• Nie Znaleziono Wyników

i wszystkie swe gravamina wykłada

ją. Lecz mimo tego sp ełzły na niczein za­

miary Gabora i Czechów na zgubę Cesarza

32) T enże R. V. str. 30.

33) T h ea t. E u ro //. T. 1. s tr. -02.

p

uknowane. Ze L isow czycy pod Rogawskim , godni Jana III. poprzednicy, koronę w ęgier­

ską na skroni Ferdynanda utrzymali, Wiedeń od niechybnej zguby o ca lili, i całemu pań­

stwu odetchnąć, i nowych sił dobyć dali, ltazdy to już z przeglądu wypadków, a św ia­

dectwa wszystkich współczesnych dziejopi- sarzów widzi 34).

Lecz gdy zewnątrz w szędzie tak silne wywarli w pływ y, wewnątrz własnycli ich szeregów zaczęła niezgoda ta wrodzona Po­

lakom zaraza szerzyć swe jady, i łamać dal­

szą' działalność. W ielu z nich nie mogło cierpieć surowego i zbyt porywczego jak się zdaje R ogaw skiego, w ynosili sprawność

( 65 )

34) K fie v e n h ille r T. IX . s tr . 697. L o tic h T. I. s tr . 112.

Thea. E u ro p . T. I. s tr . 255. P ia s e c k i s tr . 323. K r a s ic k i Z b ió r p o trz . w ia d . T. II. s tr . 49, 50. N ie s ie c k i T. H I.

s tr. 870. N ie m c e w ic z w D z. p a n . Z y g III. T. 3. str*

239, 240, 241, 242. K o b ie r zy c k i s tr . 659. E v e rh a rd W a s-*

sen b ery w d ziele F lo ru s G erm an icu s s tr . 36. W a g a H ist. ks. i k r . s tr. 226 K a ro l C a ra //a , B iskup A v er* y w d z ie le „ C o m m en la ria de G erm a n ia sa c r a r e s ta u r a ta 6£

(1639) s tr. 76. B y ł on N u n cy u szem P a p ie r ó w G r z e - y o r z a X V . i U rbana V I I I . do F e r d y n a n d a II. od ro k u 1620 do 1629 i w s p ó łc z e sn e w y p a d k i o p isa ł. N a r u s z e - ic ic z Ż y c . Cli od. T. II. s tr . 162. C h m ie lo w sk i N o w e A - te n y T. III. s t r 39. F r . P a p r o c k i o S p r H yc. P o ls . T.

II s tr. 387. R o c z n e D z ie je K o śc ie ln e k s. J a n a K w ia t- k ie w ic z a (1695) s tr. 846. D o k o ń c z e n ie k r o n ik i M a rcin a B ielskiego (w y d a n ie Boliom olca 1764) s tr. 770 — F r . Bohoraolec w ż y c iu J e r . O sso liń sk ieg o (w y d . B o b r.) T.

V. st. 139.

9

( G(» )

i zasługi rotmistrzów K le c zk o w sk ieg o , Sta­

nisława Jędrzejow skiego i Idziego K a lin o w ­ skiego. Zrzucili w ięc Rogawsltiego z do­

wództwa, a po długich rozterkach nie mo­

gąc się zgodzić między sobą, ledwie nie le ­ dwie A d a m a Lipskiego, jalio D elegata Króla Jmci za hetmana przyjęli. N ie długo i to trw ało, bo niektóre chorągwie trzymały się zawsze zrzuconego pułkownika W alentego Ilogaw skiego, inne chciały mieć J a r o sz a K leczkow skiego, inne znowu obrały Stani­

sława Jęd rzejo w skieg o , drugie Idziego K a ­ linowskiego. Gdy tak rozjątrzone wzajemnie i na cztery pułki rozerwane wojsko słabnieć poczęło, gdy jedni drugich słuchać, ani po­

magać im nie chcieli; zbliżał się tymczasem liagoczy z Redejem i przybylemi posiłkami.

Widząc niepodobieństwo oparcia się tak przeważnej sile pojedynczemi oddziałami ob­

rócili się wspólnym instynktem przez Kar­

paty do Polski. Ogromne jak mówi Staro- wolski w ieźli z sobą łupy, bo świadectwem wszystkich współczesnych pisarzów i ręko- pismów nie przepuścili ni domom ni dwo­

rom ani nawet kościołom , z których złota, łamanego srebra, i różnych kosztowności, ile wziąć zdołali, unieśli. Uważali bowiem zbun­

towane przeciw Cesarzowi W ęgry, jako kraj nieprzyjacielski, a więc jak niegdyś w Ros- s y i, tak tu wolne w zaborach popuścili so­

( 07 )

bie wodze. Przybyw szy do ojczyzny, każdy w lttórą chciał poszedł strono, rozprzegly się do ostatka chorągwie z wielkim kra­

kowskiego Podgórza, i przyległych powia­

tów niebezpieczeństwem. Nie w szyscy jed ­ nak naraz przeszli góry, ostatek dopiero w e dwie niedziele przed Bożein Narodzeniem w yszedł na miasteczko S tra p k i (S tióp k o) nad Ondawa, o kilka mil od Bardiowa leżące6 / u i udał się ku K rosnow i. Zebrali się tam wkrótce w szyscy, bo o ważną rzecz chodzi­

ło : wypłacenie reszty obiecanego od Huma- naja żołd u, który im też zupełnie według umowy magnat ten w Krośnie w yliczył 3 5 ).

35) D ę b o łę c k i ro z d . IV . s tr . 35, 36. A by s k ła d w o js k a L i- s o w c z y k ó w b liż e j p o z n a ć , n ie z a w a d z i tu p o d o b n a p r z y to c z y ć n ie k tó re ich im iona, k tó re z n a la z łe m w cie­

k a w y m w s p ó łc z e s n y m rę k o p ism ie , u d z ie lo n y m mi g r z e ­ c z n o śc ią w ła ś c ic ie la p a n a A dam a K ło d z iń sk ie g o , d y r e k ­ to r a z a k ła d u n a u k o w e g o im. O sso liń sk ich w e L w o w ie . B liż sz e o ty m ręk o p ism ie s z c z e g ó ły n a sto so w n ie jsz y m m iejscu u d z ie lę , tu do L is o w c z y k ó w p o w ra c a m . H y li m ię d z y nim i w te n c z a s : J ę d r z e j o w s k i , c h ło p sk i s y n z S o k o ło w a pod L w o w e m , k tó r y potem s w a w o ln ą w a - d z a ł k u p ę ( s tr . 234 tego rę k o p .) dw óch K o w a lk o w s k ic h m iejsk ich S3rn ó w z P iń c z o w a , k tó r z y idąc do L is o w ­ c z y k ó w po k o n iu m ie li, a potem obiiie z d o b y c z e p u ­ b lic z n ie s p r z e d a w a l i , ( s tr . 297). J a n K r a u s z e w s k i s y n p rz e m y sk ie g o s z e w c a ( s tr . 305). M s z a łs k i s y n c h ło p ­ s k i, co p ó ź n ie j R o tm istrz e m je d n e j L is o w sk ie j z o s t a ł c h o rą g w i, ( s t r . 401). M u c h o w ie d z k i co do nich z u k r a ­ d z io n y m od p a n a sw e g o k oniem i 1000 z ło ty c h u je c h a ł, O lechotrski co w r ó c iw s z y się z nim i z W ę g ie r , je d n e ­ go z nich, k tó r y w ie le k o śc ieln eg o s r e b ra m iał p r z y

9*

( 68 )

Kiedy z tamtej strony Karpat Bethlen Gabor jeszcze nie ochłonąwszy z przestra­

chu , a pilne na Polaków mając baczenie, z wojskiem w pomoc Ragoczemu i półno­

cnym Węgrom pospieszał, i nie odetchnął aż w Koszycach się oba czy ł: Zwyciężcy j e ­ go zastępów własną swą trapili ojczyznę, Łatwo sobie w yobrazić, jakim ciężarem by­

ło dla krakowskiego Podgórza i brzegów W isły dziesięcio-lysięczne mnóstwo, złożone po większej części z ludzi nauczonych u- trzymywać się ze zdobyczy, i ju ż od lat

sobie, a clo o jc a je g o s o łty s a po d ro d z e n a n o cleg w s tą ­ p ił, w n o c y z a b iw s z y , w s z y s tk o sobie p r z y w ł a s z c z y ł ( s tr . 429). P a s z k o w s k i o k tó ry m sam i JL iso w czy cy po­

w ia d a li, ż e w ie lk im b y ł łu p ie ż c ą , lubo ty lk o z a woźni-*

cę do nich b y ł p r z y s t a ł (s ir. 401). P o p ła w s k i s y n kii-*

s n ie rz a , k ilk a la t c z a s u w I /ts o w c z y k ó w to w a r z y s tw ie liie tra c ą c y , m oc g r o s z a n a z b ie r a ł, i p ó ź n ie j sam o ja k o ro tm is trz s w a w o ln e j p r z e w o d n ic z y ł k u p ie ( s tr . 495).

J ę d rz e j R o k o to w s k i, m iejsk i s y n e k z K r o s n a , u b o g a­

c iw s z y się j u ż u K o n fe d e ra tó w M o s k ie w s k ic h , p r z y ­ s t a ł do L is o w c z y k ó w en a n ia te u r , i ja k o g łęb o k i

z n a w c a w tym ż y c ia sposobie , s ł u ż y ł n a k ilk a k oni pod S tro jn o w sk ie g o c h o rą g w ią ( s tr . 550). J a k iś Mo­

sk a l , co się S ta r z e iis k iy i p r z e z w a ł , i j u ż od r. 1612 w ie rn ie się ich t r z y m a ł ( s tr . 637). T w o r z y a ń s k i co 0(\

o jc a z a c iu rę L is o w c z y k o m d a n y , ty le n a b r a ł , że pan tem ja k o t o w a r z y s z n a k ilk a k o n i z nim i w o jo w a ł ( s t r . 749). — W s z y s tk ic h takich n ie w y lic z ę i nie w a r to . L e c z b y ła m ię d z y nim i i s z la c h ta i nie małQ lu d z i, k tó r z y w o je n n ą w ie d z e n i ochotą n ie z d o b y c z y lecz s ł a w y s z u k a li. Z ty c h nie w ie lu je d n a k w id a ć ja k ic h tam miano łu p ie ż c ó w , i w ie le n a r a b o w a li, k ie d y ciury*

c h to ^ c y o b o z o w ij ta k z n a c z n e u n o sili z d o b y c z e .

( 69 )

tylu do niej przyzwyczajonych, którzy czy w rnassie, czy pojedynczo ze słu gam i, ciu­

rami i końmi żyć m usieli, a do złego ż y ­ cia nie naw ykli! Niepospolite łupy z W ę­

gier naw iózłszy, dostawszy prócz tego żołd umówiony, bogaci w pieniądze z bronią w r ę k u , po większej części m łodzi, zuchwali, rozpustni, zarozumiali, zepsuci zbytkami a upojeni zw ycięztw ein, w kraju, gdzie regu­

larne wojsko nie istniało, mogli robić i ro­

bili co im się podobało, a swawola dzi­

siejsza i jutrzejsza była tylko skutkiem i dalszym ciągiem wczorajszej. yPadli, mówi rPrakowski w swych rocznikach (Rek. T.

>-230 f. 229) jak szarańcza, a mieli takie uzołądki strawne, iż cokolwiek w komorach,

>'Szpi/,arniach, gumnach zastali, jak miotłą 5>wyiniótł, a było wojska tych koni 4 albo

>'5000 i z Ciurami. . . . Ry byli w Polsce

»tak przykremi niebyli w z/oto oprawienia rgodniby byli.« Taki jest smutny płód długo­

letnich wojen, a szczególnie domowych za­

burzeń! — N ie tylko Polska, widziały go i inne kraje. Któż nie przypomni sobie z dziejów opłakanego stanu Francyi w czter­

nastym w iek u , kiedy Anglicy pojmawszy pod Poitiers Króla Jana 11. rozpostarli po tej nieszczęsnej krainie swą potęgę ? W ła­

tach 1350 do 4360 utw orzyły się z wojsk krajowych i zagranicznych którym nie miano

( 70 )

zkąd żołdu w ypłacić, a które się rozpr/.ę- g ly i wodzów obrały, sławne one wielkie tow arzystw a (Graniles Coinpagnies) ( M ulun- cIrins) i trapiły Francyą, najeżdżając, łupiąc rabując, wzniecając p o żo g i, i broń krwią niewinną farbując. Nastali znowu po nich owi nie mniej straszni llo u tie rs i T a rd - V enus, który swawolą tamtych ponow ili, a taką mieli potęgę (szczególnie gdy po za­

wartym w Bretigny z Anglikami pokoju w ie ­ le zwiniętych chorągwi do nich się przyłą­

czyło) że w roku 1361 księcia Jakuba de Bourbon pod Brignais na głow ę p orazili, a ten potem wraz z synem z ran poniesionych życie zakończył. — U nas ju ż od pierw­

szych wojen w Moskwie 1607 do 1 6 1 8 , a dopieroż później po klęsce cecorskiej i woj­

nie Chocimskiej w latach 1620 i 1621 siła takich wałęsało się po kraju lu d zi, których pospolicie sw aw oli/oni kupam i tak w poto­

cznej mowie jak i w prawodawczym stylu nazywano, do których rozpusty teraz i już od r. 1619 Lisowczycy się przyłączyli. D z i­

w i m n ie, że nasi dziejopisarze o tej naj­

w iększej ówczesnej pladze mało coś i tylko jakby nawiasem wspomnieli. Najeżone są przecież k sięgi praw powtarzanemi na nich ustawami. Konstytucyą z r. 1609 wspomnie­

liśm y ju ż w pierwszym rozdziale. Nastąpiła druga na sejmie 0 . listopada 1611 pod

ty-(

71

)

tulem O lu dziach n i posiadłych co szkody czynią,& 36) i inna pod tytułem » Obostrze­

nie p raw a na sw aw olniki« 3 7 ). Sejm IV . lutego 16 1 3 potwierdzi! konstytucyą pod tytułem : » 0 ludziach swawolnych 3 8 ) u- stawę z r. 1 6 0 9 , a konstytucyą pod tytu­

łem : » O sw yw oli pogranicznej od W ołoch i W egier« 39) skarcił takiego rzędu rozpustę.

D rugi sejm te go i roku 1 6 1 3 w G rudniu rozpoczęty miał szczególnie na oku ukrain- ne wybryczki i tamecznych swawolnihów pod tytułem : » 0 kozakach i lu dziach sw a­

wolnych 4 0). W szystkiem i temi ustawami