• Nie Znaleziono Wyników

W NIE KOŃCZĄCEJ SIĘ HISTORII MICHAELA ENDEGO

Znaczenie i funkcja imion, ich specyficzna magia, związek z systemem kul­

tury, z właściwym jej sposobem myślenia i porządkowania świata interesują nie tylko uczonych. Problematyka ta staje się również istotnym składnikiem fabuły utworów. Jeden z takich utworów — Nie kończąca się historia Michaela Endego — rozpatrywany jest w artykule. Liczne motywy tej współczesnej ba­

śni związane są z nadawaniem imienia, posługiwaniem się nim, jego kreacyjną mocą. Dla ogólnej wymowy dzieła, jego filozoficznego i etycznego przesłania bardzo ważne są m.in. problemy: imienia prawdziwego i fałszywego, kary „wy­

zucia z imienia” oraz roli aktów nazewniczych. W świecie przedstawionym dzięki nadaniu nazwy przedmioty zyskują realność i trwałość, właściwe na­

zwanie zaś oznacza ustalenie nowej relacji między podmiotem nazywającym a przedmiotem nazywanym, jest tożsame z „wzięciem w posiadanie”.

Swoisty przymus nazywania, cechujący także samego Endego, należy uznać za integralny składnik jego metody twórczej i wiązać z centralną dla utworu kategorią dziecięcości, pojmowaną jako szczególny sposób rozumienia i porząd­

kowania świata.

Wznanym opowiadaniu Tove Jansson znajdziemy taką oto scenę: Włó­ czykij — malowniczy i nieco ekscentryczny wagabunda, jedna z najciekaw­

szych postaci wykreowanych przez autorkę Muminków — spotykapewnego dnia bardzo małe stworzonko starającesię zbliżyć do znamienitego bohatera z wszelkimi rewerencjami, a także ze zrozumiałym w jegosytuacji onieśmie­ leniem. Dochodzi wreszcie do rozmowy i wzajemnej prezentacji, w trakcie której stworzonko wyznaje, żenie ma imienia („Jestem takimały, żesię nie

nazywam”1) oraz prosi Włóczykija, jako osobę w świecie bywałą, a także wielce szanowaną przez mieszkańców Doliny Muminków, by wymyślił mu imię, które byłoby „tylko jego i niczyje więcej”. Otrzymane miano Ti-ti--uu staje się w życiu bezimiennego dotąd bohatera momentem zwrotnym

1 T. Jansson, Opowiadania, z doliny Muminków, przeł. I. Szuch-Wyszomirska, War­

szawa 1987, s. 16.

2 Ibid., s. 24.

3 J. L. Austin, Mówienie i poznawanie. Rozprawy i wykłady filozoficzne, przeł.

B. Chwedeńczuk, Warszawa 1993, R.: Warunki decydujące o udanych performatywach, s. 567-572.

— zaczyna on żyć naprawdę według własnego planu i — co dla Włóczy­

kija okazuje się niezbyt przyjemnym zaskoczeniem — przestaje nie tylko bezkrytycznie podziwiać i admirować swego „dobroczyńcę”, ale i okazywać mu zainteresowanie, ignorując nawet ofertę opowiedzenia mu interesującej historyjki czy zaśpiewania piosenki, o czym wcześniej mógł tylko marzyć:

„Kiedy nie miałem imienia, rozumiesz, biegałem tylko i co najwyżej przeczuwałem to czy owo na temat tego czy owego, a wydarzenia trzepotały wokół mnie; czasem były niebezpieczne, czasem nie, ale nic nie było prawdziwe [... ] Teraz jestem osobą, która należy do siebie, i wszystko, co się dzieje, ma znaczenie. Nie dzieje się bowiem «w ogóle»

ale wydarza się mnie, Ti-ti-uu.”12

Wszystkie te radosne i wspaniałe zmiany wżyciu Ti-ti-uu dokonują się, co warto podkreślić, niezależnie od tego, że imię swe otrzymał w sposób małouroczysty i trochę jakbyprzypadkowo. Mówiącjęzykiem Austina3, nie mamy pewności, czy użyta przez Włóczykija formuła „mógłbyś nazywać się... ” (tryb warunkowy zamiast orzekającego) jest właściwym performa-tywem, a także czy spełnione zostały warunki fortunności tej wypowiedzi

— intencją Włóczykija, znudzonego i zniecierpliwionego obecnością małego przybysza nie jest przecież spełnienierytuału polegającego na nadaniu imie­ nia, lecz — przede wszystkim — możliwieszybkie pozbycie się intruza unie­ możliwiającego mu spędzenie samotnego wieczoru w zaplanowany wcześniej sposób. Potrzeba posiadaniawłasnego imienia jest jednak dla małego stwo­

rzonka potrzebą tak dojmującą, że niezależnie od „niepewności” samego aktu jegonadania niemal natychmiastzaczyna czuć się „osobą wyróżnioną”. Ten niepozorny reprezentant bliżej nieokreślonego gatunku dzięki otrzyma­ niu imienia staje się KIMŚ — otrzymuje swoistą busolę umożliwiającą mu poruszanie się w świecie i realizowanie w nim własnych planów oraz inte­

resów. Zmieniają się też relacje między Ti-ti-uu a innymi, otaczającymi go istotami — uniezależniając się od „dawcy imienia” staje się osobą wolną i niezależną.

W świecie imion własnych... 51

Przypomniane tuopowiadanie, przesycone melancholijnym nieco humo­

rem i charakterystyczną dla stylu pisarskiego Jansson ironią, w pełni — jak się zdaje — zasługujące na miano „opowiastki filozoficznej”4 posłużyć by mogło jako punkt wyjścia do szerszej refleksji nad znaczeniem i funk­ cją imienia,jego specyficzną magią, a także związkiem z systemem kultury i właściwymdla niej sposobem myśleniai porządkowania świata. Szczegól­

nie pod tymwzględem interesujący wydaje się kontekst kulturypierwotnej, w której imię (podobnie jak każdą nazwę) traktuje się nie jako konwencjo­ nalny oznacznik przedmiotu lub osoby, lecz jej część, mogącą swój desygnat zastępować bądź stać się przedmiotem działań skierowanych nań sił (zgod­

nieze „światopoglądem” magiikontaktowej5). W tym systemie kultury akt nadania imienia staje się nieodłączny od całokształtu procesów poznaw­

czych:

4 Zob. A. Kamieńska, Traktat o historii Muminków, „Twórczość" 1971, nr 3.

5 Por. P. Kowalski, Leksykon znaki świata. Omen, przesąd, znaczenie, Wrocław 1998, hasło Imię, s. 165-168.

6 K. Rahner i H. Vorgrimler, Mały słownik teologiczny, przeł. T. Mieszkowski i P. Pachciarek, Warszwa 1987, hasło Imię, s. 148.

7 M. Buchowski, Magia i rytuał, Warszawa 1993, s. 128-129.

8 Por.: „W Starym Testamencie imiona rzeczy lub osób są w osobliwym kontekście jedności i różnicy identyczne z noszącą to imię rzeczą lub osobą albo tę rzecz lub osobę zastępują. Stąd w Starym Testamencie nabożny lęk przed imieniem własnym Boga (Jahwe), którego, zgodnie z Dekalogiem, nie wolno było nazywać «nadaremnie*, lekkomyślnie, w krzywoprzysięstwie itd.”, Mały słownik teologiczny. .., s. 148.

„Człowiek ujmuje, odróżnia i umieszcza jakąś rzecz w całości swej świadomej egzy­

stencji dopiero wtedy, kiedy nada jej imię [... ] Nie może więc dziwić fakt, że człowiekowi pierwotnemu wydawało się, że jeśli odkryje prawdziwe imię jakiejś rzeczy, to zdobędzie nad nią władzę i że w związku z tym skłonny był do zajmowania się magią imion, do uroczystego i celowego nadawania i zmieniania imion.”6

Specyficzne celebrowanie określonych czynności i aktów mowy (w tym związanych z nadawaniem miana) świadczy o wysokiej randze, jaką przypi­ sywano im w systemie kultury pierwotnej.

„Mowa w kulturze magicznej posiada swą sprawczą moc — powiada Michał Bu- chowski — Związek między symbolem a jego odniesieniem przedmiotowym ma charakter mistyczny. Innymi słowy, symbol identyfikowany jest ze swym desygnatem, a ściślej biorąc

— w sytuacji idealnej — nie odróżnia się ich i postrzega tak, jakby ich status był tożsamy.

Dlatego też słowo może mieć w magii tę samą pozycję, co działanie rytualne.”7

Z takich przesłanek światopoglądowych i opisanego sposobu rozumo­

wania wywodzą się — obecne w kulturach pierwotnych — swoiste systemy zabezpieczeń imion własnych. Przejawiają się one, między innymi, wobwaro­ wanymsankcjąreligijną zakazie wypowiadania imion boskich8, w funkcjono­

waniu tabu imiennego obowiązującego w stosunku dozwierząt obdarzanych czcią lub budzących strach, czy też w istnieniu w zamkniętych społeczno­ ściach plemiennych systemu imion tajnych, których znajomość utrzymywana była w głębokiej tajemnicy.9 W niektórych grupach lokalnych znany był równieżzakaz używania imion osób,które niedawno zmarły, a nawet jakich­

kolwieksłów, jakie w poczuciu członków tych wspólnot były etymologicznie z nimi związane10 11 czy też — występujący w polskiej kulturze ludowej — za­ kaznadawaniatego samego imienia dwóm osobomw rodzinie.11 Traktowanie imienia jako „części człowieka” wyraziło się też w tradycyjnych obrzędach inicjacyjnych wprowadzających jednostkę w nową sytuację społeczną. Do tego typu rytuałów należy chrzest, o którympisze Hanna Zadrożyńska:

9 Wspomina o tym C. Levi-Strauss w związku z badaniem kultury plemienia Nambi- kwara, zob. tegoż, Smutek tropików, przel. A. Steinsberg, Warszawa 1964, s. 258.

10 Zob. E. Sapir, Kultura, język, osobowość, przel. B. Stanosz i R. Zimand, Warszawa 1978, s. 63.

11 Zob. P. Kowalski, Leksykon..., s. 167.

12 H. Zadrożyńska, Powtarzać czas początku, cz. II, 0 polskiej tradycji obrzędów ludzkiego życia, Warszawa 1988, s. 74.

„Gdy nadchodził dzień chrztu, oprócz pary obrzędowych opiekunów, wybrać trzeba było imię. Wcale nie było to proste [. . . ] W istocie swej bowiem nazwanie, wypowiedze­

nie imienia jest zaistnieniem tego, co przedtem ledwie duchem było ulotnym. Myślenie odwrotne myśleniu Boga, gdyż tu ciało słowem się staje. A wcale nie było i nie jest obo­

jętne, jakim słowem człowiek zostanie do ludzi przywołany. Bo przecież wraz z nazwaniem odnajdywał siebie pośród innych, jemu podobnych.”12

Warto też przypomnieć o popularnym przeświadczeniu, zgodnie z któ­

rym człowiek, także w życiu dojrzałym, przekształcając swój status spo­

łeczny i „budząc się do nowego życia”, winien — wraz z przyjęciem nowych zadań i obowiązków — przybrać także nowe imię, czego przykładem jest zwyczaj przyjmowania imieniazakonnego przez osoby wstępujące do klasz­

toru.

Magiczny świat nazw to także — powiedzieć można — „naturalne” śro­

dowisko twórców literatury pięknej, ich tworzywo, a zarazem źródło in­ spiracji. Warto jednak zauważyć, że zainteresowanie problematyką nazw i imion własnych, ich funkcjonowaniem i procedurą nadawania przyjąć rów­ nież może postać stematyzowaną, stając się istotnym składnikiem fabuły utworu. Z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia w przypadku Nie koń­ czącejsię historii Michaela Endego —jednej z najpopularniejszych w litera­

turzeeuropejskiej współczesnychbaśni, czytanychzarówno przez dzieci,jak i dorosłych, a także chętnie i często komentowanej przez badaczy literatury

W świecie imion własnych... 53

i krytyków, zwłaszcza zajmujących się problematyką fantasy13. Utwór po­ wstał w roku 1979, a przełożony został na język polski w roku 1986. Dzieło Endego, trafnie nazwane przez Alicję Baluch „świętą księgą wyobraźni” mieszczącą w sobie „pełnię dziecięcej lektury”14, wielokrotnie nagradzane, tłumaczone na szereg języków oraz zaadaptowane do potrzeb filmu, zachwy­ ciło czytelników i zadziwiło znaczeniowym bogactwem, specyficzną wielopo-ziomowością, głębią filozoficznego przesłania, a także niewątpliwym talen­ tem i malarską wyobraźnią autora. Z uznaniempisała recenzentkapolskiego przekładu Nie kończącej się historii:

13 Za swego rodzaju świadectwo międzynarodowej recepcji dzieła Endego posłużyć może tom studiów Zwischen Phantasie und Realitat. Michael Ende Geddchtnisband 2000, Erster Deutscher Fantasy Club e. V., Herausgegeben von Jacek Rzeszotnik, Germany, 2000.

14 Zob. A. Baluch, Sennik lektury na podstawie „Nie kończącej się historii” Michaela Endego, [w:] tejże, Ceremonie literackie a więc obrazy, zabawy i wzorce w utworach dla dzieci, Kraków 1966.

15 A. Horodecka, W stronę Fantazjany, „Guliwer” 1995, z. 5, s. 16.

16 M. Ende, Nie kończąca się historia od A do Z, przeł. S. Błaut, Warszawa 1986, s. 8. Wszystkie cytaty w tekście według tego wydania.

„Trudno oprzeć się urokowi tej osobliwej książki [... ] Co za bogactwo wątków i znaczeń, niemal orgia fantazji i barw [.. . ] Jak gigantyczna układanka, gdzie każdy może znaleźć coś interesującego dla siebie.”15

Badacz dzieła Endego w skomplikowanej sieci wątków, epizodów, aluzji i nawiązań do uniwersalnych mitów oraz różnych rejonów i tradycji kul­ tury (głównie rycerskiego średniowiecza) odnajdzie także szereg osobliwie ważnych motywów związanych z nadawaniem imienia, posługiwaniem się nim, jego kreacyjną mocą. To właśnie „nadanie imienia” okaże się jedynym i wystarczającym warunkiem, jaki spełnić musi bohater, by rozpocząć po­ wierzoną sobie misję uzdrawiania obu światów — realnego ifantastycznego.

Przypomnieć przytym warto, że niezwykłe przygody Bastianarozpoczynają się w momencie, gdydo jegorąk trafia niezwykła książka,pełniąca w dalszej części opowieścirolęmagicznego przedmiotu umożliwiającego przekroczenie granicy między „naszym światem” a cudowną krainą zwaną Fantazjaną. Za­ nimsię tojednak stanie, przyszłypodróżnikdo Fantazjany prowadzi z wła­ ścicielem antykwariatu, w którym znajduje się magiczna księga, charakte­ rystyczny dialog:

„Nazywam się Bastian — powiedział chłopak — Bastian Baltazar Buks.

— Dosyć dziwne nazwisko — mruknął mężczyzna — z tymi trzema B. No cóż, nie ma na to rady, ty go sobie nie wybierałeś. Ja nazywam się Karol Konrad Koreander.

— To są trzy K — stwierdził chłopak poważnie.”16

Wzajemna prezentacja bohaterów nie ogranicza się więc do zwykłego przedstawienia się, konwencjonalnego aktu językowego czyniącego zadość regułom kultury towarzyskiej. Komentarz pana Koreandera sprawia, że to pozornie banalne, pozbawione głębszego znaczenia wydarzenie stajesię pre­ tekstemdowypowiedzenia ważnej i znaczącej — w perspektywie przyszłych losów bohatera — refleksji o tajemniczym związku imienia z jego właści­ cielem, o ukrytych znaczeniach nazw osobowych, ich magicznym charak­ terze. W kontekście całej fabuły wypowiedź antykwariusza można też po­ traktować jako sygnał baśniowości utworu, którego akcja, do tej pory, roz­ grywała się w „realistycznych dekoracjach”, zgodnie z regułami zwykłego, życiowego prawdopodobieństwa. Trzykrotne powtórzenie inicjałów w na­

zwach własnych bohaterów (B.B.B. i K.K.K.), uznane przez antykwariusza za „dziwne”, wyraźnie wskazuje na związek obu bohaterów ze światem magii i czarów („trójka” występująca często w bajkach uważana jest powszechnie za liczbę magiczną). I takjest w istocie: Bastian ma właśnierozpocząć wy­

prawę do Fantazjany, pan Koreander, jako doświadczony bywalec tej krainy, wystąpi wzakończeniu utworu w roli autorytatywnego komentatora, wyja­ śniającego Bastianowi sens jego przygód. Obaj sąjednak, z racji noszonych imion jakoś predestynowani doodegrania niezwykłych ról, przeżycia cudow­ nych zdarzeń.

Przytoczony dialog, pełniąc w Nie kończącej się historii funkcję inicja­ cyjną, stanowi zarazem rodzaj strukturalnego wzorca dla wielu rozmów, jakie prowadzą ze sobą także inni bohaterowie opowieści: „Kto ty jesteś?”

„Jak brzmią ich imiona?”, „Jak wam na imię młody przyjacielu?” — tego rodzaju repliki dialogowe pojawiają sięw scenach spotkań działającychpo­ staci niezależnie od tego, czy spotkania te są zapowiedzią współdziałania czy też konfliktu i walki. Charakterystyczne, źe Hynrck — jedna z epizo­

dycznych postaci występujących w tej baśni — w trakcie przygotowań do walki ze smokiem w pierwszej niejako kolejności stara się dowiedzieć, jakie jest jego imię, traktując tę informację jako równie ważną, a może nawet bardziej przydatną niż wiedza na temat wyglądu i obyczajów skrzydlatego potwora. Podobnie postępuje bohaterski Atreju w jednej z węzłowych scen decydujących o kierunku rozwoju fabuły interesującej nas baśni. Niezra-żony opowiadaniem smoka Fuchura o czterech przerażających wietrznych olbrzymach, stanowiących śmiertelne niebezpieczeństwo dla wszelkich istot znajdujących się w ich zasięgu, decyduje się na spotkanie z nimi.

„— Tak czy owak chciałbym ich o coś zapytać.

— Co byś chciał? — zawołał smok i z przerażenia dał susa w powietrzu. — Jeśli są to cztery wietrzne olbrzymy — wyjaśnił Atreju — to znają Fantazjanę jak długa i szeroka.

Nikt lepiej od nich nie będzie mógł nam powiedzieć, gdzie są granice.

W świecie imion własnych... 55

— Wielkie nieba! — wykrzyknął smok. — Myślisz, że można z nimi spokojnie sobie pogadać?

— Jak brzmią ich imiona? — dopytywał się Atreju.

— Ten z północy nazywa się Lirr, ten ze wschodu Baureo, ten z południa Szirk, a ten z zachodu to Mayestril.” (s. 80)

Okazywane przez bohaterów baśni zainteresowanie imieniem (zwłaszcza przeciwnika) potraktować można jako wyraźny ślad nawiązania przez En­ dego do tradycji kultury pierwotnej, archaicznej, do swoistego „światopo­

glądu” magii kontaktowej, zgodnie z którym znajomość prawdziwego imie­ nia umożliwia „dostęp” do jego właściciela, stwarzając na przykład — jak w przypadku bohaterów Nie kończącej się historii — szansę pokonania go w walce. Bohaterowie baśni, wędrując po Fantazjanie iodkrywając nieznane sobie miejsca, a także spotykając egzotyczne istoty zamieszkujące tę krainę, harmonijnie łączą zdobyte doświadczeniez wiedzą „lingwistyczną”17, syste­

matycznie wzbogacając zasób przyswojonych imion i nazw miejscowych:

17 Por. „Dla normalnego człowieka wszelkie doświadczenie [...] przesycone jest werbalizmem. Tym właśnie tłumaczy się fakt, iż, na przykład, tak wielu miłośników natury nie ma uczucia prawdziwego z nią kontaktu, dopóki nie przyswoi sobie nazw rozlicznych kwiatów i drzew, jak gdyby rzeczywistość była światem werbalnym, a w każdym razie światem, do którego nie można się zbliżyć, nie znając terminologii, która go jakoś magicznie wyraża.”, E. Sapir, Kultura, język, osobowość. . ., s. 39-40.

„Ten las mięsożernych orchidei, panie, nosi miano ogrodu Oglais i należy do czaro­

dziejskiego zamku Horok, zwanego także Widzącą Dłonią.” (s. 186)

W świecie wykreowanym przez Endego imiona własne mają też przed­

mioty; najważniejszy z nich — magiczny znak powierzany przez Dziecięcą Cesarzowąwykonawcom „specjalnych zadań” ma ichnawet kilka, cow kon­

tekście fabuły utworu oznaczać może aluzyjne odwołanie się przez Endego do praktykijęzykowego tabu obowiązującego w stosunku do przedmiotów należących do sfery sacrum.

„W całej Fantazjanie każdy wiedział, co oznaczał ten medalion [. . . ] Jego nazwę znali wszyscy: AUR.YN. Ale wielu, którzy nie śmieli wypowiadać tego miana, nazywało go Klejnotem albo Emanacją, albo po prostu Blaskiem.” (s. 26)

W Nie kończącej się historii pojawi sięrównież niezwykleważny, w per­

spektywie biograficznych doświadczeń bohaterów, problem imienia fałszy­

wego, nienależącego do swego właściciela w sposób prawomocny i legalny.

Wędrując przez Fantazjanę i próbując — z różnym skutkiem — zrealizować zadania wynikające z roli „uzdrowiciela” obu światów (co w planie psycho­ logicznym utworu oznacza poszukiwanie przez bohatera prawdy o samym sobie i swych najgłębszych pragnieniach) bywał Bastian przez spotykanych

na swej drodze Fantazjańczyków nazywany między innymi: Wybawcą, Ry­ cerzem Siedmioramiennego Świecznika, Wielkim Wtajemniczonym, Panem i Władcą. Sam wreszcie, namówiony przez złą czarodziejkę Xayidę, zażą­

dał dla siebie miana Dziecięcego Cesarza. Wszystkie te imiona i tytuły były jednak nieprawdziwe, posługiwanie się zaś nimi wynikało bądź z braku ro­ zeznania własnych potrzeb i pragnień, bądź z pychy i uzurpowania sobie prawa do niezasłużonych zaszczytów. Przypomnienie imienia prawdziwego

— Bastian Baltazar Buks — w porządku doświadczeń wewnętrznychboha­ tera oznaczało natomiast swego rodzaju duchowe przebudzenie, akceptację własnegomiejsca w świecie. Przekraczając, podokonaniu rytualnego oczysz­ czenia w Wodzie Życia, granicę między światami

„Bastian rzucił się w ciemność i runął w pustkę. — Tato! — krzyknął. — Tato! Ja — jestem — Bastian — Baltazar — Buks”. (s. 256)

Zanim to się jednak stało, zapomnieć musiał bohater o samym sobie, czego spektakularnymprzejawem byłoniepamiętanie własnego imienia, i po utracie wszelkich przywilejów wiążących się z użytkowaniem magicznych przedmiotów (także powierzonego przez Dziecięcą Cesarzową AURYNU) stać się „chłopcem, który nie miał już imienia” (s. 248). Status bohatera

„bezimiennego”, jedyny, jaki przysługuje Bastianowi w trakcie poszukiwa­ nia przez niego zapomnianego snu, który mógłby mu ułatwić znalezienie drogi powrotu z Fantazjany do własnego świata, zinterpretować można, uwzględniając obecność w baśni planu moralistyczno-filozoficznego, jako symbolicznywyrazpozbycia się egoizmu przez osobę przeżywającą duchową przemianę iotwarciasięna potrzeby innych ludzi. Nieprzypadkowo Bastian napotyka w „kopalni snów” obraz ojca, będący celem jego żmudnych i dłu­ gotrwałych poszukiwań, dopiero wtedy, gdy sam nie pamięta już, jak się nazywa.

Motyw człowieka bez imienia pojawi się w Nie kończącej się historii razjeszcze — w opowieści oWielkim Poszukiwaniupodjętym przez Atreju, gdzie pełni jednak innąfunkcję i nawiązuje do odmiennych tradycji użycia motywu. Atreju — jako jednowymiarowa „figura z opowieści” realizująca wyznaczony sobie scenariusz działań (należy przecież do świata Fantazjany, będąc jej wytworem) po zawinionej przez siebie utracie AURYNU sam po­ stanawia wymierzyć sobie karę „wyzucia z imienia”18, stawiając się niejako pozakulturą i społecznością, do której należy, nie oczekując już od nikogo pomocy. Napytanie wilkołakaGmorka, jakbrzmi jego imię, odpowiada więc:

Zob. P. Kowalski, Leksykon..., s. 166.

„Jestem Nikt. [... ] Ma to znaczyć, że kiedyś miałem imię. Nie powinno się go już wymawiać. Dlatego jestem Nikt.” (s. 88)

18

W świecie imion własnych... 57

Rozmowa Atreju z wilkołakiem skojarzyć się musi (zwłaszcza czytelni­

kowi śledzącemu obecne w Nie kończącej sięhistorii nawiązania do mitologii i literatury europejskiej) ze słynnąscenąspotkania Odyseusza z Polifemem.

O ile jednaknajsłynniejszy bohater wojny trojańskiej,przedstawiając się cy­

klopowi mianem „Nikt”, ucieka się do podstępu, trafnie przewidując dalszy przebieg wydarzeń, o tyle ukrycie imienia przez Atreju wynika z pobudek znacznie bardziej szlachetnych — jest bowiem formą ekspiacji, wyrażenia żalu i skruchy, gotowości poniesienia najbardziej bolesnych konsekwencji niedopełnienia obietnicy danej Dziecięcej Cesarzowej.

Zainteresowanie imionami i posługiwanie się nimi, a także łączenie wy­

odrębnionych „empirycznie” obiektów z właściwymi nazwami, nie wyczer­

puje jednak problematyki imion własnych w baśni Michaela Endego. Ma ona bowiem nie tylko wymiar „pasywny”, polegający na przyswojeniu sobie przez bohaterówjuż istniejących nazw ireguł ich używania, alei „aktywny”, przejawiający się w tworzeniu nazw nowych. Zdolności wymyślania nowych imion pozbawieni są jednak „rdzenni” mieszkańcy Fantazjany:

My to tylko w książce żyjące figury

My to tylko w książce żyjące figury