Jak wynika z tych wspomnień, większość absolwentów znajdowała w środowi
sku pracy przyjazne warunki, pozwalające na zakotwiczenie się na dłużej lub stałe.
Niektórzy jednak, jak np. Staszek Dziewoński, trafiali na niekorzystne, wręcz dys
kryminujące „nie swoich”, nastawienie lokalnego, upartyjnionego środowiska i zmu
szeni byli ostro walczyć o należne im prawa i warunki pracy. Ale były też środowiska wiejskie, które przyjmowały nowego lekarza z entuzjazmem.
Kaziu Białas, który odniósł duży sukces w walce z epidemią żółtej febry w Nigerii w czasie wojny biafrańskiej, wspomina okres późniejszy - po epidemii: „Po trzech latach zmieniłem miejsce pracy. W południowo-wschodniej Nigerii był szpital misyjny, który zbankrutował {najstarszy szpital w Nigerii}. Rząd wykupił 50% jego akcji. Zapro
ponowano mi pracę i organizację szpitala. Przez dwa tygodnie studiowałem ekonomię, po czym podpisałem kontrakt jako chief medical officer. Po ośmiu miesiącach sptacili-
śmy długi i zaczęliśmy rozbudowywać szpital. Szpital prowadził szkolenie lekarzy nige- ryjskich do pierwszego stopnia specjalizacji z interny, chirurgii, pediatrii i ginekologii.
Egzamin zdawali po dodatkowym kursie w Edynburgu (Szkocja). Szpital wydawał raz w roku pismo lekarskie „St Marie Anna Hospital”. Przeglądając poprzednie roczniki, zauważyłem, że wiodącą przyczyną zgonów było rozpoznanie aqute liver necrosis. I wte
dy już zacząłem myśleć o endemicznej postaci żółtej febry. Po trzech latach, gdy musie- liśmy wracać do Polski (Polservice nie przedłużył kontraktu), zaproponowali mi bardzo wysokie wynagrodzenie, abym tylko przedłużył kontrakt - jednak nie mogłem. To był rok 1975. Pożegnanie było bardzo uroczyste. Przewodniczący rady nadzorczej szpitala tak nas żegnał: »Bardzo dziękuję rządowi sowieckiemu i rządowi republiki polskiej za to, że in blanco bez nazwisk. I sam wybrałem im trzech lekarzy”.
O pobycie za granicą wspomina też Krysia Kapera-Moroz: „Po latach pracy i dru
nia, czy dziecko jest w brzuchu matki, czy już się urodziło - jest to to samo dziecko.
Sześć lat pracy w Libii to trudny okres. Żyję samotnie - cztery ściany własnego pokoju w domku za wysokimi murami - inna kultura, inne obyczaje, inny świat. Jedno było pozytywne - to, że jestem tłustą blondynką - ideał kobiety dla Araba. Arabowie oglądali się za mną. Dlatego od chwili wylądowania w Trypolisie czułam się młodą kobietą, mimo swoich prawie 50 lat.
A
Rys. Zbigniew Pudlik
Moja młodość została przedłużona o sześć lat. Kobiety arabskie wcześnie wyglądają na stare, zniszczone, ponieważ od momentu zostania żoną prawie stale są w ciąży i ro
dzą dzieci. Po powrocie do Polski na Okęciu pies z kulawą nogą nie popatrzył na mnie i nie oglądał się za mną. Inny świat, inne wartości i inne ideały".
Lata studiów i pracy wspomina również Henryka Watoła-Fila: „Chcę zaznaczyć, że
Grupa była cudowna, szczera, uczynna, pracowita, wesoła. Byliśmy bardzo spragnieni nie tylko nauki, ale i kultury. Chodziliśmy bardzo często do teatru, kina, filharmonii (bilety były tanie, nawet jak na kieszeń studencką). W sesji zakuwaliśmy, ile się dało.
Profesorowie byli wymagający, ale sprawiedliwi. Zwracali dużą uwagę na wiadomości i etykę zawodową. Wszystko, co najpiękniejsze w moim życiu, to lata moich studiów w Krakowie. Pamiętam dewizę Profesora Bogusza: Traktuj pacjenta tak, jak byś chcia- ła, żeby Ciebie traktowano. Tak postępuję przez wszystkie lata. Pracowałam w szpitalu na Uniwersytecie Śląskim, w specjalistycznej poradni przemysłowej i w higienie szkolnej - niemal równocześnie. Z każdej pracy byłam zadowolona. Będąc na stażu, zrozumia
łam, że moje wiadomości przewyższają znacznie wiedzę stażystów z innych uczelni. Po dwóch tygodniach stażu ordynator zatrudniał mnie już do samodzielnej pracy. Miałam kilka propozycji zostania na etacie w miejscach, gdzie odbywałam staż. Wybrałam neu
rologię, ponieważ lekarzy tej specjalności było u nas najmniej (bardzo odległe terminy wizyt). Nadal pracuję w gabinecie jako neurolog. Gdy na studiach zdawałam egzamin z psychiatrii, profesor zaproponował mi pracę na klinice. Odmówiłam. Czy zrobiłam dobrze? Nie wiem.
Wspomina też Ewa Bizoń: „Na wykłady z psychiatrii Profesora Eugeniusza Brzezic
kiego trzeba było przychodzić co najmniej pół godziny wcześniej, aby zająć miejsca siedzące. Mimo głośno wyrażanych przez nas - medyków - protestów na wykłady te przychodzili też prawnicy, studenci filozofii i biologii, a także i inni żądni wiedzy. Wy
kłady i ćwiczenia były w tamtym okresie prawie jedynym źródłem naszej wiedzy psy
chiatrycznej, gdyż istniał tylko jeden podręcznik psychiatrii klinicznej Gilarowskiego, tłumaczony z języka rosyjskiego. Ćwiczenia z demonstracją pacjentów, prowadzone między innymi przez wówczas doktora Kępińskiego i Marię Orwid, gromadziły naszą grupę zawsze w komplecie, chociaż najczęściej odbywały się w godzinach popołudnio
wych w suterenie kliniki psychiatrycznej. Te właśnie ćwiczenia i atmosfera kliniki zain
spirowały mnie do wybrania psychiatrii jako przyszłej specjalizacji. Zanim jednak to
nastąpiło, należało zdać egzamin z psychiatrii u Profesorów Brzezickiego lub Spetta.
roleptyków. Largactil (importowany) był indywidualnie przydzielany przez minister
stwo. Niespokojnych chorych uspokajano scopolaminą lub luminalem w zastrzykach, masowo stosowano insulinę śpiączkową i niezmodyfikowane elektrowstrząsy. Wstrząsy w skolinie zaczęto stosować w szpitalach w latach sześćdziesiątych. Stresy związane z pracą odreagowywaliśmy na spotkaniach towarzyskich. Całe nasze środowisko psy
chiatryczne integrowały comiesięczne posiedzenia Polskiego Towarzystwa Psychiatrycz
nego, których tematyka była zamieszczana w codziennej „Gazecie Krakowskiej”. Zebra
nia te odbywały się wówczas w ciasnych podziemiach kliniki i gromadziły tłumy psy
chiatrów, psychologów, prawników, dziennikarzy. Zapraszano jako prelegentów przed
stawicieli zawodów spoza medycyny. Po zebraniach większość psychiatrów z Antosiem (tak nazywano Docenta Kępińskiego) spotykała się niejednokrotnie na dalszą dyskusję.
Nadszedł jednak rok 1962, kiedy to otrzymałam stypendium doktoranckie w Klinice Psychiatrycznej w Warszawie i rozpoczęłam nowy rozdział pracy zawodowej. Jakże mogłam po przyjeździe do Warszawy przyzwyczaić się do ledwo zapełnionych sal w cza
sie posiedzeń PTP? Jednak ten trzyletni okres psychiatrii krakowskiej wywarł na mnie głębokie, niezatarte piętno. Moim ulubionym mottem stało się powiedzenie E.M. Rema- rque’a: Ludzie chorzy są bardzo często sympatyczniejsi od zdrowych bufonów, którym nawet w mózgu wyrastają bicepsy zamiast nerwów”.
Wspomina Zbyszek Pudlik: „Rok 1969. Nowy kierownik kliniki wezwał mnie na rozmowę. Padło pytanie: Kolego, czym chcecie być w życiu? Profesorem - odparłem bez namysłu. O! Kolego! - usłyszałem - dopiero objąłem katedrę i zamierzam długo żyć.
Kilka miesięcy później siedziałem w samolocie lecącym do Bagdadu via Bejrut z kon
traktem na czas nieokreślony w kieszeni. Ląduję w widłach Eufratu i Tygrysu. Mezopo
tamia - kolebka cywilizacji i kultury Sumerów, Asyryjczyków, Partów i Babilonu. Ocie
ram się o pozostałości tych wielkich kultur, patrząc na zabytki ocalałe z grabieży doko
nywanych przez wiele narodów. Wojny i późniejsi władcy tej krainy mlekiem i miodem płynącej, z wiszącymi ogrodami, zamienili ją w pustynię solną, którą dziś oglądamy.
Mosul - północny Irak - dawna stołica Kurdów. Wjeżdżamy w zatłoczoną ulicę.
Uderza nas bardzo głośna muzyka arabska i zapach Wschodu, który będzie mi towarzy
szył przez cały czas pobytu.
Napad na Polaków. Jeden z zaatakowanych ma być operowany w miejscowym szpi
talu. Zdążyłem dojechać przed zabiegiem. Lekarz dyżurny zakwalifikował kończynę górną do amputacji. Wytłumaczyłem mu, że lepiej „dla sprawy" będzie, jeżeli rannego Polaka zaopatrzy polski lekarz, ponieważ z tego incydentu może wyniknąć sprawa pań
stwowa. Pacjent co rok składa mi życzenia świąteczne i podając rękę, mówi: To pańska ręka, doktorze.
Jestem oczarowany innym światem. Temperatura powyżej 40 stopni Celsjusza. Po
wietrze suche. Miasta parterowe. Las meczetów z muezinami nawołującymi do modli
twy. Dookoła beże, brązy i biel. Ta ostatnia to sól. W dni wolne od pracy kto może, wyjeżdża w góry. Między innymi do Salahudin. To taka ich Gubałówka. Na szczycie jest zielono. Temperatura europejska. Oszałamiające kwiaty. Wspaniały odpoczynek. Stam
tąd jadę dalej, drogą zbudowaną przez rzymskie legiony idące na Persepolis - stolicę Persów. Wjeżdżam w Gali Ali Bek - przełęcz między wysokimi górami. Dziesięciokilo- metrowy odcinek bardzo wąskiej, wyrąbanej w skałach drogi i ta rzeka, która towarzy
szy mi i znika pod górą, by wypłynąć po kilku kilometrach.
Jezydzi są wyznawcami islamu zorganizowanymi w grupy plemienne. W Lalesz [30 km od Mosulu) znajduje się ich główny ośrodek religijny - sanktuarium szejka Adi ibn Musafiwy. Nazywani są przez innych muzułmanów czcicielami diabła. Podstawę wiary jezydów stanowi połączenie zaratustrianinzmu i chrześcijaństwa z elementami wierzeń staroorientalnych. Według ich doktryny Bóg stwórca pozostawił rządy światem dobro
tliwemu Melekowi Tausowi [dosłownie pawi anioł). Mojżesz, Jezus i Muhamad czczeni
Jest szaro - to wylęg komarów. Od tego czasu noszę turban.
Mishraą, Gajara- prawy brzeg Tygrysu. W czasie drugiej wojny światowej stacjono
wała tu Brygada Strzelców Karpackich II Korpusu gen Andersa. Zabezpieczali pola naf
towe Kirkuku. Pozostała po nich samotna kapliczka i ikona Matki Boskiej Częstochow
skiej ofiarowana przez żołnierza malarza kościołowi koptyjskiemu w Mosulu. W tym rejonie leczyłem Beduinkę z sepsą połogową w lepiance [mąż odmówił przewiezienia jej do szpitala). Za stojaki do kroplówek służyły ręce matki i sióstr chorej. Jakaś więź połączyła mnie z tą chorą. Walczyłem o jej życie. Po zakończonym leczeniu ze łzami dziękowała mi za uratowanie od śmierci.
Nie mam nic - powiedziała.
Weź ją - wskazała na niedawno urodzoną córeczkę".