrzutność jest zbyt wielką; brak samej możności zbierania, kapitalizowania oraz wyczerpanie idzie tuż w ślad. Są to czasy, w których wszystko zostaje s t r w o n i o n e m , w których strwonioną zo­ staje nawet siła, zapomocą której zbiera się, kapita­ lizuje, bogactwa do bogactw g r o m a d z i . . . Nawet prze­ ciwnicy takiego ruchu zmuszeni są do niedorzecznego trwonienia sił; i oni wkrótce wyczerpują się, zuży­ wają, jałowieją.

W reformacyi mamy dziki i gminny obraz wręcz przeciwny niż renesans we Włoszech, obraz wynikły z pokrewnych pobudek, tylko że na północy zacofanej i w pospolitości pozostałej musiały one przebrać się na modłę religijną — tam pojęcie życia wyższego jeszcze nie oderwało się było od pojęcia życia religijnego. leży w nas samych (ile że wciąż p o t r z e b a n a m

ciaśniejszego, skróconego, uproszczonego świata). — Jest to m i a r ą s i ł y , do jakiego stopnia możemy wyznać przed sobą p o z o r n o ś ć , koniecz­ ność kłamstwa, nie zapadając się przez to.

Dotyla nihilizm, jako z a p r z e c z e n i e istnie­ nia jakiegoś świata prawdziwego, jakiegoś bytu, mógłby być b o s k i m s p o s o b e m m y ś l e n i a .

(25)

40

I przez reformacyę jednostka dąży do wolności;

»każden swoim własnym kapłanem« jest także jeno

pewną formułą libertynizmu. Zaprawdę, dość było

jednego słowa — »wolność ewangeliczna« — i wszyst­

kie instynkty, które miały powód do pozostawania

w ukryciu, rzuciły się jak psy dzikie, najbrutalniejsze

potrzeby nabrały odrazu śmiałości być sobą, wszystko

wydało się usprawiedliwionem... Strzeżono się pojąć,

jaką to wolność istotnie miano na myśli, zamykano

przed sobą oczy... Ale że zakrywano oczy, a wargi

zwilżano pełnemi marzycielskiego zapału mowami, to

nie przeszkadzało bynajmniej, że ręce chwytały,

gdzie było coś do chwycenia, że brzuch stał się bo­

giem »wolnej ewangelii«, że wszystkie pożądliwości

z zemsty i zawiści płynące zaspakajały się w niesy­

tej wściekłości...

Trwało to przez chwilę: poczem przyszło wy­

czerpanie, zupełnie tak samo jak przyszło było na

południu Europy; i tutaj także znowuż p r o s t a c k i

rodzaj wyczerpania, powszechne ruere in servtłium...

Przyszło n i e p r z y z w o i t e stulecie Niemiec...

26.

T r z y s t u l e c i a .

Ich różna w r a ż l i w p ś ć w y r a ż a się najle­ piej t a k :

A r y s t o k r a t y z m : Descartes, panowanie rozumu, świadectwo królowania woli;

41

F e m i n i z m : Rousseau, panowanie u c z u c i a ,

świadectwo królowania z m y s ł ó w , kłamliwy;

A n i m a l i z m : Schopenhauer, panowanie ż ą d z y ,

świadectwo królowania zwierzęcości, szczerszy,

ale ponury.

Wiek siedemnasty jest a r y s t o k r a t y c z n y ,

porządkujący, wyniosły względem zwierzęcości, su­

rowy dla serca, nawet bez uczuciowości,

»nie-nie-miecki«, »nieprzytulny«, niechętny względem tego, co

burleskowe i naturalne, generalizujący i władczy

względem przeszłości: albowiem wierzy w siebie.

Wiele z drapieżnego zwierza au f o n d , wiele nawyku

ascetycznego, aby pozostać panem. Stulecie s i l n e j

w o l i , a także silnej namiętności.

Wiek osiemnasty jest opanowany przez ko­

b i e t ę , marzycielski, dowcipny, płytki, ale ze sprytem

na usługi pragnień, serca, libertyn w rozkosznem uży­

ciu rzeczy najbardziej duchowych, podkopujący

wszystkie autorytety; odurzony, wesoły, jasny, ludzki,

fałszywy wobec siebie, dużo kanalii au f o n d , towa­

rzyski ...

Wiek dziewiętnasty jest bardziej z w i e r z ę c y ,

bardziej podziemny, brzydszy, realistyczniejszy,

gmin-niejszy, i dlatego właśnie »lepszy«, »uczciwszy«, wobec

rzeczywistości wszelkiego rodzaju niewolniczo uległy,

p r a w d z i w s z y ; ale słabej woli, ale smętny i

ciemno-pożądliwy, ale fatalistyczny. Ani wobec » r o z u m u « ,

ani wobec »serca« nie ma on wstydliwej obawy i wiel­

kiego szacunku; głęboko jest przekonany o

panowa-niu żądzy (Schopenhauer mówił »wola«; ale nic nie

jest bardziej charakterystycznem dla jego filozofii, jak

to, że brak w niej woli). Nawet moralność zreduko­

wana do instynktu (»współczucie«).

(26)

August Comte j e s t p r z e d ł u ż e n i e m osiem­

n a s t e g o s t u l e c i a (panowanie coeur nad la tete,

sensualizm w teoryi poznania, marzycielstwo

altrui-styczne).

Że w i e d z a stałą się władczą do tego stopnia,

jest to jeno dowodem, jak wiek dziewiętnasty wy­

z w o l i ł się z pod panowania i d e a ł ó w . Pewna

»skromność potrzeb« w pragnieniach czyni nam do­

piero możliwą naszą naukową ciekawość i suro­

wość — ten n a s z rodzaj cnoty ...

Romantyka jest o d d ź w i ę k i e m osiemnastego

stulecia; pewien rodzaj spiętrzonego pożądania tegoż

marzycielstwa w wielkim stylu (— faktycznie spora

doza aktorstwa i samooszukaństwa: chciano przed­

stawiać s i l n e n a t u r y , w i e l k i e n a m i ę t n o ś c i ) .

Wiek dziewiętnasty poszukuje instynktownie

t e o r y i, dzięki którym czuje usprawiedliwionem swoje

f a t a l i s t y c z n e p o d d a n i e s i ę p o d p a n o w a ­

n i e f a k t u . Już powodzenie H e g l a przeciw

»czu-łostkowości i romantycznemu idealizmowi tkwiło w

fa-talistyczności jego sposobu myślenia, w jego wierze

w większy rozum po stronie zwycięzcy, w jego uspra­

wiedliwieniu rzeczywistego »państwa« (zamiast »ludz­

kości« i t. d.). Schopenhauer: jesteśmy czemś

głu-piem i, w najlepszym razie, nawet czemś, co samo

siebie niweczy. Powodzenie determinizmu, genealo­

gicznego wprowadzenia, jako pochodnych o b o w i ą z ­

k ó w , uważanych dawniej za absolutne, nauka

o milieu i przystosowaniu, zaprzeczenie woli jako

»przyczyny działającej«, zredukowanie woli do odru­

chów; w końcu— rzeczywiste przechrzczenie: widzi

się tak mało woli, że to słowo pozyskuje s w o b o d ę

oznaczania czegoś innego. Dalsze teorye: nauka

0 p r z e d m i o t o w o ś c i , o »wyzutej z woli«

obser-wacyi, jako jedynej drodze do prawdy; t a k ż e i do

p i ę k n a ( — także wiara w »geniusz«, by mieć prawo

do u l e g ł o ś c i ) : mechanizm, dająca się obliczyć

skostniałość procesu mechanicznego; rzekomy »natu­

ralizm«, eliminacya wybierającego, sądzącego, inter­

pretującego podmiotu jako zasada —

Kant, ze swoim »rozumem praktycznym«, ze

swoim f a n a t y z m e m m o r a l n y m jest całkiem

osiemnastem stuleciem; jeszcze zupełnie poza obrę­

bem ruchu historycznego; bez oczu dla rzeczywi­

stości swej epoki, np. dla rewolucyi; nietknięty przez

filozofię grecką; fantasta pojęcia obowiązku;

sensua-lista, z tajemną skłonnością dogmatycznego

znaro-wienia —.

Ru c h w s t e c z do K a n t a w naszem stuleciu

jest r u c h e m w s t e c z k u w i e k o w i o s i e m n a ­

s t e m u : chcemy zdobyć sobie znowuż prawo do

s t a r y c h i d e a ł ó w i starego marzycielstwa,

przeto teorya poznania, która »zakreśla granice« to

znaczy pozwala u s t a n a w i a ć w e d l e u p o d o b a

-n i a j a k i e ś i s t -n i e -n i e p o z a r o z u m e m . . .

Sposób myślenia H e g l a nie jest zbyt dalekim

od sposobu myślenia Goethego: — proszę przysłu­

chać się, co mówi Goethe o Spinozie. Wola ubóstwie­

nia wszechświata i życia, żeby w swojem patrzeniu

i zgłębianiu znaleźć s p o k ó j i s z c z ę ś c i e ; Hegel

wszędzie szuka rozumu — wobec rozumu można się

p o d d a ć i być s k r o m n y m . U Goethego rodzaj

prawie w e s o ł e g o i u f n e g o f a t a l i z m u , który

nie buntuje się, nie słabnie, stara się ukształtować

z siebie całość, w wierze, że dopiero w całości

(27)

44

wszystko zostaje odkupionem, i dobrem i usprawiedli-wionem się wydaje.

27.

Wiek siedemnasty c i e r p i z p o w o d u c z ł o w i e k a , jako sumy s p r z e c z n o ś c i (l'amas de

con-tradictions, którem jesteśmy); stara się człowieka od­

kryć, u p o r z ą d k o w a ć , wykopać: podczas kiedy wiek osiemnasty stara się zapomnieć to, co się wie 0 naturze człowieka, aby go do swej utopii dopaso­ wać. »Powierzchowny, miękki, ludzki«, — wynosi czło­ wieka pod niebiosa. —

Wiek siedemnasty stara się zatrzeć ślady je­ dnostki, ażeby dzieło było o ile możności podobnem do życia. Wiek osiemnasty stara się za pośrednictwem dzieła wzbudzić z a i n t e r e s o w a n i e s i ę a u t o ­ r e m . Wiek siedemnasty szuka w sztuce sztuki, ka­ wałka kultury; wiek osiemnasty uprawia za pośred­ nictwem sztuki propagandę reform natury społecznej i politycznej.

»Utopia«, »człowiek idealny«, ubóstwianie natury, próżność inscenizowania siebie, podporządkowanie się pod propagandę celów s p o ł e c z n y c h , szarlatane-rya — to mamy ze stulecia osiemnastego.

Styl wieku siedemnastego: propre, exact et libre. Jednostka silna, sama sobie wystarczająca lub przed Bogiem w gorliwem usiłowaniu — i owo no­ woczesne natręctwo i nadskakiwanie autorów — to są przeciwieństwa. »Produkować siebie« — proszę porównać z tem uczonych z Port-Royal.

45

Alfieri miał poczucie w i e l k i e g o s t y l u . Nienawiść tego, co jest b u r l e s k o w e (pozba­ wione godności), b r a k p o c z u c i a n a t u r y są włas-nością stulecia siedemnastego.

28.

P r z e c i w k o R o u s s e a u . — Człowiek, n i e -s t e t y , nie je-st już dość zły; przeciwnicy Rou-s-seau, którzy powiadają: »człowiek jest zwierzęciem drapież-nem«, niestety nie mają słuszności. Nie zepsucie czło­ wieka, lecz jego wydelikacenie i przemoralizowanie jest przekleństwem. W sferze, najgwałtowniej zwalczanej przez Rousseau, znajdował się właśnie w z g l ę d -n i e jeszcze sil-ny i dobrze uda-ny gatu-nek człowieka (ten, który posiadał jeszcze wielkie namiętności nie-złamane: wolę mocy, wolę użycia, wolę i zdolność rozkazywania). Człowieka z wieku osiemnastego na­ leży porównać z człowiekiem renesansowym (a także z człowiekiem wieku siedemnastego we Francyi), aby zmiarkować, o co chodzi: Rousseau jest symptomatem pogardzania samym sobą i rozognionej próżności — są to dwa znamiona, iż brak woli dominującej: mora-lizuje on, i jako człowiek, żywiący urazę, szuka p r z y ­ c z y n y swojej nędzoty w warstwach panu j ą c y c h .

29.

R o u s s e a u : regułę opiera na uczuciu; przy­ roda źródłem sprawiedliwości, a człowiek staje się

(28)

doskonalszym w miarę, jak z b l i ż a s i ę do n a t u r y ; według Voltaire'a zaś w miarę, jak o d d a l a s i ę od n a t u r y . Te same epoki dla jednego są epokami po­ stępu l u d z k o ś c i , dla drugiego czasami pogorsze­ nia, niesprawiedliwości i nierówności.

Voltaire pojmuje umanità jeszcze w sensie od-rodzenia, tak samo virtù (jako »wysoką kulturę«), on walczy za sprawę »honnêtes gens« i »de la bonne

compagnie«) sprawę dobrego smaku, wiedzy, sztuk,

sprawę samego postępu i cywilizacyi.

W a l k a w y b u c h ł a o k o ł o r . 1760: mieszcza-nin genewski i le seigneur de Ferney. Dopiero od tej pory Voltaire staje się mężem swego stulecia, filozo­ fem, przedstawicielem tolerancyi i niewiary (do tego czasu tylko un hel esprit). Zazdrość i nienawiść względem powodzenia Rousseau pchała go naprzód, »w górę«.

Pour »la canaille« un dieu rémunérateur et ven­

geur — Voltaire.

Krytyka obu stanowisk ze względu na w a r t o ś ć c y w i l i z a c y i . W y n a l a z e k s p o ł e c z e ń s t w a jest najpiękniejszym, jaki dla Voltaire'a istnieje: niema celu wyższego, jak podtrzymywać go i udoskonalać; to właśnie stanowi l'honnêteté, szanować zwyczaje spo-łeczne; cnotą jest posłuszeństwo względem pewnych koniecznych »przesądów« na korzyść zachowania »spo­ łeczeństwa«. M i s y o n a r z k u l t u r y , arystokrata, przedstawiciel zwycięskich warstw panujących i ich ocen wartości. Ale Rousseau pozostał plebejuszem nawet jako homme de lettres, to było n i e s ł y c h a -n e m ; jego bezwstyd-na pogarda dla wszystkiego, co nie było nim samym.

To, co u Rousseau było chorobliwem, najbar

dziej podziwiane i n a ś l a d o w a n e . (Lord Byron po­ krewny; także wyśrubowujący się do wzniosłych póz, do zawziętości, z urazy płynącej; znamiona »pospoli­ tości«; później przez W e n e c y ę do równowagi przy­ prowadzony, pojął, co w i ę k s z ą u l g ę przynosi i d o b r z e r o b i , . . . l'insouciance).

Rousseau jest dumny z tego, czem jest, mimo swego pochodzenia; lecz doprowadza go to do wściek­ łości, gdy mu to ktoś przypomni...

U Rousseau niewątpliwie z b o c z e n i e u m y s ­ ł o w e , u Voitaire'a niezwykłe zdrowie i lekkość.

Rancune c h o r e g o ; czasy jego obłędu, zarówno jak

czasy jego pogardy dla ludzi i jego nieufności. Obrona o p a t r z n o ś c i przez Rousseau (prze­

ciwko pessymizmowi Voltaire,a): jemu p o t r z e b a

było Boga, by móc rzucić przekleństwo na społe­ czeństwo i cywilizacyę; wszystko musiało być do­ brem samo w sobie, skoro Bóg je stworzył; j e n o c z ł o w i e k z e p s u ł c z ł o w i e k a . »Człowiek dobry« jako człowiek natury był czystą jeno fantazyą; ale z dogmatem o autorstwie boskiem czemś prawdopo-dobnem i uzasadnionem.

R o m a n t y k a a la R o u s s e a u : namiętność, »naturalność«, fascynacya obłędu, rancune plebeju-szowska jako s ę d z i a , niedorzeczna próżność sła­ bego.

30.

P r z e c i w k o R o u s s e a u . — Stan pierwotny jest straszny, człowiek jest zwierzem drapieżnym, nasza cywilizacya jest niesłychanym t r y u m f e m

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ad. Wiadomo, Ŝe korzenie dębów wchodzą głęboko w glebę, a korzenie buków rozpościerają się płasko pod powierzchnią ziemi. JeŜeli obok siebie rosną dęby

D ąbrow skiej, dociekali przy czyn powo­ dzenia czytelniczego dzieł tej au to rk i, śledzili jej zw iązki osobiste z re ­ gionam i k aliskim i częstochow skim..

With our study, we provided empirical evidence that the presence of design flaws in test code is associated with the defect-proneness of the exercised production code; indeed

Trzeba jednak zauważyć, że ta niekorzystna tendencja nie dotknęła w jednako- wy sposób wszystkich państw członkowskich Wspólnoty, bowiem w niektórych z nich (głównie w

In this study, 11α-OH-progesterone-hemisuccinate-BSA was used to immunize Balb/c mice for the preparation of mouse anti-progesterone monoclonal antibodies (mAbs). A competitive

Komisja Badań Historycznych Polska - Szkocja (przewodniczący prof. Tadeusz Brzeziński, przewodniczący honorowy prof. Edward Rużyłło) popierała prace nad zgrom a­

Program jest przeznaczony dla uczniów klas VII oraz I-III gimnazjum, którzy wykazują zainteresowanie dziennikarstwem i pragną dowiedzieć się, na czym polega

Inny- mi s³owy, choæ Nietzsche tak zar ysowa³ ideê wolnoœci, to jednak móg³ mieæ sporo racji, o ile tylko rozumienie wolnoœci jako autonomii i autode- ter minacji