R O C Z N IK I N A U K S P O Ł E C Z N Y C H T o m X II, z e s z y t 1 — 1984
KS. ZENON PN IEW SK I
PERSON ALIZM SPO ŁECZNO -ETYCZNY JA K O ADEKW ATNA TEORIA PRYW ATN OŚCI
W STĘP
Zadaniem teoretyków życia społecznego jest popraw ne określenie m iejsca człowieka jako jed no stk i w rela cji do całego społeczeństw a. Z jednej stro n y bowiem stw ierd zają anonim owość i zagubienie się jed nostki w społeczeństwie, co w yraża się w p o p u larn y m pow iedzeniu, że człowiek, zwłaszcza w spółczesny, sta ł się „sam otną w y sp ą”. Z drugiej zaś stro n y zauw ażają, że razem ze w zrostem socjalizacji zagęściły się relacje in terp erso n aln e pow odujące podporządkow anie jedn ostki społe czeństwu. Człowiek jest u w ik łan y w te relacje. Zagraża m u także system rozbudow anych in sty tu cji społecznych; in sty tu c ji praw a, sądow nictw a, wojska, szkoły, szpitali, różnorodnych system ów ubezpieczeniow ych. T ak że technika, jej gw ałtow ny rozwój i osiągnięcia, sta ją się zagrożeniem dla indyw idualnego człowieka.
W związku z tym jaw i się tu problem praw idłow ego etycznie u sy tuow ania człowieka w jego relacji do społeczeństw a i społeczeństw a do
jednostki. W yraża się on w p y taniu, jakie jest pole wolności człow ieka w życiu społecznym? Chodzi o zakres tego pola, k tó re g w a ra n tu je jed n o st ce możliwość egzekw ow ania swoich p raw — p raw człowieka, o obszar pozw alający człowiekowi podejm ow ać ludzkie, a więc wolne, decyzje oraz realizować swoje praw a i w olne decyzje. J e st to rów nocześnie obszar ży cia jednostki, jej u p raw n ień i obowiązków, pole jej relacji do siebie, do rodziny i do społeczeństwa. Obszar, którego autonom ia w inna być respektow ana przez społeczeństwo, a k tó ry najogólniej m ożna nazw ać pryw atnością.
A ktualność p roblem atyki p ryw atności spowodow ała, że w o statnich latach ukazało się sporo publikacji pośw ięconych zagadnieniu p ry w a t ności. P u b lik acje teoretyczne zajm ujące się ty m problem em są licz niejsze na zachodzie Europy i w S tanach Zjednoczonych A m eryki, a n i żeli w k raja ch socjalistycznych. U jm u je się w n ich pryw atn ość bądź w duchu zbyt indyw idualistycznym , bądź w duchu kolekty w istyczn o-to- talitarn y m . Je d n ak te teorie społeczno-etyczne nie tłum aczą w sposób
zadow alający tego, co m ówi nam doświadczenie m oralne pryw atności. W ydaje się więc, że stw ierdzony w dośw iadczeniu m oralnym fa k t p ry w atności może otrzym ać pełne uspraw iedliw ienie w ram ach teorii perso nalizm u społeczno-etycznego, jaką głosi katolicka n auk a społeczna.
I. PRYW ATNOŚĆ
JA K O R O D ZA J W OLNOŚCI I ODPOW IEDZIALNOŚCI
Człowiek posiada niezw ykłą godność, staw iającą go n a piedestale w śród w szystkich bytów stw orzonych. Z tej niezw ykłej godności czło w ieka w y n ika jego praw o do wolności, w ty m praw o do pryw atności, k tó ra jest sw oistym rodzajem wolności. P ry w atność jako form a wolności jest ontycznym , koniecznym w ym iarem człowieka i tym sam ym niezby w aln y m p raw em jego n a tu ry osobowej. Skoro bowiem „wolność praw dzi w a to w yniosły znak obrazu Bożego w człow ieku” (KDK 17), to także p ryw atność stanow i znak obrazu Bożego w człow ieku i jako tak a staje się w artością i pow innością m oralną. Skoro człowiek jest człowiekiem w tak ie j m ierze, w jak iej jest w olny, to m ożna powiedzieć, że człowiek w tak iej m ierze jest sobą, w jak iej m a gw arancję przestrzegania praw a do pry w atno ści i z niego k o r z y s ta 1. P ry w atność jest źródłem rozw oju osobowości człow ieka i dlatego jest też w aru n k iem ludzkiego bytow ania oraz g w aran cją godnego życia. N atom iast zniesienie pryw atności lub zbyt m ały jej zakres pow oduje „odczłowieczenie” człowieka. Pryw atność zatem posiada nie tylko asp ekt ontyczno-personalny, lecz także aspekt etyczno-pow innościow y, bez k tó ry ch człowiek nie może w pełni stanowić osoby ludzkiej i prow adzić życia godnego człowieka.
P o d k reślam y jeszcze raz: jeśli wolność osoby ludzkiej w ynika bez pośrednio z jej rozum ności, dzięki k tó re j człowiek rozporządza m ożli wością w olnego w y b oru i przez to k ieru je swoim postępow aniem tak, że isto ta osobowości pokryw a się z istotą w o ln o śc i2, to m ożna powiedzieć, że istotę osobowości człow ieka w sp ó łk o n sty tu u je jakoś pryw atność, która pozw ala człow iekowi prow adzić życie godne podm iotu osobowego. Osoba w pełni może się zrealizow ać dopiero przez urzeczyw istnienie swojego praw a do pryw atności, co zakłada św iadom e zdanie sobie spraw y z tego, ja k cenną w arto ścią jest pryw atność. Dzięki niej człowiek jest zdolny przeżyw ać sw oje życie w pełni wolności autonom ii. Pozbaw iony zaś od pow iedniego zakresu pryw atności nie jest w stanie osiągnąć wolności końcow ej, co w yrządza krzyw dę zarów no poszczególnym osobom ludzkim,
1 P or. W. L. W e i n s t e i n , T h e Private and, the free: A Conceptual Inquiry. W: Privacy. Red. J. R. P en n o ck i J. W. Chapm an. New Y ork 1971 s. 28-30; H. G r o s s , Priv acy and A u to n o m y . W: Priv acy s. 177-180.
jak i całym społecznościom przez uzależnienie od różnych form koniecz ności 3 i sprow adzenie do roli „przed m io tu ”. Zatem ograniczenie p raw a do pryw atności sprzeciw ia się godności osoby ludzkiej. Z agw arantow anie natom iast człowiekowi praw a do p ryw atności i jego realizacja pozwala bardziej być osobą i postępow ać zgodnie z osobową godnością. W tym więc duchu należy rozum ieć p ryw atność jako k o n k retn ą form ę wolności stanow iącą o osobowości człowieka.
P ryw atność jako wolność w swej istocie jest tym sposobem ducho wego istnienia i działania człowieka, k tó ry pozw ala m u ukieru nk ow ać się do najw yższych w artości praw d y i dobra zdolnych go dopełnić i udo skonalić. Praw o do p ryw atności w y raża to n ależne człowiekowi odnie sienie do praw dy i dobra jako do celu jego dążenia 4. Osoba ludzka, św ia doma swego praw a do pryw atności, rozum ie sw oją wolność jako zdolność w yboru dobra i kierow ania się w sw ych dążeniach do w artości przyczy niających się do jej dopełnienia. D latego też w ybór dobra m niejszego, a zwłaszcza w ybór zła ujm ow anego pozornie jako dobro, nigdy nie jest realizacją praw a do pryw atności, lecz jego nadużyciem 5.
P o stulat wolności, k tó ry jest realizow any w w yborze dobra i zw iąza ne z nim praw o do pryw atności, podkreśla nau k a Soboru W atykańskiego II, gdy mówi: „Człowiek jed n ak może zw racać się do dobra tylko w sposób w olny [...] W olność praw dziw ą zdobyw a człowiek, gdy uw aln iając się od w szelkiej niew oli nam iętności, dąży do swego celu drogą wolnego w yboru oraz zapew nia sobie skutecznie i pilnie odpow iednie pom oce” (KDK n r 17). Taka pełna wolność um ożliw ia zdobycie m oralnej dosko nałości. Analogicznie niezbędna jest tu pryw atność dlatego, że przyczynia się do zdobycia tej m oralnej do sk o n ało ści6. P raw o do pryw atn ości jest przecież praw em pom agającym w dużej m ierze w zrealizow aniu tego ideału etycznego, we w łaściw ym rozw oju poszczególnej jed no stki lud z kiej. Ograniczenie zaś tego praw a nie pozw ala na w łaściw y rozw ój czło wieka, czyniąc życie ludzkie jakąś w eg etacją p rzy sług ującą św iatu zw ie
3 Człowiek jest osobą, to znaczy bytem sam ośw iadom ym , zdolnym do k ie ro w a nia sw oim życiem, do tw orzenia siebie co w y raża się w jego zdolności sam opozna- nia i sam oposiadania. Je st kim ś, kto żyjąc w śród bytów n a tu ry i innych osób lu d z kich, dośw iadcza w ielorakich pow inności, a nie p rzym usu i sam d ec y d u je o pojęciu lub zaniechaniu czynu, o k tó ry apelow ała powinność.
4 Por. Cz. B a r t n i k , Wolność w yzw olona. „C ollectanea T heologica” 50:1980 f. 4 s. 30-31.
5 Por. J. M a j k a , E ty k a życia gospodarczego. W arszaw a 1980 s. 31-32.
6 Por. S. R o s i k , Ety czne poszukiw ania współczesnego człowieka: W: Chrześ cijańska wizja człowieka. P oznań 1977 s. 216; C. J. P i n t o d e O l i v e i r a , Prawo do pra w d y i ko m u n ik a cji społecznej. A u to n o m ia osoby i nienaruszalność życia p r y watnego (privacy). W: P e r s p e k ty w y i p roble m y teologii moralnej. W arszaw a 1982 s. 279.
rząt, ale nie osobie ludzkiej, k tó ra przecież dostrzega w sobie powinność osobowego ro z w o ju 7. P ry w atn o ść bowiem w łaściw ie rozum iana polega n a zdolności kierow ania się w sw ych dążeniach do w artości m ających się przyczynić do dopełnienia każdego człowieka, do jego doskonalenia osobowego. P raw o do pryw atn o ści jest więc upraw nieniem do tego, aby osoba ludzka nie podlegała ograniczeniu w jej autonom ii, to znaczy też
w jej doskonaleniu osobowym.
P ry w atn o ść jed n ak jako wolność do czegoś może być bliżej określona dopiero przez określenie wolności do czegoś, jako wolności do praw dy i dobra 8. Skoro najogólniej p rzedm iotem praw a do wolności pozostają zawsze dw ie najw yższe w artości: praw da i dobro, to praw o osoby ludz kiej do p ry w atności w pierw szym i w drugim sensie polega z jednej stro n y n a u p raw n ien iu nieużycia w sto sunku do niej przym usu, który by zm ierzał do tego, ażeby n arzucić jej jak ąś praw dę lub też jakieś dobro i zm usić do działania, k tó re byłoby sprzeczne z jej przekonaniem . W ty m sensie n iety k a ln a p ryw atność człowieka jest absolutna, ponieważ je st rów now ażna z jego w olnością w znaczeniu ontologicznym 9.
D latego łam aniem pry w atno ści poprzez n arzu canie człowiekowi siłą ja k ie jś p raw d y lub jakiegoś dobra byłoby zm uszanie osoby ludzkiej do p rzy jęcia za p raw dę tego, co uw aża ona za iałsz, lub dążenia do tego, co uw aża za złe. B yłoby to zniew ażeniem jej godności ludzkiej, czymś a n ty g o d n o śc io w y m 10. Ale z dru g iej stro n y praw o osoby ludzkiej do p ryw atn ości nie jest, ja k tw ierdzą n iektó rzy filozofowie, zagubieniem się człow ieka jako isto ty „skazanej na w olność”, lecz up raw nieniem i zo bow iązaniem do ciągłego odnajd y w an ia się i dopełniania swej n a tu ry oso bowej o tw a rte j k u N ajw yższej P raw d zie i P e łn i Dobra.
T ran scen d en cja osoby, jak a p rzejaw ia się w realizacji praw a do p ry w atności, nie je st tylko sam ozależnością, zależnością od w łasnego „ ja ”. W chodzi w n ią rów nocześnie m om ent zależności od praw dy. J e st to tak isto tn y m om ent, iż ostatecznie k sz ta łtu je praw o do pryw atności. Reali zuje się ona bow iem przez podporządkow anie się praw dzie. Ta zależność od p raw d y ok reśla zarów no granice w łaściw ej osobie ludzkiej autonom ii, ja k i w łaściw y zakres pola pryw atności. Osobie ludzkiej przysługuje p ra wo do p ry w atno ści nie jako czysta arb itralność i niezależność, ale jako
7 Por. S. J. B o n n , P riracy, Freedom, and Respects ¡or Persans. W: Privacy s. 6-7.
8 Por. J. M a j k a , Chrześcijańska koncepcja wolności i prawo do wolności. „Z n a k ” 19:1967 s. 293-294.
9 Por. J. C o u r t n e y M u r r a y , La Déclaration sur la liberté religieuse. „N ouvelle R evue T héologique” 88:1966 s. 47.
10 P or. A. S z o s t e k , Pozycja osoby w s tr u k tu rz e moralności. „Roczniki F ilo zoficzne” 24:1976 z. 2 s. 52-55.
samozależność, k tó ra jest sam ozależnością od praw dy. P ry w atn o ść czło w ieka zakłada praw dę i służy praw dzie. Ta zależność pryw atno ści od praw dy k o n sty tu u je osobę w jej transcen den cji: tran scen d en cja p ry w a t ności zaś przechodzi w transcen d encję m oralności. Spełnianie p raw a do pryw atności w praw dziw ości — czyli korzystan ie z w olności n a zasadzie relacji do p raw dy jest rów noznaczne ze spełnianiem się osoby n . W p rze ciw nym razie pryw atność jest nadużyciem praw a do w olności i powo duje nie tylko niespelnianie się osoby, ale przyczynia się do jej d e g ra dacji, czyli przenosi osobę ludzką z płaszczyzny podm iotow ej n a płasz czyznę przedm iotow ą.
Podobnie wolność osoby ludzkiej nie oznacza niezależności od p raw d y bycia istotą społeczną, to jest od społeczeństw a. Osoba jest b y tem w ol nym i posiada praw o do pryw atności, ale w ram ach życia społecznego. Człowiek swojego praw a do pryw atności używ a dobrze wówczas, k ied y na n a tu ra ln y m podłożu sw ojej skłonności do życia społecznego rozw ija realne cnoty społeczne 12. Osoba ludzka nic jest „sam otną w y sp ą ” , lecz bytem społecznym , m ającym z tego ty tu łu powinność ubogacania dobra społeczności, w k tó re j żyje i działa.
P ryw atność zatem nie jest praw em absolutnym . P raw o do pryw atności w pew nym sensie podlega porządkow i publicznem u 13. Nie oznacza to je d nak, że porządek publiczny pan u je n a d ta k rozum ianym praw em do p ry watności. Przeciw nie, poniew aż ta k rozum iana pry w atno ść w y n ik a z o- gólnej powinności dążenia do p raw d y i dobra, odnoszącej się do każdej osoby ludzkiej i będącej w cześniejszą do każdego p orządk u publicznego, dlatego też w tó rn y porządek publiczny w inien służyć p ry w atno ści czło wieka, pozostając w stosunku podporządkow anym do jego praw a do pryw atności. Bowiem człowiek, będący b y tem społecznym , żyjącym w określonej społeczności pozostaje zawsze osobą ludzką. To zaś dom aga się, aby społeczeństw o zapew niło i respektow ało praw o tej osoby lu dz kiej do pryw atności. G dy społeczność chce określać i o kreśla całe życie człowieka, człowiek szybko sta je się niedorozw inięty, n iedo jrzały , n ie praw dziw y i niepełny 14. Jego życie osobiste zam iera. G dy życie osoby ludzkiej staje się tylko i w yłącznie życiem publicznym , wówczas n iejako autom atycznie cały s te r życia ludzkiego p rz e jm u ją rozm aite w ładze. Ujednolicenie i unorm ow anie w szelkich form życia ludzkiego w ygasza
11 Por. K. W o j t y ł a , Os ob.i i czyn. K ra k ó w 1969 s. 183.
12 Por. t e n ż e , K a m ie ń w ę gie lny e t y k i społecznej. W: A b y C hrystus się nami posługiwał. K rak ó w 1979 s. 171.
13 Por. C o u r t n e y M u r r a y , jw. s. 48.
11 Por. R. G u a r d i n i, Koniec czasów n ow ożytny ch. Ś w ia t i osoba. Wolność, laska, los. — K ra k ó w 1969 s. 251.
ludzk ą inicjatyw ę. Człowiek w ted y bardzo szybko zapom ina co znaczy polegać na sobie sam ym , sta je się cząstką składow ą jakiegoś superm e- chanizm u.
W zw iązku z ty m m ożem y po-*/iedzieć, że praw o do pryw atności je s t cenną w arto ścią osoby ludzkiej żyjącej w społeczeństwie. W łaśnie to praw o pow oduje w dużej m ierze, że człowiek sta je się samodzielny, sta je się po p ro stu osobą. P raw o do p ryw atności um ożliw ia człowiekowi odnalezienie sam ego siebie, poniew aż u człowieka to ludzkie ,,ja” nie je s t skończone i gotowe ja k u z w ie rz ą t15. Osoba ludzka m usi nieustan nie i ciągle n a nowo sam a się o sobie przekonyw ać, sam a ze sobą się zm a gać, sam a siebie stw arzać. Wówczas pryw atność, k tó rą czasem m ylnie p o jm u je się jako żądanie autonom ii przeciw staw nej wolności drugiego człow ieka, rozw ija się n a głębszym poziomie życia ludzkiego, jako za angażow anie w tw orzenie ak ty w n ej i głębokiej so lid a rn o śc i16.
Człowiek zatem m a praw o do pryw atności, czyli do wolności czynu, k tó ry sp ełniając, osoba lu dzk a spełnia zarazem siebie. Sens tego praw a, czyli tej wolności, tk w i w p rzeko n an iu o w artości personalistycznej czynu ludzkiego. Na gruncie tej w artości i ze w zględu na n ią człowiekowi p rzy słu g u je całkow ita wolność działania w sferze pryw atności, k tó ra ze w zględu na sw oją w artość p ersonalistyczną w a ru n k u je porządek etyczny i rów nocześnie zasadniczo o nim stanow i. Zatem praw o do pryw atności je st w łaściw ie realizow ane tylko wówczas, gdy uw zględnia porządek etyczny. W inn y m przy p ad k u realizacja p ryw atności będzie jakim ś n ad użyciem praw a.
Osoba jed n a k realizu je sw oje praw o do pryw atności ak tam i w yboru w sposób niedoskonały, gdyż podlega ona licznym ograniczeniom . Dzieje się to zasadniczo z dw óch przyczyn: po pierw sze nie m am y bezpośred niego oglądu celu oraz po drugie p ryw atność nasza jest „usy tu ow ana”, to znaczy, że tak , jak wolność osoby ludzkiej, nie jest ona absolutna, lecz u w aru n k o w a n a psychologicznie, historycznie i społecznie. Teologicz nie m ów iąc, pry w atn o ść jest u w aru n k o w an a położeniem człowieka po grzechu pierw orodnym , k tó ry spowodow ał ograniczenie wolności ludzkiej, p ojętej jako zdolność dążenia do p raw d y i dobra. W zw iązku z tym dom aganie się p raw a do pry w atn ości jako praw a niczym nie ograniczo nego, co jest po stu latem indyw idualizm u, jest sprzeczne z w łaściw ym rozum ieniem w olności osoby ludzkiej i zagraża wolności innych osób 17.
ls P or. K. W o j t y ł a , Miłość i odpowiedzialność. Wyd. III, L ublin 1982 s. 24-25. 16 Por. J. M a j k a , Solidarność i współodpowiedzialność. „A teneum K ap łań sk ie” 74:1970 z. 2 s. 242-243.
K iedy mówi się o ograniczeniu pryw atności, to najczęściej w skazuje się na to, że ograniczeniem naszej p ryw atności jest praw o do pry w atno ści drugiego człowieka. Tym czasem praw o do p ry w atności drugiego czło w ieka nie tylko nie ogranicza naszej wolności, ale co może w ydać się paradoksalne w spiera ją, a n aw et w a ru n k u je i u jaw nia. D opiero w tedy, gdy wszyscy ludzie są w olni, m y m ożem y być tak im i n a p r a w d ę 18 A więc, gdy w szystkim osobom zapew ni się w łaściw y zakres pola p ry watności, dopiero w tedy człowiek będzie rzeczyw iście wolny.
To, że n iek tó rzy ludzie n ad u ży w ają p raw a do pryw atności, nie św iad czy o tym , że należy się go w yrzec 19. Człowiek nadużyw a w ielu swoich praw , ale z zasady nie żąda się ich likw idacji. D latego też, żądania zbytniego ograniczania praw a do pryw atności, będące p o stu la te m różnego ty p u kolektyw izm ów , są niczym nie uzasadnione.
Wielkość i w yróżnienie człowieka polega n a jego godności jako pod m iotu etycznego. Osoba ludzka jako podm iot etyczny jest odpow iedzial na za swoje c z y n y 20. J e st przeto rów nież odpow iedzialna w k o rzy sta niu i w realizacji swojego praw a do pryw atności. O dpow iedzialność ozna cza tu tak ą właściwość podm iotu, m ocą której dobro lu b zło zaw arte w treści spełnionego przezeń czynu sta je się cząstką składow ą m o raln ej treści jego osobowości, w sk u tek czego ponosi on zw iązane z czynem konsekw encje m oralne.
Człowiek posiadający praw o do pryw atności pow inien z tego p raw a korzystać w sposób odpowiedzialny. D latego p róby pozbaw iania osoby ludzkiej praw a do pryw atności lub jego naruszenie, chcą ją niejako „uw olnić” od odpowiedzialności za określone czyny, co je st rów noznaczne z przeniesieniem osoby ludzkiej z płaszczyzny podm iotow ej n a płaszczyz nę przedm iotow ą 2). To byłoby sprzeczne z godnością p rzy słu g u jącą każ dem u człow iekow i22. Pozbaw ianie osoby ludzkiej pryw atn ości — w zn a czeniu pozbaw iania człow ieka odpow iedzialności za czyny zw iązane z re alizacją praw a do pryw atności — prow adzi do swoistego, m oralnego „okaleczenia” danej jednostki. To w łaśnie w odpow iedzialności m o raln ej
U niversity Law R eview ” 4:1967 s. 307-309; J. S. S i 1 b e r, M asks and Fig Leaves. W: Privacy s. 242-244.
18 Por. M a j k a , jw. s. 292.
19 Por. E. v a n d e n H a a g , On Privacy. W: Priv acy s. 155-157; E. S h i 1 s, Privacy: Its Conctitution and Vicissitudes. „Law an d C o ntem porary P ro b le m s” 31:1966 s. 302-308.
20 Por. K. W o j t y ł a , Osoba i c z y n s. 176-181; J. B a j d a , Doczesne zadania człowieka a nadzieja chrześcijańska. „A teneum K a p ła ń sk ie ” 81:1973 z. 1 s. 81; M. G o g a c z, Odpowiedzialność osobowa i wspólnotowa. „C ollectanea T heologica” 42:1972 f. 4 s. 42-49.
21 Por. W o j t y ł a , jw. s. 178-179. 22 Por. B e n n , jw. s. 5-6.
człow ieka za w łasne działanie k ry je się ra c ja jego w ie lk o śc i23. Ona jest m u dana i zadana. Skoro człow iek jest autonom icznym i odpowiedzial n y m podm iotem w łasnego działania, to na tej drodze w inien doskonalić sw oją osobowość. U dział w odpowiedzialności jest podstaw ow ym w ym o giem n a tu r y ludzk iej, określonym sposobem realizow ania jego wolności i drogą jego rozw oju. K orzystanie z p raw a do pryw atności w duchu od pow iedzialności przyczyn ia się do doskonalenia osobowości człowieka i do jego w łaściw ego rozw oju. P ry w atn o ść zatem in terp reto w an a n a gruncie założeń personalizm u społeczno-etycznego zapew nia i zabezpiecza czło w iekow i praw o i obow iązek szukania dobra w św ietle praw d y i tym sam ym działanie z poczuciem odpow iedzialności24.
Osoba ludzka, ja k już pow iedzieliśm y, jest odpow iedzialna za swoje czyny, za czyny zw iązane z realizacją praw a do pryw atności. J e s t za to odpow iedzialna, poniew aż posiada zdolność odpow iadania w olą na w a r tości 2S, Zdolność ta zakłada praw dziw ość, czyli relację do praw dy, z któ- r e j w y n ik a pow inność jako moc n o rm aty w n a praw dy. Odpowiedzialność z aw iera zarazem w sobie coś z powinnościowego odniesienia do w artości. Człowiek zatem nie może rezygnow ać z pryw atności, k tó ra sam a w sobie jest w artością. P ow inien ją zaafirm ow ać. Nie może z niej rezygnow ać lu b uw olnić się od k o rzystan ia z praw a do pryw atności. B yłoby to swo istą „ucieczką” przed o d p ow iedzialnością26. To zaś byłoby zachow aniem antyosobow ym i antygodnościow ym człowieka, skoro jego godność i w iel kość tk w i w tym , że jest on podm iotem etycznym i odpowiedzialnym .
O dpow iedzialność człow ieka jako osoby za realizację swojego praw a do p ry w atności jest zawsze odpow iedzialnością „przed k im ś”. Ta odpo w iedzialność „przed k im ś” w pierw szym rzędzie n ab iera znaczenia reli gijn ej odpow iedzialności przed Stw órcą. O w ym „kim ś”, przed którym człow iek jest i czuje się odpow iedzialny, jest rów nież w łasne jego „ja”. O dpow iedzialność „przed k im ś” jako sam o-odpow iedzialność zdaje się odpow iadać w łaściw ej człow iekowi sam ozależności i sam ostanow ieniu, w czym p rzejaw ia się i urzeczy w istn ia jego wolność jako osoby ludzkiej. W reszcie praw o do pryw atn o ści rozum iane w duchu personalizm u spo łeczno-etycznego rodzi nie ty lk o osobistą odpowiedzialność za jego rea li
23 P or. W. P i w o w a r s k i , Zasada pomocniczości w życiu Kościoła. „Collecta- n ea T heologica” 41:1971 f. 4 s. 10.
24 Por. tam że s. 11.
25 Tylko św iadom e i w olne d ziałanie u ja w n ia au ten ty czn e sam ostanow ienie czło w ieka i je st p o d staw ą do odpow iedzialności za poszczególne czyny, za stw orzenie siebie, za całe sw oje życie, za rea liza cję p ra w a pryw atności.
26 P ozb aw ian ie osoby lu d z k iej p ra w a do pryw atności, czy „un ik ” przed tym p raw em , „p o z b aw ia ją” człow ieka odpow iedzialności za czyny, p rzy n a jm n ie j chcą z te j odpow iedzialności zwolnić. J e s t to je d n a k jakim ś m oralnym „okaleczeniem ”, p ró b ą uprzed m io to w ien ia człow ieka.
zację, lecz także spraw ia, że człowiek ponosi w spółodpow iedzialność „wobec drugiego” 27. Można tu powiedzieć, że praw o osoby ludzkiej do pryw atności zakłada tę w spółodpow iedzialność za innych i poprzez jego realizację przyczynia się do w zro stu poczucia w spółodpow iedzialności za sferę pryw atności każdego człowieka.
II. PRYW ATNOŚĆ JA K O N IEZRZEK A LN E I POW SZECH NIE W AŻNE PRAW O OSOBOW E
W yjaśnianie pryw atności jako fa k tu m oralnego odw ołuje się do czło w ieka jako osoby ze w szystkim i jej w sp ó łk o n sty tu u jący m i w łaściw ościa m i i zdolnościami, tak im i jak wolność i odpowiedzialność, k tó re w y zn a czają jego w artość osobową. Ta w artość człow ieka, zw ana godnością oso bową, jest źródłem i ra c ją u p raw n ie ń człowieka. S tą d w y jaśn ien ie p ry w atności m usi także uw zględnić jej asp ek t roszczeniow y. P ry w a tn o ść jest praw em człowieka, jest pew ną należnością, k tó ra dom aga się powinności. To praw o człowieka do pryw atności jest niezrzekalne, ja k n iezrzekaln a jest jego godność osobowa. N ależy to stw ierdzić w berw tem u, że fak ty c z nie ludzie z różnych względów dobrow olnie rez y g n u ją ze sw ojego praw a do pryw atności. J a k w łasna godność osobowa ta k i pryw atn ość jest pod- m iotowi-osobie ludzkiej m oralnie zadana do uszanow ania 2S. Człowiek jest także pod ty m w zględem sam dla siebie term in u s ad quem pow inności m oralnej, jest m oralnie zobow iązany do św iadczeń n a rzecz siebie. Tym bardziej, że im ktoś jest bliższy, im lepiej się go zna, ty m w iększą od czuwa się zań odpowiedzialność, w łaśnie z ty tu łu w iększej m ożliwości działania. Tą najbliższą osobą jest sam podm iot działający. Pow inność m oralna fu n g u je zazwyczaj w obrębie b y to w an ia z in n y m i osobami lud z kimi, ale zawsze zachodzi w działaniu m o raln y m konieczność u znan ia godności swojej osoby. Czyn m oralnie godziw y to czyn godny człow ieka — jego spraw cy. W ty m sensie pryw atn ość jako praw o i obowiązek osoby ludzkiej zachow uje c h a ra k te r relacji in terp erso n aln ej, w yrażonej w form ule „ ja ” — „ ja ” 29. D latego też pozbaw ianie siebie praw a do p ry w atności, zrzekanie się go, niedocenianie go jest szczególnym p rzy p a d kiem niegodziwego poniżania osoby przez n ią sam ą. P ra w a do p ry w a t ności nie może człowiek się zrzec bez w y rzek an ia się siebie. T ym b a r dziej ktoś in n y nie może naruszyć p ryw atności bez zniew ażania godności osobowej. Im bardziej n atarczyw e i b ru ta ln e są p róby poniżania jak iejś
27 Por. M a j k a , Solidarność i współodpowiedzialność s. 242-244.
28 Por. T. S t y c z e ń , E ty k a niezależna? L u b lin 1980 s. 53; K. W o j t y ł a , Miłość i odpowiedzialność s. 109-111; A. R o d z i ń s k i , Osoba w śród wartości. „Roczniki Filozoficzne” 23:1975 z. 2 s. 3-10; T. S t y c z e ń , A. S z o s t e k , Uwagi o istocie moralności. „Roczniki Filozoficzne” 22:1974 z. 2 s. 19-33; S z o s t e k , jw. s. 51-62.
osoby przez ograniczanie czy pozbaw ianie pryw atności, tym w yraźniej w idać nie ty lko jej godność, ale i niem ożliwość jej zniszczenia bez udzia łu sam ego podm iotu.
Ludzie n iek ied y rez y g n u ją z pryw atności dla rzekom ego „dobra” in nej jed no stki czy „d obra” społeczności. Nie zam ierzam y w ty m m iejscu rozstrzygać p roblem u rzeczyw istego dobra innej jednostki lub społecz ności. Jeśli zaś pośw ięcenie sw ojej pryw atności m am y in terp retow ać na w zór balzakow skiego ojca G oriot, to te n w łaśnie przy k ład dowodzi, że w yzbycie się tego p raw a osobowego okazuje się, pomimo dobrej intencji podm iotu, pseudosłużeniem dru g iem u i w istocie krzyw dzi tych, dla k tó ry ch podm iot-osoba godził się poniżyć 30.
C złowiekowi nie wolno w yrzekać się pryw atności i poniżać w ten sposób siebie oraz nie wolno niegodziw ie postępow ać w zględem innych o dbierając im pryw atność. K ażdy człow iek m a praw o do pryw atności, praw o bycia uszanow anym w swej godności przez respektow anie jego pryw atności. N ależy to podkreślić w brew pew nym doktrynom filozoficz nym , k tó re m iały w pływ n a rozum ienie i realizację praw a do p ry w atnoś ci. W ychodzą one z założenia, iż ludzie są zróżnicow ani pod w zględem rasow ym czy klasow ym . Indyw idualizm spoleczno-etyczny i kolektyw izm społeczno-etyczny w praw dzie odcinają się w sferze teorii pryw atności od tak ich poglądów, lecz w p rak ty c e prow adzą do błędnego rozum ienia p ryw atn ości i do n aru szan ia p raw a człow ieka do pryw atności.
Osobowa godność każdego pojedynczego człowieka i w szystkich lu dzi nie d aje żadnych podstaw do tak ie j d y sk ry m in acji w zakresie p ry w atności. Skoro w szyscy ludzie są stw orzeni n a obraz i podobieństwo Boże, w szyscy zostali odkupieni k rw ią Jezusa C hrystusa, poprzez łaskę stali się syn am i i przyjaciółm i Boga i zostali ustanow ieni dziedzicami w iek u istej chw ały, to posiadanie z ty ch racji tej sam ej n a tu ry osoby i godności osobowej przez każdego człow ieka prow adzi do w niosku, że w szyscy ludzie m ają n a jb a rd zie j isto tn ą równość, a ty m sam ym praw o do pryw atności, k tó re je s t praw em każdego człowieka, niezależnie od m iej sca zam ieszkania czy pochodzenia narodowościowego lub społecznego31. W zw iązku z ty m nie m ożna zaakceptow ać łam ania praw a do p ry w a t ności „ze w zględu n a płeć, rasę, kolor skóry, pozycję społeczną, język
30 P or. S z o s t e k , s. 49.
31 K ościół n a Soborze W aty k ań sk im II w yłożył w jasny sposób dok try n ą o ró w ności w szy stk ich ludzi i jednocześnie ją relig ijn ie uzasadnił: „Poniew aż wszyscy ludzie, o bdarzeni duszą ro zu m n ą i stw orzeni n a obraz Boży, posiadają tą sam ą n a tu rą i ta k ie sam e pochodzenie, a jako odkupieni przez C h ry stu sa cieszą się tym sa m ym pow ołaniem i przeznaczeniem Bożym, zasadnicza rów ność w szystkich pow inna być coraz b a rd z ie j u z n a w a n a ”. K D K n r 29. W ten n u r t m yśli Kościoła w łącza sią rów nież P ow szechna D ek la racja P ra w Człow ieka, k tó ra mówi, że „Wszyscy ludzie ro d zą sią w olni i ró w n i pod w zglądem sw ej godności i sw ych praw . Są oni obda
czy religię”, poniew aż sprzeciw ia się to godności osoby ludzkiej tak w porządku n atu raln y m , jak i nadprzyrodzonym . Ż aden bow iem człowiek nie traci swoich, przy sługu jący ch m u z n a tu ry praw , z ra c ji swojego pochodzenia, narodow ości czy w ierzeń (Por. K D K n r 29).
Personalizm społeczno-etyczny nie dopuszcza w im ię in n y ch założeń antropologicznych możliwości jakiejkolw iek d egradacji człow ieka albo
różnicowania ludzi na kategorie „lepszych” i „gorszych”. Nie do
puszcza, aby osoba ludzka była podporządkow ana ponadosobow ej, to ta li- stycznej rzeczyw istości (na p rzy k ład państw u), p rzeciw staw ia się też ideologiom głoszącym istnienie „ rasy pan ów ”. P ry w atn o ść zatem w ro zum ieniu personalizm u społeczno-etycznego jest praw em w szy stkich lu dzi, a nie tylko przyw ilejem nielicznych jed no stek czy pew nych g ru p ludzkich. Praw o do pryw atności jako praw o osobowe pow inno być do stępne każdej osobie ludzkiej. Tezy indyw idualizm u społeczno-etycznego, kolektyw izm u społeczno-etycznego i podobnych im teorii filozofiezno- -etycznych dotyczące praw a do p ryw atności nie m ogą być zaakceptow ane m iędzy innym i dlatego, że w prow adzają one w końcu pew ne fo rm y d y s k ry m inacji m iędzy ludźm i.
Trzeba jed n ak w końcu przyznać, że bez uzn ania Boga za w spólnego Ojca w szystkich ludzi tru d n e jest uznanie pow szechnego b ra te rs tw a po m iędzy ludźm i, u tru d n io n a jest w łaściw a realizacja p raw a do pry w atno ści poszczególnych osób ludzkich (Por. K D K n r 17). Indyw idualistyczne i ko lektyw istyczne pojm ow anie p ryw atności prow adzi do zaprzeczenia rów ności bratersk iej, a n aw et aż do podw ażania porządku społecznego.
III. PRYW ATNOŚĆ OSOBY L U D Z K IE J A W SFÓLNO TA
W yjaśnienie pryw atności wiąże się ściśle z pojm ow aniem osoby ludz kiej jako jednostki pozostającej w relacji do społeczeństw a. Osoba ludzka bowiem b y tu je w spólnie z in n y m i osobami. J e st ona, ja k m ów i J a n Paw eł II, istotą „obciążoną” hip o tek ą społeczną 32. To bytow anie „wespół z in n y m i” nak ład a n a człow ieka określone pow inności m oralne, d o ty czące jego właściwego w łączenia się w życie społeczeństw a. Pojęcie ucze stnictw a określa to pole m oralności człow ieka na płaszczyźnie społecz nej 33. Posiada ono podw ójne znaczenie: potoczne i filozoficzne. W zna czeniu potocznym słowo „uczestnictw o” oznacza m niej w ięcej ty le co udział. G dy mówi się, że ktoś b y ł uczestnikiem takiego czy innego sp o t kania, to oznacza to, że brał w nim jak iś udział. O kreślenie to jest ogólne
rzeni rozum em i sum ieniem i pow inni postępow ać w obec innych w d uchu b r a te r stw a ”. Powszechna Deklaracja Praw Człowieka. W arszaw a 1963 s. 7.
32 Por. J a n P a w e ł II, Nauczanie społeczne 1978-1979. W arszaw a 1982 s. 254. 33 P ełn ą teorię uczestnictw a daje nam k a rd y n a ł K aro l W ojtyła w sw oim s tu dium etycznym Osoba i czyn s. 285-326.
i statyczne, przedm iotow e, nie sięgające do podstaw tego udziału. Brak jest w nim odpow iedniej dynam iki cechującej osobę ludzką jako podmiot.
W łaśnie indyw idualizm społeczno-etyczny tak in te rp re tu je rolę
jed n o stk i ludzkiej w społeczeństw ie. I tak też rozum ie praw o jednostki do p ryw atności, jako praw o „odgradzające” osobę ludzką od innych l u d z i34.
U czestnictw o w rozum ieniu filozoficznym nie ogranicza się do zja w iska udziału, lecz w skazuje n a podstaw y tego udziału, k tó re tkw ią w osobie ludzkiej. P rzez uczestnictw o należy rozum ieć transcen dencję oso by w czynie, gdy te n czyn jest spełn ian y w spólnie z innym i, w różnych rela cja c h in terp erso n aln y ch . Z asadniczy ry s uczestnictw a polega na tym , że człowiek, działając w spólnie z inn y m i zachow uje w tym działaniu w arto ść personalistyczną w łasnego czynu, a jednocześnie urzeczyw istnia to, co w y n ik a z w spólnoty działania. Inaczej mówiąc, osoba ludzka dzięki w łaściw ie p ojętem u uczestnictw u, działając w spólnie z innym i, zachow uje to w szystko, co w y n ik a z w spólnoty działania, a zarazem przez to u rze czyw istnia w artość personalistyczną w łasnego czynu.
M ożemy zatem powiedzieć, że uczestnictw o znaczy właściwość sam ej tylk o osoby, właściwość w ew n ętrzn ą i hom ogenną, k tó ra stanow i o tym, że b y tu ją c i działając w spólnie z in ny m i osobami b y tu je i działa jako osoba ludzka 35. W ynika z tego, że uczestnictw o stanow i o w artości perso- n a listy c z n rj w szelkiego działania. Zaś działanie „wspólne z in n y m i” bez tego uczestn ictw a pozbaw ia czyny osoby ich w artości personalistycznej, czyli osobowej, a sta je się tylk o w spółdziałaniem przedm iotow ym , a więc niegodnym człow ieka jako osoby.
Człowiek b y tu je w różnego rodzaju społecznościach. N iekiedy spo łeczności określane są nazw ą „w spólnota”. W pojęciu „w spólnota” odkry w am y rzeczyw istość uczestn ictw a jako tę właściwość osoby, dzięki której może ona bytow ać i działać w spólnie z innym i, spełniając przez to sie bie. U czestnictw o jako właściwość osoby stanow i zatem sw oistą „consti- tu tiv u m ” w spólnoty 36. Dzięki te j w łaściw ości osoba i w spólnota w jakiś sposób p rzy leg ają do siebie, nie są dla siebie obce czy n aw et wrogie, jak m a to m iejsce w indyw idualizm ie i kolektyw izm ie społeczno-etycz- n ym . Na gruncie tego niew łaściw ego m yślenia o człow ieku tru d n o zna
leźć podstaw ę dla au ten ty czn ej ludzkiej w spólnoty. Zaś bez au ten tycznej ludzkiej w spólnoty pryw atność nigdy nie będzie w łaściwie in te r
84 Por. S i l b e r , jw. s. 234; A. W e s t , Secrets: W h y Y o u Need T hem. „Vogue” 15:1967 s. 422-426; S h i Is, jw. s. 304-308; v a n d e n H a a g , jw. s. 156-159.
35 Por. W o j t y ł a , Osoba i czyn s. 295; M. A. K r ą p i e c, K sią żka Kard. Ka rola W o jty ły monografią osoby jako podm iotu moralności, „A nalecta C racoviensia” 5-6:1973-1974 s. 57-61.
pretow ana przez poszczególne osoby ludzkie i poszczególne społeczności. Stanie się ona tylko jakąś cenną „szatą”, k tó rą n aw zajem będą sobie w ydzierać osoba z inną osobą ludzką i osoba ze społeczeństw em 37.
J a k długo mówi się o bytow aniu czy d ziałaniu człow ieka w spólnie z innym i, ta k długo widać w yraźnie człow ieka-osobę jako podm iot tego bytow ania i działania 3S. Tym czasem ta k pojęcie w spólnoty, ja k i pojęcie społeczności w skazują na porządek przypadłościow y, gdyż człow iek b y tu ją c i działając w spólnie z in n ym i nie tw o rzy nowego podm iotu — w spólnoty. Tym podm iotem jest i pozostaje zawsze człow iek-osoba. Jego bytow anie oraz działanie w spólnie z innym i nie stanow i o now ym p od miocie działania, w prow adza tylko nowe stosun ki pom iędzy nim a in nym i ludźm i, k tórzy są realn y m i podm iotam i działania.
P łynie z tego w niosek, że skoro praw o do p ry w atności jest zawsze praw em osoby-podm iotu, to nie może ono być jej odeb ran e przez w spól notę. W spólnota nie pow inna też zastępow ać osoby-podm iotu w rea liz a cji jej praw a do pryw atności. P ry w atn o ść jest zawsze praw em osoby ludzkiej żyjącej we wspólnocie 39. Żadna zaś w spólnota nie je s t „daw cą” tego praw a. P raw o to przysłu g u je każdem u człow iekowi z racji, że jest w łaśnie osobą.
Stw ierdzono już, że człowiek spełnia siebie we w spólnocie z in ny m i i poprzez tę w spólnotę. Czy jed n ak to m a oznaczać, że m ożna poniekąd zredukow ać sam o-spelnienie się osoby ludzkiej do w spólnoty, au to -teleo - łogię do teleologii w spólnoty czy w ielu w spólnot? To m yślenie, w g ru n cie rzeczy kolektyw istyczne, nie liczy się z faktem , że człow iek zawsze pozostanie osobą-podm iotem i w jej sp ełn ien iu się w spólnota nie może jej zastąpić 4n. D latego też osoba ludzka nie może być pozbaw iona swo jego praw a do pryw atności przez żadną ze w spólnot oraz nie pow inna sam a scedować tego praw a n a rzecz w spólnoty. A lbow iem nie m ożna zredukow ać sam o-spelnienia się osoby ludzkiej do w spólnoty, a au to -teleo - logii do teleologii w spólnoty lub w ielu wspólnot.
Na pryw atność osoby trzeb a z kolei spojrzeć od stro n y dobra w spól nego, skoro człowiek b y tu je w różnego ro d zaju w spólnotach. Takim i
37 Por. G r o s s , jw. s. 192-193.
38 W spólnotą nic je st jeszcze sam „ m a te ria ln y ” fa k t b y to w an ia i d ziała n ia w spólnie w ielu ludzi czy też człow ieka „w spólnie z in n y m i”. P rzez w spólnotą ro zu m iem y tu nie sam ą tą wielość podm iotów , ale zaw sze specyficzną jedność te j w ie lości.
39 Por. B e n n , jw. s. 2-3; C. J. F r i e d r i c h , Secrecy versus Privacy: T h e Democratic Dilemma. W: Privacy s. 106-108; W e i n s t e i n , jw. s. 35-38; P i n t o d e O l i v e i r a , jw. s. 279-280.
40 Por. K. W o j t y ł a , Osoba: podm iot i wspólnota. „Roczniki F ilozoficzne” 24: : 1976 z. 2 s. 23; I. D c c , Niektó re dawniejsze i współczesne próby rozumienia osoby w filozofii chrześcijańskiej. „C om m unio” (wers. poi.) 2:1983 s. 119-121.
w spólnotam i mogą być dla człow ieka rodzina, Kościół, państw o. Osoba ludzka z zasady zdaje sobie spraw ę, że przynależność do określonej w spólnoty n ak ład a n a n ią różne pow inności m oralno-społeczne, że przez to jest „u w ik ła n a ” w w ielorakie relacje interpersonalne, B ytu jąc w da nej w spólnocie człowiek doświadcza, że pojęcie osoby „ ja ” czy pojęcie
drugiej osoby „ ty ” zastąpione jest określeniem „ m y ”. To „m y ” bezpośred nio w skazuje na wielość osób, a pośrednio n a poszczególne osoby, które przynależą do tej wielości. Pojęcie „m y ” przede w szystkim oznacza zbiór, chociaż składa się on z poszczególnych osób ludzkich. Zbiór ten, k tó ry m ożem y nazw ać społeczeństw em , społecznością czy grupą, chociaż nie posiada sam w sobie b y tu su bstancjalnego, mimo to w ysuw a się na plan pierw szy, dając podstaw ę orzekania pierw szorzędnie o wszystkich, a w d ru g iej kolejności dopiero o każdym w ty m zbiorze 41. To w łaśnie zaw iera się w ty m u ży ty m przez nas zaim ku „m y ”. „M y" to praktycznie w iele osób ludzkich, w iele podm iotów osobowych, któ re w jakiś sposób b y tu ją i d ziałają w spólnie. „M y” to w łaściw ie w iele „ ja ”, to uw ielo- k ro tn io ne „ ja ”. To „w spólnie” oznacza, że działania i bytow anie owych w ielu „ ja ” — czyli „m y ” — pozostaje w relacji do jednej jakiejś w artości, k tó ra przez to zasługuje na nazwę dobra wspólnego. Ta rela cja w ielu „ ja ”, czyli „m y ”, do dobra w spólnego stanow i n iejako sam rdzeń w spólnoty społecznej. D zięki tej relacji m oje „ ja ” i „ ja ” drugiej osoby ludzkiej, czyli „ ty ”, o d n ajd u je sw oje „ ja ” i „ ty ” poprzez dobro w spólne, k tóre stanow i o sw oistej jedności pom iędzy w ielom a „ ja ” 42.
Ta w artość, k tó rą nazyw am y dobrem w spólnym , rzu tu je nu in te r p re ta c ję p raw a do p ryw atności poszczególnej osoby ludzkiej, żyjącej w dany ch społecznościach. Z dotychczasow ych rozw ażań, jak się wydoje, płynie w niosek, że jedno stka ludzka może lepiej odnaleźć swoje „ ja ” poprzez „pośw ięcenie” sw ojej p ryw atności na rzecz dobra wspólnego. N ależy jed n a k zauważyć, że dobro w spólne w rzeczyw istości nie ograni cza osoby ludzkiej w realizacji tego praw a do p ry w a tn o ś c i43. Naw et
41 Por. tam że s. 29. 42 Por. tam że s. 30.
43 Tylko w ta k ie j koncepcji d obra w spólnego, k tó ra p rzyjm uje, że dobro wspólne je st w spólnym celem d ziała n ia osobowego każdego człow ieka, m ożna postaw ić za sadę, że w zro st dobra poszczególnej osoby jest zarazem w zrostem dobra wspólnego całego społeczeństw a. B ogacenie się osobowe nie może dokonyw ać się niczyim ko sztem , ale siużyć w szystkim . D latego też celem społeczności jest um ożliw ienie jak n ajp e łn ie jsz e j rea liza cji d o b ra w spólnego, czyli stw orzenie w aru n k ó w do a k tu a li zacji osobow ej w stopniu nieograniczonym . Ind y w id u alisty czn a koncepcja dobra w spólnego w g ru n cie rzeczy p row adzi do tego, że praw o do pryw atności przeradza się w praw o do p ry w a ty dla poszczególnych jednostek, a p rak ty czn ie staje się p ra w em nielicznych, k tó ry m w a ru n k i społeczne czy finansow e na to pozw alają. Bor. także F i n t o d e O l i v e i r a , jw. s. 280.
można powiedzieć, że praw dziw e dobro w spólne um acnia to praw o, jako n ieu tracaln e praw o osoby ludzkiej 44.
Pojęcie „m y ” w gruncie rzeczy nie oznacza jakiegoś pom niejszenia „ ja ” ani też go nie zniekształca. Jeśli zaś niek ied y ta k się dzieje, to przyczyn należy raczej szukać na teren ie rela cji do dobra wspólnego. Ta rela cja do dobra wspólnego może być często w adliw a. W adliwość tej relacji może mieć m iejsce czy to od stro n y ludzkiego „ ja ” lub w ielu ludzkich „ ja ”, czy też od stro n y tego, co zostaje p rzy ję te jako dobro w spólne dla
wielu ludzkich „ ja ” czy „m y ”.
Indyw idualizm i kolektyw izm spoleczno-etyczny są w łaśnie ty m i te oriam i, w k tó ry ch szczególnie jasno w idoczna jest w adliw ość ty ch relacji. Indyw idualizm z zasady nie uw zględnia re stry k ty w n e j fu n k cji dobra wspólnego i dlatego z tak ą bezw zględnością b ron i praw a jednostk i ludz kiej do pryw atności, przyznając jej bardzo szeroki zakres 45. W prak ty ce, jak to już stw ierdzono, prow adzi to do izolow ania się jed no stek od in nych jednostek, od danej w spólnoty czy społeczeństw a. Z d ru g iej stro n y kolektyw izm zbyt często w idzi dobro w spólne tam , gdzie go jeszcze nie ma, i w imię tego dobra ogranicza poszczególne osoby ludzkie w rea li zacji ich praw a do p ry w a tn o ś c i40. P row adzi to do niechęci osób do re a li zowania n aw et rzeczyw istego dobra wspólnego.
44 A nalizując w spółczesne d ek larac je osobow ych p raw człow ieka odnosi się w ra żenie, że w w ypadku k o n ilik tu m iędzy d an ą je d n o stk ą lu d zk ą a społecznością jak b y s ta ra ją się one darzyć pew nym i p rzy w ile jam i jednostkę. Nie je st to, ja k b y się w y dawało, „ow iane” duchem in dyw idualizm u. Je st w tym w ynoszeniu u p ra w n ie ń je d nostki ludzkiej raczej tro sk a o zabezpieczenie należnego poszanow ania d la rzeczy w istego dobra wspólnego, w którego przecież założeniu m ieszczą się u p ra w n ie n ia w szystkich jednostek d an ej społeczności. D latego też w św ietle w łaściw ie pojętego dobra wspólnego praw o do p ry w atn o ści jest p raw em każdego człow ieka, a nie, ja k w p rak ty ce chce indyw idualizm , nielicznych osób.
45 Dobro w spólne będące rzeczyw istością re a ln ą różni się zarów no od poszcze gólnych dóbr indyw id u aln y ch ja k i od ich sum y. Dobro w spólne ob ejm u je w p ra w dzie in dyw idualne dobra poszczególnych osób, k tó re tw o rzą określoną społeczność, ale dobra indyw id u aln e sp e łn ia ją w obrębie d obra w spólnego tylko fu n k c ję czą stkow ą. Nie jest dobro w spólne całością su b stan cjaln ą . J e s t to całość w irtu a ln a i analogiczna, w ram ach k tó rej te d obra in d y w id u aln e nie z a tra c a ją sw ojego a u to nomicznego c h a ra k te ru . Możemy n aw e t pow iedzieć, że w ręcz przeciw nie, poprzez swój w kład na rzecz tego dobra w spólnego in d y w id u aln e d o b ra ro z w ija ją się i w pełni doskonalą. Por. J. K o n d z i e l a , Filozofia społeczna. L u b lin 1972 s. 27-29.
46 Papież J a n X X III w encyklice Pacem in Terris m ówi, że „słusznie p o d k reśla się dzisiaj, że praw dziw e dobro w spólne polega p rzede w szystkim n a poszanow a niu p raw a do p ry w atn o ści” (PT n r 60). W ydaje się, że nie chodzi tu ta j b y n a jm n ie j o pom niejszenie treści d obra w spólnego poprzez zaw ężenie go do sp raw je d n o stk o w ych czy n aw e t pryw atnych. N acisk położony tu n a u p ra w n ie n ia jednostkow e nie w ystępuje przeciw ko całości społecznej, przeciw nie — u zn a n ie p ra w człow ieka — w tym i p raw a do p ryw atności b u d u je jej w łaściw y porządek.
N iepełne rozum ienie dobra w spólnego utożsam ia dobro w spólne tylko z celem działań spełn ian y ch w spólnie przez jakąś grupę ludzi. Mówi się n a przy kład, że robotnicy w spólnie staw iają dom i przez to łączy ich w sp ólny cel, w spólne dobro. Tym czasem ten cel w spólnego działania rozum ian y czysto przedm iotow o m a w sobie coś z dobra wspólnego, ale d obra tego w całej pełn i nie stanow i. W łaściwie pojętym dobrem w spól
nym jest nie ty lko cel w spólnego działania, rozum iany czysto przedm io towo, ale jest nim przede w szy stk im to, co w a ru n k u je i zarazem wyzw ala uczestnictw o w osobach działających w spólnie i przez to kształtu je w nich podm iotow ą w spólnotę działania 47. Je śli zaś dobro w spólne poj m u je się jak o cel, to jed n a k zawsze w ty m podw ójnym znaczeniu przed m iotow ym i podm iotow ym .
W adliw ość rela cji do dobra w spólnego zarów no ze stro n y indyw iduali zmu, jak i ko lektyw izm u w ynika ze zb yt przedm iotow ego rozum ienia do b ra wspólnego. Z apom inają te teorie, że w okół dobra w spólnego skupione są zawsze osoby ludzkie. To z kolei rz u tu je na niew łaściw e rozum ienie przez te k ieru n k i społeczno-etyczne pryw atności. Zgodnie z teorią in d y w id ualizm u jed n o stk a w idzi w p ryw atności tylko swoje, indyw idualne praw o, nie w idząc w dobru w spólnym jakiegoś dobra dla siebie. W m yśl teo rii k o lektyw istyczn y ch cel k sz ta łtu je dobro w spólne i w imię tego celu nie trzeb a się liczyć z praw em osoby ludzkiej do jej pryw atności. Oby dwie te teorie b ag atelizu ją podm iotow ą w spólnotę działania przy reali zacji praw a do pryw atności. S tą d ich nieadekw atność ujęcia pryw atności. R elację do dobra wspólnego, k tó ra jednoczy wielość osób ludzkich-pod- m iotów w jedno „m y” , należy także ug run tow ać w relacji do dobra praw dziw ego, k tó re je s t zawsze dobrem godziwym. D latego też trzeba przejść tu n a płaszczyznę sum ienia, gdzie dopiero widać w łaściw ą m iarę dobra w sp ó ln e g o 48. D obrze uform ow ane sum ienie pozwala jednostkom ludzk im ak ty w n ie w łączyć się w realizację dobra w spólnego przez współ- uzależnienie od niego swojego praw a do pryw atności. Jednocześnie osoba lu dzk a oczekuje, aby d ana w spólnota, u g ru n to w an a n a rzeczyw istym do
b ru w spólnym , pom agała jej w spełnieniu siebie poprzez „ochronę” jej w łasn y ch czynów służących wspólnocie, p o d trzym ujących ją i wzbogaca jący ch ją. W tak im aksjologicznym układzie osoba jest gotowa „poświę cić” część sw ojej pryw atności dla dobra wspólnego. Doświadczenie u k a zuje, że osoby w tak ic h sy tu acjach chętnie godzą się na „zaw ieszenie” sw ojego p raw a do pryw atności. Zagrożenie w ojną czy zbyt liczne prze stę p stw a pow odują, że jed no stki sam e proszą o k o ntrolę pew nych sfer
47 P or. O A n r 47; J. K r u c i n a, S tr u k tu r a społeczna za sady dobra wspólnego. „R oczniki F ilozoficzne” 15:1967 z. 2 s. 34-39.
ich p ry w a tn o śc i49. Podobnie p o trzeby ekonom iczne k ra ju w p ły w a ją n a to, że osoby-obyw atele dobrow olnie zm ieniają m iejsce zam ieszkania, zm ieniają swój zawód. Takie p rzy k ład y m ożna by m nożyć w każdej sferze pryw atności. Pośw ięcenie to nie je s t „w brew n a tu rz e ”, w b rew p raw u do pryw atności, ale z praw a w ynika, gdyż odpow iada w łaściw ości ucze stnictw a w każdym człowieku i dzięki tem u otw iera m u drogę do sp eł nienia siebie. Dobro w spólne bow iem z isto ty sw ojej jest dobrem w ielu, a w n ajp ełniejszym w ym iarze — jest dobrem w szystkich 50.
W ym iar społeczny w spólnoty jest w ażnym elem en tem podm iotu ludz kiego dążącego poprzez p ryw atność do sam o-spełnienia się. Zaś dobro wspólne jako przedm iotow a podstaw a tego w y m iaru stanow i w iększą pełnię w artości niż dobro jednostkow e każdego z osobna „ ja ” bytującego i działającego w określonej wspólnocie ludzkiej. Posiada ono przeto ch a ra k te r n ad rzędny i przez to odpow iada w sposób w łaściw y podm iotow i transcen d en cji osoby ludzkiej. Ten n ad rz ę d n y c h a ra k te r dobra w spólnego, ta w iększa pełnia w artości, k tó ra o n im stanow i, polega przede w szystkim na tym , że dobro każdego z podm iotów tej w spólnoty, k tó ra określa siebie jako „m y ”, w ty m dobru pełniej się w yraża i zarazem pełniej się u rz e czyw istnia. Z atem poprzez to dobro w spólne ludzkie „ ja ” p ełniej i g ru n tow niej o d n ajd u je siebie w łaśnie w ludzkim „m y ”. W ynika: z tego, że nie ilość, ani nie ogólność w sensie ilościow ym stanow ią o w łaściw ym ch arak terze dobra wspólnego, ale gruntow ność 51. Osoba ludzka „zaw ie szająca” swoje praw o do pryw atności n a rzecz d an ej w spóln oty nie idzie tu drogą konform izm u czy drogą niedoceniania tego p raw a 52. W łaś nie w ty m „zaw ieszeniu” czy „pośw ięceniu” p ry w atności osoba ludzka dostrzega, że poprzez to dobro w spólne sw oje „ ja ” pełniej i gru n to w n iej odnajdzie w ludzkim „m y”. Ta gruntow ność dobra w spólnego je st za sadniczym m otyw em „pośw ięcenia” sw ojej p ry w atności n a rzecz w spól noty. Indyw idualizm , k tó ry nie dostrzega tej gruntow ności dobra w spól
49 Por. v a n d e n H a a g , jw. s. 154-157; G r o s s , P rivacy s. 174-175; P i n t o d e O l i v e i r a , jw . s. 280-281.
50 P raw dziw e dobro w spólne odbiega od k u m u la cji p ry w a tn y c h interesów . Nie ogranicza się też do rów now agi ścierających się sił. Nie m ożna go sprow adzać do jakiejś w ielkości pow stającej jako w ypadkow a różnych g ru p nacisku. C hodzi o to, aby te dobra służyły w szystkim jednostkom lu d zk im i nie zam y k ały do siebie do stępu nikom u, nikogo też n ie w ykluczały. Te d w a d o b ra — in d y w id u a ln e i w spól ne — sięgają korzeniam i tego sam ego fu n d am en tu . T k w ią w e w łaściw ościach osoby ludzkiej, a ściślej m ów iąc w osobach ludzkich, uczestniczących każdorazow o w k o n k re tn e j form ie życia społecznego. Są one osadzone w społecznym n a staw ie n iu , w n a kazie społeczno-m oralnym ludzi k sz tałtu jąc y ch życie społeczne. Por. K D K n r 25;
K r u c i n a, jw . s. 224-231.
51 Por. Wo j t y 1 a, Osoba i c z y n s. 310. 62 Por. B e n n, jw . s. 24-26.
nego, chroniąc zbyt sk ra jn ie p raw a do pryw atności, w rzeczywistości do prow adza do zubożania poszczególnych jednostek ludzkich tw orzących dane w spólnoty. D om agając się dobra poszczególnych osób ludzkich w ostatecznym rac h u n k u przynosi im dobro m niejsze, niż m a to m iejsce przy rozum ieniu dobra w spólnego w duchu personalizm u społeczno-etycz- nego. Stw ierdzono już, że rac ją nadrzędności dobra w spólnego w stosun k u do dóbr jednostkow ych jest to, iż dobro każdego z podm iotów wspól noty, k tó ra n a podstaw ie dobra w spólnego określa i przeżyw a siebie jako „ m y ”, w ty m d obru pełniej się w y raża i pełniej urzeczyw istnia. W spólnota ludzka bowiem oznacza ta k i k sz ta łt ludzkich wielości, w k tó ry ch m ak sy m aln ie urzeczyw istnia się osoba jako podm iot. Dlatego też indy w id u alistyczn e rozum ienie p raw a do pryw atności jest przeszkodą w ty m m ak sy m aln y m urzeczyw istnianiu się osoby jako p o d m io tu 5S. Ta zb y tn ia „ochrona” praw a osoby ludzkiej do jej pryw atności w rzeczy w istości jest czymś antypodm iotow ym , a przez to antyosobow ym .
Pojęcie „m y ” w łaściw ie nie w skazuje tylko na w iele „ ja ”, lecz w sk a zuje zarazem n a sw oistą podm iotowość tej wielości. P rz y n ajm n ie j w ska zuje na zdecydow aną dążność do jej osiągnięcia. T rzeba tu dodać, że jest to dążność w ieloraka, k tó rą pow inno się rozum ieć i realizow ać na m iarę różn ych „ m y ”, zgodnie z w łaściw ą dla każdego z nich specyfiką w spólno tową. Inaczej k sz ta łtu je się też dążność w rodzinie, inaczej w określonej społeczności, a jeszcze inaczej, gdy chodzi o n aród czy państw o. W tych różn ych w ym iarach ludzkie „ ja ” noszą gotowość nie tylko do m yślenia o sobie w k ategoriach „m y ” , ale do urzeczyw istnienia w spólnoty społecz n ej, a tak że na gruncie tej w spólnoty gotowość do urzeczyw istnienia pod m iotow ości w ie lu 54. To bow iem oznacza dopiero pełną realizację ludz kiego „ m y ”.
W m yśl powyższego ta specyfika w spólnotow a w yw iera w praktyce duży w pływ n a realizację praw a do p ryw atności poszczególnej osoby ludzkiej. Inaczej ta pryw atno ść będzie w y glądała w rodzinie czy w ąskiej g rupie w spólnotow ej, a jeszcze inaczej w e w spólnotach o dość luźnych więzach, ja k naró d czy państw o. Można powiedzieć, że im bliższe są więzy osobowe w danej wspólnocie, ty m bardziej zm niejsza się pole p ry w a t ności poszczególnych osób ludzkich. Jeśli zaś te w ięzy w spólnotow e są luźniejsze, to pole pryw atn o ści jednostek ludzkich jest większe. Jed n o st kom łatw iej jest „poświęcić” coś ze sw ojej p ryw atności dla w spólnot bliższych, a tru d n ie j dla tak ich w sp ó ln o t jak państw o czy naród 5S. I to
je st czym ś praw idłow ym . W każdym razie w yd aje się, że tylko n a za
sadzie ta k rozum ianej w spólnoty osób ludzkich, w k tórej rzeczywiście
53 Por. S t y c z e ń , jw . s. 51-55.
54 P or. W o j t y ł a , Osoba: podm io t i wspólnota s. 33-34. 55 P or. tam że s. 29-30.
w ielo-podm iotow ość rozw ija się i zm ierza w k ieru n k u przedm iotow ości
wuTu, m ożem y dostrzegać w ludzkim „m y ” a u te n ty cz n ą „com m unio
ptT S onarum ” 86. Zaś poszczególne osoby ludzkie realizując sw oje praw o do pryw atności m u s z ą się liczyć z tą au te n ty cz n ą „com m unio perso na-
ru m ”, k tó ra przecież nie jest czymś pejo raty w n y m , ale jest czym ś ko
niecznym dla osobistego w zrostu każdej jed n ostki ludzkiej.
R easum ując trzeb a powiedzieć, że dobro w spólne jest z zasady do brem tru d n ym . Im bardziej rośnie w ielkość ludzkich „ ja ”, ty m tru d niejsza staje się jedność w łaściw a dla ludzkiego „m y ”, ty m tru d n ie j jest ustalić, kiedy i w jakich sy tu a c jac h osoba ludzka m a „pośw ięcić” czy „zaw iesić” sw oją pryw atność n a rzecz danej w spólnoty, n a rzecz autentycznej „com m unio p e rso n a ru m ” 57.
P ryw atność jed nak nie daje się do końca w yjaśnić tylko za pomocą zasady dobra w spólnego i solidarnego działania n a rzecz jego pom na
żania, lecz jej rozum ienie w ym aga uw zględnienia także inn ych kom p le
m en tarn y ch zasad. Otóż ukazując zasadnicze tezy personalizm u społeczno- -etycznego stw ierdzono w cześniej, że jed n ą z zasad tego k ie ru n k u jest zasada pom ocniczości58. Od stro n y pozytyw nej zasada ta podkreśla, że w szelka działalność społeczna ze swej isto ty m a c h a ra k te r pom ocniczy. Zaś od stro n y negaty w n ej zasada pomocniczości stw ierdza, że społeczeń stwo i społeczności w iększe nie m ogą naruszać in ic ja ty w y społeczności m niejszej, a z kolei społeczności m niejsze nie m ogą naru szać osobowej inicjatyw y poszczególnych jed n o stek ludzkich. P rzeciw nie, zgodnie z za sadą pomocniczości społeczeństw o m a za zadanie pomóc człow iekowi w swym doskonaleniu osobowym. Bez społeczeństw a osoba ludzka nie m o głaby osiągnąć sw ych celów i zadań życiowych. P rzez to samo pom ocni czość nie jest tylko fak tem społecznym , ala czym ś o w iele w iększym , jest istotn ą skłonnością i potrzebą ludzkiego b y tu społecznego, u sp ra w nieniem do pew nych powinności ze stro n y społeczeństw a 3!>.
56 P or. tam że. 57 Por. tam że s. 30.
58 Zasadę pomocniczości w ogólnych zarysach sform ułow ał P ius X I w encyklice Quadragesimo anno. „O bow iązuje je d n a k — ja k m ów i en cy k lik a •— n iew zruszona ta podstaw ow a zasada filozofii społecznej, k tó re j nie m ożna naru szy ć an i zm ienić, że ja k nie wolno jednostkom w ydzierać i n a społeczeństw o przenosić tego, co mogą w ykonać z w łasn ej inicjaty w y i w łasn y m i siłam i, podobnie n iespraw iedliw ością, szkodą społeczną i zakłóceniem porząd k u jest zab ieran ie m niejszym i niższym spo łecznościom tych zadań, k tó re m ogą spełnić, i p rzek azy w an ie ich społecznościom w iększym i wyższym. W szelka bow iem działalność społeczna ze swego celu i ze sw ej n a tu ry m a c h a ra k te r pomocniczy, w in n a też pom agać członom o rganizm u społecz nego, a nie niszczyć ich lub w ch ła n ia ć” P or. n a te n te m a t szczególnie P i w o w a r - s k i, jw. s. 5-23.
Pom ocniczość w yraża isto tn y sens nie tylko społecznej n a tu ry osoby lud zkiej, ale tak że w szystkich przejaw ów życia społecznego. Życie spo łeczne w sw ej istocie polega n a w zajem nym braniu i daw aniu, na tw o rzen iu i kom unikow aniu sobie w artości, n a udzielaniu sobie pomocy przez w szystkich uczestników danej społeczności. Przez to „b ra n ie ” i „da w a n ie ” osoby ludzkie tw orzą m iędzyosobowe dobro wspólne. Dobro to nie jest celem sam ym w sobie, lecz jego zadaniem jest służyć uczestni kom życia społecznego w ich w łaściw ym rozw oju i doskonaleniu się. Bo w końcu osoba ludzka jest jego źródłem , podm iotem i c e le m 60. S tąd pom ocniczość jest bardzo ściśle połączona z dobrem w spólnym . Ona służy d obru osoby ludzkiej, a zarazem d obru w spólnem u określonych społeczności. Człowiek dokonując w kładu w życie społeczne podporządko w u je się d obru w spólnem u, aby życie społeczne świadczyło m u koniecz n ą pomoc i ty lko pomoc. P raw d ziw e dobro w spólne będzie szanowało p raw a osoby ludzkiej, w ty m także praw o do pryw atności 61.
Człowiek bow iem jest autonom icznym i odpow iedzialnym podm io tem w łasnego działania, przez k tó re doskonali sw oją osobowość, tak, że ani d ru g i człowiek, ani żadna społeczność nie są w stanie w ypełnić jego zadań. T ylko pomocniczość społeczności w zględem osoby ludzkiej będzie zapew niała jej sw obody działania B2, Zgodnie z zasadą pomocniczości spo łeczeństw o i m niejsze społeczności w in n y zapew nić poszczególnym jed nostkom odpow iednie pole pryw atności. Obow iązkiem społeczeństw a i społeczności jest ochrona pola p ry w atn ości danej osoby ludzkiej przed zakusam i inny ch osób, przed zakusam i różnorodnych społeczności.
Indy w id u alizm społeczno-etyczny, k tó ry nie uznaje dobra wspólnego społeczności, nie u zn aje też zasady pomocniczości w rozum ieniu perso n alizm u społeczno-etycznego. Indyw id u alizm chciałby tylko pomocy w re alizacji przez jed no stkę praw a do pryw atności, bez oglądania się na dobro w spólne, na dobro inny ch jednostek ludzkich,, Tym czasem bez w łaści w ie pojętego dobra w spólnego zasada pomocniczości nie spełni swojego zadania 63. O drzucenie też p o trzeb y i konieczności „uczestnictw a” osoby ludzkiej żyjącej w określonej społeczności w ypacza sens i w artość tej pomocniczości.
K olektyw izm społeczno-etyczny, w sposób niew łaściw y in te rp re tu ją c dobro w spólne, u siłu je jeszcze przypisać społeczności funkcje, jakie czło w iek chce spełnić poprzez realizację praw a do pryw atności, przekracza
60 Por. P i u s X II, P rze m ów ienie z dn, 11 I X 1956. AAS 48:1956 s. 6/9. 61 P or. J. M e s s n e r , Du u n d der andere. V o m S in n der m enschlichen Gesell schaft. K ö ln 1969 s. 96-99, 109.
82 Por. P i w o w a r s k i , j w. s. 9; t e n ż e . Zasada pomocniczości w pismach iw . T omasza z A k w in u . „Roczniki Filozoficzne” 10:1962 z. 2 s. 82-85.
jąc w ten sposób granice pomocy społeczeństw a, a przez to pozbaw iając osoby ludzkie uczestnictw a w nim . K olektyw izm chce w yręczyć jed no stk i w ich sam odzielnym istnien iu i działaniu. O granicza przez to p ryw atn ość narzucając osobom ludzkim określone cele i zadania. W m y śl teorii ko lektyw istycznych państw o m a praw o w im ię tak pojętego d ob ra w spól nego odebrać jednostce in icjatyw ę w w ielu spraw ach zaliczanych po wszechnie do sfer pryw atności. P ań stw o chce odebrać człow iekow i in i cjatyw ę w rodzeniu określonej ilości potom stw a, chce odebrać in icjaty w ę w w ychow yw aniu dzieci, w e w szelkiej działalności politycznej, społecznej i k u ltu ra ln e j. K olektyw izm społeczno-etyczny o dbierając jedn ostk om ludzkim inicjatyw ę nie tylk o ty m jednostkom nie św iadczy pom ocy, ale przede w szystkim ran i je w ich godności osobowej. Życie bowiem obyw atela nie polega n a ciągłej k ontroli i stero w an iu ze stro n y państw a,
lecz na św iadczeniu tym obyw atelom odpow iedniej pom ocy ei. Społeczeń
stwo nie może w chłonąć osoby ludzkiej w raz z jej p raw em do p ry w a tn o ś ci. Zgodnie z zasadą pomocniczości rozum ian ą w duchu personalizm u społcczno-etycznego w szystkie społeczności n a czele z p aństw em m ają pomagać poszczególnym osobom lu d zk im w realizow aniu celów poprzez ich sferę pryw atności, to znaczy pom agać w odpow iedzialnym rodziciel stwie, w e w łaściw ym w ychow aniu potom stw a, w e w szelkiej tw órczości hum anistycznej, czyli po p ro stu w sp ełn ianiu się osoby jak o osoby.
Na gruncie w łaściw ie prow adzonej analizy pojęcia „uczestnictw o” od kryw a się przed nam i jeszcze głębsza w a rstw a tej rzeczyw istości, k tó rą stanow i osoba ludzka z w szystkim i jej upraw n ieniam i, w ty m także p ra wo do pryw atności, gdy n a bytow anie i działanie p a trz y m y pod k ątem w spólnoty. Obok członkostwa w spólnoty sp oty k am y się z innym , bardzo w ażnym dla uczestnictw a, system em odniesienia, k tó ry określam y poję
ciem bliźniego. To, co w yrażam y w term in ie „bliźni”, różni się zasadni czo od tego, co oznacza w yrażenie „członek w spólnoty”. Człowiek dla człowieka jest bliźnim jako członek d anej w spólnoty ludzkiej. P ra w d ą jest, że członkostwo danej w spólnoty przybliża człow ieka do człow ieka, czyli czyni go jak b y bardziej bliźnim . Zaś nieprzynależność do określonej w spólnoty jak b y oddala człowńeka od człow ieka, czyli czyni go jak b y dalszym bliźnim . Je d n a k pojęcie bliźni w skazuje n a coś głębszego niż bliskość czy obcość pom iędzy ludźm i. Pojęcie bliźniego jest zw iązane z osobą ludzką jako tak ą oraz z sam ą w arto ścią osoby bez w zględu na jakiekolw iek odniesienie do danej w spólnoty czy sp o łe c z eń stw a 65. P o
64 Por. A. F. U t z, Sozialethik. T. I: Die Prinzipien der Gesellschajtslehre H eidelberg 1958 s. 279; Por. A. R a u s c h e r , Personalität, Solidarität, Subsidiarität. Katolische Soziallehre in T e x t u n d K o m m e n ta r. H e it 1. M ö nchengladbach 1975 s. 14-20.