• Nie Znaleziono Wyników

WIECZÓR Z MuZYKĄ I huMOREM – WSpOMNIENIA

W sierpniu 2013 roku poszedłem z moją żoną Krystyną do Willi Fitznera na mini recital pana Franciszka rzepczyka. Wśród słuchaczy zebranych na sali odnalazłem Mariusza halakę, akordeonistę z którym niegdyś śpiewałem na wielu imprezach w na-szym mieście.

po wysłuchaniu recitalu usiedliśmy w kawiarence, żeby pogadać. podczas tej roz-mowy Marian przedstawił nas Bohdanowi Wantule, muzykowi o którym można powie-dzieć „człowiek orkiestra”. odkryłem wówczas szanse na wspólne z nim śpiewanie kilkunastu piosenek religijnych z wyższej półki, a konkretnie z festiwalu „Sacrosong”.

ten repertuar śpiewałem już wcześniej z chórem „cantamus Sibi”, prowadzonym przez iwonę talatycką-Seman. śpiewaliśmy dwukrotnie, pierwszy raz w Muzeum Miejskim w Siemianowicach śląskich pod egidą dyrektora Krystiana hadasza oraz w Amfiteatrze Miejskim w ramach koncertów na 70-lecie Siemianowic śląskich. przy fortepianie zasiadał wtedy Krystian hadasz. Bohdan zainteresowany tematem, umówił się ze mną na spotkanie przy klawiaturze, podsunąłem mu jedynie próbki piosenek, ale on grał tak, jakby tam była zapisana cała orkiestra. Byłem zachwycony, już tego samego dnia zdecydowaliśmy, że w przyszłym roku startujemy.

W tej samej Willi Fitznera odnalazłem kolejnego „kolegę z piaskownicy”, był to Krzysztof Bogdoł, kiedyś członek kabaretu w Młodzieżowym domu Kultury w Siemianowicach śląskich, później student w szkole aktorskiej we Wrocławiu i wresz-cie aktor m.in. w teatrze w Bielsku-Białej.

Artystyczne ścieżki zaprowadziły go do centrum Kultury w naszym mieście, a kon-kretnie do Willi Fitznera. padło hasło „Krzysztofie, za rok prowadzisz słowem recital piosenek religijnych”. i tak się stało. Koncert odbył się dzięki inicjatywie centrum Kultury, ale przede wszystkim dzięki zaangażowaniu gospodarza tej imprezy dyrektora Krystiana hadasza.

Już 4 lipca 2014 roku Sala Koncertowa Muzeum Miejskiego była wypełniona po brzegi. powiększyło się też grono artystów, gościnnie zaśpiewał przy swojej gitarze Ks. prałat Stanisław puchała, a także moja żona christine Friedek-dwornik. Krzysiek prezentował nas nietuzinkowo, na luzie. dołączałem się do jego narracji, tak że po-wstawał wesoły dialog. Bohdan grał fantastycznie, wprowadził nas w radość, ta radość udzieliła się słuchaczom. Zrobiło się wielkie śpiewanie, na koniec Krystian hadasz zaproponował bis. pytani co by tu zaśpiewać, a Bohdan mówi „Błękitną chusteczkę”

oczywiście życzliwy śmiech na widowni, ale i akceptacja. Zaśpiewałem ten mój mło-dzieńczy przebój.

Widziałem, że jest dobrze, że nie możemy teraz tak po prostu iść do domu, tym bardziej, że zaakceptowała nas Siemianowicka publiczność. powiedziałem wtedy „mu-simy kontynuować, zróbmy tutaj w Muzeum wieczór piosenki z humorem”. tak też się

190

stało, przygotowaliśmy koncert w 2014 roku, potem w 2015, 2016 i 2017… zawsze na początku lipca, zawsze przy więcej niż pełnej widowni i zawsze z udziałem Bohdana Wantuły, christine Friedek-dwornik i piotra dwornika. Byli z nami Krzysztof Bogdoł, Jan Litwiński, Lucyna Brelska z mężem pianistą tomkiem, Marta rajska, prof. Andrzej Gwóźdż, prof. Marek urbańczyk, dominika urbańczyk z córką Julią, Andrzej Minkacz?

i… uWAGA Krystian hadasz, jako akordeonista.

Fenomenem tych koncertów jest bezinteresowność artystów, a także perfekcjo-nizm. pełen podziwu jestem dla wszystkich za sprawność i tempo pracy. podkreślić muszę, że te koncerty to premiery przygotowane do jednorazowego użytku.

próby trwają trzy dni. pierwszy dzień to opracowanie muzyczne, czyli praca soli-stów z Bohdanem Wantułą. drugi dzień to połączenie piosenek z ruchem scenicznym i synchronizacja z dialogami. trzeci dzień – prÓBA GeNerALNA. dialogi i monologi wysyłam wykonawcom już kilka miesięcy wcześniej, teksty te wypełniają czas pomię-dzy piosenkami, ale nie są tzw. Konferansjerką. Nawiązują do osób występujących oraz do tekstów piosenek, a także bywają samodzielnymi etiudami wesołości i satyry.

Jestem pełen uznania dla moich współkabareciarzy za ich talent i bezpretensjonal-ność. Krzysztof Bogdoł to mistrz w przekazie humoru w stylu Bustera Kitona. dobrze pracowało mi się z nim przy parodiach kilku piosenek, to właśnie jego komentarze wyzwalały salwy śmiechu. Jan Litwiński to młodszy kolega, który był z nami w kaba-recie Młodzieżowego domu Kultury w Siemianowicach śląskich. Jasiu dobrze śpiewa, interpretuje nadzwyczaj trafnie teksty i co bardzo cenne u niego to kolektywność, jest dyskretnym inspicjentem i suflerem. Kiedy on jest pośród nas nie może się przytrafić żadna wpadka.

Bohdan Wantuła jest na co dzień skromny i delikatny, ale jak dotknie klawiatury wy-zwala szaleńczą radość śpiewania. doskonale włącza się też do dramaturgii programu.

Krystyna Friedek-dwornik od czterech lat śpiewa piosenki latynoamerykańskie.

A zaczęło się tak, że w koncercie piosenek religijnych zaśpiewała słynną „Ave Maria no moro”, oczywiście po hiszpańsku i z towarzyszeniem Bohdana Wantuły. tak im się to spodobało, że nic nie wskazuje na odejście od hiszpańskich klimatów.

Wieczór z muzyką i humorem

191

W 2016 roku nasze grono powiększyło się – doszedł Marek urbańczyk, dominika urbańczyk i Andrzej Munkacz. Marek wygłosił naukowo-filozoficzne rozważania rodem z kabaretu „piwniczka” przy duszpasterstwie Akademickim. Jednakże tekst był tak niezrozumiały, że kolejny raz publiczność wybuchała śmiechem. Marek posiada talent bardzo oszczędnej interpretacji, zachowuje stoicki spokój i to jest piękne. dominika urbańczyk wkroczyła do naszego grona jako flecistka i piosenkarka i czuje się w na-szym kabarecie jak ryba w wodzie.

Andrzeja Minkacza znam dłużej niż ustawa przewiduje. Jest gitarzystą basowym, pomyśleliśmy, że może też zagrać na ukulele. Był zdziwiony ta propozycją ostatecznie ją przyjął.

W tym momencie pragnę podziękować moim kabareciarzom: dominice, Markowi, Andrzejowi i mojej żonie, że uratowali nasz występ w 2016 roku. Był początek lipca, sce-nariusz gotowy i nagle z powodu bardzo ciężkiej sytuacji osobistej zrezygnował z udziału Jasiu Litwiński, który miał być postacią bardzo ważną w dialogach, w piosenkach itd. Bez niego byłoby ciężko, ale pomyślałem o potencjale koleżanek i kolegów. to właśnie oni ura-towali program. Marek wziął kolejne dwa monologi, które zrobił NiepoWtArZALNie.

dominika okazała się SuperKABAreciArĄ, reagującą znakomicie na niespodzian-ki estrady. Byłem mile zaskoczony reakcją mojej żony, która dla ratowania wieczoru

„weszła” w klimat skeczy. Sam też robiłem, co mogłem. Mówiłem jednocześnie swoje teksty i kwestie Jasia, czyli rozmawiałem sam ze sobą. Zaśpiewałem również piosenki przeznaczone dla Jasia, ale to już nie było problemem.

czuję się zobowiązany wyjaśnić, że grono moich koleżanek i kolegów kabareto-wych posiada wyższe wykształcenie. Krystyna jest absolwentką szkoły operowej, dr hab. Marek urbańczyk jest m.in. wykładowcą na Akademii Muzycznej, mgr dominika urbańczyk skończyła Wychowanie Muzyczne i klasę fletu, jest dyrygentką. Andrzej Minkacz jest Absolwentem Wydziału Muzyki rozrywkowej, jest uznanym gitarzystą basowym. Jasiu Litwiński kontynuował studia pracując jednocześnie w Wydziale Kultury urzędu Miasta. Jedynie ja posiadam średnie wykształcenie muzyczne, a moje szefowanie w kabarecie jest dominacją klasy średniej nad klasą wyższą.

Bohdan Wantuła

192

teraz należy wspomnieć o lipcu 2017 kiedy wrócił Jasiu i… byliśmy w komplecie.

Moja żona śpiewała przygotowane z Bohdanem ich ulubione piosenki hiszpańskie.

Włączyła się też do zespołu „Moje kowboje” grając na kazu i gwizdku i słodko śpie-wała chórki wraz z dominiką. dominika śpieśpie-wała, stepośpie-wała no i oczywiście grała na flecie. Z kolei jej córka Julka oczarowała wszystkich tańcząc ogniste flamenco. tym razem zaśpiewał również Bohdan Wantuła i jak już wcześniej wspomniałem, zagrał na akordeonie sam dyrektor Krystian hadasz. Jasiu uczestniczył w prezentowaniu licznych dialogów, zaśpiewał dwie piosenki i towarzyszył zespołowi na instrumentach perkusyjnych.

Nowość to duet Minkacz-urbańczyk przesycony tekstami kabaretowo-naukowymi.

Marek rozbawił słuchaczy do łez przedstawiając rachunek za renowację organów z po-czątku ubiegłego stulecia.

chyba już na stałe do naszych programów wejdzie duet Minkacz – dwornik, tym razem był to „teatrzyk zielona koza” w programie „przychodzi chop do lekarza”.

Stałym elementem były też piosenki ramówki z elementami tanecznymi śpiewane na rozpoczęcie i na finał, któremu zawsze towarzyszy wielka ilość baloników, które fruwają wśród publiczności w rytmach walca, czaczy, marsza czy innych kombinacji rytmicznych.

Były też nakrycia głowy: cylindry, meloniki, kapelusze kowbojskie, kapelusze mek-sykańskie, czapki karnawałowe, a także inne rekwizyty np. japońskie parasolki, peruki, prześmieszne okulary, kolorowe nosy itp. Krystian hadasz napisał kiedyś: „prawdziwy karnawał w środku lata w Muzeum” – i o to chodzi. Można powiedzieć, że kolejny raz cała sala śpiewała z nami, ba tańczyła z nami.

dZiĘKuJeMY! ZAprASZAMY! tylko od naszej kochanej widowni zależy czy bę-dziemy nadal uprawiać to szaleństwo.

193

Wydarzenia, które zainicjowały piękną biografię wpisaną w historię naszego rodzin-nego miasta – Siemianowic śląskich, miały miejsce w 1954 roku. one też spowodowały spotkanie ponad setki mieszkańców w Muzeum Miejskim, żeby celebrować wspólnie jubileusz wyjątkowego obywatela miasta. Fakt, że jest on nietuzinkową osobą, przypo-minają podania i legendy utrwalane przez obywateli, a także opowieści ludowe prze-kazywane przy okazji różnych spotkań rodzinnych, przyjacielskich, oficjalnych albo też tych „na ucho”, w których najwyraźniej pobrzmiewają sensacyjne nuty.

O ROKU ÓW!

Rok 1954. Wczesny ranek. Spotykają się dwie klachule.

I: – Kaj to lecicie, Tomankowo?

II: – Do cery, Widerzyno. Musza moi Laurce pedzieć o tych znakach!

I: – Jakich znakach?

II: – Dziecka ze szkoły widziały wielkigo karpia, co dźwigoł pod pachom Siemiona i szoł do ratusza. I tyn karp pedzioł tym dzieckom, iże dzisiok jest dlo Siymianowic wielki dziyń.

I: – A Siymion nic niy godoł?

II: – Niy, ino głowom kiwoł. Uwierzycie?

I: To jeszcze nic! Mojymu starymu sie przyśniyło, iże wyloz rano z psym i spotkoł samego Wojciecha Korfantego, kiery dźwigoł worek z karmom dlo psow. To moj chop chcioł mu te psie żarcie zaniyść, bo mo do Korfantego respekt, ale powstańczy dykta-tor pedzioł: dziynkuja, jo ci ino chcioł pedzieć, że dziś się pojawił mąż, kiery rozsławi nasze Siymianowice niy tylko w Metropolii Śląsko-Zagłębiowskiej. I co powiycie? Przed chwilom żech sie dowiedziała, że Janeczkowa urodziyła fajnistego syneczka.

do dzisiaj Siemianowiczanie wspominają ów niezwykły dzień, w którym różne znaki zwiastowały narodziny kogoś wyjąt-kowego. Jedni pamiętają tęczę na rozgwieżdżonym niebie. inni mówią, że to była zorza polarna, jeszcze inni widzieli jak niebo za dnia tak się ściemniło, że gwiazdy było widać. od tej nocy mi-nęło ponad 60 lat, a Zdzisław Janeczek, który wtedy się urodził, dzisiaj jest znanym, cenionym historykiem, dumą Siemianowic śląskich, popularyzatorem wiedzy o naszym regionie, jego nie-zwykłej i trudnej historii, a także niezwykłych, ciekawych dzie-jów rodzinnego miasta. W dodatku z wieloma znajomymi, wśród prawdziwej szlachty polskiej, czyli arystokracji. toteż przed nami stanęło karkołomne, wręcz niewykonalne zadanie