Nietzsche Seminarium – projekt zrzeszający polskich badaczy filozofii
Fryderyka Nietzschego poprzez:
– powołany przez Cezarego Wodzińskiego, Bogdana Banasiaka i Pawła
Pieniążka cykl dorocznych konferencji filozoficznych.
– stronę internetową nietzsche.org.pl. Na stronie:
Bibliografia polskich odniesień do Nietzschego
- do 1918 (Marta Kopij)
- z lat 1919-1939 (Grzegorz Kowal)
- z lat 1939-1989 (Jadwiga Sucharzewska)
- po 1989 (Jakub Wroński)
e-Mortkowicz - Cyfrowa reedycja młodopolskiego wydania Dzieł Fryderyka
Nietzschego z zachowaniem paginacji i układu graficznego.
Teksty archiwalne – baza przedwojennych artykułów polskich na temat
Nietzschego
Wieści ze świata Nietzschego: konferencje, seminaria, obronione prace
Opatrzony komentarzem zestaw linków
... i wiele innych
http://nietzsche.org.pl/
e-Mortkowicz
Cyfrowa reedycja młodopolskiego wydania Dzieł Fryderyka Nietzschego
z zachowaniem paginacji i układu graficznego.
Nietzsche Seminarium, Łódź-Wrocław 2010
Redakcja: Jakub Wroński, Tymoteusz Słowiński
WOLA MOCY
PRÓBA P R Z E M I A N Y W S Z Y S T K I C H W A R T O Ś C I
( S T U D Y A I F R A G M E N T Y )
P R Z E Ł O Ż Y L I
S T E F A N FRYCZ I KONRAD DRZEWIECKI
DZIEŁA FRYD. NIETZSCHEGO
W P R Z E K Ł A D Z I E W A C Ł A W A
B E R E N T A , K O N R A D A D R Z E
W I E C K I E G O , L E O P O L D A S T A F F A I
S T A N I S Ł A W A W Y R Z Y K O W S K I E G O
W Y D A Ł J A K Ó B M O R T K O W I C Z
WARSZAWA MCMX—MCMX1
WOLA MOCY
PRÓBA P R Z E M I A N Y WSZYSTKICH WARTOŚCIKSIĘGA PIERWSZA N I H I L I Z M E U R O P E J S K I KSIĘGA DRUGA K R Y T Y K A W A R T O Ś C I N A J W Y Ż S Z Y C H W przekładzie S T E P A N A FRYCZA KSIĘGA TRZECIA Z A S A D A N O W E G O U S T A N O W I E N I A W A R T O Ś C I KSIĘGA CZWARTA C H Ó W I H O D O W L A
Rzeczy wielkie wymagają, by o nich milczano lub w wielkim stylu mówiono: w wielkim stylu, to znaczy cynicznie i niewinnie.
2.
To, co opowiadam, jest historyą dwuch najbliż szych stuleci. Opisuję, co będzie, co inaczej już być nie może: p o j a w i e n i e s i ę n i h i l i z m u . Tę histo-ryę można opowiedzieć już teraz: albowiem koniecz ność sama jest tutaj przy robocie. Ta przyszłość mówi już setkami znaków, ten los zapowiada się wszędzie; dla tej muzyki przyszłości wszyscy mają już słuch zaostrzony. Cała nasza kultura europejska porusza się już od dłuższego czasu z taką torturą naprężenia, jak gdyby zmierzała do katastrofy:
nie-1.
2
spokojnie, gwałtownie, z pieca na łeb: jak potok, który chce dobiec k r e s u , który już się nie namyśla, który wprost boi się namysłu.
3.
— Kto tutaj głos zabiera, wprost przeciwnie nic innego dotychczas nie czynił, jak tylko n a m y ś l a ł s i ę : jako filozof i pustelnik instynktowny, który ko rzyść swoją znalazł w trzymaniu się na uboczu, zdała, w cierpliwości, w opóźnieniu, w pozostawaniu w tyle; jako duch-śmiałek i kusiciel, który w każden labirynt przyszłości bodaj raz jeden już się był za błąkał; jako duch-ptak proroczy, który w s t e c z spo g l ą d a , gdy opowiada, co będzie; jako pierwszy zu pełny nihilista w Europie, który jednak przeżył już w sobie do cna cały nihilizm, — który ma go już poza sobą, pod sobą, zewnątrz siebie.
4.
Albowiem niech się nikt nie myli co do zna czenia tytułu, którego wymaga ta ewangelia przy szłości. » W o l a m o c y . Próba przemiany wszystkich wartości« — tą formułą wyrażono r u c h p r z e c i w n y pod względem zasady i zadania; ruch, który kiedykolwiek w przyszłości zastąpi ów nihilizm zu pełny; który go jednak w y m a g a w z a ł o ż e n i u logicznie i psychologicznie; który zgoła tylko po
3 n i m i z n i e g o wyłonić się może. Dlaczego jednak pojawienie się nihilizmu jest obecnie k o n i e c z n e ? Bo dotychczasowe wartości nasze same wyciągają go jako swój ostateczny wniosek; bo nihilizm jest prze myślaną do końca logiką naszych wielkich wartości i ideałów, — bo musimy wpierw przeżyć nihilizm, by przejrzeć nareszcie, jaką to właściwie była w a r t o ś ć tych »Wartości«... Potrzeba nam będzie kiedyś no-wych wartości...
1.
P l a n .
Świta już przeciwieństwo między światem, który czcimy, a światem, który przeżywamy, którym je steśmy. Pozostaje tylko albo uprzątnąć przedmioty naszej czci, albo siebie samych. To drugie jest ni hilizmem.
1. Nadchodzący nihilizm, teoretycznie i praktycznie. Mylny sposób wywodzenia tegoż (pessymizm, jego rodzaje: przegrywka do nihilizmu, aczkol wiek niekonieczna).
2. Chrześcijanizm, obracający się w niwecz wskutek własnej moralności. »Bóg jest prawdą«; »Bóg jest miłością«; »Bóg sprawiedliwy«. — Największe wydarzenie — »Bóg umarł« — głucho odczu-wane.
3. Moralność, odtąd bez sankcyi, sama nie zdoła się już utrzymać. Nareszcie zostaje z a n i e c h a n e m
moralne tłumaczenie — (uczucie wszędzie pełne
jeszcze oddźwięków chrześcijańskiego sądu
0 wartościach — ) .
4. Ale na sądach moralnych opierała się dotych
czas w a r t o ś ć , przedewszystkiem wartość filo
zofii (»dążenia do prawdy« —). (Ideały ludowe:
»mędrzec«, »prorok«, »święty« upadły).
5. N i h i l i s t y c z n y rys w naukach przyrodni
czych (»bezsensowność« —); kauzalizm, mecha
nizm. Prawidłowość to akt wtrącony, pozo
stałość.
6. Podobnież w polityce: brak wiary w s w o j e
prawo, brak niewinności; panuje łgarstwo,
słu-żalstwo chwili.
7. Podobnież w gospodarce narodowej: zniesienie
niewolnictwa: brak stanu wyzwalającego, brak
tego, ktoby u s p r a w i e d l i w i a ł , — pojawienie
się anarchizmu. »Wychowanie«?
8. Podobnież w historyi: fatalizm, darwinizm;
ostai-nie próby wtłoczenia rozumu i boskości ostai-nie
udały się. Sentymentalność względem przeszłości;
nie ścierpianoby żadnej biografii! —
9. Podobnież w sztuce: romantyka i jej p r z e c i
w i e ń s t w o (wstręt do romantycznych ideałów
i kłamstw). Ten ostatni jest moralny, jako zmysł
większej prawości, ale pessymistyczny. Czyści
»artyści« (obojętni na treść). (Psychologia spo
wiedników i psychologia purytanów, dwie formy
romantyki psychologicznej: lecz także jeszcze
i jej przeciwieństwo, próba zajęcia stanowiska
czysto artystycznego względem »człowieka«, —
nie o d w a ż o n o się wszakże na o d w r o t n e
ocenianie wartości !).
9
10. Cały europejski system dążności ludzkich od
c z u w a ć się daje w części jako bezsensowny,
w części jako już »niemoralny«. Prawdopodo
bieństwo nowego buddyzmu. Największe nie
bezpieczeństwo. — »Jaki jest stosunek prawości,
miłości, sprawiedliwości do świata r z e c z y w i
s t e g o ? « Żaden! —
I.
NIHILIZM.
2.
a) N i h i l i z m s t a n e m n o r m a l n y m . —
N i h i l i z m : brak celu; brak odpowiedzi na pytanie
»dlaczego?« — Co znaczy nihilizm? To, że n a j
w y ż s z e w a r t o ś c i t r a c ą w a r t o ś ć .
Może on być oznaką s i ł y ; moc ducha mogła
była tak wzróść, że cele d o t y c h c z a s o w e (»prze
konania«, artykuły wiary) są dla niej nieodpowiednie
(—: wiara mianowicie wyraża w ogólności przymus,
wynikający z w a r u n k ó w e g z y s t e n c y i , podda
nie się autorytetowi stosunków, w których istota ja
kaś r o z w i j a s i ę , r o ś n i e , z y s k u j e m o c . . . ) ;
z drugiej strony może on być oznaką siły n i e d o
s t a t e c z n e j , by produktywnie znowu p o s t a w i ć
sobie jakiś cel, jakieś »dlaczego«, jakąś wiarę.
M a k s y m u m swojej siły względnej osiąga on
jako gwałtowna siła b u r z e n i a : j a k o n i h i l i z m
c z y n n y . Przeciwieństwem jego byłby nihilizm znu
ż o n y , który już nie a t a k u j e : jego najsławniej
sza forma to buddyzm: jako nihilizm b i e r n y , jako
oznaka słabości: moc ducha mogła była się znużyć,
w y c z e r p a ć , tak iż d o t y c h c z a s o w e cele i war
tości są nieodpowiednie i żadnej wiary już nie znaj
dują — synteza wartości i celów (na której polega
każda silna kultura) już się roztapia, wartości po
szczególne bój z sobą toczą: r o z k ł a d —, czyli że
wszystko, co orzeźwia, uzdrawia, uspakaja, odurza,
występuje na czoło w różnem przebraniu, religijnem
lub moralnem, lub politycznem, lub estetycznem i t. d.
Nihilizm przedstawia patologiczny s t a n po
ś r e d n i (— patologicznem jest to potworne uogólnie
nie, wniosek, iż nic nie ma s e n s u -): czy to, że
siły, produktywne nie są jeszcze dość krzepkie,
-czy, że décadence jeszcze zwleka i nie wynalazła
swoich środków pomocniczych.
b ) Z a ł o ż e n i e m t e j h i p o t e z y j e s t : i ż
niema ż a d n e j p r a w d y , iż niema żadnej abso
lutnej jakości przedmiotów, żadnej »rzeczy samej
w sobie«. — S a m o to j e s t j u ż n i h i l i z m e m ,
i t o n a j b a r d z i e j k r a ń c o w y m . W a r t o ś ć rze
c z y wszelkich widzi on właśnie w tem, iż
wartoś-ciom tym nie odpowiada i nie odpowiadała ż a d n a
r z e c z y w i s t o ś ć , że są one jeno oznaką siły ze
strony tych, którzy wartości ustanawiają, są jedynie
uproszczeniem g w o l i ż y c i u .
3.
Pytanie nihilizmu »poco?« wyłania się z do
tychczasowego przyzwyczajenia, na mocy którego cel
zdawał się być postawionym, danym, wymaganym
12
z zewnątrz — mianowicie przez jakiś a u t o r y t e t
n a d l u d z k i . Oduczywszy się wierzyć w taki auto
rytet, szuka się wedle starego przyzwyczajenia in
n e g o a u t o r y t e t u , któryby u m i a ł p r z e m a
w i a ć b e z w z g l ę d n i e i m ó g ł b y n a k a z y w a ć
cele i zadania. Autorytet s u m i e n i a występuje teraz
na czele (im bardziej wyemancypowana od teologii,
tem bardziej rozkazującą staje się teraz m o r a l
n o ś ć ) ; jako odszkodowanie za autorytet o s o b i s t y .
Lub jako autorytet r o z u m u . Lub jako i n s t y n k t
s p o ł e c z n y (stado). Lub jako h i s t o r y a z duchem
immanentnym, która w sobie ma swój cel, i w k t ó r e j
r ę c e m o ż n a s i ę o d d a ć . Chciałoby się o b e j ś ć
wolę, c h c e n i e jakiegoś celu, ryzyko nadania sa
memu sobie celu; chciałoby się zwalić z siebie od
powiedzialność (— zgodzonoby się na f a t a l i z m ) .
Ostatecznie: szczęście, i, z pewną tartiuferyą, szczęś
c i e w i ę k s z o ś c i .
Powiada się:
1) cel określony wcale nie jest potrzebny;
2) jest rzeczą zgoła niemożliwą przewidywać.
Właśnie teraz, kiedy w o l a o n a j w y ż s z e j
s i l e byłaby p o t r z e b n ą , jest ona n a j s ł a b s z ą
i n a j t c h ó r z l i w s z ą . A b s o l u t n y b r a k z a u f a
n i a d o o r g a n i z a c y j n e j s i ł y w o l i , o b e j m u
j ą c e j c a ł o ś ć .
Czas, w którym wszystkie »intuicyjne« oceny
wartości występują po kolei na plan pierwszy, jak
gdyby od nich można było o t r z y m a ć d y r e k t y w ę ,
której skądinąd już się nie posiada.
»Poco?« Odpowiedzi na to pytanie domaga się
1) sumienie, 2) popęd do szczęścia, 3) »instynkt spo
łeczny« (stado), 4) rozum (»duch«), - byle tylko nie
13
musieć c h c i e ć , nie musieć samemu sobie zadawać
tego »poco?«
W końcu f a t a l i z m , orzekający, iż » n i e m a
ż a d n e j o d p o w i e d z i « , że jednakże » d o k ą d ś to
wszystko zmierza«, że »niemożliwą jest rzeczą chcieć
mieć jakieś »poco?«, — przytem p o d d a n i e się...
albo bunt... A g n o s t y c y z m co do celu.
W końcu z a p r z e c z e n i e samo jako »poco«
życia; życie jako coś, co jako rzecz bez wartości
p o j m u j e s i ę i w końcu u n i c e s t w i a . ]
4.
N a j o g ó l n i e j s z e z n a m i ę e p o k i n o w o
c z e s n e j : człowiek we własnych swoich oczach
ogromnie stracił na g o d n o ś c i . Przez długi czas
jako punkt środkowy i bohater tragiczny istnienia
wogóle; następnie usiłujący przynajmniej wykazać
się pokrewnym z rozstrzygającą i mającą w samej
sobie wartość stroną istnienia — jak to czynią wszyscy
metafizycy, którzy chcą utrzymać g o d n o ś ć ludzką,
ze swoją wiarą, że wartości moralne są wartościami
kardynalnemi. Kto porzucił Boga, ten tem twardziej
obstaje przy wierze w moralność.
5.
K r y t y k a n i h i l i z m u .
a)
N i h i l i z m j a k o s t a n p s y c h o l o g i c z n y
musi nastąpić, po p i e r w s z e , kiedy we wszystkiem,
co się dzieje, zaczniemy szukać »sensu«, którego tam
niema: tak iż poszukujący straci w końcu odwagę.
Nihilizm jest wówczas uświadomieniem sobie t r w o
n i e n i a siły przez długi okres czasu, udręką tem
»napróżno«, niepewnością, brakiem sposobności jakie
gokolwiek wypoczęcia dla siebie, uspokojenia się co do
czegokolwiek — wstydem przed samym sobą, jak gdyby
o s z u k i w a ł o się siebie nazbyt długo... Owym sen
sem mogło było być »spełnienie« najwyższego ka
nonu moralnego we wszystkiem, co się dzieje, mo
ralny ustrój świata; lub przyrost miłości i harmonii
w obcowaniu istot; lub zbliżenie się do jakiegoś
stanu powszechnego szczęścia; lub nawet śmiałe zmie
rzanie do stanu powszechnej nicości — cel jest zawsze
jeszcze jakimś sensem. Wszystkie te sposoby myś
lenia mają to wspólnego, że jakieś coś ma być
o s i ą g n i ę t e przez sam proces: — i oto pojmuje się,
że w »stawaniu się niema ż a d n e g o celu, że prze
zeń n i c osiągniętem nie będzie... A więc rozczaro
wanie co do rzekomego c e l u w » s t a w a n i u s i ę «
jako przyczyna nihilizmu: czy to w stosunku do wy
raźnego celu, czy też w ogólnem przeświadczeniu
o niedostateczności wszystkich dotychczasowych hi
potez celowości, dotyczących całego »rozwoju« —
człowiek j u ż n i e współpracownik, a cóż dopiero
punkt środkowy »stawania się«).
Nihilizm jako stan psychologiczny występuje po
w t ó r e wówczas, kiedy przyjęło się pewną c a ł o ś ć ,
jakieś s y s t e m a t y z o w a n i e , nawet u o r g a n i z
o-w a n i e o-we o-wszystkiem, co się dzieje i o-wśród o-wszyst
kiego, co się dzieje: tak iż dusza łaknąca podziwia
nia i czczenia tarza się z rozkoszą w ogólnem wyob
rażeniu jakiejś najwyższej formy panowania i rzą
dzenia (— jeśli to dusza logika, to wystarcza już
bezwzględna konsekwencya i dyalektyka rzeczowa, by
ją ze wszystkiem pogodzić...). Pewien rodzaj je
dności, jakabądź forma »monizmu«: i oto w następ
stwie tej wiary człowiek w głębokiem poczuciu
związku i zależności od jakiejś nieskończenie prze
wyższającej go całości jest modus'em bóstwa... »Do
bro ogółu wymaga poświęcenia jednostki« ... ale oto,
n i e m a wcale takiego ogółu! W istocie człowiek
traci wiarę w swą wartość, jeśli nie działa przez
niego całość pełna bezkresnej wartości: t. z. wyobra
ził on sobie taką całość, by m ó c w i e r z y ć w s w ą
w a r t o ś ć .
Nihilizm jako stan psychologiczny ma jeszcze
t r z e c i ą i o s t a t n i ą formę. Wobec tych dwu p r z
e-ś w i a d c z e ń , że przez stawanie się żaden cel nie
ma być osiągniętym, i że wpośród całego »stawania
się« nie panuje żadna wielka jedność, w której je
dnostka może całkowicie się zanurzyć jako w jakimś
żywiole o najwyższej wartości: pozostaje jeno wy
b i e g , iżby cały ten świat ustawania się« osądzić
jako złudzenie i wynaleźć świat, który leży poza
jego obrębem, jako świat p r a w d z i w y. Skoro czło
wiek spostrzeże się jednak, że świat ten sklecony jest
tylko z potrzeb psychologicznych, i jak on nie ma
do tego żadnego zgoła prawa, wówczas powstaje
ostatnia forma nihilizmu, która zawiera w sobie
nie-w i a r ę nie-w ś nie-w i a t m e t a f i z y c z n y , — zabraniająca
sobie wiary w jakiś świat p r a w d z i w y . Na tem
stanowisku uznaje się rzeczywistość »stawania się«
jako j e d y n ą rzeczywistość, zabrania się sobie
wszelkich dróg tajnych, wiodących do zaświatów
i bóstw fałszywych, ale n i e w y t r z y m u j e s i ę
16
17
— Rezultat ostateczny: wszystkie wartości, za
pomocą których usiłowaliśmy dotychczas uczynić
świat dla nas cennym, pozbawiając go w końcu
wartości właśnie przez nie, gdy okazało się, że nie
można ich przykładać — Wszystkie te wartości są,
psychologicznie przejrzane, rezultatami pewnych per
spektyw użyteczności do podtrzymania i podniesienia
wytworów panowania ludzkiego: i jeno fałszywie
p r z e r z u c o n e w istotę rzeczy. Jest to wciąż jeszcze
ta h i p e r b o l i c z n a naiwność człowieka: siebie sa
mego uważać za sens i miarę wartości rzeczy...
6.
Z d a n i e g ł ó w n e . — Jak dalece n i h i l i z m
z u p e ł n y jest koniecznem następstwem ideałów do
tychczasowych.
— Nihilizm n i e z u p e ł n y , jego formy: żyjemy
wśród nich.
— P r ó b y u n i k n i ę c i a n i h i l i z m u , b e z
przemiany owych wartości: wywołują skutek wręcz
przeciwny, zaostrzają problemat.
7.
Każde ustanowienie li tylko moralnych war
tości (jak np. buddystyczne) k o ń c z y s i ę n i h i
l i z m e m : tego należy oczekiwać dla Europy! Mniema
się, iż wystarczy moralizm, bez religijnego podkładu:
DZIEŁA NIETZSCHEGO . T. XII.
2
Przypuściwszy, że pojęliśmy, jak dalece nie
wolno już w y k ł a d a ć świata zapomocą tych t r z e c h
kategoryi, oraz że po takiem wniknięciu świat za
czyna być dla nas bez wartości: winniśmy się tedy
zapytać, s k ą d pochodzi nasza wiara w te trzy ka
tegorye — spróbujmy, czyby nie było możliwe wy
mówić im wiarę! Jeśli pozbawiliśmy wartości te trzy
kategorye, to wykazanie niemożności zastosowania
ich do wszechświata nie jest żadną podstawą, by
w s z e c h ś w i a t p o z b a w i a ć w a r t o ś c i .
— Rezultat: w i a r a w k a t e g o r y e r o z u m u
jest przyczyną nihilizmu; — wartość świata mierzy
liśmy wedle kategoryi, k t ó r e o d n o s z ą s i ę do
świata z u p e ł n i e u r o j o n e g o .
b)
t e g o ś w i a t a , k t ó r e g o s i ę z a p r z e c z a ć j u ż
n i e c h c e . . .
— Cóż się stało w istocie? Uczucie b r a k u
w a r t o ś c i zostało osiągnięte z chwilą, kiedy się po
jęło, że ogólny charakter istnienia nie »może być*
interpretowany ani przez pojęcie » z a m i a r u « , ani
przez pojęcie »j e d n o ś c i«, ani przez pojęcie » p r a w
dy«. Nic nie jest przezeń zamierzone i nic nie zostaje
osiągnięte; brak jest rozciągającej się na wszystko je
dności w wielości tego, co się dzieje: charakter istnie
nia jest nie »prawdziwy«, jest f a ł s z y w y . . . , żadną
miarą nie ma się już podstawy do wmawiania w sie
bie świata p r a w d z i w e g o . . . Krótko mówiąc: ka
tegorye »zamiar«, »jedność«, »byt«, zapomocą
któ-rych włożyliśmy w świat wartość, zostają przez nas
znowu wycofane — i oto świat wydaje się b e z
w a r t o ś c i . . .
ale to prowadzi koniecznie do nihilizmu. — W re
ligii brak jest przymusu, byśmy s i e b i e uważali za
ustanawiających wartości.
8.
Niema nic niebezpieczniejszego, niż pragnienie
sprzeciwiające się istocie ż y c i a . — N i h i l i s t y c z n a
konsekwencya (przeświadczenie o nieistnieniu war
tości) jako następstwo moralnej oceny wartości: —
w s z y s t k o e g o i s t y c z n e o b m i e r z ł o n a m
(nawet po wniknięciu w niemożliwość rzeczy
nieegoi-stycznych); o b m i e r z ł o n a m w s z y s t k o ko
n i e c z n e (nawet po wniknięciu w niemożliwość li
berum arbitrium i »wolności mylnej«). Widzimy, że
nie dosięgamy sfery, w której umieściliśmy swoje
wartości — przez to atoli ta druga sfera, w której
żyjemy, b y n a j m n i e j j e s z c z e nie zyskała na
wartości: przeciwnie jesteśmy z n u ż e n i , ponieważ
straciliśmy główny bodziec. »Nadaremnie dotychczas!«
9.
N i h i l i z m r a d y k a l n y jest przekonaniem
o absolutnej niemożności utrzymania istnienia, gdy
chodzi o najwyższe wartości, które się uznaje; z do
datkiem p r z e ś w i a d c z e n i a , iż nie mamy najmniej
szego prawa twierdzić, iż jakiś zaświat lub jakaś
»samość« rzeczy istnieją.
10.
N i h i l i z m e u r o p e j s k i .
Jakie k o r z y ś c i przedstawiała chrześcijańska
hipoteza moralności ?
1. nadawała człowiekowi w a r t o ś ć absolutną,
w przeciwieństwie do jego małości i przypadko
wości w potoku »stawania się« i przemijania;
2. służyła adwokatom Boga, w miarę tego, jak
mimo cierpienia i zła zostawiała światu charak
ter d o s k o n a ł o ś c i , — wliczywszy w to ową
»wolność« —: zło wydawało się pełnem zna
c z e n i a ;
3. szczepiła człowiekowi w i e d z ę o wartościach
To przeświadczenie jest wynikiem wypielęgno
wanej »prawości«: a więc nawet wynikiem wiary
w moralność. — I oto a n t y n o m i a : o ile
wie-rzymy w moralność, p o t ę p i a m y istnienie.
— L o g i k a p e s s y m i z m u a ż d o o s t a
t e c z n e g o n i h i l i z m u : c o w ł a ś c i w i e j e s t t u
b o d ź c e m ? — Pojęcie b r a k u w a r t o ś c i , be z
s e n s o w n o ś c i : o ile oceny moralne kryją się poza
wszelkiemi wysokiemi wartościami.
— Rezultat: S ą d y m o r a l n e o w a r t o ś c i a c h
s ą w y r o k a m i z a s ą d z a j ą c y m i , z a p r z e c z e
-n i a m i ; m o r a l -n o ś ć j e s t o d w r ó c e -n i e m s i ę
o d c h ę c i i s t n i e n i a . . .
20
absolutnych i dawała mu przez to samo po z n a n i e o d p o w i e d n i e do rzeczy najważ niejszych ;
4. zapobiegała temu, żeby człowiek pogardzał sobą jako człowiekiem, żeby stał się przeciwni kiem życia, żeby zwątpił zupełnie o możności poznania: była ona ś r o d k i e m z a c h o w a n i a .
In summa: moralność była wielkim ś r o d k i e m
z a r a d c z y m przeciwko praktycznemu i teoretycz nemu n i h i l i z m o w i .
Ale pomiędzy siłami, które moralność wypielęgno wała, była p r a w o ś ć : o n a zwraca się w końcu prze ciw moralności, odsłania jej t e l e o l o g i e , jej i n t e r e s o w n e widzenie rzeczy — i teraz w n i k n i ę c i e w to długotrwałe wcielone zakłamanie, co do którego wątpi się zupełnie, iżby można usunąć je z siebie, działa właśnie jako stimulans. Stwierdzamy w sobie teraz potrzeby, wpojone przez długoletnią interpreta-cyę moralną, które obecnie wydają nam się potrze bami, skłaniającemi nas do rzeczy nieprawdziwych: z drugiej strony są to potrzeby, do których zdaje się być przywiązana ta wartość, gwoli której możemy znieść życie. Ten antagonizm: n i e cenić tego, co poznajemy i n i e móc już cenić tego, cobyśmy chętnie przed sobą zmyślili:— daje jako wynik pro ces rozkładu.
W rzeczy samej środek zaradczy przeciwko p i e r w s z e m u nihilizmowi nie jest nam już tak po trzebny: życie w naszej Europie nie jest już w tej mierze niepewnem, przypadkowem, bezsensownem. Takie potworne spotęgowanie w a r t o ś c i człowieka,
21
wartości zła i t. d. obecnie nie jest tak potrzebne, potrafimy znieść znaczną z n i ż k ę tej wartości, mo żemy wmieścić wiele bezsensu i przypadku; osiąg nięta m o c ludzka pozwala teraz na o b n i ż e n i e środków karności, z których najsilniejszym była in-terpretacya moralna. »Bóg« jest hipotezą zbyt krań cową.
Ale na miejsce pozycyi krańcowych przycho dzą nie bardziej umiarkowane, lecz znowu krańcowe, jeno o d w r o t n e . Tak więc wiara w absolutną im-moralność natury, w brak zamiaru i sensu jest psy chologicznie koniecznym a f e k t e m , gdy wiara w Boga i w istotnie moralny ład nie da się już utrzymać. Nihilizm zjawia się teraz n i e dlatego, iżby niezadowolenie z istnienia było większe niż dawniej, lecz że staliśmy się nieufni względem »sensu« w źle wszelkiem, co więcej w istnieniu nawet. J e d n a interpretacya upadła; ponieważ uchodziła ona jednak za W ł a ś c i w ą interpretacyę, więc wydaje się, jakoby nie było żadnego sensu w istnieniu, ja koby wszystko było d a r e m n e .
Że owo »daremnie!« stanowi charakter naszego obecnego nihilizmu, należy to jeszcze wykazać. Nie ufność do naszych dawniejszych ocen wartości potę guje się aż do pytania: »nie sąże wszystkie , wartości przynętami, zapomocą których komedya się prze ciąga, ale bynajmniej nie zbliża do jakiegoś rozwią zania?« T r w a n i e , z takiem »daremnie«, bez celu i zamiaru jest myślą n a j b a r d z i e j p a r a l i ż u j ą c ą , zwłaszcza gdy się jeszcze pojmuje, iż się jest
przedmiotem drwin, a jednak nie ma się mocy, by
nie dać drwić z siebie.
Przedstawmy sobie tę myśl w jej najstraszniej
szej formie: istnienie takie, jakiem jest, bez sensu
i celu, ale wracające nieuchronnie, bez finału nicości:
»powrót wieczysty«.
To jest najbardziej krańcowa forma nihilizmu:
nic (»bezsens«) wieczne!
Europejska forma buddyzmu: energia wiedzy
i siły zmusza do takiej wiary. Jest to n a j b a r d z i e j
n a u k o w a ze wszystkich możliwych hipotez. Za
przeczamy obecność celów ostatecznych: gdyby
istnienie miało taki cel, to musiałby on być osiąg
niętym.
Zrozumiała tedy, że tutaj dąży się do osiągnię
cia przeciwieństwa panteizmu: albowiem »wszystko
doskonałe, boskie, wieczne« zmusza r ó w n i e ż do
w i a r y w » p o w r ó t w i e c z n y«. Pytanie: czy przez
moralność stało się także niemożliwem to panteistyczne
stanowisko przytakujące? W rzeczy samej tylko Bóg
moralny został przezwyciężony. Czyż ma to jaki sens
przedstawiać sobie jakiegoś Boga »poza dobrem
i złem?« Czyby był możliwy panteizm w t y m sensie?
Czyż usuniemy z procesu wyobrażenie zamiaru i mimo
to przytakniemy procesowi ? — Byłoby to wtedy,
gdyby coś w obrębie tego procesu było o s i ą g a n e
w każdym tegoż momencie — i zawsze to samo.
Spinoza zdobył takie potakujące stanowisko, o ile
każden moment posiada l o g i c z n ą konieczność i ze
swoim logicznym instynktem zasadniczym tryumfo
wał on nad t a k i e m urządzeniem świata.
Ale przedstawia on tylko jeden wypadek. K a
ż d e n z a s a d n i c z y r y s c h a r a k t e r u , będący
podstawą k a ż d e g o zdarzenia i wyrażający się
w każdem zdarzeniu, musiałby, gdyby przez jednostkę
był odczuwany jako jej rys zasadniczy, pchać tę
jednostkę do pochwalania z tryumfem każdej chwili
powszechnego istnienia. Chodziłoby właśnie o to, żeby
ten zasadniczy rys charakteru w sobie odczuwać jako
dobry, cenny, przyjemny.
M o r a l n o ś ć oto chroniła życie przed rozpaczą
i skokiem w nicość u takich ludzi i stanów, którzy przez
l u d z i zostali pogwałceni i zgnieceni: albowiem bez
silność wobec ludzi, a n i e bezsilność wobec natury
wytwarza najrozpaczliwsze rozgoryczenie przeciwko
istnieniu. Moralność traktowała władców i przemoż
nych, »panów« wogóle, jako wrogów, przeciwko którym
człeka pospolitego należy bronić, to z n a c z y p r z e
-d e w s z y s t k i e m -d o -d a w a ć m u o -d w a g i i siły.
Moralność nauczyła tedy najgłębiej n i e n a w i d z i e ć
i p o g a r d z a ć tem, co stanowi zasadniczy rys cha
rakteru panujących: i c h w o l ę m o c y . Tę moralność
usunąć, zaprzeczyć, poddać rozkładowi: znaczyłoby
to patrzeć na najbardziej znienawidzony popęd z
od-wrotnem uczuciem i oceną. Gdyby cierpiący, uciś
niony s t r a c i ł w i a r ę w to, że ma prawo do swej
pogardy dla woli mocy, popadłby on w stan bezna
dziejnej desperacyi. Tak byłoby wtedy, gdyby ten
rys tkwił w istocie życia, gdyby się pokazało, że nawet
ta wola moralności jest jeno zakapturzoną »wolą mocy«,
że i to pogardzanie i nienawidzenie jest jeszcze wolą
władczą. Uciśniony przekonałby się, iż stoi na je
dnakim gruncie z tym, który go uciska, i że nie ma
24
wobec niego żadnego p r z y w i l e j u , ż a d n e j wyż
s z e j g o d n o ś c i .
Raczej o d w r o t n i e ! W życiu niema nic, coby
miało wartość z wyjątkiem stopnia mocy — przypuś
ciwszy właśnie, że życie samo jest wolą mocy. Moral
ność chroniła p o k r z y w d z o n y c h i u p o ś l e d z o
n y c h przed nihilizmem, przykładając do k a ż d e g o
wartość nieskończoną, wartość metafizyczną, i wcie
lając każdego do szeregu, który się nie zgadza z po
tęgą świecką i świeckiem stopniowaniem godności:
uczyła ona poddania się, pokory i t d. P r z y p u ś c i w
s z y , że w i a r a w tę m o r a l n o ś ć u p a d ł a , to
upośledzeni i pokrzywdzeni nie mieliby już swej po
ciechy i z c z e ź l i b y .
To o b r a c a n i e się w n i w e c z przedstawia się
jako u n i c e s t w i a n i e s i ę , jako instynktowne wy
bieranie tego, co m u s i n i s z c z y ć . S y m p t o m a t y
tego samoniweczenia się upośledzonych: wiwisekcya
samych siebie, zatruwanie się, odurzanie, romantyka,
przedewszystkiem instynktowny przymus do czynów,
zapomocą których możnych robi się ś m i e r t e l n y m i
w r o g a m i (niejako samemu hodując sobie swych
katów), w o l a n i s z c z e n i a jako wola jeszcze głęb
szego instynku, instynktu samozniszczenia się, p r a
g-n i e g-n i a g-n i c o ś c i .
Nihilizm, jako symptomat tego, że upośledzeni nie
mają już żadnej pociechy, że niweczą, aby byli zniwe
czeni, że oderwani od moralności nie mają już żadnej
racyi do »poddania się« — że stają na gruncie prze
ciwnej zasady i ze swej strony także c h c ą m o c y ,
25
zmuszając możnych do tego, żeby byli ich katami.
To jest europejską formą buddyzmu, nie czynić n i c,
skoro całe istnienie straciło swój »sens«.
»Niedola« bynajmniej nie stała się większą: prze
ciwnie! »Bóg, moralność, poddanie się« były to środki
zbawcze na strasznie głębokich stopniach nędzy: ni
h i l i z m c z y n n y występuje w stosunkach względ
nie o wiele korzystniejszych. Już to samo, że moral
ność odczuwa się jako przezwyciężoną, wymaga dość
znacznego stopnia kultury umysłowej; a ta znowuż
względnego dobrobytu. Pewne znużenie umysłowe,
doprowadzone do najbardziej beznadziejnego scepty
cyzmu w z g l ę d e m filozofii, wskutek długoletniej
walki poglądów filozoficznych, znamionuje również
bynajmniej nie n i ż s z y poziom owych nihilistów.
Proszę pomyśleć tylko o okolicznościach, w jakich
wystąpił Budda. Nauka o wiecznym wrocie wyma
gałaby n a u k o w y c h podstaw (jak je miała nauka
Buddy, np. pojęcie przyczynowości i t. d.).
Co znaczy teraz »upośledzony«? Przedewszyst
kiem f i z y o l o g i c z n i e : a już nie politycznie. N a j
-n i e z d r o w s z y gatu-nek człowieka w Europie (wśród
wszystkich stanów) jest glebą dla tego nihilizmu:
wiarę w powrót wieczysty odczuje on jako p r z e
k l e ń s t w o ; dotknięty tem przekleństwem, nie będzie
się on wzdragał przed żadnym czynem: nie będzie
zgładzać przez bierność, lecz wszystko p o d d a w a ć
zagładzie, co (dotyla) jest bezsensowne i bezcelowe:
aczkolwiek jest to tylko kurcz, wściekłość bezsilna
wobec przeświadczenia, że wszystko było już od wie
ków — a więc i ten moment nihilizmu oraz chęci
niszczenia. — W a r t o ś c i ą takiego kryzysu jest to,
że o c z y s z c z a , że skupia pokrewne żywioły i spra
wia, iż się niweczą, że ludziom o przeciwnym spo
sobie myślenia daje on do załatwienia wspólne zada
nia — wydobywając na jaw także i wśród nich
słabszych, bardziej niepewnych, i w ten sposób do
starcza podniety do u s t o p n i o w a n i a sił z punktu
widzenia zdrowia: uznając tych, którzy rozkazują, za
rozkazujących, a tych, którzy słuchają, za słuchają
cych. Naturalnie poza wszelkimi istniejącymi ustro
jami społecznymi.
Którzy okażą się przy tem n a j m o c n i e j s i ?
Najbardziej umiarkowani, ci, którym n i e t r z e b a
żadnych krańcowych artykułów wiary, ci, którzy
znaczną dozę przypadku, bezsensu nietylko przyznają,
lecz i lubią, ci, którzy mogą myśleć o człowieku, przypi
sując mu znacznie niższą wartość, i nie stając się przez
to małymi i słabymi: najbogatsi w zdrowie, którzy
potrafią stawić czoło przeważnej ilości wydarzeń nie
szczęśliwych i dlatego nie obawiają się zbytnio wy
darzeń nieszczęśliwych — ludzie, którzy są p e w n i
s w e j m o c y , i którzy ze świadomą dumą reprezen
tują osiągniętą siłę człowieka.
Jakby myślał człowiek taki o wiecznym wrocie?
1 1 .
Najwyższe wartości, w których służbie człowiek
p o w i n i e n b y ł żyć, zwłaszcza kiedy one bardzo
nad nim ciężyły i drogo go kosztowały: te s p o
-ł e c z n e w a r t o ś c i wzniesiono nad cz-łowiekiem
w celu w z m o c n i e n i a ich tonu, jak gdyby były
one komendą Boga, wzniesiono je jako »rzeczywi
stość«, jako świat -prawdziwy« jako nadzieję i świat
p r z y s z ł y . Teraz, gdy liche pochodzenie tych war
tości staje się jasnem, wszechświat wydaje się nam
być pozbawionym wartości, »bezsensownym«... ale to
jest tylko stan p r z e j ś c i o w y.
12.
G ł ó w n y p u n k t w i d z e n i a : ż e z a d a n i e
gatunku wyższego widzi się nie w k i e r o w a n i u
gatunkiem niższym (jak to czyni np. Comte —), lecz
że niższy uważa się za p o d s t a w ę , na której ga
tunek wyższy żyje gwoli swemu w ł a s n e m u zada
niu — na której dopiero m o ż e on s t a n ą ć .
Warunki, przy których utrzymuje się s i l n y
i w y t w o r n y gatunek (pod względem duchowej
hodowli) są odwrotne do tych, w których znajdują się
»zbiorowiska przemysłowe«, kramarze a la Spencer.
To, co wolno tylko naturom n a j s i l n i e j s z y m
i n a j p ł o d n i e j s z y m dla umożliwienia s w e j
egzystencyi — czas swobodny, przygody, niewiara,
rozpusta nawet — to wszystko, gdyby stało otworem
dla natur p r z e c i ę t n y c h , zniszczyłoby je stanow
czo — i tak też czyni. Tutaj odpowiedniemi są pra
cowitość, reguła, umiarkowanie, silne »przekonanie«,
jednem słowem »cnoty stadne«: przy nich ten po
średni rodzaj człowieka staje się doskonałym.
28
w y ż s z e g o , t. j. tego, którego płodność niewyczer
pana i moc podtrzymują wiarę w człowieka. (Proszę
pomyśleć, co zawdzięcza się Napoleonowi: prawie
wszystkie wznioślejsze nadzieje tego stulecia.)
2) g a t u n e k n i ż s z y , »stado«, »tlum«,
»społe-czeństwo« przepomina o skromności i wydyma swoje
potrzeby, jako m e t a f i z y c z n e i k o s m i c z n e war
tości. Przez to całe istnienie zostaje s p o s p o l i t o
-w a n e m : albo-wiem, o ile panuje tłum, tyranizuje
on w y j ą t k i, tak iż tracą one wiarę w siebie i stają
się ni hi l i s t a m i.
Wszystkie próby w y m y ś l e n i a t y p ó w wyż
s z y c h chybiły (»romantyka«, artysta, filozof, wbrew
próbie Carlyle'a przypisania im najwyższych wartości
moralnych).
O p ó r przeciwko typom wyższym jako rezultat.
U p a d e k i n i e p e w n o ś ć w s z y s t k i c h ty
p ó w w y ż s z y c h . Walka przeciw geniuszowi
(»poe-zya ludowa« i t. d.). Współczucie z cierpiącymi i niż
szymi, jako m i a r a p o d n i o s ł o ś c i d u s z y .
B r a k j e s t f i l o z o f a , tłumacza czynu, n i e
tylko poetyckiego przekręcacza.
13.
J a k d a l e c e n i h i l i z m S c h o p e n h a u e r a
j e s t z a w s z e j e s z c z e n a s t ę p s t w e m t e g o ż
i d e a ł u , z k t ó r e g o w y ł o n i ł s i ę c h r z e ś c i
j a ń s k i t e i z m . — Stopień pewności co do najwyż
szego pragnienia, najwyższych wartości, najwyższej
doskonałości był tak wielki, że filozofowie opierali
29
się na tem, jako na a b s o l u t n e j p e w n o ś c i
a priori: »Bóg« na czele jako prawda dana. »Stać
się równym Bogu«, » pogrążyć się w Bogu«—to były
najbardziej naiwne i najbardziej przekonywające prag
nienia przez lat tysiące (— ale rzecz, która przeko
nywa, nie jest jeszcze przez to samo prawdziwą: jest
ona tylko p r z e k o n y w a j ą c ą . Uwaga dla osłów).
Oduczono się owemu ustanowieniu ideałów przy
znawać także i r z e c z y w i s t o ś ć o s o b y : staliśmy
się ateistami. Ale czyż zrezygnowano właściwie
z ideału? — Ostatni metafizycy w istocie wciąż jeszcze
szukają w nim rzeczywistej »realności«, »rzeczy sa
mej w sobie«, w stosunku do której wszystko inne
jest tylko pozorem. Ich dogmatem zaś jest, że skoro
nasz świat zjawisk tak widocznie n i e jest wyrazem
owego ideału, to właśnie nie jest też »prawdziwy« —
i w rzeczy samej nie prowadzi do owego świata me
tafizycznego nawet jako do swej przyczyny. To, co
jest bezwarunkowe, ponieważ jest ową najwyższą do
skonałością, w żaden sposób nie może służyć za pod
stawę tego wszystkiego, co jest warunkowem. Scho
penhauer, który chciał, by było inaczej, był zmu
szony ową podstawę metafizyczną wyobrazić sobie
jako przeciwieństwo ideału, jako »złą, ślepą wolę«;
w ten sposób mogła ona w następstwie stać się tem,
co się »wydaje«, co się w świecie zjawisk objawia.
Ale nawet przez to nie zaniechał on owego ideału
absolutu...
(Kantowi, zdaje się, potrzeba było hipotezy
»wolności myślnej«, by uwolnić ens perfectum od
ciężaru odpowiedzialności za to, że świat ten jest
takim — a — takim, jednem słowem, by wytłumaczyć
zło i niedolę: skandaliczna logika u filozofa...)
M o r a l n o ś ć j a k o n a j w y ż s z a m i a r a
o c e n y . — A l b o świat nasz jest dziełem i wyrazem
(modus) B o g a : i wtedy musi być szczytem doskonałości
(wniosek Leibniza...) - a nie wątpiono, iż
wiado-mem jest, na czem doskonałość polega, — wówczas
zło, niedola mogą być tylko p o z o r n e ( r a d y k a l
n i e j u Spinozy pojęcia dobra i zła) lub też trzeba
wykazać, iż pochodzą one z najwyższego zamiaru
(— dajmy na to, jako następstwa jakiegoś szczegól
nego objawu łaskawości Boga, który pozwala wybie
rać między złem a dobrem: jako przywilej, że się nie
jest automatem; »wolność«, choćby groziło niebez
pieczeństwo omylenia się, popełnienia fałszywego wy
boru... np. u Simplicyusza w komentarzu do Epikteta).
A l b o nasz świat jest niedoskonały, niedola
i wina są realne, zdeterminowane, w jego istocie
absolutnie tkwiące; a wtedy nie może on być światem
p r a w d z i w y m : wtedy poznanie jest właśnie jeno
drogą do zaprzeczenia go, wtedy jest on zbłądzeniem,
na którem można się poznać jako na zbłądzeniu. To
jest mniemanie Schopenhauera na podstawie założeń
kantowskich. Jeszcze bardziej desperackim jest Pas
cal: on pojął, że wtedy także i poznanie musi być
zepsutem, fałszywem, — że potrzeba o b j a w i e n i a ,
by pojąć świat, choćby tylko jako godny jedynie
zaprzeczenia...
14.
Przyczyny p o j a w i e n i a s i ę p e s s y m i z m u :
1. Że najpotężniejsze i najbardziej przyszłością
brzemienne popędy życia s p o t w a r z a n o do
tychczas, tak iż nad życiem ciąży przekleństwo;
2. że wzrastająca odwaga i śmielsze niedowierza
nie ze strony człowieka pojmują n i e o d ł ą c z
-ność tych i n s t y n k t ó w od życia i zwracają
się przeciwko życiu;
3. że tylko ci n a j m i e r n i e j s i, którzy tego
konfliktu wcale nie c z u j ą , mnożą się, że ga
tunek wyższy nie udaje się i jako obraz
zde-generowania sam do siebie się uprzedza, — że,
z drugiej strony, miernota, uważająca się za
sens i cel, o b u r z a : (— że nikt już nie może
dać odpowiedzi na pytanie > p o c o ? « : );
4. że zmalenie, wrażliwość na ból, niepokój, po
śpiech, zgiełk wciąż zwiększają się, — że
u o b e c n i e n i e całego tego zamętu, tak zwanej
»cywiJizacyi«, staje się coraz łatwiejszem, że
jednostka wobec tej potwornej maszyneryi t r a c i
w s z e l k ą o t u c h ę i p o d d a j e s i ę .
Rozwinięcie się p e s s y m i z m u w n i h i l i z m .
— Wynaturzenie w a r t o ś c i . Scholastyka wartości.
Wartości oderwane, idealistyczne zamiast władać
i kierować działaniem, zwracają się, z potępieniem,
p r z e c i w działaniu.
Przeciwieństwa wsunięte na miejsce naturalnych
stopni i rang. Nienawiść, skierowana przeciw
stopnio-waniu wedle godności. Przeciwieństwa są odpowiednie
dla stulecia gminnego, ponieważ są łatwiejsze do
p o j ę c i a .
32
Świat n i e g o d n y wobec sztucznie wzniesio nego »prawdziwego, cennego«. — W końcu: wycho dzi na jaw, z jakiego to materyału zbudowało się »świat prawdziwy«: i oto został już tylko niegodny, a t o n a j w y ż s z e r o z c z a r o w a n i e k ł a d z i e s i ę z n o w u ż n a k a r b j e g o n i e g o d n o ś c i .
I oto już jest n i h i l i z m : zatrzymano jako po zostałość w a r t o ś c i s ą d z ą c e — i nic więcej!
T u powstaje p r o b l e m a t s i ł y i s ł a b o ś c i : 1. słabi łamią się o to,
2. silniejsi niszczą to, co się nie łamie,
5. najmocniejsi przezwyciężają wartości sądzące. T o r a z e m s t a n o w i s t u l e c i e t r a g i c z n e .
16.
D o k r y t y k i p e s s y m i z m u . - »Przewaga c i e r p i e n i a n a d r o z k o s z ą « lub odwrotnie (he-donizm): te dwie nauki same już są drogowskazem do nihilizmu...
Albowiem tutaj w obu wypadkach jako jedyny ostateczny s e n s uważa się objaw przyjemności lub nieprzyjemności.
Ale tak mówi gatunek człowieka, który nie ma już odwagi do postawienia woli, zamiaru, s e n s u : dla każdego zdrowszego gatunku człowieka wartość ży cia nie mierzy się bynajmniej według miary tych rzeczy ubocznych. I byłaby możliwą p r z e w a g a cierpienia i m i m o to wola potężna, p o t a k i w a n i e życiu, potrzeba tej przewagi.
»Życie nie opłaca się«, »rezygnacya«; »dlaczego
33
są łzy?« — słabowity i sentymentalny sposób myśle
nia. »Un monstre gai vaut mieux qu'un sentimental ennuyeux.«
P e s s y m i z m d z i e l n y c h : pytanie » p o c o ? « po strasznem zmaganiu się, nawet po zwycięstwie. Instynkt zasadniczy wszystkich natur silnych mówi, że są rzeczy stokroć w a ż n i e j s z e , niż pytanie, czy my czujemy się dobrze czy źle, — a więc także, czy i inni czują się dobrze lub źle. Dość, że mamy cel, gwoli któremu człowiek nie waha się p o ś w i ę c a ć l u d z i , być wystawionym na wszelkie niebez pieczeństwa, brać na siebie wszystko złe i najgorsze, co się przytrafi: w i e l k ą n a m i ę t n o ś ć . »Podmiot« jest tylko fikcyą, niema wcale tego ego, o którem się mówi, ganiąc egoizm.
17.
Filozof nihilista jest przekonany, że wszystko, co się dzieje, jest bez sensu i dzieje się napróżno; a nie powinno być żadnego istnienia bez sensu i napróżno. Ale skądże to: nie powinno być? Ale skąd bierze się t e n »sens«, tę miarę? — Nihilista mniema w zasa dzie, że rzut oka na takie czcze, bezużyteczne istnie nie sprawia filozofowi n i e z a d o w o l e n i e , działa na niego czczo, rozpaczliwie. Takie przeświadczenie sprzeciwia się naszej wrażliwości delikatniejszej jako filozofów. Wynika stąd niedorzeczna ocena: chara kter istnienia w i n i e n b y s p r a w i a ć p r z y j e m n o ś ć f i l o z o f o w i , jeśli skądinąd ma ono słusznie istnieć...
Ale łatwo oto pojąć, że przyjemność i nieprzy
jemność w obrębie tego, co się dzieje, mogą mieć
jedynie znaczenie środków: wypadłoby jeszcze za
pytać, czy wogóle m o g l i b y ś m y widzieć »sens«,
»zamiar«, czy pytanie, dotyczące bezsensowności lub
jej przeciwieństwa nie jest dla nas nie do rozwią
zania. —
18.
D o h i s t o r y i n i h i l i z m u e u r o p e j s k i e g o .
O k r e s n i e j a s n o ś c i , pokuszeń wszelkiego
rodzaju o to, by zachować to, co stare, a nie ponie
chać tego, co nowe.
O k r e s j a s n o ś c i : pojmuje się, że stare
a nowe są to przeciwieństwa zasadnicze: wartości
stare zrodzone z życia upadającego, nowe z życia
wznoszącego się —, że w s z y s t k i e s t a r e i d e a ł y
są to ideały w r o g i e ż y c i u (z d e k a d e n t y z m u
zrodzone i d e k a d e n t y z m określające, jakkolwiek
w bardzo paradnym, świątecznym stroju moralności).
R o z u m i e m y to, co stare, do nowego jesteśmy
o wiele za słabi.
O k r e s t r z e c h w i e l k i c h a f e k t ó w : po
gody, współczucia, niszczenia.
O k r e s k a t a s t r o f y : pojawienie się nauki,
która ludzi p r z e s i e w a p r z e z s i t o . . . która sła
bych a również i silnych prze do postanowień —
19.
D z i e n n i k n i h i l i s t y . - Dreszcz zgrozy z po
wodu wykrytego »fałszu«.
Pustka; żadnej myśli więcej; silne namiętności,
obracające się dookoła przedmiotów bez wartości: —
widzowie tych niedorzecznych wzruszeń za i prze
ciw: górujący, szyderczy, oziębli względem siebie.—
Najsilniejsze wzruszenia przychodzą jak uwodziciele
i kłamcy: jak gdybyśmy mieli wierzyć w ich przed
mioty, jak gdyby chciały nas uwieść. Najmocniejsza siła
nie wie już, poco? Wszystko jest, jeno niema ża
dnych celów. — Ateizm jako wyzucie się z ideałów.
Faza namiętnego przeczenia i zaprzeczania:
w niem wyładowywa się nagromadzona żądza potwier
dzania, uwielbiania.
Faza pogardy nawet względem przeczenia...
nawet względem wątpienia... nawet względem iro
nii .. nawet względem pogardy . . .
K a t a s t r o f a : czy aby kłamstwo nie jest czemś
boskiem? czy aby wartość wszystkich rzeczy nie po
lega na tem, że są fałszywe? czy aby nie powinno
się wierzyć w Boga, nie dlatego, że nie jest praw
dziwy, l e c z d l a t e g o , ż e j e s t f a ł s z y w y — ?
czy rozpaczliwe zwątpienie nie jest aby tylko na
stępstwem wiary w b ó s t w o p r a w d y ? czy kła
m a n i e i f a ł s z o w a n i e (przefałszowywanie), wkła
danie sensu nie jest aby właśnie wartością, sensem,
celem ?...
36
20.
Nihilizm jest nietylko zastanawianiem się nad tem »napróżno« i nietylko wiarą, że wszystko zasłu guje na to, aby się w niwecz obrócić: przykłada się ręki do tego, n i w e c z y s i ę . . . To jest, jeśli kto chce, n i e l o g i c z n e : ale nihilista nie wierzy, iżby po
winno się być logicznym... Jest to stan silnych umys łów i woli: a dla takich jest rzeczą niemożliwą za trzymać się przy przeczeniu »sądu«: — z a p r z e c z e n i e c z y n e m wynika z ich natury. Unicestwia niu za pośrednictwem sądu przychodzi z pomocą uni cestwianie za pośrednictwem ręki.
2 I .
N i h i l i s t a z u p e ł n y . — Oko nihilisty zmie nia wszystko w i d e a ł b r z y d o t y , sprzeniewierza się swoim wspomnieniom: — pozwala im opaść, ogo łocić się z liści; nie chroni ich przed trupioblademi zafarbowaniami, jakiemi słabość zwykła pokrywać rzeczy dalekie i przeszłe. A to, czego nie czyni wzglę dem siebie, tego nie czyni też względem całej prze szłości ludzkiej, — porzuca ją.
22.
Do g e n e z y n i h i l i s t y . — Późno dopiero ma się odwagę do tego, co się właściwie w i e . Że
do-37
tychczas z gruntu byłem nihilistą, to niedawno do piero wyznałem sobie: energia, nonszalancya, z jaką szedłem naprzód jako nihilista, zwodziła mię co do tego faktu zasadniczego. Gdy zmierza się do jakiegoś celu, to zdaje się rzeczą niemożliwą, iżby »bezcelo wość sama w sobie« była zasadniczym artykułem na szej wiary.
23.
W a r t o ś c i i i c h z m i a n a są w stosunku do w z r o s t u p o t ę g i tego, który w a r t o ś c i usta n a w i a .
Miara n i e w i a r y , dozwolonej »wolności ducha«, jako w y r a z w z r o s t u p o t ę g i .
»Nihilizm« jako ideał n a j w y ż s z e j m o c y du cha, jako ideał przebogatego życia, w części niszczący, w części ironiczny.
24.
Co to jest w i a r a ? Jak powstaje? Każda wiara jest w i e r z e n i e m w p r a w d z i w o ś ć czegoś.
Najbardziej krańcową formą nihilizmu byłoby przeświadczenie: że k a ż d a wiara, każde wierzenie w prawdziwość czegoś są koniecznie fałszywe: ponie waż świata p r a w d z i w e g o wcale niema. A więc: p o z ó r p e r s p e k t y w i c z n y , którego pochodzenie
II.
DO K R Y T Y K I N O W O C Z E S N O Ś C I .
R e n e s a n s i r e f o r m a c y a . — Czego d o w o d z i renesans? Że królestwo »jednostki« jeno krótko trwać może. Rozrzutność jest zbyt wielką; brak samej możności zbierania, kapitalizowania oraz wyczerpanie idzie tuż w ślad. Są to czasy, w których wszystko zostaje s t r w o n i o n e m , w których strwonioną zo staje nawet siła, zapomocą której zbiera się, kapita lizuje, bogactwa do bogactw g r o m a d z i . . . Nawet prze ciwnicy takiego ruchu zmuszeni są do niedorzecznego trwonienia sił; i oni wkrótce wyczerpują się, zuży wają, jałowieją.
W reformacyi mamy dziki i gminny obraz wręcz przeciwny niż renesans we Włoszech, obraz wynikły z pokrewnych pobudek, tylko że na północy zacofanej i w pospolitości pozostałej musiały one przebrać się na modłę religijną — tam pojęcie życia wyższego jeszcze nie oderwało się było od pojęcia życia religijnego. leży w nas samych (ile że wciąż p o t r z e b a n a m
ciaśniejszego, skróconego, uproszczonego świata). — Jest to m i a r ą s i ł y , do jakiego stopnia możemy wyznać przed sobą p o z o r n o ś ć , koniecz ność kłamstwa, nie zapadając się przez to.
Dotyla nihilizm, jako z a p r z e c z e n i e istnie nia jakiegoś świata prawdziwego, jakiegoś bytu, mógłby być b o s k i m s p o s o b e m m y ś l e n i a .
40
I przez reformacyę jednostka dąży do wolności;
»każden swoim własnym kapłanem« jest także jeno
pewną formułą libertynizmu. Zaprawdę, dość było
jednego słowa — »wolność ewangeliczna« — i wszyst
kie instynkty, które miały powód do pozostawania
w ukryciu, rzuciły się jak psy dzikie, najbrutalniejsze
potrzeby nabrały odrazu śmiałości być sobą, wszystko
wydało się usprawiedliwionem... Strzeżono się pojąć,
jaką to wolność istotnie miano na myśli, zamykano
przed sobą oczy... Ale że zakrywano oczy, a wargi
zwilżano pełnemi marzycielskiego zapału mowami, to
nie przeszkadzało bynajmniej, że ręce chwytały,
gdzie było coś do chwycenia, że brzuch stał się bo
giem »wolnej ewangelii«, że wszystkie pożądliwości
z zemsty i zawiści płynące zaspakajały się w niesy
tej wściekłości...
Trwało to przez chwilę: poczem przyszło wy
czerpanie, zupełnie tak samo jak przyszło było na
południu Europy; i tutaj także znowuż p r o s t a c k i
rodzaj wyczerpania, powszechne ruere in servtłium...
Przyszło n i e p r z y z w o i t e stulecie Niemiec...
26.
T r z y s t u l e c i a .
Ich różna w r a ż l i w p ś ć w y r a ż a się najle piej t a k :
A r y s t o k r a t y z m : Descartes, panowanie rozumu, świadectwo królowania woli;
41
F e m i n i z m : Rousseau, panowanie u c z u c i a ,
świadectwo królowania z m y s ł ó w , kłamliwy;
A n i m a l i z m : Schopenhauer, panowanie ż ą d z y ,
świadectwo królowania zwierzęcości, szczerszy,
ale ponury.
Wiek siedemnasty jest a r y s t o k r a t y c z n y ,
porządkujący, wyniosły względem zwierzęcości, su
rowy dla serca, nawet bez uczuciowości,
»nie-nie-miecki«, »nieprzytulny«, niechętny względem tego, co
burleskowe i naturalne, generalizujący i władczy
względem przeszłości: albowiem wierzy w siebie.
Wiele z drapieżnego zwierza au f o n d , wiele nawyku
ascetycznego, aby pozostać panem. Stulecie s i l n e j
w o l i , a także silnej namiętności.
Wiek osiemnasty jest opanowany przez ko
b i e t ę , marzycielski, dowcipny, płytki, ale ze sprytem
na usługi pragnień, serca, libertyn w rozkosznem uży
ciu rzeczy najbardziej duchowych, podkopujący
wszystkie autorytety; odurzony, wesoły, jasny, ludzki,
fałszywy wobec siebie, dużo kanalii au f o n d , towa
rzyski ...
Wiek dziewiętnasty jest bardziej z w i e r z ę c y ,
bardziej podziemny, brzydszy, realistyczniejszy,
gmin-niejszy, i dlatego właśnie »lepszy«, »uczciwszy«, wobec
rzeczywistości wszelkiego rodzaju niewolniczo uległy,
p r a w d z i w s z y ; ale słabej woli, ale smętny i
ciemno-pożądliwy, ale fatalistyczny. Ani wobec » r o z u m u « ,
ani wobec »serca« nie ma on wstydliwej obawy i wiel
kiego szacunku; głęboko jest przekonany o
panowa-niu żądzy (Schopenhauer mówił »wola«; ale nic nie
jest bardziej charakterystycznem dla jego filozofii, jak
to, że brak w niej woli). Nawet moralność zreduko
wana do instynktu (»współczucie«).
August Comte j e s t p r z e d ł u ż e n i e m osiem
n a s t e g o s t u l e c i a (panowanie coeur nad la tete,
sensualizm w teoryi poznania, marzycielstwo
altrui-styczne).
Że w i e d z a stałą się władczą do tego stopnia,
jest to jeno dowodem, jak wiek dziewiętnasty wy
z w o l i ł się z pod panowania i d e a ł ó w . Pewna
»skromność potrzeb« w pragnieniach czyni nam do
piero możliwą naszą naukową ciekawość i suro
wość — ten n a s z rodzaj cnoty ...
Romantyka jest o d d ź w i ę k i e m osiemnastego
stulecia; pewien rodzaj spiętrzonego pożądania tegoż
marzycielstwa w wielkim stylu (— faktycznie spora
doza aktorstwa i samooszukaństwa: chciano przed
stawiać s i l n e n a t u r y , w i e l k i e n a m i ę t n o ś c i ) .
Wiek dziewiętnasty poszukuje instynktownie
t e o r y i, dzięki którym czuje usprawiedliwionem swoje
f a t a l i s t y c z n e p o d d a n i e s i ę p o d p a n o w a
n i e f a k t u . Już powodzenie H e g l a przeciw
»czu-łostkowości i romantycznemu idealizmowi tkwiło w
fa-talistyczności jego sposobu myślenia, w jego wierze
w większy rozum po stronie zwycięzcy, w jego uspra
wiedliwieniu rzeczywistego »państwa« (zamiast »ludz
kości« i t. d.). Schopenhauer: jesteśmy czemś
głu-piem i, w najlepszym razie, nawet czemś, co samo
siebie niweczy. Powodzenie determinizmu, genealo
gicznego wprowadzenia, jako pochodnych o b o w i ą z
k ó w , uważanych dawniej za absolutne, nauka
o milieu i przystosowaniu, zaprzeczenie woli jako
»przyczyny działającej«, zredukowanie woli do odru
chów; w końcu— rzeczywiste przechrzczenie: widzi
się tak mało woli, że to słowo pozyskuje s w o b o d ę
oznaczania czegoś innego. Dalsze teorye: nauka
0 p r z e d m i o t o w o ś c i , o »wyzutej z woli«
obser-wacyi, jako jedynej drodze do prawdy; t a k ż e i do
p i ę k n a ( — także wiara w »geniusz«, by mieć prawo
do u l e g ł o ś c i ) : mechanizm, dająca się obliczyć
skostniałość procesu mechanicznego; rzekomy »natu
ralizm«, eliminacya wybierającego, sądzącego, inter
pretującego podmiotu jako zasada —
Kant, ze swoim »rozumem praktycznym«, ze
swoim f a n a t y z m e m m o r a l n y m jest całkiem
osiemnastem stuleciem; jeszcze zupełnie poza obrę
bem ruchu historycznego; bez oczu dla rzeczywi
stości swej epoki, np. dla rewolucyi; nietknięty przez
filozofię grecką; fantasta pojęcia obowiązku;
sensua-lista, z tajemną skłonnością dogmatycznego
znaro-wienia —.
Ru c h w s t e c z do K a n t a w naszem stuleciu
jest r u c h e m w s t e c z k u w i e k o w i o s i e m n a
s t e m u : chcemy zdobyć sobie znowuż prawo do
s t a r y c h i d e a ł ó w i starego marzycielstwa,
przeto teorya poznania, która »zakreśla granice« to
znaczy pozwala u s t a n a w i a ć w e d l e u p o d o b a
-n i a j a k i e ś i s t -n i e -n i e p o z a r o z u m e m . . .
Sposób myślenia H e g l a nie jest zbyt dalekim
od sposobu myślenia Goethego: — proszę przysłu
chać się, co mówi Goethe o Spinozie. Wola ubóstwie
nia wszechświata i życia, żeby w swojem patrzeniu
i zgłębianiu znaleźć s p o k ó j i s z c z ę ś c i e ; Hegel
wszędzie szuka rozumu — wobec rozumu można się
p o d d a ć i być s k r o m n y m . U Goethego rodzaj
prawie w e s o ł e g o i u f n e g o f a t a l i z m u , który
nie buntuje się, nie słabnie, stara się ukształtować
z siebie całość, w wierze, że dopiero w całości
44
wszystko zostaje odkupionem, i dobrem i usprawiedli-wionem się wydaje.
27.
Wiek siedemnasty c i e r p i z p o w o d u c z ł o w i e k a , jako sumy s p r z e c z n o ś c i (l'amas de
con-tradictions, którem jesteśmy); stara się człowieka od
kryć, u p o r z ą d k o w a ć , wykopać: podczas kiedy wiek osiemnasty stara się zapomnieć to, co się wie 0 naturze człowieka, aby go do swej utopii dopaso wać. »Powierzchowny, miękki, ludzki«, — wynosi czło wieka pod niebiosa. —
Wiek siedemnasty stara się zatrzeć ślady je dnostki, ażeby dzieło było o ile możności podobnem do życia. Wiek osiemnasty stara się za pośrednictwem dzieła wzbudzić z a i n t e r e s o w a n i e s i ę a u t o r e m . Wiek siedemnasty szuka w sztuce sztuki, ka wałka kultury; wiek osiemnasty uprawia za pośred nictwem sztuki propagandę reform natury społecznej i politycznej.
»Utopia«, »człowiek idealny«, ubóstwianie natury, próżność inscenizowania siebie, podporządkowanie się pod propagandę celów s p o ł e c z n y c h , szarlatane-rya — to mamy ze stulecia osiemnastego.
Styl wieku siedemnastego: propre, exact et libre. Jednostka silna, sama sobie wystarczająca lub przed Bogiem w gorliwem usiłowaniu — i owo no woczesne natręctwo i nadskakiwanie autorów — to są przeciwieństwa. »Produkować siebie« — proszę porównać z tem uczonych z Port-Royal.
45
Alfieri miał poczucie w i e l k i e g o s t y l u . Nienawiść tego, co jest b u r l e s k o w e (pozba wione godności), b r a k p o c z u c i a n a t u r y są włas-nością stulecia siedemnastego.
28.
P r z e c i w k o R o u s s e a u . — Człowiek, n i e -s t e t y , nie je-st już dość zły; przeciwnicy Rou-s-seau, którzy powiadają: »człowiek jest zwierzęciem drapież-nem«, niestety nie mają słuszności. Nie zepsucie czło wieka, lecz jego wydelikacenie i przemoralizowanie jest przekleństwem. W sferze, najgwałtowniej zwalczanej przez Rousseau, znajdował się właśnie w z g l ę d -n i e jeszcze sil-ny i dobrze uda-ny gatu-nek człowieka (ten, który posiadał jeszcze wielkie namiętności nie-złamane: wolę mocy, wolę użycia, wolę i zdolność rozkazywania). Człowieka z wieku osiemnastego na leży porównać z człowiekiem renesansowym (a także z człowiekiem wieku siedemnastego we Francyi), aby zmiarkować, o co chodzi: Rousseau jest symptomatem pogardzania samym sobą i rozognionej próżności — są to dwa znamiona, iż brak woli dominującej: mora-lizuje on, i jako człowiek, żywiący urazę, szuka p r z y c z y n y swojej nędzoty w warstwach panu j ą c y c h .
29.
R o u s s e a u : regułę opiera na uczuciu; przy roda źródłem sprawiedliwości, a człowiek staje się
doskonalszym w miarę, jak z b l i ż a s i ę do n a t u r y ; według Voltaire'a zaś w miarę, jak o d d a l a s i ę od n a t u r y . Te same epoki dla jednego są epokami po stępu l u d z k o ś c i , dla drugiego czasami pogorsze nia, niesprawiedliwości i nierówności.
Voltaire pojmuje umanità jeszcze w sensie od-rodzenia, tak samo virtù (jako »wysoką kulturę«), on walczy za sprawę »honnêtes gens« i »de la bonne
compagnie«) sprawę dobrego smaku, wiedzy, sztuk,
sprawę samego postępu i cywilizacyi.
W a l k a w y b u c h ł a o k o ł o r . 1760: mieszcza-nin genewski i le seigneur de Ferney. Dopiero od tej pory Voltaire staje się mężem swego stulecia, filozo fem, przedstawicielem tolerancyi i niewiary (do tego czasu tylko un hel esprit). Zazdrość i nienawiść względem powodzenia Rousseau pchała go naprzód, »w górę«.
Pour »la canaille« un dieu rémunérateur et ven
geur — Voltaire.
Krytyka obu stanowisk ze względu na w a r t o ś ć c y w i l i z a c y i . W y n a l a z e k s p o ł e c z e ń s t w a jest najpiękniejszym, jaki dla Voltaire'a istnieje: niema celu wyższego, jak podtrzymywać go i udoskonalać; to właśnie stanowi l'honnêteté, szanować zwyczaje spo-łeczne; cnotą jest posłuszeństwo względem pewnych koniecznych »przesądów« na korzyść zachowania »spo łeczeństwa«. M i s y o n a r z k u l t u r y , arystokrata, przedstawiciel zwycięskich warstw panujących i ich ocen wartości. Ale Rousseau pozostał plebejuszem nawet jako homme de lettres, to było n i e s ł y c h a -n e m ; jego bezwstyd-na pogarda dla wszystkiego, co nie było nim samym.
To, co u Rousseau było chorobliwem, najbar
dziej podziwiane i n a ś l a d o w a n e . (Lord Byron po krewny; także wyśrubowujący się do wzniosłych póz, do zawziętości, z urazy płynącej; znamiona »pospoli tości«; później przez W e n e c y ę do równowagi przy prowadzony, pojął, co w i ę k s z ą u l g ę przynosi i d o b r z e r o b i , . . . l'insouciance).
Rousseau jest dumny z tego, czem jest, mimo swego pochodzenia; lecz doprowadza go to do wściek łości, gdy mu to ktoś przypomni...
U Rousseau niewątpliwie z b o c z e n i e u m y s ł o w e , u Voitaire'a niezwykłe zdrowie i lekkość.
Rancune c h o r e g o ; czasy jego obłędu, zarówno jak
czasy jego pogardy dla ludzi i jego nieufności. Obrona o p a t r z n o ś c i przez Rousseau (prze
ciwko pessymizmowi Voltaire,a): jemu p o t r z e b a
było Boga, by móc rzucić przekleństwo na społe czeństwo i cywilizacyę; wszystko musiało być do brem samo w sobie, skoro Bóg je stworzył; j e n o c z ł o w i e k z e p s u ł c z ł o w i e k a . »Człowiek dobry« jako człowiek natury był czystą jeno fantazyą; ale z dogmatem o autorstwie boskiem czemś prawdopo-dobnem i uzasadnionem.
R o m a n t y k a a la R o u s s e a u : namiętność, »naturalność«, fascynacya obłędu, rancune plebeju-szowska jako s ę d z i a , niedorzeczna próżność sła bego.
30.
P r z e c i w k o R o u s s e a u . — Stan pierwotny jest straszny, człowiek jest zwierzem drapieżnym, nasza cywilizacya jest niesłychanym t r y u m f e m